Witam wszystkich.
Od dłuższego czasu śledzę dyskusje na forum, wreszcie zdecydowałem się sam zabrać głos… oczywiście na temat Kadyszki i testu. Będzie to dłuuugi tekst...
Fotografuję, mniej lub bardziej intensywnie, już prawie 40 lat. Pierwsze zdjęcia robiłem "aparatem słynnej marki Druh" w czasach późnego Gomułki, potem były m.in. Smieny, Zenit, Practica. Teraz jest Canon (lustrzanka) z najniższej półki i niewiele lepszy skaner. Pewien czas temu dojrzałem do cyfry, ale niestety do niedawna nie udawało mi się przekonać domowego ministra finansów do wprowadzenia tego wydatku do budżetu ("przecież wydałeś tyle pieniędzy na aparat i skaner, a jeszcze nie zrobiłeś odbitek ze zdjęć z zeszłorocznych wakacji"). Oczekiwanie na własną cyfrę skracam sobie przymiarkami do kolejnych modeli pojawiających się na rynku – najbardziej interesująca dla mnie grupę tworzy sprzęt z kategorii, w której wyjściowa cena ogłaszana przez producenta wynosi ok. 1000$ za korpus i jakiśtam obiektyw.
No i teraz mam pytanie za pięć punktów i kredki: jaki aparat w tej kategorii był najbardziej rewolucyjny i na czym ta rewolucja polegała?
Poprawna odpowiedź brzmi: Canon 300D, zwany trabantem, a jego rewolucyjność polegała na tym, że był pierwszym DSLR-em "dla mas", czyli w cenie poniżej 1000$ (jego starszy brat, Canon 10D był o połowę droższy). Na dodatek, jeśli się nie mylę, trabant przez wiele miesięcy nie miał w tej kategorii żadnej konkurencji. (Ci którzy dobrze odpowiedzieli mogą sobie dopisać po 5 punktów, a kredki dostaną w ostatnim dniu roku szkolnego.)
Od tego czasu do mojej świadomości nie przebiła się informacja o żadnej innej rewolucji w tej kategorii cenowej, a i w innych kategoriach trudno się dopatrzyć jakichś wiekopomnych wstrząsów.
Canon 300D przez dłuższy czas był na pierwszym i jedynym miejscu mojej listy rankingowej, tzn. że gdyby ktoś wręczył mi wtedy równowartość owych 1000$ i nakazał wydać je na przyjemności (a nie na remont domu, czy inne zbożne cele), to niewiele myśląc kupiłbym trabanta i pewnie na wieki pozostałbym kanonierem. Ponieważ jednak jakoś nie zjawiała się u mnie żadna dobra wróżka z tysiącem bagsów, to z czasem na mojej liście rankingowej zaczęły następować zmiany. Wreszcie jesienią tego roku na jej pierwszym miejscu zagościł Pentax K10. Test Phila i burza, którą wywołał, skłoniła mnie do refleksji, dlaczego Kadyszka pojawiła się na tym pierwszym miejscu już po opublikowaniu jej specyfikacji i czy dalej powinna tam być?
Jeszcze raz zastanowiłem się więc co ona w sobie takiego ma:
- Duży, dość ciężki korpus – dla mnie raczej wada, słaby jestem – nie lubię targać ciężarów, ale waga to cena za kilka zalet.
- Solidny, wyglądający na dobrze wyprofilowany korpus – zwłaszcza w porównaniu z wieloma konkurentami z tej samej kategorii cenowej, ale w wyższych kategoriach bywa lepiej;
- Uszczelnienia - na wyprawę dookoła Hornu ani na pustynię się nie wybieram, ale mogą się przydać. Oczywiście inni też miewają, np. Nikon D200.
- Ergonomia (dwa kółka, dwa wyświetlacze, rozmieszczenie przycisków) – na zdjęciach i w opisach wygląda na znakomitą (tylko dlaczego nie ma ISO na górnym wyświetlaczu!?), choć np. wyższe Nikony też nie są od macochy.
- Wizjer – jak na DSLR podobno świetny, choć Nikon też potrafi.
- Pentaksowy sposób dobierania warunków ekspozycji (wreszcie ktoś zauważył, że czułość jest w tej dziedzinie trzecią pełnoprawną zmienną – raczej brak odpowiedników, ale w każdym DSLR mniej lub bardziej wygodnie da się odpowiednio dobrać czułość, czas i przysłonę.
- Redukcja drgań – fajne (choć niektórzy twierdzą, że niebardzo), jednak coś takiego miały już Minolty, a teraz mają Alfa i Kasetka.
- Odkurzacz matrycy – również fajne, ale mają to też Olki, Alfa i EOS 400D.
- Karta SD (tak się składa, że mam czytnik w komputerze) – Nikony też mają, a poza tym zewnętrzne czytniki nie kosztują majątku.
- Oprogramowanie – do sprzętu dodają podobno całkiem przyzwoitą wywoływarkę do rawów, ale np. Canon też ma podobno akceptowalną, a na dodatek RS nie chce czytać rawów z Kadyszki, poza tym po sprawdzeniu kilku wywoływarek (w tym Silkypixa) doszedłem do wniosku, że trudno nic nie przebija ACR-a w czytaniu świateł (ale to jest temat na inną dyskusję).
- Matryca 10 megapikseli – jeśli o mnie chodzi właściwie za dużo, mnóstwo kłopotów z tym nadmiarem, a nie spodziewam się, że będę robił powiększenia w formacie A3. Zresztą inni też mają już te 10 mega.
- Dobrej jakość obiektywy podstawowe – mam tutaj na myśli DA 18-55 i DA 50-200. Żeby kupić jakiś ciut lepszy zoom z zakresu podstawowego, trzeba wybulić z półtora tysiąca, a za tę cenę można mieć dwa całkiem niezłe słoiki, którymi da się robić baardzo przyzwoite zdjęcia. No ale u Nikona chyba też dają podobne możliwości.
- Duch Pentaxa (tu mi się przypomina Sector i jego posty na pl.rec.foto
) – tego na pewno nie ma konkurencja.
No i pozostał jeszcze tylko "drobiazg" – jakość zdjęć.
W tej kwestii zostaliśmy już przez producentów cyfrowych lustrzanek rozpuszczeni – poprawne oddanie kolorów i przyzwoita ostrość (jeśli obiektyw pozwoli) to jest obecnie norma. Oczywiście mam tutaj na myśli zdjęcia robione w warunkach pozaekstremalnych i oglądane na ekranie, bądź odbitkach umiarkowanej wielkości. Zatem niczego innego nie spodziewałem się po nowym Pentaksie. Oczywiście rzuciłem się do Internetu, kiedy tylko pojawiły się próbki fotek wykonywanych egzemplarzami produkcyjnymi i nawet mi się podobało. Aż wreszcie pojawił się test na Dpreview i okazało się, o zgrozo!, że jotpegi z innych aparatów są ostrzejsze. Przynajmniej zdaniem Phila.
Wśród amatorów cyfrowych lustrzanek wzbudziło to emocje większe niż seksafera w Samoobronie wśród obywateli Rzeczypospolitej. Ekstremiści od razu podzielili się na dwa obozy. Jedni stwierdzili, że sprzęt jest do luftu, a wcześniejsze pozytywne zainteresowanie Kadyszką wynikało jedynie z niezbyt etycznych metod stosowanych przez marketing Pentaxa. Drudzy zaś odsądzili od czci i wiary Phila Askeya (zresztą to i tak angol, więc nie bardzo wiadomo w co on tam wierzy) zarzucając mu nieuctwo, postępującą ślepotę itp. przypadłości. Mało kto zwrócił uwagę, że sam Phil napisał w podsumowaniu coś takiego "it's unlikely you'll see this difference in any print up to A3 size". Co w bardziej ludzkim języku oznacza zapewne: "jest mało prawdopodobne byś zobaczył tę różnicę na jakiejkolwiek odbitce do rozmiaru A3" (mam nadzieję, że przetłumaczyłem w miarę poprawnie, w razie czego poprawcie – na świadectwie maturalnym miałem z angielskiego 3, w skali od 2 do 5, i od tego czasu niewiele się rozwinąłem).
Wobec tego niedoskonała ostrość jotpegów mnie osobiście raczej nie skłoni do rezygnacji z Kadyszki, bo jeśli kiedyśtam sprawię sobie jakiegoś limiteda i będę chciał machnąć powiększenie na pół ściany, to fotkę i tak zrobię w rawie. Oczywiście wolałbym, żeby ten sprzęt robił zdjęcia doskonałe, ale jeśli będą tylko bardzo dobre, to jakoś to przeżyję. Zresztą teraz lepiej rozumiem, dlaczego inżynierowie pracujący nad tą zabawką tak bardzo podkreślali (w którymś z wklejonych przez Bronka wywiadów) trudności z oprogramowaniem tej matrycy.
Tak naprawdę jedynym efektem testu, który mnie rzeczywiście zmartwił był rezultat badania rozpiętości tonalnej. Pod tym względem cyfrówki są na razie na tyle upośledzone, że liczy się każde pół EV. Na domiar złego z testu wynika, że nawet z rawa nie da się wycisnąć takiej rozpiętości jak ze sprzętu konkurencji.
Właśnie ta informacja skłoniła mnie do ponownego zweryfikowania przyczyn, które sprawiły, że wpisałem Kadyszke na pierwsze miejsce mojej listy rankingowej. Znowu zacząłem porównywać testy, rozważać różne za i przeciw, aż wreszcie doszedłem do wniosku, że decyzji nie zmienię i zapewne gdzieś koło marca kupię ten aparat. Dlaczego? Bo usterki w przetwarzaniu obrazu nie są na tyle istotne, żeby przesłonić jeden fakt - Pentax K10 jest na swój sposób rewolucyjnym DSLR-rem. Ta rewolucyjność nie polega na znokautowaniu konkurencji w jakiejś wybranej dziedzinie. Z listy cech, którą zamieściłem powyżej wynika przecież, że zalety Kadyszki nie są wyłącznie jej zaletami (ducha Pentaxa pomińmy). Ale znajdźcie mi inny korpus, który ma wszystkie te zalety i kosztuje mniej niż 1000$ (obecne ceny w Polsce pomińmy)
Jeśli znajdziecie przed marcem, to może go kupię
.