artycja  Dołączyła: 03 Kwi 2010
Staszek złapał złotą rybkę. Ta, jak zwykle rzecze:
- Wypuść mnie błagam, a spełnię trzy Twoje życzenia. Pamiętaj jednak, że Twój sąsiad dostanie dwukrotnie więcej, niż ty.
- Nie ma problemu, złota rybko, mniejsza o sąsiada - cieszy się Staszek.
- Wybieraj więc - twoje pierwsze życzenie.
- Chcę najnowszego Mercedesa klasy S, pełne wyposażenie, najmocniejszy silnik - mówi Staszek.
I słowo staje się ciałem. Przed jego licha chatką pojawia się piękna limuzyna. Równocześnie przed jeszcze lichszym domostwem sąsiada nagle widzi dwa dokładnie tak wspaniałe auta, jak jego.
- Teraz czas na drugie życzenie - złota rybka ponagla
- Dobrze, w takim razie chcę najpiękniejszy dom w mieście, sześćset metrów kwadratowych, siedem sypialni, pięć łazienek, basen, kort tenisowy, wielki ogród...
I życzenie spełnia się w mgnieniu oka. Staszek przeciera oczy ze zdziwienia, cieszy się ogromnie, ale nagle kątem oka dostrzega piękną willę sąsiada. W zasadzie nie willę, tylko dwukrotnie większy od jego nowego domu wytworny pałac, znacznie większy, piękniejszy, niczym rezydencje najbogatszych ludzi świata...
- I ostatnie życzenie, drogi Staszku, zastanów się dobrze - rzecze rybka
Staszek myśli chwilę.
- Złota rybko - chcę oślepnąć na jedno oko....
 

Jakaranda  Dołączyła: 28 Maj 2013
W tym wątku, chociaż to nie kawał.
Niedawno poproszono mnie o robienie zdjęć na ślubie :shock: Usiłowałam wyjaśnić, dlaczego to jest niemożliwe. Usłyszałam, że mam się nie wykręcać, bo im się podobają moje zdjęcia psów :roll: . Zaproponowałam więc, żeby na trasie od wejścia aż do ołtarza ustawili przeszkody i przez nie skakali, bo takie zdjęcia umiem robić. Jakoś zrozumieli ale ja do dziś jestem w szoku.
 

koralik  Dołączyła: 16 Sty 2009
Jakaranda, mnie jedna Pani po komuni poprosiła o wyciecia ze zdjecia wuja bo wujek z ciocią sie rozwiedli i nie chcieli cioci robić przykrosc :mrgreen: :roll:
 

szpajchel  Dołączył: 20 Kwi 2006
Złota rybka postanowiła wyjechać na urlop i poprosiła krokodyla żeby ją w tym czasie zastąpił. Krokodyl się zgodził. Po tygodniu rybka wróciła i pyta go, czy ktoś przychodził z życzeniami pod jej nieobecność.
- A, tak, był tu taki jeden chłop, co chciał mieć penisa aż do ziemi.
- I co zrobiłeś?
- Odgryzłem mu obie nogi.
 

bakulik  Dołączył: 20 Kwi 2013
Złapał rybak złotą rybkę. Ta mówi, żeby ją wypuścił, a spełni jego jedno życzenie.
– Spraw rybko, abym miał penisa jak ten koń na polu.
Rybka spełniła prośbę i odzyskała wolność, ale rybak nie był zadowolony, gdyż ten koń na polu okazał się kobyłą.

 

szpajchel  Dołączył: 20 Kwi 2006
bakulik, to tylko potwierdza to, co prawi starożytna maksyma: szanuj penisa swego, bo możesz nie mieć żadnego.
 

koralik  Dołączyła: 16 Sty 2009
Dowcip o krokodylu uroczy :mrgreen:
 

bakulik  Dołączył: 20 Kwi 2013
Idzie dwóch turystów brzegiem Nilu. Patrzą, a tam krokodyl pożera tubylca. Jeden z nich rzecze do drugiego:
– Popatrz, niby u nich taka bieda, a śpiwory mają od Lacoste…
 

apemantus  Dołączył: 08 Maj 2013
W przerwie przedstawienia cyrkowego, dzieci i "osoby o słabych nerwach" zostały poproszone o opuszczenie namiotu, bo zostanie zaprezentowany niezwykły i mrożący krew w żyłach numer. Na arenę wyszedł treser z ogromnym krokodylem. Po wykonaniu kilku standardowych sztuczek, krokodyl wszedł na podest i otworzył paszczę. Pogromca rozpiął rozporek i wsadził kuśkę w pysk bestii, po czy krokodyl paszczę zamknął. Publika oniemiała.
Po chwili pogromca rzekł do gada:
- Otwórz paszczę!
Krokodyl ani drgnął.
- Otwórz paszczę! - I trzepnął z lekka krokodyla w łeb.
Nic.
- Otwórz paszczę! - I walnął go mocniej.
Nic.
W końcu przywalił krokodylowi z całej siły. Krokodyl paszczę otworzył i treser wyjął nieuszkodzona kuśkę. Rozległy się gromkie brawa, a kiedy ucichły, pogromca zapytał publiczności:
- A może ktoś z Państwa odważy się powtórzyć ten numer? - Oczywiście nikt się nie zgłaszał, ale gdy treser z krokodylem zbierali się już do opuszczenia areny, podeszła do nich jakaś staruszka i rzekła:
- Ja to bym spróbowała, ale żeby Pan tak mocno w głowę nie bił!
 

Kytutr  Dołączył: 20 Lut 2007
Gospodarz wychodzi rano oporządzić swoją krowę. Ale po chwili wzburzony wraca do chałupy i budzi swoich trzech synów mówiąc:
- Jakiś ch*** ukradł nam krowę!
Starszy syn:
- Jak ch*** to znaczy konus jakiś...
Średni syn:
- Jak konus to pewnie z Trojanowa...
Najmłodszy syn:
- Jak z Trojanowa to pewnie Wasyl.
Zaprzęgli konia do wozu i pojechali do Trojanowa i dali Wasylowi po mordzie. Wasyl jednak nie przyznał się do kradzieży. Profilaktycznie dali mu po mordzie drugi raz, ale także bez efektu. Chcąc nie chcąc wsadzili Wasyla na wóz i pojechali do sądu grodzkiego. Stanęli przed sędzią i ojciec mówi:
- Obudziłem się rano, patrzę krowę ukradł jakiś ch***. Mówię o tym synom. Najstarszy mówi, że jak ch*** to musiał być konus. Średni mówi, że jak konus to z pewnością z Trojanowa. Najmłodszy mówi, że jak z Trojanowa to na pewno Wasyl. Daliśmy mu po mordzie, ale krowy nie chce oddać!
Sędzia:
- Hmmm... logika niby żelazna, ale to jeszcze niczego nie dowodzi. No na ten przykład, powiedzcie mi co mam w tym pudełku?
Ojciec:
- Pudełko kwadratowe...
Najstarszy syn:
- To znaczy, że w nim coś okrągłego...
Średni syn:
- Jak okrągłe to musi być pomarańczowe...
Najmłodszy:
- Jak pomarańczowe - to z pewnością mandarynka...
Sędzia zdumiony zagląda do pudełka i mówi:
- No, Wasyl.... Krowę trzeba jednak oddać.
 

szpajchel  Dołączył: 20 Kwi 2006
- Dlaczego zwolniłeś swoją sekretarkę?
- Posłuchaj! Dwa tygodnie temu były moje urodziny, ale jakby tego nikt nie zauważył. Miałem nadzieję, że rano przy śniadaniu żona złoży mi życzenia. Może nawet będzie miała jakiś prezent. Nie powiedziała nawet "cześć kochanie", nie mówiąc już o życzeniach. Pomyślałem, że chociaż dzieci będą pamiętały - ale zjadły śniadanie, nie odzywając się ani słowem.
Kiedy jechałem do pracy czułem się samotny i niedowartościowany. Jak tylko wszedłem do biura, sekretarka złożyła mi życzenia urodzinowe i od razu poczułem się dużo lepiej. Ktoś pamiętał. Pracowałem do drugiej. Około drugiej sekretarka weszła i powiedziała:
- Dzisiaj jest taki piękny dzień, w dodatku są pana urodziny, może zjemy gdzieś razem obiad?
Zgodziłem się - bo była to najmilsza rzecz, jaką od rana usłyszałem. Poszliśmy do cudownej restauracji, zjedliśmy obiad w przyjemnej atmosferze i wypiliśmy po lampce wina. W drodze powrotnej do biura sekretarka powiedziała:
- Dzisiaj jest taki piękny dzień - czy musimy wracać do biura?
- Właściwie to nie - stwierdziłem.
- No to chodźmy do mnie - zaproponowała.
U niej wypiliśmy jeszcze po lampce koniaku, porozmawialiśmy chwilę, a ona zaproponowała:
- Czy nie będziesz miał nic przeciwko temu, jeśli pójdę do sypialni przebrać się w coś wygodniejszego?
- Jasne - zgodziłem się bez wahania.
Poszła do sypialni, a po kilku minutach wyszła, niosąc tort urodzinowy, razem z moją żoną, dziećmi i teściową. Wszyscy śpiewali "Sto lat" a ja siedziałem już wtedy na kanapie w samych skarpetkach.
 

bakulik  Dołączył: 20 Kwi 2013
Prezes do sekretarki:
– Pani Zosiu, proszę przegrać naszym partnerom wyniki za kwiecień, oni zaraz podejdą.
– Dzień dobry, czy to Panom mam przegrać wyniki miesięczne?
– Dzień dobry, tak, gdyby była Pani uprzejma, tu mamy czystą dyskietkę.
– Ależ oczywiście…
Wkłada dyskietkę do napędu i…
# mkfs -t vfat -c /dev/fd0h1440
# mount -t vfat -o iocharset=iso8859-2,codepage=852 /dev/fd0 /mnt/floppy
# find / -noleaf -type f -name Wyniki_Kwiecień.[a-zA-Z] -exec cp ‚{ }’ /mnt/floppy \;
# ls -la /mnt/floppy/Wyniki_Kwiecień.[a-z][A-Z] && sync && sleep 3
Wyciąga dyskietkę i podaje.
Partnerzy zadziwieni patrzą na monitor, na siebie:
– O, k...a!
Sekretarka:
– Oj przepraszam, znowu zapomniałam odmontować…
 

Kytutr  Dołączył: 20 Lut 2007
Bakulik, kiedyś dawno temu włączyłem sobie w DOSie buforowanie zapisu na dyskietkach. Potem się dziwiłem, dlaczego gry się nie kopiowały prawidłowo :-)
 

bakulik  Dołączył: 20 Kwi 2013
Firma Whirlpool chciała zdobyć ukraiński rynek, a w związku z tym, ze reklama to klucz do sukcesu, amerykańscy specjaliści od reklam zaprosili do siebie ukraińskich filmowców – aby pokazać, jak się robi dobrą reklamę – i puścili film:
Na pierwszym kadrze widać super nowoczesny wieżowiec, dalej kamera zagląda do jakiegoś pokoju – całego białego, w którym na środku stoi piękna nowa pralka Whirpool. Kolejna scena przedstawia, jak do tego pokoju wchodzi wyluzowany Amerykanin pięknej budowy ciała, rozbiera się do naga i ubrania wkłada do pralki. Następnie do tegoż pokoju wchodzi piękna kobieta, która również się rozbiera, nastawiają program prania i na tej pralce – fiku miku – sobie baraszkują.
Ostatnia klatka przedstawia napis: ‚PRANIE Z WHIRLPOOL TO CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ”.
Amerykanie zadowoleni z siebie, że taka fajna reklamę mają, mówią do Ukraińców:
– Teraz Wasza kolej – zróbcie reklamę na bazie tego, ale z uwzględnieniem tradycji Waszego kraju.
I tak też się stało. Za kilka miesięcy przychodzi zaproszenie dla amerykańskich specjalistów na projekcję reklamy do Lwowa:
Pierwszy kadr przedstawia z lotu ptaka Dniestr i stepy wokół rzeki. Następnie kamera zbliża się i u wód Dniestru pokazuje Maszę, która nachylona z wypiętą pupą kijanką pierze koszule. Następny kadr pokazuje jadącą brzegiem rzeki sotnię Kozaków. Następne ujęcia pokazują radość Kozaków, którzy zobaczyli Maszę z jej wypiętą nagą pupcią, następne kadry przedstawiają jak każdy po kolei, razem i na różne sposoby „bierze” zaskoczoną Maszę.
Ostatni kadr filmu przedstawia ogromny napis: „JE..ALI, JE.UT I BUDU JE.AT', PAKA MASZA NIE KUPIT' PRALNUJU MASZINU WHIRLPOOL”.
 

tref  Dołączył: 05 Wrz 2006
bakulik, dobre.

Mam alternatywną historię.

[...]
I tak też się stało. Za kilka miesięcy przychodzi zaproszenie dla amerykańskich specjalistów na projekcję reklamy do Lwowa:
Pierwszy kadr przedstawia z lotu ptaka Dniepr i czerwony las wokół rzeki Prypeć. Następnie kamera zbliża się i ukazuje nachyloną Maszę, a w tle sarkofag czarnobylskiej elektrowni. Przygarbiona stara kobieta z wypiętą pupą kijanką pierze koszule. Z rogu kadru bije oślepiający blask. Uważny obserwator zauważa stojącą pod wiatą pralkę. Przez ekran przelatują teksty:
1986-2019 - trzydzieści trzy lata wielkiego je***nia.
Radziecka myśl techniczna w służbie czystości - dekontaminacja potu promieniowaniem jonizującym.
Whirlpool - bez zasilania, a świeci.




XXI wiek wiekiem oświecenia i energooszczędności.

[small]
PS. Polecam książki Swiatłany Aleksijewicz i Kate Brown[/small]
 

opiszon  Dołączył: 29 Sty 2008
I serial Czarnobyl ;-)
 

artycja  Dołączyła: 03 Kwi 2010
Pan Nowak udał się do szpitala po wyniki badań żony.
Pracownik szpitala mówi:
- Bardzo nam przykro, ale mieliśmy tu trochę zamieszania i niestety wyniki pańskiej żony wróciły z laboratorium razem z wynikami jakiejś innej pani Nowak i teraz nie wiemy, które są które. Szczerze mówiąc, ani te, ani te nie są nadzwyczajne.
- Co to znaczy?
- Jedna z pań ma Alzheimera, a druga uzyskała pozytywny wynik testu na AIDS.
- Ale chyba badania można powtórzyć?!
- Teoretycznie można, ale te badania są bardzo drogie, a NFZ nie zapłaci za dwa testy dla tego samego pacjenta.
- To co ja mam robić?
- NFZ zaleca w takiej sytuacji, by zawiózł Pan żonę do lasu i tam zostawił. Jeżeli trafi sama do domu, to ja bym już jej nie bzykał.
 

powalos  Dołączył: 20 Kwi 2006
Bedzie trochę długo, ale tak mi się to spodobało, że postanowiłem to tu pokazać. Niestety tym razem metoda Copy-Paste'a nie mogła być zastosowana, więc sobie to wydrukowałem i mozolnie przepisałem. Błędy w pisowni mają być. A więc zaczynamy:

Droga Matulu. Drogi Tatku! Dobrze mi tu w wojsku.

Mam nadzieję, że Wy, wujek Józek, ciocia Lusia, wujek Antoś ciotka Hela, wujek Franek ciotka Basia, wujek Rysiek oraz Heniek, Stefan, garbaty Bronek, Mańcia, Rózia, Kachna, Stefa, Wandzia ze swoim Zenkiem i Zdzisiek jesteście zdrowi. Powiedzcie wszystkim, że to całe wojsko to super sprawa. Nasze Rokicice Górne się nie umywajo. Niech szybko przyjeżdżajo i się zapisujo, póki som jeszcze wolne miejsca. Najpierw było mi trochę głupio, bo trza się w wyrku do 6-tej wylegiwać, że aż nieprzyzwoicie człowiekowi. Żadnych bydląt karmić, doić, gnoja wywozić, ognia w piecu rozpalać. Powiedzie Heńkowi i Stefanowi, że trza tylko swoje łóżko zaścielić, dziwne to, ale można się przyzwyczaić i parę rzeczy przed śniadaniem wypolerować. Wszystkie facety muszo się tu codziennie golić, co nie jest jednak takie straszne, bo jest ciepła woda. Wszyndzie i o każdy porze!

Powiedzcie Zdziśkowi, że jedynie śniadania dajo tu trocha śmieszne, nazywajo je europejskim. O, cinko się musi w tej Europie prząść, cinko. Jedno jajeczko, parę plasterków szynki i serka. Do tego jakieś ziarenka, co to by ich nawet nasze kury nie ruszyły, z mlikiem. Żadnych kartofli, słoniny ani nawet zacierki na mliku ! Na szczęście chleba można brać ile dusza zapragnie. Koledzy przezywajo mnie od tego bochenek. Na obiad to już nie ma problemów. Co prawda porcje jak dla dzieci w przedszkolu, ale miastowe to albo mało jedzo albo mięsa wcale nie tkną. Chore to jakie czy co ? Tak więc wszytko czego nie zjedzo przynoszą do mnie i jest dobrze.

Te miastowe to ogólne dziwne jakieś som. Biegać toto nie potrafi. Bić się też nie. Mamy takie biegi z ekwipunkiem. No tak jak u nas doma co ranek, tylko nie z wiadrami. Krótkie takie. Jak z naszy remizy do kościoła w Rokicicach Dolnych. Po dobiegnięciu na miejsce to miastowe tylko gały wybałuszajo i dyszo jak parowozy. Nie wiadomo dlaczego ale rzygają przy tym i czasami im jucha z nosa pójdzie. Po 5-ciu kilometrach i to jeszcze w maskach ochronnych ! A potem to trza ich z powrotem do koszar ciężarówkami zawozić, bo się już do niczego nie nadajo. Na walce wręcz, to takiego lekko ściśniesz i już ręka złamana ! To pewnie z ty kawy co ją litrami chlejo i przez to mięso, co go to nie jedzo. Najsilniejszy jest u nas taki Kozłowski z Rembowic koło Gałdowa, potem jo. No, ale un ma 2 metry i pewnie ze 120 kilo, a ja 1,66 i chyba 62 kg, bo trochę mi się ostatnio od tego wojskowego zarcia przytyło.

A tera uwaga, bydzie najśmiszniejsze ! Koniecznie powiedzcie o tym wujowi Ryskowi, garbatemu Bronkowi i Zdziskowi. Mam już pierwsze odznaczenie za strzylanie ! A tak mówiąc, to nie wiem za co. Ten czorny łeb na tej ich tarczy wielki jak u byka. I wcale się nie ruszo jak te nasze dziki i zające. Ani nikt nie strzylo do ciebie nazad, jak to u nas bracia Bylakowie z tych ichniejszych dubeltówek. Naboje - marzenie i w dodatku nie trza ich samemu robić ! Wystarczy wziąć te ich nowiutkie giwery, załadować i każdy co nie ślepy trafia bez celowania !

Nasz kapral to podobny do naszej belferki Gorcowej z Rokicic. Gada, wrzeszczy, denerwuje się a i tak nie wiadomo o co mu chodzi. Trochę z początku się na mnie zawzioł i kazał biegać w samym podkoszulku, w deszczu, po placu apelowym. Dostał jednak raz ode mnie szklankę tego samogonu od wujka Franka i go o mało szlag nie trafił. Ganiał potem cały czerwony na pysku po tym samym placu, a potem przez pół dnia nie wychodził z kibla. Kazał mi następnego dnia rano, butelkę tego Frankowego samogonu do samego dna wypić. Na raz. No i co ? Normalny samogon, jaki znam od małego. Kapral znowu wybałuszył gały i tera ciągle gapi się na mnie podejrzliwie. Ale mam święty spokój.
Powiedzcie wszystkim, ze całe to wojsko, to super sprawa. Niech szybko przyjeżdżajo i się zapisujo, póki są jeszcze miejsca. Całuję Was wszyskich mocno, a szczególnie mojego Zdziśka.

Wasz córka Józia.

 

Zbynio  Dołączył: 07 Maj 2007
 

szpajchel  Dołączył: 20 Kwi 2006
powalos, przed oczami stanęła mi znajoma spod Ustrzyk Dolnych - niby niepozorna, ale ma stado koni śląskich. I to tych większych. Bluza z kapturem, na głowie patrolówka i w gumowcach zap... pod stromą górę. Kawy nie pijam, mięso jadam, a i tak bywam bliski wymiotów :mrgreen:

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach