Marcinicus  Dołączył: 30 Gru 2006
Genialne zdjęcia. Lubię takie.
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat


O DRUGIM ZNACZENIU CZASU W FOTOGRAFII

" Żeby dobrze i bezstronnie ocenić swoje zdjęcie, trzeba po prostu zapomnieć o emocjach. Im więcej czasu upłynie od momentu wykonania zdjęcia do decyzji edytorskiej co z tym zdjęciem zrobić, tym lepiej.

Dawniej gdy trzeba było zrobić odbitki, to ten czas był wbudowany w technologię a dzisiaj przy technologii cyfrowej tego czasu nie ma. Można używać kamery cyfrowej tak jakby ona była na film, tylko w życiu nie używać podglądu! (…) Człowiek uspokaja się wtedy, że coś się zrobiło. A gdy się robi na filmie, nigdy nie ma pewności co się zrobiło, w związku z czym człowiek stara się zrobić lepiej, bo nie wie co zrobił."

O FOTOGRAFACH

"Występują 3 rodzaje fotografów:

1. grupa – są to fotografowie, którzy są w stanie skontrolować jedną klatkę (…) są ich miliony
2. grupa – są to fotografowie, którzy są w stanie kontrolować story/reportaż (…) trochę na czuja ale około 10 tys. powinno być
3. grupa – są to fotografowie, którzy są w stanie skontrolować temat, czyli zapanować nad strukturą tematu (…) takich jest na pewno poniżej setki"

O WSPÓŁCZESNEJ FOTOGRAFII

"Narracja, pokazywanie obrazków, to nie to samo co rzeczywistość. (…) Ludzie zapomnieli o tym, że fotografia musi być o czymś. Każde zdjęcie musi być o czymś. A to o czym jest, musi być widoczne. Ja, jako widz muszę jasno wiedzieć na co fotograf każe mi patrzeć. Jest rzeczą absolutnie drugorzędną, jak ja to oceniam. I ja tego nie widzę (we współczesnej fotografii). (…) Mam wrażenie, jakby ludzie mieli kłopot z widzeniem świata, że są pogubieni."

O PHOTOSHOPIE

"Fotografia analogowa podlega w znacznej mierze takim samym manipulacjom jak Photoshop, z wyjątkiem faktu, że nie można ingerować, nie można dodawać ani usuwać elementów ze zdjęcia. (…) To nie chodzi o Photoshopa, chodzi o to, na czym jest zbudowany efekt zdjęcia. Czy efekt zdjęcia jest zbudowany na tym co fotograf zobaczył czy efekt zdjęcia jest wytworzony sztucznie przy pomocy suwaków w Photoshopie. (…) Rzadko kiedy jest zdjęcie, które jest prostą odbitką z negatywu. Nie miejmy złudzeń, nigdy tak nie było. (…) Łatwość posiadania i łatwość zastosowania Photoshopa powoduje to, że takich (pospolitych) obrazków jest zalew. Czego w fotografii analogowej nie było, bo ludzie są leniwi. Co setnemu czy co tysięcznemu się chciało wejść do ciemni, żeby kombinować."

O „INFLACJI WIDZIALNEGO”

"Obrazów jest tyle, że żadne pojedyncze zdjęcie nie ma znaczenia (…). Zalew obrazów jest taki, że żadne pojedyncze zdjęcie się nie przebije. Przebije się jedynie duży zestaw. (…) A ja nie wierzę w powstanie dojrzałej wypowiedzi fotografa w kilkudziesięciu obrazach, w czasie krótszym niż lata. To nie są miesiące…"

O PRAWIE DO OCHRONY WIZERUNKU

"Jest taki problem w prawie polskim, że trzeba udowodnić, że one (sfotografowane osoby) poniosły jakąś szkodę."
http://www.fotomargines.p...i-o-fotografii/
 

alkos  Dołączył: 18 Kwi 2006
MW, chcialbym miec ksiazke z tymi twoimi super-abstraktami.
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
- Bierzesz często udział w jury konkursów
fotografii prasowej. Z czym młodzi
polscy fotoreporterzy mają Twoim zdaniem
największy kłopot?


- Po pierwsze nie radzą sobie w kontaktach
z ludźmi, brakuje im odwagi w
sytuacjach zdjęciowych. Mają kłopot z
przełamaniem się do tego żeby fotografować
ludzi, wchodzić bez zahamowań
w ich życie. Po drugie kuleje narracja
- fotografowie używają zbyt wielu zdjęć
do opowiedzenia historii. Ludzie sobie
nie zdają sprawy z tego, że zrobienie
reportażu, na który będzie się składało
dziesięć zdjęć do publikacji to jest góra
roboty. Bo trzeba znaleźć dziesięć znaczeniowo
różnych sytuacji. Poza tym to
musi być dziesięć przynajmniej dobrych
zdjęć. Nie do przyjęcia jest sytuacja
gdzie rozrzut jakościowy między zdjęciem
najlepszym w zestawie a najsłabszym
jest zbyt duża. Kolejna rzecz - to
kwestia tekstów przy zdjęciach. Wszystko,
czego potrzebuję się dowiedzieć
żeby się historią przejąć musi być na
zdjęciach, nie w tekście. Istota opowieści
musi wynikać z obrazów. Widać też
problem z wyczuciem momentu, w którym
zdjęć do zbudowania story jest wystarczająco
dużo. I to wiąże się z trzecią
kwestią, brakiem cierpliwości. Powtórzę
jeszcze raz, reportaż składający się z
ośmiu-dziesięciu zdjęć wymaga często
wielomiesięcznej pracy. Czasy mamy
takie, że fotoreporter pragnie jak najszybciej
osiągnąć sukces społeczno-towarzyski
a co się z tym wiąże finansowy,
dąży więc by jak najszybciej efekt swoich
starań skonsumować. Brakuje mu
cierpliwości w pracy nad materiałem.
A jak idzie o czystą jakość fotografii to
nie popłaca, bo fotografia jest dziedziną
opartą na długotrwałej kumulacji.

- W moim przekonaniu dochodzi jeszcze
kwestia tematów. Lubimy się powtarzać
i fotografować tematy wielokrotnie sfotografowane
i takie, które są pozornie
fotogeniczne - czyli domy starców, szpitale,
masowe imprezy dla młodzieży...


- Każde pokolenie fotografów musi rozwiązać
dwa dylematy, jakie przed nim
stoją: temat i sposób fotografowania.
Co do pierwszego - jeśli fotografowie
chcą mieć pewność, że nie będą się powtarzać
to muszą fotografować to, co
ich dotyczy. Temat musi pochodzić z ich
życia, nie ważne, że ktoś to robił przed
nimi. Trzeba pokazać swój stosunek do
swojej rzeczywistości. Może to być wielokrotnie
sfotografowany dom starców,
ale niech autor pokaże go po swojemu,
pokaże swój stosunek do tego, co zobaczył.
Ale jeśli polski fotograf jedzie fotografować
np. Irak - to ja mu nie wierzę.
Nie wierzę, że on się sytuacją w Iraku
autentycznie przejął. On albo chce zrobić
karierę, albo dostał dobrą robotę.
A to jest za mało, żeby powstał przejmujący
materiał. Fotografów i zdjęć jest
tyle, że muszę mieć pewność oglądając
materiały, że mam do czynienia z autentycznym
przeżyciem, a nie tylko z wyrachowanym,
zdolnym zawodowcem.

Co do sposobu fotografowania czyli
formy fotograficznej i formy opowieści
- każde pokolenie fotografów odkrywa
własny sposób, albo powtarza sposoby
znane. Ważna jest próba wymyślenia
własnego sposobu. Trzymając się
przykładu domu starców - powstał jeden
materiał na ten temat, który przeszedł do
historii fotografii ze względu na sposób, w
jaki został sfotografowany. Jest dziełem
Włocha Mario Giacomellego. Formalnie
jest tam podbity kontrast czarnobieli
i to zwraca uwagę, ale przede
wszystkim są genialnie pokazani ludzie
i rzeczywistość. Nawiasem mówiąc to,
co w większości pokazują fotografowie
dziś dokoła jest koszmarnie nudne,
bo nigdzie nie ma ludzi - jest sama
forma. Fotografowie chwalą się swoim
talentem i na pierwszy rzut oka widać,
kiedy fotograf robi karierę, a kiedy robi
zdjęcia. Jeśli młody fotoreporter chce
dopracować się własnej formy, musi
obejrzeć wszystko wartościowe w historii
fotografii. Jeśli tego nie zrobi to potem
nie ma żadnego usprawiedliwienia, że
pokazuje stare jako nowe. Ale i tak to
dopiero początek, bo najważniejsza
jest rzeczywistość i ludzie, których
fotografujemy.

- Czy dziś w czasach mediów
elektronicznych, fotografii pełniącej rolę
służebną wobec tekstu, fotoreporter ma
jeszcze jakąś misję do spełnienia?


- Jeśli mówimy o fotoreportażu a nie o
ilustracji prasowej to jestem przekonany,
że fotoreporter nie ma misji. Misja
zakłada pewnego rodzaju świadomość,
wyrachowanie - obiektywne myślenie o
tym, co się robi. Sądzę, że fotoreportaż
wypływa z potrzeby wewnętrznej. To forma
odreagowania przy pomocy aparatu
na rzeczywistość. Fotoreportaż bierze
się z niezgody na rzeczywistość. Fotograf
może odreagować, ale co te zdjęcia
zrobią z widzem tego nie jest w stanie
przewidzieć, stąd moja wątpliwość, co
do misji. Powody, dla których powstają
reportaże są prywatne i nie można tutaj
wyprowadzić bardziej ogólnych reguł.

- Jakie są ograniczenia fotografii jako
medium?


- Fotografia jest asemantyczna, tak jak
muzyka. To jej główne ograniczenie. Nie
można wydzielić w obrazie elementów
znaczeniowych. Nie można kontrolować
znaczenia obrazu, można sobie tylko
wyobrażać. Dziś niestety w prasie i reklamie
próbuje się często używać zdjęć
do manipulowania i narzucania znaczeń.
Objawia się to tym, że publikuje się
zdjęcia gładkie, miłe, przyjemne - takie,
które nie rażą. Fotografia potrafi natomiast
zwiększać receptywność ludzi na
świat, otwierać ludzi na rzeczywistość.
Fotografia może działać na podświadomość,
może poruszać emocje.

- Czy fotograf ma prawo komentować
rzeczywistość, czy ona powinna się komentować
sama?


- Musi istnieć pewna równowaga między
tym, czym się chwali fotograf a rzeczywistością,
którą fotografuje. Jeśli na
zdjęciu zaczyna być ważniejszy talent
fotografa to takie zdjęcia są dla mnie
nudne. W moim przekonaniu fotografia
jest tym lepsza, im więcej możliwych
znaczeń można jej przypisać. Jednym
z mechanizmów odbioru fotografii jest
przyrównywanie przez widza tego, co
widzi do swego doświadczenia życiowego.
Jeśli zdjęciu nie można przypisać
zbyt wielu znaczeń, tym dotrze ono
do mniejszej liczby osób. W moim przekonaniu
żeby fotografia dotarła do jak
najszerszej widowni fotograf musi być
przezroczysty, musi udawać, że jego na
„planie zdjęciowym” nie ma. Czyli nie
powinien pokazywać konstrukcji obrazu,
nie powinien chwalić się tym, jaki on
był zdolny, że atrakcyjnie skomponował,
uchwycił moment. Widz ma mieć wrażenie,
że fotograf jest pomijalny na drodze
widz-sytuacja.

- Dlaczego nie używasz w swojej fotografii
koloru?


- Ja lubię czarno-białe zdjęcia, bo są
po prostu eleganckie. One działają silniej
na widza. Ponieważ zdecydowałem
się, że chcę jak najsilniej działać na
ludzkie emocje, wybrałem zdjęcia czarno-
białe. Przy zdjęciu kolorowym kolejnymi
kryteriami odbioru jest najpierw
wierne odzwierciedlenie koloru, potem
przyjemność jego odbioru, dopiero na
końcu przedstawiona rzeczywistość -
forma jest przed treścią. W czarno-bieli
głównym kryterium jest siła zdjęcia, co
pochodzi od formy i treści. Poza tym,
odbiór zdjęcia jest związany z projekcją
własnego „ja” w zdjęciu. Zdjęcie kolorowe
jest kompletne, widz nie ma tam nic
do dołożenia - jest bierny, ma wszystko
na talerzu. Na zdjęciu barwnym widać
za dużo. W czarno-bieli mózg musi
sobie dopowiedzieć barwę. Trzeba się
zaangażować w odbiór zdjęcia. A widz
pamięta swoje zaangażowanie. Zdjęcie
czarno-białe ma szanse na dłużej zostać
w pamięci widza, bo będzie w jego
odbiór bardziej zaangażowany.

- Najmodniejszy chyba obecnie fotograf
Martin Parr, bez koloru pewno by nikogo
nie zainteresował...


- To zależy, do czego chcemy się odwoływać
fotografując. Możemy się odwoływać
do reakcji podświadomych, albo
możemy odwoływać się do odbioru intelektualnego.
Martin Parr odwołuje się
do intelektu. Jego zdjęcia nie są dobre
jako fotografia, Parra należy cenić za
konsekwencję w przeprowadzeniu swoich
projektów. To jest fotografia, w której
prymat jest na autorze, nie na rzeczywistości.
Tutaj równowaga między udziałem
rzeczywistości i fotografa w zdjęciu
jest zaburzona na rzecz fotografa. I
dlatego te zdjęcia stają się po pewnym
czasie nudne. Parr jako pierwszy opracował
pewną technikę zdjęć barwnych,
która została przyjęta z zaciekawieniem,
ale potem się opatrzyła i tyle. Ponieważ
Parr zajmował się ilustrowaniem
pewnych tez - jego fotografia stała się
nudna.

- Czyli kpina ze zjawisk współczesnej
kultury masowej zawarta w zdjęciach
Parra nie jest dla Ciebie interesująca?


- To mnie nie otwiera, bo odwołuje się
do tego, co już wiem, odwołuje się do
intelektu. Co z tego, że autor chwali się
swoją zdolnością zaobserwowania pewnych
zjawisk? Moim zdaniem fotografia
odwołująca się do intelektu nie otwiera.
„Uderzenie w dołek” otwiera, nie w
głowę. Moim zdaniem trzeba zdjęciem
wpierw zadziałać na emocje a później
pozwolić intelektowi dorabiać wyjaśnienia.
Bo co to znaczy, że fotografia
„uderza w dołek”? To znaczy powoduje
niepokój wypływający z faktu, że coś,
co widzimy jest niezgodne z naszym
obrazem rzeczywistości. Jeżeli coś jest
wytworem intelektu, czyli jest już formą
uporządkowaną, jest zgodne z naszym
obrazem rzeczywistości - nie może nic
burzyć, nie może poruszać, po prostu
nie działa.

- Podsumowując wątek - można Twoim
zdaniem wyznaczyć granicę jak daleko
może fotograf posunąć się zabiegami
formalno-intelektualnymi?


- Fotograf może robić co chce, ale zawsze
oceniany jest skutek. Przykładem
fotografa, który używa bardzo odważnie
sztuczek technicznych, czarno-biel plus
flesz w biały dzień jest Bruce Gilden z
agencji Magnum (m.in. „Facing New
York”, zobacz: www.magnumphotos.com
Świetne fotografie, bo autor nie dominuje
w zdjęciu, jest równowaga, między
przedstawianą rzeczywistością a zabiegami
autora, mimo że te zabiegi są
wyraźne. Granicy, o którą pytasz nie ma
- dopiero, gdy oglądasz zdjęcia widzisz
czy równowaga jest zachowana, czy
nie.

- Wspomniałeś już o tym, że fotoreporterzy
mają problemy z edycją własnych
materiałów zdjęciowych. Jak powinni
konstruować swoje reportaże?


- Budowanie narracji fotograficznej nie
ma nic wspólnego z fotografią a ma
związek z teatrem antycznym, gdzie
obowiązują trzy podstawowe zasady
narracji - zawiązanie akcji, punkt kulminacyjny,
rozwiązanie akcji. W fotoreportażu
trzeba zrobić to samo tylko
przy pomocy obrazów. Czyli struktura
jest prosta: budowę reportażu rozpoczynamy
trzech zdjęć - otwarcia, zdjęcia
głównego oraz puenty. Musimy pamiętać,
że wszystko to odbywa się w
zamkniętym świecie. Trzeba zbudować
małe uniwersum i taka całość powinna
być spójna, czyli wszystkie zdjęcia muszą
mieć jakąś cechę wspólną. Kolejna
sprawa - ta całość musi być jednocześnie
różnorodna żeby była interesująca.
Jest generalna zasada, że forma łączy a
treść wyróżnia. Narracja postępuje tylko
wtedy, gdy każde kolejne zdjęcie w serii
coś do naszego uniwersum dokłada.
Trzy podstawowe zdjęcia uzupełniamy
zatem innymi w taki sposób, żeby następowały
przeskoki znaczeniowe. Należy
tez pamiętać, żeby następujące po sobie
zdjęcia nie wynikały z poprzedniego
bo taka linearna narracja nuży. To trzeba
zrobić inaczej, widz musi wyobrazić sobie
związek między kolejnymi zdjęciami,
między ich znaczeniami. Widza należy
zmusić do wysiłku, bo wtedy taką narrację
zapamięta, ona go nie znudzi.

rozmawiał
Grzegorz Dembiński


Z Martinem Parrem to chyba przegiął :shock:
 

Keek  Dołączył: 25 Cze 2008
Skad jest ten wywiad?
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Dobry wywiad, choć z awersją do intelektualnej fotografii się nie zgadzam.
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
Martin Parr odwołuje się
do intelektu.Jego zdjęcia nie są dobre
jako fotografia, Parra należy cenić za
konsekwencję w przeprowadzeniu swoich
projektów. To jest fotografia, w której
prymat jest na autorze, nie na rzeczywistości.
Tutaj równowaga między udziałem
rzeczywistości i fotografa w zdjęciu
jest zaburzona na rzecz fotografa. I
dlatego te zdjęcia stają się po pewnym
czasie nudne. Parr jako pierwszy opracował
pewną technikę zdjęć barwnych,
która została przyjęta z zaciekawieniem,
ale potem się opatrzyła i tyle. Ponieważ
Parr zajmował się ilustrowaniem
pewnych tez - jego fotografia stała się
nudna.


Te zdjęcia są nudne, te zdjęcia nie są dobre jako fotografia :-)

http://vimeo.com/29598020
Cytat
„G.B. New Brighton. The Last Resort. 1984/85” to najsłynniejsza seria fotograficzna Parra, dzięki której zyskał światowy rozgłos. Do zrozumienia siły i przewrotności tego cyklu należy zapoznać się z kontekstem jego powstania oraz z historią, specyfiką uwiecznionego miejsca. New Brighton to nadmorski kurort (położony 3 mile od robotniczego Liverpoolu), który pierwotnie przeznaczony był dla zamożnych kupców z Liverpoolu, a szczyt swojej popularności osiągnął w pierwszych 20 latach XX wieku. W latach 60. zaczął się proces wyniszczenia, kiedy w związku ze zmianami w pobliskiej rzece Mersey na plaży zniknął prawie cały piasek. Mniej więcej w tym samym czasie zamknięto również połączenie promowe z Liverpoolem (1971) oraz zburzono molo (1978). Pomimo tych „ubytków’’ pozostał bardzo ważny i charakterystyczny dla czasów świetności New Brighton element – największy w Europie odkryty basen (wybudowany w 1934), a także promenada i „The Palace’’ park rozrywki. Współcześni goście w New Brighton to jednodniowi wycieczkowicze, głównie robotnicy z Liverpoolu. Gorący letni dzień nadal może przyciągnąć tłumy. Fotografie Parra, dokumentujące współczesne New Brighton, ukazują miejską nadmorską miejscowość – zaniedbaną, zapuszczoną, bardziej przypominającą plac budowy niż plażę, a jednak pełną życia, czego przerażające świadectwo dają dzieci tarzające się w śmieciach wylewających się z koszy, matki beztrosko plotkujące nad stertami odpadów.


Martin Parr, średni format, kolorowy film i :













Ktoś taki u nas (za PRL), bardzo ciekawy temat.
Oj piekny album powstał by.
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
M.W napisał/a:
Cytat

czasie nudne. Parr jako pierwszy opracował
pewną technikę zdjęć barwnych,
która została przyjęta z zaciekawieniem,
ale potem się opatrzyła i tyle.



No ale z tym nie można się nie zgodzić. Ile powstało Parrów, Shore'ów, Ackermanów i Gildenów? A wszystko to, u ich naśladowców, forma nad treść.
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat


Jak docierasz do odbiorcy z własnymi projektami, bo domyślam się, że już nie przez publikacje?

Nie. Sprawą, od której wszystko zależy, jest: jaki to projekt? Jak się teraz rozejrzymy po świecie, to dojdziemy do wniosku, że zrobić jedno dobre zdjęcie to żaden problem. Tego jest mnóstwo, wszędzie. Pojedyncze zdjęcie przestało być formą prezentacji. Trzeba więc podejmować tematy nadające się na większe całości. I znów: dłuższa forma, ok. 20-30 zdjęć to robota dosyć szybka i dosyć tania. Nawet przy ostrej selekcji można takie coś wyprodukować w ciągu paru miesięcy. Co powoduje, że takich projektów jest też dużo i natychmiast giną w tłoku. Nie zostają dostrzeżone na poziomie publicznym.

Czy nie pomagają w tym konkursy, które przecież nie przewidują większych form, a nawet nagradzają za zdjęcia pojedyncze?

To też jest sprawa, która szybko przemija, po miesiącu mało kto pamięta wyniki. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach, żeby coś zostało dostrzeżone w przestrzeni publicznej, musi być całością jeszcze większą. Całością wysokich kilkudziesięciu obrazów. Nie każdy temat się na coś takiego nadaje. Większość tematów zaczyna zdychać około 20.-30. obrazka. Nad całością z 70-80 obrazów pracuje się zupełnie inaczej; 3 miesiące nie wystarczą, by uniknąć redundancji. Pytanie, jak trafić do obiegu publicznego, równa się z czym trafić. A jeżeli już się taki projekt zrobiło, na co można liczyć? Nie liczę na publikacje, na pewno liczę na wystawy i chciałbym, żeby z każdego takiego tematu powstała książka. Nie katalog wystawy, nie broszura - tylko album. To oczywiście rodzi problemy finansowe i inne, ale wydaje mi się, że to są sposoby, by trafić do obiegu publicznego.

Czyli na to, co Ciebie najbardziej interesuje, nie ma już miejsca w prasie?

Opowiadanie obrazami wymaga możliwości finansowych: to jest forma droga. Fotograf musi być tam, gdzie są zdjęcia. Po drugie, w prasie muszą być ludzie, którzy wiedzą, co z tymi obrazami zrobić. Potencjał fotografii nie został w prasie niczym zastąpiony, tylko po prostu pominięty. Decydenci oszczędzają, a pracownicy redakcji nie wiedzą, jak obrazy wykorzystywać - robią to w sposób przypadkowy. A odbiorców nikt o zdanie nie pytał. Wiąże się to z tzw. ogólnym poziomem kultury, z tym że przygotowanie zawodowe ludzi prasy do użycia obrazów w większości pozostawia wiele do życzenia. Nie można liczyć, że bardziej skomplikowane formy dziennikarskie - a należy do nich narracja obrazami - będą się pojawiać.

Czy to diagnoza globalna?

Myślę, że w Polsce jest to szczególnie nasilone przez zapaść kulturową, ale problemy finansowe prasy są globalne.

Widzisz podobnych sobie, jeśli chodzi o nowe formy dotarcia do odbiorcy?

Pojawiają się od czasu do czasu. Jednak zazwyczaj są to zdjęcia wygrzebywane z szuflad: kłania się kwestia czasu i kosztów opublikowania albumu fotograficznego przyzwoitej grubości, na 100-150 obrazów. To przekracza możliwości wielu fotografów. Publikacji tej objętości ze zdjęć nowo powstałych znam bardzo niewiele. Książki takie wydawał Tomaszewski na przykład Rzut beretem o PGR-ach czy poprzednia - o Centrum Zdrowia Dziecka.

Cytat

Jak jest z nauką wśród młodych? Czy będzie dla nich praca?

Powstaje pytanie, jaki jest cel tego kształcenia. Jestem przekonany, że większa część uczniów szkół fotograficznych nie będzie fotografami. Ale też otwarcie deklarują, że nie to jest ich zamiarem. Wielu z nich chce po prostu wzbogacić siebie, swoje życie. Jakaś świadomość z czym się je te obrazy, których tyle jest wokół nas, jest pożądana. To szkolnictwo przede wszystkim podnosi świadomość wizualną. Nie jesteśmy w tym pierwszym krajem - w Wielkiej Brytanii praktycznie każdy uniwerek ma jakiś wydział fotografii czy fotodziennikarstwa, z pełnym przekonaniem, że większość absolwentów nie znajdzie sobie pracy w zawodzie. Państwo po prostu podnosi poziom wykształcenia obywateli.

Co rzuca Ci się w oczy w świadomości uczniów, czego przede wszystkim chcesz ich nauczyć?

Najwięcej problemów mają w kontakcie z innymi ludźmi. Jest to stres lub wręcz strach przed nawiązaniem bezpośredniego kontaktu, przełamaniem bariery anonimowości, nawet bez aparatu. Fotografowanie ludzi wymaga przełamania tego bezpiecznego dystansu. Reportaż czy dokument jest działaniem wśród ludzi i nawiązywanie kontaktu jest podstawą.
http://digitalcamerapolsk...jsza-fotografie
 
micopat  Dołączył: 24 Lip 2009
Kolejny ciekawy wywiad z Witoldem Krassowskim: http://www.babach.eu/wywi...znajemy-siebie/
 

SeizeThePicture  Dołączył: 07 Lis 2009
Bardzo przypadło mi do gusto "spojrzenie" które prezentuje sobą pan Witold.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach