M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
[fotografowie] William Albert Allard
Cytat

http://www.williamalbertallard.com/

Fotografia jako esej

Pracując po 16 godzin, dziennie, w ciągu trwających 3 miesiące zdjęć do zamówionego tematu Bill Allard zużywa blisko tysiąc rolek filmu. Jest jeszcze jeden powód tak dużego zużycia surowca: brak kontroli nad wieloma sytuacjami, w których w grę wchodzą ludzie. „Jestem na łasce tego, co akurat dana osoba będzie miała na sobie i jakie światło będzie w danym momencie", mówi. A często skrajne warunki oświetleniowe zmuszają do stosowania długich czasów naświetlania przy poruszających się ludziach, co jest dodatkową trudnością, gdy fotografuje się z ręki. Pracując w warunkach granicznych, uzyskuje sporo klatek nie nadających się do użytku i kilka obrazów wyjątkowo wspaniałych. Nawet w łatwiejszych warunkach nie szczędzi filmu. Traktuje aparat jak szkicownik, za pomocą którego bada i analizuje sytuację. Ponadto wierzy bardziej w nieoczekiwane odkrycia, niż w metodyczne, zaplanowane z góry podejście do zdjęć.
„Nie oczekuję, że każda klatka będzie objawieniem", mówi. „I nie mam wyrzutów sumienia z powodu ilości zużytego filmu, jeśli odrzuty są obiecujące - kiedy na zdjęciu jest już prawie to, o co chodzi". Amatorzy mówią często: „Ja też, gdybym wypstrykał 900 rolek, mógłbym robić świetne rzeczy". Allard zgadza się, że kompetentny fotograf jest w stanie robić wiele klatek zdatnych do użytku, lecz jego celem jest robić „zdjęcia naprawdę niezwykłe". Jak zdefiniowałby takie zdjęcia? „Są to zdjęcia, które stawiają pewne pytania, na które być może nie ma odpowiedzi; lub też zdjęcia, do których powracamy po jakimś czasie i widzimy na nich coś, czego wcześniej nie dostrzegliśmy".


Jedno ze zdjęć szerokim kątem z esejów Billa Allarda o Dzikim Zachodzie - obraz „czysty", zawierający tylko główny motyw i elementy wspomagające. Allard często wprawdzie nie
ma czasu, by świadomie planować kompozycję w czasie fotografowania ludzi w ruchu, lecz jego dobrze zakomponowane zdjęcia są rezultatem intuicyjnych odruchów, które w sobie wykształcił.

W swoim czasie przypisano Allardowi etykietkę specjalisty od Dzikiego Zachodu. Wprawdzie urodził się i wychował w Minnesocie, a obecnie mieszka w Wirginii, ale wiele spośród jego wczesnych materiałów dla National Geographic, takich, jak reportaż o kowbojach i wodzu Josephie z Nez Perce, dało mu markę fotografa tematów westernowych. Ta reputacja, utwierdzona jeszcze sukcesem albumu o kowbojach - Vanishing Breed, stale mu towarzyszy.
Allard nie wypiera się swego romansu z Dzikim Zachodem, który trwa od 1966 roku - zauroczenia krajobrazem i obowiązującym tam sposobem życia: niezależnością, otwartością, systemem wartości i prostymi przyjemnościami, czerpanymi z pracy. Urok Zachodu i jego ludzi kusił go wciąż na nowo, by tam powracać i jeździć konno z kowbojami. „Może zrobiłbym lepsze zdjęcia jako stojący z boku obserwator, ale to nie mój sposób pracy; ja muszę uczestniczyć", mówi. Liczne zamówienia na duże reportaże dodatkowo napędzały tę jego pasję. Jednak w 1979 roku uświadomił sobie, że czas już coś zmienić. „Już nie chciałem być traktowany jako fotograf kowbojów".


William Albert Allard/National Geographic.


William Albert Allard

Allard jest mistrzem fotograficznego eseju o ludziach i ich kulturze. Umiejętność tę zaczął rozwijać w sobie jeszcze robiąc ciągi fotograficzne na studiach; doświadczenie to przydało mu się przy realizacji pierwszego tematu dla National Geographic. W roku 1964, w czasie praktyk wakacyjnych, świeżo po ukończeniu studiów dziennikarskich na University of Minnesota, został wysłany na zdjęcia na festyn holenderski w Pensylwanii. Proszono go także, żeby przy okazji w miarę możliwości zrobił kilka zdjęć Amiszów. „Są to ludzie żyjący w zamkniętej społeczności", wyjaśnia. „Nie chcą się fotografować i nie życzą sobie być obiektem zaciekawienia świata zewnętrznego".
Zamiast uciekać się do kanałów oficjalnych, Allard rozpytał się w okolicy i w końcu poznał pewnego właściciela kamieniołomu, który handlował z Amiszami. Ten kontakt doprowadził do pewnego Amisza, który pozwolił się sfotografować, a to z kolei umożliwiło współpracę z kilkoma innymi rodzinami. Strategia fotografa nie polegała na wciskaniu się ludziom na siłę do domów. Tłumaczył im, o co mu chodzi: chce pokazać sposób życia, którego inni ludzie nie rozumieją. „To było bardzo proste, bezpośrednie podejście; poza tym obiecałem, że zrobię to z całą uczciwością, na jaką mnie stać", mówi.


William Albert Allard

Allard ma radę dla fotografów, chcących robić zdjęcia dokumentalne ludzi: „Często będą nam odmawiać, zwłaszcza gdy fotografujemy na ulicy - i musimy być na to przygotowani. Starajmy się wyczuwać nastawienie fotografowanego; nie trzeba wyższego wykształcenia, żeby się zorientować, że kogoś irytujemy tym, że mu robimy zdjęcia. W takim wypadku dajmy sobie spokój".


Stosując tak subtelne, że prawie niezauważalne wypełnienie fleszowe, Allard zachował atmosferę tej parady wielkanocnej ze świecami, sfotografowanej w Peru. Uzyskał to dzięki domieszce do zastanego światła świec zaledwie szczypty światła fleszowego odbitego od mini-blendy, przymocowanej do lampy błyskowej.

Najświetniejsze zdjęcia Allarda wyróżniają się oryginalną i wyrazistą kompozycją: skontrastowanymi barwami, ekspresyjnym oświetleniem, głębokimi cieniami o symbolicznym znaczeniu oraz intensywnością emocjonalną i wyszukanym gestem. Artysta nie zamierza jednak spocząć na laurach. „Chcę być coraz lepszy", mówi. „Gdy osiągam pewien poziom, podnoszę sobie poprzeczkę o oczko lub dwa; dotarcie tam zajmie mi może rok, albo więcej, ale zawsze staram się piąć w górę".
„Kocham tę pracę - fotografowanie i poznawanie świata z aparatem w ręku - dziś chyba bardziej niż kiedykolwiek. Robię co mogę, żeby dostawać tematy, które mnie naprawdę obchodzą; inaczej byłaby to po prostu praca jak każda inna". Alard zgadza się, że życie, jakie prowadzi, nie jest „normalne", ale rekompensatą za to są dla niego ci wszyscy ludzie, których poznał, robiąc zdjęcia w terenie. Czy ciężko jest rozstawać się z nimi po trzech-czterech miesiącach? „Cóż, niektóre przyjaźnie podtrzymuję od 30 lat, ale owszem, w końcu trzeba wsiąść do samolotu ze świadomością, że większości z nich nigdy już nie zobaczysz. Jest w tym coś smutnego, ale też i coś pięknego: jakież miałem szczęście, że przeżyłem coś z tymi ludźmi, że zaistnieli w moim życiu, nawet przez krótki czas".


To zdjęcie do artukułu o Faulknerowskiej Missisipi wymagało precyzyjnego skadrowania i dobrania pozycji aparatu, aby sprawdziło się oświetlenie pojedynczą żarówką zwisającą z sufitu. Przesuwając aparat po kilka centymetrów, Allard uzyskał tę wspaniałą kompozycję symbolizującą myślistwo i przemoc, będące ważnymi motywami w twórczości Faulknera.

Do fotografowania ludzi Allard nie stosuje rozbudowanego sprzętu: umiarkowanie szerokokątne obiektywy 28 mm i 35 mm, poza tym 50 i 90 mm. „Wszystkie bez wyjątku zdjęcia z mojego najnowszego reportażu o czarnym bluesie zostały zrobione aparatem dalmierzowym, bez żadnej automatyki", mówi. Często stosuje wypełnienie fleszowe, aby dodać odrobinę światła przy zachowaniu atmosfery. Fotografując Leiką używa flesza w trybie całkowicie ręcznym.


http://video.nationalgeog...eru-boy-allard/

Porady fotograficzne Allarda

1 Cały sekret fotogrfowania ludzi polega na intymnym z nimi kontakcie. Nie zdołasz go nawiązać, jeśli chowasz się za drzewem albo fotografujesz długim obiektywem. Musisz się dać poznać jako człowiek, któremu można zaufać przez słowa, zachowanie, brzmienie głosu.

2 Zasady kompozycji są ważne, chodzi jednak o to, żeby je poznać, a następnie obalać. Nie można dzielić kadru na pół? Wszystko można, jeśli to się sprawdza. Kompozycja musi się stać czymś intuicyjnym; dziś widzę wszystko głównie w kategoriach barwy, formy, światła i cienia.

3 Fotografowanie jest jak układanie puzzli z kawałków, które można zestawić na nieskończenie wiele sposobów. Obiektywy superszerokokątne mogą sprawiać trudności w użyciu, gdyż wprowadzają do układanki dodatkowe elementy. Wydaje się nam, że mamy w kadrze wszystko, ale czy to się wszystko trzyma kupy? Jak się ma główny motyw do kawałków, które go otaczają? Czy całość jest harmonijna?

4 Badaj temat aparatem z różnych kątów widzenia. Różnica między zdjęciem ładnym a naprawdę świetnym jest często kwestią kilku centymetrów - lekkiego ugięcia kolan, lub przesunięcia się w lewo lub w prawo. Zmień punkt widzenia o kilkanaście centymetrów, a różnica może być kolosalna.


http://ngm.nationalgeogra...ard-photography
http://www.youtube.com/watch?v=EqufVN39yf0

Retrospective of a Street Photographer
http://www.youtube.com/watch?v=zrwiBY9-2JE

2007 Interview with William Albert Allard
1 http://www.youtube.com/watch?v=gYYyh76H5hg
2 http://www.youtube.com/watch?v=pLw8GuDyWvQ

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach