potraff  Dołączył: 22 Maj 2016
skaarj napisał/a:
Weź wersję Abarth ;)
pz

:mrgreen:
 
lazar  Dołączył: 23 Cze 2010
potraff napisał/a:
skaarj napisał/a:
Weź wersję Abarth ;)
pz

:mrgreen:

Każda wersja 1.4 T-Jet. Fabrycznie zakuta. Nieśmiertelna w porównaniu z 1.4 TSI :-)
 

M.K  Dołączył: 26 Sie 2007
A tak szczerze to ile razy stoicie w ciagu roku przez auto na trasie? Bo ja nigdy jeszcze nie stałem, co nie znaczy, ze nie miałem awarii. Zawsze jednak dawało rade cos zrobic. Pytam, poniewaz wiele osob nadmieniło, ze nowy to jednak bezawaryjny.
 

potraff  Dołączył: 22 Maj 2016
M.K napisał/a:
Pytam, poniewaz wiele osob nadmieniło, ze nowy to jednak bezawaryjny.

Nie mam nowego, bo jak wspominałem ma już 10lat, kupiony jako 6latek. Raz w zeszłym roku wspomniana awaria mnie unieruchomiła. Niby bym się wlekł, ale Check mnie skutecznie zniechęcił.
Wcześniej jeździłem trochę służbowymi autami (praca jako przedstawiciel handlowy), corsa C, yaris, berlingo, siecento (choć kolejność od tyłu), nie miałem sytuacji, że coś padło. No corsa po jednym przeglądzie na mokrym stawała, nie odpalała, dopiero po jeździe na lawecie odpalała (najpewniej jakiś styk zaśniedział, auto oddane bo przez 3miesiące serwis nie odnalazł przyczyny).
W moim w124 miałem problem, że jakaś guma sparciała i czasem dostawał lewego powietrza i gasł na wolnych. Ale mimo sporego przebiegu (zapomniałem wspomnieć, że licznik przerywał, raz się kręcił, raz nie, więc te wspomniane 750 tys, to sądzę, że mogło być sporo skręcone, nie odważę się powiedzieć, że o połowę, ale czemu by nie, ponoć to było taxi w D), ale jeździło się. Może nie szybko, bo chyba dozwolonej w Polsce prędkości nie przekroczyłem nim, ale wygodnie. Najfajniejszy to był szyberdach...ech...

lazar napisał/a:
Każda wersja 1.4 T-Jet. Fabrycznie zakuta. Nieśmiertelna w porównaniu z 1.4 TSI

Tylko 1,4, ON już nie chcę (choć lubię tą specyfikę jazdy dieslem), a od VAG to jak najdalej chodzę :-P
Jeśli chodzi o bezawaryjność, to nie wiem czy nie wybiorę tańszej wersji 95koni.
 

Kytutr  Dołączył: 20 Lut 2007
potraff napisał/a:
Najfajniejszy to był szyberdach...ech...
Szczególnie u progu lata. Teraz i ja go mam, i też chwalę.
 

skaarj  Dołączył: 18 Mar 2016
M.K tak na poważnie to raz stanąłem - nie wziąłem swojego, bo nie byłem do końca pewny. Wziąłem samochód z wypożyczalni :)
Aha, jeszcze raz stanąłęm - padły uszczelniacze popychacza sprzęgła w Landroverze Defenderze, ale wcześniej przez dwa czy trzy tygodnie lałem po 2 l płynu hamulcowego dziennie :D
 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
Cytat
A tak szczerze to ile razy stoicie w ciagu roku przez auto na trasie?

A tak szczerze, to octavią 1 kupioną w salonie jakieś 11 lat temu nigdy nie stałem na trasie ani ja, ani żona, z wyjątkiem jednego razu jak w upał na chorwackiej autostradzie nagle olej się wziął i skończył. I gdyby nie to, że nigdy wcześniej oleju nie ubywało (auto miało z 5-6 lat wtedy), więc nie mieliśmy w bagażniku puszki, to wtedy też byśmy nie stali, bo byśmy dolali i pojechali dalej. Jak również gdyby nie to, że mi nadgorliwy gość z pomocy drogowej wlał za dużo oleju, to bym być może dwa miesiące temu nie musiał uszczelki pod głowicą wymieniać, bo jak mniemam to od tego za dużego wlania zaczęła się przedmuchiwać. A tak poza tym to żadnej usterki wymagającej wzywania lawety nie było (ale i przebieg mały jak na ten wiek - niecałe 200 dopiero).
 

szpajchel  Dołączył: 20 Kwi 2006
Często widuję dużo nowsze i dużo lepsze (od mojego) samochody oczekujące na lawetę. W zasadzie w dłuższej trasie (dalej od domu lub warsztatu) to miałem jakieś przygody z Dacią 1310 (benzyna). Raz dziura w tłumiku, raz bażant postanowił popełnić samobójstwo na chłodnicy rozpędzonego samochodu, robiąc przy okazji w niej dziurę, raz padł mi akumulator (holowanie jakieś 800 m), a raz pękła linka sprzęgła na środku dużego zakorkowanego ronda w Krakowie (holowanie 3-4 km). Golf MK3 1.8 (benzyna) Syncro tylko raz odmówił funkcjonowania i to pod Krakowem - pompa wodna się zatarła, czy coś takiego. Akurat wtedy mogłem wykorzystać nowiutki nóż Mory do przecięcia właściwego paska i wróciłem bez wspomagania do Krakowa. Miał też epizod urwania jakiejś śruby wahacza, co mnie niepokoiło, więc podjechałem na stację diagnostyczną, gdzie się wszystko wyjaśniło. Dobry warsztat sobie z tym poradził. I raz zgasł na światłach w Krakowie (holowanie 2 km). Reszta to albo nie ruszył spod domu (ze dwa razy), albo można się było dotoczyć do warsztatu. Octavia 1, 2.0 (benzyna) rocznik 2000, którą mam od trzech lat, jakby to powiedzieć... jedyna awaria to podnoszenie szyby, która wpadła do drzwi gdy wracałem z pracy.
 

M.K  Dołączył: 26 Sie 2007
"Świetne historie!" Ja przez noc sobie przypominałem. No i nie było tak, ze nic całkiem nie stałem. Stałem. Dwa razy citroenem bx. Raz 200 m do domu, a raz 400. W obu przypadkach awarie elektryczne. I linka, i holowanie było. No i trzeci raz unieruchomilem go po bardzo długiej jeździe na kilka dni. Wracałem ze śląska z wesela i padł termostat. Była zima. I juz rano nie mogłem go odpalić, ale jakoś odpalił. Wracając zatrzymała mnie policja. Chcieli zobaczyć trojkat i gaśnice, a ja to miałem w bagażniku. Mowię im, ze jak wyłącze auto to będę z nimi stał, bo mam jakaś awarie. Moja niewinna twarz( niektórzy uważają inaczej) spowodowała, ze odpuścili. No i wiecie co było? Efektem zepsutego termostatu było to, ze powoli zamarzał katalizator, bo zimny silnik generował dużo pary wodnej. Dojechałem do domu, ale potem auto miałem uziemione kilka dni. W zasadzie mechanik musiał rozmrażać mi katalizator no i zmienił termostat. Przebieg malutki miał bo 115. To nie było bezawaryjne auto, ale miało wiele plusów.
Dwie przygody z BMW e39 - raz siadł rozrusznik i skleił sie z silnikiem, i zatarł podczas jazdy. Do domu 15 km. Linka. Drugi raz rozpadlo mi sie sprzęgło podczas ostrego przyspieszania, ale dojechałem do domu na 3. Szło jakos ją wrzucić przy 60-70 bez zgrzytów. Najfajniejszy był przejazd przez miasto i szukanie rond, zeby nie zatrzymać sie na światłach.
Mój ojciec miał Dacie 1310 i pózniej brat. Miło wspominam to auto. Na tamte czasy wygodne, miękkie dosyć dynamiczne no i atrakcyjne z wyglądu. Pamietam, ze jemu cos strzeliło 100 km od domu. Oczywiście byliśmy wszyscy. Do holowania zatrzymał sie STAR. Ciągnął nas 90km/h. Oczywiście ja nie byłem wtedy świadomy tego co sie dzieje, ale na moje oko ojciec miał żelazne nerwy, bo przeciez pompa hamulcowa nie działała. Moze miał sprzęgło wciśnięte i bieg wrzucony, ze w razie mocnego hamowania ja uruchamiał. Nie wiem. W każdym razie dojechaliśmy mam wrażenie szybciej niz jakbyśmy jechali bez holu.
A pytałem o awarie i postoje, bo tak naprawdę to sa bardzo rzadkie sytuacje. Owszem, postój za granica nie jest miły. Ale w kraju zawsze da sie cos wyczarować. Lub prawie zawsze.
 

potraff  Dołączył: 22 Maj 2016
Ja miałem holowanie, gdy jechałem na kurs fotografii. I w połowie drogi mi auto siadło. W Bielsku. I całe szczęście, że tam. Polecona laweta i tak mogła na drugi dzień podjechać, więc się umówiliśmy na trzeci dzień, a mnie z kursu zgarnęli :-D
 

Penteusz  Dołączył: 27 Mar 2012
Dawno, dawno temu, na trasie między Warszawą a Białymstokiem urwała mi się w Trabancie prądnica. Jechałem 120 kilometrów na sznurku i były momenty, że Trabant jechał 120km/h. I to bezgłośnie. Szaleństwo ;-)
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
W ciągu ostatnich 20-tu lat nie zdarzyła mi się żadna awaria w trzech, eksploatowanych w tym czasie, skodach.
 

Penteusz  Dołączył: 27 Mar 2012
Ten sam Trabant: dwa razy zgubiłem w czasie jazdy koło. W pierwszym przypadku dojeżdżałem do znaku "Stop", wyhamowałem, a samochodzik miękko osiadł na drodze. Koło grzecznie leżało obok. Założyłem i pojechałem dalej.
Za drugim razem już tak słodko nie było: miałem jakieś 80km/h na liczniku i pasażera obok. Nagle nastąpiło głośne tąpnięcie, a w lusterku wstecznym zobaczyłem ciągnący się za samochodem snop iskier. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że właśnie wyprzedza mnie moje własne tylne koło, po czym osiada miękko w rowie. Trabant w końcu się zatrzymał (hamulców nie było już), przytargałem koło, założyłem i pojechałem powolutku do domu. Ze 3 razy krążyłem przed bramą, żeby wytracić prędkość. Na koniec wyhamowałem. Nogami, uchylając drzwi i drąc podeszwy o glebę. To samo robił pasażer.

Ta limuzyna (sorry, miałem kombi) miała technicznie zaawansowane mocowanie kół. Była jedna nakrętka, zabezpieczona przed odkręcaniem się taką zaginaną blaszko - podkładką. I to owa blaszko- podkładka lubiła się prostować, nakrętka się odkręcała, a koło jeździło gdzie chciało.
Ach, ta mydelniczka!
I tak go lubiłem - sama klamka zmiany biegów to był kosmos, a gdy silnik gasł, to przestawiało się (jak w motocyklu) kranik na rezerwę i bez problemów jechało się dalej. Koniecznie na stację benzynową ;-)
 

M.K  Dołączył: 26 Sie 2007
Z trabantem mam sporo wspomnień, choć ani ja ani nikt w rodzinie nie posiadał. Natomiast posiadał ojciec mojego przyjaciela. No to go braliśmy na przejażdżki po wałach nad Warta. Co to sie nie wyprawialo! Jakby mój syn robił to co ja to chyba bym zawału dostał. Bo robiliśmy rajdy z jednym kumplem na dachu. Czasami sie jechało po 60-70. Nie moge ze śmiechu, jak sobie to przypomnę. A trabant wersja kombi dostawał w trąbę ostro. Raz tak dostał, ze mu uszczelkę wydmuchało spod głowicy. Ponoć niewielki problem w trampku, ale miał dosyć silnik tego dnia.
W ogóle to ja prawko dostałem 31.12.97r i w tym dniu jak odebrałem prawko uderzyłem w trabanta. Akurat poruszał sie nim jeszcze inny kumpel. Ja pierdziu co to były za czasy. Ja oczywiście poruszałem sie fiatem 127 i wchodziłem w zakręt na ręcznym po śniegu. Nie opanowałem manewru a do krzyżówki dojeżdzał trabant wlasnie. PLWK tez miał 127, ale chyba nigdy nie uderzył w trabanta ;) Kiedyś o tym gadaliśmy tutaj.
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
M.K napisał/a:
PLWK tez miał 127, ale chyba nigdy nie uderzył w trabanta

Nie, uderzyłem kiedyś w zimie w Skodę 120. 20 km/h było wtedy za dużą prędkością, żeby zatrzymać się na odcinku około 100 m.
 

Penteusz  Dołączył: 27 Mar 2012
Kiedyś koledzy z pracy zrobili mi niezły numer. Wycięli z jakiejś dykty kluczyk i przymocowali do dachu mojego trampka. Mniej więcej coś takiego:


Jak zobaczyłem to coś po paru godzinach to zamiast się wkurzyć wpadłem w zachwyt. Wyglądało to fantastycznie! :mrgreen:
Wobec tego postanowiłem, że sobie z tym pojeżdżę. Niestety, pomysł był dobry, ale wykonanie kiepskie i kluczyk po kilkudziesięciu metrach odpadł.
 

potraff  Dołączył: 22 Maj 2016
Kolega zaraz po zdaniu prawka kupił malucha. Na ognisku z dziewczyną siedział, więc ja starszy o rok, mający prawko rok dłużej robiłem za kierowcę i odwoziłem ludzi. Wracając słyszałem, ręczny, ręczny, no to za ręczny... efekt, ścięta brzózka.
Inny kolega w tym samym miejscu na drugi dzień był na ognisku, przyjechała policja i się min pyta, kto to drzewo ściął.
Wtedy mi do śmiechu nie było... Maluch żeby odjechał, to musieliśmy o koło zaprzeć podnośnik i lekko odgiąć przód nadkola. Potem było prostowane to...
 

JacekK  Dołączył: 08 Wrz 2008
Maluch... kiedyś na E4 miedzy Rzeszowem a Łańutem zapadł się pedał gazu do podłogi i nie cofnął. Na liczniku 90, 4 bieg. Pękła sprężynka powrotna przy gażniku. Wyłączyłem, zatrzymałem, wyciągnąłem gumkę z gaci, zamotałem i dalej w drogę :mrgreen: Grat był wredny. Ile pod nim leżałeś, tyle jechałeś,a i tak go lubiłem.
 

tref  Dołączył: 05 Wrz 2006
Maluchy to u mnie temat patriotyczny. Bialy byl i czerwony. Oba bezproblemowe, bo w razie czegokolwiek na trasie dało się to naprawić prawie od ręki.

Najlepszy temat to wyprzedzanie dwóch, trzech ciężarówek na jednopasmowej trasie. Planowanie z godzinnym wyprzedzeniem, czyli przed wyjazdem z domu ;-)

Nic nie przebije patentu przycisku spryskiwacza :evilsmile:
 

Penteusz  Dołączył: 27 Mar 2012
tref napisał/a:
Nic nie przebije patentu przycisku spryskiwacza


Przebijam: wskaźnik poziomu paliwa w trampku.
Jak wyglądał wskaźnik? Plastikowa listewka z miarką, którą dla dokonania pomiaru trzeba było zanurzyć w baku. Bak znajdował się pod klapą silnika. Dokładność pomiaru do 1/2 litra!

A spryskiwacz? Ręczna pompka :-)

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach