teta  Dołączył: 28 Kwi 2006
Ja znowu w sprawie jabłka. Sprawa jabłka wyostrzyła moją percepcję na wymowę i muszę przyznać, że wymowa "jabłka" bywa różna. Ale jabłko to pryszcz. Teraz moją uwagę przykuwa słowo KOLĘDA. Słucham i słucham i zawsze słyszę kolenda. Przyznaję, że ja też tak wymawiam. Ale teraz pytanie natury zasadniczej, czy czytając bajkę dziecku, gdzie wystąpi słowo kolęda, popełnię kardynalny błąd wymawiając kolęda? Muszę wyznać, że czytając dane słowo, zawsze wymawiam je zgodnie z zapisem, bo inaczej nie potrafię :cry:
 

Benek  Dołączył: 18 Wrz 2008
Bo słowo kolęda wymawia się kolenda. Polskie samogłoski nosowe zachowują swoją nosowość dość rzadko, bo wyłącznie przed głoskami szczelinowymi: s, z, sz, ż, ch, f, v oraz w wygłosie, czyli na końcu wyrazu. Samogłoskę "ą" (w zasadzie "o" nosowe) oraz "ę" wymawiamy jedynie w słowach typu: wąsaty, kęs, kąsać, zęza, rzęsa, mąż, idą, chcą, widzę itp. Przy czym "ę" w wygłosie coraz częściej traci nosowość i zamienia się w zwyczajne "e", albo w "eł" ze zredukowanym "ł".

Jeżeli "ę" oraz "ą" znajdują się nie przed spółgłoską szczelinową i nie w wygłosie zawsze dokonuje się ich odnosowienie. Wzięli czytamy wzieli, bąk czytamy bonk (z tylnym N), gęś czytamy gejś (z unosowionym J), ząb jako zomp, kolęda jako kolenda itp.
 

zorzyk  Dołączył: 21 Kwi 2006
[kolęda] [ząb] [gęś]... wiedzialem, że coś ze mną nie tak :evilsmile:
 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
Żeby było ciekawiej, dodam, że większość Polaków, którzy wymawiają "ę" i "ą" tam, gdzie, powiedzmy, nie trzeba (żeby nie powiedzieć, że nie należy), i tak nie wymawia czystych nosówek, które w języku polskim są w zaniku i stały się nienaturalne. Zamiast tego wymawia je asynchronicznie. Czyli ktoś, kto "imię" nie wymawia [imie] (prawidłowo), a z nosówką, na ogół też nie mówi czystego [imię] a w najlepszym wypadku asynchronicznie [imieę] (w gorszym [imieł]). Podobnie "kolęda" wymówione "z nosówką" to będzie raczej [koleęda] a nie [kolęda].
Również we wspomnianych wyrazach typu "kęs" czy "mięso", gdzie nosówki zostały, bardzo rzadko wymawiane są one synchronicznie.
Taki smaczek.
Prawdziwe nosówki są na przykład we francuskim albo portugalskim.
 

Benek  Dołączył: 18 Wrz 2008
Upierałbym się przy "kolenda". Nosówka "ę" przed przedniojęzykowymi afrykatami rozkłada się idealnie na "e"+"n". Podobnie "ą" przed przedniojęzykowymi rozkłada się na "o"+"n" (trąd > tront). Tak przynajmniej mnie uczono, i Wierzchowska tak pisała. Natomiast wygłosowe "ę" już nawet w starych pracach z fonetyki zalecało się wymawiać jako "ę" z bardzo zredukowaną nosowością, czyli niemal identycznie do "e". W pracach z ortoepii dopuszcza się nawet wymowę całkowicie odnosowioną (chcę > chce, robię > robie).

Nosówki są w odwrocie, to prawda. Nawet w wygłosie coraz częściej realizują się asynchronicznie jako "oł" / "eł" (idą > idoł, chcę > chceł), z mniej lub bardziej słyszalnym "ł". W pozycji przez szczelinowymi moim zdaniem trzymają się jednak dość dobrze. Ba! Słychać je często nawet tam, gdzie ich słychać być nie powinno (tramwaj > trąvaj, sens > sęs).

Swoją drogą ciekawe jest to, że w języku polskim można unosowić każdą samogłoskę, rzecz jasna nie ma statusu fonemu a jedynie wariantu pozycyjnego sekwencji samogłoska + "n".
Mamy nosowe y (czynsz), nosowe i (istynkt), nosowe u (kunszt), nosowe a (awans).
 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
Ależ ja się absolutnie zgadzam, że prawidłową wymową jest [kolenda]. Chodziło mi o to, że nawet ci, którzy starają się tam nosówkę wymawiać, bo "tak się pisze", i tak na ogół nie wymawiają jej synchronicznie i jeśli unikną rozbicia do [en] to rozbijają do [eę].
 

Rafi  Dołączył: 25 Mar 2007
Kurde, Benek, o czym Ty do mnie piszesz? :shock:
Z jakichś tam powodów poleciłem kiedyś ten temat znajomemu, a on za jakiś czas "złapał" mnie na tym, że bardziej wymawiam "jabłko" niż "japko", bardziej "się" niż "sie"...
Może i niepoprawnie wg obecnych zaleceń(?) czy jak to nazwać.
Gdy dorastałem, nie miałem obok siebie "Miodka". Za to mnóstwo czytałem i pewnie to miało jakiś wpływ na taką moją wymowę... Generalnie, patrząc przez pryzmat rozumienia mojego języka ojczystego, nie widzę wielkiego problemu w różnej wymowie i nawet nie zastanawiam się czy np. "japko" jest poprawne, czy też nie.
Choć niewątpliwie widzę (albo raczej słyszę) coraz częstszą rozbieżność między słowem pisanym a mówionym. No ale tak (ponoć) ma być... Nie będę się sprzeczać... Obecna pisownia to (ponoć - ja w to wierzę) efekt wcześniejszej... wymowy. Bo kiedyś w wymowie inaczej brzmiało "h" niż "ch", "ż" niż "rz"...

Problem, jeśli już go szukać, widzę bardziej nie w wymowie, lecz w pisowni i w sposobie przekazywania treści pisanej. Chodzi o spójność i logikę przekazu (pomijam moje pierwsze zdanie w tym poście, bo to inna sprawa jest).
Z życia wzięte... Miałem kiedyś (nie)szczęście pomagać (z powodów "koleżeńskich" że tak powiem) w wyborze... sekretarki - poprzez selekcję/ocenę nadesłanych aplikacji. Z kilkuset nadesłanych ofert, może z 20%(sic!) nie miało wręcz rażących błędów ortograficznych albo stylistycznych. W (wy)mowie często ich nie słychać...

Taki przykład trochę w celu oderwania (się) od Waszych naukowych wywodów, które chyba dla większości (zaryzykuję) są raczej mało zrozumiałe albo/i nieistotne... Bo bez względu na to co twierdzą językoznawcy, ja swojej wymowy i tak już nie zmienię... Na szczęście jest dla mnie zrozumiałe, gdy ktoś powie "kąpię się" jak i "kompie sie". Gorzej, gdy ktoś napisze "kompie siem"...
 

zorzyk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Rafi napisał/a:
Bo bez względu na to co twierdzą językoznawcy, ja swojej wymowy i tak już nie zmienię...

Otóż to 8-)

W podręczniku gramatyki dla szkoły podstawowej opisywana była tzw. poprawna wymowa na przykładzie wymowy nazwisk "Kwiatkowski" i "Wiśniewski". Jako poprawną wymowę podano [kwiatkoski] oraz [wiśnieski], co było dla mnie niemałym wstrząsem :evilsmile:

W związku z tym pozostałem przy wymowie [kwiatkowski] i [wiśniewski]. Podobnie mam w innych przypadkach, np. bank to [bank], bang to [bang], a nie [bank], jak w jednej reklamie.

Zresztą bezdźwięczna wymowa glosek dźwięcznych drażni mnie szczególnie wtedy, gdy dziennikarze (sportowi) silą się na angielską wymowę "premier league", co wychodzi im mniej więcej jak [premier lik] :evil: będąc w oczywisty sposób przykładem niepoprawnej wymowy.

A wracając do ą i ę, problem jest również w tym, że wiele osób (w tym w radiu i telewizji) nie wie, kiedy ą prawidłowo zmienia sie na om, słyszę więc "powiedzieli to kobietą" (a powinno być "kobietom"). A jeden niesławny minister (niesławny z przepchnięcia ACTA w ustawie o rybach) konsekwentnie mówi, że posłowie "[bendom] głosować i [uchwalom]" to czy tamto...

Z językiem polskim jest źle, m.in. za sprawą domorosłych "translatorów", spod których pióra (?) wyszły takie potworki językowe, jak "mapa drogowa" czy "dzika karta".
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
zorzyk napisał/a:

Z językiem polskim jest źle, m.in. za sprawą domorosłych "translatorów", spod których pióra (?) wyszły takie potworki językowe, jak "mapa drogowa" czy "dzika karta".


Zgadzam się z tobą, że jezyk polski ma się źle i choroba postępuje. Ale akurat 'domorosłych translacji', na które się powołujesz by za to nie winił. Oczywiście, że nazywanie harmonogramu czy planu działań 'mapą drogową' jest kretyństwem, ale problemem jest to, jak to kretynstwo językowe upowszechniło sie w języku potocznym. Bo potworki językowe trafialy sie zawsze, ale istniała jakaś bariera chroniąca jezyk, przepraszam za wyrażenie, głównego nurtu przed ich upowszechnieniem.
Moim zdaniem winne sa media, ktore - za moich czasów - byly ostoja poprawnego jezyka i punktem odniesienia dla społeczeństwa. Oczywiscie, Trybuna Ludu propagowała nowomowę aparatczyków, ale budzila ona powszechną wesołość, bo zwyczajnie śmieszyła na tle poprawnej polszczyzny innych mediów, radia, teleiwzji.
Wiele lat temu, gdy uczyłem się zawodu pismaka, przejście przez adiustację tekstu wiązało się ze stresem i nerwami, jak piwrwsza wizyta na porodówce u żony :-) . Bląd ortograficzny, gramatyczny czy stylistyczny, brak logiki w zdaniu, czy choćby zwyczajny brak rytmu czytania całości - wyłapany przez sekretarza redakcji czy redaktora - to było jak świecenie gołym zadkiem w towarzystwie dam, człowiek się tego autentycznie wstydził.
A dziś? Mogę podać przykłady mediów uchodzących za poważne, w których publikują ludzie popełniający błędy na poziomie kiepskiego ucznia podstawówki za moich czasów! Okazuje się, że są to etatowi dziennikarze, którzy z czasem ewoluują w redaktorów i wydawcow! Na zwrocona uwagę odpowiadają, że są profesjonalistami i nie zyczą sobie byc obrazanymi przez czytelnika...
A skoro 'mapy drogowe' widnieją na lamach gazet, to czemu pan Stefan spod numeru czwartego nie może zabłysnąć podczas dyskusji znajomościa tego terminu?
 

SlicaR  Dołączył: 28 Kwi 2013
zorzyk napisał/a:
w radiu i telewizji

Tam to jest w ogóle problem ze wszystkim. Obecny poziom dziennikarzy to jest jakiś skandal. Od akcentowania zacząwszy, przez budowę zdań, coraz większe braki w słownictwie, na urlopie tacierzyńskim skończywszy, o poziomie kultury niektórych nie wspominając. O ile politykom mogę wybaczyć bo to często proste (a czasem -ackie) "chłopy som", o tyle dziennikarzom nie! Bo tego powinni się uczyć na studiach i dawać przykład. Dziwić się potem, że my mówimy muzyka albo wyłanczać (czego sam się nie mogę oduczyć, chociaż doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że jest wyłącznik a nie wyłancznik).
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Apas napisał/a:
A dziś? Mogę podać przykłady mediów uchodzących za poważne, w których publikują ludzie popełniający błędy na poziomie kiepskiego ucznia podstawówki za moich czasów! Okazuje się, że są to etatowi dziennikarze, którzy z czasem ewoluują w redaktorów i wydawcow!

To teraz postawmy diagnozę: dlaczego tak jest? Moja teoria jest taka: na falach rewolucji (wiadomo jakiej) odeszli starzy wyjadacze, którzy w tej robocie zęby zjedli. Odeszli sami, albo jako element inwentarza po poprzednim systemie zostali zwolnieni jako element obcy. Na ich miejsce przyszli młodzi, których nie ma kto uczyć. I od razu wpuszczeni na głęboką wodę, bo taka była konieczność. No i sadzą babole za babolami. Mnie się już nie chce wysyłać maili do redakcji, w których w tonie prześmiewczym wytykam im błędy. Najgorzej jest z prasą lokalną, terenową (namnożyło się tego), gdzie "dziennikarzem" zostaje każdy z marszu, nawet po gimnazjum. Nie chce mi się teraz szukać przykładów, ale znajdowałem takie kwiatki stylistyczne, z których wynikało, że "zabili go i uciekł". Mało kto zwraca na takie rzeczy uwagę, bo i czytelnicy coraz bardziej niedouczeni.
W radiu i TV Tadeusz Sznuk jest już klasą samą dla siebie. A prasie nie wiem kto, bo nie czytam (wymieniłbym jedno nazwisko, ale mogę na siebie ściągnąć gromy ;-) ).

[ Dodano: 2013-12-27, 19:46 ]
T. Sznukowi też zdarzyło się potknięcie: w którymś z programów Jeden z dziesięciu powiedział: wyścigi samochodowe Formuły pierwszej. Akurat w jego ustach bardzo to zazgrzytało ;-)
 

Rafi  Dołączył: 25 Mar 2007
zorzyk napisał/a:
Jako poprawną wymowę podano [kwiatkoski] oraz [wiśnieski], co było dla mnie niemałym wstrząsem :evilsmile:
Nie mam wyjścia.... Na stare lata (na avatarze, aktualnym, lat raczej nie widać) chyba będę musiał nauczyć się... innego przedstawiania się :-D (dla "ciekawskich": nazwisko mam widoczne na serwerze przy udostępnianiu fotek na forum).

---

technik219 napisał/a:
To teraz postawmy diagnozę: dlaczego tak jest?

Gdy pierwszy raz (na pewno miało to miejsce w... minionym wieku ;-) ) zetknąłem się z prasą lokalną, taką którą opisujesz, było to dla mnie naprawdę szokiem.

Poprawna wymowa jest istotna, właściwe akcentowanie (o którym wspomniał np. SlicaR również), choć dla mnie ciągle najistotniejsza jest pisownia.
W nawiązaniu do cytowanej "diagnozy". Jestem wzrokowcem, po wielu latach bywania w Internecie i czytania tekstów "różnych" (czytaj z błędami ortograficznymi) bywało, że zastanawiałem się nad pisownią słowa, która kiedyś była dla mnie oczywista...
Ale i ten problem pewnie rozwiążą nam komputery - poprzez autokorektę i słowne wprowadzanie tekstu. Ja już dziś długopisu najczęściej używam po to, aby składać podpisy ;-) Choć to już temat raczej na... inny temat :-)

 

SlicaR  Dołączył: 28 Kwi 2013
Rafi napisał/a:
najistotniejsza jest pisownia

Generalnie się zgadzam, ale nie w mediach. Tam wszystko powinno być na najwyższym poziomie.
Rafi napisał/a:
ten problem pewnie rozwiążą nam komputery

Czytając w zeszłym roku prace zaliczeniowe studentów jednego z uniwersytetów, muszę z żalem oznajmić, że to tak nie działa. Chyba nawet nie chce im się kliknąć na sprawdzanie pisowni.
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
technik219, potknięcia i błedy nie zdarzaja sie tylko tym, co nic nie robią. Nie chodzi o to, zeby było bezbłednie, chodzi o to, żeby było na wysokim poziomie i zeby błędy pozostały błedami, nie regułą.
Co do Twojej diagnozy - gdy komuna jeszcze istniała ale juz była slabiutka, byłem małolatem bawiacym się w prasę podziemną. Moja karta kombatancka jest cieniutka, choć swoje lolobrigida po tyłku zebralem od chłopców z ZOMO. Niemniej jednak byłem na pierwszej linii frontu, gdy do starych, jeszcze pod szyldem RSW gazet przychodzili młodzi, tacy jak ja, gdy komuna sczezła. Było wiele niecheci i wrogosci pomiedzy nami, małolatami-idealistami i zastanymi w redakcjach starymi żurnalistami, których myśmy postrzegali jako aparatczyków (bo jedyna NASZA gazeta - czy się to komu podoba, czy nie: Wyborcza - dopiero startowała i nie kazdy, nie od razu mógł pracowac w środowisku communist-free [tak nam sie wtedy prznajmniej wydawało]).
Wiesz, co sie stało? Przestalismy NIMI gardzic szybo, bo oni wiedzieli, JAK sie robi media. A i oni nas chyba szanować zaczęli, bo mysmy wiedzieli z kolei, JAK być niezaleznym, jak zadawać władzy trudne pytania, czego oni moze nie tyle nie umieli, co byli nauczeni unikać.
Dość szybko z lokalnej prasy trafiłem wreszcie do mojej wysnionej pracy - zaproponowano mi robotę w lokalnym oddziale Wyborczej. Zaakceptowano mnie tam bo ludzie, ktorzy Wyborczą wówczas tworzyli uznali, że znam się na robocie. To uznanie zawdzieczałem tym cholernym starym ramolom w lokalnych dziennikach i tygodnikach, dla których pracowałem przez 4 lata: dali mi w tyłek, opieprzyli, odesłali i kazali zrobić jeszcze raz. Mialem szczęscie wejsc z nimi w układ mistrz-uczeń i najzwyczajniej terminować: pisac do szuflady, pisac michałki bez znaczenia, potem relacjowac rzeczy tak nudne, że rzygac sie chciało, potem WYWALCZYĆ sobie prawo do zrobienia rzeczy wiekszej, aż w końcu dostalem kolumne do redagowania. Cztery lata zapieprzania BEZ PRAWA do publikacji na poczatku, bo na publikacje musiałem nie tylko zasłuzyć, ale tez przynieśc DOBRY tekst. I do dzis pamiętam, jak powiedziano mi, że oto stworzyłem coś, co 'ujdzie'. Tekst, ktory 'uszedł' wsadzil do pierdla kilku lokalnych notabli. Zrobiony od poczatku do konca przeze mnie: zdobyłem temat, zebralem materiały, zweryfikowałem je, zweryfikowałem jeszcze raz i opisałem takim językiem, że całe akapity trafiły do aktu oskarżenia. Największą zaś radość sprawiło mi, gdy stojąc na przystanku i czekając na autobus słyszałem, jak ludzie o tym moim tekście rozmawiają.
A dziś? Nie ma mistrzów, nie ma uczniów. Jest content i są twórcy contentu, rozliczani z klikniec i polubień na FB. Ja się jeszcze załapałem na ostatki - dziś, gdy robię zakupy w Merlinie by nie tracić kontaktu z polska literaturą, widzę książki napisane przez młodego człowieka, dla którego w redakcji ja jeszcze byłem... może nie mistrzem, ale nauczycielem. Ale on to juz było ostatnie pokolenie, któremu ktoś poświęcił swój czas na nauke rzemiosła. Jemu nie dane juz było uczyc nikogo, choć mialby wiele do przekazania...
 

Rafi  Dołączył: 25 Mar 2007
SlicaR napisał/a:
[...] ale nie w mediach. Tam wszystko powinno być na najwyższym poziomie.

Nie można nie przyznać Ci racji :-) [pominąłeś w poprzednim cytacie "dla mnie" - to jednak ważne, gdyż nie zamierzam być jakąś "wyrocznią" językową] Z drugiej strony ja (bardzo daleko mi do polonisty czy nawet humanisty) już takich niuansów (dla mnie będzie nim np. akcent na właściwą sylabę) nie wychwycę, gdyż się nie znam się, a moje ucho takich szczegółów nie zostało nauczone wychwytywać. Niepoprawna pisownia siłą rzeczy jest łatwiejsza do zidentyfikowania(?).
Powinno... Jeśli "niższy poziom" podniesie oglądalność, to... chyba wiadomo.

O komputerach pisałem w czasie... przyszłym :-) Czasem wręcz widać lub można się domyślić komputerowego sprawdzania pisowni. Na przykład "może pojadę nad może" komputer na dziś zapewne uzna za poprawną pisownię (nie sprawdzałem, ale tak przypuszczam). Z kontekstem sobie komputery jeszcze nie (lub słabo) radzą...
Ale oczywiście nie przeczę, że - jak piszesz - niektórym się chyba nawet komputerowo sprawdzić tekstu nie chce...

 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Przyznaję, diagnoza moja jest bardzo skrócona. Ale i rewolucja, o której wspominam, nie dokonała się w godzinę, tylko była procesem wieloletnim. Pamiętam przejmowanie TV przez osławionych "pampersów" i to jak potem czyszczono kąty po nich. A potem znowu wszystko od początku. Profesjonalista zawsze będzie profesjonalistą bez względu na to jakiemu panu służy. Tylko mam wrażenie, że w tym całym bałaganie najmniej chodziło o profesjonalizm, a najbardziej o czyszczenie kadr.
A już zupełnie na marginesie: nastąpiła polaryzacja mediów, która niewiele ma wspólnego z rzetelnością, a opiera się na ideologii i naciąganiu rzeczywistości do z góry założonych tez.
Wracając do tematy. Przecież po wielkich bojach sejmowych uchwalono ustawę o ochronie języka polskiego http://www.abc.com.pl/du-...z-u-2011-43-224 i dziwię się, że ona również, jak wiele innych aktów prawnych, nie jest egzekwowana. Kolejny martwy przepis.
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
Mozna uchwalić ustawę o ochronie mamutów i co z tego? Ustawą chronic jezyk?! Tu nie ustawy trzeba, ale odpowiedzialności ludzi w mediach, w szkole, na uczelniach. Język jest żywy, zmienia się i ewoluuje, z tym się trzeba pogodzić. Dochodzi do uproszczen i zapożyczeń - to czeba zaakceptować. Natomiast w momencie, gdy jakiś młokos w redakcji pisze z oczywistymi błędami, pisze nielogicznie i bełkotliwie, zapozyczenia i bezsensowne spolszczenia ładuje wszędzie tam, gdzie istnieją piekne polskie odpowiedniki (tyle, że on ich nie zna...), zaś na krytyke reaguje zbanowaniem krytykującego na forum - no to co ja mam z tym zrobić?
Gdy emigrowałem z Polski przed ponad 10 laty media lokalne były martwe. W redakcji, w ktorej pracowałem zastąpiono wszystkich doświadczonych redaktorów małolatami, ktorych nie miał kto uczyć, ale kosztowali mało. My odeszliśmy, bo obcięto nam pensje tak, iż nie sposób bylo utrzymac rodzin, trzeba było szukac innej pracy. Dziś stać tych ówczesnych malolatów - awansowanych na redaktorów - na pisanie tekstów o tym, ze na profilu jakiejs lokalnej szkoły odbywa sie dyskusja, czy zostawic dotychczasowego patrona, czy nadac placówce nowe imię. Wszystko, co potrafi dziennikarz to napisać, że coś się dzieje na FB i poprosić czytelników, by wyrazili swoją opinię o tej sprawie takze na FB, tyle, ze na profilu gazety... Z tekstu nie dowiem się, jakie są argumenty obu stron, czy zmiana jest prawnie mozliwa, czemu stary patron sie nie podoba i jak zaslużyl się nowy, nie dowiem się, co redaktor o tym sadzi, co sądzą wladze miasta a co kuratorium.
Jak oczekiwać od kogoś, kto nie ma bladego pojęcia o warsztacie dziennikarskim, ze przyłozy sie do jezyka, którego uzywa?!
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Właśnie! miałem wcześniej napisać o sprawach finansowych - młody kosztuje mniej niż stary. Pewnie nie oglądasz polskiej TV, bo w programach informacyjnych zawsze leci pasek z informacjami (często ze straszliwymi błędami ortograficznymi, na końcu którego zawsze pojawia się apel: byłeś świadkiem ciekawego zdarzenia, masz film, zdjęcia? Dzwoń, mailuj. Nowe zjawisko: dziennikarstwo obywatelskie. Niby ma za zadanie pomóc w dotarciu do ciekawych zdarzeń i faktów, a w rzeczywistości chodzi o to, że autor takiego "niusa" obejdzie się satysfakcją, że jego materiał pokażą w TV. Gotówki za to nawet nie powącha a jego przykład będzie batem na etatowych, że materiał można mieć za uścisk dłoni prezesa i "etatowcy" wcale nie są niezastąpieni. Już pozbyto się w wielu redakcjach fotoreporterów.
 

Rafi  Dołączył: 25 Mar 2007
Apas,
technik219 napisał/a:
Pewnie nie oglądasz polskiej TV
"podstępnie" zacytuję ;-)
Za to pewnie oglądasz i znasz swoje miejscowe media, więc zapytam (zakładam, że język pozwala Ci na ocenę/porównanie - ja takiej możliwości nie mam). Czy to, co opisujesz w swoich postach, to efekt naszej, polskiej "rewolucji" czy może bardziej swoisty znak czasów?

I już coś "bliższego ciału". Jak zapewne łatwo zauważyć, mam tendencję do sporego (nad)używania... cudzysł... Cudzysłow(i)ów? (chyba tak bym kiedyś napisał) Upsss... To już życie na gorąco, ponieważ naprawdę nie wiem jakiej formy użyć :-D Chodzi mi o "cudzysłów" w dopełniaczu liczby mnogiej. Kiedyś raczej zdarzało mi się używać w cudzysłowiu pisząc a nie w cudzysłowie pisząc. Jakoś mnie to nie raziło, ale ta ostatnia forma jest poprawna, o czym usłyszałem, oglądając audycję w tv: wyraz "cudzysłów" należy odmieniać tak, jak wyraz "słowo". W takim razie: mam tendencję do nadużywania... CZEGO? Cudzysłowów chyba jakoś bardziej mi pasuje niż cudzySŁÓW... A może, niejako wbrew wykładni, jest to poprawna odmiana? Zaplątałem się :-D HELP!
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
Rafi, nie czuje się profeorem Miodkiem, żeby udzielać porad tego typu :-D
Ale spróbuję!
Myślę, ze w błąd wprowadziła Cie uwaga, że slowo cudzysłów odmieniac nalezy tak, jak wyraz słowo. To prawda, ale nie jest to bezwzględna reguła, tylko raczej podpowiedź, jak uniknąć POWSZECHNYCH błedów w odmianie liczby pojedynczej. Co wcale nie oznacza, że w liczbie mnogiej należy odmieniać także dokładnie tak samo, jak wyraz slowa...
Prawidłowa odmiana (według mnie przynajmniej, mam nadzieję, że moja rozwijająca się demencja starcza raczej nie jest JESZCZE na tyle zaawansowana, bym sie mylił w tej kwestii):

Liczba pojedyncza:

M. cudzysłów

D. cudzysłowu (nie cudzysłowia)

C. cudzysłowowi

B. cudzysłów

N. cudzysłowem

Ms. cudzysłowie (nie cudzysłowiu)

W. cudzysłowie! (nie cudzysłów)

Liczba mnoga:

M. cudzysłowy

D. cudzysłowów

C. cudzysłowom

B. cudzysłowy

N. cudzysłowami

Ms. cudzysłowach

W. cudzysłowy

Co do Twego drugiegi pytania - telewizji oglądam mało (nie mam czasu), ale znajomosc języka rzeczywiście pozwala mi na swobodne 'wsłuchanie się' w przekaz. Cóż mogę powiedziec? Po pierwsze, w jezyku angielskim mamy olbrzymie zroznicowanie 'akcentów', które ja raczej nazwałbym regionalnymi odmianami języka. Roznice pomiedzy 'angielskim' angielskim w BBC, 'irlandzkim' angielskim w RTE czy 'amerykańskim' angielskim w CNN są zauważalne. Jeśli porównasz je z 'podręcznikowym' angielskim uczonym w polskich szkołach i na uczelniach - to pojawiaja się ZNACZNE różnice. Ale idąc dalej mozesz porownać język mediów z językiem ulicy i tutaj pojawia się przepaść. Osobiście zawoziłem polskich magistrów filologii angielskiej do miasteczek w West Cork albo w Co. Limerick by sie przekonali, że wcale nie władaja biegle angielskim :-)
Do czego jednak zmierzam - media anglojęzyczne starają sie trzymac pewien poziom języka, znacząco odróżniający się od tego, jak mowi ulica. A jak mowi ulica? Pracuje na uczelni i zdarza się, że tekst napisany intelektualną francuszczyzną pierwszej połowy XX wieku (weźmy Retorykę Obrazu Barthesa) i przetłumaczony na intelektualny angielski, jest NIECZYTELNY dla współczesnych studentów! Przyznaję, nie jest łatwy. Gdy przygotowywałem sie do zajęć miałem o tyle ułatwione zadanie, ze znałem ten tekst w polskim tlumaczeniu, wiec czytanie go po angielsku nie było większym problemem. Jednak wiele lat temu, sam bedąc studentem, przeczytałem to polskie tłumaczenie i nie miałem problemu z jego zrozumieniem. Tymczasem moi studenci, osoby anglojęzyczne od urodzenia, nie mogły zrozumieć angielskiej wersji tekstu... Język mediów współczesnych jest uproszczony w stosunku do tego, jak tłumaczono Barthesa, ale geeneralnie nie schodzi poniżej pewnego poziomu przyzwoitiości (przynajmniej tych mediów, które ja czytuję).

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach