0bleblak  Dołączyła: 15 Cze 2011
Mam czerwone dresy, z motylkiem z tyłu :mrgreen:
 

pszczołowaty  Dołączył: 07 Gru 2009
spacja napisał/a:
ja bym chciała aby spcaję zagrała Charlize Theron.

a nie Uma? ;)
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
0bleblak napisał/a:
Apas napisał/a:
Może dopisze na koniec jakieś sceny erotyczne?... Brzmi jak plan :evilsmile: )

Np. Kadyszek i generał.

Jeeezu...
:evil:

[ Dodano: 2017-10-29, 21:01 ]
Sądziłem, że to ja mam chorą wyobraźnię, jako pisarz S-F (Stupid - Fiction)...
:mrgreen:

[ Dodano: 2017-10-29, 21:02 ]
pszczołowaty napisał/a:
spacja napisał/a:
ja bym chciała aby spcaję zagrała Charlize Theron.

a nie Uma? ;)

Z Umą też chętnie umówie się na kolację w celu omówienia szczegółów... :oops:
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
0bleblak napisał/a:
Mam czerwone dresy, z motylkiem z tyłu

Czy ten motylek ma jakąś funkcjonalność?
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
plwk napisał/a:
0bleblak napisał/a:
Mam czerwone dresy, z motylkiem z tyłu

Czy ten motylek ma jakąś funkcjonalność?

Zapyla?
 

0bleblak  Dołączyła: 15 Cze 2011
A tam, zaraz chorą. Troszkę wiecej sensacji :mrgreen:
Apas napisał/a:
plwk napisał/a:
0bleblak napisał/a:
Mam czerwone dresy, z motylkiem z tyłu

Czy ten motylek ma jakąś funkcjonalność?

Zapyla?

Nie. Ale można do niego coś przyczepić- skrzydełka są. .. 3D :roll:
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Można go łapać za skrzydełka 8-)
 

Gwiazdor  Dołączył: 05 Mar 2007
Doprawdy niezbadane są losy naszych bohaterów. :-D
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
Gwiazdor napisał/a:
Doprawdy niezbadane są losy naszych bohaterów. :-D

A tam, zaraz... Kadyszkowi bardzo wiele pod tym względem brakuje do bohaterów radzieckiego kina wojennego... Że o północnokoreańskim eposie rewolucyjnym nie wspomnę :-D
 

Gwiazdor  Dołączył: 05 Mar 2007
Tam chociaż koniec jest zawsze wiadomy (jak w Hollywood...) :-P
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
Gwiazdor napisał/a:
Tam chociaż koniec jest zawsze wiadomy (jak w Hollywood...) :-P

Ależ ja mogę zdradzić zakończenie Kadyszka, bo już je znam!
UWAGA! Spoiler alert!
...
...
...
Aberracja kończy się... KROPKĄ!
(tu następuje demoniczny śmiech, czerwienię się, tracę oddech, zaczynam kasłać...)
:evilsmile:
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Apas napisał/a:
Aberracja kończy się... KROPKĄ!

A mogłaby kończyć się znakiem zapytania.
 

0bleblak  Dołączyła: 15 Cze 2011
plwk napisał/a:
Apas napisał/a:
Aberracja kończy się... KROPKĄ!

A mogłaby kończyć się znakiem zapytania.

wielokropkiem, wykrzyknikiem...
 

Gwiazdor  Dołączył: 05 Mar 2007
Gwiazdką chociaż, było by systemowo.
 

spacja  Dołączyła: 15 Mar 2011
Spacją!!!!!!
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
To byłaby tajna "spacja" :mrgreen:
 

SlicaR  Dołączył: 28 Kwi 2013
Wreszcie znalazłem chwilę czasu na nadrobhenie zaległości! Apas :-B :-B :-B
Świetna ta powieść. Zawsze się człowiek czegoś nowego dowie. A to o tucznikach i DINach, a to, że test ciążowy wywołuje się przy zaświeconym świetle (odwrotnie niż kliszę), historia polityczna Polski w pigułce - doskonała.
Jeszcze raz :-B za kawał dobrej roboty!

P.S. Nie chciałbym Cię martwić, ale zaczynam podejrzewać, że Ty możesz być błyskotliwy.

spacja napisał/a:
Scenkę z ostatniego odcinka odegram z przyjemnością

spacja, skąd wiesz co będzie w ostatnim odcinku :evilsmile: ?
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
Stefan uświadomił sobie, że śpi. Było to o tyle dziwne, że normalnie zwyczajnie spał, a kiedy sobie uświadamiał ten fakt, znaczyło to jedynie, że właśnie spać przestał i się obudził, czy to na skutek brzęczenia budzika, czy też marudzenia Marioli, że już późno i spóźni się do pracy, czy to na skutek końca szkolenia w komendzie – bo na szkoleniach uwielbiał spać i wypracował sobie odruch budzenia się, gdy tylko wentylator w projektorze przestawał szumieć, co zwykle oznaczało koniec męczarni. Tym razem jednak było inaczej: inspektor z pełną świadomością zdał sobie sprawę, że śpi, ale się przy tym nie obudził. Ba! Bardzo chciał się obudzić – ale nie bardzo mógł.
Spał zatem przez kolejne kilka minut rozmyślając we śnie, że w zasadzie tęskni za Mariolką, która na pewno by go z tego dziwnego stanu wyrwała – czy to celnym ciosem łokcia w okolice splotu słonecznego, jak to czyniła od nocy poślubnej, czy też nieśmiałym pocałunkiem, jak jej się to ostatnio zdarzało. Smutna prawda była jednak taka, że niezależnie od jego tęsknot i pragnień, żadnej kobiety przy inspektorze Stefanie Kadyszku nie było, by go obudzić.
Wtedy dostał cios. Łokciem. W splot słoneczny.
- Jeeezu, Mariola… Nie tak ostro… - zajęczał policjant.
- Co? - spytała Spacja.
- Nie tak ostro! W ten splot... – powtórzył, uszczegóławiając i walcząc o głębszy oddech.
- Co? W ten splot? Nie tak ostro? - powtórzyła Spacja, także rozbudowując swoją kwestię.
- Nie bić mnie w splot tak mocno! Lżej też wystarczy… Gdzie Mariola?
- Jaka Mariola? Ta pielęgniarka? Koło Roberta bym szukała…
- Nie, moja żona, Mariola. Gdzie jest?
- Nie wiem… A gdzie ją zostawiłeś?
- W domu… Ale walnęła mnie w brzuch przed chwilą…
- Przykro mi, Stefan, ale to ja byłam i zrobiłam to najdelikatniej, jak mogłam – wyjaśniła Spacja lekko nadąsana, że jej delikatne zabiegi ktoś zinterpretował jako brutalny atak.
- Okay, rozumiem… - odpowiedział Stefan, niewiele rozumiejąc. - Ale po co?
- Bo muszę wyjść…
- Naprawdę? No to idź… Myślałem, że tylko Reksowi trzeba drzwi otwierać…
- Nie bądź idiotą! Muszę wyjść, bo coś się dzieje na zewnątrz… Chyba jakieś auto jeździ wokół leśniczówki…
- No to trzeba było żołnierzy budzić, oni mają patrolować… My – Kadyszek zamyślił się, przecierając zaspane oczy – my jesteśmy od ważniejszych zadań.
- Tak, wiem… Żołnierze od Pleśniaka tylko chleją, my jeszcze palimy zielsko… To bardzo ważne zadanie jest, oczywiście… Słuchaj, Stefan… Próbowałam budzić tego – Spacja wskazała na leżącego pokotem za jej plecami starszego szeregowca – i tamtego od tych krów tutaj. Nic, śpią jak zabici. Ciebie tez myślałam, że nie dobudzę, więc musiałam… lekko nacisnęłam na twój splot słoneczny…
- No dobra, już nie śpię… Co się dzieje? - głos inspektora nabrał ugodowego brzmienia.
- Nie wiem. Miałam jakieś dziwne sny… ale to chyba po ziołach, bo sobie jeszcze skręta zrobiłam, jak ty już zasnąłeś… No w każdym razie nie do końca wiem, czy to było na jawie, czy we śnie, ale za oknami kilka razy błysło bardzo jasne światło… Tak, jakby ktoś autem jeździł i w szyby poświecił… Wiesz, o czym mówię?
Kadyszek skinął głową, choć uświadomił sobie, ze w panujących ciemnościach Spacja i tak zapewne nie zauważyła tego gestu.
- Wiesz, ja raczej sobie poradzę jakby co, ale z powodów taktycznych nie chcę iść sprawdzać sama… Więc zaczęłam was po kolei budzić i padło na ciebie…
Inspektor uznał, że to całkiem rozsądne tłumaczenie, przy czym dotarło do niego, że ‘poradzenie sobie jakby co’ przez Spację oznaczało zapewne ludobójstwo. W tej sytuacji pomysł, by ktoś miał na nią oko, wydawał się całkiem rozsądny.
- No dobra… Idziemy. Sprawdzimy to auto i się przy okazji odsikamy…
Spacja spojrzała na Kadyszka wzrokiem, który mógł zabić. Na szczęście w ciemnościach tym razem on nic nie zobaczył.
Ruszyli po ciemku, manewrując pomiędzy porozrzucanymi w losowy sposób na podłodze ciałami żołnierzy z grupy zabezpieczenia, żołnierek z pododdziału medycznego oraz swoich kolegów z grupy RICOH. Śpiący tworzyli w ciemnościach tor przeszkód praktycznie nie do przebycia, choć Spacja jakoś zawsze stawiała stopy na podłodze. Tymczasem Kadyszek niemal przy każdym kroku kogoś nadeptywał lub kopał. I choć odpowiadały mu co najwyżej sapnięcia i pomruki, za każdym razem cicho przepraszał.
Gdy drzwi prowadzące na zewnątrz leśniczówki, nad którymi upiorną poświatą fluorescencji świecił odpustowy krzyż powieszony przez żonę leśniczego, były już naprawdę blisko, Stefan poczuł, stawiając stopę, że trafił pomiędzy czyjeś uda. Przerażony przeczuciem, że niezależnie od płci ofiary jego postępowanie raczej nie spotka się ze zrozumieniem, gwałtownie rzucił się w bok i dla zachowania równowagi stanął całym ciężarem na czymś, co kształtem przypominało arbuza.
- O żesz ty w mordę dziobany! - wrzasnął arbuz.
- O jasna cholera… Sorry, stary! - odwrzasnął Kadyszek, ponownie balansując ciałem, by zdjąć podeszwę buta z twarzy nieszczęśnika, na którego nastąpił.
- Ja ci ty ofiaro reformy edukacji z zadu zrobię jesień średniowiecza, że aż cię rodzony proktolog nie pozna!… - kontynuował nadepnięty.
- Zamknijcie się obaj! - teatralnym szeptem odezwała się Spacja. - Generale, to ty? - spytała po chwili sapiącego z nienawiści faceta na podłodze.
- Ja! - szczeknął Pleśniak. - Kto pyta?! Swój czy wróg?
- Swój. Znaczy... ja pytam... – odparła Spacja.
- Ja, to znaczy – kto? Zameldować się regulaminowo! Ciemno jak u żony kominiarza w...
- Ja, Spacja…
- Jeezu, dziewczyno… Weź się, kobieto, na jakąś siłownię zapisz, bo przytyłaś… Mało mi mordy nie przenicowałaś na drugą stronę…
- To nie ona cię nadepnęła, to ja. Stefan znaczy… Przepraszam, Antoni… - Kadyszek uznał, że dla dobra generała i wszystkich śpiących naokoło lepiej nie drążyć tematu wagi Spacji.
- Ludzie, po jaką cholerę się szwendacie po nocy?! Mówiłem, nie łazić! Lać do butelek po wódce… No przynajmniej ty, Stefan mogłeś do butelki…
- Antoni, ktoś się kręci wokół leśniczówki. Szliśmy sprawdzić… - wyjaśniła Spacja, zanim dyskutowana kwestia oddawania moczu do butelek nabrała zbyt technicznego wymiaru.
- O, naprawdę? - zainteresował się żołnierz. Perspektywa akcji – jakiejkolwiek akcji – sprawiła, że poczuł się lepiej i zapomniał o odcisku podeszwy na czole. - A Reks nie szczekał?
- Nie… Chyba nie… - Kadyszek, zaskoczony pytaniem generała, skierował pytające spojrzenie w ten fragment ciemności, za którym, jak mniemał, kryła się Spacja.
- Nie… Nie słyszałam… - padła stamtąd odpowiedź.
- No właśnie, tak to jest, kiedy się niesprawdzonych ludzi posyła na zadanie – głośne sapnięcie oznaczało, że Pleśniak podniósł się z podłogi. - Przychodzi taki, ogonem merda, na ochotnika się na służbę zgłasza, że niby starszych kolegów chce wyręczyć, w łaski kompanii się wkupić, a jak wróg u bram, to albo śpi, albo się gdzieś schował… Przypomnijcie mi, żebym mu blokadę na awans na dwa lata założył i żadnej odpowiedzialnej służby, będzie na kuchni pracował od jutra!
- Antoni, ale to jest pies… - Spacja postanowiła nieco przystopować oficerskie zapędy generała.
- Pies, nie pies, zgłosił się na ochotnika i nie wypełnił rozkazu! - zdecydowanie odparł żołnierz. - Chyba że zginął w akcji, to dostanie order... Pośmiertnie... – głos Pleśniaka nieco złagodniał.
Potykając się wciąż o śpiących, cała trójka ruszyła w kierunku drzwi, prowadzona przez poblask plastikowego krucyfiksu niby Trzej Królowie przez Gwiazdę Betlejemską. Gdy wyszli na zewnątrz, owiało ich chłodne powietrze przesiąknięte zapachem lasu. Noc była gwieździsta, ale bezksiężycowa. Delikatne podmuchy wiatru poruszały koronami drzew, wywołując jednostajny szum, ale poza tym panowała niczym niezmącona cisza, jaką można usłyszeć jedynie o w lesie o trzeciej nad ranem.
- No i co? Gdzie to oblężenie? - spytał Pleśniak.
- Nie wiem, Antoni. Widziałam kilka błysków ostrego światła za oknami, ale to było jakiś kwadrans temu… - odparła Spacja.
Z krzaków na skraju polany, na której stała leśniczówka dobiegł trzask łamanej gałązki.
- O, przynajmniej Reks się znalazł – stwierdził Kadyszek.
- Choć tu, synu! Miej odwagę cywilną! - wrzasnął służbiście generał w kierunku krzaków, rysujących się jako ciemniejsza plama na tle ciemnego lasu.
Cisza.
- Chodź, wiem, że tam jesteś. Zszedłeś z posterunku, ale to nie koniec świata. Nogi ci z tyłka powyrywam, ale cię przecież nie zabiję! - Pleśniak najwyraźniej doskonale się czuł w roli dowodzącego.
Coś poruszyło się za krzakami, jakiś cień, a raczej poblask, który podkreślił ciemność otaczających cieni. Spacja, Kadyszek i generał zamarli, gdy uświadomili sobie, że oto kilkadziesiąt metrów od nich na polanę wyszły trzy niezwykłe postacie: bardzo wysokie i bardzo szczupłe. Dwie z nich, idąc – lub raczej sunąc tuż nad trawą – miały około dwóch metrów wysokości. Pomiędzy nimi poruszała się trzecia, wyższa od pozostałych o dobre pół metra. Trzy zjawy, połyskując srebrzysto-szarą poświatą zbliżały się do trójki byłych agentów. Im bliżej były, tym wyraźniej dało się dostrzec szczegóły: trójkątne, wąskie twarze z olbrzymimi, połyskującymi czarnymi oczyma, niewielka wypukłość w miejscu, gdzie powinien być nos i małe, wąskie, skrzywione usta. Skrzywione w grymasie wyrażającym złość, agresję, wściekłość… Ręce zjaw – a raczej elastyczne macki, wiły się i drżały, z wolna unosząc się i wyciągając w kierunku ludzi. Stwory zatrzymały się około trzech metrów od trójki przyjaciół. Przez chwilę obie grupy tkwiły nieruchomo w ciszy, przyglądając się sobie.
- Niewykluczone, że ich znam… - szepnął generał Pleśniak.
- Co?! - odszepnęła zaskoczona Spacja. - To twoi znajomi?! Czymkolwiek to jest?!
- Ten mały po lewej przypomina moją niedoszłą teściową… - wyjaśnił żołnierz.
Spacja parsknęła tłumionym śmiechem.
- To już wiem, dlaczego tkwisz w stanie bezżennym... – chciała klepnąć Antoniego w ramię, bardziej by dodać sobie otuchy niż jemu, ale ze zdumienie stwierdziła, że nie jest w stanie się poruszyć.
- Ja też… dał się słyszeć szept Kadyszka.
- No przecież ty jesteś żonaty? - zdziwiła się Spacja.
- Ja też nie mogę się ruszyć… - odparł policjant, który zauważył starania koleżanki.
W tym momencie od strony zjaw dobiegł złowieszczy syk. Wszystkie trzy stwory gwałtownie uniosły macki, celując nimi w twarze ludzi. Nim ci zdołali odczuć zaskoczenie – za plecami dziwnych przybyszów rozbłysło oślepiająco białe, zimne światło. Nie miało konkretnego źródła – cały las zdawał się je emitować. Postacie zjaw zamieniły się w czarne, ostro odcięte od świetlistego tła cienie, które ponownie zaczęły sunąć bardzo wolno w kierunku Spacji, Kadyszka i generała.
‘Ciekawe, jakich lamp używają?’ pomyślał Stefan tuż przed tym, gdy zimna, odrażająca macka dotknęła jego twarzy.

W całym ogromnym kompleksie panowała ciemność. Normalny szum wentylatorów w setkach serwerów i stacji roboczych, popiskiwania aparatury i migotanie tysięcy kolorowych lampek zastąpiła ciemna, aksamitna cisza. Niezrażony tym Ron, zgodnie z procedurą, od kilku godzin wciskał czerwony przycisk telefonu alarmowego, który miał go połączyć z supervisorem w przypadku ‘nagłych i nieprzewidzianych oraz nieujętych niniejszym regulaminem’ okoliczności, które Ron, Starszy Analityk Sygnałów Niewerbalnych miał za zadanie ocenić. Mniej więcej kwadrans po tym, jak zdechła cała łączność z orbitująca i poddawana naprawie ISS a w Centrum Kosmicznym zapanowała ciemność. Ron uznał, że w regulaminie zdecydowanie nie ma lepszej opcji postępowania w takim przypadku i postanowił, jak zwykle, wezwać menadżera, żeby problem Rona stał się jego problemem. Jak dotąd w czasie błyskotliwej kariery chłopaka w NASA taka strategia zawsze się sprawdzała, jednak tym razem telefon był martwy: nie dość, że nikt się nie zgłaszał, to nawet normalnych szumów i trzasków w głośniku, które zawsze towarzyszyły wciskaniu klawisza wywołania – tym razem nie było. Ron jednak nie popadał w panikę, tylko wciąż wciskał przycisk. ‘Żebyśta nie mówiły, że nie pracowałem’ - pomyślał.
Dźwięk, który przerwał ciszę, przypominał odgłos toczenia się po schodach metalowego wiadra, które ktoś przez nieuwagę kopnął. Ron najpierw nie zareagował przekonany, że żaden z jego regulaminów nie mówi nic o wiadrach. Gdy jednak kilka sekund później odgłos się powtórzył – dochodząc gdzieś z okolic kantyny – chłopak sięgnął do swojej teczki, którą dostał w pierwszym dniu pracy i wyciągnął niezbyt regulaminową, długą policyjną latarkę oraz wybitnie nieregulaminowy, krótki łom.
- Chceta sobie jaja ze mnie robić, to sobie porobimy… Jest sytuacja awaryjna i mam prawo użyć środków nadzwyczajnych, a to wy się będzieta potem tłumaczyć! – krzyknął w stronę korytarza, wciskając przycisk latarki. Ta jednak pozostała ciemna. Nie zastanawiając się długo, Ron odwrócił ją i mając teraz dwa ciężkie, metalowe przedmioty w obu dłoniach ruszył na korytarz i skierował się do kantyny...

- Widziałaś ten błysk? - spytał Grzegorz, stwierdzając jednocześnie, że jego prawa dłoń pokonała w ciągu ostatnich kilku sekund dość spory odcinek, wędrując po plecach Kamili w kierunku przeciwnym, niż jej głowa.
- Widziałam, pewnie burza... – odparła Kamila, stwierdzając jednocześnie, że jej prawa dłoń pokonała w ciągu kilku ostatnich sekund dość spory odcinek na udzie Grzegorza, w kierunku przeciwnym do jego stóp.
- Wiesz… Kamila… Chyba nie powinniśmy… Ja formalnie jestem wciąż księdzem… - wysapał Grzegorz.
- Ale jesteś też fizykiem, astronautą, naukowcem… Czy nie powinniśmy przekraczać granic nieznanego, zakazanego i niedostępnego, by poznać, co tam jest? – Kamila westchnęła. - To nasz… nasz naukowy obowiązek...
Grzegorz postanowił, że powinien przemyśleć jej punkt widzenia z pozycji odpowiedzialnego mężczyzny i wciąż jeszcze kapłana. Ułamek sekundy później, gdy napięty guziczek jej bluzki poddał się pod amplitudą falujących oddechów, mężczyzna uznał, że całkowicie zgadza się z dziewczyną.
- Pieprzyć to… - mruknął.
- No właśnie! – uśmiechnęła się Kamila.

CDN
 

spacja  Dołączyła: 15 Mar 2011
SlicaR napisał/a:
spacja, skąd wiesz co będzie w ostatnim odcinku ?

8-) Wiem, bo byłam na przeszpiegach 8-)

A tak na serio: nie wiem co będzie dalej, a znając wyobraźnię i odwagę Autora, nie piszę się do odgrywania scenek "w ciemno". Oczywiście miałam na myśli ostatni dostępny na tamten moment odcinek w niniejszym wątku.
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
SlicaR napisał/a:

P.S. Nie chciałbym Cię martwić, ale zaczynam podejrzewać, że Ty możesz być błyskotliwy.


Bo jestem! W ostrym słońcu nawet bardzo błyskotliwy, ale jak założę czapkę, to już tak nie błyszczę...
:mrgreen:
A na poważnie - kiedyś, w młodości myślałem, ze mam wysokie IQ. Ale potem okazało się, ze higienistka w szkole pomyliła rubryki, i do tej z ilorazem inteligencji wpisała wagę i odwrotnie... Inteligencja okazałą sie sporo niższa, za to waga sporo wyższa i tak mi już zostało: duży, ale głupi :cry:

[ Dodano: 2017-11-05, 19:16 ]
spacja napisał/a:

8-) Wiem, bo byłam na przeszpiegach 8-)

Pamietałbym... :evilsmile:

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach