Kerebron  Dołączył: 10 Mar 2016
- Jak się masz?
- Dziękuję, lepiej. Nie słyszę już głosów, które mi mówią co mam robić.
- Jakaś terapia? Leki?
- Nie. Zwolniłem się z pracy i rozwiodłem się.
 

Mamikur  Dołączyła: 24 Sie 2017
Kerebron napisał/a:
..... Zwolniłem się z pracy i rozwiodłem się.

Jakie to proste :-)
 

szpajchel  Dołączył: 20 Kwi 2006
Do banku w Szwajcarii wchodzi klient z walizką i ściszonym głosem mówi do bankiera:
- Chciałbym wpłacić pieniądze, w tej walizce jest całe cztery miliony euro.
Na to bankier uśmiechnięty:
- Proszę nie ściszać głosu, bieda to żaden wstyd.
 
rychu  Dołączył: 08 Paź 2006
Mistrzostwa świata, stadion wypełniony do ostatniego miejsca, prócz jednego.
Zaintrygowany kibic zaczyna rozpytywac czyje to miejsce. W końcu wyszło, że sąsiad z sektora kupił miejscówkę dla żony, lecz ta zmarła. No ale, pyta, czy nie szkoda miejsca, może ktoś z rodziny albo przyjaciel? Niestety, odpowiada wdowiec, wszyscy są na pogrzebie.
 

apemantus  Dołączył: 08 Maj 2013
Mama, odbierając Jasia z przedszkola:
- Podobno już nie przyjaźnisz się ze Stasiem ?
- A chciałaby mama przyjaźnić się z kimś kto kradnie kłamie i bije kolegów ?
- Oczywiście, że nie !
- I Staś też nie chce...
 

szpajchel  Dołączył: 20 Kwi 2006
Pije mąż z kotem.
- Moja stara... - zaczyna mąż - wczoraj urodziła trojaczki.
- Nie przejmuj się, odpowiada kot - rozdasz wszystkie.
 
juzer  Dołączył: 10 Kwi 2016
Z tej samej mańki.

Urodziły się trojaczki.
Z tej okazji impreza. Witani przez rodziców schodzą się zaproszeni goście z prezentami. Nad łóżeczkiem dzieci pochyla się jedn z gości, uznany chodowca kotów. Zwracając się do ojca radzi: zostawiłbym to leżące w środku.
 

szpajchel  Dołączył: 20 Kwi 2006
Przychodzi baba do lekarza:
- Witam! Co pani najbardziej dokucza?
- Mąż, ale ja do pana doktora w innej sprawie.
 
KasiaMagda
[Usunięty]
Przychodzi baba do lekarza i mówi:
- Panie doktorze mój mąż ma nerwicę.
- To nic strasznego, potrzebny mu jest tylko i wyłącznie spokój.
- No właśnie! Sto razy dziennie mu powtarzam!
 

szpajchel  Dołączył: 20 Kwi 2006
Wchodzi facet do sklepu zoologicznego i stwierdza, że chcę kupić zwierzątko. Właściciel informuje go, że ma gadającą stonogę.
- Naprawdę, za ile?
- Jak dla pana... 200 zł.
Zachwycony facet kupuje stonogę i bierze ją do domu.
Po dotarciu na miejsce kładzie pudełko po zapałkach ze stonogą w środku na stole, otwiera je i mówi:
- Panie Stonogo, masz ochotę na kielonka?
Stonoga nic nie odpowiedziała. Facet stwierdził, że pewnie jest zmęczony po podróży, więc może później sobie z nią pogada.
Po godzinie znowu otwiera pudełko i rzecze:
- Panie Stonogo, kielonka?
Stonoga znowu nic nie odpowiedziała.
Facet robi się podejrzliwy i stwierdza, że jak za godzinę stonoga się nie odezwie, to pójdzie do sklepu zoologicznego i złoży reklamację.
Po godzinie znowu otwiera pudełko i rzecze:
- Panie Stonogo, kielonka?
- Słyszałem cię za pierwszym razem kretynie, buty zakładam.
 

szpajchel  Dołączył: 20 Kwi 2006
Dwie muchy:
- Hej, Zdichu!
- Co?
- G...no
- Nie rób mi apetytu!
 

mh2012  Dołączył: 05 Wrz 2012
- Synu! Uważam, że powinieneś to wiedzieć. Zostałeś zaadoptowany...
- Co? Jak? Chyba miałem takie przeczucie. Oświadczam stanowczo, że chcę poznać moich biologicznych rodziców!
- My jesteśmy twoimi biologicznymi rodzicami. A teraz pakuj się bo twoja nowa rodzina przyjedzie za 20 minut.
 

akagi66  Dołączył: 16 Lis 2007
tato, czy ja byłem adoptowany ?
Tak - ale cię zwrócili
 

Marooned  Dołączył: 14 Paź 2006
Ostatnio przechodziła blisko mnie ekipa yo yo ziomów i jeden z nich zapodał takim sucharkiem:

- co jest gorsze od komara na pianinie?
- rak na organach
 

szpajchel  Dołączył: 20 Kwi 2006
Przychodzi facet ze złotą rybką do onkologa. Wchodzi. Milczy. Onkolog również milczy. Patrzą na siebie pytająco.
- Kicha. - wydusza z siebie wreszcie facet.
- Słucham?
- Kicha.
- Jaka znowu kicha?
- Rybka kicha. Chora jest znaczy się.
- Panie, coś pan! Jak rybka może panu kichać? A w ogóle ja jestem onkologiem, czemu przynosi pan do mnie chorą rybkę?
- Kolega pana zarekomendował. Raka to pan wyleczył.
 

artycja  Dołączyła: 03 Kwi 2010
Przychodzi koleś do sklepu z zabawkami i mówi do sprzedawczyni:
- Dzien Dobry, chciałbym żeby Pani poleciła mi jakieś wypaśne puzzle, ale, żeby były trudne, bo strasznie dobry jestem w te klocki.
Sprzedawczyni przyniosła mu 1.000 elementów - obraz przedstawia dupe zebry - same czarne i białe elementy. Koleś na to patrzy i mówi:
- A czy można coś trudniejszego, bo nie chwaląc się takie klocki to układam jak się śpieszę na tramwaj.
Sprzedawczyni popatrzyła na niego i przyniosła mu zestaw wymiatacza puzzli:10.000 elementów, obraz przedstawia zamgloną drogę podczas śnieżycy
- wszystkie szare.
Koleś patrzy i mówi:
- Chyba SE PANI jaja robi ze mnie!! Takie klocuszki to moje dzieci pykają ze mną przy śniadaniu.
Babka juz złapala ciśnienie i poszła na zaplecze szukać czegoś trudniejszego.
Nie ma jej, nie ma, w końcu przychodzi i dźwiga jakieś ogromne pudło.
Zawartość: 50.000 puzzli, 25 m2, obraz przedstawia zaćmienie słońca w jaskini - hardcore dla zwykłego wymiatacza puzzli.
Ale koleś na to patrzy i mowi:
- No nie!! Serio - Pani myśli, że taki słaby jestem??!!?!
Ona wpadła w szał i krzyczy do kolesia:
- PANIE!!!! WYP...........AJ PAN ZE SKLEPU, PRZEJDŹ PAN PRZEZ JEZDNIĘ, WEJDŹ PAN DO SKLEPU NA PRZECIWKO, TAM POPROŚ PAN KILOGRAM BUŁKI TARTEJ I SE PAN KUR..........A ROGALA UŁÓŻ!!!
 

szpajchel  Dołączył: 20 Kwi 2006
A to byłyby puzzle 3D :-P
 

pszczołowaty  Dołączył: 07 Gru 2009
Kilka zwrotów z tego bardzo specyficznego słownika :mrgreen:

Dupówa - zła pogoda. Dupówę na ogół należy przeczekać. Są na to różne sposoby; można nie wychodzić z namiotu i przesypiać, można czytać (ale nie każdy lubi i umie), można spożywać (to umie każdy, ale nie każdy może), można wspominać czasy dawnej świetności i opowiadać anegdoty. Można też jeść.

Kiedyś wykazywano większą inwencję w spędzaniu deszczowych dni; odbywano przejażdżki wozem z szambem, łapano jelenia na lasso (Riko Malczyk), nawiązywano bliższe kontakty z personelem schronisk (kredensem) i wyławiano ze stawów pieniądze wrzucane przez ufnych turystów (łyżka lub durszlak przytwierdzone do kija). Obecnie młodzi ludzie w czasie przerwy w ładnej pogodzie wyskakują na niziny coś pomalować, podpisać jakąś umowę lub coś sprzedać. Za pomocą komórki dowiadują się, czy już przestało padać i wracają prosto pod ścianę, tak więc sztuka przeczekiwania upada.

Miś - Element życia towarzyskiego na taborze lub w schronie. Odwieczny podmiot mrożących krew w żyłach opowieści, np. takich : "Stary, budzę się skacowany - a tu ktoś grzebie w przedsionku namiotu. Widać tylko wypinające się płótno. Więc ja, stary, cichutko... i jak nie przyłożę z buta! A tu taki ryk potworny! Wyszedłem drugą stroną namiotu...".

Koń - Ekstremalista przyjmujący zasadę iż musi być tym, który pierwszy przetrze szlak w śniegu po pas, albo lepiej uniemożliwiającym wszystko inne oprócz puszczania dymka. Działalność koni w porze zimowej jest mile widziana przez pozostałych łojantów, którzy ponad ekstremalizm cenią sobie zdrowy rozsądek.

Dymek - Puszczanie dymka - moment w którym koń dochodzi do wniosku iż dalej już nim nie będzie, nawet jeśli do pokonania zostało 20 metrów szlaku. Powszechną oznaką zewnętrzną tej decyzji jest wywiercenie otworu w śniegu i uwicie w tymże dziupli pozwalającej na ochronienie się od wszechobecnego wiatru. Nazwa wzięła się od charakterystycznego dymku unoszącego się nad dziuplą.

Auto - Najczęściej słyszany w górach okrzyk - wprowadzający partnera w stan nieopisanej radości.

Kibel - Nie lubiany, ale spotykany w taternictwie element "ciężkiego życia alpinisty" polegający na nieplanowanym biwaku w górach (ma się rozumieć bez sprzętu biwakowego). Biwakowanie nawet nieprzewidziane jest sztuką. Są tacy, którzy łapią kible, gdy tylko oddalają się od schroniska, szczególnie gdy są w towarzystwie pań. Są tacy, którzy uwielbiają łapać kible - gdy tylko zapada zmierzch, moszczą się wygodnie, gotują herbatkę i okazuje się, że nie był to wcale kibel nieprzewidziany. Byli tacy, którzy kiblowani sto metrów od schroniska, a i tacy, dla których kibel skończył się tragicznie.
 

greentrek  Dołączył: 14 Sie 2012
Jakbym słyszał "Wacia" Sonelskiego... ;-)
 
Robert  Dołączył: 19 Lis 2006
Tak, poszedłem sprawdzić, "W Skale" stoi na półce, pierwsze wydanie, 1990 rok. Kolega nam tu mocno górnictwem pojechał :->

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach