tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
number2express napisał/a:
Poza tym to nieszczęsne ziarno/struktura.

bo na filmie nawet jak w pewnym miejscu nic nie ma, to tam coś jest. w cyfrze, jak zrobi się jednolita plama, to tam nic nie ma...

number2express napisał/a:
To powoduje, że trzeba wiedzieć troche o edycji, żeby osiągnąć np. takie rzeczy:

zawsze w fotografii trzeba coś wiedzieć, żeby osiągać odpowiednie efekty... po prostu niektórym łatwiej przyswoić wiedzę, który film "jak wygląda", niektórym łatwiej pokręcić w szopie... także też tutaj nie ma chyba sensu stawiać jednego przed drugim...
chociaż sam lubuję się w fotografii tradycyjnej, cyfrową nie gardzę :evilsmile:

number2express napisał/a:
To wszystko powoduje, że jeśli nie jest się zarobionym zawodowcem, ciągle taśma może być dobrym wyborem do kilku rzeczy.

powiem więcej... zarobionemu zawodowcowi często lepiej wziąć taśmę, niż męczyć się z cyfrą przy danej realizacji...
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
tatsuo_ki, ja właśnie między innymi w kategoriach osiągnięcie efektu najmniejszym kosztem postrzegam różnice cyfra/klisza.

Pewnych efektów filmu tego i owego nie osiągnę cyfrą, bo mam za chude uszy i nie znam się na tajnikach obróbki.
Z drugiej strony proces wołania i skanowania wprowadza wiele zakłóceń, którymi cyfra nie jest obarczona.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
jorge.martinez napisał/a:
Z drugiej strony proces wołania i skanowania wprowadza wiele zakłóceń, którymi cyfra nie jest obarczona

i te zakłócenia mogą stanowić o wyjątkowości danego egzemplarza, nie, że wszystkie sztuki zdjęcia takie same, póki tuszu nie zmienię w drukarce...
czasami powtarzalność efektu jest pożądana, czasami nie...
jak zwykle wszystko zależy...
 

Henry  Dołączył: 12 Sty 2010
tatsuo_ki napisał/a:
jorge.martinez napisał/a:
Z drugiej strony proces wołania i skanowania wprowadza wiele zakłóceń, którymi cyfra nie jest obarczona

i te zakłócenia mogą stanowić o wyjątkowości danego egzemplarza, nie, że wszystkie sztuki zdjęcia takie same, póki tuszu nie zmienię w drukarce...
czasami powtarzalność efektu jest pożądana, czasami nie...
jak zwykle wszystko zależy...


Samochód też wybierałeś taki który nie ma amortyzatorów, a raz na jakiś czas odpada koło? TV też masz sprzed 20 lat z drutem zamiast anteny, żeby obraz nie był zbyt czysty? Telefon też masz z zapchanym pakułami mikrofonem, żeby nie wszystko co mówisz dało się zrozumieć? Ludzie używają wielu przedmiotów ot tak, po prostu ukieryunkowani na efekt - żeby wygodnie dojechać do celu, żeby obejrzeć bezproblemowo film, żeby się porozumieć. Dlaczego nie może tak być z aparatami fotograficznymi? Dlaczego robi się zalety z wady technologii?
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
ale Henry, tutaj nie jest mowa o ułomnościach, które dyskwalifikują daną rzecz z pełnienia funkcji do jakiej została stworzona...
tutaj jest mowa o tym, że nigdy nie doświetlisz pod powiększalnikiem danego maskowania z dokładnością do ułamka sekundy i do ułamka milimetra, nie wywołasz filmu z idealnie takim samym merdaniem...
to są szczegóły...
kuźwa, przecież nie jesteś chociażby w stanie powtórzyć ziarna z jednego arkusza papieru na następnym...
stawiasz wybór: samochód (ford T, pierwszy model) i samolot (F-22 Raptor) i próbujesz mi udowodnić, że samochód przy samolocie to jest nic nie wart...
ale jeśli już chcesz iść w takie ekstremalne przykłady, to proszę bardzo...
nie dalej jak wczoraj Nadbałtyckie Centrum Kultury w Gdańsku w ramach festiwalu "Okno na Świat" organizowało "Bajki z rolki" . Osią programu było coś podobnego:
http://vintageshop.blox.p...kcja-bajek.html .
I co? ciemne to to, nieostre, a cholera łza dosłownie zakręciła mi się w oku, jak oglądałem... bo dokładnie takie samo leży gdzieś w domu... jak dziś pamiętam, jak prosiłem... "Tato, puścisz mi bajki na rzutnik?..."
działanie, by walor techniczny stał na najwyższym dostępnym aktualnie poziomie, wcale nie stanowi o wartości dzieła... na pewno nie samoistnie...

[ Dodano: 2010-06-20, 18:50 ]
zresztą powiedziałem, wszystko zależy...
jak będę robił ulotki reklamowe, albo robił w wielu kopiach jakąś modę, to jasne, w którymś momencie przejście na cyfrę koniecznie, żeby wszystko wyglądało tak samo, nie mówiąc już o łatwości powielania...
ale jak będę robił limitowaną serię kilkunastostronicowych albumików z moimi ujęciami streetowymi, to gwarantuję Ci, w żadnym miejscu żaden kawałek obrazu nie będzie miał do czynienia binarnym systemem kodyfikowania informacji...
 

andybond  Dołączył: 13 Lip 2009
Henry napisał/a:

Samochód też wybierałeś taki który nie ma amortyzatorów, a raz na jakiś czas odpada koło? TV też masz sprzed 20 lat z drutem zamiast anteny, żeby obraz nie był zbyt czysty? Telefon też masz z zapchanym pakułami mikrofonem, żeby nie wszystko co mówisz dało się zrozumieć? Ludzie używają wielu przedmiotów ot tak, po prostu ukieryunkowani na efekt - żeby wygodnie dojechać do celu, żeby obejrzeć bezproblemowo film, żeby się porozumieć. Dlaczego nie może tak być z aparatami fotograficznymi? Dlaczego robi się zalety z wady technologii?

Fotografia analogowa to też technologia jeno starsza i w dodatku z duszą Mimo szumu i trzasku płyta winylowa oddaje o niebo lepiej dźwięk niż wysterylizowana płyta CD.
W kwestii porównań-moim zdaniem kilkakrotnie palnąłeś kulą w płot :-/
Henry napisał/a:
Samochód też wybierałeś taki który nie ma amortyzatorów, a raz na jakiś czas odpada koło?

Raczej porównywać należało by samochód z automatyczną skrzynią i manualną ;-) Automatyczna działa perfekcyjnie ale manualna daje większą przyjemność ;-)
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Tak, spalić "klisze", zezłomować aparaty "kliszowe", bo jest cyfra. Spalić książki, bo są e-booki, zakazać sprzedaży świec, bo jest prąd i zegarków mechanicznych, bo nie dokładne. Niech żyje nowy wspaniały świat! Podpalić stary świat!
To jeden z symptomów młodzieńczego buntu. Wasz świat jest przestarzały, zmurszały, śmieszny i zły. Zburzymy go i na jego gruzach zbudujemy nowy i nasz. My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie - mówimy - to nasz świat, przez nas obmyślony i to nie jest nasze ostatnie słowo i nikt nie ma prawa się przyczepić.
A potem dalej jest, jak było. Hippisi też kiedyś się ostrzygli, włożyli garnitury i zaczęli grać na giełdzie. Każdy taki bunt przechodzi jak odrę. I jakoś dalej malarze malują pędzlami, w ogóle malują w pocie czoła, a przecież wystarczy pstryknąć cyfrówką a przy zerowym wysiłku mieliby obraz jak złoto. Dalej jeżdżą stare samochody, a dziewczyny aż piszczą żeby się nimi przejechać. Dalej sprzedają ołówki do rysowania.
Bo w sztuce wartość dzieła nie zależy od doskonałości odtwarzanej przez to dzieło rzeczywistości i nie ma znaczenia, czy ktoś się przy jego tworzeniu napracował, czy nie. Jego wartości nie da się wymierzyć ilością pikseli, informacji, stosunkiem złotego podziału, mocnymi punktami. Ta wartość leży w sferze indywidualnego odbioru dzieła, natężenia emocji, pozawerbalnej ekspresywności. Nie ma tu nic do rzeczy, czy sfotografowano to cyfrą, czy "analogiem" ("analog" bardzo obscenicznie mi się kojarzy).

[ Dodano: 2010-06-20, 21:59 ]
PS- wszelkie porównania i odniesienia sfery sztuki do sfery techniki, a tym bardziej funkcjonalności niektórych zdobyczy techniki, są nieporozumieniem. Jeśli krzesło wygląda jak krzesło, to w normalnym umyśle rodzi się przekonanie, żeby na nim usiąść. Jeśłi natomiast rzeźbiarz wyrzeźbi coś, co przypomina krzesło, ale w gruncie rzeczy nie służy do siedzenia, a jest jego jakąś zmaterializowaną wizją krzesła, to czy powiemy o nim, że jest złym stolarzem, bo na jego krześle nie można siedzieć?
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
technik219 napisał/a:
To jeden z symptomów młodzieńczego buntu.
technik219, akurat kula w płot. Henry sie po prostu drażni z wami :-P Toć to stary wielkoformatowiec. Pewnie zaraz napisze, ze tylko w teorii, bo i tak nie ma czasu :-P
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Ja nie tylko do Henrego, tak mi naszło na mentorski ton, bo ten problem był już setki razy wałkowany na forum i ciągle powraca. Fotografia jest wspaniała sama w sobie i nie ważne czym robiona. Po co wyważać otwarte drzwi, po co się licytować?

[ Dodano: 2010-06-20, 22:11 ]
Henry, podszczułeś ładnie. :evilsmile:
 

bEEf  Dołączył: 28 Gru 2006
technik219 napisał/a:
Ja nie tylko do Henrego, tak mi naszło na mentorski ton, bo ten problem był już setki razy wałkowany na forum i ciągle powraca. Fotografia jest wspaniała sama w sobie i nie ważne czym robiona. Po co wyważać otwarte drzwi, po co się licytować?

Ano niestety, coraz bardziej przekonuję się, że sensem istnienia takich forów jak to, jest jednak taka właśnie bezproduktywna licytacja. Pytania dotyczące konkretnych problemów to mały ułamek, poza tym i tak większość już "była". Fajne dyskusje o fotografii to też jednak ułamek.

Fotografia to takie hobby, w której bardzo łatwo wpaść w (typową dla mężczyzn) pułapkę racjonalizacji. Niektórzy czują parcie na uzasadnianie swoich decyzji pobudkami praktycznymi, inaczej czują się niekomfortowo ("racjonalne hobby" jest dla mnie oksymoronem). Podświadoma potrzeba kontroli? To stąd te zupełnie bezsensowne i ciągnące się w nieskończoność oraz, przepraszam, infantylne gadki o jakiś technicznych p*****.

Cóż, mam wrażenie, że po prostu najzwyczajniej w świecie z tego wyrosłem. Z drugiej strony, mam poczucie, że jeszcze nie _dorosłem_ do naprawdę świadomej fotografii. Wiem, jak (technicznie) robić zdjęcia, ale jeszcze nie wiem po co, więc efekt jest taki, że mi się nie chce. Więc tak sobie powiewam w lekkim zawieszeniu "pomiędzy".
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
bEEf napisał/a:
To stąd te zupełnie bezsensowne i ciągnące się w nieskończoność oraz, przepraszam, infantylne gadki o jakiś technicznych p*****

no widzisz... zamknąłeś wątek "apsc kontra pełna" akurat przed tym, jak chciałem pokazać zdjęcia... w ogóle poczułem się totalnie zlany w tamtym wątku, ale druga myśl - kuźwa, tylko mój post był o FOTO-GRAFII, reszta była sprzętowym jojczeniem... porażka...
 

bEEf  Dołączył: 28 Gru 2006
tatsuo_ki napisał/a:
no widzisz... zamknąłeś wątek "apsc kontra pełna" akurat przed tym, jak chciałem pokazać zdjęcia...

Ale to by przecież nic nie dało. Takie wątki służą do name-checkowania przeróżnych obiektywów i puszek, które by się chciało mieć i szukania odpowiedników w "konkurencyjnych systemach" (tudzież udowadnianiu braków takowych). Tak jakby chęć przekonania innych o racjonalności swojego wyboru był warunkiem koniecznym do czerpania z niego satysfakcji. Tzn. - ok, w pewnym stopniu pewnie każdy tak ma, ale może w końcu trzeba powiedzieć, że to trochę obciachowe tak się z tym afiszować :-P
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Wróćmy jednak do sporu analog-cyfra. Nie uważam, że to spór o charakterze onanistycznym. Nie zgadzam się też z tezą: nie ważne czym i na czym.

Dopóki znajdzie się choć jedna osoba, która czuje, że analog daje jej szczęście, dopóty dylemat ten ma sens.
 

bEEf  Dołączył: 28 Gru 2006
jorge.martinez napisał/a:
Nie zgadzam się też z tezą: nie ważne czym i na czym.

Z punktu widzenia efektu końcowego, fotografii - jednak nieważne.
jorge.martinez napisał/a:
Dopóki znajdzie się choć jedna osoba, która czuje, że analog daje jej szczęście, dopóty dylemat ten ma sens.

Z punktu widzenia fotografa - oczywiście. Jednemu większą satysfakcję daje jedno, innemu drugie.

Chodzi o to, że te dwa różne punkty widzenia są zupełnie niezależne i nie ma co mieszać jednego z drugim.

Jeśli będziemy rozmawiać, dlaczego fotografowanie kliszakiem jest takie fajne i przedstawiać swoje subiektywne odczucia z zabawy - ok, a nawet być może uda się kogoś zarazić naszą podjarką. Jeśli będziemy próbowali wykazać jakąś obiektywną przewagę fotografii analogowej nad cyfrową, to będzie poracha na miarę przekonywania się nawzajem o wyższości "systemów". Tutaj na każdy argument jest kontr-argument. Ziarno może być wadą i zaletą. Powtarzalność procesu może być wadą i zaletą. I tak dalej.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Są zatem 3 punkty widzienia:

Efekt końcowy, fotograf i proces. Bo także i z tego ostatniego punktu widzenia można ten dylemat rozpatrywać.

Nasze hobby ma poniekąd charakter procesualny. Lubimy to robić. Proces analogowy u wielu wzmaga tę lubość.

Niestety, w fotografia obarczona jest kontekstem. W jego skład wchodzi też twórca i proces. Wtedy charakterystyka tego ostatniego zaczyna mieć znaczenie.

Mówimy: Wow, to analog? Nie, to cyfra. Łuuuu.
Mówimy: Wow, jakiego presetu użyłeś? Fuji. Aha.

Kurczę, po co ludzie dodają ziarno, winietę i pseudocross do swoich cyfrowych zdjęć? To tęsknota za matką analogową.

[ Dodano: 2010-06-21, 00:06 ]
bEEf napisał/a:
Jeśli będziemy próbowali wykazać jakąś obiektywną przewagę fotografii analogowej nad cyfrową, to będzie poracha na miarę przekonywania się nawzajem o wyższości "systemów". Tutaj na każdy argument jest kontr-argument. Ziarno może być wadą i zaletą. Powtarzalność procesu może być wadą i zaletą. I tak dalej.


A to się zgadzam. (mam nadzieję że sobie nie przeczę). To chciałem powiedzieć w moim poprzednim poście.

Niemniej proces analogowy w opozycji do 0-1-kowego nasuwa wciąż wiele ontologicznych przemyśleń. Nie można tego bagatelizować.
 

bEEf  Dołączył: 28 Gru 2006
jorge.martinez napisał/a:
Kurczę, po co ludzie dodają ziarno, winietę i pseudocross do swoich cyfrowych zdjęć? To tęsknota za matką analogową.

Moim zdaniem to chęć nadania zdjęciom głębi przez odsunięcie je od banalnego rejestrowania rzeczywistości. Efekty zaczerpnięte z fotografii analogowej są ok, bo akurat są na podorędziu. Dodawanie efektów rodem z analoga do zdjęć cyfrowych niestety bardzo często po prostu maskuje banał. Zresztą - to nic nowego. Za czasów fotografii analogowej były specjalne gilotynki, które wycinały papier w ząbki a'la "papier czerpany", odczynniki umożliwiające uzyskanie efektu sepii... Było to postrzegane jako straszny kicz.

Dodatkowo element sentymentalnego stylu 'vintage' w różnych odsłonach są zawsze w modzie. A że pokoleniu obecnych trzydziestolatków z beztroskimi czasami dzieciństwa kojarzą się kolory ze slajdów ORWO, to jedziemy. W muzyce też to widać - taki Ariel Pink na przykład. Celowo niedoskonałe, wyblakłe i porysowane, muzyczne slajdy ORWO. Akurat to mi się bardzo podoba :-D Ale ponieważ muzyka jest dużo bardziej abstrakcyjna, takie zabiegi są zdecydowanie mniej łopatologiczne.
 

andybond  Dołączył: 13 Lip 2009
Nie poczuje fotografii tradycyjnej ten kto z nią nie miał do czynienia.Nie zrozumie jej ten kto na pół dnia nie zamykał się w łazience ,na blacie ustawionym na wannie nie rozkładał powiększalnika,kuwet i maskownicy.Nie zrozumie też ten kto przez zwykłą gazetę gumowym wałkiem nie wyciskał nadmiaru wody na suszarce dwustronnej,Nie zrozumie też ten kto nie wie co to znaczy jak w połowie długości rolki film zacina się w koreksie.
 
number2express  Dołączył: 10 Paź 2007
Ja tam nic nie czuję. Nie mam skojarzeń z dzieciństwa ani nie szukam sztuki. Po prostu z taśmy uzyskuję wiele lepsze foty. Czysto technicznie. Jak mnie będzie wreszcie stać na jakąś co najmniej Alfe 850 z 85ką ZA, to się zastanowię. A chwilowo się nie przesiadam.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
bEEf napisał/a:
Ale to by przecież nic nie dało.

pewnie nie. ale może chociaż część by coś zrozumiała widząc takie zdjęcie:

i czytając co tam w exifie siedzi.
(dla leniwych: k200, iso800, kit ALII @18mm@f3,5)
czy tutaj pełna klatka, albo mega-wypasiony obiektyw pomogły? NIE! wystarczyło świetne, plastyczne światło... nawet dzikie szumy, jakie podobno już od iso400, jakoś tak nie poszalały...

a co do różnych "zabiegów"... nie oszukujmy się, nikt do niczego nie tęskni... przeważająca większość "upiększa" zdjęcia, bo tak jest w pytę... tylko nieliczni używają środków wyrazu, żeby coś wyrazić...

fotografia to język, można nim coś mamrotać, można powtarzać teksty piosenek disco polo, ale można też tworzyć kwieciste zdania staropolszczyzną, a nawet techniczne teksty technokratyczne...

analog z cyfrą się nie kłócą, one się świetnie uzupełniają i poszerzają słownik możliwości... tylko na miłość boską... niech najpierw będzie powód, a dopiero do niego dobierane środki...
 

Henry  Dołączył: 12 Sty 2010
tatsuo_ki napisał/a:
tutaj jest mowa o tym, że nigdy nie doświetlisz pod powiększalnikiem danego maskowania z dokładnością do ułamka sekundy i do ułamka milimetra, nie wywołasz filmu z idealnie takim samym merdaniem...
to są szczegóły...


Brak kontroli jest procesem twórczym, podnoszącym wartość? Rozumiem że to jak znaczki w których wydrukowany kilka krzywo i to winduje ich cenę do tysięcy dolarów? Chcesz napisać że to działa też na fotografię?

andybond napisał/a:
Fotografia analogowa to też technologia jeno starsza i w dodatku z duszą Mimo szumu i trzasku płyta winylowa oddaje o niebo lepiej dźwięk niż wysterylizowana płyta CD.
W kwestii porównań-moim zdaniem kilkakrotnie palnąłeś kulą w płot


Śmiesznie wygląda to co napisałeś. Płyty są jakością w tyle za CD - poczytaj specyfikacje techniczne - fizyki nie przeskoczysz. A to że często brzmią lepiej wynika z dwóch rzeczy - jako trudniejsze medium mało kto się brał za mastering, a jak już się brał to robił to porządnie. Zaś CD są nagrywane tak koszmarnie, że ze świecą szukać takiej która brzmi dobrze. Druga rzecz to że "lepsza jakość dźwięku" to nie to samo co "wierne odtworzenie dźwieku". Jedno i drugie jak w fotografii. Analog jest trudniejszy więc się bardziej staramy, bo bez starania nic nie wyjdzie. A jak się staramy to i efekty lepsze. Cyfrą wystarczy pstryknąć i coś już jest - i wiele osób temu ulega - efekty znamy. I wierność zdjęć też nie jest często pożądana - ile z pokazywanych zdjęć jest przerabaiany i filtrowanych, bo wolimy "ładne" a nie "wierne"?
Rzecz w tym że jeśli mamy na wejściu "wierne" to możemy z tego zrobić "ładne". A jeśli mamy tylko "ładne" to nie zrobimy z tego "wierne" - chyba że malując ręcznie. To działa w audio - gdy dobry dźwiek możemy sobie ustawić equalizerem na to co potrzebujemy (co innego gdy chcemy posłychać dla przyjemności, co innego gdy puszczamy w tle bo chcemy poczytać sobie książkę). To działa w fotografii - kto robił analogiem na pewno zetknął się z sensytometrią która uczy jak naświetlić negatyw żeby mieć jak najlepszy materiał do robienia odbitek - jeżeli dobrze naświetlimy negatyw możemy z niego zrobić różne odbitki - od low key do high key na sąsiednich klatkach. Jeśli źle naświetlimy (na przykład od razu niedoświetlając i przewołując) to wiążemy sobie ręce bo zrobimy z tego tylko jeden rodzaj odbitek. Tak samo jest z fotografią cyfrową - kto z was mając dSLR nie robi RAW? Z dobrze naświetlonego RAW'a można zrobić wiele, ze źle mało co.

I dla mnie to jest główną zaletą cyfry - świetny materiał wejściowy z którego mogę zrobić odbitkę a'la analog.

technik219 napisał/a:
Tak, spalić "klisze", zezłomować aparaty "kliszowe", bo jest cyfra. Spalić książki, bo są e-booki, zakazać sprzedaży świec, bo jest prąd i zegarków mechanicznych, bo nie dokładne. Niech żyje nowy wspaniały świat! Podpalić stary świat!


Nie, nie palić. Odesłać tam gdzie jego miejsce - do muzeum ;-)
btw - zegarki mechaniczne są dokładne - dzięki współczesnej mechanice można robić naprawdę precyzyjne mechanizmy. Niestety to nie zadziałało w analogach - firmy przestały rozwijać materiały srebrowe, ani nawet nie próbuje innych typów. A przecież gdzieś tam po laboratoriach pracowano nad tym. Chodziły słuchy że Agfa wymyśliła jakiś materiał który podniesie czułości negatywów kilka razy. I co? Ostatnie wypusty Fuji w slajdach zrodziły tylko narzekania na forach że stare były lepsze.

Cytat
technik219, akurat kula w płot. Henry sie po prostu drażni z wami Toć to stary wielkoformatowiec. Pewnie zaraz napisze, ze tylko w teorii, bo i tak nie ma czasu


Tylko nie stary ;-) A że ostatnio nie robiłem to fakt. Ciągle zapominam zamówić papier foto :-(
Co nie zmienia faktu że fotografuję LF dla przyjemności - zamiast suwaczków w PS wolę suwaczki przy moim drewniaczku. Ale nie będę nikomu wmawiał że jest lepszy niż cyfrówki. Jest inny. I tyle. Jak to podsumował jorge.martinez - fotografuję LF dla "procesu" ;-)

jorge.martinez napisał/a:
Niemniej proces analogowy w opozycji do 0-1-kowego nasuwa wciąż wiele ontologicznych przemyśleń. Nie można tego bagatelizować.


Analog też jest 0-1 - albo światło wybije elektron z wiązań albo nie. Także ten punkt widzienia "fotograf" to tylko głowologia jakby powiedziała babcia Weatherwax (http://www.pratchett.pl/cytaty,pratchett,terry,9,1,esmeralda-weatherwax.html)

tatsuo_ki napisał/a:
a co do różnych "zabiegów"... nie oszukujmy się, nikt do niczego nie tęskni... przeważająca większość "upiększa" zdjęcia, bo tak jest w pytę... tylko nieliczni używają środków wyrazu, żeby coś wyrazić...


Święte słowa. Bardzo nieliczni niestety...
A nawet Ci co pamiętają "tamte" czasy dają się porwać wyobrażeniom - dawne odbitki były swietne jakościowo. Tylko czasami zdarzały się źle naświetlone czy poplamione od zużytego utrwalacza (ech te lata 80... sporo odbitek mam w plamach, bo używałem utrwalacza tak zużytego, że dzisiaj nikt by go kijem nie tknął). A teraz robi się "nostalgiczne" zdjęcia przypominające najgorszy sort starych zdjęć.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach