M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
[fotografowie] Annie Leibovitz
Cytat

http://annieleibovitz.tumblr.com/

Życie innych wydało mi się tak fascynujące i pełne przygód, że zapomniałam zaplanować własnego - o Annie Leibovitz pisze Małgorzata Czyńska

Aktor John Cleese zwisa z drzewa głową w dół jak nietoperz. Whoopi Goldberg leży w wannie pełnej mleka. Piosenkarka Patti Smith ustawiona na tle beczek płonącej ropy jest zgrzana i osmalona od gorąca i dymu. Annie Leibovitz jest w stanie przekonać ludzi do pozowania w najdziwniejszych okolicznościach. Ale chociaż potrafi kazać George'owi Clooneyowi przesunąć pupę jeszcze i jeszcze, żeby kadr był taki, jak sobie zamierzyła, to nigdy nikomu nie powie, żeby się uśmiechnął do zdjęcia.

'Nie ma zbyt wielu uśmiechniętych ludzi na moich zdjęciach - mówi Leibovitz. - Nigdy nikogo nie poprosiłam, żeby się uśmiechnął. No, prawie nigdy. Może kilka razy czułam, że powinnam, kiedy ludzie wyglądali na naprawdę przygnębionych, ale przepraszałam za to. Można niemal usłyszeć westchnienie ulgi, kiedy mówisz komuś, że nie musi się uśmiechać. ( ) Lata zabrało mi zrozumienie, że proszenie ludzi o uśmiech to prośba, żeby zrobili coś fałszywego'.

Najsławniejsza portrecistka celebrytów (od 40 lat należy do ścisłej czołówki fotografików; to ona jechała w trasę z Rolling Stonesami i jako pierwsza Amerykanka została poproszona o zrobienie zdjęć brytyjskiej królowej) jeszcze dziesięć lat temu często powtarzała, że życie to tylko praca, która w jej przypadku jest 'jak dziecko, które musi być ciągle karmione i nie można zajmować się niczym innym. Naprawdę nie można'. I że pewnie kiedyś będzie żałować tego wyboru, bo czas biegnie bardzo szybko. 'Życie innych wydawało mi się tak fascynujące i pełne przygód, że zapomniałam zaplanować własnego' - szczerze wyznała w filmie dokumentalnym 'Annie Leibovitz: Życie w obiektywie'.


http://www.veoh.com/watch...+through+a+lens

Teraz 62-letnia fotografka ma troje dzieci - najstarsza Sarah ma dziesięć lat (Annie urodziła ją już po pięćdziesiątce, a dawcą spermy był podobno syn jej partnerki Susan Sontag), bliźnięta Susan i Samuelle (urodzone przez zastępczą matkę) są o cztery lata młodsze. Na wyjścia z dziećmi Annie zdarza się nawet zmienić swój powszechnie znany uniform - czarne drelichowe spodnie, obszerną koszulę i ciężkie sportowe buty - na elegancką sukienkę i kobiece czółenka. Firma Annie Leibovitz to sztab asystentów w studiu fotograficznym i nianiek w domu. Praca jest 'dzieckiem ciągle karmionym', bo nadal inspiruje Annie. 'Jest nawet bardziej dynamicznie niż kiedyś - mówi Leibovitz. - Dlatego trudno mi odrzucić pewne zlecenia i dlatego ja i ludzie ze mną pracujący wciąż jesteśmy w biegu'.

Wiele jej zdjęć, jak to z ciężarną Demi Moore albo nagim Johnem Lennonem wtulonym w Yoko Ono zrobione kilka godzin przed tragiczną śmiercią muzyka, to ikony współczesnej kultury. Robi kampanie reklamowe dla wielkich domów mody jak Louis Vuitton, okładki najpoczytniejszych magazynów od 'Vanity Fair' do 'Vogue'a', autorskie serie, jak choćby te nawiązujące do bajek Disneya, retrospektywne wystawy i albumy. Ma na swym koncie zdjęcia prezydenta USA Baracka Obamy. Jednocześnie fotografuje bliskich i coraz chętniej - pejzaże.


http://www.youtube.com/watch?v=f2lbAN-_0A0

Cierpliwie tłumaczy dziennikarzom domagającym się wskazania różnic między podejściem do fotografii komercyjnej i prywatnej, że nie czuje rozdwojenia. 'Jestem fotografem i to jest moja praca - podsumowuje. - Czy mam zlecenie, czy robię zdjęcia rodzinie, własnym palcom u stóp, czy gdzieś za granicą, ciekawi mnie dokumentowanie tego i obserwowanie, czym jest życie'.

Te różne wątki z życia i pracy pokazała w albumie 'Annie Leibovitz: a Photographer's Life 1990-2005'. Książka powstała w trudnym dla niej okresie - po śmierci ojca i Susan Sontag, z którą była związana przez 15 lat. Zdjęcia celebrytów przemieszane są z rodzinnymi scenkami na plaży, z intymnymi domowymi sytuacjami: są tu rodzice i rodzeństwo Annie, jej dzieci, fotografie Susan robione podczas wyjazdów, w szpitalu, dokumentacja jej choroby i odchodzenia, zdjęcie pośmiertne.


http://www.photoeye.com/B...m?catalog=RH073
http://www.youtube.com/watch?v=PF-yA9biQTQ

Na pytanie, jakie jest życie fotografa, Annie odpowiada: 'To życie oglądane przez obiektyw'.

<b>Na starych zdjęciach</b> w albumie Leibovitzów wszyscy się uśmiechają. 'Skąd wzięło się to »uśmiechnij się «?' - pyta fotografka w książce 'Annie Leibovitz at Work'. 'To trik, sposób kierowania uwagi na aparat. »Spójrz, leci ptaszek «. Uśmiech jest komponentem rodzinnych fotografii. Matki nie chcą, żeby ich dzieci wyglądały na nieszczęśliwe. Moja matka wynajmowała lokalnego fotografa, żeby robił nam rodzinne portrety, a on nieustannie kazał się uśmiechać. Zmuszał do tego. W latach 50. wszystko miało być OK, chociaż nawet w połowie nie było OK.'. Marilyn Leibovitz sama chętnie brała aparat do rąk, potem wszędzie wieszała fotografie.


http://www.youtube.com/watch?v=6CdNigC-OrE

Annie urodziła się w 1949 r. jako trzecie z sześciorga dzieci tancerki i pułkownika lotnictwa. Często się przeprowadzali, bo ojciec był przerzucany z jednej bazy sił powietrznych do drugiej. Ładowali do samochodu dobytek i ruszali w drogę. 'Rodzina w samochodzie była jedynym stałym elementem - wspomina. - Wychowując się w samochodzie, łatwo było zostać artystą. Oglądaliśmy świat jak przez ramkę zdjęcia - ramę okna samochodu. Tak postrzegaliśmy świat'. Do dzisiaj twierdzi, że jazda samochodem to jej przyjemność, kiedy 'ciało jest zajęte, a umysł pracuje'. 'Mobilność to mój cel - mówi. - Jeśli mogę się przemieszczać, jestem szczęśliwa'.

Pierwszy aparat - Minoltę SR-T 101 - kupiła w Japonii, w drodze na Filipiny, gdzie stacjonował ojciec. Robiła zdjęcia w bazie i w jej okolicy, potem sama je wywoływała.

W roku 1967 pojechała do San Francisco studiować malarstwo. Zapisała się tam na warsztaty z fotografii. Szybko stwierdziła, że to jej medium. Lubiła pracować wśród ludzi. 'Rano mieliśmy robić zdjęcia, potem wywołać je w ciemni, a wieczorem oglądać i omawiać - opowiada. - Trzeba było wyjść, rozejrzeć się, wszystko natychmiast. Cały zespół patrzył, jak pojawiają się twoje odbitki. Chciałam mieć pewność, że są dobre. To było cudowne w tym całym procesie. Coś we mnie zaskoczyło'.

Mistrzami byli dla niej wówczas amerykański fotograf Robert Frank i Francuz Henri Cartier-Bresson. Podobało jej się twierdzenie Franka: 'Dziś można fotografować wszystko'.

'Jeśli miałeś związek z rock and rollem, to ona była fotografem dla ciebie' - mówi Patti Smith. Do redakcji 'Rolling Stone' trafiła w 1970 r. Miała torbę pełną zdjęć z pobytu w Izraelu, gdzie pracowała przy archeologicznej odkrywce świątyni króla Salomona, i z antywojennych manifestacji. Robert Kingsbury, szef działu fotografii, kupił od niej zdjęcia drabin w kibucu i upalonego skrętem Allena Ginsberga na wiecu pokojowym. Rok później jej piękny portret Johna Lennona był już na okładce. Przez 13 lat była fotografką 'Rolling Stone'a'. 'To było pismo tamtych czasów, tamtej kultury - powie Annie. - Razem dojrzewaliśmy'.


http://www.photoeye.com/B...m?catalog=RH070
http://www.youtube.com/watch?v=bAABknOnrnE

Nikt jej nie mówił, jak ma fotografować, pracowała intuicyjnie, miała dziennikarskie wyczucie. Wchodziła w nowe środowiska, starała się poznać ludzi, których fotografowała, spędzić z nimi czas (z Arnoldem Schwarzeneggerem jeździła na konkursy kulturystyczne). 'Żeby zrobić naprawdę dobre zdjęcia, muszę w to wejść - mówi. - Trzeba się stać częścią wydarzeń. Kiedy już nikt nie zwraca na ciebie uwagi, można zrobić zdjęcia, jakie się chce'. Tylko że z Rolling Stonesami poszła o krok za daleko, zaczęła żyć życiem rockowej kapeli. W 1975 r. pojechała z nimi w półroczną trasę, chociaż naczelny Jann Wenner ostrzegał, by tego nie robiła. Dzisiaj mówi, że to było głupotą, bo wpadła wtedy w narkotyki na wiele lat. 'Robiłam wszystko, co należało - wspomina. - Wyobraźcie sobie, co się robi, jadąc w trasę z Rolling Stonesami. Robiłam to'. Jej zdjęcia muzyków szalejących na koncertach, w hotelach, na haju, to najsłynniejszy zapis rockandrollowego życia Stonesów. 'Ciekawe było, ile wytrzyma, ale wytrzymała - śmieje się Keith Richards. - I to było zaskoczenie. A myślałem, że długo nie da rady. Przebywając z nami co dzień, tydzień po tygodniu, przestała być natrętem. Nikomu nie przeszkadzało, że Annie chodzi i pstryka. Dotarła do rzeczy, do których większość nie miałaby dostępu'.

'Praca w »Rolling Stone « to była praca w kulturze narkotyków - tłumaczy Annie. - Kim byli moi mentorzy? Hunter Thompson, który zawsze był na haju. Nie chodziło o wyłączenie się, ale właśnie o skupienie. Wciągała nas kokaina, bo nakręcała, pozwalała działać i wydawało nam się, że po niej myślimy'. Dopiero wyjście z tego środowiska i odwyk wyleczyły ją z nałogu.

'Dostałam profesjonalną pomoc - mówi. - I udało się. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam dalej'. Jeszcze w 'Rolling Stone' zaczęła robić koncepcyjne, reżyserowane zdjęcia - jak to słynne z Bette Midler na łożu z czerwonych róż, o którym fotografik Richard Avedon powiedział, że to najlepszy z pomysłów dla pisma, jaki widział od 30 lat.

Wydany w roku 1999 album 'Women' otwiera zdjęcie matki Annie, zamyka portret ukochanej Susan Sontag. Pisarka ma tu już króciutkie białe włosy, po kolejnej chemii musiała ściąć swoją gęstą grzywę. Wygląda spokojnie, może na trochę zmartwioną. Marilyn Leibovitz patrzy w obiektyw bez uśmiechu, trochę ponuro, trochę z rezygnacją. Dwie najważniejsze kobiety w życiu Annie Leibovitz, a między nimi zbiorowy portret amerykańskich kobiet różnych profesji - sławnych i anonimowych. Obok znanych aktorek, polityków, naukowców i sportsmenek są sprzątaczki, górnicy, tancerki rewiowe, chora na AIDS i ofiary przemocy domowej. 'Więc takie jesteśmy - napisała we wstępie do albumu Susan Sontag. - Tak inne, zróżnicowane, bohaterskie, samotne, zwykłe i niezwykłe, jak te zdjęcia'. 'Była kronikarzem naszego kraju - mówi o Leibovitz Hillary Clinton, jedna z bohaterek albumu - tego, na czym nam zależy, o czym myślimy'.


http://www.photoeye.com/B...m?catalog=RH061
http://www.youtube.com/watch?v=hKhxDToPZNY

Pomysł na cykl zdjęć o kobietach podsunęła jej Susan Sontag. 'Kiedy poznałam Susan, potrzebowała zdjęć reklamowych - wspomina Annie, której 'Vanity Fair' zleciło w 1989 r. sfotografowanie znanej pisarki. - Wiedziała, jak trzeba robić jej zdjęcia. Doskonale się znała i była pewna siebie. Jakby przejmowała od ciebie pracę. Ujęła mnie. To ona zdecydowała, że chce mnie poznać, i tak to się stało'. Ale dopiero po śmierci Susan w 2004 r. Annie otwarcie przyznała, że były kochankami. Wspierały się. Sontag dopingowała ją do poszerzenia tematyki, do wyjścia z kręgu kultury popularnej, z którą była kojarzona jako nadworna fotografka 'Vanity Fair', a wcześniej 'Rolling Stone'. Za namową Susan w 1993 r. pojechała do Sarajewa. Przywiozła wstrząsające zdjęcia reportażowe.

Przez trzy lata razem pracowały nad projektem 'Women'. Leibovitz, która w 'Vanity Fair' - jak mówi - 'ścigała się sama z sobą', wymyślając coraz to lepsze scenariusze na zdjęcia, tutaj wyciszyła się, skupiła uwagę na portretowanych, jakby wróciła do korzeni. Bo Leibovitz potrafi i tak, i tak. Zrobi i wydumaną, malarską, bajkową sesję za straszne pieniądze, z toną sprzętu i zastępem asystentów, i intymne czarno-białe zdjęcie umierającej przyjaciółki pokazujące kruchość istnienia. Jej zdjęcia z prywatnego archiwum przeczą zarzutom krytyków, że jest tylko specjalistką od efektownych zdjęć znanych ludzi, że jej portretom brakuje psychologicznej głębi.

W albumie 'Women' jest zdjęcie zmarłej niedawno Elizabeth Taylor. Od razu przypominają mi się słowa Leibovitz: 'Kiedy ludzie umierają, ich zdjęcia nagle się zmieniają'. I jeszcze - że fotografia jest jak 'pocałunek na pożegnanie'.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach