M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat

http://www.youtube.com/watch?v=S1f3egvLwVE

Richard Avedon - sylwetka artysty

"Fotografia jest jak atleta. To jest działalność atletyczna. Zdjęcie powstaje momentalnie, w każdej chwili, w ułamku sekundy. Bez fotografii ten moment jest dla mnie na zawsze stracony, tak jakby nigdy nie istniał..."

Urodził się 15 maja 1923 roku w Nowym Jorku. Jego ojciec, Jacob Izrael Avedon był właścicielem sklepu z konfekcją damską, matka natomiast była rzeźbiarką. W dzieciństwie marzył o tym, żeby zostać poetą. Już w wieku 14 lat wspólnie z Jamesem Baldwinem - przyszłym pisarzem wydawał szkolne pismo literackie The Magpie. Cztery lata później za swoje wiersze dostał główną nagrodę New York City High Schools. Jednak to nie poezja była mu pisana... W 1942 roku zgłosił się do odbycia służby w marynarce handlowej, gdzie został przyjęty do działu fotograficznego. Jego pierwszym aparatem był, podarowany przez ojca Rolleiflex. Tu zaczęła się jego przygoda z fotografią.

MODA


http://www.photoeye.com/b...m?catalog=AB412

Zainteresowanie modą udzielało się Avedonovi już w dzieciństwie: Jak szpieg z innego kraju obserwowałem moją matkę, moje siostry i moją starszą kuzynkę. Bezpośrednio odczuwałem, jakie wysiłki one ponosiły, żeby podobać się mężczyznom, jakie znaczenie przykładały do tego, żeby wyglądać ładnie, imponować właściwym kapeluszem, fryzurą lub szminką. Napięcie, które towarzyszyło przygotowaniom do ich występów było dla mnie tajemnicze i kuszące. Niezwykle podziwiałem dzielność, z którą wystawiały się na musztrujące spojrzenia. Jego pierwszą modelką była jego młodsza siostra Louise, która na skutek psychicznej choroby zmarła w wieku 40 lat. Modelki, które Avedon fotografował na początku były uderzająco podobne do jego siostry.

W 1944 roku, Richard Avedon poznaje Alexey'a Brodowitcha, dyrektora artystycznego miesięcznika "Harper's Bazaar" i zaczyna dla niego fotografować. Ten etap kariery młodego fotografa to ważny moment nie tylko w jego życiu ale także w historii fotografii mody.
Avedon nie ogranicza się do studia fotograficznego. Wyprowadza modelki na zewnątrz, fotografuje je w ruchu, na deszczu, wysiadające z samochodu, śmiejące się i skaczące. Zdjęcia nabierały fabuły. Nie ograniczał się również do mody amerykańskiej. W 1946 roku fotografuje w Paryżu powojenne kolekcje wielkich domów mody. Modelki nie były dla niego manekinami w pięknych, drogich sukniach, stawały się ozdobą tych sukni. Wiele lat później Avedon wyznał: Moich prac nie traktuję jako zdjęć mody, ale jako obserwacje kobiet w sukniach.
Zaczyna fotografować dla prestiżowego czasopisma francuskiego "Vogue", gdzie kilkanaście lat później w 1966 roku zostaje naczelnym fotografem.

Richard Avedon staje się gwiazdą. Zaczyna być uznawany za specjalistę od fotografowania mody. Fotografuje najmodniejsze kolekcje największych projektantów, tworzy plakaty reklamowe. Pracuje dla Chanel, Versace. Dzięki ogromnemu rozwojowi mody, dynamicznie rozwija się segment miesięczników poświeconych kolekcjom mody konfekcyjnej. Dla czasopism ilustrowanych zaczyna się złoty wiek. Docierają do milionów odbiorców. Jest to wspaniałe pole do popisu dla fotografów, pole w którym Richard Avedon czuje się wyśmienicie, i w którym nie ma sobie równych.

PORTRET


http://www.photoeye.com/b...m?catalog=AB450

Świat mody okazał się jednak za ciasny dla Richarda Avedona. Jak sam twierdził fotografowanie mody to przyjemne źródło utrzymania, i mimo, że sprawiało mu to dużo satysfakcji, prawdziwe spełnienie odkrył w portretach. Portretuje największych, najsławniejszych, najbogatszych, najbardziej kontrowersyjnych, ale także nędzarzy, alkoholików. Jeżeli fotografował kogoś nieznanego, było pewne, że osoba ta stanie się wkrótce znana. Jego portrety wyróżniały się białym lub szarym tłem. Starał się fotografować w taki sposób aby zdjęcie niczego nie ukrywało, aby odzwierciedlało prawdziwą naturę człowieka. Avedon stara się nie ingerować, nie daje wskazówek, nie doradza. Robiąc zdjęcie stara się ujawnić intencje pozującej osoby. Jednak wszystkie jego portrety są w jakimś stopniu do siebie podobne. Pozujący wydają się smutni, zamyśleni... Jego zdjęcia charakteryzują się "brutalną szczerością", precyzją, ale nie przedstawiają do końca prawdy. Sam autor twierdził: Portret nie jest odbitką rzeczywistości. Od momentu kiedy jakaś emocja lub jakiś fakt zamieniają się w fotografie, nie chodzi już o fakt, tylko o opinię. W fotografii nie istnieje coś takiego jak niedokładność. Wszystkie fotografie są dokładne. Żadna z nich nie jest prawdą.

W jego studiu pojawiali się między innymi Marlin Monroe, prezydent Eisenhower, Henry Kissinger. Był ulubionym fotografem Elizabeth Taylor i Audrey Hepburn. Fotografował Andy Warhola. Jest autorem ostatniego zdjęcia Charlie Chaplina przed jego wyjazdem do Europy. Przed jego obiektywem stawali także Kofi Annan, Michael Moore, senator John Kerry. Fotografował również dziewczyny dla kalendarza Pirelli.
Jego portrety są niesamowite, inteligentne. Patrząc na nie można wyczytać jaka jest osoba fotografowana, jakie jest jej życie, a jednocześnie tkwi w nich pewna tajemnica. Te zdjęcia są pełne szczerości, często nawet zawierają cierpienie. Pełna cierpienia była wstrząsająca i bulwersująca seria zdjęć dokumentująca ostatnie dni ojca Richarda Avedona. Cykl zdjęć zatytułowany "Jacob Izrael Avedon" wywołał falę krytyki wobec fotografa. Zarzucali mu brak szacunku dla śmierci i wykorzystywanie ludzkiej tragedii do wzniecenia sensacji. Avedon nie zgadzał się z opinią krytyków, określał te zdjęcia jako "akt współczucia".


Jacob Izrael Avedon

Za swój największy sukces uznaje album In the American West 1979-1984. Na zlecenie Amon Carter Museum przez pięć lat dokumentował życie mieszkańców zachodnich stanów federalnych. Interesowała go klasa robotnicza, włóczędzy, więźniowie, bezrobotni. Wybór takich postaci na bohaterów swoich portretów sprawiło, że Avedon obalił mit Zachodu jako ziemi obiecanej: Zachód nazywany jest "żywicielem Ameryki", gdyż tam znajduje się cały przemysł stalowy, mięsny i węglowy, uprawy zbóż i fermy bydła. W osiemdziesiątych latach większość tych zakładów została zamknięta. Ludzie cierpieli tak, jak podczas światowego kryzysu gospodarczego w latach trzydziestych. Ci ludzie nie mieli wykształcenia żeby rozpocząć pracę w zawodach komputerowych. Społeczna ruchliwość Anglo-Amerykanów, wielki amerykański sen, nie mógł już dalej być śniony... Tak właśnie Avedon przedstawił społeczeństwo Zachodu. Społeczeństwo przegrane, bez szans i perspektyw na przyszłość. Ludzi, na twarzach których nie widnieje uśmiech ale rezygnacja, zniechęcenie i obojętność. O tym, czym dla tych ludzi było fotografowanie mówi Avedon w ten sposób: Ludzie traktowali akt fotografowania jako szansę. Byli dumni z tego, że są fotografowani. Nie chcieli żebym ich fotografował w brudnych ubraniach. Ale ja im wytłumaczyłem dlaczego ich tak chcę fotografować, jak oni żyją i pracują - a nie odświętnie wyszykowanych do zdjęcia. Chciałem uhonorować ich pracowite życie. Pogadaliśmy sobie trochę, a potem robiłem im zdjęcia.


http://www.photoeye.com/b...m?catalog=UT115

Efekt pięcioletniej pracy Richarda Avedona - 124 wielkoformatowych zdjęć, pokazany został pierwszy raz w Amon Carter Museum w Fort Worth w 1985 roku. Później zdjęcia te można było zobaczyć w muzeach w Waszyngtonie, San Francisco, Chicago, Bostonie, Atlancie i Nowym Yorku.

DOKUMENT


Mental Institution. 1963. RICHARD AVEDON

Avedon próbował również fotoreportażu. Na początku lat sześćdziesiątych fotografował ruch na rzecz zniesienia segregacji rasowej na południu USA. Stworzył serię zdjęć Zakład Psychiatryczny, gdzie przedstawiał osoby przebywające w tych zakładach. Na przełomie lat 60 i 70 fotografował demonstracje przeciwników wojny w Wietnamie. Robił zdjęcia podczas upadku muru berlińskiego. Wszystko to świadczy o tym, że Richard Avedon to nie tylko fotograf mody. To także fotograf faktu, fotograf, który interesował się i poruszał sprawy społeczno-polityczne. Nigdy jednak nie poświęcił się do końca fotografii dokumentalnej. Powody były trzy. Po pierwsze nie miałby wpływu na wybór zdjęć, po drugie nie miał pewności, że osiągnie zamierzony cel i po trzecie - czuł, że wkracza na nie swój teren, na teren, gdzie jest wielu o wiele lepszych fotografów. Jego terenem była moda, modelki, świat ubrań i wielkich kreacji. Jego specjalnością - portrety. Jego pasją - fotografowanie.
Największym szczęściem jest dla mnie, kiedy mogę pracować. Nie ma dnia w moim życiu, w którym zajmowałem się czymś innym niż fotografią. Bo fotografia jest jak atleta. To jest działalność atletyczna. Zdjęcie powstaje momentalnie, w każdej chwili, w ułamku sekundy. Bez fotografii ten moment jest dla mnie na zawsze stracony, tak jakby nigdy nie istniał.


http://www.newyorker.com/..._041101#slide=1

Richard Avedon został do końca wierny swojej pasji. 25-go września 2004 roku robiąc kolejny cykl zdjęć dla "New Yorkera"
doznał wylewu krwi do mózgu. Zmarł w szpitalu 1-go października w wieku 81 lat. Po śmierci Avedona, Ryszard Horowitz napisał: Tylko wielcy artyści mają szansę wybrać sobie własną śmierć. autor: Paweł Konarzewski



http://www.richardavedon.com/

Nastassja i wąż

Pierwsza lekcja optyki: "Byłem chłopcem, gdy ojciec wyjaśnił mi, jaką funkcję w fotografii odgrywa światło. Umieścił szkło powiększające między liściem a promieniem słońca i liść się zapalił". Nazajutrz Richard Avedon spędził dzień w słońcu, nad Atlantykiem. Udając się na plażę, przykleił do ramienia negatyw ze zdjęciem jednej z dwóch najbliższych mu osób. "W nocy, gdy zdjąłem kliszę z poparzonej skóry, zobaczyłem moją siostrę. Od tamtej pory wiedziałem, że fotografowanie i gra światłem oznacza igranie z ogniem. Naznaczony zostaje zarówno fotograf, jak i model".


Louise Avedon (1925 - 1968)

Louise była piękna. "Traktowano ją, jakby pod pokrywą jej perfekcyjnej skóry, w środku, nikogo nie było. Wydawało jej się chyba, że istniała tylko jej skóra, włosy i piękne ciało" - wspominał dorosły Avedon. Zmarła w wieku 42 lat w szpitalu psychiatrycznym. "Wszystkie modelki, które fotografowałem w młodości - Dorian Leigh, Elise Daniels, Carmen, Marella Agnelli, Audrey Hepburn - przypominały mi siostrę".

Tańczący z modelkami

Pierwszymi modelami Avedona nie były jednak piękne kobiety. Fotograficzną karierę zaczął podczas II wojny światowej w amerykańskiej armii, wykonując portrety rekrutów. W tle czaiła się śmierć. Miał świadomość, że wielu żołnierzy, których fotografuje w przededniu wyjazdu na front, może stamtąd nie wrócić. Pod koniec wojny zdjęcia zauważył Alexey Brodovitch, słynny redaktor "Vanity Fair". Chciał obejrzeć portfolio. Niewiele się namyślając, Avedon udał się do jednego z nowojorskich domów towarowych i, obiecując zdjęcia, wytargował na parę dni kilka kreacji z nowej kolekcji Diora. Za modelkę ponownie posłużyła siostra. W sierpniu 1946 r. dostał posadę w prestiżowym magazynie.

Był to początek wieloletniej przyjaźni i współpracy. Pod kierunkiem Brodovitcha, wymagającego nauczyciela i mistrza, Avedon miał "powiększyć i skomplikować zainteresowaną modą kobietę", jak napisał po jego śmierci jeden z krytyków. Kreacje, które fotografował, służyły do pokazania przemian, jakim ulega kultura i społeczeństwo. Oraz kobieta.

Swych modelek nigdy nie traktował jak wieszaków na stroje. Miały osobowość. "Wczesne fotografie, które dla nas robił, były technicznie bardzo kiepskie" - powie w wywiadzie udzielonym w 1958 r. "New Yorkerowi" Brodovitch. "Ale nie były bezmyślnymi migawkami. Było w nich coś świeżego, indywidualizm. Widać było entuzjazm i chęć podejmowania ryzyka".


Alexey Brodovich & Richard Avedon, 1957

Jeszcze przed końcem roku Brodovitch wysłał Avedona do stolicy haute couture. Poszukując atrakcyjnych ujęć w powojennym - wciąż smutnym i przygaszonym - Paryżu, większość magazynów mody odwoływała się do świetności lat 20. Avedon nie miał ochoty na reanimowanie art déco. Postanowił tchnąć w ponury Paryż trochę życia i radości. Oraz energii.

Elise Daniels w kapeluszu z szerokim rondem i kostiumie Balenciagi pojawia się na tle zaniedbanych budynków w dzielnicy Marais, w towarzystwie ulicznych cyrkowców. Niczym akrobatka jest fruwająca po nowojorskim studio Vieruszka. W krótkiej sukience Kimberley, z pięknymi, długimi nogami i wyciągniętymi w górę rękoma, wije się niczym serpentyna, zaprzeczając grawitacji - zabawna, elegancka, pełna uroku i temperamentu.


Richard Avedon with Veruschka, 1967

Modelki podskakują w deszczu z parasolkami. Stroszą krynoliny. W powietrzu wirują ich zmysłowe szale i kloszowe spódnice. Ów ruch i energia, pełne wdzięku i elegancji, staną się znakami firmowymi fotografującego modę Avedona. Suzy Parker w wełnianym płaszczu i Robin Tattersall w garniturze od Diora mkną na wrotkach po placu de la Concorde. Wyglądają, jakby za moment mieli odfrunąć. Paryż wraca do życia.

Ruch jest pełen magii. I niespodzianek. W swoim studio, podczas robienia zdjęć, Avedon skacze i tańczy z modelkami. Musi je wyprzedzać o ułamek sekundy. Nacisnąć spust migawki, zanim wykonają ruch, na który czeka. Ułamek sekundy wystarczył, by uchwycić moment, w którym ciężki wąż boa, oplatający nagie ciało leżącej na ziemi Nastassji Kinsky, wysunął języczek, by musnąć koniuszek jej ucha.


"Nastassja Kinski and the serpent" (1981) by Richard Avedon.

Pokuta białego tła

Ojciec był właścicielem eleganckiego sklepu przy Piątej Alei, Avedon Fashion. Mały Richard przychodził tam obserwować przymierzające ubrania kobiety. Przeglądały się w lustrach. Prężyły biusty. Wyginały talie. Kołysały biodrami. W ich twarzach było coś magicznego, jak podczas teatralnego przedstawienia.

Tak właśnie traktował fotografię mody i wszystko, co się z nią wiązało - ciało modelki, włosy, makijaż, tkaniny. Służyły do tego, by tworzyć przedstawienia. Na sesje przyjeżdżał z kilkoma ciężarówkami sprzętu, ze sztabem pomocników. Avedon nie był fotografem. Był scenarzystą, choreografem, reżyserem.


fot. Richard Avedon, Barack Obama 2004

Powiedział kiedyś, że moda to coś, co pozwala mu zarabiać na życie i co oddziela od swojej "głębszej pracy". W latach 60. zaczął fotografować polityków, pisarzy, artystów, intelektualistów. Najczęściej pojawiali się na białym tle, bez kontekstu. Jeden z krytyków napisał, że była to forma pokuty - fotograf mody chciał odreagować 20 lat "sztuczności i kosmetyków". Avedon tłumaczył, że wyeliminowanie tła pozwala na tworzenie symbolicznych i intensywnych obrazów - skupienie się na tym, co najważniejsze. Wierzył, że taki portret umożliwia koncentrację, która nie zdarza się w codziennym życiu.

Ale czy w przypadku Avedona ów podział na fotografię artystyczną i komercyjną był uzasadniony? Czy rzeczywiście były to dwa różne światy?

Kiedy był dzieckiem, jego rodzina często robiła sobie portrety. Zawsze starannie reżyserowane. "Planowaliśmy. Zastanawialiśmy się nad kompozycją. Ubieraliśmy się odświętnie. Pozowaliśmy na tle drogich samochodów, które do nas nie należały, i na tle domów, które nie były nasze. Pożyczaliśmy psy. To była konieczna dla nas fikcja - Avedonowie posiadający psy... Wszystkie nasze rodzinne zdjęcia kłamały, mówiąc o tym, kim jesteśmy. I wszystkie były prawdziwe, kiedy mówiły, kim chcielibyśmy być".

Pod skorupą uśmiechu

Fotografował to, co na zewnątrz - twarze, stroje, rekwizyty. Skorupy. Ale interesowało go, co kryje się pod spodem. Najsłynniejsze zdjęcie Marilyn Monroe zrobił po zakończeniu sesji, zapewniwszy ją, że już po wszystkim. Dopiero wtedy zobaczył ją prawdziwą - smutną, odległą, niepewną.


Marilyn Monroe, Actress, New York City, May 6, 1957. Richard Avedon

Nie ukrywał, że jako fotograf ma w sobie coś z sępa - poluje na sprzeczności, na to, co portretowane osoby chciałyby ukryć albo o czym same nie wiedzą. Każde zdjęcie to konfrontacja. "Kiedy pozujesz, ukrywasz się za zasłoną uśmiechu, który tak naprawdę nie jest twój. Jesteś zły, jesteś głodny. Żyjesz. Cenię w tobie tę intensywność. Chcę robić portrety tak intensywne jak ludzie. Chcę, byś tę intensywność wysłał w moją stronę, by przeszła przez aparat i by mógł ją na zdjęciu rozpoznać ktoś obcy. Kocham twoją ambicję i to, że jesteś zdolny przeżywać rozczarowania".

Jadąc na sesję zdjęciową z Borgesem, już w drodze do Buenos Aires dowiedział się, że argentyńskiemu pisarzowi właśnie zmarła matka. Był przekonany, że umówione na następny dzień spotkanie odwoła. Ale tak się nie stało. Ślepego Borgesa zastał siedzącego samotnie w ciemnym pokoju. Pisarz poprosił Avedona, aby zanim zacznie sesję zdjęciową, przeczytał mu na głos kilka fragmentów Kiplinga. Książka stała na półce, tuż obok.

Konfrontacja zakończyła się porażką. "Zdjęcia były znacznie bardziej puste, niż się spodziewałem. Myślałem potem, że być może nie potrafiłem sprostać sytuacji i nic z siebie do tego portretu nie wniosłem". Kilka lat później znajomy Avedona zdał mu relację ze swojej własnej wizyty u Borgesa. Pisarz, którego zastał w ciemnym pokoju, poprosił, by przeczytać mu na głos kilka fragmentów Kiplinga. Książka stała na półce, tuż obok.

"Wygląda, że Borges nikogo nie przyjmował. Ci, którzy do niego przychodzili, istnieli dlań, o ile potrafili stać się częścią jego wewnętrznego świata - poetów i starożytnych, którzy tak naprawdę byli jego jedynymi towarzyszami. Tych ludzi dobrze znał, z nimi potrafił się spierać, im miał coś do powiedzenia. Podczas naszego przedstawienia nie doszło do żadnej wymiany. On sam, dawno temu, sporządził już swój portret i tylko to pozwalał mi fotografować". Magdalena Rittenhouse


http://www.youtube.com/watch?v=DqBomuf2uGY
http://www.youtube.com/watch?v=svR2XvhWXtc
http://www.youtube.com/watch?v=w2CYNdH3UqA


http://www.youtube.com/watch?v=6W1p600aNbU
Videowest - Richard Avedon
http://www.youtube.com/watch?v=GUryIxA-VCc
BMW M Coupe - Richard Avedon (MZ3)
http://www.youtube.com/watch?v=GrDurRDx6XA
assistent Dirk Kikstra
http://www.youtube.com/watch?v=ZcQHmEGRZcs
 

prybin  Dołączył: 06 Wrz 2010
Fundacja Richarda Avedona opublikowała wczoraj aplikację na iPada. Ponad 500mb, póki co darmowa.
https://itunes.apple.com/pl/app/avedon/id879198020?mt=8
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat

fot. Richard Avedon: Jacob Israel Avedon, biznesmen i ojciec fotografa, Sarasota, Floryda 25 sierpnia 1973

Z albumu ”Richard Avedon Portraits”:

“W 1970 pokazałem mojemu ojcu jeden z jego portretów, które wykonałem w ciągu ostatnich lat. Ojciec był zraniony. Moje wyobrażenie, o tym, co piękne daleko odbiegało od jego. Napisałem do niego list, w którym chciałem się wytłumaczyć.

Drogi Tato,

Piszę list, ponieważ rozmowy telefoniczne są takie ulotne. Próbuję ująć w słowach to, co bardzo głęboko czuję, nie tylko o Tobie, ale też o mojej pracy i o latach naszej relacji ojca i syna. Nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego to, co we mnie najcenniejsze dawałem obcym ludziom, takim jak Strawiński, a nie własnemu ojcu.

Pamiętam twoje zdjęcie przy pianinie. Kiedy dorastałem, widywałem je codziennie. Zdjęcie wykonane w studiu Bachracha, było mocno retuszowane i wszyscy nazywali je “Uśmiechniętym Jackiem Avedonem” – był to rodzinny żart, bo zdjęcie przedstawiało mężczyznę, którego nigdy nie widzieliśmy. Takim cię nigdy nie znałem. Po latach, Bachrach zaprosił mnie – Richarda Avedona, Fotografa - do udziału w reklamie. Moja fotografia była taka sama jak twoja. Siedzieliśmy przy tym samym pianinie, w sytuacji dla nas obu obcej.

Próbuję powiedzieć co innego. Kiedy pozujesz do zdjęcia, chodzi o to, co kryje się pod tym fałszywym uśmiechem. jesteś wściekły, głodny i żywy. Cenię w tobie tę intensywność. Chcę robić portrety, tak mocne, jak sami ludzie. Chcę, żeby twoja siła przeszła przeze mnie i przez mój aparat, by była czytelna dla innych ludzi. Kocham twoją ambicję i skłonność do rozczarowania. Te cechy wciąż są w tobie tak żywe, jak kiedyś.

Pamiętasz, jak próbowałeś nauczyć mnie jazdy na rowerze, kiedy miałem dziewięć lat? Przyjechałeś do New Hampshire na weekend, latem kiedy byliśmy na wakacjach, ubrany w swój garnitur. Pokazywałeś mi, jak się jeździ na rowerze i przewróciłeś się. Pamiętam twój wyraz twarzy, gdy wstałeś. Miałem przy sobie mój aparat Brownie i zrobiłem zdjęcie.

Nie wiem, czy umiem to wytłumaczyć. Rozumiesz mnie?

Kocham cię,

Dick


Kiedy zmarł w 1973, znalazłem ten list w kieszeni jego najlepszego garnituru, którego nigdy nie nosił.” Richard Avedon


Richard Avedon sportretowany w Bachrach Studio

Autor: Dominika Dzikowska


[ Dodano: 2017-06-13, 22:53 ]
Cytat


"The New York Times" nazwał kiedyś Richarda Avedona "najsłynniejszym fotografikiem wszech czasów". Nie bez powodu: Avedon miał niezrównany talent do fotografowania ludzi. Jego zdjęcia, podobnie jak biografia, są pełne życia, witalności i głębi. Richard Avedon poświęcił się swojej pasji bez reszty. Była jego siłą napędową do ostatnich dni, do ostatnich minut życia: wielki fotograf po raz ostatni nacisnął spust migawki pod koniec 2004 roku, w trakcie jednej ze swoich sesji zdjęciowych. Jego śmierć jest niepowetowaną stratą dla fotografii.

Avedon powiedział kiedyś: "Jeśli spędzę jakiś dzień, nie zajmując się fotografią, to mam wrażenie, jakbym zapomniał o czymś bardzo ważnym, jakbym zaniechał jakichś funkcji życiowych. Zapomniał się obudzić".

Richard Avedon posiadł niezwykłą umiejętność portretowania bardzo różnych ludzi, począwszy od prezydentów mocarstw, poprzez francuskie modelki, aż do zniszczonych życiem farmerów. Nawet pobieżny przegląd jego prac skłania do pytań: "Jak on to zrobił? Jak to możliwe, by zawrzeć taką liczbę detali, zachować taką precyzję przekazu, takie emocje w tak różnych rodzajach portretów, od Obamy do pszczelarza?". Richard Avedon w dużej mierze zawdzięcza sukces swoich zdjęć temu, jakim sam był człowiekiem, oraz niezrównanym zdolnościom nawiązywania kontaktu z ludźmi, których fotografował.

W pewnych sytuacjach stawał się bardzo towarzyski i dynamiczny. Bywało, że podczas "poważnych" sesji z modelkami tańczył, skakał i cieszył się jak dziecko, trzymając w ręku aparat. Jego energia i witalność w magiczny sposób udzielały się innym, a wkrótce nawet spokojne, otoczone nimbem swej urody modelki zaczynały tryskać humorem. Oczywiście magnetyczny urok Avedona nie ograniczał się do zarażania innych energią. Nie każda sesja i sytuacja temu sprzyjały. Spójrz choćby na cykl fotografii z tzw. "dzikiego Zachodu". Jakim cudem na prostych, skądinąd, zdjęciach udało mu się wydobyć takie uczucia i emocje?

W poszukiwaniu odpowiedzi dotarłem do osoby będącej jednym z bardzo bliskich współpracowników Avedona i prawą ręką podczas wspomnianego przed chwilą projektu, poświęconego dokumentowaniu życia ludzi z amerykańskiego Zachodu. Byłem zafascynowany tym, czego się dowiedziałem. Otóż Avedon prosił swojego modela o ustawienie się przed aparatem. Starym, wielkoformatowym aparatem fotograficznym 8x10 cali. Przez krótką chwilę słynny fotografik buszował pod tkaniną osłaniającą urządzenie, sprawdzając kompozycję kadru i ostrość, lecz po chwili wynurzał się zza drewnianego pudła, przekazywał sprzęt asystentowi i zaczynał wpatrywać się w fotografowanego człowieka. Czasami zamieniał z nim kilka słów, lecz częściej - jak gdyby od niechcenia - zmieniał swoją postawę, ułożenie ciała. Używał niewerbalnego języka. Fotografowany, nie wiedząc, co w takiej sytuacji robić, najczęściej bezwiednie powtarzał owe gesty.

Właśnie w tej strategii przejawiał się geniusz Avedona. Wielki fotografik nigdy nie ukrywał się za korpusem aparatu. Sesja zdjęciowa przypominała raczej wspólny taniec gestów i symboli. Jednocześnie trudno mówić o zwykłym naśladownictwie - to raczej obecność i charyzma Avedona, jego sugestywna mimika oraz komunikacja bez użycia słów były zachętą do zaangażowania się w sesję. Avedon zdawał się mówić: "Zaufaj mi, idź za mną", a jego modele rzeczywiście mu ufali.
Chris Orwig "Poezja obrazu. Nowe spojrzenie na kreatywną fotografię"

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach