fotonyf  Dołączył: 24 Kwi 2006
Ekajana napisał/a:
Całe szczęście, że ja nie traktuję fotografii jako sztuki :-P
Ale i tak tę sztukę uprawiasz :-D
jorge.martinez napisał/a:
Klasycy i narzucone przez nich sposoby uprawiania i postrzegania fotografii, to błogosławieństwo raczej niż przekleństwo.
Dla tych, co ich potrzebują.
jorge.martinez napisał/a:
Ale oczywiście wyjście z kolein udaje się nielicznym.
Właśnie, im głębiej wejdziesz w te koleiny, tym trudniej Ci wyjść z nich.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
fotonyf napisał/a:
Właśnie, im głębiej wejdziesz w te koleiny, tym trudniej Ci wyjść z nich.

Picasso też zaczynał od w pełni "poprawnych" portretów. Dopiero, gdy doszedł w nich do perfekcji, zajął się "swoją" robotą...
mi się wydaje, że w fotografii jak w muzyce. tzw. klasyki są świetnym ćwiczeniem warsztatu...
 

alkos  Dołączył: 18 Kwi 2006
tatsuo_ki napisał/a:
Dopiero, gdy doszedł w nich do perfekcji, zajął się "swoją" robotą...


Portretów? Niekoniecznie. I nie za dlugo dochodzil w malarstwie do perfekcji przedstawienia: http://www.artexpertswebs...picasso-bio.php

Cytat
In 1896 at the age of only 15, Picasso produced his first large "academic" painting "The First Communion" (1896) which exhibited in Barcelona. This piece shows his advanced talent and is very true to Realism, Classicism and the style of the old masters.
 

fotonyf  Dołączył: 24 Kwi 2006
Z tymi klasykami/geniuszami, to jest tak, że z jednej strony fajnie brać z nich przykład, ale z drugiej, ma się świadomość, że geniuszem się nie jest...

Przynajmniej ja..

Dlatego staram się iść jakąś własną drogą.
Nawet kiedyś doszedłem do wniosku, że o to chodzi, że celem jest by iść, celem jest droga, a nie jakiś wyimaginowany cel.
Dlatego staram się robić zdjęcia, robić je dla siebie, do szuflady, bez oceniającej ich publiczności, w celu osiągnięcia jakiegoś poziomu technicznego i treściowego. Może wtedy dojdę do wniosku, że powinienem oglądać wystawy i dać swoje zdjęcia do oglądania. :-)
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
tatsuo_ki napisał/a:
fotonyf napisał/a:
Właśnie, im głębiej wejdziesz w te koleiny, tym trudniej Ci wyjść z nich.

Picasso też zaczynał od w pełni "poprawnych" portretów. Dopiero, gdy doszedł w nich do perfekcji, zajął się "swoją" robotą...


Nigdy ich nie porzucil.

Ale zeby Was zmartwic, do perfekcji w tych "poprawnych" portretach doszedl w wieku kilkunastu lat (bodajze 16 lat kiedy namalowal "Nauka i milosierdzie").

Za pozno panowie, za pozno :-P :evilsmile:

[ Dodano: 2010-05-26, 21:39 ]
alkos napisał/a:


Portretów? Niekoniecznie. I nie za dlugo dochodzil w malarstwie do perfekcji przedstawienia: http://www.artexpertswebs...picasso-bio.php


No wlasnie
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
Za pozno panowie, za pozno :-P :evilsmile:


Właśnie :oops:
http://www.youtube.com/wa...feature=related

Fotografowie, których należy zignorować

Czasami przeglądam zdjęcia (chociaż ciężko mi to idzie i raczej rzadko to robię), na fotopolis, digart, plfoto, pentax forum itp. i zastanawiam się "czy te osoby mają swoich mistrzów", czy na kimś się wzorują?.

Okazuje się że tak, Janek wzoruje się na Romku, a Romek wzoruje się na Janku.
Jeden i drugi robi kiepskie zdjęcia, jeden i drugi nigdy nie widział zdjęć prawdziwych mistrzów, bo i po co, w końcu sami są mistrzami.
Największą przyjemność sprawia im robienie zdjęć, a potem wrzucanie tych zdjęć na portale fotograficzne.


Film polski, polski aktor/ zdjęcia Janka i Romka
Film zagraniczny, aktor zagraniczny/ zdjęcia mistrzów fotografii
Sala kinowa- kino / portale fotograficzne typu pl.foto, digart itp.

http://www.youtube.com/watch?v=Z9VQ089v9VQ


Cytat
Od kilku lat mam zwyczaj pytać studentów zaczynających pierwszy rok nauki fotografii o ich mistrzów. Czyje zdjęcia im się podobają? Kto jest dla nich autorytetem? Odpowiedzi można podzielić na trzy grupy. Jedni mówią: Henri Cartier-Bresson, Helmut Newton lub David LaChapelle. Nazwiska aż nazbyt oczywiste. Znają je przecież wszyscy, nawet ci spoza branży. Oczywiście nie neguję faktu, że ktoś może lubić HCB czy Newtona. Myślę jednak, że w kontekście mojego pytania odpowiedzi te są próbą zamaskowania stanu faktycznego. Stanu, który wyrażają głosy należące do drugiej kategorii - "nie mam mistrza", "na razie nikogo nie znalazłem", "wolę się nikim nie sugerować" itd. itp.

Zawsze zastanawia mnie postawa osób, które wierzą, że potrafią coś stworzyć nie próbując poznać i zrozumieć tego, co zrobiły poprzednie pokolenia. Fotografia nie jest starą sztuką, ale po 160 latach naprawdę trudno wymyślić coś nowego. Jeden z amerykańskich fotografów (bardzo znany artysta skądinąd) powiedział kiedyś: "Czegokolwiek nie wymyślę, Kertesz zrobił to już przede mną". Trudno o trafniejszy opis sytuacji.

Raperzy lub jazzmani w rodzaju Skalpela tworzą nową muzykę korzystając z fragmentów starych nagrań. Najlepszą metodą robienia nowych zdjęć powinno (mogłoby?) być wykorzystanie wiedzy, jaką zdobyliśmy, oglądając zdjęcia już istniejące. Nie chodzi, broń Boże, o naśladownictwo czy kopiowanie. Oglądanie cudzych zdjęć daje jednak szansę poznania innego punktu widzenia, spojrzenia na świat cudzymi oczyma. Warto zastanowić się nie tylko jak zrobiono jakieś zdjęcie (bezsensowne tłumaczenie kwestii technicznych jest ulubioną działką pism fotograficznych), ale dlaczego je zrobiono. Dopiero wtedy dowiemy się, jak za pomocą czysto technicznych tricków przekazać uczucia. O tym nie pisze się w książkach, ani nie mówi na wykładach. Jedynie dokładna analiza cudzych fotografii pozwala polepszyć własne. Niezależnie od tego, czy mamy ambicję fotografować na wakacjach, czy chcemy zmienić świat.

Dlatego najbardziej cenię trzecią grupę studentów. Takich, którzy z pasją mówią o swoich ulubionych zdjęciach i ulubionych fotografach. Takich, którym błyszczą oczy na myśl o zdjęciach jakie mogą zrobić. Niestety jest to grupa nieliczna. Z roku na rok coraz mniej osób przyznaje się do posiadania fotograficznego autorytetu. W dzisiejszej Polsce nie jest to chyba modne.
A może - w dobie Internetu - zmienił się poziom "autorytetów" dostępnych masowej publiczności? Częste wizyty w bibliotekach wymagają przecież czasu i wysiłku...

http://www.fotopolis.pl/index.php?n=5449

[ Dodano: 2010-05-27, 16:46 ]
3 lata temu na "Fotopolis" ukazywał się ciekawy felieton Izabeli Jaroszewskiej "Uczmy się od mistrzów" , niestety powstały tylko 3 felietony.

Dlaczego warto poznać fotografię japońską?
http://www.fotopolis.pl/index.php?n=5882

August Sander
http://www.fotopolis.pl/index.php?n=5985

Kilka słów o portrecie: Julia Margaret Cameron
http://www.fotopolis.pl/index.php?n=6096
 

andrusz  Dołączył: 28 Lip 2007
alekw napisał/a:
tatsuo_ki napisał/a:
Picasso też zaczynał od w pełni "poprawnych" portretów. Dopiero, gdy doszedł w nich do perfekcji, zajął się "swoją" robotą...


Nigdy ich nie porzucil.

Ale zeby Was zmartwic, do perfekcji w tych "poprawnych" portretach doszedl w wieku kilkunastu lat (bodajze 16 lat kiedy namalowal "Nauka i milosierdzie").

No właśnie! Jesli ktoś był w muzeum Picassa w Barcelonie, to pewnie doznał podobnego szoku, jak ja. Otóż można tam zobaczyć, jak młody Picasso uczył się rysować i malować klasyczne portrety: ćwiczył rysowanie rąk, palców, fragmentów ciała człowieka, itp. itd. Dzięki temu w wieku 15-16 lat w miał opanowany portret doskonale! Od tego zaczynał. I bez tych podstaw nie osiągnął by tego, co osiągnął.

Podobnie było z wielkimi kompozytorami - najpierw uczyli sie podstaw, kształcili u swouch Mistrzów, a dopiero potem szli własną drogą.

A jak czytam, niejeden z was chciałby być genialnym fotografem odrzucając dorobek i nauki mistrzów fotografii. Dziwne podejście :roll:
 

fotonyf  Dołączył: 24 Kwi 2006
Zaraz, zaraz, odróżnijmy naukę warsztatu (malarstwa, rysunku czy fotografii) od wzorowania się na kimś.
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
fotonyf napisał/a:
Zaraz, zaraz, odróżnijmy naukę warsztatu (malarstwa, rysunku czy fotografii) od wzorowania się na kimś.


Akurat ten przyslowiowy Picasso calymi garsciami czerpal chociazby z El Greca, zreszta sam opowiadal, ze widzac pomysly Braque'a pedzil do swojej pracowni zrealizowac je po swojemu i vice versa.

IMHO wazne, zeby przekazac cos swojego, nawet jesli wzorujemy sie na jakims stylu, czy konkretnym fotografie
 

fotonyf  Dołączył: 24 Kwi 2006
alekw napisał/a:
pedzil do swojej pracowni zrealizowac je po swojemu
To jest - moim zdaniem - to wyłażenie z kolein.
 

peterkki  Dołączył: 08 Lip 2008
tatsuo_ki napisał/a:
fotonyf napisał/a:
Właśnie, im głębiej wejdziesz w te koleiny, tym trudniej Ci wyjść z nich.

Picasso też zaczynał od w pełni "poprawnych" portretów. Dopiero, gdy doszedł w nich do perfekcji, zajął się "swoją" robotą...
mi się wydaje, że w fotografii jak w muzyce. tzw. klasyki są świetnym ćwiczeniem warsztatu...


Niejaki Kapuściński Ryszard napisał iż aby napisać jedną stronę trzeba przeczytać tych stron sto. Także dopatruję się analogii w pisarstwie, trzeba posiadać wiedzę aby samemu sensownie się wypowiadać, czy to za pomocą tekstu czy obrazu. Zawsze istnieje pokusa aby kogoś naśladować czy wręcz kopiować, lecz wydaję mi się że zawsze znajdzie się bardziej świadomy odbiorca, który w mig się odnajdzie w naszych intencjach twórczych.
 

fotonyf  Dołączył: 24 Kwi 2006
No dobrze, a taki Nikifor i jemu podobni?
Nie doczytałem nigdzie, żeby się na kimś wzorował.
 

alkos  Dołączył: 18 Kwi 2006
fotonyf napisał/a:
Nie doczytałem nigdzie, żeby się na kimś wzorował.


A na tym co w kosciele widzial? Na odpustach?

Poza tym - to zupelnie inny kaliber i zupelnie inne medium. Na ile sztuka Nikifora bylaby nikiforowata, gdyby Nikifor mial zamiast farbek aparat?
 

fotonyf  Dołączył: 24 Kwi 2006
alkos napisał/a:
Poza tym - to zupelnie inny kaliber i zupelnie inne medium. Na ile sztuka Nikifora bylaby nikiforowata, gdyby Nikifor mial zamiast farbek aparat?
Właśnie.
Zadałem sobie prawie to samo pytanie - Jak wyglądałyby zdjęcia Nikifora, gdyby nie malował, a robił zdjęcia?
Moim zdaniem trudno o bardziej świeże i nie skażone patrzenie i potem - ujęcie tematu.

To co widział na odpustach i w kościele, na pewno było jakimś odniesieniem, ale na wystawy nie chodził :-)
 

sylwesto  Dołączył: 16 Sie 2008
Panowie, albumy oglądać trzeba podobnie jak chodzić na wystawy. Na pewnym etapie wyostrzania zmysłu fotograficznego jest to bodaj jedyny sposób by poczuć, zrozumieć na czym polega tzw. "oryginalne spojrzenie". Tego nie wytłumaczy żaden poradnik a i czytanie opracowan krytycznych niewiele więcej da. Wzorowanie się na kimś jest na tym etapie normalną i prawie zawsze pożyteczną praktyką. Pamiętać wszak trzeba, że podróż wciąż trwa i koniecznie patrzeć za horyzont. Kiedy się o tym zapomni można już zawsze patrzeć na świat nieswoimi oczami.

Potem kiedy jest się już na swojej drodze tzn, ma się swój styl, oglądanie prac innych niewiele może wyrządzić już szkód. Pożytku zresztą też takiego jak wcześniej już nie, ale co tam. Na niemoc twórczą czasami pomaga.

Co do Nikifora to udało mu się dojść nietypową drogą do miejsca, gdzie w różny sposób dochodzą też inni. Moim zdaniem skoro każdy z nas jest inny to już choćby z tego powodu nie powinno być trudno z ekspresją oryginalności. Przechodzimy jednak przez ukulturowienie, które równa. Potem więc cala praca by wydobyć to co oryginalne polega na pozbywania się tego co zdążyło w nas wsiąknąć. Tak jak z rzeźbą słonia w opowiesci Zen. Jeśli rzeźbiarz przystępuje do wyrzeźbienia słonia w kawałku drewna, to ten słoń już jest w tym kawałku. Wystarczy tylko pozbyć się niepotrzebnych części.

I co do wieku... W fotografii nigdy nie jest za późno, choc pewnie lepiej jest zaczynać wcześniej niż później. Jednak "później" też ma swoje zalety - można zobaczyć więcej odcieni zieleni ;-)
 

fotonyf  Dołączył: 24 Kwi 2006
sylwesto napisał/a:
Tak jak z rzeźbą słonia w opowiesci Zen. Jeśli rzeźbiarz przystępuje do wyrzeźbienia słonia w kawałku drewna, to ten słoń już jest w tym kawałku. Wystarczy tylko pozbyć się niepotrzebnych części.

Generalnie więc, nieważne, czy chodzi się na te wystawy.
Najważniejsze, żeby wiedzieć co jest do wyrzeźbienia.

Czasami jest to trudne, bo wiele osób dostaje kawałek drewna i nie wie co w nim jest.
Zobacz, jak często słyszysz:
- zdjęcie mi wyszło (a nie ON zrobił)
- jak to obrobić, żeby było lepiej (a nie - obrobiłem, bo tak to widzę)
itd.
Trzeba wiedzieć CO się chce, można nie wiedzieć JAK, ale lwia część pyta jak zrobić zdjęcie, żeby było akceptowane przez większość.
I o to mi chodzi w tych wystawach.
Oni nie widzą słonia.
 

sylwesto  Dołączył: 16 Sie 2008
fotonyf napisał/a:
Najważniejsze, żeby wiedzieć co jest do wyrzeźbienia.


W sensie ogólnego zamysłu, jak najbardziej. Chodzi mi o koncept, temat, konwencję itd. Ale czy ten słoń bedzie miał krótką trąbę i długi ogon lub odwrotnie okazuje się dość niespodziewane. Mam tu na myśli tę nieprzewydywalną i nieprogramowalną część procesu. To po części może tłumaczyć
fotonyf napisał/a:
zdjęcie mi wyszło (a nie ON zrobił)
 

fotonyf  Dołączył: 24 Kwi 2006
Żeby to tylko była ta smaczna, nieprzewidywalna i nieprogramowalna część procesu, to OK.
Gorzej jak wszystko, od początku do końca, jest nieprzewidywalne i nieprogramowalne. Wtedy już gorzej. I ten drugi przypadek jest, obawiam się, masowy...
 

sylwesto  Dołączył: 16 Sie 2008
fotonyf napisał/a:
Generalnie więc, nieważne, czy chodzi się na te wystawy.


No tak powiedzieć raczej nie można, bo motywacji by pójść na wystawę może być wiele. Ilekroć jestem w Zamościu staram się wpaść do małej galeryjki pod Ratuszem. Chadzałem tam zawsze odkąd pamiętam i nigdzie nie znalazłem podobnych odczuć podczas obcowania z fotografią. Ostatnio jak tam byłem wystawiali zdjęcia z jarmarków końskich przed wojną. Coś wspaniałego! Twarze, stroje, interakcje, zamrożony dawny czas. Nigdzie nie mogę tego poczuć. Tylko tam mam taką chemię mózgu. Dlatego tam chodzę.
 

fotonyf  Dołączył: 24 Kwi 2006
sylwesto, wystawy to jeszcze czasami magia miejsca.
Ale to już inny temat...

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach