Benek  Dołączył: 18 Wrz 2008
Piękna historia. :-D Pamiętam, że na forum parę lat temu podobny problem miał ktoś z k10d. Kiedy okazało się, że aparat jest nienaprawialny, serwis w Niemczech odesłał mu w ramach rekompensaty nówkę w kartoniku k20D.

Swoją drogą, nie psioczyłbym w tym miejscy na Polskę, polskich serwisantów czy Fuji Polska, Panasonic Polska, etc. Polska itp. Myślę, że strategię wobec konkretnego rynku ustala się w centrali firmy. W tym wypadku w Japanie. I ta właśnie centrala daje wytyczne regionalnym dystrybutorom jak traktować konkretne rynki zbytu i konkretnych nabywców. W tym przypadku idzie z Tokio dyrektywa 1: "Fuji Polska - klientów raczej zlewać, i tak za dużo nie kupią". Idzie też dyrektywa nr 2: "Fuji Niemcy - dbać o klientów, ich siła nabywcza, jak wielkość rynku, wyklucza olewatorskie traktowanie z naszej strony".
Jeśli już mieć żal do kogokolwiek, to nie do Polaków, ale Japończyków... :-D

Przykłady można w tym wątku mnożyć. Jeden z innej parafii - pamiętacie aferę sprzed roku, kiedy jakiś polski związek konsumentów odkrył, że do słoiczków Gerbera z obiadkami dla maluchów sprzedawanych w Polsce dodaje się MOM (Mięso Oddzielone Mechanicznie, czyli ścięgna, skórę, łapki kurze itp.), podczas gdy te same słoiczki sprzedawane na rynku niemieckim zawierały stuprocentowe mięso drobiowe, nie jakieś mielone pazurki? Po wybuchu afery i - przypuszczam - znaczącym spadku sprzedaży, Gerber Polska już nie oferował obiadków z MOM. Bracia Węgrzy robili to samo - zawartość papryki w sproszkowanej papryce Kotanyi sprzedawanej w Polsce była o kilkadziesiąt procent mniejsza niż w tej samej papryce, która szła na rynek niemiecki, francuski, angielski...

Reasumując - dopóki będziemy traktowani i postrzegani jako kraj Trzeciego Świata, dopóty będzie jak jest.

 
tomek_j  Dołączył: 04 Lis 2010
[quote="M.W"]
Cytat
miej litosc i nie pisz takich rzeczy w polskim internecie... zal dupie sciska


To tego już nie czytaj :-D

Cytat
Obrazek



Za taki stan rzeczy jest odpowiedzialna:
1. Firma Fuji, bo: wypuszcza modele z wadami fabrycznymi. Ja odobiście tutaj nie widze zadnego usprawiedliwienia. Po prostu nie testuje swoich wyrobów nalezycie przed rozpoczęciem produkcji. Nic prostszego jak posadzic kogoś - niech pstryka cały dzień przy najbardziej przymknietej przysłonie i tak przez miesiąc.
Ten punkt dotyczy prawie wszystkich firm produkujących urzdzenia konsumenckie, ale to inna historia

2. Firma Fuji, bo sobie wybrała taką a nie inna firmę do serwisu firmowego w Polsce. Nie pilnuje tej firmy, a ogólnie nei pilnuje tego rynku. To że przecietny nabywca w Niemczech jest 3, 4x bogatszy niz u nas nie oznacza, że to sie nie zmienia i za jakis czas ten rynek tez bedzie inny. A my mozemy sie okazać pamiętliwi ;-)

3. My sami- bo jako konsumenci nie znamy swoich praw i nie umiemy twardo się ich domagać. Przeczytałam wątek na Nikoniarze.pl i tam człowieka, który chciał kupić fabrycznie nowe X100 bez parochów i z określona serią fabryczna oskarzono,ze sobie robi darmowe testy, czy jakos tak. Gdyby z Polski masowo przesyłano do centali Fuji skargi na zła jakość usług, to pewnie ktos by się zainteresował.

Z naszgo punktu widzenia najważniejszy jest punkt 3. Na pozostałe nie mamy wpływu - mozemy czegos nie kupić, lub sobie tylko ponarzekać.
 
mrawi  Dołączył: 19 Lut 2011
Jeśli będziemy kupować badziewie to badziewie będą nam sprzedawać. Trzeba się kilka razy dobrze zastanowić jak się coś kupuje, zwłaszcza w Polsce. Sami zachęcamy do tego by nam wciskali chłam, a potem płacz. Najlepszy na to sposób to po prostu nie kupować.
 

wyrzykus  Dołączył: 28 Lis 2008
mrawi, sam aparatu z kory nie wydłubię :-)
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
M.W napisał/a:
To tego już nie czytaj :-D


Pod pewnymi względami Polska to jest świat trzeci... Na pewno od strony sektora handlowego. :)
 

Benek  Dołączył: 18 Wrz 2008
Za to przynajmniej mamy normalny chleb, a nie te styropianowe dmuchawce z wysp... :mrgreen:
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
Benek napisał/a:
Za to przynajmniej mamy normalny chleb, a nie te styropianowe dmuchawce z wysp... :mrgreen:


Ja sobie piekę chleb sam i mam lepszy, niż z niejednej polskiej piekarni w Polsce ;)
 

cube007  Dołączył: 12 Mar 2009
Benek napisał/a:
Bracia Węgrzy robili to samo - zawartość papryki w sproszkowanej papryce Kotanyi sprzedawanej w Polsce była o kilkadziesiąt procent mniejsza niż w tej samej papryce, która szła na rynek niemiecki, francuski, angielski...
Skoro klient w PL jest gotowy zaplacic kilkadziesiat % mniej za wegierska papryke od niemca czy angola...
Kotanyi oszukiwal rowniez na rodzimym rynku.
espresso napisał/a:
O serwisowaniu niektórych modeli pojazdów w serwisach niemieckich nie wspomnę.
Mialem swego czasu wymieniana przednia szybe w niemieckim ASO - rdza na slupkach zaczela wylazic po roku :roll:
 
tomek_j  Dołączył: 04 Lis 2010
wojtekk napisał/a:
Benek napisał/a:
Za to przynajmniej mamy normalny chleb, a nie te styropianowe dmuchawce z wysp... :mrgreen:


Ja sobie piekę chleb sam i mam lepszy, niż z niejednej polskiej piekarni w Polsce ;)


Kurna ja tez piekę . Ale aparatu sam nie zrobię :evilsmile:
 
Kfan  Dołączył: 02 Mar 2007
tomek_j napisał/a:
wojtekk napisał/a:
Benek napisał/a:
Za to przynajmniej mamy normalny chleb, a nie te styropianowe dmuchawce z wysp... :mrgreen:


Ja sobie piekę chleb sam i mam lepszy, niż z niejednej polskiej piekarni w Polsce ;)


Kurna ja tez piekę . Ale aparatu sam nie zrobię :evilsmile:


To jeszcze Pan Pikuś.
Pobudujecie domy to się dowiecie ile rzeczy warto zrobić samemu, bo inaczej stracicie kasę, materiały, czas i dużo nerwów... :evilsmile:
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Tak sobie czytam o tych "serwisowych przypadkach" i przypomniałem sobie moje perypetie z telefonem marki S... .
Kupiłem sobie nowy telefon (jak policzyłem ile mnie będzie kosztować bateria do starego plus inne koszty, wyszło, że lepiej kupić nowy). Po trzech tygodniach zauważyłem, że bateria podczas ładowania bardzo się nagrzewa, ładuje się bardzo krótko i jeszcze krócej trzyma. Ze stoickim spokojem udałem się do salonu firmowego, gdzie sporządzono wszystkie kwity reklamacyjne ze szczegółowym opisem usterki i obiecano, że reklamacja zostanie rozpatrzona w terminie do 14 dni, a o zwrocie urządzenia zostanę powiadomiony SMSem. Na dzień przed upływem terminu dostałem SMSa, że reklamacja została załatwiona i żeby przyjść do salonu. Idę. Niestety, bardzo nam przykro, ale reklamacja nie została uznana - oddano mi telefon, baterię i przekreśloną kartę gwarancyjną. Jako powód odrzucenia reklamacji podano: zalanie telefonu wodą. Jasny szlag mnie mało nie trafił, dostałem piany. Byłem (i do dzisiaj jestem) na 100% pewny, że mój nowy telefon nie miał żadnego kontaktu z wodą, a tu zalany. W opisie reklamacyjnym było napisane, że zdjęcia bebechów telefony mogę obejrzeć na www. (...). Oglądam - piękne makro 10:1, wewnątrz korozja jakby telefon wydobyto z dna Atlantyku, wypalone mikrostyki - szmelc. Z pianą na pysku lecę do Rzecznika Konsumentów. Miła pani wysłuchała mnie pokiwała głową i objaśniła co następuje:
Niektóre firmy (na polskim rynku większość) nie prowadzą serwisu producenckiego, a podpisują kontrakty na naprawy swoich sprzętów z naszymi rodzimymi firmami. Przy czym umowa serwisowa nie jest określana w ten sposób, że producent płaci im za każdą sztukę zdiagnozowanego i naprawionego sprzętu, a kontrakt zawierany jest w ciemno na określoną kwotę. Producent płaci i nic go nie obchodzi ile sprzętów firma naprawi, ile na to wyda, gwarantuje im tylko zakup oryginalnych części. Ile firma wyda to jej sprawa - jak podejdzie do sprawy rzetelnie i będzie uznawać reklamacje zgodnie z literą prawa to albo wyjdzie na swoje, albo nie. Ile zostanie z tego tytułu w kieszeni firmy, to jej sprawa. Rozumiecie już powoli? Nie chcę niczego sugerować, bo nikogo za rękę nie złapałem, ale ile taki telefon musi być w stanie zawilgoconym, żeby coś tam mu skorodowało? A jak skoroduje, to gwarancja idzie się paść na zielone łąki... Może podobnie jest z aparatami? To tak jak w "Misiu":
Cytat
Miś: Zgubiony numerek to ja trzymam w ręku i proszę, żeby mi pan wydał płaszcz na ten numerek!
Kierownik szatni: Niech pan nie krzyczy na naszego pracownika. Ja tutaj jestem kierownikiem tej szatni! Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?
Szatniarz (do kierownika szatni): Cham się uprze i mu daj. No skąd ja wezmę, jak nie mam!
Kierownik szatni: Tu pisze! Niech pan se przeczyta.
[Widać tabliczkę z napisem: "ZA GARDEROBĘ I RZECZY ZOSTAWIONE W SZATNI SZATNIARZ NIE ODPOWIADA"]

Dlaczego tak jest? Bo nasz rynek jest zbyt mały, żeby się z nim liczyć, bo pomimo zielonego koloru naszej wyspy plasujemy się gdzieś pomiędzy Zimbabwe i Wybrzeżem Kości Słoniowej, bo każdy "orze jak może". Bo tylko u nas parking strzeżony jest tylko z nazwy strzeżony (właściwie "strzyżony"). A my, jako klienci, co możemy zrobić? Absolutnie nic. Kogo obchodzi, że już nigdy nie kupię niczego marki S... . Nie kupię ja, kupi ktoś inny. Ba! Gdyby tak skrzyknąć się do kupy i ogłosić bojkot produktów określonej marki... Ilu nas trzeba? 1000? 2000? Wtedy może coś by to dało, a tak? Jak sobie tu pogadamy niezobowiązująco? Popiszczymy jak myszki i tyle.
 
tomek_j  Dołączył: 04 Lis 2010
technik219 napisał/a:
Na dzień przed upływem terminu[/u] dostałem SMSa, że reklamacja została załatwiona i żeby przyjść do salonu. Idę. Niestety, bardzo nam przykro, ale reklamacja nie została uznana - oddano mi telefon, baterię i przekreśloną kartę gwarancyjną. Jako powód odrzucenia reklamacji podano: zalanie telefonu wodą. Jasny szlag mnie mało nie trafił, dostałem piany. Byłem (i do dzisiaj jestem) na 100% pewny, że mój nowy telefon nie miał żadnego kontaktu z wodą, a tu zalany. W opisie reklamacyjnym było napisane, że zdjęcia bebechów telefony mogę obejrzeć na www. (...). Oglądam - piękne makro 10:1, wewnątrz korozja jakby telefon wydobyto z dna Atlantyku, wypalone mikrostyki - szmelc. Z pianą na pysku lecę do Rzecznika Konsumentów. Miła pani wysłuchała mnie pokiwała głową i objaśniła co następuje:

To ja miałem dokładnie z telefonem marki NOKIA i z tak zwanym serwisem. Dokładnie według niego mój telefon został zalany i gwarancja została anulowana. Autoryzowany serwis Nokii w innym mieście nie stwierdził zalania wogóle i naprawil telefon za niewielką kwotę, bo został o to po znajomości poproszony. Byo to parę lat temu, wtedy nic z tym nie zrobiłem i tego sie wstydzę. Dzisiaj wysyłałbym maile do wszystkich mozliwych oddziałów Nokii łacznie z centralą.


Ja jeszcze o jednym -piszesz sprzęcie marki S - boisz się napisać pełnej nazwy marki, bo co podadzą Cie do sądu? Jako konsumeci jesteśmy do dupy i dlatego nas tak traktują.
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Piszę o sprzęcie marki S... bo, jak powiedziałem: za rękę nikogo nie złapałem jak psikał do środka mojego telefonu rozpylaczem i odłożył w ciepłe miejsce na tydzień. A jak nie mam dowou, to i pozwu sądowego nie można wykluczyć. Żyjemy przecież w państwie prawa, w którym "prawo polskie jako pajęczyna, bąk się przebije a na muchę wina". I tak już, dzięki Bogu, od 500 lat ;)
 
tomek_j  Dołączył: 04 Lis 2010
technik219 napisał/a:
Piszę o sprzęcie marki S... bo, jak powiedziałem: za rękę nikogo nie złapałem jak psikał do środka mojego telefonu rozpylaczem i odłożył w ciepłe miejsce na tydzień. A jak nie mam dowou, to i pozwu sądowego nie można wykluczyć. Żyjemy przecież w państwie prawa, w którym "prawo polskie jako pajęczyna, bąk się przebije a na muchę wina". I tak już, dzięki Bogu, od 500 lat ;)


No i właśnie - zamiast wołać wielkim głosem, że dzieje sie krzywda..... i nie ma co się dziwić.
Za takie praktyki nie odpowiada dziadowska firma pana Józka świdcząca "serwis" dla wielkich firm ,ale właśnie te firmy. To one udzielają gwarancji czy rękojmi i mnie g. obchodzi czy pan Józek zarabia na tym czy nie. Mam coraz większą świadomość tego,że np w Niemczech sprawa wygląda zupełnie inaczej nie tylko z tego powodu,że jest to duzy rynek, ale z powodu tego,ze niemieccy konsumenci sobie na takie praktyki nie pozwalają i sa przy tym skuteczni. W Polsce wszsytko przejdzie, skoro konsument nawet boi sie napisac nazwę firmy przez która został wyd....y. :evilsmile:
 

Benek  Dołączył: 18 Wrz 2008
Przepraszam, ale chyba trochę zdryfowaliśmy z tematu. :-/
 
Kfan  Dołączył: 02 Mar 2007
Mamy wątek o X-E1?
Niestety znowu Fuji będzie tematem na forach:
Kolor DR wspaniałe ale ...artefakty....
http://diglloyd.com/blog/...-artifacts.html
 

Benek  Dołączył: 18 Wrz 2008
A nie jest to analogiczny problem do tego, który był z X-Pro1? Czyli, że tylko firmowa wywoływarka radziła sobie z RAW-ami, podczas gdy inne wywoływarki nie potrafiły już sobie z artefaktami poradzić?
 

serafin1  Dołączył: 14 Lis 2011
Benek napisał/a:
A nie jest to analogiczny problem do tego, który był z X-Pro1? Czyli, że tylko firmowa wywoływarka radziła sobie z RAW-ami, podczas gdy inne wywoływarki nie potrafiły już sobie z artefaktami poradzić?


Pocieszę Cię i powiem Ci, że ACR/Lightroom i tak kiepsko obsługuje rawy z xpro/x-e1.
dcraw z różnymi nakładkami czy też wspomniany SilkyPix (niekoniecznie stara wersja dostarczana z aparatem) dają lepsze efekty. Stąd te artefakty.
 

Eldred  Dołączył: 16 Paź 2007
No właśnie, mogę do tego dodać, że z rawami z 5d lightroom mi śmiga jak szalony a z rawami z x100 (też 12mpix) duuuużo wolniej. Różnica jest naprawdę spora a to przecież normalna matryca, więc nic dziwnego że oprogramowanie może dziwnie wyświetlać rawy z x-trans cmosa czy jak mu tam. Brakuje optymalizacji, to jest taki syndrom Pentaksa u Fuji, Adobe go trochę olewa itd..
 

kolouker  Dołączył: 05 Wrz 2010
Eldred napisał/a:
Brakuje optymalizacji, to jest taki syndrom Pentaksa u Fuji, Adobe go trochę olewa itd..


Wszystko racja, tylko, że jest dokładnie na odwrót. To Fuji nie udostępnia algorytmów demozaikowania producentom oprogramowania. Nie wiem dlaczego tak robią. Może chcą na siłę zmusić ludzi do korzystania z silkypix. Ja nie mam zamiaru tego instalować.


Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach