ms  Dołączył: 03 Kwi 2007
Zdesperowany, nie majac pod reka gruszki tylko sprzezone powietrze i kupe smieci na matrycy, stojac przed historyczna mozliwioscia wykonania waznych zdjec, zdecydowalem uzyc sprezonego gazu w puszce : najpierw sprawdzilem na rece - zero negatywnych efektow, potem zaczalem dmuchac w matryce. Za trzecim czy czwartym wszystkie pylki zlecialy.
Nie bylo przy tym zadnych efektow ubocznych (zamrazania), dmuchalem na zewnatrz, przy okolo +20 stopniach, z odleglosci nie mniejszej niz 4 cm od matrycy (przewaznie 7cm).
 

opiszon  Dołączył: 29 Sty 2008
Ja tak chciałem w sprawie odkurzania

zawsze wydawało mi się, że podczas odkurzania na rurze odkurzacza gromadzą się ładunki elektrostatyczne, które mogą ładnie "przeskoczyć" nagle z rury na części odkurzane

dlatego np. nie zaleca się odkurzania komputerów, tylko używania sprężonego powietrza.

ja w każdym razie nie włożyłbym rury od odkurzacza do aparatu - za bardzo jestem przywiązany do jego elektroniki, żeby ją z dymem puszczać ;-)
 

Esco  Dołączył: 14 Paź 2007
Akurat z odkurzaniem komputera sprawa jest dużo prostsza. Wystarczy jedną ręką trzymać obudowę, najlepiej w miejscu w którym metal nie jest pomalowany. Z aparatem jest troszkę trudniej...
 

opiszon  Dołączył: 29 Sty 2008
dlatego właśnie za nic w świecie nie zbliżyłbym się z rurą w pobliże aparatu, a na pewno nie włożyłbym jej do środka :shock:
 
Asahi
[Usunięty]
Jedno jest bardzo wazne podczas czyszczenia matrycy - NIE WPADAC W PANIKE. Niedawno mialem smieszny (teraz, smieszny, ale wtedy prawie wpadlem w panike) przypadek. Podczas rutynowego juz czyszczenia matrycy, kapnela mi prosto na nia, malenka kropelka wody. Poczatkowo zachowalem spokoj, przetarlem wacikiem do uszu, jak mi sie wydawalo do sucha. Pstryknalem probne zdjecie i O ZGROZO!!! Zobaczcie sami:


Gdybym nie byl "twardzielem", to chyba bym sie poplakal :mrgreen: Na szczescie pomyslalem sobie: "gorzej juz byc nie moze" i spokojnie, powoli, wacikiem do uszu pocieralem jak ten swistak, az wszystko zeszlo. Przyznam, ze jeszcze nie slyszalem o przypadkach zniszczenia przez kogos matrycy podczas czyszczenia. Oczywiscie trzeba unikac uzywania niepewnych srodkow chemicznych i ostrych narzedzi, ale tez nie trzeba tego za bardzo demonizowac ;-)
 

szela  Dołączył: 02 Lip 2007
apropo czyszczenia ... moze ktos z was zna jakis serwis fotograficzny w Wawie, ktory moze z czystym sumieniem polecic w celu wyczyszczenia matrycy ?? ...
Do tej pory robilem to sam ale nie moge sie pozbyc kilku upierdliwych paprochow albo plam ?? ... a po drugi nie cierpie delikatnej i mozlolnej pracy wrrrr ... a do tego jeszcze lapy mi sie trzesa, ze szok :)
 

Masaho  Dołączył: 31 Sie 2008
Witam serdecznie,
używam sprężonego powietrza i z doświadczenia mogę podać parę prawideł:
to co jest sprężone w puszcze składa się z dwóch różnych substancji:
-oficjalnie sprężonego powietrza
-środka zwiększającego ciśnienie i wypychającego powietrze

Otóż podczas wydostania się tej drugiej substancji powstaje osad, zamarzanie i wszystkie inne problemy. Pierwsza wydaje się być nieszkodliwa, przynajmniej u mnie po wielokrotnym dmuchaniu matrycy nie zauważyłem najmniejszych zmian.

Teraz nasuwa się pytanie: Co zrobić, by nie wdmuchać drugiej substancji na matrycę?
Ja robię to tak:
Puszkę powietrza stawiam pionowo na stole, bo każde odchylenie od pionu może spowodować wydostanie się tej drugiej niepożądanej substancji. Nie wolno puszką wstrząsać z tego samego powodu. Czekam chwilę (kilkanaście sek.) aż się ciecze uspokoją w środku. Zawsze na początku robię "dmuch" testujący gdzieś na bok z tego względu, że jeśli puszka była przechowywana inaczej niż pionowo zwykle najpierw wydmuchiwany jest smark zamrażający. Potem spokojnie wsuwam dozownik lekko do środka lustrzanki i dmucham (ruszam korpusem, a nie puszką ze sprężonym powietrzem). Aha używam tylko puszek pełnych albo dość mocno napełnionych, bo nie chciałbym żeby powietrze mi się nagle skończyło podczas operacji.

Oczywiście nikogo nie zachęcam i nikomu nie polecam tego sposobu, bo tak czy siak jest to spore ryzyko, ale gdyby kogoś przycisnęło i nie miał innej możliwości to zawsze może skorzystać z tych informacji i zmniejszyć sobie prawdopodobieństwo uszkodzenia cennego sprzętu, pozdr.
 

Kiwak  Dołączył: 28 Paź 2007
Masaho, nie ma żadnej substancji wypychającej. Jest jakiś gaz lub mieszanka w stanie ciekłym i gdy paruje to się oczywiście mocno ochładza (zasad termodynamiki nie przeskoczysz).
 

Masaho  Dołączył: 31 Sie 2008
@Kiwak
Pod nazwą "substancja wypychająca" chodziło o mi oczywiście o sprężony gaz w postaci ciekłej. Znajduje się tam mieszanka, ale pewna jej cześć jest cięższa od drugiej dlatego w chwili spokoju wędruje w pobliże denka. To co mówisz jest prawdą ale tylko jedna ze składowych po opuszczeniu puszki jest jeszcze w stanie ciekłym i zaczyna parować, ta druga mieszanka lub gaz wylatuje z puszki już w stanie lotnym. Dlatego trzeba doprowadzić do tego żeby tylko ta właściwa składowa opuszczała puszkę. Tak to wynika z moich badań organoleptycznych. Pozdr.
 
Mel  Dołączył: 03 Maj 2008
Masaho napisał/a:
@Kiwak
Pod nazwą "substancja wypychająca" chodziło o mi oczywiście o sprężony gaz w postaci ciekłej. Znajduje się tam mieszanka, ale pewna jej cześć jest cięższa od drugiej dlatego w chwili spokoju wędruje w pobliże denka. To co mówisz jest prawdą ale tylko jedna ze składowych po opuszczeniu puszki jest jeszcze w stanie ciekłym i zaczyna parować, ta druga mieszanka lub gaz wylatuje z puszki już w stanie lotnym. Dlatego trzeba doprowadzić do tego żeby tylko ta właściwa składowa opuszczała puszkę. Tak to wynika z moich badań organoleptycznych. Pozdr.


Eeeee tam. W puszkach jest mały Chińczyk z wachlarzem.
To "powietrze" to, niestety, mieszanina łatwopalnych węglowodorów, które nie są należycie oczyszczone i stąd różne osady. A także stan ciekły, jeśli się puszkę odwróci do góry dnem. Wtedy szybko paruje i można, na przykład, skutecznie studzić lutowane miejsca.
Eksperyment dla harcorowców - dmuchnij na płomień :mrgreen: (ale głowę trzymaj daleko).
Mieliśmy z dzieciaciem bardzo dziwne miny po próbie zgaszenia zapalniczki wiatroodpornej takim sprężonym "powietrzem" z puszki. Nawet jakieś brzydkie słowo padło, nie pamiętam.

-- M.
 

Masaho  Dołączył: 31 Sie 2008
Przypuszczam, że jakby w środku było zwykłe powietrze atmosferyczne to właśnie by zamarzało, dlatego jest tam zamiast niego jakiś łatwopalny gaz o właściwościach takich, że nie zamarza (a jak go podpalisz to tym bardziej :-) . Trzeba tylko na tego Chińczyka uważać co by go nie podpiec ;-) )
Pozdr. :-B
 

kristofo  Dołączył: 28 Lut 2007
Ja używam sprężarki, takiej budowlanej, kupionej w markecie, mozna nią np malować pistoletem z farbą :-D Oczywiście u zarania dziejów sprawdziłem czy sprężarka nie pluje olejem. Nie jestem fachowcem. Sprężarką jest wyskalowana od 0 do 11 (chyba chodzi o atmosfery), Zazwyczaj ładuje się do 9. Spuszczam powietrze aż wskazówka zatrzymuje się na ok 1 i dmucham z odlegości 5-7 centymetrów. Gdy ciśnienie spada to troche bliżej. Unikam wpychania końca pistoletu do środka aparatu. Intuicja podpowiada mi, że prawie każde zabrudzenie mozna wymyć ale zadrapania się nie da :mrgreen:

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach