plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Praktycznie nie znam tych stron.
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
plwk napisał/a:
Praktycznie nie znam tych stron.

Ja już chyba też nie... Wszystko się tam zmieniło przez parę ostatnich dziesiecioleci, nawet gwara, którą posługiwałem się za młodu zanika. Gdy tam czasem bywam (rzadko...) odwiedzić groby, to słyszę jeszcze specyficzny 'zaśpiew' u ludzi pokolenia moich rodziców, ale z gwary pozostały pojedyńcze słowa w obiegu...
 
Robert  Dołączył: 19 Lis 2006
Ja znam bardzo dobrze okolice Wolsztyna, Zbąszynia, Nowego Tomyśla, też chyba pogranicze. Nie wiem, czy mówimy o tym samym języku, ale kiedyś, starsi ludzi, mówili bardzo mi przypominającym śląski.

 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
Robert napisał/a:
Ja znam bardzo dobrze okolice Wolsztyna, Zbąszynia, Nowego Tomyśla, też chyba pogranicze. Nie wiem, czy mówimy o tym samym języku, ale kiedyś, starsi ludzi, mówili bardzo mi przypominającym śląski.

Tak, te rejony, mniej więcej.
Język przypominał Ci śląski zapewne z racji niemieckobrzmiacych naleciałości. Tak 'pyrolski' brzmiał także dla mojej przyszlej żony (Niemki wychowanej w Polsce), gdy ją tam zabrałem pierwszy raz. Jednak dla mnie różnice są kolosalne, zarówno w słownictwie, jak i 'w gramatyce' i sposobie wymowy.
Mając lat 12 przeniosłem się na Dolny Sląsk i dość szybko musiałem nauczyć się mówić 'czysto' po polsku (w sensie literackiej polszczyzny) a potem nawet pozbyłem się specyficznego akcentu, bo byłem łatwym celem dla 'miejscowych' dzieciaków, identyfikowanym od razu jako obcy (a my mamy jakąś taką narodwą niecheć do obcych, jak czasem mi się wydaje...). Wiele lat później na studiach miałem na roku dziewczynę ze Śląska. Agnieszka w sytuacjach 'publicznych' także posługiwała sie literacką polszczyzną, ale nigdy nie pozbyła się ślaskiego zaśpiewu. Dopiero gdyśmy sie lepiej poznali i zaprzyjaźnili, to w sytuacjach 'kumpelsko-imprezowych' czasem oboje przechodziliśmy na swje gwary i choć wszyscy naokoło mieli wrażenie, ze mówimy podobnymi jezykami, to nam wzajemnie bardzo trudno było się zrozumieć :-D
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Pochodzę z Chełma, ale moja rodzina posługiwała się literacką polszczyzną.
 

powalos  Dołączył: 20 Kwi 2006
Apas, moja rodzina, ze strony matki też pochodzi z tamtych stron (konkretnie Widzim Stary). Babcia mówiła piękną gwarą właśnie z tym zaśpiewem. jeszcze gdy dzisiaj odwiedzam dalsze kuzynostwo to słyszę u nich ten akcen i zaśpiew. No ale oni są też już "wiekowi". Młodzi racze mówią czystym polskim co najwyżej z "pyrlandzkim" akcentem. Też tęsknię do tamtych czasów a szczególnie do zabaw w mendlach, w czasie żniw. :-) :-D
 

Kerebron  Dołączył: 10 Mar 2016
Apas napisał/a:
Dopiero gdyśmy sie lepiej poznali i zaprzyjaźnili, to w sytuacjach 'kumpelsko-imprezowych' czasem oboje przechodziliśmy na swje gwary i choć wszyscy naokoło mieli wrażenie, ze mówimy podobnymi jezykami, to nam wzajemnie bardzo trudno było się zrozumieć :-D

Się mi się przypomniało się: https://www.youtube.com/watch?v=gDJN6o4t3fc :mrgreen:
 
Robert  Dołączył: 19 Lis 2006
Apas napisał/a:

Tak, te rejony, mniej więcej.
Język przypominał Ci śląski zapewne z racji niemieckobrzmiacych naleciałości. Tak 'pyrolski' brzmiał także dla mojej przyszlej żony (Niemki wychowanej w Polsce), gdy ją tam zabrałem pierwszy raz. Jednak dla mnie różnice są kolosalne, zarówno w słownictwie, jak i 'w gramatyce' i sposobie wymowy.


Bywałem na wakacjach nad jeziorem w Kuźnicy Zbąskiej, w sumie kawał okolic zwiedziłem na różne sposoby.

Oczywiście sporo jest różnic, ale patrząc na inne odmiany języków w okolicy, te dwa wydają mi się najbardziej zbliżone. Choć kiedyś bylem w szoku, rozmawiając ze starszą panią z Małopolski, Chrzanowa dokładnie, to był śląski, tylko mniej międzynarodowy ;). NIestety te języki giną bardzo szybko...

Apas napisał/a:
my mamy jakąś taką narodwą niecheć do obcych, jak czasem mi się wydaje...)
Nie wiem czy znasz sytuację z mediów, czy w realu, ale warto zauważyć jaka wielu jest u nas ludzi z Ukrainy, jakoś nie słychać o konfliktach itd. Nie jest tak źle, jak by się mogło wydawać.

powalos napisał/a:
Apas, moja rodzina, ze strony matki też pochodzi z tamtych stron (konkretnie Widzim Stary). Babcia mówiła piękną gwarą właśnie z tym zaśpiewem. jeszcze gdy dzisiaj odwiedzam dalsze kuzynostwo to słyszę u nich ten akcen i zaśpiew.


Jeden z moich dziadków jest z Przemętu , pewnie się znali ;) Też pamiętam ten język, choć miesza mi się ze śląskim we wszystkie strony :D

 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
Kerebron napisał/a:
Apas napisał/a:
Dopiero gdyśmy sie lepiej poznali i zaprzyjaźnili, to w sytuacjach 'kumpelsko-imprezowych' czasem oboje przechodziliśmy na swje gwary i choć wszyscy naokoło mieli wrażenie, ze mówimy podobnymi jezykami, to nam wzajemnie bardzo trudno było się zrozumieć :-D

Się mi się przypomniało się: https://www.youtube.com/watch?v=gDJN6o4t3fc :mrgreen:


O, coś tak jakby :mrgreen:
 

galex  Dołączył: 02 Cze 2006
Panowie, fajnie się czyta, ale to wątek obrazkowy :-) :

 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
powalos napisał/a:
Apas, moja rodzina, ze strony matki też pochodzi z tamtych stron (konkretnie Widzim Stary). Babcia mówiła piękną gwarą właśnie z tym zaśpiewem. jeszcze gdy dzisiaj odwiedzam dalsze kuzynostwo to słyszę u nich ten akcen i zaśpiew. No ale oni są też już "wiekowi". Młodzi racze mówią czystym polskim co najwyżej z "pyrlandzkim" akcentem. Też tęsknię do tamtych czasów a szczególnie do zabaw w mendlach, w czasie żniw. :-) :-D

Dzięki za użycie przymiotnika 'piękna' w odniesieniu do naszej gwary... W moim odczuciu to też jest (była?) piękna odmiana polszczyzny. Ginie, bo... miejscowi sie jej wstydzą, mam wrażenie. Zwłaszcza młodzi.
Kiedyś, już mieszkajac pod Wrocławiem (przełom lat 80 -90) jechałem pociągiem przez Leszno. Dosiadła się tam do przedziału (a tak sie złożyło, ze byłem w nim sam) typowo pyrlandzka rodzinka. Oczywiście od razu rozpoznałem swoich słysząc rozmowy miedzy nimi (akcent), ale oni nie wiedzieli kim ja jestem, więc się wstydzili i bardzo, ale to bardzo starali sie mówić 'czysto'. Podróż mijała, oni zajadali sie domowymi wiktuałami (kolejna cecha Pyry w podróży :-) ), aż w końcu pan zapadł w sen. W pewnym momecie żona go trąca i pyta, powoli cedząc słowa:
- Boguś, kochanie, czy nie jesteś aby głodny?
Na to pan wyrwany ze snu:
- A dej mi szneke z glancem...
Zapadła cisza. Oczy z przerazeniem wpatrzone we mnie a ja na to:
- Tej, skunście som? Bo jo z (tu nazwa 'mojej' wsi)...
Pani:
- Łejery, chłepcze, co żeś zaro nie gadoł?! Ady zjod byś co... Mosz tu gire z kłekłeta i sznytke chleba... Dej, moki ci naleje...
Wysiadałem we Wrocku grubszy o jakie cztery kilo - tak mnie napaśli przez reszte podróży :mrgreen:
 

Kerebron  Dołączył: 10 Mar 2016
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
W czasach studenckich, jadąc z Lublina do Włocławka, z przesiadkami w Warszawie i Kutnie, zaraz po starcie trafiłem do przedziału, w którym byłem jedyną osobą nie wracającą z wesela. Przesiadek nie pamiętałem, ale udało mi się trafić do domu.
 

galex  Dołączył: 02 Cze 2006
 
KasiaMagda
[Usunięty]
Kerebron, pierwszy raz widzę Twoje zdjęcie i muszę przyznać, że nawet, nawet udane :-D
plwk, to były piękne czasy...
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
plwk napisał/a:
W czasach studenckich, jadąc z Lublina do Włocławka, z przesiadkami w Warszawie i Kutnie, zaraz po starcie trafiłem do przedziału, w którym byłem jedyną osobą nie wracającą z wesela. Przesiadek nie pamiętałem, ale udało mi się trafić do domu.

Myśmy kiedyś zaprosili całą grupą młodego pana doktora, by nam wpisy do indeksów z ćwiczeń w knajpie zrobił, bo to był piątek i takie tam, zapewniajac solennie, ze chodzi tylko o luźniejszą tamosferę a nie żadne tam picie... My, studenci doszlismy do siebie następnego dnia we własnych (mniej lub bardziej) łóżkach czy tam innych aranżowanych legowiskach, jednak wszyscy w granicach administracyjnych miasta, w którym studiowaliśmy, czyli Wocławia. Pan doktor z Poznania wrócił dopiero w poniedziałek i potem długo, bardzo długo odwracał wzrok spotykajac na korytarzach Instytutu kogoś z naszej paczki :roll: :mrgreen:
Ale w indeksie miałem piątkę (choć wpisaną mocno drżącym pismem) :evilsmile:
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Na pierwszym roku studiów spotkaliśmy z kolegą pana doktora od wykładów z fizyki w jednej knajpie. By w stanie mocno nieważkim. Wsadziliśmy go do taryfy i kazaliśmy odwieźć do domu. Okazało się, że nas zapamiętał, bo na egzaminie zadał tylko jedno pytanie "czy cztery wystarczy".
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
plwk napisał/a:
Na pierwszym roku studiów spotkaliśmy z kolegą pana doktora od wykładów z fizyki w jednej knajpie. By w stanie mocno nieważkim. Wsadziliśmy go do taryfy i kazaliśmy odwieźć do domu. Okazało się, że nas zapamiętał, bo na egzaminie zadał tylko jedno pytanie "czy cztery wystarczy".

U mnie było nieco inaczej z tym zwróceniem uwagi prowadzącego na me wybitne zdolności intelektualne, choć też na pierwszym roku. Chodziło o statystykę i dość wrednego pana dra hab. Jako niedoświdczony młokos obrałem głupią strategię ciężkiej nauki i zgłoszenia sie na przedtermin. Pan doktor przeczołgał mnie jak na selekcji do Navy Seals i to w dwa dni, bo po pierwszej, trzygodzinnej sesji sam na sam w jego gabinecie, gdzieśmy przelecieli przez wszystkie rozdziały Blalocka ('Statystyka w naukach społecznych', straszna cegła) w teorii i praktyce, wypadłem podobno słabo, więc postanowił dać mi następną szansę dnia kolejnego. W końcu zdany na trzy wyczołgałem sie od niego z samopoczuciem skazańca, którego wprawdzie powiesili po kilkugodzinnych torturach, ale po kilku minutach lina się urwała...
Dwa tygodnie później był termin 'standardowego' egzaminu. Wszyscy (poza mną) stawili się w sali wykładowej. Pan doktor wszedł i obwieścił, że chętni mają złożyć indeksy i dostaną trzy, zaś ambitni mogą się zgosić grupami po trzy osoby na dopytkę na wyższe oceny. Kilkoro zainteresowanych dostało po jednym pytaniu plus coś prostego do policzenia i wyszli z czwórkami, była chyba nawet jakaś piątka u pewneju szczególnie urodziwj koleżanki :-)
Do dziś pamietam te cholerną ststystykę...

PS. Może założymy osobny watek na wspominki studenckie? Bo wiesz, jeszcze jaki ZIELONY nas wstążkami nagrodzi za OTy?
:mrgreen:
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Może jutro w pracy coś poprzenoszę ;-) Ostatecznie, trzeba jakoś wykorzystać te osiem godzin.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach