dakozlo  Dołączył: 28 Sty 2014
Ciekawe czy przyjdzie punktualnie – pomyślał Anatol w roztargnieniu wycierając dłonie w kuchenny fartuch, który zakładał zawsze do gotowania, mycia oraz pracy w ciemni.
O tym że przy jego odruchu wycierania wilgotnych dłoni najpierw o uda a potem o brzuch fartuch jest atrybutem niezbędnym przekonał się zaraz po pierwszej nocy spędzonej w ciemni, kiedy to małżonka oznajmiła że te śmierdzące chemią szmaty, które ma na sobie może wyrzucić do śmietnika bo absolutnie zabrania wkładać je do pralki. Koszulki i spodni po przyrządzaniu kotletów wyrzucać Anatolowi nie kazała – zrobił to sam, solennie sobie obiecując, że prace w kuchni i ciemni będzie wykonywał w fartuchu.
 

tref  Dołączył: 05 Wrz 2006
Ha! Ha... up! Halogenek zapukał do drzwi próbując opanować pijacką czkawkę. W ręku trzymał flaszkę cytrynówki.

Stara nie byłaby szczęśliwa widząc to indywiduum, ale na szczęście dla chłopaków pojechała do znajomych na wieś złapać trochę świeżego powietrza.

- Co za przeklęty smog! - wrzasnął Anatol uchylając koledze drzwi.

- Jaki znów smok? - zdziwił się Halogenek - nie widzę żadnego smoka!

-Wchodź, nie gadaj - popędził kumpla i trzasnął wrotami swego przybytku. - Nie smok tylko smog! Sąsiedzi palą starymi oponami. Jak tylko zaczną śmierdzi na calej ulicy. Swąd wnika we wszystko, a poza tym dusi.

- No, ale stara wyjechała... Może ten smok nie jest wcale taki straszny!

- Mówiłem Ci, nie smok tylko smog!

- Bredzisz coś. A może ten smok porwał i zjadł Twoją starą? Pewien jesteś, ze pojechała do Przysłony?

Taaaak! Pewien jestem!!!- wrzasnął Anatol - Przestań się wydurniać! Przygotuj roztwór, ja idę nawijać filmy. Tylko nie spaprz czegoś, skup się.

- Smoki są tak samo bajkowe jak wywoływanie zdjęć - rzekł Halogenek - nie wiem czemu się pieklisz z powodu odrobimy radosnej gry słówek.

Ale Anatol już tego nie usłyszał, bo zamknęły się za nim światłoszczelne drzwi ciemni, gdzie dokonać miał pierwszego etapu fotograficznej magii.

Tymczasem Halogenek zjadł śliwkę, nalał cytrynówkę, rozbełtał roztwór wywoływacza, przelał utrwalacz, wyciągnął ocet i juz, już miał siadać, gdy ujrzał wracającego z ciemni Anatola.

- Gotowe? - zapytał gospodarz.

- No jasne - odrzekł Gienek Halogenek i czym prędzej wlał wywojkę do trzymanego przez Anatola koreksu. - No to jedziemy, mierz czas - krzyknął, chwycił koreks i zaczął nim kręcić jak szejkerem.

- Uspoookuj się! -krzyknął coraz bardziej wściekły Anatol. - Nie naszykowałeś zegara! Co Ty dzisiaj taki beztroski?

-Nie przesadzaj, minuta w jedną, czy w druga stronę nie odmienią tych potworów, które fotografowałeś.

- Nie drwij, to ważny projekt socjologiczny. Będzie dla potomnych nie lada wyzwaniem badawczym!

Przekomarzając się wywoływali 5 mieszczących się w koreksie filmów, a w międzyczasie Anatol załadował kolejną piątkę do drugiego koreksu. Po utrwaleniu pierwszej partii Halogenek otworzył koreks i rozpoczął płukanie - proces dlugi i nudny. Co chwilę sięgał po śliwkę i starał się zabawiać kumpla rozmową w stylu już nam znanym - lekkoducha wariata.

Anatol udawał, ze nie słyszy ruch głupot i nie dal się wcisnąć w grę Halogenka. Ale stało się coś, co wprowadziło go w zdumienie, niedowierzanie i przerażenie. W chwili, gdy zlał utrwalacz i otworzył koreks w celu wypłukania kliszy do jego nozdrzy dotarł zapach cytrynówki. Z początku powątpiewał, ale gdy po raz drugi, trzeci i czwarty wciągnął powietrze nachylając się nad rozświetlonym koreksem wątpliwości ustępowały miejsce załamaniu. Nie było złudzeń, kąpiel utrwalająca odbyła się w Syndykatówce!

Tymczasem rozbawiony swym monologiem Halogenek zaczął rozwijać pierwszy z wypłukanych filmów. Rozwijał, rozwijał i nie nie przerywając słowotoku powiesił do wysuszenia.

Nagle... spojrzał!

 

mr.ra66it  Dołączył: 03 Wrz 2011
Zza kuwety szelmowsko łypał oczkiem Pan Banan...
 

tref  Dołączył: 05 Wrz 2006
Skończyła się przerwa reklamowa na materiał o najbardziej agresywnym plemieniu bananów na świecie i oczom widzosłuchaczoczytaczy ukazał się obraz męki i rozpaczy.

Anatol z zaciśniętymi do granic wytrzymałości zębami stał pośród rozwiniętych, utrwalonych w cytrynówce klisz. Wzniesione ku skroniom ręce zaciśnięte były w pięści, a po policzkach strugami spływały łzy.

Halogenek stracił swój prześmiewczy nastrój i stał patrząc ślepo w nieistniejący punkt.

Panowała atmosfera grozy. Materiał zdobyty z takim poświęceniem został bezpowrotnie utracony. Prześwietlone filmy mogły służyć za smutną dekorację jakiejś podrzędnej knajpy dla fotoamatorów nieudaczników.
 

Zbynio  Dołączył: 07 Maj 2007
Tymczasem Szczur mamrocząc pod nosem coś o obgadywaniu i swędzącej przez to dupie drapał się po tejże stąpając z nogi na nogę.
Odkąd upaplał sobie frak w piwnicy nikt nie chciał z nim rozmawiać. Nawet zrobić patataj. Postanowił więc, że się upije.
Za dawnych czasów ukrył w przepastnych piwnicznych czeluściach pokaźną flaszkę cytrynówki zwędzonej ze złości Anatolowi, że ten wyrzucił go ze swojej ciemni na zbity pysk za pojadanie klisz i wypicie wywoływacza. Chlipiąc donośnie zaczął przekopywać sterty śmieci śmierdzące apetycznie piwniczną stęchlizną.
Kopiąc tak czuł się coraz bardziej zmęczony i sam nie wiedział kiedy zasnął.
 

tref  Dołączył: 05 Wrz 2006
Rumor straszny, zgiełk i następujący tuż po nim świst wstrząsnął chałupą. Niespodziewany powiew szaleńczego wiatru uderzył ze wzmożoną siłą w okienne szyby. Rama nie wytrzymała naporu i rozwarła się na oścież. Zastygłych w trwodze jegomości, czyli Anatola i Halogenka wyrwał z bezruchu nagły przypływ smogu podszytego spalenizną ostrej opony. Drzemiący Szczur ocknął się także, bo jego zmysł węchu jest przecież dużo bardziej rozwinięty niż tych ludzkich ciemniaków. A jakże żałował tego przebudzenia! Paraliżujący smród unieruchomił wszystkie cztery nogi. W małym łebku zaczęło wirować, a kości czaszki stały się rezonansową tubą dla wciąż powtarzających się myśli: czemu to musi być smog z ostrej opony, czemu to nie jest cichy tlenek węgla spokojnie kołyszący do snu?!

Anatol i Halogenek razem rzucili się do okna, poczęli je zamykać, ryglować, a skoro nic nie przynosiło skutku zabarykadowali okno kredensem stojącym do tej pory centralnie na najdłuższej ścianie kuchni.
Skończywszy opadli bez sił na taborety, wychylili dziarsko po sporej porcji Syndykatówki, spojrzeli na siebie i... parsknęli śmiechem.
 

dakozlo  Dołączył: 28 Sty 2014
W głowie jeszcze mu dudniło ale nie czuł już obezwładniającego ucisku w gałkach ocznych. Powoli uniósł przednie łapki i objął nimi skronie. Niewiele pomogło ale ten prosty gest spowodował, że poczuł się pewniej.
Otworzył oczy i przez mgłę jakby ujrzał dwóch ludzi siedzących na taboretach i zaśmiewających się do rozpuku. Powoli rozejrzał się po pokoju. Gdzieś już widział podobne pobojowisko, nawet nie raz! Zastawa rozrzucona po podłodze, zdjęcia na ścianach przekrzywione, ledwie trzymające się na jednym zawiasie skrzydło okienne, kredens dosunięty do okna... I dwóch gości siedzących z uśmiechem naprzeciw siebie.
Z całej siły próbował sobie przypomnieć, coraz mocniej masował łapkami skronie i gdzieś z najdalszego zakamarka pamięci zaczęło wyłaniać się wspomnienie - dwóch łysych facetów, remont, piekarnik, półka, przyjaciele, SĄSIEDZI! PAT I MAT!
Zbyt wiele kosztowała go ta wyprawa do wnętrza umysłu, smog starej opony już wcześniej wyssał z niego prawie wszystkie siły. Pokój zawirował i szczur ponownie osunął się na podłogę.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach