Keek  Dołączył: 25 Cze 2008
[dyskusja] Prawdziwy twórca krzyczy
wątek wydzielony z: http://pentax.org.pl/viewtopic.php?p=1032600

arkan napisał/a:
Uoooj, a to nam spadła jakość dyskusji :-( Ale coż, pokolenie fejsbuka widzi świat w poprzez okno 19 cali LCD. Te najlepsze zdjęcia jakie widziałem były jednak w albumach, a niektóre nawet na wisiały na ścianach. Nie nazwał bym ich autorów "właścicielami" natomiast prawdą jest, ze nie wszystkim chcieli pokazywać. Na szczęście niektórzy z czasem postanowili pokazać swoje prace, ale niekoniecznie w najłatwiejszy sposób. Piotr - mój dobry znajom, który nieodmiennie inspiruje mnie do robienia (ok, starania się) lepszych zdjęć http://krakow.gazeta.pl/k...f__Otwiera.html


Siure! Zanizylem poziom dyskusji bo napisalem, ze fotografa poznajemy po zdjeciach nie po fakcie posiadania aparatu. Na dodatek dowiedzialem sie, ze jestem z pokolenia fejsbuka i mam 19calowy monitor LCD. (Niestety ani wiek ani przekatna monitora sie nie zgadza). Dodatkowo wiem teraz, ze jest w Krakowie lekarz, ktory zalozyl galerie i pokazal swoje krajobrazy, ktorych nie jest godny internet. Nie moge zabaczyc zdjec, ale musze wierzyc na slowo objawieniu z nikad, albo... wpasc do Krakowa jak mniemam.

Nie wymagam od krytyka, zeby robil zdjecia, do czasu kiedy ow krytyk nie zacznie mowic o sobie per fotograf, a Ty, moj drogi nieznajomy, swoimi slowami i wpisem w stopke postawiles sie w tej roli.

Wciaz to samo. Dobry aparat tworzy dobrego fotografa, ekskluzywne miejsce ekspozycji prac tworzy z nich dziela sztuki, wzmozona bywalnosc w mediach sprawia, ze latwo zapamietujemy nazwiska. Nieprawda. Dobry fototgraf robi zdjecia. Nie ma czasu, checi, czy tez umiejetnosci autopromocji. Czuje nieodparta chec tworzenia i nie probuje egalitaryzowac swojej fotografii.
ZAWSZE gdy przychodzilem na wystwe, ktorej autor szczedzil pokazywania swoich dziel ogladalem na miejscu dosyc przecietne produkcje. Zreszta - czy to wystawa, film, sztuka - zawsze podobnie. Przy dobrych zdjeciach, mimo, ze znalem je juz wczesniej z fejsbuka ogladanego na 4calowym wyswietlaczu smartfona, cieszylem sie bo na zywo fotografie dostawaly skrzydel i wiedzialem, ze patrze na cos dobrego.

Prawdziwy tworca krzyczy - niekiedy niestety zbyt cicho - i pragnie by jego krzyk uslyszano. Nie ma wyjatkow. NIGDY!
 

MacRayers  Dołączył: 07 Wrz 2008
W mojej ocenie fotografia najlepiej wygląda na papierze, ale nie jestem ortodoksem i dziękuję za technologię, która pozwala mi oglądać zdjęcia wielu fotografów, których wystaw nie miałbym w okolicy. Ba, wielu z nich nie wydało jeszcze pozycji papierowej.
Keek napisał/a:
Prawdziwy tworca krzyczy - niekiedy niestety zbyt cicho - i pragnie by jego krzyk uslyszano. Nie ma wyjatkow. NIGDY!

Dość odważne stwierdzenie. Znam z tego forum użytkownika. Robi fotografie średnim formatem, w sumie to dość skromna osoba. Pasjonat i dobry fotograf. Widziałem jego zdjęcia - wyciągnął je z szuflady. Były w mojej ocenie genialne. Niestety, nie mogę go namówić, by wrzucił je na forum. Czy jest mniej genialny, czy tylko mniej rozpoznawalny ?
 

Keek  Dołączył: 25 Cze 2008
MacRayers napisał/a:
Dość odważne stwierdzenie. Znam z tego forum użytkownika. Robi fotografie średnim formatem, w sumie to dość skromna osoba. Pasjonat i dobry fotograf. Widziałem jego zdjęcia - wyciągnął je z szuflady. Były w mojej ocenie genialne. Niestety, nie mogę go namówić, by wrzucił je na forum. Czy jest mniej genialny, czy tylko mniej rozpoznawalny ?


No wlasnie. Napisales, ze sredni format i genialny. Znowu trzeba wierzyc na slowo. I teraz - czy genialne odbitki - czyli genialny printer - czy genialne kadry? Ty juz wiesz. Ja nadal nie.
Namow go. Moze bedzie moim pierwszym wyjatkiem.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
MacRayers napisał/a:
Widziałem jego zdjęcia - wyciągnął je z szuflady. Były w mojej ocenie genialne. Niestety, nie mogę go namówić, by wrzucił je na forum. Czy jest mniej genialny, czy tylko mniej rozpoznawalny ?


Fotografia i w ogóle sztuka, to działanie społeczne.

Szuflada to miejsce aspołeczne, podobnie jak ich kiszenie. I geniusz zdjęcia w szufladzie jest takim, że tak powiem, geniuszem autystycznym.
 

MacRayers  Dołączył: 07 Wrz 2008
jorge.martinez napisał/a:
Szuflada to miejsce aspołeczne, podobnie jak ich kiszenie. I geniusz zdjęcia w szufladzie jest takim, że tak powiem, geniuszem autystycznym.

Też tak myślałem, do czasu, gdy dowiedziałem się dlaczego te zdęcia tam się znajdują. Otóż dla naszego Kolegi jakość odbitek była zbyt słaba i cały czas pracował (i pewnie cały czas to robi) nad ich poprawieniem. Dużo się wtedy dowiedziałem o samym procesie wywoływania filmów w ciemni.
Zatem, czy fakt, że tego nie pokazał (jeszcze) oznacza, że działa aspołecznie, czy może dlatego, że chce to dopracować by być w pełni zadowolony.

[ Dodano: 2013-01-03, 23:27 ]
Keek napisał/a:
Namow go. Moze bedzie moim pierwszym wyjatkiem.

Usłyszę pewnie, że monitor tego nie odda. I coś w tym jest, bo na papierze print wyglądał po prostu genialnie.
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
Kulminacja procesu tworczego jest decyzja o tym co i jak pokazac, lub jak mowi Frank, czego nie pokazac. Bez sformalizowanej publikacji, nie ma tworcy, ani skonczonego dziela - jest tylko surowe tworzywo. Nie wierze w szuflade. Gdyby nie przypadkowy pasjonat, zdjecia Vivian Maier trafilyby na wystawe niewywolanych negatywow na jednym z nowojorskich wysypisk z mewami w roli publicznosci.
 

Keek  Dołączył: 25 Cze 2008
MacRayers napisał/a:
jorge.martinez napisał/a:
Szuflada to miejsce aspołeczne, podobnie jak ich kiszenie. I geniusz zdjęcia w szufladzie jest takim, że tak powiem, geniuszem autystycznym.

Też tak myślałem, do czasu, gdy dowiedziałem się dlaczego te zdęcia tam się znajdują. Otóż dla naszego Kolegi jakość odbitek była zbyt słaba i cały czas pracował (i pewnie cały czas to robi) nad ich poprawieniem. Dużo się wtedy dowiedziałem o samym procesie wywoływania filmów w ciemni.
Zatem, czy fakt, że tego nie pokazał (jeszcze) oznacza, że działa aspołecznie, czy może dlatego, że chce to dopracować by być w pełni zadowolony.

[ Dodano: 2013-01-03, 23:27 ]
Keek napisał/a:
Namow go. Moze bedzie moim pierwszym wyjatkiem.

Usłyszę pewnie, że monitor tego nie odda. I coś w tym jest, bo na papierze print wyglądał po prostu genialnie.


No wlasnie - widzisz. Czyli celem kolegi jest doskonala odbitka. Bedac fotografem zle rozkalda akcenty. Doskonala odbitka charakteryzuje doskonalego printera nie fotografa. W calosciowym podejsciu dobra odbitka to uzupelnienie dobrej tresci. Samochod ma przede wszystki dowiezdz Cie na miejsce. Jesli zrobi to w komfortowych warunkach to super. Sam komfort, bez jezdzenia, to nie podrozowanie, a blacharz/mechanik/pracownik myjni to nie kierowca.

[ Dodano: 2013-01-03, 23:39 ]
dzerry napisał/a:
Kulminacja procesu tworczego jest decyzja o tym co i jak pokazac, lub jak mowi Frank, czego nie pokazac. Bez sformalizowanej publikacji, nie ma tworcy, ani skonczonego dziela - jest tylko surowe tworzywo. Nie wierze w szuflade. Gdyby nie przypadkowy pasjonat, zdjecia Vivian Maier trafilyby na wystawe niewywolanych negatywow na jednym z nowojorskich wysypisk z mewami w roli publicznosci.


Bjuti powedziales. Tylko... Ech... Ta Vivian Maier... Moze ona naprawde nie chciala tego pokazywac? Moze wyzej niz jej zdlawiany przez lata krzyk fotografa bylo cos innego, o wiele dla niej wazniejszego? Moze w tym kontekscie, ta cala posmiertna publikacja to cos w rodzaju gwaltu? Tak sobie tylko gdybam, probujac ogarnac ta postac i zaluje, ze nie trafiaja sie tacy uzdolnieni w kwestii PR pomocnicy jeszcze za zycia tworcy.
 

Kosmo  Dołączył: 11 Mar 2008
Keek napisał/a:
Czyli celem kolegi jest doskonala odbitka. Bedac fotografem zle rozkalda akcenty. Doskonala odbitka charakteryzuje doskonalego printera nie fotografa.

Pozwolę się nie zgodzić. Nie zgadzam się, bo niektóre rodzaje fotografii bazują na niuansach światła, kontrastu, itd. - są to tak ważne elementy, że bez nich prace są już tylko płaskimi reprodukcjami. Dla niektórych fotografów to mało istotne, dla niektórych esencjonalne - nie rozstrzygajmy jak ma być (ech te polskie - albo jesteś ze mną albo przeciwko mnie).

Dire Straits odmówili w latach 90 bodajże koncertów w Polsce - podobno po usłyszeniu swojej muzyki z kaset na polskich straganach - do czasu eliminacji rynku pirackiego i marnej jakości podrób. Czy oznacza to, że skoro nie słyszałem DS na koncercie, to ich koncerty pewnie są marne? A jak nie, to niech mnie przekonają?

Natomiast z zasadą poruszoną przez Roberta w wątku się zgadzam - celem fotografa artysty powinno być wystawianie swoich prac - inaczej taka praca nie ma większego sensu. Autor jednak ma prawo do wyboru sposobu publikacji. Z wszystkimi konsekwencjami, aż po tkwienie w niszy lub na marginesie.
 

arkan  Dołączył: 03 Sty 2013
Re: Prawdziwy twórca krzyczy
Keek napisał/a:
..albo... wpasc do Krakowa jak mniemam.


To w zasadzie jedyna sensowna myśl w Twojej wypowiedzi. Warszawa to bardzo zabałaganione emocjonalnie i mentalnie miasto, a pare wieczorów na krakowskim Kazimierzu pozwala się zdystanować i uporządkować.

Jeśli jesteś zainteresowany dyskusją na temat systemu Leica, to zapraszam do wątku z którego tutaj przywędrowaliśmy. Tym wątkiem nie jestem zainteresowany.
 
rybka  Dołączył: 28 Gru 2010
Coz ... jesli dla malarza doskonaly obraz jest celem , to w koncu czemuz nie przyznac fotografowi takiego prawa ? Czy tylko prezentacja na ekranie monitora ''krzyczy'' ? Tym bardziej , ze print jest ''namacalny'' i czesto niepowtarzalny ( owszem - do powtarzalnosci dazymy na etapie szkoly - jest to jeden z etapow edukacji ) - sa przeciez techniki ktore daja unikatowe odbitki . I zeby nie bylo - nie jestem fanem ambrotypi - te zdiecia niestety wygladaja podobnie niezaleznie od ''tfurcy'' / tam forma zdominowala tresc ostatecznie . Co innego gdy '' krzyk'' podkreslony jest wlasnie forma ... nie bede odkrywczy jak napisze , ze w ''stricie'' podkrecone/kontrastowe zdiecia b/w zdazaja sie najczesciej ... i nikt mi nie zaprzeczy , ze styk z wielkiego formatu np. 30x40 cm nie jest '' magiczny'' ... To tylko takie przemyslenia po wyjsciu z ciemni . Pozdrawiam .
 

Benek  Dołączył: 18 Wrz 2008
jorge.martinez napisał/a:
Fotografia i w ogóle sztuka, to działanie społeczne. Szuflada to miejsce aspołeczne, podobnie jak ich kiszenie. I geniusz zdjęcia w szufladzie jest takim, że tak powiem, geniuszem autystycznym.


Nie rozumiem kategoryczności tego stwierdzenia, ani podejrzeń o autyzm. Ten tzw. autyzm to zupełnie normalna postawa, którą przyjmuje wielu ludzi w wielu życiowych sytuacjach.

Fotografować można przecież wyłącznie dla własnej przyjemności, podobnie jak można robić setki innych rzeczy wyłącznie dla własnej przyjemności. Nie odczuwając większej potrzeby upubliczniania swoich dokonań, ani współdzielenia swojej przyjemności z kimś drugim. Można przecież uprawiać w ogródku kwiaty tylko po to, żeby sobie ładnie rosły. Niekoniecznie po to, żeby je ścinać i chwalić się nimi znajomym lub sprzedawać na targu. Można przeczytać tom wierszy i niekoniecznie czuć potrzebę pisania jego recenzji i publikowania na blogu. Albo dyskutowania na temat tej poezji z kimkolwiek. Można brzdąkać sobie na gitarze, zupełnie rekreacyjnie, bez większych artystycznych pretensji, nie widząc potrzeby organizowania publicznych koncertów, czy też prezentowania swoich umiejętności rodzinie i znajomym. Podobnie też można pójść porobić zdjęcia nie martwiąc się specjalnie o to, czy znajdziemy czas, żeby je obrobić w komputerze, wydrukować, oprawić i powiesić w ramce na ścianie. Ot, fotografować dla samej przyjemności fotografowania.

Ba! Można robić coś dla samego robienia, ewidentnie i bezdyskusyjnie ignorując podstawowy cel tej czynności. I robią to miliony facetów. Można na przykład pójść na ryby, pomoczyć kij w wodzie przez cały dzień dla samego moczenia. Niekoniecznie dbając o złowienie czegokolwiek. A nawet jak się jakaś zbłąkana ryba trafi, to wrzucić ją z powrotem do wody. A nie przynosić to zwierzę do domu i tryumfalnie prezentować żonie i potomstwu.

Nie rozumiem co autystycznego albo aspołecznego w takim zachowaniu. Albo też dlaczego odmawiać komuś, kto w ten sposób traktuje swoje aktywności miana prawdziwego twórcy. Nie widzę również powodu, dla którego jedynie ktoś, kto zabiega o upublicznienie swojej twórczości może być uznany za prawdziwego artystę. Zresztą konsekwencją tezy postawionej w tytule tego topicu jest wniosek, że poziom prawdziwego artyzmu jest wprost proporcjonalny do poziomu ekshibicjonizmu twórcy. Z czym osobiście głęboko się nie zgadzam.


/mod edit/ usunięto wpis będący przejawem trollingu
 

radekone  Dołączył: 20 Maj 2009
Podpiszę się pod powyższym Benkowym postem jedną i drugą ręką. Fotografię można traktować jako coś ubogacającego tudzież rozwijającego samego siebie, bez szukania przy tym zewnętrznej akceptacji. I nikt nie ma prawa tego krytykować, może conajwyżej 'nie rozumieć'. Jednakże.. jeżeli ktoś tak introwertycznie zorientowany na samorozwój jednocześnie daje wyraz swojej ekspresji wymądrzając się np. na forach fotograficznych, wtedy ten rozdźwięk zaczyna być zastanawiający, a uzasadnienie tworzenia 'dla siebie' traci na wiarygodności.
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
radekone napisał/a:
Fotografię można traktować jako coś ubogacającego tudzież rozwijającego samego siebie, bez szukania przy tym zewnętrznej akceptacji.


Jasne, ale czy taka osoba może o sobie mówić fotograf, twórca, artysta?

Oczywiście może, ale brzmi to dość śmiesznie.
 

Benek  Dołączył: 18 Wrz 2008
radekone napisał/a:
Jednakże.. jeżeli ktoś tak introwertycznie zorientowany na samorozwój jednocześnie daje wyraz swojej ekspresji wymądrzając się np. na forach fotograficznych, wtedy ten rozdźwięk zaczyna być zastanawiający, a uzasadnienie tworzenia 'dla siebie' traci na wiarygodności.

Dlaczemu zastanawiający rozdźwięk? Wielu ludzi często woli sobie o robieniu czegoś pogadać, niż to samemu robić. Trochę poudawać speców. Czy to nie powszechne zachowanie? Polacy - jak wiadomo - są na ten przykład urodzonymi specjalistami od futbolu, politologii, religioznawstwa, wychowywania dzieci itp. A na wybory chodzi 40% obywateli tego państwa, na boisku leżącym przy moim domu trawa latem rośnie po pas, kościoły świecą pustkami a dominującym modelem rodziny zaczyna być 2+pies. ;-)

 

radekone  Dołączył: 20 Maj 2009
alekw napisał/a:

Jasne, ale czy taka osoba może o sobie mówić fotograf, twórca, artysta?

Oczywiście może, ale brzmi to dość śmiesznie.

Dlaczego? Przecież ta osoba fotografuje oraz tworzy.
Czy van Gogh lub Vivian Maier nabyli prawa artysty dopiero wtedy, gdy ogół poznał ich prace? Kim byli w takim razie wcześniej?

@Benek: Bo ktoś tak świadom siebie, dla kogo tworzenie bez poklasku jest jego własną drogą wewnętrznego rozwoju, nie pasuje mi do roli forumowego krzykacza. Taką osobę oskarżam o posiadanie inteligencji powyżej średniej. A jeżeli ktoś tak robi, to zwyczajnie łże na temat własnej twórczości, lub robi gnioty, których się być może wstydzi ;-)

 

Benek  Dołączył: 18 Wrz 2008
alekw napisał/a:
radekone napisał/a:
Fotografię można traktować jako coś ubogacającego tudzież rozwijającego samego siebie, bez szukania przy tym zewnętrznej akceptacji.

Jasne, ale czy taka osoba może o sobie mówić fotograf, twórca, artysta?
Oczywiście może, ale brzmi to dość śmiesznie.


Słowo artysta ma wiele znaczeń. Artysta to i Doda, i Hemingway, i Bill Gates, i Hieronim Bosch i sąsiadka robiąca cud-miód pierogi.

/moderator: usunąłem wstawki nie na temat; prośba moda: idź być trolem gdzie indziej/
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
radekone, czy VM zabiegała o to, by wystawić/sprzedać swoje zdjęcia i zostać docenioną przez świat artystyczny?

Benek napisał/a:
Słowo artysta ma wiele znaczeń.
My rozmawiamy o raczej wąskim znaczeniu.

 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
Po prostu słowo fotograf jest dość często nadużywane. Jeśli maluje z dzieckiem obrazki pastelami, to do głowy mi nie przyjdzie nazwać się malarzem, chociaż jest to czynność rekreacyjna i rozwijająca.
 

radekone  Dołączył: 20 Maj 2009
@jorge: No nie zabiegała. Dlatego zapytałem, czy zasługuje na miano fotografa, twórcy, artystki i ewentualnie od kiedy.

@alekw: Odpowiedź na to niejako zawarłem w moim poprzednim poście, w części skierowanej do Benka :-)
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
radekone napisał/a:
alekw napisał/a:

Jasne, ale czy taka osoba może o sobie mówić fotograf, twórca, artysta?

Oczywiście może, ale brzmi to dość śmiesznie.

Dlaczego? Przecież ta osoba fotografuje oraz tworzy.
Czy van Gogh lub Vivian Maier nabyli prawa artysty dopiero wtedy, gdy ogół poznał ich prace? Kim byli w takim razie wcześniej?


Van Gogh od zawsze (tzn. od kiedy przeszła mu chęć na bycie kaznodzieją) chciał być malarzem, artystą... i tak się określał, chociaż na początku nie był pewien swoich umiejętności.

Vivian Maier w moim mniemaniu stała się fotografem w momencie jej odkrycia i opublikowania prac. Podobnie Atget, sam nigdy nie nazywał się artystą i dopiero ten status niejako nadał mu Man Ray.

Zresztą mam wrażenie, że już na ten temat była tutaj dyskusja :mrgreen:

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach