eR  Dołączył: 24 Kwi 2006
jeden kawał i zabieram się do pracy :-0

Towarzystwo na balu zabawia się rozmową:
- Drodzy państwo, proszę odgadnąć moją zagadkę, dodam, że bardzo pikantną - Natasza zabiera głos - co to jest: czarne i można o to rozbić jajko?
- Siodło! - wyrywa się Rżewski.
- Fuj, co za chamstwo - oburzają się damy - to oczywiście patelnia!
- No, no, no - prawda - rzecze Rżewski głęboko się zamyślając - patelnią po jajcach... naprawdę pikantne...i kto tu jest chamem...?
 
slivus  Dołączył: 05 Sie 2006
zima znowu zaskoczyła drogowców..
- dziś obchodzimy ogólnopolski dzień driftingu

Wczoraj śmialiśmy się z dziadkiem do utraty tchu. Dziadek wygrał.

lubisz Sudoku ?
no ale z ryzem?

skad sie biora takie giertychy ?
to przez bledy w matrixie

jak pijemy:
Anorektyk - nie zagryza.
Astronom - ma zaćmienia.
Członkinie Koła Gospodyń Wiejskich - piją, tańczą i haftują.
Egzorcysta - pije duszkiem.
Grabarz - pije na umór.
Higienistka - pije tylko czystą.
Ichtiolog - pije pod śledzika.
Kamerzysta - pije, aż mu się film urwie.
Ksiądz - pije na amen.
Laborant - pije, aż zobaczy białe myszki.
Lekarz - pije na zdrowie!
Matematyk - pije na potęgę.
Ornitolog - pije na sępa.
Pediatra - po maluchu!
Perfekcjonista - raz, a dobrze.
Pilot - nawala się jak messerschmit.
Syndyk - pije do upadłego.
Tenisista - pije setami.
Wampir - daje w szyję.
Wędkarz - zalewa robaka


Lekcja biologii. Dzieci wymieniają znane im zwierzątka. Małgosia zna zwierzątka takie jak króliczek, piesek, kotek, gołąbek, żabka. Grzesiu wymienił wróbelka, niedźwiadka, konika, a nawet słonika. Natomiast Jasiu mówi, że jest takie zwierzątko jak "sowa na kółkach". Zdumiona Pani domaga się wyjaśnień, więc Jasiu proponuje, że jutro przyprowadzi "sowę na kółkach" do szkoły!
Następnego dnia zaciekawiona Pani widzi, jak do sali Jasiu wprowadza swojego dziadka w wielkich okularach i na wózku inwalidzkim.
- To jest właśnie "sowa na kółkach"
- Ależ Jasiu, twój dziadek w niczym nie przypomina sowy!
- Tak? No to chwila. Dziadek, jakbyś miał tak ze 20 lat mniej, to co byś zrobił z tą panią?
- Uhuu, uhuhuuu...

Dwóch pijaczków postanowiło się napić, ale z kieszeni wygrzebali tylko 2 dolary. Jeden z nich mówi:
-Kupimy sobie hot-doga.
-Ale ja chcę się napić a nie jeść hot-dogi
-Mam plan. Wyjmiemy parówkę, ja wsadzę ją sobie w rozporek, pójdziemy do baru, zamówimy drinki, jak skończymy, ty się nachylisz, rozepniesz mi rozporek, wyjmiesz parówkę i będziemy udawać, że robisz mi loda. Wtedy barman wywali nas z knajpy.
Jak uzgodnili tak zrobili. Obskoczyli już 19 barów, w każdym wypili po szklaneczce whiskey, z każdego zostali wyrzuceni.
-Wiesz co może zamienimy sie rolami, bo mnie już strasznie kolana bolą od tego klękania.
-Jesteś zmęczony? A co ja mam powiedzieć, zgubiłem parówkę przy trzecim barze...

Izba porodowa, radosny słoneczny ranek, pod oknami grupki mężczyzn z obowiązkowymi kwiatkami w rękach. Oddychają świeżym powietrzem, i wykrzykują żonom stojącym w oknach:
- Oluniu, ja ciebie kocham!!!
- Monisiu, pokaż!
- Kasieńko do kogo podobny?!
- Małgosiu, chłopak czy dziewczynka?
Nagle dziki krzyk:
- Wiecha!!!
Wszyscy cichną i wymieniają spojrzenia. Stoi chłopek w ubraniu roboczym, w gumofilcach i wrzeszczy:
- Wiecha!!! Świniom witaminy dzisiaj podawać?!...

W kolejce stoja 6-letni syn i ojciec. Przed nimi stoi gruba baba - tak minimum ze 150 kg. Synek mowi do ojca:
- Tato, patrz jaka ta baba jest ogrooomnaaaa...
Ojciec sie zaczerwienil, glupio mu sie zrobilo i mowi:
- Synku, nie mozna tak mowic o ludziach.
- Ale ona jest taka gruuubaa... nigdy nie widzialem takiej grubej baby.
- Dobrze, ale to niegrzecznie w ten sposob mowic o innych.
W tym momencie grubej babie przy pasku odzywa sie komorka:
- Pi, pi, pi, pi...
A synek z przerazeniem:
- Tato! Uwazaj! Bedzie cofac!

[ Dodano: 2006-11-23, 19:07 ]
Dialog małżeński Dla żonatych (i zamężnych) ze współczuciem,
dla wolnych -ku przestrodze....
ONA: Co tak siedzisz?
ON: Jak siedzę?
ONA: Taki znudzony. Dawniej się ze mną nie nudziłeś.
ON: Nie jestem znudzony. Czytam gazetę.
ONA: Dawniej w moim towarzystwie nie czytałeś gazety.
ON: Od czasu jak jesteśmy małżeństwem, stale jestem
w twoim towarzystwie, a kiedyś przecież musze
przeczytać gazetę.
ONA: Już ci się nie podoba, ze jesteśmy małżeństwem?
Dawniej byłeś szczęśliwy z tego powodu.
ON: Zlituj się, wcale nie powiedziałem, ze mi się nie
podoba.
ONA: Dawniej nie miałeś zwyczaju zarzucać mi
kłamstwa.
ON: Nie zarzucam ci kłamstwa. Czego ty chcesz ode
mnie?
ONA: Nic nie chce od ciebie. Chce tylko, żeby mnie
traktował jak dawniej.
ON: Dobrze, postaram się.
ONA: Dawniej nie musiałeś się starać.
ON: Moja droga, daj mi spokój.
ONA: Mogę ci dać spokój. Tylko ciekawa jestem, czy
dawniej tez byś się tak do mnie odezwał.
ON: milczy.
ONA: Już nawet nie raczysz odpowiedzieć. Dawniej
sprawiała Ci przyjemność każda rozmowa ze mną.
Może nie? No, powiedz, nie?
ON: Tak.
ONA: Ach, wiec przyznajesz się nareszcie!
ON: Do czego się przyznaje, na miłość boska?
ONA: Do czego? Żeś się zmienił w stosunku do mnie.
ON: O czym ty mówisz?
ONA: Na szczęście sam się przyznałeś, tylko dlaczego?
Powiedz mi szczerze, dlaczego jesteś inny niż
dawniej ?
ON: Przestań się mnie czepiać. Czego ty chcesz ode
mnie?
ONA: Tylko tego, żebyś był taki jak dawniej, (chwila
ciszy) Ach, wiec nie możesz już być dla mnie taki
jak dawniej ? Dobrze. Tylko żeby później nie było
na mnie. Ty sam tego chciałeś.
ON: Czego chciałem? Co ty wygadujesz?
ONA: No sam przed chwila powiedziałeś, ze mnie już nie
kochasz. Bardzo się cieszę, ze sam zacząłeś te
rozmowę. Przy-najmniej będę wiedziała. Już nie
będę się łudzić, ze kiedykolwiek będziesz znów taki
jak dawniej.
ON: Słuchaj, gadasz takie głupstwa, ze aż mnie trzęsie.
Przestań bajdurzyć, bo mnie szlag trafi, i daj mi
przeczytać gazetę, do wszystkich diabłów!
ONA: A kochasz mnie jeszcze? Tak jak dawniej? I jesteś
dla mnie znów taki jak dawniej? I przepraszasz
mnie za wszystko, cos powiedział bez
zastanowienia? Biedny! Przykro ci, żeś doprowadził
do tego, żebym pomyślała, ze już nie jesteś taki
jak dawniej... No, to dobrze. Już się nie gniewam.
Co tak siedzisz?
ON: Jak siedzę?
ONA: Taki znudzony. Dawniej się ze mną nie nudziłeś.


Mlody czlowiek wchodzi do sklepu i pyta
-Czy sa widokowki z napisem "Dla jedynej"?
-Sa!
-To prosze 12 sztuk

Bogatego biznesmena skazano za przekręty. Ponieważ biznesmen ten zawsze obracał się w kulturalnym środowisku, a bał się przyjęcia w więzieniu, poprosił swojego adwokata o poradę.
-To proste- powiedział adwokat- musi pan po wejściu do celu powiedzieć:"Kopsnij szluga dla pasera, bo cię paser sponiewiera"
Biznesmen został przetransportowany do więzienia, dostał ubranie więzienne, ręczniczek, mydełko, grzecznie podażył za strażnikiem do celi.
Drzwi się zamknęły, a z prycz spogląda na niego pięciu zakapiorów spode łbów.
Biznesmenowi zmiękły kolana, ale pomyślał sobie, co mi tam, wyprężył się i powiedział:
Kopsnij szluga dla pasera, bo cię paser sponiewiera!
Twarze zakapiorów zastygły na moment, ale po chwili czterech sięgnęło do tych swoich prycz, wyciągnęli po jednym papierosie i dali biznesmenowi.
Ale jeden nie dał.
Biznesmnen poczuł się mocny, podszedł do tego jednego i mówi:
-A ty co?!!
-A ja tu jestem cwelem
-O nie - powiedział biznesmen głośno, tak ,żeby go wszyscy usłyszeli- teraz to ja tu jestem cwelem!

ufff :mrgreen:
 

perl  Dołączył: 24 Wrz 2006
Zdano napisał/a:
Podoba mi się ta wersja :-P :mrgreen:
właśnie się widziałem z kolegą i z ciekawości zapytałem własnie o to, bo zawsze sie z tego śmialiśmy jak chodzilismy do technikum

przypomniał mi tą prawdziwą wersje, o czymś zapomniałem, wiec kolejny edit ;]]]

Nauczycielki to najlepsze dupy bo mają klasę, stawiają pałę co 30 minut, potrafią pieprzyć non stop i mają tylko 2 okresy w roku.

[ Dodano: 2006-11-23, 23:11 ]
slivus napisał/a:
Bogatego biznesmena skazano za przekręty. Ponieważ biznesmen ten zawsze obracał się w kulturalnym środowisku, a bał się przyjęcia w więzieniu, poprosił swojego adwokata o poradę.
-To proste- powiedział adwokat- musi pan po wejściu do celu powiedzieć:"Kopsnij szluga dla pasera, bo cię paser sponiewiera"
Biznesmen został przetransportowany do więzienia, dostał ubranie więzienne, ręczniczek, mydełko, grzecznie podażył za strażnikiem do celi.
Drzwi się zamknęły, a z prycz spogląda na niego pięciu zakapiorów spode łbów.
Biznesmenowi zmiękły kolana, ale pomyślał sobie, co mi tam, wyprężył się i powiedział:
Kopsnij szluga dla pasera, bo cię paser sponiewiera!
Twarze zakapiorów zastygły na moment, ale po chwili czterech sięgnęło do tych swoich prycz, wyciągnęli po jednym papierosie i dali biznesmenowi.
Ale jeden nie dał.
Biznesmnen poczuł się mocny, podszedł do tego jednego i mówi:
-A ty co?!!
-A ja tu jestem cwelem
-O nie - powiedział biznesmen głośno, tak ,żeby go wszyscy usłyszeli- teraz to ja tu jestem cwelem!


hahaha ale sie uśmiałem ;]

żenić bałach na wydre współlasowi pecynie o fantach z giera kitranych

;]
 

tref  Dołączył: 05 Wrz 2006
Primo napisał/a:
żenić bałach na wydre współlasowi pecynie o fantach z giera kitranych
a po chłopsku?
 

perl  Dołączył: 24 Wrz 2006
tref napisał/a:
Primo napisał/a:
żenić bałach na wydre współlasowi pecynie o fantach z giera kitranych
a po chłopsku?
nie wiem nie byłem nigdy zaaresztowany
 

dialer  Dołączył: 03 Maj 2006
:-D

tref napisał/a:
a po chłopsku?


coś nie umiem dobrego linka dodać więc tak :
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gwara_wi%C4%99zienna
 

Jarek Dabrowski  Dołączył: 20 Kwi 2006
- Mam okropną plagę karaluchów - żali się facet koledze - nie mogę już wytrzymać, tyle ich w mieszkaniu.
- Wiesz co, to są bardzo inteligentne zwierzęta, spróbuj zrobić tak: wejdź wieczorem do kuchni i krzyknij "Nie ma co jeść!". One to usłyszą i raz dwa się wyniosą.
Tak też facet zrobił. Pierwszego wieczora krzyknął w kuchni: "Nie ma co jeść!" i poszedł spać. Drugiego wieczora znów krzyknął: "Nie ma co jeść!" i poszedł spać. Na trzeci wieczór znowu krzyczy: "Nie ma co jeść!" - a tu na stół wyłazi ogromny karaluch i mówi: Wie pan, my się złożyliśmy z kolegami i przynieśliśmy panu parę kanapek.
 

Maciek  Dołączył: 20 Kwi 2006
Żeglarstwo
Żeglarstwo - wielka sztuka, której sens polega na tym, aby posuwać się
powoli i donikąd, chorując przy tym z zimna i ponosząc olbrzymie koszty.

Bom - poziomo przymocowana żerdź, do której przyczepiony jest żagiel.
Doświadczony żeglarz potrafi za pomocą bomu opróżnić cały pokład z
niewiadomo po co stojących i gapiących się głupio członków załogi

Zwrot - manewr, przy którym chodzi przede wszystkim o to, aby za pomocą bomu
zmieść z pokładu szczury lądowe, innych niepożądanych intruzów i rozmaite
przedmioty (patrz: Bom)

Hydrofobia - Lęk przed wodą. W wielu krajach uchodzi za dowód normalnie
rozwiniętej inteligencji i rozsądku

Kamizelka ratunkowa - nadmuchiwany przyrząd, który utrzymuje rozbitka
przebywającego za burtą tak długo na powierzchni, dopóki nie zostanie
przejechany przez własny jacht lub spieszącą na pomoc łódź ratunkową

Kolizja - nieoczekiwany, bliski kontakt dwóch jachtów na otwartym morzu, a
przede wszystkim w wąskich cieśninach i na mniejszych akwenach. O poważnej
kolizji mówimy wówczas, kiedy z jednej w pełni sprawnej jednostki powstają
dwa mniejsze, niewiele już warte kadłuby.

Łódź ratunkowa - jedyny znany dotychczas typ łodzi, gdzie w momencie wejścia
na pokład szanse przeżycia wzrastają zamiast maleć

Pozwolenie wpłynięcia do portu - Jest wymagane przez urzędników celnych,
kiedy statek wpłwa na obce wody. W krajach tropikalnych istnieje zwyczaj
okazywania przez marynarzy zamiast dokumentu pewnej kwoty w walucie i
wręczania jej oficerowi służby celnej w momencie podawania sobie rąk. Nie
od rzeczy jest dodanie przy tym paru przyjacielskich słów w rodzaju:
"Proszę, Sambo, to dla ciebie. Kup sobie za to coś ładnego"

Regaty - zmuszanie jachtu do pływania po określonej trasie, w możliwie
najkrótszym czasie, w towarzystwie innych robiących to samo. Gra kończy się
zwykle kolizją (patrz: Kolizja), wywrotką, wypadnięciem za burtę, lub - w
najlepszym wypadku - protestem złożonym w Komisji Regatowej.

Radar - niezwykle realistyczna odmiana gry komputerowej, spotykana często na
większych jachtach. Gracze starają się uniknąć kolizji z innymi jednostkami
pływającymi widocznymi na monitorze, ale refleks czasami zawodzi

Ruch względny - Ruch jednej łodzi w stosunku do drugiej, przy czym należy
wyjaśnić, że kurs tej pierwszej jest zbieżny z kursem drugiej. Jeżeli
zbieżność ta osiągnie swój punkt kulminacyjny, jedna z łodzi (albo obie)
obierają kurs pionowy, w kierunku dna

Szanty - Chóralny śpiew marynarzy. W każdym kraju śpiewa sie tradycyjne dla
obszaru językowego piosenki, np. w Polsce takie, jak "Sacramento", Whisky
John".

Śruba okrętowa - wirująca część jachtu, znajdująca się pod wodą. Jej
przeznaczenie to nawijanie na trzpień wszystkich lin, sznurów i innych
rzeczy wiszących na pokładzie

Wypadnięcie za burtę - jeden z nielicznych przypadków, kiedy opuszczenie
łodzi stanowi dużo większe ryzyko, niż wejście na jej pokład.
 

alkos  Dołączył: 18 Kwi 2006
Nie programuj w święta bo bug się rodzi.


;-)
 

tref  Dołączył: 05 Wrz 2006
Stary, ale wart umieszczenia "dowcip".

Wiecie po czym widać, że czasy się zmieniły?
Kiedyś, żeby zobaczyć u kobiety pośladki trzeba było odchylić majtki.
Teraz, żeby zobaczyć majtki, trzeba jej rozchylić pośladki.

[ Dodano: 2006-11-30, 12:23 ]
to nie kawał, raczej ciekawostka:
LINK
 

dialer  Dołączył: 03 Maj 2006
Na rozruszanie szarych komórek ;-)

Trzech gości w hotelu zadzwoniło po room servis i zamówiło dwie duże Pizze.

Delivery boy wkrótce je dostarczył razem z rachunkiem na $30,00. Każdy z gości dał mu banknot $10,00 i chłopak wyszedł. Na razie wszystko jasne. Kiedy delivery boy daje kasjerowi te $30,00 ten mówi mu, że zaszła pomyłka. Rachunek powinien być tylko na $25,00, a nie na $30,00. Kasjer daje chłopakowi pięć banknotów $1,00 i mówi mu żeby zaniósł je z powrotem trzem gościom, którzy zamówili pizze. Na razie wszystko OK. W drodze do ich pokoju chłopak wpada na pewną myśl. Przecież oni nie dali mu napiwku, więc kalkulując iż i tak nie da się podzielić tych $5,00 na trzy równe części, on zatrzyma sobie $2,00 jako napiwek, a im zwróci $3,00 . Jak dotąd wszystko all right. Chłopak puka w drzwi i jeden z gości otwiera. Chłopak wytłumaczył jaka zaszła pomyłka i daje mu $3,00 po czym odchodzi ze swoimi $2,00 napiwku w kieszeni.

Teraz zaczyna sie zabawa!
Wiemy, że $30-$25=$5 Co nie?
$5-$3=$2 Prawda? No to w czym jest problem? Wszystko się zgadza?

Niezupełnie. Odpowiedzcie na to:
Każdy z trójki gości dał początkowo $10,00.
Każdy dostał z powrotem $1,00 reszty. To oznacza, że każdy zaplacił $9,00 co pomnożone przez 3 daje $27,00.
Delivery boy (czyli "chlopak") zatrzymał sobie $2,00 napiwku. $27,00 plus $2,00 równa się $29,00.
Gdzie do jasnej jest jeszcze jeden dolar?
 

tref  Dołączył: 05 Wrz 2006
oczywiście
30-3-2=25
27-2 = 25 końcowa cena pizzy (teoretyczna=z menu)
25 - cena teoretyczna
25 +1+1+1 = 28
2 -napiwek
28 +2 =30
jasne?
_____
Mam trudniejszą zagadkę. Polaków jest ok 38mln (przyjmujemy uproszczenie, że dokładnie 38 000 000)
Pytanie brzmi - ilu Polaków wyjedzie z kraju, gdy zniosą wizy do USA?
 

Maciek  Dołączył: 20 Kwi 2006
Małego niedźwiadka Aleksa uniosła kra na środek morza.
Pewnie by umarł z głodu i chłodu, gdyby nie lodołamacz "Arktyka", który wkręcił go w śrubę..
 

sołtys  Dołączył: 19 Kwi 2006
dialer, a to nie jest tak, że w tych 27$ są już te 2$ dla boya? bo oni zapłacili po 9$ czyli x3 = 27$ (30-27=3$, które dostali zamawiający) i z tej sumy 27$ dopiero kolo sobie wzioł 2$ dla siebie? logicznie, matematycznie i liczbowo rzecz biorąc, bo oczywiście kolejność brania była inna

[ Dodano: 2006-11-30, 15:07 ]
aa no, tref, mnie ubiegł :-P :-B
 

dialer  Dołączył: 03 Maj 2006
tref popsułeś pozostałym zabawę !

Odpowiedź na Twoje pytanie poniżej ;-)

Siedzą w gównie dwa robaczki, tatuś i synek. Synek pyta:
- tato, tyle lat mieszkamy już tutaj, w tym gównie.. a powiedz tato, moglibyśmy mieszkać w jabłuszku?
- tak synku, moglibyśmy.
- a moglibyśmy mieszkać w gruszeczce?
- tak synku, w gruszeczce też.
- a w brzoskwince?
- w brzoskwince też.
- a na przykład... w winogronku?
- w winogronku też byśmy mogli.
- to czemu ciągle mieszkamy w tym gównie?
- bo, synu, jest takie pojęcie: "ojczyzna".
 

tref  Dołączył: 05 Wrz 2006
Mam trudniejszą zagadkę. Polaków jest ok 38mln (przyjmujemy uproszczenie, że dokładnie 38 000 000)
Pytanie brzmi - ilu Polaków wyjedzie z kraju, gdy zniosą wizy do USA?

dialer napisał/a:
bo, synu, jest takie pojęcie: "ojczyzna".
"Ojczyznę kochać trzeba i szanować, nie deptać flagi i nie pluć na godło..."
ale dalej:
"..Należy też w coś wierzyć i ufać
Ojczyznę kochać i nie pluć na godło "

Kochać można z daleka i robić coś dobrego też (zabrzmi może dziwnie, górnolotnie, ale spójrzmy ile dla nas robią Ci forumowicze, którzy są gdzieś daleko stąd)
Rozwiążcie zagadkę: ile osób (maksymalnie) wyjedzie z Polski, gdy zniosą wizy do USA?

a teraz i tak MAMY DZIKI ZACHÓD NAD BRZEGIEM WISŁY
 

szpajchel  Dołączył: 20 Kwi 2006
Pewien człowiek, garbaty od urodzenia pojawił się w karcznie wyprostowany, uśmiechnięty, bez śladu kalectwa. Oblegli go wszyscy znajomi:
-Jak to się stało, że nie jesteś już garbaty?
-Cóż, przechodziłem wczoraj w nocy koło cmentarza, nagle z krzaków wykoczyło jakieś wielkie straszydło z krzykiem "dawaj wszystko co masz!" a ja na to "nic nie mam, jedyne co mam to ten garb". Na to straszydło "to dawaj!" i uciekło z moim garbem...
Opowieści cudownie uzdrowionego przysłuchiwał się bogaty skąpiec. Hmmm, pomysłał, może i mnie się poszczęści i coś dostanę... Wybrał się w nocy w okolicę cmentarza. Nagle z krzaków wyskoczyło wielkie straszydło z krzykiem:
-Dawaj wszystko, co masz!
-Ja... eee... ja nic nie mam...
-No to masz garb!

[ Dodano: 2006-11-30, 16:10 ]
Jaka jest różnica między PRL a IV RP?
Za PRL to rząd był w Londynie a reszta w kraju...
 

djack  Dołączył: 22 Kwi 2006
dialer napisał/a:
Gdzie do jasnej jest jeszcze jeden dolar?

Az sie ciśnie na usta cytat z fenomenalnego szmoncesu Tuwima:
"I to jest cała mistyka finansów" :mrgreen:
A to całość
GOLDBERG: Dzień dobry panu, panie Rapaport.
RAPAPORT: Jak ja pana widzę u siebie, to już o "dzień dobry" nie może być mowy.
GOLDBERG: Kiedy ja pana rozumiem...
RAPAPORT: Ale jak pan tu jest, to siadaj pan. Jak pan tu wszedł? Służąca nie powiedziała panu, że mnie nie ma w domu?
GOLDBERG: Powiedziała, moja służąca też czasem mówi, że mnie nie ma, jak jestem.
RAPAPORT: Patrz pan, jak ta służba nauczyła się kłamać?
GOLDBERG: A jak byś pan nie był w domu, to ona by przecież też powiedziała, że pana nie ma, co za różnica?!
RAPAPORT: Swoją drogą!...
GOLDBERG: Panie Rapaport, pan mnie oddaje pieniądze czy nie?
RAPAPORT: Wiele jestem panu winien?
GOLDBERG: Osiemset.
RAPAPORT: Ładna sumka.
GOLDBERG: W razie pan oddaje to ładna, nawet bardzo ładna. W razie mnie nie oddaje nie jest taka ładna. Otóż ja się pana zapytowywuję jeden z ostatnich razów: czy pan mnie oddaje moje osiemset złotych?
RAPAPORT: Naturalnie, że oddaję.
GOLDBERG: Czy pan mi nie może odpowiedzieć po ludzku?
RAPAPORT: Przecież mówię panu od pół roku, że nie mam pieniędzy.
GOLDBERG: To co ja mam robić?
RAPAPORT: Upominać się!
GOLDBERG: Co mi to pomoże?
RAPAPORT: Nic!
GOLDBERG: Szanowny panie Rapaport. Przecież pan rozumie, że osiemset złotych to nie jest suma, której można nie oddać. Można nie oddać dziesięć złotych. Jak się jest bardzo wielki łobuz, to można nie oddać dwudziestu złotych, ale od stu złotych w górę każdy dług się robi honorowy. Pan to rozumie, przecież pan jest kupiec.
RAPAPORT: Panie Goldberg szanowny, ja mam inny pogląd na tę sprawę. Dla mnie osiemset złotych to jest właśnie suma, której nie można oddać. Oddać można dziesięć złotych. Jak się jest bardzo lekkomyślnym, to można oddać dwadzieścia złotych. Ale od stu złotych w górę to każdy dług staje się fikcyjny! Pan to wie! Przecież pan jest kupiec.
GOLDBERG: Słodki panie Rapaport, więc ja się pana pytam, co ja mam robić?
RAPAPORT: To ja się pana zapytam co innego, ale pan mi daje słowo honoru, że pan mnie odpowie całą prawdę!
GOLDBERG: Oficerskie słowo honoru.
RAPAPORT: Ja wolę kupieckie.
GOLDBERG: Niech będzie kupieckie.
RAPAPORT: Otóż pan przychodzi do mnie, że bym panu oddał osiemset złotych. Dajmy na to ja wstaję, podchodzę do kasy i... powiedzmy, wyciągam osiemset złotych i, przypuśćmy, panu je daję. To co by pan o mnie pomyślał?
GOLDBERG: Ech!... panie Rapaport!
RAPAPORT: Kotuchna! Słowo pan dałeś! Pomyślałbyś pan, że jestem a myszygene kopf?
GOLDBERG: No, zaraz a myszygene!...
RAPAPORT: Pomyślałbyś pan tak? Tak czy nie!
GOLDBERG: Tak!...
RAPAPORT: Dziękuję panu!
GOLDBERG: Złocisty panie Rapaport. Teoretycznie pan jest kryty, ale w praktyce pan nie ma racji. Pan mnie musi oddać!
RAPAPORT: Dla samego oddania?
GOLDBERG: Nie! Ja jestem winien Gutmanowi osiemset złotych!
RAPAPORT: Gutman może poczekać!
GOLDBERG: Gutman nie może poczekać, bo jego dusi Rajtman.
RAPAPORT: Rajtman też zaczeka.
GOLDBERG: Rajtman absolutnie nie zaczeka bo on jest winien Maliniakowi.
RAPAPORT: Maliniak też może poczekać. Chociaż nie, Maliniak nie może czekać.
GOLDBERG: Dlaczego?
RAPAPORT: Bo on jest winien mnie, a ja nie mogę czekać.
GOLDBERG: Pan nie może czekać?
RAPAPORT: Bo przecież pan chce, żebym panu oddał osiemset złotych, a ja ich nie mam. Bo ja pożyczyłem Maliniakowi, Maliniak Rajtmanowi, Rajtman Gutmanowi, Gutman pożyczył panu, a pan mnie, nikt ich nie wydał, bo każdy drugiemu pożyczył i nikt ich nie ma. To ja się pana pytam, gdzie się podziały te osiemset złotych?
GOLDBERG: A czy ja wiem?!
RAPAPORT: O, widzi pan, to jest ta mistyka finansów. I stąd się wziął ten cały kryzys ogólnoświatowy!
GOLDBERG: Nie rozumiem.
RAPAPORT: Ja panu wytłumaczę. Ameryka pożyczyła Anglii, Anglia Niemcom, Niemcy pożyczyli do Włoch, Włochy pożyczyli Szwajcarii, Szwajcaria pożyczyła Francji, Francja pożyczyła Anglii, a Anglia pożyczyła Ameryce!
GOLDBERG: To kto ma te pieniądze?
RAPAPORT: Teoretycznie wychodzi, że myśmy powinni mieć te pieniądze.
GOLDBERG: Co myśmy`?
RAPAPORT: Bo myśmy nikomu nie pożyczyli i nam nikt nie pożyczył. Sytuacja jest bez wyjścia!
GOLDBERG: Ja mam jedno wyjście.
RAPAPORT: Jakie?
GOLDBERG: Przez drzwi, do domu!
RAPAPORT: Widzisz pan, panie Goldberg. Nareszcie dorósł pan do sytuacji. Przyjdź pan kiedyś znowu się upomnieć porozmawiamy
GOLDBERG: Najlepiej nie zastać pana w domu.
RAPAPORT: Niech pan się nie obawia. Jak tylko będę miał pierwsze pieniądze, to zaraz pana zawiadomię przez służbę, że mnie nie ma w domu. Nie do zobaczenia się z panem, pa!
 

Maciek  Dołączył: 20 Kwi 2006
- Panie inżynierze, słyszałem że bijecie żonę??!!
- Ależ to kłamstwo, w życiu nie byłem inżynierem...
 

Jarek Dabrowski  Dołączył: 20 Kwi 2006
Siedzę sobie przy piwku z kolegą co to właśnie wrócił z Francji i opowida mi swoje wrażenia:
- Mówię Ci jakie te Francuzki to inteligentne są!
- Tak?
- Wchodzę bracie do knajpy, ale wiesz człowiek ani słowa po francusku. Narysowałem więc kelnerce na serwetce długopisem kotlet schabowy.
- I co?
- Wyobraź sobie - przyniosła! Zachęcony tym sukcesem dorysowałem jeszcze flaszkę kaligrafując wyraźnie ŻYTNIA i wiesz co? Też mieli! Jem sobie więc tego schabowego w środku Paryża, popijając polską wódeczką, no Francja-elegancja bracie! Ale po chwili przychodzi jeszcze raz ta sama kelnereczka i podaje mi serwetkę z narysowanym tapczanem.
- ???
- Też o mało nie udławiłem się tym schabowym. Rozumiem, że rozpoznała schabowego, mieli polską wódkę, ale powiedz Stefan, jak ona wpadła na to, że ja jestem tapicer?

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach