ebelbeb  Dołączył: 04 Lip 2007
Na szczęście komentarze nie świadczą o komentowanym tylko o komentującym. ;-)
 

Kosmo  Dołączył: 11 Mar 2008
ebelbeb, zapiszę to sobie złotymi literami na plfoto jak tam wrócę.. :-)
 

Ex3  Dołączył: 27 Sie 2009
Wielkie dzięki za linki. Dobrze jest sobie czasem odświeżyć pamięć i obejrzeć klasyków.
Popieram bardzo inicjatywę i bardzo był bym wdzięczny za więcej ;) :-B :-B
 

ebelbeb  Dołączył: 04 Lip 2007
SQ6GIT, proszę bardzo. Dzięki sklerozie czuję, że sam to wymyśliłem. ;-)
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
Dokonania Winogranda można porównać do twórczości wielkich jazzmanów jego epoki. Pochodził z Nowego Jorku, zaczynał skromnie jako synoptyk w Siłach Powietrznych Armii USA. Jego ojciec był rymarzem, matka szyła krawaty. Przez jakiś czas studiował malarstwo na Columbia University, jednak w 1948 roku odkrył fotografię, która całkowicie zawładnęła jego wyobraźnią. W 1949 roku przez krótki okres uczył się fotografii u legendarnego Aleksego Brodovitcha, dyrektora artystycznego Harper's Bazaar. Brodovitch nauczył go wiary w siebie. Swoim studentom mówił, aby polegali na intuicji i dostępnym świetle. W 1952 roku Garry Winogrand został współpracownikiem Pix. Agencja umożliwiła mu dostęp do różnego rodzaju udogodnień oraz pomogła w dystrybucji prac. Uczył się działań związanych z biznesem jedynie po to, aby przekonać się, że ta sfera go nie interesuje. W 1955 roku wyruszył w podróż po Stanach Zjednoczonych z misją fotograficzną. Dan Weiner, który miał tego samego agenta, pokazał mu album Evansa Walkera American Photographs, który był dla niego nowością i odkryciem.


NOWY MEKSYK. 1957 Dziecko kieruje się w dół, w stronę miejsca, w którym
zdarzył się wypadek -jak można sądzić na podstawie położenia trójkołowego rowerka. Drobne zdarzenie na pierwszym planie kontrastuje z mrocznym krajobrazem po prawej stronie zdjęcia. Za malcem stoi inne, słabo widoczne dziecko. Zdjęcie bez wyraźnego tematu mogło wydawać się trudne do sprzedania przez agencję fotograficzną.
W tamtym czasie jednak stało się jedną z najbardziej znanych fotografii Winogranda.


Utah. 1964
Przez drogę, którą jedzie Winogrand, przebiega cielak. Przednia szyba pokryta jest martwymi owadami, pora dnia jest równie trudna do określenia, jak krajobraz. Być może auta zatrzymały się, jednak fotografik musiał już wcześniej przygotować się do zrobienia zdjęcia. To wydarzenie na drodze symbolizuje wypadek oraz prędkość i refleks, ale równocześnie jest parabolą: ciemna droga prowadząca przez ograniczony krajobraz, na tle którego rozgrywa się mała katastrofa, ledwie zarejestrowana przez pamięć. Można to zdjęcie odnieść do naszej sytuacji na wyimaginowanej drodze życia.

Zdjęcia Winogranda charakteryzują się szczególnego rodzaju niedookreśleniem: często znajdują się na granicy czytelności. Dziecko w niebezpieczeństwie i zagrodzona droga zmuszają do refleksji. Zbytnia wyrazistość sprawiłaby, że fotografie byłyby jedynie ilustracją jakiegoś aforyzmu, zbyt mała -że stałyby się jedynie zagadką. Wyzwanie polegało więc na dokonaniu właściwego osądu, jednak czego miałby on dotyczyć? Sposobu postępowania czy jedynie procesu? Życie wymaga pewnego rodzaju samokontroli, która nie jest łatwa w obliczu nieprzewidywalnego. Wypadki mogą być oczywiście bez znaczenia, ale mogą również mieć katastrofalne skutki, a dar Winogranda polegał właśnie na umiejętności rozważania tych możliwości.

Winogrand zachowywał swoje przemyślenia dla siebie. Był dobrym mówcą, ale niezbyt utalentowanym pisarzem. Uważał, że obrazy mówią same za siebie. To prawda, jednakże trudno zrozumieć tę mowę. Los przywiódł go do reportażu fotograficznego w jego schyłkowym okresie. Najlepsze czasy tego gatunku, gdy miał wielu spontanicznych odbiorców, to okres od połowy lat dwudziestych do około 1960 roku. Brak szerszej publiczności pozwolił Winograndowi robić takie zdjęcia, jakie chciał. Co jednak miał z nimi począć? Reprodukcje w czasopismach poświęconych kulturze do pewnego stopnia zostały zastąpione przez muzea, zwłaszcza Museum of Modern Art w Nowym Jorku, gdzie kurator działu fotograficznego John Szarkowski -docenił talent Winogranda. Jego pozycję potwierdzały nagrody Guggenheima, które otrzymał w latach 1964, 1969 i 1978, a także wystawy. W przypadku magazynów kulturalnych zdjęcia były akceptowane, publikowane i znajdywały oddźwięk u publiczności w przeciągu kilku tygodni, muzea jednak miały plany długoterminowe, co oznaczało, że tacy fotograficy jak Winogrand zdani byli na własny krytyczny osąd i zmuszeni do pracy w pewnej izolacji.
Winogrand robił dużo zdjęć i nie przywiązywał wagi do szczegółów. Ważny był złożony proces selekcjonowania i edytowania fotografii. Zdjęcia wychodziły czasem po latach.


CMENTARZ FOREST LAWN, LOS ANGELES. 1964 Rzeźba The Mystery ofLife jest skomplikowanym dziełem, trudnym do ogarnięcia: przedstawia ludzi wszystkich ras i wyznań w obliczu Narodzenia Pańskiego. Być może przewodnik wskazuje na szczupłą
dziewczynę, która zajmuje centralne miejsce w kompozycji. Winogrand lubił robić zdjęcia spotykanym na ulicy pięknym kobietom, czego przykładem jest wybór zdjęć zatytułowany Women Are Beautiful wydany w 1975 roku. Zdjęcie to mogłoby więc być fikcyjnym autoportretem, w którym przewodnik zastępuje fotografika. Artysta mógł też wcielić się w chłopca słuchającego wyjaśnień, stojącego naprzeciw niepojętego zbioru możliwości.

Dlaczego John Szarkowski podziwiał Winogranda, skoro nie miał on wiele do powiedzenia na wielkie tematy społeczne, które absorbowały fotografików? Może widział, że Winogranda pobudzały do działania przekonania, niepokoje i pragnienia, które mógł zaspokoić tylko za pomocą fotografii. Jego styl narodził się z reportażu fotograficznego, którego sztukę opanowałw latach 50. Fotografowanie miało mu pomóc zidentyfikować własne problemy. Gdyby wiedział, na czym one polegają, mógłby je pokonać, jednak jego przeznaczeniem było poszukiwanie. Zdjęcia stanowiły medium, za pośrednictwem którego odbierał sygnały ze sfer, których istnienia można się tylko domyślać. Siła owych niepokojów sprawiła, że stał się intrygującym artystą, niemającym sobie równych w historii fotografii.

W 1969 roku Museum of Modern Art w Nowym Jorku opublikowało pierwszą książkę Winogranda The Animals, do której zdjęcia zostały zrobione w nowojorskim zoo oraz oceanarium na Coney Island. W 1975 roku wydawnictwo Light Gallery Books opublikowało książkę Women Are Beautil. Dwa lata później Museum of Modern Art wydało książkę Public Relations, poświęconą wydarzeniom medialnym, wiecom politycznym itp. W 1980 roku University of Texas Press opublikowało album 5tock Photographs, w którym zamieszczone
zostały zdjęcia z wystawy bydła i rodeo w Fort Worth. Książki wywołały mieszane reakcje krytyki, zwłaszcza album poświęcony kobietom. W 1973 roku Winogrand przeniósł się do Teksasu, by tam wykładać, a następnie w 1978 do Los Angeles. W Kalifornii zrobił ogromną liczbę zdjęć i John Szarkowski oceniał, że w chwili jego śmierci istniało 300 tys. klatek, których artysta nigdy nie obejrzał, w tym 2500 rolek niewywołanych filmów.

Esej Szarkowskiego zamieszczony w Winogrand: Figments from the Real World (Museum of Modern Art, 1988) należy do najbardziej interesujących tekstów poświęconych fotografii.

Winogrand być może nie marzył o wspólnocie, ale potrafił ją rozpoznać. Ukazywał ją najczęściej w formie rozmawiających ze sobą ludzi, czasem nieświadomych rozgrywających się tuż u ich stóp drobnych katastrof. Wspólnota oznaczała dla niego również wykluczenie i dlatego w jego pracach pojawiają się ofiary i samotnicy. W FortWorth, bez kapelusza kowbojskiego, był obcym. W Nowym Jorku być może czuł się jak w domu, ale bycie poza domem najwyraźniej go niepokoiło. Incydenty uliczne przynoszą odpowiedź na pytania o priorytety. Są apelem o uwagę, choćby krótkotrwałą. Gdy wypadek jest wystarczająco poważny, przyczynia się do zorganizowania całej scenerii w nieziszczalnym momencie powszechnej troski i zainteresowania.


http://fotografia.wordpre...tac-fotografie/



Garry Winogrand talks to Barbara Lee Diamondstein

Barbara Lee: Did [the Museum of Modern Art in New York] buy any of your pictures?
Garry: Yeah, they bought some.
Barbara Lee: How many did they buy? This was in about 1960.
Garry: I don’t remember.
Barbara Lee: But you do remember how much they paid for them?
Garry: 10 bucks each. Nobody sold prints then, it didn’t mean anything in terms of your living, it was a joke.
Barbara Lee: How do you explain the current rise of interest in photography?
Garry: Oh, I’m sure some of it has to do with taxes, tax shelter things. There’s all kinds of reasons. There are people who like photography, there’s people who are worried about what’s gonna happen with the dollar, and they want something hard. I don’t know.
Barbara Lee: What about all those young people?
Garry: Which young people?
Barbara Lee: Who are so interested in photography?
Garry: They don’t buy pictures. They don’t have money to buy pictures. I don’t really have any faith in people enjoying photographs particularly. Not in a real large sense of the matter. I think it’s all about finances on one side and then there are people who are socially ambitious.

[...]

Garry: Most photographs are of life and what goes on in the world. And that’s boring generally, life is banal.
Barbara Lee: And how do you find the mystery in the banal?
Garry: Well that’s what’s interesting. There’s a transformation just by putting four edges around it.


Garry Winogrand Contact Sheet, 1961.
 

fotostopowicz  Dołączył: 06 Lut 2009
karmazyniello napisał/a:
Przyznaję się, jestem poza tą 10-tką :-P

NAPRAWDĘ :shock: :shock:
 

karmazyniello  Dołączył: 05 Lut 2008
fotostopowicz, za to znałem już Ciebie, ooo, a przede wszystkim Twoje pierwsze rewelacyjne (drugie w kolejności) zdjęcie na blogu :mrgreen: :

 

fotostopowicz  Dołączył: 06 Lut 2009
Cytat
fotostopowicz, za to znałem już Ciebie, ooo, a przede wszystkim Twoje pierwsze rewelacyjne (drugie w kolejności) zdjęcie na blogu :mrgreen: :

Łoojejku ale stare zdjęcie, całkiem o nim zapomniałem. To fakt to było jedno z 1-szych streetowych zdjęć i jedno z 1-szych zdjęć w Dublinie. Co najlepsze, później się dowiedziałem, że kręciłem się z aparatem po jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic Dublina :-P
 

ulro  Dołączył: 14 Lip 2009
A co więcej, trafiłeś na dobry temat:
http://napoimages.com/index.php?gdzie=10&id=73
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
In Bystander Joel Meyerowitz says that…

“Garry also shot a lot of color, but on assignment and on trips and things like that. He didn’t see it as a major force”

When I asked Joel to elaborate a little on what Garry’s relationship with colour was, this is what he said…

“Garry was comfortable with color and didn’t have any strong feelings against it. I think he used it mainly for his commercial work as he often carried a Nikon with a long lens on it to make what he called “schmaltz” which means in Yiddish, fatty, or sentimental, or sweet, overripe…etc. For example, violinists who play at weddings usually render “schmaltzy versions of love songs.” But he also was carrying a second Leica with color in it and he loved showing slide shows of that work, once even showing it at MoMA when John did a show of Garry’s work. My guess is that since the times didn’t support color printing very easily he simply didn’t see any reason to emphasize it then. perhaps if color printing was as it is today he would have been thinking in those terms more frequently, but who knows?”




























http://www.sevensevennine.com/?p=2438
 

radekone  Dołączył: 20 Maj 2009
Kodachrome :-)

A poczytam jutro w pracy..
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
wyczekuje od lat, ceny na rynku wtornym sa zabojcze. stosunkowo niedrogo mozna dostac "airports"
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat



http://bintphotobooks.blo...-winogrand.html






http://vimeo.com/38149167


http://vimeo.com/38365500


http://vimeo.com/38148983

Album ”Public Relations” (1977 r.) ze zdjęciami Garry'ego Winogranda podrzucił mi Kuba , skarbnica wiedzy fotograficznej ( w tym miejscu ucinam pean na cześć mistrza, który normalnie by się pojawił, ale Kuba nie cierpi maselniczek, więc..) . Znałam kilka zdjęć z tego albumy, jednak dopiero tak ułożone, oglądane jako odrębny projekt robią wrażenie. Winogrand na szczęście szybko zrezygnował z pomysłu zostania Malarzem i już w wieku 20 lat zajął się fotografią. Projekt Public Relations intensywnie realizował na początku lat 70. Fotografował ludzi na konferencjach prasowych, przyjęciach, marszach, demonstracjach, na otwarciach wystaw i podczas oficjalnych obiadów. Winogrand koncentrował się głównie na drugim planie wspomnianych wydarzeń, dziś powiedzielibyśmy że fotografował tzw. backstage. Pewnie dlatego jego zdjęcia wydają się tak interesujące, pokazują ten fragment rzeczywistości, który podczas spektakularnych, pełnych pompy wydarzeń umyka zwykłym kotleciarzom.
A szkoda.
http://cwiczeniazpatrzeni...ListaKomentarzy


http://www.youtube.com/watch?v=59pC0OyqFro
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
M.W, dzieki za korekte - pisalem z pamieci - Arrivals and Departures. Public Relations tez mozna za grosze dostac.
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
Publication Date: April 28, 2013/Available Mar 18, 2013
http://yalepress.yale.edu...n=9780300191776


Cytat


Garry Winogrand Technical Information:

Below are some technical points about Garry Winogrand (his film, his equipment, focal lengths) that I would also like to share:
1. Winogrand shot often pushed his film to 1200 ASA

“We were using Tri-X film pushed to 1200 ASA, whereas the normal rating is 400. The reason was to be able to shoot at 1/1000th of a second as much as possible, because if you made pictures on the street at 1/125th, they were blurry. If you lunged at something, either it would move or else your own motion would mess up the picture. I began to work that way after looking at my pictures and noticing that they had those loose edges, Garry’s were crisp.” – via Joel Meyerowitz From Bystander: A History of Street Photography.

2. Winogrand shot with a Leica M4′s, mostly with 28mm lenses:

“He opened his camera bag. In it were two Leica M4′s, equipped with 28mm lenses and dozens of rolls of Tri-X. The top of the bag was covered with yellow tabs. He told us he wrote light conditions on the tabs and put them on rolls as he finished them so he would know how to develop them.

As we walked out of the building, he wrapped the Leica’s leather strap around his hand, checked the light, quickly adjusted the shutter speed and f/stop. He looked ready to pounce. We stepped outside and he was on.”

3. Winogrand experimented with different focal lengths (21mm, 28mm, and 35mm, but shot mostly with a 28mm).

From an interview:

“Moderator: In his essay in your new book, Todd Papageorge talks about your changing, in the period 1960-1963, I guess, to a wider-angle lens. Is that right?

Winogrand: Yeah, I started fooling around with a 28 – from a 35.

Moderator: You said of that, that it made the problems more interesting – was that just because there were more things to account for?

Winogrand: More or less, sure. Ideally, I wish I had a lens that took in my whole angle of vision, without mechanical distortion – that’s the headache with these things. Ideally, that would probably be the most interesting to work with. The 28 is probably where the mechanical distortion is least limiting – much less limiting than a 21. It’s closest to the angle of attention. It’s pretty close to at least my angle of attention. Probably the 21 is more so, but its just extremely limiting. You have to use it very carefully.

Moderator: If you tilt it at all, you get very strange angles …

Winogrand: Well, it’s not a question of tilting; the minute you get in the center of people, a little bit close, you get another kind of nonsense happening, that falling over. In the end, those pictures wind up being primarily about what the lens is doing. If there was a 21 that didn’t behave that way, I’d probably use it.

Moderator: Do you shoot with anything other than the 28 at all?

Winogrand: Yeah, in the last six months I’ve gone back to a 35mm lens, because I’m sort of bored looking at 28mm contact sheets! So I just started fooling around with the 35mm again. There’s nothing very complicated about my reasons!

Moderator: Does that make the problem easier, then?

Winogrand: No; I can manage to keep it interesting for me.

Moderator: Do you find that you’re putting less in the frame now, with the new lens?

Winogrand: I don’t really know; I just take pictures, and they look almost the same to me. I really don’t know how to answer that question. The only real difference is, with a 28, racking it out as far as it’ll go, let’s say in terms of a face, there’s a lot less space, with a 35mm, left. It’s an interesting little difference. The minute you back up a little, then it becomes a question of how far you’ve got to back up. So with a 35 you’re probably going to back up more, usually. Or you’ll do things without feet… I really don’t want to look at contact sheets that are going to look the same as a 28. Even if I could do that with a 35, by changing my distance or whatever. I’m playing, in a sense. It’s all about not being bored.

Spory materiał.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
M.W napisał/a:
Spory materiał.
Spory materiał to on po sobie zostawił.
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat

http://www.photoeye.com/b...m?catalog=YU150

Mówił, że „fotografuje, by zobaczyć jak świat wygląda na zdjęciach”. Po blisko trzydziestu latach od jego śmierci mamy do tego świata wgląd.

„Time” opublikował właśnie listę trzydziestu najlepszych książek fotograficznych 2013 roku. Wśród albumów autorów współcześnie żyjących i pracujących znalazły się też książki, które uzupełniają pewne wyrwy w historii fotografii. Jedną z nich jest monumentalna monografia Garry’ego Winogranda.

Jego żona powiedziała kiedyś: „Poślubić Garry’ego znaczyło poślubić obiektyw”. Na ulicy zachowywał się jak drapieżnik polujący na kolejny posiłek. Rozbiegany wzrok, napięte mięśnie i głupkowaty uśmiech przyklejony do twarzy. Mówiono też, że gdy zmieniał rolkę filmu w aparacie świat zatrzymywał się, a gdy z trzaskiem zamykał tylną ściankę, świat znów ruszał. Zapytany przez jednego studentów czy nie żałuje tych zdjęć, których nie uda mu się zrobić w czasie naciągania mechanizmu aparatu odpowiedział: „Jeśli akurat naciągam aparat to znaczy, że w pobliżu nie ma nic do sfotografowania”.

Swoimi zdjęciami Garry Winogrand zdefiniował pojęcie fotografii ulicznej. Nie on jeden rzecz jasna. W burzliwych latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych na ulicach Nowego Jorku szlifowały się takie diamenty amerykańskiej fotografii jak Lee Friedlander, Diane Arbus, Tony Ray-Jones (którego album również znalazł się w zestawieniu „Time’a”), Joel Meyerowitz czy William Klein. Każdy z nich to osobna, pasjonująca historia z Nowym Jorkiem w tle. Łączyły ich podobne zainteresowania, ale przede wszystkim podobny sposób pracy. Ich kadry były bardzo często przekrzywione i poruszone, komponowane spontanicznie, jednym ruchem ręki podnoszącej aparat do oka. Wszystko po to, by ukazać dynamikę, różnorodność, a niekiedy absurdalność ludzkiej egzystencji w wielkim mieście. Fotografie klasyków fotografii ulicznej z tamtych lat to jednak coś więcej, niż prosta rejestracja życia ulicy. Diane Arbus, Gary Winogrand czy Joel Meyerowitz, fotografując w ten sposób, dokonywali projekcji własnej osobowości poprzez napotkany za pomocą aparatu fotograficznego świat. To, co znajdowali pośród miejskiego tłumu, więcej opowiadało o nich, niż o mieście, w którym wykonywali swoje zdjęcia.


Garry Winogrand and William Eggleston

Wróćmy jednak do Winogranda. Za życia wydał raptem dwa albumy. Pierwszy, zrealizowany przy wsparciu Fundacji Guggenheima „Garry Winogrand 1964” to bolesna refleksja na temat trudnej dekady, w której Amerykanie uzmysłowili sobie, że zimnowojenny klincz potrwa dłużej niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Drugi, „Animals”, to pozornie zabawna rejestracja zdarzeń w nowojorskim ogrodzie zoologicznym – tym samym, do którego Winogrand chadzał jako dzieciak. Na fotografiach Winogrand uwiecznił dziwne zachowania po obu stronach krat. Zrobił to w taki sposób, że trudno w pewnym momencie dociec, kto kogo przyszedł tutaj obserwować. Krytycy napiszą później, że na zdjęciach Winogranda bestie są po obu stronach płotu.

Nie tylko zdjęcia Winogranda, ale i styl pracy, stały się częścią jego legendy. Nigdy nie spieszyło mu się z oglądaniem swoich stykówek. Naświetlone filmy odkładał do lodówki i trzymał przynajmniej przez rok, często i dwa lata. Podkreślał, że chce w ten sposób wymazać wspomnienia, jakie towarzyszyły mu podczas robienia konkretnych ująć. „Ludzie często mylą emocje, jakie odczuwali w czasie fotografowania, z rzetelną oceną swoich zdjęć. Fotograf musi umieć być najsurowszym krytykiem dla samego siebie” – mawiał. Jakże abstrakcyjnie brzmi to w dzisiejszych czasach natychmiastowej fotografii, która kilka sekund po wykonaniu jest już oceniana przez setki naszych znajomych na Facebooku!

Często mawiał, że dopiero fotografując „widzi życie”. W 1984 jego życie zostało dość nagle przerwane na skutek ciężkiej choroby nowotworowej. Zostawił po sobie 2500 niewywołanych, a już naświetlonych rolek. Do tego 9500 rolek już wywołanych, ale nieprzejrzanych (do większości z nich brakowało stykówek). Łącznie to około 430 tysięcy fotografii, których Winogrand nie miał szansy zobaczyć, to „życie”, którego nie zdążył doświadczyć.

Niewielka część tych zdjęć trafiła do pośmiertnie wydanego albumu „Figments from the Real World” . Reszta przez wiele lat czekała na opracowanie. Teraz nadszedł ich czas.

autor: Filip Springer
http://xiegarnia.pl/artyk...ona/#more-20266


[ Dodano: 2014-02-14, 20:13 ]
Gdzie Filip Springer się pomylił ?
 

szybkiparowoz  Dołączył: 20 Lut 2011
Wystawa Garry'ego W. w Wiedniu:
Women are beautiful

Może jakiś gruppen-wyjazd?



Oprócz tego w tym samym czasie w Wiedniu David LaChapelle:
Once in the Garden

I "Powiększenie" Antonioniego:
Blow-up: Antonioni's classic film and photography

 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Kurczę, fajnie by było ;-)

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach