denvi  Dołączył: 09 Lis 2008
wojtekk, no mi w sumie też :-B
 

iczek  Dołączył: 21 Kwi 2008
Nie są to dobre warsztaty... opierając się nawet na tym filmiku - można wysnuć wnioski.
Zresztą jest to reklama szkoły więc nie wiem dlaczego nie miałbym zbudowac sobie opinii o niej o wykładowcach na podstawie filmu reklamowego ?>>

Nie mam nic do prowadzącego jako fotografa... jako do wykładowcy, a i owszem.
Te "lekcje" wpisują się w Polska sztampę tego typu szkół. Robią wiele złego. Nie uczą ludzi myśleć. Czynią dokładnie odwrotnie. Podawane są tam "złote" myśli (trudne pytanie do modela), które nijak mają się do realiów i potem te dzieci klepią na każdej sesji: no pomyśl o czymś smutnym... śmiech pusty mnie ogarnia. Przyczepiłem się tego, ale własnie tak potem te 30 osób pracuje i przekazuje zdobytą "wiedzę" dalej. I z porteru robi się: "pomyśl o czymś smutnym". Byłem tego świadkiem. Niby doświadczony fotograf zachowywał się na sesji jak idiota. Myślenie wyłącza na etapie przywitania się z bohaterem sesji. O ile pamięta by się przywitac...

Jak wspomniał dzerry - portret nigdy nie jest naturalny i nie poznajemy żadnej prawdy, bo pozowanie jest sztuczne z samego założenia. Szkoda nawet o tym dyskutować. To tak jakby uznać, ze fotografie Bressona są prawdziwe!? Przecież to najbardziej sztuczna fotografia w historii fotografii. Szukanie i łapanie czegoś czego nie ma i potem budowanie teorii. Już wolę Lachapella :) Przynajmniej nie obciąga kadrów obłuda ideologii :)

Forma praktycznej części warsztatów woła o pomstę do nieba... o jakiej intymności mają myśleć Ci ludzie wchodząc sobie na głowy...? Brr... Jak słyszę o warsztatach gdzie jest 15-30 osób to mysle, że trzeba być idiota aby się na takie coś zapisać i płacić.

Kupa śmiechu te szkoły w Polsce mam wrażenie...(nie tylko ta) już wole chyba wybrać się na spotkanie z kolejnym gościem spotkanym na ulicy.
Przejrzałem kadrę większości tych szkół i widac, że rynek zawodowych fotografii się kurczy, bo nawet niedawni klasowi rzemieślnicy wspomagają budżet "wykładami" w tego typu placówkach. No, ale z drugiej strony po to pracowali na nazwisko...

Podsumowując: z perspektywy amatora niewyedukowanego jest to dla mnie odzieranie ludzi z kasy. Przekonuje sie, że warto w to wejść... :evilsmile: Na początek skromnie - warsztaty dla 5 osób po tysiaku... :)
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
reporterzy prasowi, ktorzy strzelaja politykom 20 klatek na sekunde - zawsze jakas glupia mina sie zlapie

Nie tylko reporterzy :-P

http://vimeo.com/6049208
 

iczek  Dołączył: 21 Kwi 2008
Cóż... potem komentatorzy napisza, że Lindbergh pracuje nad każdym kadrem :):)
 

xrog  Dołączył: 07 Lut 2008
iczek napisał/a:

Jak wspomniał dzerry - portret nigdy nie jest naturalny i nie poznajemy żadnej prawdy, bo pozowanie jest sztuczne z samego założenia. Szkoda nawet o tym dyskutować. To tak jakby uznać, ze fotografie Bressona są prawdziwe!? Przecież to najbardziej sztuczna fotografia w historii fotografii. Szukanie i łapanie czegoś czego nie ma i potem budowanie teorii. Już wolę Lachapella :) Przynajmniej nie obciąga kadrów obłuda ideologii :)


No tak. Portret nigdy naturalny. Nie poznajemy żadnej prawdy. Radykalny manifest!

Zastanawiam się, po co chodzę do kina. Przecież nie poznam tam żadnej prawdy, a gra aktorska jest sztuczna z samego założenia. A te emocje, które odczuwam w kinie? Przecież to kłamstwo jest. A ci ludzie na fotografiach? Przecież oni nie istnieją. Wszystko jest tylko w mojej głowie, sam sobie w niej składam te kłamstwa do kupy...
Fotografia jest więc prawdziwą alchemią - tworzy coś z niczego.
 

romeoad  Dołączył: 02 Lis 2009
Czytam to i mi się przypomina dyskusja o fotografii teatralnej... Pozowanie, czy też gra aktorska polega na wywołaniu w sobie emocji, które model/aktor zamierza pokazać. Na pewno trudniej to zrobić, gdy nigdy się takich emocji nie przeżyło i ma się tylko pewne wyobrażenie na ich temat, co nie znaczy że wśród modeli i aktorów jest to regułą. Sztuczne czy prawdziwe, co za różnica, skoro jest dobre?
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
Porównując to do aktorów - nie bez przyczyny uczą się metody Stanisławskiego.


"Należy kochać Teatr w sobie, a nie siebie w Teatrze".
http://pl.wikipedia.org/w...anis%C5%82awski

Cytat
TWARZ

Nie tylko piękno kobiet - nagość pełna niedopowiedzeń - stało się swoistą obsesją tego fotografa. Interesowała Jeanloup Sieffa także twarz, pomimo iż uważał ją za sztucznie ukształtowaną powłokę, szczelnie ukrywającą prawdziwe wnętrze człowieka. Jednak w jego pracach również twarz istnieje jako pewnego rodzaju siedlisko zmysłów, instrument ekspresji, przedmiot ciągłej obserwacji. Jest ona także obiektem fascynacji zarówno pozytywnej jak i negatywnej, miłości i uwielbienia, bądź wstrętu i nienawiści. Artysta ten jest autorem wielu znakomitych portretów, które na zawsze utrwaliły niezwykłe spojrzenie, osobowość i trudno uchwytną, ulotną prawdę o człowieku, a może tylko jej złudzenie.
Kirk Douglas, François Truffaut, Alfred Hichcock, Yves Montand, Charles Aznavour, Mia Farrow - długo jeszcze mogłabym wymieniać portrety postaci sławnych, a także tych mniej znanych. Każda z nich patrzy nam prosto w oczy, tak głęboko, że nie sposób przejść obok niej obojętnie.

Ulubionym przez Jeanloup Sieffa elementem kobiecego ciała były z pewnością pośladki. Twarz uznawał za maskę, którą można w dowolny sposób modelować. Pośladki natomiast, to jedyne części ciała, które zachowują najdłużej dziecinną niewinność, gdyż jak stwierdził w swym filmowym eseju: "Jest to najbardziej ochraniana część ciała, najbardziej tajemnicza, bo zawsze ukryta. Jest to również część ciała najbardziej niepokojąca plastycznie, skomponowana z linii i z obietnic. Jest to część ciągle patrząca w przeszłość, podczas gdy reszta idzie zawsze do przodu. Istnieje wiele różnych pośladków, tak jak różni są ludzie. Istnieją te, które są jedynie funkcjonalne, służą do siedzenia i są zupełnie nieinteresujące - zbyt przypominają twarze swoich właścicieli. Inne znów są neutralne seksualnie po prostu nudne. Ale istnieją również takie bardzo rzadkie, eleganckie, wręcz arystokratyczne, które nie są funkcjonalne są wysublimowane jak dzieła sztuki, są cudem natury". ( Izabela Łapińska)


- Czy fotografia pokazuje to, co sie rzeczywiscie zdarzylo?

- Ona nie przekazuje prawdy, chociaz bardzo szybko odnosimy
ja do czegos konkretnego. W zdjeciu sa elementy, ktore wskazuja
na przyklad: "Jest rok 1950". To moze byc ubior lub samochod.
Kazda fotografia, dobra i zla, mowi: "To bylo".

- W ten sposob fotografia stwarza pewien mit. Czy czuje sie
Pan jego tworca?

- Niezamierzenie - tak. Wszystkie zdjecia maja w tym swoj udzial.

Rozmawiala Malgorzata MACH

http://www.jeanloupsieff.com/

Wczoraj dostałem między oczy, musicie tego pusłuchać !!!!!!!!!!!!!!!!!!
http://www.youtube.com/wa...%2Bdiv-1r-24-HM
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
xrog, bez wzgledu na wszystko, musisz jednak przyznac, ze mowiac o prawdzie w kontekscie jakiejkolwiek fotografii, wchodzimy na bardzo grzaski teren. Jakas prawda jest w portrecie - prawda o chwili, o nastroju, o okolicznosciach, o czasie, ale prawdy o czlowieku, to ja bym jednak tam nie szukal. Tym bardziej fotograf nie powinien mowic o prawdzie w kontekscie portretow swojego autosrstwa. Wg mnie, takie stanowisko to nieuprawniona pretensja lub bezrlefksyjne prawienie triuzmow.

[ Dodano: 2010-05-26, 09:11 ]
I jeszcze taki przyklad. Sa dwa portrety Marylin Monroe, ktore powszechnie uwaza sie za te pokazujace prawdziwa Marylin.

Avedon:

Bresson, ktory wczesniej zostal bardzo demagogicznie potraktowany przez Iczka


A dlaczego akurat te dwa? Pewnie dlatego, ze Marylin nie patrzy sie w obiektyw.

Ogladajac inne zdjecia zrobione bezposrednio przed i po, mozna sie jednak domyslic, ze to tylko dokumentacja stanow przejsciowych, zawieszonych gestow. Po co na sile szukac w tym prawdy? Kazdy z nas ma trzy rozne osobowosci. Ktorej z nich dotyczy ta prawda?
 

xrog  Dołączył: 07 Lut 2008
dzerry napisał/a:
xrog, bez wzgledu na wszystko, musisz jednak przyznac, ze mowiac o prawdzie w kontekscie jakiejkolwiek fotografii, wchodzimy na bardzo grzaski teren.


Tak, zgadzam się, to teren grząski i wszelkie radykalne postawy są co najmniej pretensjonalne. Same semantyczne nieporozumienia, bo każdy rozumie prawdę po swojemu.
Nawet zepsuty zegar pokazuje dwa razy na dobę dobrą godzinę, więc nie generalizujmy.
A Iczek ma prawo robić te swoje nieprawdziwe portrety.
 

Lipa Dołączył: 20 Kwi 2006
iczek napisał/a:
Jak wspomniał dzerry - portret nigdy nie jest naturalny i nie poznajemy żadnej prawdy, bo pozowanie jest sztuczne z samego założenia. Szkoda nawet o tym dyskutować. To tak jakby uznać, ze fotografie Bressona są prawdziwe!? Przecież to najbardziej sztuczna fotografia w historii fotografii. Szukanie i łapanie czegoś czego nie ma i potem budowanie teorii. Już wolę Lachapella :) Przynajmniej nie obciąga kadrów obłuda ideologii :)

jak zwykle nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji :-P
 

alkos  Dołączył: 18 Kwi 2006
:evilsmile: :mrgreen: :-P
 

guerilla  Dołączył: 23 Kwi 2006
Używanie pojęcia prawdy w kontekście fotografii jest spadkiem XIX wiecznych wyobrażeń na jej temat, podtrzymywane przez niektóre środowiska, i odnowione przez dyletantów a propos konfliktów analogowo-cyfrowych.

Jednak każdy trzeźwo myślący człowiek dziś powinien przestać mówić o prawdzie obrazu. Raz, dobrze i na zawsze. Trzeba zapomnieć o Barthesie i jego (dziś) absurdalnej tezie 'prawdy tego co było' i tym podobnych nonsensach.

W każdym razie, to co wy nazywacie prawdziwym lub nie prawdziwym portretem jest ewentualnie zbliżaniem się lub oddalaniem od pewnych wizualnych konwencji wiarygodności, które nie dość że są arbitralne, to dziś już do niczego nie przystające.

Kończąc - prawda obrazu to taki sam absurdalny potworek jak 'demokratyczność' fotografii :mrgreen: \
 

xrog  Dołączył: 07 Lut 2008
guerilla napisał/a:

Jednak każdy trzeźwo myślący człowiek dziś powinien przestać mówić o prawdzie obrazu. Raz, dobrze i na zawsze.


A klonowanie rakiet, gołębi na wiacie przystanku, przestawianie żołnierzy w Iraku, itp.? Nie należy o tym mówić? Nie ma "prawdy tego, co było"?
 

guerilla  Dołączył: 23 Kwi 2006
xrog napisał/a:

A klonowanie rakiet, gołębi na wiacie przystanku, przestawianie żołnierzy w Iraku, itp.? Nie należy o tym mówić? Nie ma "prawdy tego, co było"?


Dokładnie tak, nie ma prawdy obrazu. (a klonowanie i inne przykłady manipulacji nie mają nic wspólnego z meritum sprawy) - nie nalezy się tym specjalnie zajmować, to odwraca uwagę od sprawy istotniejszej - tym, jak dane fotografie kształtują rzeczywistość postrzeganą i polityczną w około siebie.

Ze dwa tygodnie (a może więcej) temu była głośna sprawa fotografa z Pulitzer Center w USA, który podczas fotografowania (bodajże) w Kenii, zapłacił rodzicom (zabitej za kradzież) dziewczynki za ekhsumację jej zwłok dzień po pogrzebie w celu obfotografowania ich - i do tego (pomijając ten koszmarny akt kolonizacji - biały facet za pieniądze w afryce może kupić wszystko - a przynajmniej się stara jak może) dopuścił się manipulacji kontekstem, bo przedstawił ją jako ofiarę rytualnego mordu dzieci.

Obraz był jak najbardziej prawdziwy, pokiereszowane zwłoki dziecka zostały zarejestrowane na matrycy i ciężko zaprzeczyć że gdzieś i kiedyś istniały. Prawda obrazu, dokładnie.

Ale równie dobrze można się walnąć młotkiem w głowę i mówić że guz jest jego prawdą.
 

xrog  Dołączył: 07 Lut 2008
guerilla napisał/a:

Ze dwa tygodnie (a może więcej) temu była głośna sprawa fotografa...


Gdyby nie było przekonania o "prawdzie obrazu" nie byłoby tej głośnej sprawy, czyż nie?
Jak biją młotkiem w głowę, to trzeba o tym mówić.
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Przejrzałem zdjęcia Mariana Schmidta i powiem tak .... czysta poezja :-B

http://wsfoto.art.pl/marian-schmidt-2/

Cytat
Głębsze rzeczy też zapewne w tej szkole fotografii są, ale już nie za darmo na jutubie.


O tak Marian to prawdziwy filozof :-B

Cytat
Jak wiem Doisneau lubił mówić. O czym rozmawialiście?

Opowiadał dowcipy. On był, jeśli można tak powiedzieć, antyintelektualistą. Nie lubił filozofować. Lubił rzeczy codzienne. Jest dla mnie coś co łączy Polaków i Francuzów mentalnie. To jest tzw. "l'esprit", błyskotliwy dowcip sytuacyjny. Gdy coś się dzieje, ktoś zaraz na ten temat wymyśla dowcip.


Cytat
Jak tak sobie rozmawialiście przy tych herbatkach czy on czasami mówił o fotografii?

Nie, najwyraźniej tego nie lubił. Pamiętam jak kilka dni przed wojną w 1982 roku o Malwiny pomiędzy Wielką Brytanią a Argentyną, gdy napięcie rosło z godziny na godzinę mówił: "eh, o to wojny nie będzie". A była. Bardzo lubił mówić o winach i lubił wino, ale tylko czerwone, bo białe mu szkodziło.


Cytat
A Edouard Boubat?

Z tej trójki najbliższy jest mi Boubat. Z Boubat miałem najlepszy kontakt. Bo Doisneau wyczuwał, że ja jestem dla niego za bardzo taki intelektualny, a Cartier-Bresson to już jest taki człowiek, że prawie nie chce z nikim rozmawiać. Uważa, że szkoda na to czasu.


Cytat
Marian Schmidt jest zaliczany do grona fotografów humanistycznych. Portretował ludzi w różnych miejscach świata, skupiając się na ich przeżyciach, ale również własnych emocjach – twierdzi bowiem, że zdjęcia nie będą dobre jeśli fotografujący nie osiągnie stanu wyciszenia, wewnętrznego spokoju, rodzaju kontemplacji


Cytat
Studiował wiele dziedzin nauki i sztuki. Największy wpływ wywarła na nim teoria muzyki, której uczył się u rumuńskiego dyrygenta Sergiu Celibidache oraz matematyka, z której doktorat uzyskał na uniwersytecie Brandeis koło Bostonu. Niezwykle istotne było dla niego spotkanie z indyjskim mędrcem Jiddu Krishnamurtim oraz lektura książek Hermanna Hessego. Te doświadczenia skłoniły go do poszukiwania prawdy za cenę piękna (które według Celibidache jest tylko przynętą w sztuce) i zainspirowały go do wykonywania fotografii określanej najczęściej jako abstrakcyjna. Ale czy tak jest istotnie? Co kryje się za tymi enigmatycznymi obrazami?


http://www.galeriaff.info...dt/schmi_p.html

Cytat
Polak Marian Schmidt to najwybitniejszy obok Henri Cartiera-Bressona mistrz kompozycji fotograficznej Jest uczniem Johna Nasha, matematyka, laureata Nagrody Nobla, znanego z nagrodzonego czterema Oscarami filmu "Piękny umysł". Marian Schmidt (mówi o sobie, że jest Polakiem żydowskiego pochodzenia) był profesorem na amerykańskim Uniwersytecie Brandeis, ale bardziej niż z matematycznych osiągnięć jest znany jako fotografik. Krytycy uważają Schmidta za jednego z dwóch - obok Henri Cartiera-Bressona - najwybitniejszych mistrzów kompozycji w fotografii. Schmidt miał 20 lat, gdy ukończył studia matematyczne w Berkeley, obronił pracę dyplomową i zyskał opinię wschodzącej gwiazdy matematyki. Któregoś wieczoru zapukał do pracowni Nasha i przedstawił mu swoje rozwiązanie problemu z algebry. Nash wykrzyknął: "To genialne! Nie mogę uwierzyć, że sam na to nie wpadłem". - Dzięki Nashowi zrobiłem doktorat, mając 24 lata - mówi "Wprost" Schmidt. Widział Nasha po raz ostatni na ulicy w Bostonie: profesor miał obłęd w oczach i uciekł przed swoim byłym studentem.

Matematyk z lejką
Richard Palais, profesor Uniwersytetu Brandeis, zaproponował Schmidtowi pracę na Harvardzie lub w Princeton (w Institute for Advanced Technologies). Młody matematyk zrezygnował jednak z kariery naukowej i zajął się fotografią. Dziś jest uważany za jednego z najwybitniejszych żyjących fotografów świata. Kiedy inny wybitny fotograf Andre Kertesz wybierał zdjęcia członków stowarzyszenia fotografów (ASMP) na amerykańską wystawę w Diana Gallery, tylko Schmidt mógł pokazać dwie prace (reszta mogła wystawić po jednym zdjęciu).
Schmidt pracował dla prestiżowych agencji fotograficznych Black Star i Rapho. - Wyjechałem na kontrakt do Rijadu, ale jedynym pożytkiem z tego pobytu było to, że zarobiłem dużo pieniędzy.
Autor: Łukasz Radwan


Jeśli chodzi o warsztat i pretensje co do prowadzenia..........., to z jednym mogę się zgodzić, że max. ilość uczestników to 3-5 osób a nie od 10 do 30 :shock:


Cytat
Głębsze rzeczy też zapewne w tej szkole fotografii są, ale już nie za darmo na jutubie


A tu za darmo :cry:
http://www.youtube.com/watch?v=gh5oVHpG7so

3:14 "Tak czy siak" :lol:
 

sylwesto  Dołączył: 16 Sie 2008
Nie zapominajcie o jednym, może najważniejszym - fotografia (tak jak zresztą wszystkie inne mniej czy bardziej ikoniczne znaki) to jedynie reprezentacja tzw. rzeczywistości, do której przecież nikt nie ma dostępu. Konstruujemy ją pośrednio, także za pomocą fotografii, i całkiem naturalnie mieszamy w to pojęcia prawdy, piękna itd. Konwencje tworzy się po to by z tej kakofonii subiektywnych perspektyw próbować stworzyć jakiś wspólny mianownik. Do pewnego stopnia sie to udaje (bo mamy poczucie, ze rozmawiamy na jakiś temat), lecz nigdy do końca (bo rzadko daje się coś uzgodnić). Dla mnie największą wartością, jaką można z tego wydobyć to poznać i próbować zrozumieć inny punkt widzenia. To może wzbogacać i niekoniecznie oznacza jego akceptację. No to pojechałem :-> Ciekawe czy nadawałoby się na wstęp do wykładu w jakiejś szkole fotografii ;-)

[ Dodano: 2010-05-26, 20:45 ]
dzerry napisał/a:
Jakas prawda jest w portrecie - prawda o chwili, o nastroju, o okolicznosciach, o czasie, ale prawdy o czlowieku, to ja bym jednak tam nie szukal.


Toż o tym to cały "Obywatel Kane" jest przecież.

 

guerilla  Dołączył: 23 Kwi 2006
xrog napisał/a:
guerilla napisał/a:

Ze dwa tygodnie (a może więcej) temu była głośna sprawa fotografa...


Gdyby nie było przekonania o "prawdzie obrazu" nie byłoby tej głośnej sprawy, czyż nie?
Jak biją młotkiem w głowę, to trzeba o tym mówić.


Niestety nie, wygląda to calkowicie inaczej.
 

sylwesto  Dołączył: 16 Sie 2008
dzerry napisał/a:
I jeszcze taki przyklad. Sa dwa portrety Marylin Monroe, ktore powszechnie uwaza sie za te pokazujace prawdziwa Marylin.


Człowiek jest najbliżej prawdziwego siebie, kiedy zasypia sam w swoim łóżku. Moment możliwy do fotograficznego uchwycenia ;-) .Dramatyczne oddalanie się od prawdziwego "ja" zaczyna się już w chwili zakładania rano skarpetki na stopę. Potem to już tylko "maski, pozy, miny".

[ Dodano: 2010-05-26, 21:30 ]
A co do warsztatów Schmidta, to lepiej oceniać go po fotografiach, które robi, a nie po tym jak o tym opowiada. Jest całkiem prawdopodobne, że nie ma wglądu w to, w jaki sposób fotografuje i jak udaje mu się osiągać takie efekty. Tego nie można wytłumaczyć, mimo iż niektórym wydaje się, ze całkiem dobrze to im wychodzi.
 

iczek  Dołączył: 21 Kwi 2008
@dzerry: proponuje jednak odnośnie Marilyn zdjęcia Bert'a Stern'a .

W tym albumie, co to się go nie da oglądać na raz...znajdziesz pojedynce foty naprawde prawdziwe o niej :)
Są one jednak PRZYPADKOWE :)

Czyżby więc prawda wyłaziła tylko przez przypadek w portrecie?

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach