SlicaR  Dołączył: 28 Kwi 2013
skaarj, tylko nie pijcie szejka na stacji za Wrockiem! ;-)
 

Fenol  Dołączył: 31 Sie 2010
Już nie mogę się doczekać :mrgreen:
 

skaarj  Dołączył: 18 Mar 2016
OK *blurp* *siorb* ;)
 
KasiaMagda
[Usunięty]
Puk, puk.
Czuję, że nasz forumowy Robert Ludlum zamknął się w komórce i pisze :-D
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Może, najzwyczajniej w świecie, pracuje. ;-)
 

Zbynio  Dołączył: 07 Maj 2007
Apas napisał/a:
jadę na bardzo ważne spotkanie i... jak to wszystko wypali, to będę w bardzo dobrym nastroju i zapewne zrobię sobie parę dni wolnego w nagrodę


:mrgreen: :-B
 

skaarj  Dołączył: 18 Mar 2016
Wlasnie w radio doniesli, ze dzis jest dzien Bielinka Kapustnika :D
 

SlicaR  Dołączył: 28 Kwi 2013
To może być pseudonim artystyczny Apas'a
 

Zbynio  Dołączył: 07 Maj 2007
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Kapuśniak :mrgreen:
 

mr.ra66it  Dołączył: 03 Wrz 2011
Kadyszek (K10)
Kapuśniak (KP)
:roll: :mrgreen:
 

SlicaR  Dołączył: 28 Kwi 2013
mr.ra66it, :-B
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
skaarj napisał/a:
Wlasnie w radio doniesli, ze dzis jest dzien Bielinka Kapustnika :D

Donosiciele...
:evilsmile:
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
Aberracja
(Tytuł oryginału: The Aberracja)

Czarny volkswagen passat zatrzymał się z piskiem opon tuż za słupkiem, na którym widniał znak zakazu zatrzymywania wraz z tabliczką, że nie dotyczy on karetek pogotowia. Dwaj mężczyźni, którzy wysiedli z samochodu, szybko pokonali kilka metrów dzielących ich od podjazdu do wejścia do szpitala. W drzwiach drogę zastąpił im rosły ochroniarz domagający się z groźną miną, by natychmiast przestawili auto albo on wezwie policję. Starszy z przybyszów machnął mu przed oczyma wyciągniętą z kieszeni legitymacją służbową i ochroniarz grzecznie ustąpił im z drogi.
W hallu budynku przybysze podeszli do niewielkiego okienka z napisem ‘Punkt Informacyjny’ i przez chwilę rozmawiali z siedzącą za szybą dziewczyną, która sprawdziła coś w komputerze, a potem wyjaśniła im, gdzie mają iść, intensywnie przy tym gestykulując. Mężczyźni podziękowali skinieniem głów i ruszyli – najpierw do klatki schodowej, a potem – już na drugim piętrze – przez labirynt korytarzy do wschodniego skrzydła budynku, w którym mieścił się OIOM.
Za wahadłowymi, dwuskrzydłowymi drzwiami Oddziału, po lewej stronie korytarza była wnęka, w której znajdowała się dyżurka pielęgniarek. Tutaj goście znowu zatrzymali się na chwilę, by wyjaśnić cel swojej wizyty i potwierdzić, że trafili we właściwe miejsce w pokaźnym kompleksie. Wysłuchawszy ich, pielęgniarka wskazała ręką koniec długiego korytarza. Spoglądając w tym kierunku, przybysze zauważyli długi ciąg identycznych drzwi oraz samotną postać stojąca przed wejściem do najbardziej oddalonego od nich pomieszczenia.
- Rwa mać, pieprzony narybek – zmełł w ustach przekleństwo młodszy z mężczyzn.
- Nie przesadzajcie, komisarzu. To chyba dobrze, że młode pokolenie rwie się do naszej trudnej i odpowiedzialnej pracy? - jego towarzysz uśmiechnął się w zadumie. Obaj ruszyli w kierunku końca korytarza.
- Dobrze, że się garną. Szkoda, że idioci – odpowiedział młodszy.
- Bez przesady, chyba nie może być tak źle, co? Przecież przeszedł jakąś selekcje i szkolenie…
Młodszy z mężczyzn chciał coś odpowiedzieć, ale się powstrzymał, bo podeszli już blisko młodzieńca w tanim garniturze, z pryszczami na twarzy i wyciągniętego na ich widok jak struna.
- Młodszy aspirant Grzegorz Narybek melduje się podczas prowadzenia dochodzenia – wykrzyczał, salutując energicznie. Z kanciapy na drugim końcu korytarza wyjrzała zdumiona nagłym wrzaskiem pielęgniarka.
- Do pustego łba się nie salutuje – mruknął młodszy z przybyszów.
- Słucham?! - zapytał Narybek.
- Kolega komisarz miał na myśli, iż nie jesteście zobowiązani salutować, jeśli nie macie na sobie munduru i czapki służbowej, kolego… jak nazwisko, przepraszam? Niedosłyszałem chyba... - powiedział starszy z mężczyzn.
- Narybek, Grzegorz! Młodszy aspirant policji! - odwrzasnął pryszczaty, wyciągając jednocześnie dłoń.
- Nie musicie też krzyczeć, młodszy aspirancie, jesteśmy w szpitalu... Inspektor Kadyszek z Wydziału Zabójstw – przybysz uścisnął wyciągnięta dłoń. - A to – wskazał ruchem głowy na swojego kolegę – jest komisarz Keller, nasz wspólny szef.
- Pana komisarza miałem już honor poznać, przyjmował mnie do pracy. Ale spotkać pana, inspektorze, żywą legendę naszej służby, to dla mnie prawdziwy zaszczyt – młody strzelił obcasami i ponownie wyciągnął się jak struna.
- Dobra, dajcie już spokój, Narybek – odezwał się Keller. - Co tam dla nas macie?
- Ciężkie pobicie. Kafar Jan, syn Józefa, zatrudniony w Firmie Ochrony Mienia i Osób ‘BUM’ na stanowisku dowódcy grupy szybkiego reagowania. Były zawodnik MMA i kulturysta. Obrażenia: liczne uszkodzenia kości twarzoczaszki, wstrząśnienie mózgu, wyłamany nadgarstek prawej ręki, złamanie z przemieszczeniem lewego obojczyka oraz połamane cztery żebra po prawej stronie. Podejrzenie stłuczenia wątroby…
- Dobra, już dobra… Kiedy zmarł? - zapytał Kadyszek, wyciągając z kieszeni notes i ołówek.
- Meldują posłusznie, że Kafar Jan, syn Józefa żyje, choć został niedawno wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej – służbiście wyrecytował młodszy aspirant.
Kadyszek wolno przeniósł wzrok z trzymanego w ręce notatnika na młodego funkcjonariusza.
- No to co wy nam, Narybek, du… głowy zawracacie?! Ja jestem z wydziału zabójstw! ZA-BÓJSTW! Żywi to nie mój problem, dajcie znać, jak Kafar Jan, syn Józefa strzeli kopytami w kalendarz, zrozumiano?!
- A nie mówiłem, że idiota? - szepnął komisarz Robert Keller, nachylając się do ucha starszego kolegi.
- Ale, panie komisarzu, to może być grubsza sprawa! - wrzasnął Narybek. Wyciągnął się przy tym jeszcze bardziej, choć cichy trzask zza jego pleców sugerował, że więzadła międzykręgowe jego kręgosłupa już i tak pracują na granicy wytrzymałości materiałowej.
- Tak? A jaka? - zainteresował się Kadyszek.
- Możemy mieć do czynienia z początkiem serii. Innymi słowy, to może być seryjny zabójca... – młodszy aspirant zawiesił głos w dramatycznej pauzie. Jego rozmówcy wymienili spojrzenia.
- Synu – odezwał się spokojnym głosem Keller. - Na mocy definicji zabójca musi kogoś zabić i to raczej skutecznie. Wymagania wobec seryjnego zabójcy są jeszcze ostrzejsze, bo musi zabić skutecznie przynajmniej dwa razy, choć lepiej, jeśli zabije trzy, bo podręczniki nie są zgodne co do liczby ofiar, od której zaczyna się seria. W przeciwnym razie… wiesz… to tutaj to nawet nie jest próba zabójstwa, tylko pobicie. Może Kafar Jan, syn Józefa miał zatarg z kolegami z pracy? Zgłoś to do dochodzeniówki, dobrze? - komisarz uśmiechnął się do młodego policjanta najuprzejmiej, jak potrafił w tych okolicznościach.
Młody nie dawał jednak za wygraną. Wyciągnął z kieszeni marynarki poplamiony notes.
- Ma pan rację, komisarzu. Ale zanim Kafar Jan, syn Józefa został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, zdołałem ustalić kilka faktów i te fakty są bardzo podejrzane. Stryjek mówił, że jak trafię na skomplikowaną sprawę, to mam się konsultować z najlepszymi kolegami z pracy, bo tylko tak się czegoś nauczę… No więc zadzwoniłem po panów… - Narybek zamilkł, szukając czegoś w notesie.
Inspektor spojrzał na komisarza i bezgłośnie zapytał, poruszając jedynie ustami: ‘jaki stryjek?!’. ‘Później’ odpowiedział w ten sam sposób Keller, machając ręką.
- O, mam! - ucieszył się młodszy aspirant, wygładzając pomiętą kartkę notatnika. - Kafar Jan, syn Józefa zeznał, że poznał przed tygodniem na siłowni pewną kobietę, szczupła, blondynka, ładna. Zaoferował, że ułoży jej program ćwiczeń na masę mięśniową wraz z recep… z listą odżywek. Kobieta uprzejmie odmówiła. Wczoraj przypadkowo spotkał ją na mieście i zaprosił na kawę. Nie była podobno zachwycona, ale ostatecznie się zgodziła. Podczas pobytu w kawiarni Kafar Jan, syn Józefa opowiadał NN kobiecie o skutecznych metodach treningu kulturystycznego oraz znaczeniu właściwej diety dla osiągnięcia zakładanego przyrostu masy mięśniowej. Według jego słów rozmówczyni wyglądała na znudzoną i po dopiciu kawy chciała się pożegnać. Kafar wyszedł z NN z lokalu i licząc na kontynuację spotkania z atrakcyjną kobietą, w celu podtrzymania konwersacji zwrócił uwagę na znajdujący się po drugiej stronie ulicy McDonalds… I wtedy został brutalnie zaatakowany…
Inspektor i komisarz wymienili szybkie spojrzenia. Kadyszek przerwał monolog Narybka gestem dłoni i zapytał:
- Co dokładnie sprowokowało atak?
- Nic. Kafar zwrócił uwagę NN na lokal McDonaldsa…
- A czy… pamięta, co dokładnie wtedy powiedział?
- Ja sądzę, panie inspektorze, że ona była tylko przynętą – młodszy aspirant zadecydował, że czas zabłysnąć własną teorią śledczą. - Zajęła Kafara Jana, syna Józefa rozmową, a wtedy od tyłu musiało zaatakować go paru osiłków. Facet ma ponad dwa metry wzrostu, waży 110 kilo i potrafi się bić…
- Dobrze, synu. Ale czy on pamięta, co dokładnie powiedział tuż przed atakiem? - tym razem komisarz Keller przerwał słowotok młodego policjanta. Narybek przerzucił kilka kartek w notatniku.
- Zeznał, że tłumaczył NN jak, ważne w treningu jest dostarczanie odpowiedniej ilości białka i energii…
- Tak? - ponaglił go komisarz. Aspirant nerwowo wodził palcem po kartce.
- No i zaproponował, że może jej postawić w Macu szejka…
- Jakiego szejka?! - zapytali jednocześnie Kadyszek i Keller.
- No… - Narybek znowu spojrzał do notatek. - Czekoladowego. Szejka czekoladowego jej zaproponował. I potem już nic nie pamięta…
Obaj starsi stopniem policjanci spojrzeli na siebie znacząco. Po chwili inspektor Stefan Kadyszek westchnął i zwrócił się do młodszego aspiranta Grzegorza Narybka uprzejmym tonem:
- Świetna robota, Narybek. Czy… Czy mamy jakiś zapis z kamer z tego zajścia, czy coś?
- Mamy, inspektorze! - młody policjant ucieszył się, że starsi koledzy najwyraźniej zainteresowali się jego teorią. - Tyle że nic nie widać – dodał po chwili przepraszająco. - Kamery Sony, techniczni mówili, że straszny badziew… Ale można sporządzić portret pamięciowy tej kobiety! Mam wezwać rysownika?
- Nie, synu. To znaczy – tak, zrobimy pamięciówkę. Ale podeślemy ci naszego rysownika, dobrze? Jest najlepszy w tym fachu - Kadyszek wyciągnął dłoń. - No, na nas czas. Świetna robota. Nasz rysownik zrobi portret, a ty się zajmiesz resztą, dobra?
Narybek uścisnął rękę inspektora i ponownie wyciągnął się na baczność, ustanawiając nowy rekord życiowy wytrzymałości swojego szkieletu.
Gdy inspektor i komisarz wyszli z korytarza, na którego końcu prężył się niestrudzenie Narybek, Keller zwrócił się do Kadyszka.
- Nie możemy mu posłać rysownika. Ten cały Kafar Jan miał sporo czasu, żeby zapamiętać twarz kobiety…
- Możemy i poślemy, tylko właściwego – odparł Stefan.
- Nie rozumiem? - Keller zatrzymał się, patrząc ze zdumieniem na przyjaciela. Kadyszek uśmiechnął się szelmowsko.
- Zdano. Poślesz Narybkowi Zdana…
- Ale przecież Zdano NIE JEST rysownikiem, do cholery!
- No właśnie… I do tego jest praktycznie ślepy – uśmiech nie zniknął z twarzy doświadczonego detektywa.
Komisarz Robert Keller przyglądał się koledze z wyrazem całkowitego braku zrozumienia wypisanym na twarzy. Po chwili jednak rozdziawił usta, palnął się dłonią w głowę i także się roześmiał.
- Jeeezu, no oczywiście! Kiedy Zdano narysuje cokolwiek, to będzie to raczej podobne do wszystkiego innego, ale nie do tego, co kazano mu narysować!
- Dokładnie. A to będzie jedyny trop dla naszego dzielnego szczeniaka. Pozwolimy mu kontynuować śledztwo aż do szczęśliwego jego zamknięcia z powodu niewykrycia sprawcy! A propos – o jakim stryjku on wspominał?
- Młody jest pełen chęci i marzeń o pracy w policji, ale niestety jest głupi nawet jak na standardy naszego biura kadr. No ale stryjek jest wiceministrem w MSWiA, więc było polecenie po linii służbowej, żeby Narybek zdał celująco wszystkie egzaminy. No to zdał… - wyjaśnił Keller.
- Na, skoro tak, to wróżę młodemu świetlaną karierę i szybką ścieżkę awansu. Sądzę, że długa i wyczerpująca praca nad śledztwem w sprawie pobicia Kafara Jana, syna Józefa będzie mu zapisana na konto sukcesów, choć sprawca pozostanie niewykryty – stwierdził Kadyszek.
Mężczyźni ruszyli i chwilę szli w milczeniu. W końcu odezwał się Keller.
- Zadzwonisz do niej? Wiem, że ja powinienem, ale… Ty znasz ją znacznie lepiej, mnie będzie głupio wyjeżdżać z szarżą, rozumiesz…
- Rozumiem, stary – odparł Kadyszek. - Co mam powiedzieć?
- Powiedz jej… - komisarz zastanowił się przez chwilę. - Powiedz Spacji, że jeśli jeszcze raz brutalnie kogoś pobije tylko z tego powodu, że ten ktoś wspomni przy niej o cheesburgerze, dużych frytkach albo szejku czekoladowym, to będę zmuszony posłać ją na obowiązkowe warsztaty z kontrolowania agresji… No do jasnej cholery ja rozumiem, że cztery tygodnie ze sraczką w szpitalu to może być przeżycie traumatyczne, ale do krwawej nędzy ludzie mają w życiu gorzej i nikogo nie mordują!!!


Natsza Karwiłowa zakończyła z westchnieniem ulgi długą i skomplikowaną procedurę odpinania się od rurki niskiego ciśnienia LPUH-F1 w wersji kobiecej i podciągnęła luźne, sportowe szorty. Mimo że tym razem wszystko przebiegło gładko i bez większych problemów, Natasza tylko utwierdziła się po raz kolejny w przekonaniu, że oddawanie moczu, które w przypadku kobiet jest upokarzająco znacznie bardziej skomplikowane z powodów zarówno konstrukcyjnych, jak i logistycznych, niż u facetów, dokonane w warunkach mikrograwitacji staje się wyczynem wręcz heroicznym każdorazowo, gdy procedura dotyczy pań. Wycierając dłonie antyseptyczną chusteczką nawilżaną, kobieta przyznała sama przed sobą, że takie rozważania mają posmak feministyczny, więc raczej nie są zgodne z oficjalną linią wyznaczaną przez czynniki, ale jednocześnie doszła do wniosku, że tu gdzie się znajduje – czynniki mogą ją cmoknąć w rurkę, zwłaszcza tę niskociśnieniową w kobiecej wersji.
Nagły, ogłuszający huk przerwał rozmyślania dziewczyny o ciężkim losie płci pięknej i poglądach władzy na tę kwestię. Ściany toalety zadrżały wokół niej, choć Natasz raczej to zobaczyła, niż poczuła zawieszona w przestrzeni pomiędzy nimi. Huk trwał, ale dość gwałtownie przechodził w odgłos szorowania czymś twardym po metalu, który zdawał się docierać ze wszystkich kierunków jednocześnie. Towarzyszyła temu seria stuków i trzasków, które nagle ucichły równie gwałtownie, jak się pojawiły kilka sekund wcześniej. Na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej przez ułamek sekundy panowała cisza, zniekształcana jedynie przez wszechobecny szum wentylatorów systemu obiegu powietrza. A potem rozpętało się piekło.

CDN :-D
 

SlicaR  Dołączył: 28 Kwi 2013
Jeeeeeeeeest!!! Pędzę czytać!
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
2/ :mrgreen: :-B
 
RPM  Dołączył: 28 Lip 2010
Apas napisał/a:

pierwszy.... prawie :(
 

TM_Mich  Dołączył: 08 Wrz 2009
Super.
 

skaarj  Dołączył: 18 Mar 2016
No i co? Znowu bedziemy czekac pelni niecierpliwosci i zdjec nie wywolamy ;)
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
skaarj napisał/a:
No i co? Znowu bedziemy czekac pelni niecierpliwosci i zdjec nie wywolamy ;)

To po jaką cholerę wywoływaliście Kadyszka z lasu, a jego autora spod kamienia, pod który wpełz płonąc ze wstydu po pierwszej cześci, hę? Się pytam!
Pisałem zresztą na szołcie, że to nie moja wina...

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach