M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Ilford Obscura Pinhole Camera
Cytat

http://www.youtube.com/watch?v=xGQveI-KIWA

Ilford Pinhole Camera, to lekki aparat otworkowy, tzw. camera obscura, skierowany do miłośników starej szkoły fotografowania oraz pasjonatów stylu retro. Pozwala na wykonywanie miękkich, pastelowych, lekko rozmytych zdjęć z łagodnymi kontrastami i dużą głębią ostrości.

Urządzenie składa się z dwóch połączonych ze sobą elementów z tworzywa sztucznego, a niektóre elementy np. otworek w górnej części, wykonano w chemicznie wytrawionej stali nierdzewnej.



Jak działa retro-technika w XXI wieku? Nośnik umieszczany jest w warunkach ciemniowych w aparacie i blokowany przy pomocy magnesów. Czas naświetlenia jest kontrolowany przez magnetycznie blokowaną żaluzję, która może pozostać w pozycji otwartej lub zamkniętej. Przednia część jest obrotowa, co stanowi duże ułatwienie dla osób leworęcznych. Model zawiera mocowanie statywowe, a dołączona naklejka umożliwia nakreślenie linii wzroku, dzięki której łatwiej jest uchwycić wybrany cel.


http://vimeo.com/66399065

Aparat jest przeznaczony do papieru lub filmu o wymiarach 4x5 cali, a jego ogniskowa o szerokości 87 mm umożliwia wykonywanie zdjęć o szerokim kącie.

http://www.foto.medikon.p...obscura-news-pl

Cytat


Paweł Janczaruk o fotografii otworkowej

Są fotografowie, którzy uważają, że wystarczy mieć kamerę otworkową i każda fotografia nią zrobiona będzie dziełem. To oczywiście jest nieporozumienie. Kamera jest tylko narzędziem, nie celem samym w sobie. Dlaczego większość fotografii otworkowych, wykonanych przez różnych fotografów, jest podobna do siebie? Dlatego, że fotografowie zapominają o tym, iż kamera jest właśnie tylko narzędziem, a nie celem.

Przewidywanie obrazu, niejako przepowiadanie go. Ekstremalnie długie czasy naświetlania. Przyjemność widzenia niewidzianego. Intuicja i doświadczenie, praktyka i uczenie się. Interesujący eksperyment. Pamięć o formie, o tym, że obraz jest najważniejszą wartością. Zabawa w świetlne i perspektywiczne efekty. Misterium fotografii. Prosta konstrukcja kamery. Światło rejestrujące obraz. Fotografia powstająca niemal samoczynnie. Do końca nie kontrolowany obraz, do czego przyzwyczaiły nas współczesne technologie. Chwila kontemplacji. Fotografowany fragment rzeczywistości rysuje się naszej świadomości. Współuczestniczenie w procesie powstawania zdjęcia. Zdjęcie robimy razem z kamerą. Obraz tworzy się również w nas, nabierając nie tylko mechanicznego, wymiaru. Te wszystkie czynniki skłaniają fotografów do posługiwania się kamerą otworkową.

Obraz fotograficzny od początku jednych fascynował doskonałością, innych irytował dosłownością. Jedni dążyli do udoskonalenia techniki odwzorowywania tego, co widziały ich oczy, a inni skłaniali się raczej ku subiektywnej interpretacji obrazu, przetwarzania go lub tworzenia własnych wizji, traktując rzeczywistość jedynie jako tworzywo. W pierwszym przypadku technika fotograficzna stała się celem, w efekcie przynosząc kolejne, coraz wyraźniejsze, niekiedy wyrafinowanie piękne obrazy świata. W drugim zaś stała się środkiem, medium.

Fotografia otworkowa czyli bezobiektywowa jest narzędziem intuicyjnym, nieprzewidywalnym i magicznym. Nie oznacza to jednak, że w związku z tym, nie można wyznaczyć obszaru, którym się zajmuje. Fotografia ta jest nieprzewidywalna, bowiem powstawanie jej jest reakcją wielu zmiennych czynników fizycznych i chemicznych. Od doświadczenia, umiejętności wyczucia materiału przez fotografa zależy czy uzyskany efekt będzie zgodny z zamierzeniem. Jest magiczna, bo stworzony przez nią obraz jest tajemnicą zachodzącą wewnątrz szczelnego pudełka.


Fotografia otworkowa - kompendium
1 http://www.fotopolis.pl/index.php?n=3527
2 http://www.fotopolis.pl/index.php?n=3635

Camera Obscura
tekst Karol Hordziej

Po co robić zdjęcia drewnianym pudełkiem z dziurką?
Próba odpowiedzi na gruncie rozważań ontologicznych.

Takie właśnie pytania stawia mi Fotografia: pytania należące do metafizyki "głupiej" czy prostej (tylko odpowiedzi są skomplikowane), czyli prawdopodobnie do prawdziwej metafizyki. (1) - Roland Barthes

3 http://www.fotopolis.pl/index.php?n=3726

Cytat

Camera Obscura, Athanasius Kircher, 1646

Wszystko o fotografii otworkowej
1 http://www.fotopolis.pl/?n=2880
2 http://www.fotopolis.pl/index.php?n=3092
3 http://www.fotopolis.pl/i...workowej-cz-iii
 

ADestroyer  Dołączył: 16 Cze 2010
Dzięki wielkie za post. ;-)
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat

http://vimeo.com/32270594

Harman Titan to zaprezentowana przez firmę Ilford Photo kamera otworkowa na materiały o maksymalnym rozmiarze 4x5 cala. Wykonana z tworzywa sztucznego i stali nierdzewnej obudowa została wyposażona w mocowanie statywowe, dwie poziomice i stopkę na akcesoria. Aparat ma wymienne "obiektywy". Domyślny otworek jest szerokokątny, odpowiada ogniskowej 72 milimetrów. Dostępne będą również wersje 110 i 150 milimetrów. Producent liczy, że aparatem zainteresują się zarówno fotografowie - miłośnicy otworków, jak też szkoły i uczelnie, które mogą go wkorzystywać w celach dydaktycznych. W zestawie producent sprzedaje po dziesięć arkuszy filmu 4x5 cala Ilford Delta 100 Professional i papieru Harman Direct Positive.
http://www.fotopolis.pl/index.php?n=13536


http://www.youtube.com/watch?v=v_ww4KtO-9Y

HARMAN TITAN PINHOLE CAMERA 8X10


http://vimeo.com/60680136

Jeszcze nie tak dawno, firma Ilford wprowadził do sprzedaży swoją kamerę otworkowa 4x5", ktora swoją konstrukcja przyciągnęła wielu zwolenników. Długo nie trzeba było czekać, aby Ilford zaprezentował nowe dziecko - kamerę otworkowa 8x10"

W skrócie parametry techniczne:
- format 8x10"
- ogniskowa "obiektywu / otworka 150mm, pole widzenia 94,7 stopnia
- średnica otworka 0,52mm
- przeslona f:288 (!!!)
http://www.fotoresearch.c...ole-camera-8x10




1 http://www.szerokikadr.pl...workowa-czesc-1
2 http://www.szerokikadr.pl...workowa-czesc-2

Tomasz Gotfryd
http://www.tomaszgotfryd.pl/obscura.html


http://www.ploch.pl/ploch...ydawnictwo.html

Kamera otworkowa jako narzędzie twórcze

O fotografii otworkowej, o stosunku do jej twórców i odbiorców
ze Zbigniewem Tomaszczukiem rozmawia Robert Urbański.

http://fotorobert.republi...zuk-pinhole.pdf


Hel, Gdansk area, Poland, April 2012
(Worldwide Pinhole Photography Day photo 2012). Camera: Zero 2000 for 120 roll film, fl 25 mm, pinhole 0.18 mm, Fujichrome Velvia 50. ˆ 2012 Jon Grepstad

1 http://www.slowlight.net/index.html
2 http://marthacasanave.com/coastal.htm
3 http://home.online.no/~gjon/pinhole_archive0.htm
4 http://jeffkorte.com/photographs/
5 http://www.edophoto.com/edo_gallery_index/
6 http://www.pinholephoto.d...dk/Pinhole.html
7 http://www.scottstillman....es/Pinhole.html
8 http://pinhole-photography.de/index.html
9 http://www.dvzphotos.com/scoop/ScoopShow/
10 http://www.pinholepage.de/home/hello_e.php
 

baldek  Dołączył: 22 Mar 2009
dobrą robotę w tym dziale robisz M.W, naprawdę szacunek dla Ciebie!
 

ADestroyer  Dołączył: 16 Cze 2010
Ponownie materiał do studiowania. Dzięki. ;-)
Znajomy foci otworkiem, ale ja tylko dopinguję niestety (lenistwo to straszny nałóg). :oops:
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat

http://ericrennerphoto.com/home.html

NOWY MEKSYK, 45 minut jazdy samochodem do najbliższego miasta. Wyboista droga, kierujący samochodem Eric Renner pokazuje mi drogowskaz na ‘Pinhole Resource’. Po prawej mijamy ogromną klatkę dla strusi, wokół góry, cisza. Wchodzę do drewnianego domu i od razu mam wrażenie, że jestem w miejscu wyjątkowym...

Erica Rennera poznałam przez internet kilka lat temu, gdy zobaczywszy moje prace zdecydował się na ich publikację na łamach Pinhole Journal. Potem miło mnie zaskoczył kiedy podczas mego pobytu w sąsiedniej Arizonie zaprosił mnie do odwiedzenia swego domu w San Lorenzo (Nowy Meksyk).

Spędziłam w Pinhole Resorce, czyli domu Rennerów, trzy dni - oglądałam setki zdjęć, prowadziłam długie rozmowy....



Eric Renner jest zapewne najbardziej znany wśród polskich fotografów otworkowych dzięki publikacji książki ‘Pinhole Photography. Rediscovering a Historic Technique’.

Zdecydował się na życie z dala od ‘cywilizacji’ wiele lat temu. Wraz z Nancy Spencer, jego towarzyszką życia, okazują się nie tylko pasjonatami fotografii, sztuki spoza głównych nurtów, lecz również postaciami o nieprzeciętnych osobowościach, wiedzy i bardzo ekspresyjnym antyamerykanizmie. Dzięki pasji Erica i przekonaniu o wyjątkowości, ważności fotografii otworkowej, powstała jedyna w swoim rodzaju kolekcja.

Bez wątpienia przyczynił się on do pogłębienia jej świadomości i w dużej mierze renesansu wśród fotografujących.
We wstępie do drugiej edycji pisze: ‘31 lat temu, gdy zacząłem wykonywać fotografie otworkowe, nie miałem pojęcia, że ktoś jeszcze na świecie mógłby zajmować się tym samym.’. Dzięki swej pasji miał okazję przekonać się, że jest inaczej...

Renner zaczął wykonywać fotografie otworkowe w 1968 roku. Mając świadomość jak niewiele fotografii otworkowej było kolekcjonowanej nawet do 1980 roku, doszedł do wniosku, że powinno powstać muzeum - kolekcja.

Dziś w kolekcji znajduje się wiele kamer otworkowych oraz około 4000 fotografii – jedne z najbardziej cennych to prace Paolo Gioli z Włoch i Dominique Stroobant, Belga mieszkającego we Włoszech.


http://www.photoeye.com/B...g=PJ052&image=1

Chcąc zgromadzić fundusze na ‘instytucję edukacyjną’, którą określił mianem Pinhole Resource, sprzedawał swoje fotografie otworkowe prawnikom. Pozwoliło mu to zacząć kolekcjonować fotografie różnych artystów. W 1985 roku grono zainteresowanych osób było już na tyle liczne, że mógł zacząć wydawać Pinhole Journal.


Nancy Spencer, fot. Katarzyna Majak

Od 1989 roku pracował nad Pinhole Journal już wraz z Nancy Spencer, za co przez wiele lat nie brali żadnych pieniędzy. Dopiero od 1995 roku produkcja i sprzedaż kamer otworkowych ‘Leonardo’, umożliwiła pokrycie kosztów druku Pinhole Journal, (wydawanego do grudnia 2006 roku, czyli 22 lata...).

Sztuka jest jednak dla nich bardziej sposobem na robienie tego, co się kocha, niż zajęciem dla zysku. Jak podkreśla Eric, Europa zawsze była bardziej przychylna sztuce - co widać po pięknie wydanych katalogach, bardziej konceptualnych wystawach, tu wykonuje się teraz więcej fotografii otworkowych, zwłaszcza w Polsce.


fot. Katarzyna Majak


Wnętrze kamery, fot. Eric Renner

Na tyłach domu Rennerów stoi niezwykła kamera otworkowa. Została zbudowana z żelbetu przez Nilu Izadi z Londynu ponad 10 lat temu. W środku jest 6 otworów. Budowa trwała trzy miesiące.

Sam Eric w trakcie mych odwiedzin pracował nad nową książką, której publikacja jest wynikiem kolejnej pasji kolekcjonerskiej.


http://www.photoeye.com/B...m?catalog=ZD161

On sam tak mówi o swym projekcie: „Zacząłem kolekcjonować figurki gipsowe (z okresu 1915-1960) około 16 lat temu, gdy wraz z Nancy zajęliśmy się asembleżami. Zauważyłem unikalny wpływ owych figurek na tworzenie się stereotypów, szczególnie poprzez sposób, w jaki zostały one skarykaturowane”. W pewnym momencie, zapewne po tym, jak dwa lata wcześniej udało mu się kupić dużą kolekcję figurek, uświadomił sobie, że ma do dyspozycji gotowy materiał na książkę. Figurki te pokazują jego zdaniem, że społeczeństwo amerykańskie było i nadal jest poddawane manipulacji i propagandzie rządu, korporacji, i instytucji (kościoła, szkoły), którym zależało na budowaniu owych stereotypów. Eric chce pokazać kto i z jakiej przyczyny „stoi” za owymi stereotypami – ikonami amerykańskiej kultury. Znajdziemy tu figurki Charlie Chaplina, Mae West, członka Ku Klux Klanu...

Praca nad książką American Disguise trwała 8 lat.
Katarzyna Majak



Eric Renner w Katowicach (2009)
http://01-blackbook.blogs...katowicach.html


http://foto.art.br/alternativa/PinholePhoto.pdf


[ Dodano: 2014-01-03, 15:20 ]
Cytat


W czasie, gdy na świecie upowszechnia się cyfryzacja mediów, gdy coraz więcej ludzi posługuje się telefonem komórkowym, bardziej przypominającym przenośny komputer, niż urządzenie służące do dzwonienia (wbudowany aparat cyfrowy, gprs, szybkie połączenie internetowe, telewizja, radio, mp3, itp.), a fotografia zaczyna bardziej kojarzyć się z cyfrowym obrazkiem dostępnym na monitorze, niż z tradycyjnym papierowym zdjęciem, odnajduję w bibliotece stosunkowo nową książkę poświęconą problematyce (kryzysowi) przedstawienia w fotografii, a zarazem traktującą o mało popularnej i - mogłoby się wydawać - dawno już odesłanej do lamusa historii fotografii otworkowej. Książka, o której mowa jest zmodyfikowaną wersją rozprawy doktorskiej, nosi tytuł „Niepewność przedstawienia", a napisana została przez Mariannę Michałowską. W książce zawarte zostały rozważania na temat światła, czasu i śladu w fotografii, a wszystko to oparte trzech filozoficznych, teoretycznych fundamentach: semiotyce Charles'a Sandersa Peirce'a, fenomenologii Edmunda Husserla, dekonstrukcji Jacques'a Derridy. Tematy pojawiające się w tej książce są dość rzadko spotykane w polskim piśmiennictwie, a zwłaszcza dość nowatorskie jest takie ich zestawienie.
Wędrówkę po „Niepewności Przedstawienia" rozpoczynamy pod koniec lat sześćdziesiątych, kiedy pojawia się termin „kryzysu reprezentacji", w który - obok kategorii związanych ze sztuką - wpisały się także dziedziny kultury, zjawiska społeczne i wiele podstawowych teorii filozoficznych. Pogłębiający się kryzys doprowadził, poprzez wiele analiz i teorii, do pojawienia się nowego nurtu krytyki, opartego o próbę zmiany sposobu interpretacji tekstu literackiego, jak i reprezentacji wizualnej (malarstwa, fotografii, reklamy). Czy mimo upływu lat, wciąż borykamy się z problemem kryzysu reprezentacji? To pytanie staje się myślą przewodnią dla dalszych rozważań. Problemem staje się brak autentyczności w reprezentacji cyfrowej. Obraz wirtualny, czy cyfrowe zdjęcie nie daje nam pewności, co do istnienia swojego (przedstawianego przez siebie) obiektu, przez co, coraz trudniej jest stwierdzić, głównie za sprawą możliwości komputerowej obróbki zdjęć jak również modelowania 3d, że to, co widzimy jest reprezentacją rzeczywistości. Autorka książki stara się, zatem zaproponować fotografię otworkową, jako to medium, które dzięki „podłożu fotochemicznemu" staje się wiarygodnym odzwierciedleniem rzeczywistości. O ile ciężko zaprzeczyć, że reprezentację zapisaną na materiale światłoczułym faktycznie moglibyśmy traktować jako pewniejsze odwzorowanie, to jednak w przypadku fotografii otworkowej trudno zapomnieć o pewnej nieuchwytności, zarówno fizycznej, jak i znaczeniowej. W rezultacie pinhole (fotografia otworkowa) staje się ciekawą alternatywą dla rozwijającej się technologii, pośrednicząc między pewnym zakorzenionym uznaniem realności kliszy, a nieuchwytną reprezentacją rzeczywistości, zaskakując niejednokrotnie twórcę i rozbudzając wyobraźnię odbiorcy. Idąc dalej autorka zastanawia się nad tym, czy fotografia spełnia rolę odzwierciedlającą sfotografowany obiekt, czy może w rzeczywistości staje się jego zastępstwem. Omawiając ten problem Michałowska przedstawia, między innymi, koncepcję Rolanda Barthes'a, zawartą w „Retoryce obrazu", który opowiada się za rolą fotografii jako „przekazu bez kodu" dając do zrozumienia, że reprezentacja w fotografii powstaje za sprawą towarzyszącemu jej komunikatowi kulturowemu, językowemu, czy też chociażby za sprawą kompozycji. Wydaje się, zatem, że zamiast rozstrzygać między metaforami fotografii jako „lustrzanego odbicia", lub „okna na rzeczywistość", warto zastanowić się nad nią jako medium, które same sobą zaczyna wytwarzać nowe znaczenie. A dzieje się tak za sprawą interpretacji. Michałowska przywołuje twierdzenie Vincenta Descombes, który przedstawia nadawanie nowego sensu (interpretacji), jako sposób na niemożność dotarcia do „prawdziwego" ukrytego znaczenia, co w rezultacie prowadzi do wzajemnego generowania się znaczeń.

Dlaczego właśnie fotografia otworkowa tak zafascynowała autorkę, że uczyniła ją niemal tematem przewodnim swojej książki? Marianna Michałowska pierwszy raz zetknęła się z tą techniką podczas zajęć na poznańskiej ASP. Zadaniem studentów było zrobienie zdjęcia pudełkiem do zapałek. Dla ludzi, nieinteresujących się fotografią pomysł niesamowity, być może nawet nierealny. Ale tak naprawdę nie chodzi tylko o to, czy zdjęcie zostanie zrobione pudełkiem od zapałek, opakowaniem po herbacie, czy puszką po ananasach, chodzi przede wszystkim o efekt. Właśnie to, czego można się spodziewać, lub może lepiej powiedzieć nie spodziewać, po efektach naświetlenia materiału światłoczułego przez tę malutką dziurkę, przez pudełeczko pozbawione obiektywu, przyciąga fotografów. „Fotografów posługujących się tym rodzajem medium zdaje się fascynować specyfika obrazu-charakterystyczna miękkość konturu połączona z identyczną ostrością na całej powierzchni nośnika fotograficznego". Fotografowie tacy jak Paweł Borkowski, Wiktor Nowotka, Magdalena Poprawka czy Piotr Zabłocki podkreślają, że fotografii otworkowej poza manipulacją estetyczną, powinna przede wszystkim towarzyszyć krytyczna refleksja, jednocześnie traktują ją jako pośredniczącą w poznaniu. To, co jeszcze wydaje się warte wspomnienia, to pewne konsekwencje wynikające z technicznej budowy aparatu bezobiektywowego. Przede wszystkim prawie każdy taki aparat jest jedyną w swoim rodzaju konstrukcją, z tego bierze się kolejna cecha, mianowicie głównym parametrem jest średnica (lub ilość) dziurki w takim aparacie. Wielkość ta sprawia, że każda fotografia wymaga innego czasu naświetlania, różnicuje kontrast i ostrość zdjęcia. To wszystko sprawia, że otrzymane zdjęcie nie jest uchwyceniem i zachowanie w formie stałej danego momentu, lecz raczej określiłbym ją jako próbę pokazania nieuchwytności chwili, próbę uchwycenia tego, co ulotne, ale poprzez pokazanie tej ulotności. Michałowska traktuje to medium jako „generujące znaczenia pozaobrazowe".

Wydaje się ważna w rozważaniach autorki kwestia emanacji z fotografii otworkowej „aury". „Jeśli chcę pisać o fotografii bezobiektywowej to wybieram ją dlatego, ponieważ jest ona narzędziem czysto intuicyjnym, nieprzewidywalnym i magicznym". Intuicyjna i nieprzewidywalna jest, dlatego że efekt opiera się na połączeniu właściwości chemicznych i fizycznych materiału z odpowiednim wyczuciem i wykorzystaniem tych właściwości przez artystę. Natomiast magia wynika z „tajemnicy" wnętrza czarnej skrzynki (camery obscury). I to właśnie połączenie tych trzech właściwości, zdaniem autorki, tworzy współcześnie „aurę" wokół fotografii bezobiektywowej. Drugim ważnym aspektem jest to, że fotografia otworkowa pozwala na ucieczkę przed tzw. „programem kamery", przed tym, co oferuje fotografia nowoczesna (zaprogramowanie, wyręczenie, powtarzalność, w miarę niezmienny wynik niezależnie od urządzenia).

Jeśli bylibyśmy gotowi zgodzić się, że fotografia komunikuje się z nami za pomocą znaków, to w omawianej książce odnajdziemy próbę interpretacji fotografii w odniesieniu do semiotyki Charles'a Sandersa Peirce'a. Peirce interesował się zarówno związkiem między poszczególnymi elementami znaku, jak i jego zewnętrznym środowiskiem. U podstaw jego koncepcji leży założenie, że otaczający nas świat znajduje swoje odbicie w naszym umyśle za sprawą systemu znaków. Znak składa się z trzech elementów (budowa triadyczna): przedmiotu (podmiot, który przez znak jest zastępowany), znaczenia (co jest przez znak przekazywane), interpretanta (idei, której znak daje początek). Proces, który prowadzi do powstania nowego znaku Peirce nazwał „semiozą", a rozumiał ją jako ciąg następujących po sobie myśli, przy czym każda myśl sugeruje coś myśli kolejnej (jest dla niej znakiem). Jak więc powiązać tę koncepcję z interpretacją fotografii? Przede wszystkim warto zaznaczyć, że koncepcja Peirce'a w założeniu nie odnosi się do fotografii. To interpretacja Michałowskiej wskazuje niektóre nawiązania, jak choćby, to że obraz fotograficzny jest „dokładnie taki jak przedmiot, który reprezentuje", ale znaczący staje się dopiero wtedy, gdy odnosi się do znaczeń przekraczających swoje granice. Wydaje się, że biorąc pod uwagę semiozę, przedmiot poznania zostaje w pewnym momencie zatracony (staje się nieuchwytny), ze względu na możliwość pojawienia się mnogich interpretacji i zagubienia tej pierwszej (pierwotnej). Aby tak się nie stało potrzebny jest pewien element, wspomniany przez Peirce'a i uchwycony przez Michałowską - pamięć. Pamięć pozwala przechować interpretację symbolu tego, czym stanie się znak. Co ciekawe sama fotografia reprezentuje wspomnienie, nie tylko ze względu na to, że może przedstawiać (reprezentować) odległe wydarzenie, ale głównie za sprawą śladu światła zapamiętanego przez kliszę (materiał światłoczuły).

Drugim polem teoretycznym, w którym porusza się autorka książki jest fenomenologia w wydaniu Edmunda Husserla. Ten kierunek myśli postulował intuicyjne poznanie „fenomenów", badanie istoty zjawisk, a nie samych zjawisk, przyjmowano intencjonalność aktów świadomości uznając za obiektywne, realne i oczywiste to, co bezpośrednio daje się poznać. Autorka książki wyjaśnia zastosowanie fenomenologii do analizy fotografii „szukaniem obecności zarejestrowanego przedmiotu, oraz postulowane w takiej fotografii dotarcie do istoty rzeczy". Ewolucja poglądów Husserla doprowadziła, do wyodrębnienia się dwóch poziomów fenomenologii, jest to o tyle ważne, że jeden z nich - filozofia transcendentalna - w odniesieniu do procesu fotografii zupełnie pomija osobę fotografa. Dlatego Michałowska w swoich rozważaniach odnosi się do drugiego nurtu - filozofii naturalnej. W tym podejściu zwraca się naszą uwagę na pojęcie intencjonalności. Intencja pojawia się w ekspresji fotografa. Z kolei odebranie i przetworzenie obrazu też wymaga intencji. Gdy mówimy o przedmiocie intencjonalnym to zakładamy, że taki przedmiot jest możliwy do odtworzenia w świadomości. Widać to dobrze na przykładzie fotografii otworkowej, jeśli nie pokusimy się o chwilę refleksji nad nią to może się okazać, że widoczny na pierwszy rzut oka rozmazany obraz (jak chociażby w fotografiach Pawła Borkowskiego) może wcale nie przyciągnąć naszej uwagi. Dopiero intencja (nastawienie, chęć) da nam szansę poznania i zrozumienia sensu. Warto też nadmienić, że podejście fenomenologiczne przyjmuje istnienie przedmiotu poza sferą świadomości, ale dopiero zwrócenie na niego uwagi sprawia, że staje się on aktem naszego poznania. Taki mechanizm obserwujemy w procesie fotografowania. Fotograf zwraca uwagę na jakiś przedmiot, przedstawia go na fotografii w sposób intencjonalny, a następnie ta fotografia zwraca naszą uwagę. Czy odtworzenie w świadomości obrazu z fotografii sprawia, że pojawia się tam inny przekaz, niż ten któremu sens nadał fotograf? Zwłaszcza fotografia otworkowa, sprawia, że widz odbierze diametralnie różny obraz, od rzeczywistego obiektu fotografowanego. Dodatkowo zostanie on przetworzony przez pryzmat naszego doświadczenia i w rezultacie nadamy mu nowe znaczenie. Jeśli uda nam się uwolnić myślenie o fotografii od jej technologicznej strony, to okaże się, że fotografia mówi nam nie o rzeczywistości, lecz o świadomości odbiorcy.

Czym jest dekonstrukcja Jacques'a Derridy? Sam Derrida skromnie twierdził, że nie jest kierunkiem filozoficznym, że jest to jedynie sposób odbioru tekstu. Nawet, jeśli w czasie kiedy dekonstrukcja powstawała, nie była szkołą myślenia, niewątpliwie jej kontynuatorzy, sprawili, że się nią stała. Pisząc o tym, czym dekonstrukcja jest, mam dziwne wrażenie, że jest to podobny opis do semantyki Husserla. A jest sposobem analizy tekstu, jego interpretacji, a jako taka odnosi się do wielości możliwych jego odczytań. Posługuje się takimi terminami jak, ślad, pismo, pisanie, sygnatura, znak itp. W tym właśnie Michałowska widzi szansę na wskazanie związku dekonstrukcji z obrazem fotochemicznym.
Autorka zwraca szczególną uwagę na Derridowskie „mgnienie oka chwili". Tłumaczy to na przykładzie czasu w fotografii. Im dokładniej jesteśmy w stanie określić czas (nawet do jednej stutysięcznej sekundy), tym trudniej określić zaistnienie wybranego momentu. Paradoksalnie jest to, tym trudniejsze im dokładniejszy jest pomiar czasu. Im na krótsze odcinki podzielimy, tym więcej takich odcinków otrzymamy. Prowadzi to do tego, że chwila obecna zaczyna się rozciągać na, tyle, że zaczynamy odczuwać jej trwanie. Przypomina to twierdzenie pewnego greckiego filozofa - Zenona z Elei. Mówił on, że jeśli chcemy gdzieś dojść, to powinniśmy pokonać połowę tej drogi, aby pokonać połowę drogi należy pokonać połowę tej połowy itd. Dąży to jak widać do nieskończoności, a zatem można uznać, że najlepiej jest nigdzie nie wychodzić, bo paradoksalnie nigdy nie dojdziemy do celu. Takie podejście miało świadczyć o nieistnieniu ruchu i stałości bytu. I choć nasze doświadczenie wskazuje na błąd tego założenia, to dopiero Sir Isaac Newton współtworząc, przeszło dwa tysiące lat później, rachunek różniczkowy wskazał na błędy tego założenia. Michałowska analizując koncepcję Derridy wskazuje na to, że „widząc już nie widzimy tego, co było". Mówi się tu o tym, że w istocie mamy do czynienia z tym, co z teraźniejszości pozostało, ze śladem. Ślad jest kluczem za sprawą, którego dokonuje się uobecnienie. Nie należy jednak interpretować Deridowskiego śladu z potocznym rozumieniem tego słowa jako jawnej pozostałości, czy znaku przeszłości. Raczej jak pisze Michałowska „on wytwarza się w nieustannym powtarzaniu i zarazem wyprzedzaniu samego siebie. Jeszcze, bowiem nie będąc zakłada własne pojawienie się".

Ze wszystkiego, co przeczytałem w „Niepewności Przedstawienia" dla mnie osobiście kluczową kwestią była prezentacja fotografii otworkowej, prezentacja sprawiająca, że naprawdę mam ochotę wypróbować to medium. Wpływ na to nie miało, nawet jeśli jest trafnie dobrane, odniesienie do zaprezentowanych pokrótce trzech myśli filozoficznych, ale głównie zaprezentowanie na przykładach przejawu pewnego mistycznego kontaktu z fotografią jako taką. Zwrócenie uwagi na to, że dziś fotografia nie musi być jedynie dążeniem do „czystego" przedstawienia obiektu, biorąc za kluczowe czułość matrycy aparatu cyfrowego, rozdzielczość zdjęcia, czy podobne parametry techniczne, a sfotografowany obiekt i tak następnie poddaje się obróbce cyfrowej. Można przecież uprawiać fotografię w sposób „intencjonalny". Nie muszę pozwalać maszynie robić zdjęcie za mnie. Gdzie moim jedynym wkładem będzie wybranie obiektu, pozorne dobranie kilku ustawień i naciśnięcie przycisku zwalniającego migawkę. Fotografia otworkowa, przynajmniej tak jak ją przedstawia Michałowska, daje nam szansę stworzenia własnego aparatu, faktycznego dobrania własnych parametrów (wielkości aparatu, średnicy dziurki, wybór między materiałami światłoczułymi, czy naświetlić papier, czy może kliszę), Wiele zabawy z testowaniem czasów naświetlania i często niespodziewany efekt końcowy. Dla mnie to obietnica dobrej zabawy i efektu, który naprawdę ma szansę zwrócić na siebie uwagę. Ale zdaję sobie także sprawę, że nie jest to medium dla wszystkich, że nie każdy ma dostęp do ciemni, nie każdy ma ochotę poświęcić czasem kilka godzin by uzyskać jedno zdjęcie i nie mieć pewności, czy będzie udane. Nie mniej zachęcam wszystkich do własnej przygody z tekstem Michałowskiej, myślę, że każdy, kto choć troszkę interesuje się fotografią, znajdzie tam coś ciekawego dla siebie. Tym bardziej, że ze względu na objętość mojej pracy mogłem zaprezentować jedynie ułamek treści zawartych w tej książce.

Już zupełnie na koniec muszę powiedzieć, że poza tym, co mnie zainteresowało w tej książce, pojawia się tu tematyka ważna z punktu widzenia znaczenia fotografii, jako sztuki, we współczesnym świecie. Przedstawia unikatowe podejście do tego medium, rozszerzając je o nowe znaczenia i kontekst, pokazując szerszą perspektywę niż zamykanie fotografii w ramach odzwierciedlania rzeczywistości. Michałowska stara się pokazać, że medium to jest niesłusznie obwiniane o kryzys reprezentacji. I uważam, że posłużenie się w tym celu fotografią bezobiektywową, było słusznym posunięciem.
http://www.obieg.pl/ksi%C4%85%C5%BCki/13232


[ Dodano: 2014-01-05, 18:38 ]
Cytat


Fotografia jako obraz znaczący

„Niepewność przedstawienia" Marianny Michałowskiej - to praca traktującą o fotografii, jednak w inny sposób, niż można by się spodziewać we współczesnym świecie zdominowanym przez obrazy, a szczególnie w dobie obrazów spreparowanych komputerowo na potrzeby konsumenta produktów medialnych. Michałowska, podczas jak dotychczas kilkuletniej współpracy z Akademią Sztuk Pięknych w Poznaniu zapoznała się z przeżywającą obecnie renesans fotografią otworkową (inaczej zwaną fotografią bezobiektywową lub pinhole photography). Jej wiedza sprawiła, że za innymi teoretykami fotografii, m.in. za Vilemem Flusserem, zaczęła na nią patrzeć nie jak na przejaw „nostalgicznej tęsknoty za czasami, kiedy fotografię nazywano jeszcze <<obrazem prawdziwym>>, ale jako na obszar, w którym, dzięki możliwości ominięcia przynajmniej niektórych pułapek technologii, otwiera się przed artystą przestrzeń wolności wytwarzania i komunikowania znaczeń kulturowych. Autorka twierdzi, że dzięki niepewności co do ostatecznego rezultatu swojej pracy fotograf prowadzi nieustanną grę z maszyną, inwencja twórcza gra tu z przypadkiem.
Należy przyznać, że analiza fotografii dokonana przez Michałowską jest analizą odważną, łączącą rzadko spotykane w tej dziedzinie perspektywy. Trzy wątki przewodnie „Niepewności", jakimi są: światło, czas i ślad, badaczka ujmuje z perspektyw: semiotyki Charlesa Sandersa Peirce'a, fenomenologii Edmunda Husserla i neofenomenologii Jacques'a Derridy. Jej sposób refleksji nad obrazem fotograficznym jest o tyle dodatkowo cenny na polskim rynku wydawniczym, że jak dotychczas uboga polska literatura przedmiotu opiera się w przeważającej mierze na klasycznych pozycjach Rolada Barthesa „Światło obrazu" i Susan Sontag „O fotografii", z pominięciem współczesnej francuskich i anglo-amerykańskich analiz, choćby Martina Jaya, Johna Tagga czy Allana Sekuli.
Michałowska traktuje fotografię otworkową jako modelowy rodzaj fotografii, jako fotografię „czystszą" od innych, obecnie funkcjonujących powszechnie jej odmian, a zatem bardziej przydatną przy analizie specyfiki fotografii jako takiej. Autorka nie przygląda się tu poszczególnym sposobom wykorzystywania fotografii, jej rolom reklamowym czy informacyjnym, ale raczej jej wyjątkowemu związkowi z rzeczywistością, związkowi niejednoznacznemu i już od czasu jej pojawienia się ewokującego nadal nieustające dyskusje.
Na pytanie, czy fotografia przedstawia fragment z rzeczywistości, tzn. zdaje z niego relację, czy reprezentuje, zastępuje coś z rzeczywistości, czy też może brak jej określonego odniesienia w obiektywnej rzeczywistości, teoretycy fotografii nadal nie są w stanie jednoznacznie odpowiedzieć. Przyzwyczajenie do traktowania fotografii jako lustra rzeczywistości (jak określał obraz fotograficzny jeszcze Baudelaire) czy też okna na rzeczywistość, nie jest argumentem na rzecz prawdziwości przedstawienia fotograficznego. Współcześnie wskazuje się na fakt, że znaczenia (tak słów, jak i obrazów) nie są stałe, że nie są one wiecznymi ideami, ale historycznymi konstruktami funkcjonującymi w określonym kontekście społeczno-kulturowym. Powstaje zatem pytanie, czy można analizować związek z rzeczywistością fotografii abstrahując od sposobów jej wykorzystywania, funkcjonowania w kontekście kulturowo-społecznym. Michałowska odpowiada na nie twierdząco, wyrażając przekonanie, że jest to możliwe dzięki powrotowi do źródeł fotografii, do jednej z jej pierwszych, niedoskonałych jeszcze pod względem technicznym postaci, tj. do fotografii otworkowej. Jej zdaniem niedoskonałość techniczna fotografii otworkowej sprawia, że wymyka się ona dyskursom władzy, w tym też władzy wzroku, mody i pieniądza, przez co pozostaje niesfunkcjonalizowana i daje nam możliwość odczucia bezpośredniej (nie)obecności.
Badaczka jest zdania, ze fotografia otworkowa wymyka się „programowi kamery", definiowanemu przez jednooczną, porządkującą perspektywę zakorzenioną jeszcze w renesansowym pragnieniu umieszczenia świata na abstrakcyjnej, dwuwymiarowej płaszczyźnie, poddawanej analizom i obliczeniom. Działając zgodnie z programem, kamera występuje jako narzędzie badawcze, jako klucz do poznania i opanowania świata -postawienia go do raportu przed rozumem ludzkim. Natomiast fotografia otworkowa, jak twierdzi autorka, będąc wynikiem „gry tworzenia", opartej na sztuczkach, którymi można oszukać apparatus, ukazuje analogię obrazu i rzeczywistości, analogię na płaszczyźnie czasu i światła. Na tym przekonaniu opiera ona swoją próbę restytucji aury, śladu obecności rzeczywistości w fotografii.
Dla W. Beniamina pojawienie się fotografii znamionowało początek znaczącego przewartościowania, przeredagowania zasadniczych sposobów opisu i odbioru dzieła sztuki. Zanik aury spowodowany możliwością nieskończonego kopiowania sprawia, że zaczęto przyznawać znacznie mniejszą wartość nie tylko oryginałowi, ale także dziełu sztuki w ogólności. Fotografia była pierwszą techniką dającą taką możliwość powielania jej efektów w sposób powtarzalny. Następne powtarzalne techniki nasilały tylko efekt standardowości, powtarzalności i monotonii otaczającego nas świata. Zanik aury był niewątpliwie jednym z czynników, które doprowadziły do zaniku magii, tzn. magiczności świata naszego doświadczenia. Zamierzony jako odsłaniający nagą rzeczywistość obraz fotograficzny jest pozbawiony aury, desakralizuje rzeczywistość, jest pornograficzny, jak powiedziałby S. Ziżek. Pornograficzność obrazu fotograficznego realizującego program kamery polega przede wszystkim na tym, że przedmiot przedstawiony na obrazie jest nagi i patrzy prosto do kamery (jak aktorka w filmie porno w chwili „ekstazy"), tym samym uniemożliwiając nam spojrzenie na niego z ukosa, z punktu, z którego nie może on oddać nam naszego spojrzenia, w którym jest nie tylko jego powierzchniowy wizerunek, ale także pewien nieprzedstawialny sens. Brak możliwości spojrzenia na to, co przedstawiane z punktu, z którego to, co przedstawiane nie może samo spojrzeć na nas w taki sposób, byśmy mu nie mogli odwzajemnić spojrzenia, byśmy nie mogli zawłaszczyć go wzrokiem, obedrzeć go z tego, co jego własne, a fundujące go w jego byciu i sensie, odbiera obrazowi aurę, tajemniczą „plamę" wymagającą spojrzenia z ukosa, a nadającą sens takiemu ujęciu. To, co nieprzedstawialne, a z czego obraz pornograficzny obdziera reprezentowany obiekt, to obecność, ku której można wskazywać tylko za pomocą niedopowiedzenia. Ażeby ją odzyskać, trzeba pornograficzny obraz fotograficzny zastąpić obrazem nostalgicznym. Zdaniem więc Michałowskiej w praktyce fotograficznej należałoby obraz wykonany aparatem fotograficzny realizującym „program kamery" zastąpić obrazem wykonanym za pomocą kamera obskura, by odzyskać ową aurę.
Autorka podejmuje więc próbę rehabilitacji fotografii, stara się dowieść, że fotografia fotochemiczna nie zamyka się w wąskich ramach społecznego jej funkcjonowania jako medium komunikacji i ideologii, ale sięga ku niezracjonalizowanej rzeczywistości, ku obecności tego, co jest, ku oryginałowi.
Trzeba tu jednak zauważyć, że przekonanie, iż fotografia otworkowa wymyka się programowi kamery nie jest takie oczywiste. Obraz powstały w ciemni optycznej również jest obrazem jednoocznym, powstałym dzięki tym samym procesom optycznym, chemicznym i technicznym, co obraz wykonany za pomocą bardziej skomplikowanych aparatów, jest on tylko mniej wyraźny. Skoro zatem zasadnicze techniczne wytyczne fotografii otworkowej są tożsame z technicznymi wytycznymi innych form fotografii, to albo musimy przyznać, że w każdej fotografii jest odnajdywany uobecniający się ślad bycia, albo że fotografia otworkowa nie wskazuje nigdzie poza swoją powierzchnie zapisaną tekstem kultury rozumu ludzkiego. Możliwe, że fotografia otworkowa wywołuje wrażenie odsyłania poza jej powierzchnię, ze względu na swoją techniczną niedoskonałość, w związku z przyjmowaniem w niej niestandardowej perspektywy i uzyskiwaniem przez nią zamazanych kształtów. Powstawanie wrażenia tego typu może jednak zostać wyjaśnione skojarzeniami z czasem, gdy fotografia dopiero powstała a ludzie jeszcze wierzyli w przedstawialność rzeczywistości tak w języku, jak i za pomocą obrazu.
Michałowska wierzy, że fotografia otworkowa „rehabilituję" fotografię, bo przywraca ona powiew aury i wnosi przeczucie świata spoza percepcji człowieka - co niekoniecznie musi oznaczać świata przedstawionego obiektywnie, ile raczej świata żyjącego, patrzącego czy odczuwającego poza kategoriami rozumu i wzroku człowieka. Ta wiara wydaje się jednak wyrazem nostalgicznego i nierealizowalnego we współczesnym świecie, w świecie, w którym wszystkie symbole, w tym obrazy i słowa, dryfują nie zakotwiczone na powierzchni komunikacji społecznej. W świecie postmodernistycznym pragnienie restytucji miejsca, w którym przejawia się obecność, choćby poprzez ślad swojej nieobecności, wydaje się pragnieniem nostalgicznym. Na to nostalgiczne pragnienie faktycznie zdaje się odpowiadać fotografia otworkowa. Z tego też powodu można uznać fotografię otworkową za nostalgiczną, jednak w innym, niż sugerowany przez Michałowską sensie. Nostalgiczność obrazu z kamery obskury polegałby raczej na wyrazie naszej tęsknoty za utraconą wiarą w bezpośrednią obecność, niż na jej wskazywaniu tejże obecności. To odbiorcy fotografii otworkowej wpisują w nią swoją tęsknotę za utraconą wiarą w możliwość źródłowego odniesienia naszych przedstawień do rzeczywistości. Tęsknotę i nostalgię, których w samym obrazie nie ma.
Michałowska zauważa wprawdzie, że fotografia jest efektem działania konwencji kulturowej lub praktyki społecznej, wyrażając przekonanie o dwoistym charakterze fotografii, materialnym i symbolicznym. Proces semiozy, produkcji znaczeń funkcjonuje - jej zdaniem -także na materialnej tkance fotograficznej, w wyniku czego znaczenie obrazu fotograficznego stanowi splot znaczenia indeksalnego obrazu z jego znaczeniem symbolicznym.
Trzeba jednak pamiętać, że w obszarze refleksji przywoływanego przez Michałowską Ch. Peirce'a, przekonanie o „dotykaniu" świata za pośrednictwem znaków, symboli jest tylko założone, że ślad, który rzeczywistość rzekomo zostawia w symbolu to tylko przedmiot wiary. Na gruncie semiotyki Peirce'a ów „Idealny Pierwszy", czyli przedmiot bezpośredniego doświadczenia rozpoczynający proces poznania i semiozy jest nieosiągalny, niepoznawalny. Jako niepoznawalny i nienazywalny może on zamanifestować się w pełni tylko w
nieograniczonej i niekontrolowanej wielości i różnorodności, czyli na końcu procesu poznawania i nazywania świata, a nie na jego początku. Chociaż Peirce postuluje doświadczalny początek poznania, to określa każde poznanie jako poznanie nieintuicyjne, jako zdeterminowane poprzednim poznaniem, a uznając, że prawdopodobnie początek procesu poznawczego jest intuicyjny, to określa go jako niepoznawalny. Jego zdaniem tylko to, co ma charakter racjonalny jest poznawalne. Doświadczenie bezpośrednie rozpływa się zatem w nieskończonym szeregu interpretacji, stanowiąc jedynie postulowany punkt, na który można się powołać chcąc zapewnić stabilność naszym interpretacjom, tj. komunikacji społecznej.
Skoro zatem nie możemy ani pojąć, ani tym bardziej wyrazić tego, co „Idealnie Pierwsze", to również nie wiadomo, w jaki sposób rozpoczyna on proces semiozy, w jaki sposób warunkuje język i nasze poznanie, w jaki sposób zostawia on swój ślad w symbolu. Nie wiadomo wówczas, ani co tak naprawdę poznajemy, ani o czym tak naprawdę mówimy, bo pozostajemy w płaszczyźnie komunikacyjnej bez odniesienia do rzeczywistości pozajęzykowej, do bezpośredniej, pierwotnej obecności. Realne, faktyczne istnienie takiego odniesienia nie wydaje się jednak Peirce'owi konieczne. Konieczną jest natomiast wiara w istnienie tego odniesienia. Wierząc we wspólny punkt odniesienia nie musimy go uzasadniać, by mógł służyć on jako podstawa porozumienia. Potrzebny jest tylko konsensus społeczny, co do bazy poznania, by wierzyć w prawdziwość jego efektów. Taka wiara jednak daje tylko wrażenie ukorzenienia systemu symbolicznego w bezpośredniej obecności rzeczywistości, samego ukorzenienia nie zapewniając - a bez owego ukorzenienia systemu symbolicznego w założonej, postulowanej bezpośredniej obecności rzeczywistości, pozostaje nam przyznać, że system ten swobodnie dryfuje w przestrzeni komunikacyjnej, nie będąc z konieczności nośnikiem jakiegokolwiek śladu tego, co bezpośrednio (nie)obecne. Zatem ani słowo, ani obraz nie wskazują poza siebie, jak chciałby tego Michałowska, a jedynie odsyłają do swoich kolejnych interpretatorów w nieskończonym się procesie semiozy, tzn. do kolejnych słów i obrazów.
Michałowska jednak wierzy w ślad obecny w fotografii, ślad (nie)obecności, który odsyła nas ku nigdy nie złapanemu „teraz", ku „teraz" wiecznie minionemu. Można odnieść wrażenie, że Michałowska chciałaby, by coś wskazywało ku źródłowej obecności i to pragnienie wpisuje w tekst, w znaczenie fotografii. Obecność tego pragnienia jest wynikiem niechęci do „sprowadzenia" sztuki do poziomu rzemiosła i techniki funkcjonujących w ramach i w imieniu pewnej określonej praktyki społecznej. Mając jednak na uwadze myśl wyrażoną przez J. Tagga, że specyficzna relacja między prefotograficznym zdarzeniem a obrazem fotograficznym konstruowana jest poprzez techniczne, kulturowe i historyczne procesy, że reprezentacją fotograficzną rządzi ideologia, że jej znaczenia są wytwarzane w praktyce historyczno-społecznej, zaś cele są każdorazowo określane w zależności od kontekstu, powinniśmy być ostrożni przy próbach restytucji jakiejkolwiek systemu metafizycznego za pomocą tej dziedziny sztuki. Autorka, co ciekawe, sama wskazuje na J. Tagga jako na jednego z bardziej interesujących współczesnych teoretyków fotografii, sama jednak nie ustosunkowuje się w żaden sposób do możliwego do sformowania na gruncie jego
refleksji zarzutu względem własnego sposobu przedstawienia fotografii, przestrzeni dającej oparcie możliwości odbudowania metafizyki.
Książka Michałowskiej jest jednak pozycją ważną, bo stanowi pogłębione studium znaczenia i statusu fotografii zasługujące na uwagę między innymi dzięki niestandardowemu podejściu do zjawiska fotografii, traktowaniu jej jako specyficznego splotu rzeczywistości (uobecnianej na fotografii poprzez to, co nieobecne, ślad) i tekstu kultury. Dzięki takiemu dwubiegunowemu podejściu udaje się autorce uniknąć redukcji fotografii zarówno do wycinka rzeczywistości, jak i do arbitralnego konstruktu rozumu ludzkiego. Wychodząc od ogólnego zarysowania problemów nękających współcześnie fotografię oraz uzasadnienia wyboru fotografii otworkowej jako modelowego przykładu fotografii, Michałowska przechodzi do analizy sposobów uobecniania się rzeczywistości w fotografii - tego co inne, co inne względem powierzchownego porządku symbolicznego - ujmując je jako peirce'owski znak indeksalny, husserlowski czas i derridiański ślad.
Praca ta jest propozycją oryginalną, choć miejscami kontrowersyjną, to wartą dalszej dyskusji, także ze względu na jej przewrotną próbę powrotu do, wydawałoby się, że dawno już zapomnianej metafizyki obecności. Tak jak obecnie niemal nikt nie stara się restytuować pojęć piękna i pozytywnego doświadczenia estetycznego, jako kluczowych przy pojmowaniu sztuki, to, jak widać to na przykładzie tej pracy Marianny, nadal podejmowane są próby rehabilitacji sztuki, jako obszaru, w którym może się uobecniać źródłowa obecność. Taka próba powrotu do metafizyki (nie)obecności w sztuce jest warta przyjrzenia się jej, zwłaszcza, że próba ta podejmowana jest za pomocą fotografii, dziedziny sztuki obwinianej za kryzys reprezentacji, a co za tym idzie również za upadek metafizyki obecności.
Aleksandra Koś

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach