guerilla  Dołączył: 23 Kwi 2006
tatsuo_ki napisał/a:

Co do znanego zdjęcia ze stanu wojennego i tego, że to zagraniczny fotograf jest jego autorem, to słyszałem, że wielu polskich fotografów zrobiło sporo podobnych zdjęć, ponoć i lepsze (głowy nie daję, bo osobiście nie widziałem, znam to tylko z przekazów ustnych), tylko to zagraniczny fotograf, w dodatku z "nazwiskiem", miał największe szanse przedstawić zdjęcia na forum światowym.


Pozwolę się nie zgodzić.
Był jednym który to zdjęcie zrobił, w związku z tym, że nie bał się tak bardzo jak polscy fotografowie. Jednak nie był stąd, groziło mu mniej sankcji (chociaż być może nie w stanie wojennym). Poza tym pomógł swojemu szczęściu.

Gadanie że "nasi" mają takie same a nawet nie takie same bo lepsze brzmi na grubo szyte. Skoro są lepsze itp. to czemu nikt tego nie widział na oczy nigdy..? ;-)
 

matth  Dołączył: 21 Kwi 2008
http://www.garnek.pl/zdyrma/8077556/stan-wojenny tak a propos tego sławnego zdjęcia ze stanu wojennego
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
matth, właśnie miałem o tym pisać :-)

Czyli nie ma co dopisywać filozofii.
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
Ja nie wnikam jakie sa przyczyny stanu rzeczy, ale ewidentnie cos jest nie tak z wizualiami w Polsce.

tatsuo_ki,
tatsuo_ki napisał/a:
Po wojnie również nie było atmosfery dla wolnych poszukiwań fotograficznych, no w każdym razie do ich publicznego przedstawiania.

Pozwolisz, ze sie nie zgodze. Polska fotografia tak poszukiwala, ze stala sie niezrozumiala dla normalnego czlowieka. Praktycznie kazda wystawa polskiej fotografii byla bardziej awangardowa niz najbardziej awangardowe wystawy w MoMA. Gdy Eggleston szokowal kolorowymi zdjeciami rowerkow, polscy fotografowie plawili sie w konceptualizmie i filozofii - na przyklad zdjecia 1:1 wyposazenia galerii (wlaczniki, gniazkda, gasnice, itp) powieszone obok tych przedmiotow.

tatsuo_ki napisał/a:
Co do znanego zdjęcia ze stanu wojennego i tego, że to zagraniczny fotograf jest jego autorem, to słyszałem, że wielu polskich fotografów zrobiło sporo podobnych zdjęć, ponoć i lepsze (głowy nie daję, bo osobiście nie widziałem, znam to tylko z przekazów ustnych),
I to jest wlasnie kwintesencja. Polscy fotografowie sa mocni w gebie, tylko jak przychodzi do pokazywania to jakos z tym gorzej, bo wiekszosc z nich nawet nie ma wlasnego archiwum. Ja sam przy wodeczce slyszalem opowiesc o skrzyni "Czasow Apokalipsy". Moze rozmawialismy z tym samym fotografem. Pozwol, ze opinie zachowam dla siebie. Poza tym, to jest zaden argument. Koudelka jakos dal rade - mimo, ze nawet nie byl zawodowym fotografem.

[ Dodano: 2010-02-04, 12:40 ]
jorge.martinez napisał/a:
Czyli nie ma co dopisywać filozofii.
Jakiej filozofii? Tu nie ma zadnej filozofii. Co z tego, ze inni tez chcieli takie zdjecie zrobic? Fotografia to w najmniejszym stopniu umiejetnosc obslugi aparatu. Dorabianie sobie martyrologii przez fotografow to juz naprawde jest lekka przesada. To tak jakbys powiedzial, ja tez chcialem zrobic zdjecia w Normandii, ale sie balem.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
dzerry napisał/a:
Jakiej filozofii? Tu nie ma zadnej filozofii.


No własnie mówię, że nia ma co.

Ktoś był w lepszym miejscu, wcisnał się gdzie trzeba i zrobił zdjęcie. Ot co.
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
jorge.martinez napisał/a:
Ktoś był w lepszym miejscu, wcisnał się gdzie trzeba i zrobił zdjęcie. Ot co.
jorge.martinez, ale czy stan wojenny ograniczyl sie do sasiedztwa kina Moskwa? Nie chodzi mi akurat o to zdjecie, chociaz z drugiej strony fakt, ze nawet taki samograj zdolal zrobic tylko obcokrajowiec, o czyms moim zdaniem swiadczy.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
tatsuo_ki napisał/a:
Tak jak mówiłem, dopóki nie urośnie pokolenie, które w szkole spotkało się z raz - dobrą fotografią i jej kontekstem, dwa - wychowaniem w kulturze dbania o wizualny aspekt przestrzeni publicznej i prywatnej, nie ma szansy na znalezienie w księgarniach prawdziwych książek fotograficznych i o fotografii.


Kiedyś to w wielu szkołach średnich były ciemnie i osoby, które chciały zauczyć uczniów choćby podstaw związanych z fotografowaniem.

Kiedyś też, byl taki przedmiot jak Plastyka (czy coś podobnego), w których ambitni nauczyciele mogli spróbować przemycić coś nieco do głów uczniów wiedzę na temat sztuk plastycznych.

Dziś nawet pasjonatów, którzy chcą coś zrobić wywala się z resztek ciemni, które zastępuje się punktami ksero, zaś plastykę wrzuca do jednego wora z innymi "sztukami".

Na czym to pokolenie ma się uczyć? Wyobrażam sobie warsztaty z PS w szkole. Ale to już nie będą warsztaty czy lekcje o fotografii.
 

xrog  Dołączył: 07 Lut 2008
tatsuo_ki napisał/a:

Natomiast to, co się dzieje już po '89, no to niestety zwykłe zaniedbania. Tak jak mówiłem, dopóki nie urośnie pokolenie, które w szkole spotkało się z raz - dobrą fotografią i jej kontekstem, dwa - wychowaniem w kulturze dbania o wizualny aspekt przestrzeni publicznej i prywatnej, nie ma szansy na znalezienie w księgarniach prawdziwych książek fotograficznych i o fotografii.


Moja siostra uczy plastyki w szkole podstawowej. Przy jej najszczerszych chęciach trudno cokolwiek przeforsować - długo by opowiadać... plastyka jest olewana zarówno przez uczniów, jak i przez przemęczonych i nisko opłacanych nauczycieli.

Sztuka jest zajęciem dla elit, a tych w Polsce brakuje z wielu powodów. Jeśli nawet są nieliczne autorytety, to ich się nie szanuje, nie słucha. Jesteśmy krajem na dorobku, w nawale zajęć i pogoni za chlebem ciężko o czas na zaspokajanie wyższych potrzeb.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
dzerry napisał/a:
Praktycznie kazda wystawa polskiej fotografii byla bardziej awangardowa niz najbardziej awangardowe wystawy w MoMA

wiesz, może to też była jakaś konsekwencja tego, że jeśli nie chciało się wchodzić na kurs kolizyjny z tzw. "władzą", jedną z dróg było poszukiwanie w miejscach, które dla tej "władzy" były kompletnie nieinteresujące? Rowerki czy cokolwiek innego związanego z życiem codziennym, choćby w najmniejszym stopniu, mogłoby spotkać się z reakcją jak ostatnio w Uzbekistanie. A może chodziło o to, by być (jak namawiała "władza") "lepszym" od zachodu... Na pewno nie chcę na siłę bronić polskiej fotografii, czy jej autorów. Po prostu są ramy historyczne, które miały ogromny wpływ na to, jak i jakie sztuki w Polsce się rozwinęły i są popularne. I głównie chodziło mi o to, że żadne sztuki nie rozwinęły się w kontrapunkcie wobec innych, czy tym bardziej kosztem, czy ze względu na szczególne upodobania Polaków, lecz po prostu rozwinięcie się jednych, a zaniedbanie innych jest konsekwencją historii, jaką Polska przeszła.
A to, czy świadomi tego będziemy popularyzować sztuki takie, a nie inne, to już temat na następną dyskusję...
[ Dodano: 2010-02-04, 14:54 ]
dzerry napisał/a:
Polska fotografia tak poszukiwala, ze stala sie niezrozumiala dla normalnego czlowieka.

odkurzyłem mieszkanie (czasem opłaca się wstać od komputera :mrgreen: ) i tak przyszło mi do głowy jeszcze jedno wytłumaczenie, chyba bliskie twoim przemyśleniom.
Polskie społeczeństwo słabo było przygotowane do odbioru fotografii, więc i artyści przestali zwracać uwagę na ewentualnego odbiorcę swojej pracy.
Znam sporo fajnych dowcipów, ale nie opowiadam ich publicznie, bo raczej mało osób będzie się śmiało z np.:
Wchodza do baru dwa neutrina, barman do nich:
- Co podac? Dwa mocne?
- Nie, my tylko slabe.
albo:
wchodzi kot Schrodingera do baru, i nie.
Po prostu artyści tak się "ubranżowili", że stali się kompletnie oderwani od całej reszty...
i znowu dochodzimy, że naród mało świadomy kulturalnie... a artystów żadna zasługa, że nie starali się narodu uświadomić...

Co do "Apokalipsy", to się zgodzę... była możliwość, nie wykorzystał jej nikt "z naszych". Shame on us. Bez dorabiania jakiejkolwiek filozfii.
dzerry napisał/a:
chociaz z drugiej strony fakt, ze nawet taki samograj zdolal zrobic tylko obcokrajowiec, o czyms moim zdaniem swiadczy

chociaż z drugiej strony tylko obcokrajowiec nie miał obciążenia psychicznego- "co mi mogą zrobić za te zdjęcia". Bez martyrologii, po prostu ludzie się bali. Czy mamy mieć do kogokolwiek o to pretensje? Cały system opierał się na generowaniu strachu, czy fotografowie z definicji impregnowani są na tego typu wpływy?
Myślę, że dyskusja tutaj jest trochę niemożliwa, gdyż mówimy o czasach wyjątkowych i można powiedzieć ekstremalnych, a w takich trudno o szukanie źródła problematyki. Za dużo zmiennych.
Nutka martyrologizowania własnej młodości swoją drogą obecna jest chyba w każdym pokoleniu ;-)

jorge.martinez napisał/a:
Kiedyś to w wielu szkołach średnich były ciemnie i osoby, które chciały zauczyć uczniów choćby podstaw związanych z fotografowaniem.

tylko wiesz, potrzebne to było, bo technicznie fotografia wymagała więcej niż teraz. W dużej mierze było to potrzebne i kultywowane w szkołach, bo był potrzebny ktoś od zdjęć do kroniki szkolnej, czy do robienia zdjęć później na zlecenie. Teraz tak łatwo robi się zdjęcia, że mało kto widzi powód by je w szkole trzymać. A ta mała świadomość powodów, dla których warto by było, jest spowodowana brakiem porządnej edukacji właśnie. Zaczynamy kręcić się w koło... fotografia jest lekceważona, bo nie jest uczona, nie jest uczona, bo jest lekceważona... negatywne sprzężenie zwrotne...
xrog napisał/a:
Moja siostra uczy plastyki w szkole podstawowej. Przy jej najszczerszych chęciach trudno cokolwiek przeforsować - długo by opowiadać...
jorge.martinez napisał/a:
Kiedyś też, byl taki przedmiot jak Plastyka (czy coś podobnego), w których ambitni nauczyciele mogli spróbować przemycić coś nieco do głów uczniów wiedzę na temat sztuk plastycznych.
Dziś nawet pasjonatów, którzy chcą coś zrobić wywala się z resztek ciemni, które zastępuje się punktami ksero, zaś plastykę wrzuca do jednego wora z innymi "sztukami".

I tu się zgodzę w całej rozciągłości - w szkole już nie ma miejsca na przekazywanie dorobku kulturowego.
A będzie jeszcze gorzej. Szkoła to obecnie przedsiębiorstwo. Może tak nikt "z góry" nie powie, ale w rzeczywistości, w tym jak jest rozliczana z efektów, w tym jak ma działać, nie różni się niczym od fabryki.
Dlatego twierdzę, iż bez ruchów ze strony całych organizacji, nic się w sensownym czasie nie zmieni w tej materii. Można próbować działać "od dołu", stosować jakąś "pracę u podstaw", no ale to wymaga ludzi, którzy się poświęcą... o bardzo silnym kręgosłupie i twardej dupie...
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
tak a propos tego sławnego zdjęcia ze stanu wojennego






Dokładnie tak było :lol: :cry:


Chris Niedenthal.
Sklep mięsny na warszawskiej Pradze, 1981

Chris Niedenthal w rozmowie z FOTOTAPETĄ
http://fototapeta.art.pl/2010/cnd.php

Aż dziw że nikt nie wspomniał o kinie.
Polskie kino, reżyser, operator, odniosło w mniejszym lub większym stopniu sukces na świecie, a fotografia/fotograf :cry: , przecież niedaleko pada jabłko od jabłoni.

Cytat
Fotografia w Polsce nigdy nie odgrywala wiekszego znaczenia i w praktyce ograniczala sie do heremetycznej i niezrozumialej fotografiki artystycznej i fortografii czysto uzytkowej.

Dokładnie :-B
W Polsce większą rolę odgrywał film, czyli ruchome obrazy z dźwiękiem.

Czesi mają wybitnych dokumentalistów filmowców i fotografów, my tylko filmowców. Między innymi kapitalny Kazimierz Karabasz który do dzisiaj wykłada na łódzkiej PWSFTviT.



Fotografia do czeskiej FAMU zawitała na początku lat 70, w Stanach Zjednoczonych jeszcze wcześniej, w Polsce to początek lat 90.

kilka cytatów z felietonu Anny Cymer - FOTOGRAFIA A FILM, o przenikaniu się „sztuk siostrzanych” na wybranych przykładach.

Cytat
Paweł Muratow, ros. pisarz, historyk i krytyk sztuki, w pierwszych latach XX wieku mówił: „Kinematograf (czyli archaicznie: kino) to żywa fotografia. Jednak nie żywa, oczywiście, ale bardzo szybko poruszająca się fotografia”.


Cytat
Bardzo często rozumie się fotografię jako etap przejściowy ku filmowi.
Istnieje powszechna teoria, że najpierw powstała fotografia (czyli nieruchome zatrzymanie rzeczywistości), jednak postęp techniczny po paru latach umożliwił przejście „na wyższy poziom”, czyli rejestrowanie obrazów ruchomych. Czyli wedle tej teorii fotografia jest tylko etapem ewolucji ku filmowi.


czyli kino traktujemy na serio, natomiast fotografie z doskoku :lol:

Cytat
W 1967 roku John Szarkowski, szef dział fotografii w Museum of Modern Art., „odkrywca” wielu fotografów i wielu nurtów w fotografii, zorganizował wystawę pt. „New Documents”. Twórcy, których zgromadził i ich prace wywołały poruszenie. Oto bowiem w jednej z najbardziej szanowanych galerii sztuki na świcie zawisły na ścianach zdjęcia brzydkich ludzi, zapuszczonych podwórek, zrujnowanych aut, bezludnych ulic, odrażającej prowincji. Diane Arbus, Lee Friedlander, Gary Winogrand, William Eggleston – bo to oni tworzyli grupę „New Documents”, stworzyli nowy typ dokumentu fotograficznego, któremu u źródeł bliżej chyba do filmu. Do tej pory (czyli do lat 60. XX wieku) fotografia, jako ta, która jest w stanie uchwycić tylko jeden moment z rzeczywistości, te momenty starannie wybierała – nie były one przypadkowe, każdy coś mówił, coś ze sobą niósł. Film, który poprzez długość taśmy pokazuje dużo więcej, mógł prezentować obok opowiadanej historii także to brzydsze, mniej atrakcyjne tło.
I grupa „New Documents” te właśnie ujęcia „wyjęła” z rzeczywistości i z nich stworzyła swoje opowieści o „prawdziwym świecie”.


Cytat
w warszawskim CSW odbyła się wystawa pod tytułem „Nowi dokumentaliści”. Ta ekspozycja (świadomie tytuł nawiązywał do wystawy Szarkowskiego z 1967) pokazała nowy nurt w polskiej współczesnej fotografii. Okazało się, że grupa młodych twórców w ostatnich latach zainteresowała się dokumentowaniem – pozornie chłodnym, obiektywnym – otaczającej nas rzeczywistości we wszystkich jej przejawach i bez z żadnej kosmetyki. Rafał Milach, Konrad Pustoła, Szymon Rogiński, Ireneusz Zjeżdżałka fotografują biedę, brzydotę, pustkę, fotografują obiekty kompletnie bez znaczenia, wprowadzając tym samym takie właśnie obrazy w obieg sztuki.



Cytat
Przez wiele lat w Polsce panowała opinia, że fotografia ma być bliżej plastyki – ma być „artystyczna”, nie mówić wprost, ma pokazywać świat lub przekazywać jakieś myśli „przefiltrowane” przez wrażliwość i inwencję artysty, czyli w tym wypadku fotografa. Była to m.in. forma ucieczki przed socrealizmem, otwarcie sobie furtki do twórczości niezwiązanej z panującym systemem. Po 1989 roku mogło się to zmienić i dziś obserwujemy silny nurt fotografów-dokumentalistów, którym chyba bliżej do filmu (a polski dokument ma przecież doskonałą tradycję) niż plastycznych doświadczeń poprzedników-fotografów.



Cytat
Formą, która ściśle łączy film i fotografię, tworząc z ich połączenia nową jakość, jest tzw. film ikonograficzny, czyli taki, który powstaje ze sfilmowania zdjęć. Tego typu realizacje powstają najczęściej z powodu braku dostępności innych od zdjęć materiałów. Kilka lat temu głośno było o filmie Dariusza Jabłońskiego pt. „Fotoamator”. To film dokumentalny skonstruowany z odnalezionych niedawno zdjęć, które podczas pacyfikacji łódzkiego getta wykonał niemiecki oficer. I chociaż dziełem polskiego reżysera było „tylko i aż” zebranie tego materiału i zmontowanie go w odpowiedniej kolejności, mimo że w filmie nie pada ani jedno słowo i nikt się w nim nie porusza, to i tak powstał film wstrząsający. W ten sposób powstało wiele filmów dokumentalnych, m.in. na temat powstania warszawskiego czy powstania w getcie.


Cytat
Dzieło Kazimierza Karabasza, jednego z niewątpliwie najwybitniejszych polskich dokumentalistów (a także nauczyciela wielu kolejnych pokoleń filmowców), jednak zaprzecza teorii, że film ikonograficzny robi się, jak się nie da czegoś sfilmować. „Portret w kropli”, film Karabasza z 1997 roku, powstał w formie filmu ikonograficznego, choć materiał można było zebrać także filmowy. To opowieść zbudowana z czarno-białych fotografii (autorstwa samego Karabasza, robionych współcześnie na ulicach Warszawy), do których dołączone są nagrania wywiadów z przechodniami (na temat ich spojrzenia na świat, życia, obserwacji, codziennych spraw).


Cytat
Sam reżyser (który robił zdjęcia amatorsko w młodości, później zajmował się głównie filmem) mówi: „W fotografii decydujący jest moment będący esencją nastroju, sytuacji, typu człowieka. Ów moment często umyka filmowemu ujęciu, rozmywa się w ruchu. W filmie trzy następujące po sobie ujęcia niewiele znaczą, natomiast trzy zdjęcia mogą stworzyć pewną sumę, myśl, znaczenie”.
„Portret w kropli” jest jednym z kilku zrobionych przez Karabasza filmów ze zdjęć. Reżyser bardzo cenił to medium i doskonale widział, że ma ono w niektórych momentach przewagę nad filmem.

Mówił: ”Fotografia jest świadectwem momentu – tego jednego w nieskończonej ilości innych. (…) Miłośnik kina dokumentalnego powie, że ujęcie filmowe też ten moment pokaże. Odpowiem: to zawsze będzie raczej opis sytuacji, w której ten moment się zdarzył, a nie uchwycenie tego, co jest jądrem tej sytuacji, czyli właśnie momentu. Nie pragnę oczywiście, by film dokumentalny zamienił się w zbiór statycznych fotografii. Ale często żałuję, że ujęcie filmowe nie potrafi tego, co potrafi fotografia: zatrzymać czasu.”

Mówił też:
”W fotografii fascynują mnie dwie sprawy:
- możliwość kontemplacji tego momentu, w którym człowiek i jego otoczenie byli jedynie przez ułamek sekundy
- możliwość dostrzeżenia „materialnej substancji” tego, co na zdjęciu (rzeźba pejzażu, ubrania ludzi, kształt sprzętów)
Obie te wartości nie zjawiają się w „żywym” filmie. A są one – jak sądzę – nie bez znaczenia dla każdego realizatora, który ma ochotę na więcej, niż tylko opisywanie ciekawych zdarzeń”.


Cytat
Bogdan Dziworski (obecnie wykłada fotografie na łódzkiej PWSFTviT ) , kolejny z grona wybitnych polskich dokumentalistów, swoją karierę zaczął od fotografii, czyli najpierw był fotografem, później, już jako dojrzały człowiek, został filmowcem. On jednak zdaje się zgadzać z podaną na początku tezą, że fotografia jest etapem na drodze do filmu. Mówi: „Do filmu trzeba dojrzeć. A do filmu dojrzewa się przez fotografię, przez dokument”. Jeśli chce się tworzyć dokumenty, trzeba umieć patrzeć, a fotografia jest pierwszym krokiem w nauce patrzenia. Jednak do dziś zdjęcia Dziworskiego (np. z albumu „1/250’”) są klasyką polskiej fotografii i nie poszły w zapomnienie po tym, jak ich autor został filmowcem. Może po prostu jak się umie patrzeć, to co się patrząc utrwali, zawsze będzie dobre.


Cytat
Skoro jesteśmy już przy filmie, to warto pokazać jedną z metod pracy „czystych” filmowców, niezwiązanych w żaden sposób z fotografią.
Zatrzymane kadry, jakby zdjęcia, pozornie nawet często niezwiązane z opowieścią filmową, wplecione w fabułę filmu, jednak nic do niej nie dodające (pozornie!) stosuje wielu reżyserów. Poprzez te zatrzymane obrazy, długie, powolne ujęcia, w których „nic się nie dzieje” budują oni nastrój, wywołują u widza pewne uczucia, które mają ułatwić zrozumienie lub wzbogacić samą opowieść, fabułę.


Cytat
Andriej Tarkowski chętnie pracował w ten sposób. W filmach „Stalker”, „Zwierciadło’, „Nostalgia” znajdziemy wiele takich „niekończących się” ujęć, które jednak nie nudzą (jak to ma miejsce w kiepskich filmach), ale budują niezwykłe napięcie, nie posuwając akcji naprzód, nie wywołując żadnych zdarzeń, wciągają widza w emocje, które reżyser chce wywołać. Te długie, statyczne ujęcia płyną oczywiście z inspiracji fotografią, jednak sam Tarkowski uważał ją za „gorszą siostrę” filmu, która się przydaje, ale samodzielnie wiele nie jest warta.
Mówił: „Spostrzeżenie jest podstawą obrazu filmowego, który związany jest z fotograficznym utrwalaniem rzeczywistości, to znaczy z samą formą postrzegania, jakąkolwiek by była. Krótko mówiąc, obraz filmowy to obraz samego życia. Jednak fotografii, utrwalającej tylko przedmiot, daleko jeszcze do obrazu. Utrwalenie rzeczywistości jest jeszcze dalekie od obrazu filmowego. Obraz w filmie to nie proste, obiektywne, dokumentalne zapisanie przedmiotu na taśmie. Obraz filmowy powstaje dopiero z umiejętności nadania spostrzeżonemu przedmiotowi czy zjawisku swojego odczucia tego przedmiotu czy zjawiska”. Sfotografowane sceny, według Rosjanina, nie są wiele warte, jeśli reżyser nie nada im znaczeń wywiedzionych z uczuć i przeżyć.



Na planie filmu „Stalker”

Cytat
Tarkowski uważał ją za „gorszą siostrę” filmu, która się przydaje, ale samodzielnie wiele nie jest warta.

http://www.swiatobrazu.pl...e_rezysera.html

W Polsce fotografia była tak samo traktowana.
 

cypis  Dołączył: 18 Gru 2006
na chwilę strywializuję - widziałem co najmniej kilka bardzo dobrych zdjęć z okresu stanu wojennego, zrobionych przez polskich fotografów - nie wkręcajmy się w kompleksy. Niczego nie ujmując Niedetnhalowi - którego kadr jest słusznie ikoną. Na szybko ich nie odnajdę, ale np. to zdjęcie Fidusiewicza, co tu dużo mówić... :
 

Keek  Dołączył: 25 Cze 2008
tatsuo_ki napisał/a:
Lata, gdy fotografia powstawała, gdy rozwijała się jako nowe medium, Polska była pod zaborami. Jakie implikuje to konsekwencje, jest chyba oczywiste. Już na starcie mieliśmy, można powiedzieć, 100 lat opóźnienia w kwestiach fotograficznych.


Hmm... No nie wiem. Chyba bym sie nie zgodzil z tym startem. Wydaje mi sie, ze w poczatkach fotografii, Polacy szli "leb w leb" z reszta swiata. Karol Beyer zaraz po wynalezieniu dagerotypii uczyl sie jej w Paryzu, a polskie obiektywy FOS (Phos) Varsovie byly cenione i uznawane na calym swiecie.

PS. O powstaniu zdjecia Fidusiewicza slyszalem od autora. Mial naprawde duzego stracha i konsekwencje mogly byc o wiele bardziej nieprzyjemne niz te, ktore mogly spotkac zachodniego dziennikarza. A poza tym problem z polska fotografia tamtego okresu (i nie tylko) lezy chyba w (auto)promocji.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
[rK] napisał/a:
Wydaje mi sie, ze w poczatkach fotografii, Polacy szli "leb w leb" z reszta swiata.

mi nie chodzi o to, że Polacy w ogóle żyli jak jaskiniowcy i z wynalazków nawet koła nie znali. Tym bardziej, że jest to przykład jak ten tyczący czasów PRLu, gdy Polacy projektowali wspaniałe samochody, ale jakoś potęgą motoryzacyjną nie jesteśmy, a przecież już w międzywojennym okresie mieliśmy wynalazki, które inni dopiero po wojnie wymyślili... technicznie, czy technologicznie nigdy zapóźnieni sami z siebie nie byliśmy, można powiedzieć, że często do przodu, ale mi chodziło o to, że społeczeństwo nie miało w ogóle, bądź w jakimś znikomym stopniu kontakt z fotografią. W Paryżu te dagerotypie mogli oglądać paryżanie w galeriach, czy prywatnych pracowniach, w Warszawie, czy Krakowie po trzecim rozbiorze jakoś ciężko mi wyobrazić sobie galerię z polskimi dagerotypami...
chyba, że to znowu jakaś karta historii nie omawiana w szkole, a ja się jej nie doszukałem jeszcze, wtedy mea culpa i posypuję głowę popiołem...

[ Dodano: 2010-02-05, 01:38 ]
[rK] napisał/a:
A poza tym problem z polska fotografia tamtego okresu (i nie tylko) lezy chyba w (auto)promocji.

myślę, że jest to problem całej współczesnej historii Polski. Upadek komunizmu w Europie kojarzony jest zawsze i przez wszystkich zniszczeniem pewnego muru (nawet nie muszę mówić jakiego, bo każdy wie), a przecież komunizm gdzie indziej zaczął upadać...
Mamy światowy, bardzo prosty symbol, a mogliśmy mieć naprawdę ciekawy i wielopłaszczyznowy światowy symbol... no ale Polacy woleli zagłębić się w rozliczenia kto, gdzie, obok kogo zasiadał przy stole i ile pod tym stołem sprzedał/dostał ... zamiast opowiadać światu historię narodu, który przeszedł drogę od poświęcania soli tej ziemi w beznadziejnych walecznych, zbrojnych zrywach do uzyskiwania wolności na drodze kompromisu i demokratycznych idei...
 

guerilla  Dołączył: 23 Kwi 2006
Do jasnej ciasnej sztuka nie kręci się w około "polskości". Zabory mało mają do rzeczy, raczej bieda i strukturalne zacofanie jest istotniejsze.

Społeczeństwo składało się przede wszystkim z chłopów, więc czemu się dziwić? Nie ma klasy średniej, nie ma odbiorców - wtedy fotografii na salonach jeszcze nie było.

Nasza historia nie jest ani ciekawsza ani burzliwsza od innych miejsc świata, jedno jest pewne - możemy mówić o pewnym szczęściu, którego np. indianie z ameryki pd. nie mieli.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
guerilla napisał/a:
raczej bieda i strukturalne zacofanie jest istotniejsze.
Społeczeństwo składało się przede wszystkim z chłopów

ej, no coś przecież było przyczyną takiej, a nie innej struktury polskiego społeczeństwa XVIII w. chyba nie powiesz, że Polacy sami z siebie w takie społeczeństwo ewoluowali?
sami z siebie regularnie odstrzeliwali elity intelektualne? sami z siebie w biedotę się wpędzali? :-/
wg. mnie mówienie, że zabory nie miały wpływu na fotografię w Polsce, to jak twierdzenie, że "Pan Tadeusz" powstałby niezależnie od tego czy istniała Rzeczpospolita Obojga Narodów czy nie...
poza tym spokojnie, temat dotyczył fotografii w Polsce, to i o niej mówimy... po co mieszać do tego indian? :shock:
czy ktokolwiek tutaj twierdzi, że Polacy to jakiś naród wybrany, czy najbardziej w historii ciemiężony? :shock:
wydawało mi się, iż raczej przeważały głosy, że Polacy w kwestii sztuk wizualnych częściej przegapiają szanse i nie wykorzystują możliwości niż rzeczywiście stają się kulturalnym Chrystusem Narodów...
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
cypis, ale mi chodzi o cos calkiem innego. Co z tego, ze ty widziales i jeszcze kilku ziutkow widzialo. Niepotrzebnie skupilismy sie na tym stanie wojennym. Polska fotografia nie wazne, czy stanu wojennego, czy czegokolwiek innego, po prostu nie istnieje w dostepnym obiegu. Zadarzaja sie wyrwane z kontektu jaskolki, ale to nie zmienia ogolnego obrazu rzeczy. Dostep do polskiej fotografii to jest tor z przeszkodami dla skrajnych pasjonatow.

A propos nurzaniu sie w konceptualizmie jako formie emigracji wewnetrznej. Nie trafiaja do mnie argumenty polityczne, bo Zofia Rydet jakos mogla zajmowac sie dobrym dokumentem i nikt jej po SB nie ciagal. I teraz prosze mi wytlumaczyc, dlaczego ja nie moge sobie pojsc do ksiegarni, nawet do A5 i kupic albumu najwazniejszej polskiej dokumentalistki? Bo nigdy takiego nie wydala i podejrzewam, ze nawet jej na tym nie zalezalo, podobnie jak 99% polskich fotografow. Pierscinski obrazil sie na caly swiat, bo muzuem ziemi kielieckiej nie chcialo jego negatywow. A co takiego zrobiloby muzeum z kupa nieskatalogowanych negatywow? Nastepnie pan Pierscinski wydal album przekrojowy, ktory w polowie sklada sie z listy przyznanych nagrod i zdjec z odbiory tychze. To wlasnie mi uswiadomilo, ze polska fotografia jest po prostu na maksa zinstytucjanolizowana - wazne byly nagrody, medale, konkursy - ale z tego wszystkie zostaje potem pomieta odbitka w zapomnianej szafie jakiegos instytutu kultury i dyplom w teczce fotografa.

Mowi sie, ze dobre zdjecia to tysiac slow. Gdyby to odwrocic, to polska fotografia ma sie bardzo dobrze. Gdyby policzyc wszystkie slowa o tych swietnych fotografiach, ktore gdzies tam sa, ale nikt ich nie widzial, to faktycznie starczyloby na kilka super fotografii.

[ Dodano: 2010-02-05, 09:30 ]
I jeszcze PS. Przegladalem google, zeby sprawdzic czy sie nie mylilem w sprawie albumu Zofii Rydet i znalazlem informacje, ze na licytacji Rempexu pt. "Polska Fotografia Kolekcjonerska 2" sygnowana odbitka Zofii Rydet poszla po wywolywaczej cenie 1500 zl. Czy trzeba cos wiecej dodawac? Ja uwazam, ze fotografia, jako obszar dzialalnosci tworczej czlowieka, po prostu nie istnieje w Polsce w takim rozumieniu jak w reszczie swiata. Tak po stronie tworcow jak i odbiorcow.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
dzerry napisał/a:
Ja uwazam, ze fotografia, jako obszar dzialalnosci tworczej czlowieka, po prostu nie istnieje w Polsce w takim rozumieniu jak w reszczie swiata. Tak po stronie tworcow jak i odbiorcow.

kurcze, tyle dyskutujemy, a w sumie mamy takie same poglądy...
 

xrog  Dołączył: 07 Lut 2008
dzerry napisał/a:
Ja uwazam, ze fotografia, jako obszar dzialalnosci tworczej czlowieka, po prostu nie istnieje w Polsce w takim rozumieniu jak w reszczie swiata. Tak po stronie tworcow jak i odbiorcow.


To jest, niestety, wierzchołek góry lodowej braku kultury w Polsce.
Wystarczy popatrzeć na obesrane trawniki.
 

Keek  Dołączył: 25 Cze 2008
dzerry napisał/a:
Mowi sie, ze dobre zdjecia to tysiac slow. Gdyby to odwrocic, to polska fotografia ma sie bardzo dobrze. Gdyby policzyc wszystkie slowa o tych swietnych fotografiach, ktore gdzies tam sa, ale nikt ich nie widzial, to faktycznie starczyloby na kilka super fotografii.


Ech... Jak bardzo masz racje. Te wszystkie artystyczne teksty przy okazji wystaw, na ktorych pokazywane sa jakies zrobione na chybcika ogryzki. Te ZPAFowskie skostnialosci, gdzie wazne jest kogo znasz a nie co robisz i moze dostapisz laski. Rzygac sie chce.

Dziwisz sie, ze Rydet nie wydala albumu? Moze byla zbyt zajeta fotografowaniem i nie zostalu jej czasu na spotkania przy wodeczce?

A moze gdyby polska fotografia przestala byc sztuka przez duze Q, byloby odrobine lepiej?
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
[rK] napisał/a:
Moze byla zbyt zajeta fotografowaniem i nie zostalu jej czasu na spotkania przy wodeczce?


Po niej zdaje się też zostały tysiące niewywołanych negatywów.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach