tref  Dołączył: 05 Wrz 2006
PiotrR,
Jest obowiązany jechać możliwie blisko prawej krawędzi jezdni - to nie wyklucza, lecz uzupełnia pkt. 3 przez Ciebie przytoczony.

Chodzi o to, ze jak można jechać prawym, to należy jechać prawym. Mając wolny potrawy pas nie powinno się jechać lewym.
 

bakulik  Dołączył: 20 Kwi 2013
Ciekawe, czy gdy jeden taki „haker” najedzie na tyłek drugiego, to po spojrzeniu na rozwalony przód swego auta i nienaruszony tył cudzego gratuluje temu drugiemu zaradności i cieszy się jego szczęściem. Założenie typu „mnie się to nigdy nie przytrafi” w przypadku różnych sytuacji na drodze nie zawsze się sprawdza. A stare przysłowie pszczół mówi: „nie rób drugiemu, co tobie niemiłe”.
 

Penteusz  Dołączył: 28 Mar 2012
bakulik, "nie rób drugiemu, co tobie niemiłe” tutaj całkowicie nie pasuje. Bo przecież nie można powiedzieć, że posiadający hak w swym samochodzie przejawia jakąkolwiek aktywność w kierunku wywołania/spowodowania kolizji, polegającej na najechaniu przez inny pojazd na tył auta w tenże hak wyposażony. Brak tu całkowicie desygnatu wyrażenia "robi" po stronie jak by na to nie patrzeć poszkodowanego. W obliczu kolizji staje się on biernym uczestnikiem, w dodatku chyba jednak w 100% pokrzywdzonym. Mimo, że to nie on poniósł straty, lub jeśli tak się stało, to w wymiarze niewspółmiernym do strat sprawcy, czyli tego, kto najechał i na ów hak się przy tym nadział. I tak to wygląda.
Sprawca może się w różny sposób tłumaczyć , ale raczej nie będzie podnosił, że wprawdzie walnął w tył innego auta, ale tamten też jest winny, bo miał hak i tym hakiem szkód mu narobił.

I jeszcze taka mała dygresja - wiesz, kiedyś kupiłem sobie starą chałupę w zabitej dechami wsi, leżącej wśród lasów i pól. Potrzebowałem tam odpowiedniego auta, cobym mógł przedzierać się nim przez polne drogi, lasy i bezdroża. Kupiłem tanio ruskiego "gaza", który kiedyś pracował w armii, a potem rolnik - nabywca zaopatrzył go w coś potwornego, czyli silnik ursusa c360. To bardzo ładna maszyna i do wszelkich wertepów odpowiednia, nie tak jak te dzisiejsze pseudo terenówki z papieru. Buda była zmontowana na ramie, która to rama jako żywo przypominała szyny kolejowe, a zderzaki były z tak grubej stali, że i czołg by się ich nie powstydził. Karoseria też niemal czołgowa. Wprawdzie z tym silnikiem wyciągał w porywach coś około 70km/h, ale nie prędkość tu miała znaczenie. Najważniejsza była siła i umiejętność wyjścia z każdej dziury, czy też pokonanie innej przeszkody w terenie.
Wybrałem się tym czymś piekielnym do miasta. Ściśle mówiąc do centrum Łodzi. I wiesz - miałem spory luz na ulicach. Tak, zabrakło śmiałków, którzy zaryzykowaliby wymusić pierwszeństwo, zajechać nagle drogę, lub siąść na zderzak na centymetry . Czy ja dokonałem jakichś czynności, które były w stosunku do nich niemiłe? Nie, uznałem wręcz, że swoją obecnością pomagam im w zachowaniu ostrożności i koncentracji. Aaa..miałem też z tyłu hak. A raczej coś mocniejszego, bo prawdopodobnie jeszcze w armii wyposażono go w zaczep do mocowania przyczepy. Kawał grubej, wystającej stali. Z bolcem. ;-)
 

automaciek  Dołączył: 10 Lis 2010
Penteusz napisał/a:
bakulik, "nie rób drugiemu, co tobie niemiłe” tutaj całkowicie nie pasuje. Bo przecież nie można powiedzieć, że posiadający hak w swym samochodzie przejawia jakąkolwiek aktywność w kierunku wywołania/spowodowania kolizji, polegającej na najechaniu przez inny pojazd na tył auta w tenże hak wyposażony. Brak tu całkowicie desygnatu wyrażenia "robi" po stronie jak by na to nie patrzeć poszkodowanego. W obliczu kolizji staje się on biernym uczestnikiem, w dodatku chyba jednak w 100% pokrzywdzonym. Mimo, że to nie on poniósł straty, lub jeśli tak się stało, to w wymiarze niewspółmiernym do strat sprawcy, czyli tego, kto najechał i na ów hak się przy tym nadział. I tak to wygląda.
Sprawca może się w różny sposób tłumaczyć , ale raczej nie będzie podnosił, że wprawdzie walnął w tył innego auta, ale tamten też jest winny, bo miał hak i tym hakiem szkód mu narobił.

I jeszcze taka mała dygresja - wiesz, kiedyś kupiłem sobie starą chałupę w zabitej dechami wsi, leżącej wśród lasów i pól. Potrzebowałem tam odpowiedniego auta, cobym mógł przedzierać się nim przez polne drogi, lasy i bezdroża. Kupiłem tanio ruskiego "gaza", który kiedyś pracował w armii, a potem rolnik - nabywca zaopatrzył go w coś potwornego, czyli silnik ursusa c360. To bardzo ładna maszyna i do wszelkich wertepów odpowiednia, nie tak jak te dzisiejsze pseudo terenówki z papieru. Buda była zmontowana na ramie, która to rama jako żywo przypominała szyny kolejowe, a zderzaki były z tak grubej stali, że i czołg by się ich nie powstydził. Karoseria też niemal czołgowa. Wprawdzie z tym silnikiem wyciągał w porywach coś około 70km/h, ale nie prędkość tu miała znaczenie. Najważniejsza była siła i umiejętność wyjścia z każdej dziury, czy też pokonanie innej przeszkody w terenie.
Wybrałem się tym czymś piekielnym do miasta. Ściśle mówiąc do centrum Łodzi. I wiesz - miałem spory luz na ulicach. Tak, zabrakło śmiałków, którzy zaryzykowaliby wymusić pierwszeństwo, zajechać nagle drogę, lub siąść na zderzak na centymetry . Czy ja dokonałem jakichś czynności, które były w stosunku do nich niemiłe? Nie, uznałem wręcz, że swoją obecnością pomagam im w zachowaniu ostrożności i koncentracji. Aaa..miałem też z tyłu hak. A raczej coś mocniejszego, bo prawdopodobnie jeszcze w armii wyposażono go w zaczep do mocowania przyczepy. Kawał grubej, wystającej stali. Z bolcem. ;-)

Penteusz stety czy niestety Bakulik ma rację. Za zachodnią granicą jeżdżenie z hakiem bez przyczepy nagradzane jest "sowicie", dlaczego? Ano dlatego że jazda z pustym hakiem naraża innych użytkowników dróg i ubezpieczalnie na niepotrzebne straty. Tak się wszyscy jak pawie stroszą "mnie nic nie było, a u niego masakra", gdyby nie hak to nikomu by nic nie było, siły rozłożyły by się po belkach pod zderzakami, trochę zadrapań i na tym koniec. Jeżdżąc z hakiem jesteście wszyscy winni nipotrzebnych zniszczeń i strat ( bo hak uderza w miejsce bez jakichkolwiek wzmocnień) , i to umyślnie, o ten z tyłu co spowoduje kolizję to raczej z przypadku. Z racji miejsca w jakim pracuję widywałem takich cwaniaczków co haki montowali, nigdy nie zdejmowali a po kilku latach na kuli nowa farba, bo przyczepy nie ciągali. Osobiście hak zdejmuję, przecież jeśli wjedzie mi ktoś z tyłu to naprawiam z jego OC! I nic mnie nie obchodzi. Gorzej jesli Wam "hakowcom" zdarzy, się chwila słabości i wjedziecie takiemu z hakiem w du-ę a nie macie AC,. On z waszego OC z naprawi auto, a Wy przód zniszczony nadmiernie i niepotrzebnie przez hak będziecie musieli naprawiać z wlasnej kieszeni. Tak wiem "mi sie to nie zdarzy, jestem super kierowcą ze stuletnim stażem." - do czasu.
 

Zbynio  Dołączył: 07 Maj 2007
automaciek napisał/a:
Za zachodnią granicą jeżdżenie z hakiem bez przyczepy nagradzane jest "sowicie", dlaczego?
Zapomniałeś dodać, że dotyczy to tylko i wyłącznie haków zdejmowalnych. Tyczy się również terenu Rzeczypospolitej.
automaciek napisał/a:
Jeżdżąc z hakiem jesteście wszyscy winni nipotrzebnych zniszczeń i strat...
Weź wyluzuj...
automaciek napisał/a:
Penteusz stety czy niestety Bakulik ma rację.
To nie jest racja tylko odczucie indywidualne. Rację ma ten kto w tej sytuacji wygra w sądzie.

Haki były, są i będą. I nieważne czy w samochodzie czy na posła. Od nas samych zależy czy walniemy w niego przodem czy z tyłu.

 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Zgodnie z przepisami Konwencji Wiedeńskiej o ruchu drogowym, wyjeżdżając poza granice kraju nie musimy demontować kuli od haka. U nas jest to wymagane jedynie w przypadku, gdy zasłania ona tablicę rejestracyjną. Należy jednak pamiętać, że "zagraniczny" ubezpieczyciel, w razie najechania na nas z tyłu, obciąży nas częścią kosztów naprawy pojazdu, który w nas uderzył.
 

Enzo  Dołączył: 20 Gru 2006
automaciek napisał/a:
mi sie to nie zdarzy, jestem super kierowcą ze stuletnim stażem

Badania wskazują, że to zawsze ONI są winni i jeżdżą jak wariaci. Ja się tylko śpieszę.

Przy okazji powyższych postów - co mi zgodnie z przepisami wolno a czego nie - jakiś czas temu miał miejsce w mojej okolicy wypadek. Na dwupasmówce motocyklista z pasażerką wyprzedzał samochód osobowy jadący prawym pasem i ciężarówkę jadącą lewym. Po prostu wcisnął się między nich. Manewr skończył się tym, że pasażerka z motocykla spadła (na szczęście nic jej się nie stało, pomimo iż spadła z niego przed wyprzedzaną ciężarówką). Dyskusja pod filmem z wypadku (pojazd jadący z tyłu miał rejestrator) poszła w kierunku "czy ciężarówka miała prawo jechać lewym pasem?" a nie zdziwienia brakiem wyobraźni motocyklisty.
 

Zbynio  Dołączył: 07 Maj 2007
plwk, dotyczy to wyłącznie zaczepów kulowych/haków zdejmowalnych.
Jeżeli inny pojazd uderzy w nasz zaczep kulowy to ubezpieczyciel może żądać pokrycia części kosztów naprawy auta sprawcy. Wynika to z przyjęcia zasady, że gdyby zaczep był zdjęty, szkoda powstałaby w mniejszym rozmiarze.
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Sądziłem, że to oczywiste a, że nie lubię się rozpisywać ...
 

tref  Dołączył: 05 Wrz 2006
automaciek napisał/a:
Jeżdżąc z hakiem jesteście wszyscy winni nipotrzebnych zniszczeń i strat
Zdaje się, ze nawet jak ktoś przede mną gwałtownie, specjalnie i bez potrzeby zahamuje, a ja mu wjadę w bagażnik to policja uzna, ze nie zachowałem należy ostrożności, nie utrzymywałem bezpiecznego odstępu oraz nie dostosowałem prędkości do warunków jazdy.

Zna ktoś sposób, żeby się przed tym wybronić?
Kamera coś pomoże?
Pytam z ciekawości, bo kiedyś najechanie na tył było traktowane jak najechanie, a nie jak zbędne hamowanie tego z przodu.
 

Arti  Dołączył: 20 Kwi 2006
tref napisał/a:
Zdaje się, ze nawet jak ktoś przede mną gwałtownie, specjalnie i bez potrzeby zahamuje, a ja mu wjadę w bagażnik to policja uzna, ze nie zachowałem należy ostrożności, nie utrzymywałem bezpiecznego odstępu oraz nie dostosowałem prędkości do warunków jazdy.

I będzie miała rację niestety. Bezpieczny odstęp jest wtedy jak się zatrzymasz nawet jeśli ten przed Tobą odwali jakiś numer, albo zderzy się z wyjeżdżającym nagle z boku ufo...
tref napisał/a:
Kamera coś pomoże?

Jeżeli ten przed Tobą zajechał Ci drogę i zahamował, wbił się tuż przed Ciebie (zabrał Twój bezpieczny odstęp) to tak. W innych przypadkach może raczej stanowić podstawę do ukarania za niepotrzebne gwałtowne hamowanie, ale kolizja to już Twoja. No chyba że to hamowanie było wyraźnie "złośliwe" i podpadające pod wymuszenie odszkodowania. To pewnie może pomóc w obronie.
To jest taki trochę trudny temat, bo w ruchu miejskim rzadko jest tyle miejsca żeby się uchronić przed jakimś naprawdę nagłym hamowaniem. A i częste jest wbijanie się kogoś tuż przed zderzak jak i tuż za zderzak.
A właśnie... muszę jakiś lepszy rejestrator kupić. Nagrałem ostatnio gościa co mi pod prąd dwupasmówką pomykał, ale kiepska jakość bo moja kamerka kosztowała chyba 30 pln...
 

Zbynio  Dołączył: 07 Maj 2007
tref napisał/a:
Zna ktoś sposób, żeby się przed tym wybronić?
Kamera coś pomoże?
Kamera z GPS nagrywająca jednocześnie prędkość.
 

ZbyszekB  Dołączył: 27 Wrz 2010
tref, załóżmy teoretycznie dwie sytuacje. Pierwsza jest taka że samochód przed Tobą zahamował tak gwałtownie ile mógł i stało się to w wyniku nagłego zdarzenia. Przepisy mówią że Ty powinieneś zachować taką odległość przed tym samochodem aby na niego nie najechać. Druga sytuacja jest podobna z tą różnicą że powodem gwałtownego hamowania samochodu przed Tobą jest głupota jego kierowcy czyli zrobił to specjalnie. W tej drugiej sytuacji także nie powinieneś na niego najechać. Przepisy w tej sytuacji nie rozróżniają powodu gwałtownego hamowania.

Kamerka pomoże w sytuacjach gdy ktoś nagle wjedzie na Twój pas z sąsiedniego i Ty na niego najedziesz albo gdy ktoś w podobnej sytuacji cofnie samochodem aby wymusić odszkodowanie i będzie się upierał że na niego najechałeś.
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Jeśli pojazd przed tobą walnie w przeszkodę "stałą" (np. wyjeżdżająca z boku wywrotka z piaskiem) a ty walniesz w niego, to jest twoja wina bo nie zachowałeś bezpiecznego odstępu. Miałem podobny przypadek na autostradzie i po awaryjnym hamowaniu stanąłem niecały metr za pojazdem przede mną, podobnie pojazd za mną miał te kilka centymetrów zapasu. Jechaliśmy z bezpiecznymi odstępami.
 
barmiska  Dołączył: 27 Sie 2014
Mnie się wydaje że haki nie do holowania, orurowania niezbyt pasujące do miasta, to taki wyścig zbrojeń na ulicy. Może by sobie płytę pancerną założyć? albo wystające kolce jak w Mad Maxie? ;) I jakieś kusze na rowerzystów?
Po drugie - jeśli mamy hak czy rury i kolizję w ruchu ulicznym, to zysk z posiadania zderzaków, stref kontrolowanego zgniotu itd jest żaden, i przy większym dzwonie robimy krzywdę sobie a nie (tylko) innym...
Udogodnienia (zderzaki itp strefy bezpieczeństwa) najlepiej sprawdzają się w sytuacji gdzie wszyscy z nich korzystają.
Uniedogodnienia (haki i rury) sprawdzają się tam, gdzie się jest jedynym z takim osprzętem. Przy wyścigu zbrojeń wszyscy będą mieli haki i rury, i przewaga zniknie...
Takie mnie filozoficzno ogólne myśli naszły.

Pzdr i szerokości na 4 pasy, wszystkie prawe, żeby nie było dylematów czy można czy nie można nimi jechać :-)
 
Grzechotnik  Dołączył: 27 Paź 2008
Arti napisał/a:
Niestety (albo raczej stety) postęp w motoryzacji to nie tylko pogorszenie jakości...
https://www.youtube.com/watch?v=_ttkVRwOtVE

PÓŁPRAWDA Panie kolego.
Wtedy testy robiono inaczej - samochód uderzał całym przodem, w przeszkodę stałą w rodzaju betonowego bloku.
Test dzisiejszy to uderzenie częścią w przeszkodę odkształcalną.
Większość dzisiejszych pojazdów jest robione dokładnie pod założone testy.
Zrób ten sam test uderzając całym przodem i ze współczesnego auta zostaje zazwyczaj harmoszka. Pomijam to, że nie wiemy w jakim realnym stanie jest blacharka starego pojazdu.
Nie tak dawno stary 60 letni Garbus jak wbił się czołowo we współczesną, prawie nową chyba Toyotę to klientów z Toyoty wycinali a Garbaty sobie odjechał o własnych siłach, kierowca był poturbowany ale niezbyt groźnie.
Cóż Garbaty z przodu za zderzakiem ma koło zapasowe, za którym jest podwójna belka skrętna przedniego zawieszenia, przymocowana do stalowej płyty, która to płyta jest częścią dość grubej rurowej ramy centralnej która jest głównym elementem nośnym samochodu - przy centralnym zderzeniu działa to jak przecinak, przy uderzeniu częścią Garbus by wyszedł gorzej.
W Garbusa nie wjeżdżaj centralnie :)
Tak wygląda podwozie garbusa z odkręconą i zdjętą budą.
https://lh4.googleusercontent.com/-ZjUUW43pAks/UWWkHLf-U9I/AAAAAAAABPo/Z_p411TTywU/s640/P4080046.JPG
 

Arti  Dołączył: 20 Kwi 2006
Grzechotnik napisał/a:
PÓŁPRAWDA Panie kolego.
Wtedy testy robiono inaczej - samochód uderzał całym przodem, w przeszkodę stałą w rodzaju betonowego bloku.
Test dzisiejszy to uderzenie częścią w przeszkodę odkształcalną.

Powiadasz?
https://www.youtube.com/watch?v=c-wNYd7ftik
Akurat testy z przesuniętą przeszkodą robi się od dawna, bardzo.
https://www.youtube.com/watch?v=UoaI-NuGBN4
To że zmieniają się warunki, oczywiście. Poza tym akurat przytoczony przeze mnie filmik nijak ma się do warunków testowych, bo pokazuje akurat najbliższe chyba realiom zderzenie samochód-samochód. I tu właśnie widać najlepiej różnice. Statystycznie zresztą wyszło, że większość zderzeń czołowych jest właśnie z ofsetem, nie pełną szerokością. Czy to znaczy, że trzeba lecieć i zmieniać 3letnie auta na nowsze bo są bezpieczniejsze? Oczywiście, ze nie.
Czy stan karoseri mógł mieć wpływ na ten test. Jasne, ale to akurat plus dla nowych samochodów, jakoś nie chce mi się wierzyć, ze te jeżdżące po drogach mają blachy w lepszym stanie, szczególnie naprawiane.
To że stare samochody były poniekąd pancerne i nie było łatwo je pognieść to akurat wcale nie dobrze dla pasażerów. Karoseria ma przejąć jak najwięcej energii, Łatwiej podobno wymienić samochód niż rodziców dzieciakom. Kiedyś faktycznie szyna kolejowa zamiast zderzaka wydawała się dobrą ochroną, dziś już wiemy, że tak nie jest.

[ Dodano: 2017-06-09, 10:30 ]
plwk napisał/a:

Zgodnie z przepisami Konwencji Wiedeńskiej o ruchu drogowym

Ostatnio wybierając się poza granice na wszelki wypadek dokupiłem apteczkę i kamizelki, bo jak ktoś gdzieś napisał ich koszt jest duuużo mniejszy niż koszt i czas ewnetualnego tłumaczenia się i powoływania na Konwencję... ;-) Ale zasadniczo jest to prawda, samochód musi być wyposażony zgodnie z wymaganiami kraju rejestracji.
Penteusz napisał/a:
Mimo, że to nie on poniósł straty, lub jeśli tak się stało, to w wymiarze niewspółmiernym do strat sprawcy, czyli tego, kto najechał i na ów hak się przy tym nadział. I tak to wygląda.
Sprawca może się w różny sposób tłumaczyć , ale raczej nie będzie podnosił, że wprawdzie walnął w tył innego auta, ale tamten też jest winny, bo miał hak i tym hakiem szkód mu narobił.

Ale to nie chodzi o to kto był winny. Tak, popełniłem błąd najechałem na tył, niezbyt mocno. Ale to nie Ty i Twój hak są do wymierzania mi kary. W normalnej sytuacji przeprosiłbym, podał swoje dane, polisę, jeszcze raz przeprosił i pojechalibyśmy do warsztatów. Ale nie, bo postanowiłeś mnie ukarać i mam poważne uszkodzenia, dobrze mi tak. Twoje uszkodzenia nie są wcale mniejsze niż bez haka, bo w końcu wszedł w miękkie i zarzymał się dopiero w momencie jak zderzaki się spotkały. Ale ja nie odjechałem dając Ci satysfakcję....
Kurde, ja przepraszam, ale takie zachowanie mi to normalnie warzywami śmierdzi. Jedno ma warstwy a drugie może być cukrowe.
I muszę przyznać się, że sam mam czasem takie momenty gdzie te warzywa ze mnie wyłażą, ale jakoś walczyś się z tym chciałbym u siebie, bo nie jestem z tego dumny.
 

automaciek  Dołączył: 10 Lis 2010
I prawda jest taka że wiele spotkań z hakiem to drobne muśnięcia, napinacze i airbagi nie odpalone, a szkody od haka olbrzymie. Przecież on nawet nie pochłonął energii bo wszedł w plastiki i chłodnice, auta zderzyły sie z tą samą energią. Ale tego się w Polakach nie wypleni.
Sam rok temu cofając pod marketem musnąłem tylnym zderzakiem bok prawie nowej Hondy (wpakował się gość mi za tył Pasata bo mu się do wolnego miejsca spieszyło, wziąłem na siebie odpowiedzialność), nie chciał bym być na miejscu gościa jeśli miał bym hak, nawet mimo tych kilku rys na moim zderzaku.
 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
Tref, jak widzę bardzo przywiązany jesteś do litery przepisów. Mam nadzieję, że te 50 na godzinę, którego w terenie zabudowanym z całą pewnością absolutnie nie przekraczasz, bo takie są przepisy (poza nielicznymi miejscami, gdzie wolno), rzeczywiście suniesz prawym pasem.

Co do haków i tego, czy coś dają przy lekkim puknięciu z tyłu - z moich własnych doświadczeń i innych w rodzinie wynika, że i bez haka przy zderzeniu przód-tył z niedużą prędkością uszkodzenia przodu są o wiele większe niż tyłu. Kilka lat temu wjechał mi facet w kuper, bo dokonałem tej drogowej nieostrożności i zatrzymałem się przed znakiem stop, a on sobie założył, że się nie zatrzymam, skoro nic nie jedzie ;-) . U mnie rysa na zderzaku, on swój zderzak i zbierał z asfaltu. Wiele lat temu moja mama wpadła w poślizg na mokrym, wjechała lekko w gościa z przodu i efekt był podobny - u niego rysy, u niej rozbity przód. Ale w obu przypadkach silnik samochodu z tyłu był nieuszkodzony. Za to jak żona wjechała w "hakowca", który wolniej ruszył spod świateł, "hakowiec" miał rysy na zderzaku, a żonę zabrała laweta. Więc być może rzeczywiście przy haku efekt u najechanego jest ten sam, ale za to u najeżdżającego znacznie gorszy?
Natomiast przy dużej sile uderzenia zapewne obrywa konstrukcja samochodu z hakiem.
 

Penteusz  Dołączył: 28 Mar 2012
Arti napisał/a:
Ale nie, bo postanowiłeś mnie ukarać i mam poważne uszkodzenia, dobrze mi tak.


Wydaje się, że postawiłeś sprawę na głowie. Być może istnieją osobnicy o zachwianej psychice, którzy wyjeżdżają na ulice, by karać innych. Być może. Ale tu skręcamy w sferę zainteresowań psychiatrów i nie o tym jest wątek.

I nie chcę podciągać tematu poważnych crash testów, mowa jest tutaj o niegroźnych w skutkach dla ludzi stłuczek.
Tu pojawia się ciekawy wątek odszkodowań. Kolega automaciek napisał "jeśli wjedzie mi ktoś z tyłu to naprawiam z jego OC! I nic mnie nie obchodzi."
Otóż tutaj zaczynają się schody. Być może kolega miał to szczęście i nie zderzył się w tym przypadku z firmą ubezpieczającą w ramach owego OC. Otóż jest tak, że jeżeli uszkodzony pojazd przekroczy określony wiek (bodaj 3 lata, jeśli mnie pamięć nie myli!), to ubezpieczenie pokrywa jedynie koszty zakupu i wymiany części nieoryginalnych, czyli popularnych zamienników!
I teraz (powiedzmy) mam zniszczony zderzak, stłuczone lampy i parę innycj drobiazgów, jak na ten przykład wygięta klapa i coś tam jeszcze. W cenie oryginałów oznaczałoby to często szkodę całkowitą, co jest oczywistym absurdem. Ale przecież w tym układzie samochód nasz traci dużo na wartości. Pies trącał, jeśli nie zamierzamy go sprzedawać w czasie przewidywalnym. Ale kiedyś do tego dojdzie. Głównym problemem "na teraz" jest spadek jakości auta. Spróbujcie dopasować chiński plastik w miejsce oryginalnego zderzaka, poza tym dzisiaj maluje się głównie farbami wodnymi, a oryginalne lakiery są inne. Dopasujcie wszystko tak, by nie były widoczne ślady kolizji. Powodzenia. Zamiast oryginału mamy chińszczyznę i dzwon po wieki wieków w historii auta. I od samego początku stres, zdenerwowanie i zabawa w ciuciubabkę z tzw. "ubezpieczycielem", a i poczucie krzywdy jest tu usprawiedliwione. Bo w końcu w imię czego ktoś całkiem niewinny ma na tym wszystkim w stopniu niejednokrotnie znacznym tracić?

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach