alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
wojtekk napisał/a:
Cyfra i film to media, każde nadaje się do czegoś innego. Osobiście myślę w ten sposób: kolor - cyfra, czb - film. I ta najprostsza segmentacja daje mi relatywny spokój sumienia, dobieram medium do projektu.


Od mniej wiecej pol roku mam tak samo. Wyjatkiem sa rzeczy, ktore beda w BW, ale juz w momencie zrobienia zdjecia musze wiedziec, ze jest OK, wtedy rowniez cyfra.
 

granul  Dołączył: 29 Paź 2008
wczoraj, w rondzie sztuki, dokladnie bylo widac co cyfra zabrala ludziom (niektorym).
Rolke opowiadal o zdjeciach wyswietlanych na scianie. Kilku panow strzelalo foty przy kazdej zmianie zdjecia, nierzadko serią.
 

SeizeThePicture  Dołączył: 07 Lis 2009
granul napisał/a:
Kilku panow strzelalo foty przy kazdej zmianie zdjecia, nierzadko serią
:shock:
 

andy68  Dołączył: 11 Wrz 2008
ja widziałem jak sie robi zdjecia pozowane serią, a co nie mozna :-P
 

edghaar  Dołączył: 10 Lut 2011
Ale o co chodzi? Jeśli ktoś chce robić zdjęcia seriami, niech robi... dopóki potrafi wybrać to jedno dobre, nie widzę żadnego problemu... Chociaż wydaje mi się to nieco dziwne, zwłaszcza jak popatrzę na swoje problemy z selekcją...
 

granul  Dołączył: 29 Paź 2008
edghaar napisał/a:
Ale o co chodzi? Jeśli ktoś chce robić zdjęcia seriami, niech robi...

nie chodzi o robienie zdjec seriami, chodzi o bezmyslne cykanie kazdej wyswietlanej klatki, podczas gdy mozna bylo - bo ja wiem - odlozyc aparat i posluchac.
 

Enzo  Dołączył: 20 Gru 2006
granul napisał/a:
odlozyc aparat i posluchac

Z tym był mały problem. Ktoś zabrał ze sobą dzieciaki, które miały inne zdanie niż prowadzący. W każdym razie skutecznie go zagłuszały.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Zawsze się znajdzie jakiś domorosły reporter, który musi sfotografować dany event od początku do końca, oczywiście z lampą.

To pewnie byli ci sami, którzy błyskali na spotkaniu z Niesporkiem w Muzeum Śląskim i za każdym razem wyzwalali lampy studyjne.

Umiejętność odłożenia aparatu to rzecz, której trzeba się nauczyć. Dojrzeć do tego. Mając cały czas aparat przy oku przestajemy dostrzegać i czuć to co się dzieje wokół nas.
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
jorge.martinez napisał/a:
Mając cały czas aparat przy oku przestajemy dostrzegać i czuć to co się dzieje wokół nas.


Dlatego nigdy nie biore aparatu na koncerty :-)
 

Lipa Dołączył: 20 Kwi 2006
Enzo napisał/a:
Z tym był mały problem. Ktoś zabrał ze sobą dzieciaki, które miały inne zdanie niż prowadzący. W każdym razie skutecznie go zagłuszały.

:-P
następnym razem zostaniemy w domu a mały jeszcze dziś dostanie w skórę!
:-B
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
:mrgreen:

BTW Eichelberger kiedyś napisał fajny artykuł o zabieraniu ze sobą dzieci, nie pamiętam już szczegółów ale w skrócie chodziło o to, żeby zabierać dzieci do kina, teatru, na wystawy itd. jak tylko to możliwe
 

granul  Dołączył: 29 Paź 2008
Cytat
W każdym razie skutecznie go zagłuszały.

jak przesadzic to dobrze.
Cytat
następnym razem zostaniemy w domu a mały jeszcze dziś dostanie w skórę!

oj, przeciez bardzo grzecznie sie bawil golebiem. bocianem?
Cytat
zabierać dzieci do kina

takie sa seanse "z dzieckiem w kinie", na ktore mozna wziac dziecko do kina :mrgreen:
 

Enzo  Dołączył: 20 Gru 2006
Lipa napisał/a:
następnym razem zostaniemy w domu a mały jeszcze dziś dostanie w skórę!

Uderz w stół... :mrgreen:
alekw napisał/a:
chodziło o to, żeby zabierać dzieci do kina, teatru, na wystawy itd.

Pamiętam, że w kościele były jedyną rozrywką ;-)
 

Lipa Dołączył: 20 Kwi 2006
a tak przy okazji przeleciałem sobie cały ten wątek, ależ trzeba mieć łeb żeby to wszystko pochytać, momentami czułem się jakbym był jednocześnie twórcą i tworzywem ;-)
 

Kosmo  Dołączył: 11 Mar 2008
Lipa napisał/a:
a tak przy okazji przeleciałem sobie cały ten wątek, ależ trzeba mieć łeb żeby to wszystko pochytać, momentami czułem się jakbym był jednocześnie twórcą i tworzywem ;-)

Hehe, ale widzisz, nawet Ty się odezwałeś w wątku i to 2 razy, co jest rzadkie... :-)
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Pociągnę wątek umiejętności odkładania aparatu. Z moich przemyśleń wynika, że problem ma kilka wymiarów.

One się ze sobą jakoś łączą, ale spróbuję je jakoś wyróżnić. Wiążą się też z przedmiotem naszej dyskusji, czyli zalewem zdjęć we wszystkich dziedzinach życia.

Zasadniczy poziom ma charakter poznawczy. Wchodzimy tutaj w zagadnienia parafilozoficzne. Pisała o tym choćby Sontag. Nasze wspomnienia za sprawą mediów (w tym fotografii) stają się zapośredniczone. Przeżywamy wspomnienia dzięki fotografiom. Nie zwiedzamy (klasyczny już wizerunek japońskiego turysty), nie uczestniczymy (koncert, mecz, uroczystość rodzinna), tylko robimy zdjęcia, a potem je oglądamy i dopiero przeżywamy. Na co człowiekowi zdjęcia ze ślubu na którym był 2 dni po uroczystości? Fotografia nie jest przedłużeniem wspomnień, zastępuje je.
Ktoś powie: pamięć jest zawodna, przekazy ustne to głuchy telefon. Czyżby fotografia była w tym lepsza?

Inny wymiar ma charakter etyczno-moralny. Po prostu czasem nie wypada. Ale to nie ten wątek.

No i wymiar praktyczno-rozwojowy. Jeśli fotografujący nie widzi niczego poza przednią soczewką swojego aparatu? Czy wskazanie: noś aparat ze sobą zawsze, ma uzasadnienie tylko na początku drogi fotograficznej? A może to wymóg. Tak trzeba? Czy fotografujący może sobie zrobić wolne od fotografowania? W kilku źródłach pojawiła się sentencja: Im lepszym jesteś człowiekiem, tym lepszym fotografującym. Czy można być dobrym tym pierwszym z okiem przyklejonym wciąż do wizjera, monitora czy lupy powiększającej?

No i jeszcze umiejętność usłyszenia wewnętrznego głosu: już dość, masz te zdjęcia. Zakończ ten projekt.
 

alkos  Dołączył: 18 Kwi 2006
jorge.martinez napisał/a:
Przeżywamy wspomnienia dzięki fotografiom.


Po powrocie do Europy, moze pare dni, wydawalo nam sie z Ewa ze wycieczka do Ghany to byl sen. Doslownie. I to jeszcze taki ktory zaczyna sie zapominac.... Po zeskanowaniu zdjec wszystko wrocilo, ale juz nie namacalnie, troche jak obejrzany film, bez zapachow, goraca, ziemi pod stopami...
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
jorge.martinez napisał/a:
Nie zwiedzamy (klasyczny już wizerunek japońskiego turysty), nie uczestniczymy (koncert, mecz, uroczystość rodzinna), tylko robimy zdjęcia, a potem je oglądamy i dopiero przeżywamy. Na co człowiekowi zdjęcia ze ślubu na którym był 2 dni po uroczystości?


Otoz to, osobiscie robiac zdjecia jestem tak skoncentrowany na lapaniu ujecia, ze przezywanie, sluchanie nie wchodzi w gre. Coraz czesciej nie zabieram ze soba aparatu, a potem zaluje, ze nie wzielem. Takie rozdarcie :-)

jorge.martinez napisał/a:

Czy można być dobrym tym pierwszym z okiem przyklejonym wciąż do wizjera, monitora czy lupy powiększającej?


Czasem wydaje mi sie, ze pisarz, czy malarz maja znacznie latwiej. Jednak aparat jest narzedziem dosc inwazyjnym, bardzo wyraznie zaznaczasz, ze w tym momencie chcesz zabrac wspomnienia, to stwierdzenie, ze fotografia kradnie dusze... cos w tym jest

To co piszesz, o byciu dobrym czlowiekiem, dodalbym jeszcze o sporym doswiadczeniu zyciowym, ma szczegolne znaczenie w fotografii spolecznej, dokumentalnej...
 

sylwesto  Dołączył: 16 Sie 2008
alekw napisał/a:
Czasem wydaje mi sie, ze pisarz, czy malarz maja znacznie latwiej. Jednak aparat jest narzedziem dosc inwazyjnym


Warto podpatrzeć jak pracował Jeanloup Sieff. Przede wszystkim widzenie, dopiero potem aparat:

http://www.youtube.com/pl...AAB9AFD74F44636

Zresztą tak pracują wszyscy, którzy coś osiagają.
 

xrog  Dołączył: 07 Lut 2008
alekw napisał/a:
jorge.martinez napisał/a:
Nie zwiedzamy (klasyczny już wizerunek japońskiego turysty), nie uczestniczymy (koncert, mecz, uroczystość rodzinna), tylko robimy zdjęcia, a potem je oglądamy i dopiero przeżywamy. Na co człowiekowi zdjęcia ze ślubu na którym był 2 dni po uroczystości?


Otoz to, osobiscie robiac zdjecia jestem tak skoncentrowany na lapaniu ujecia, ze przezywanie, sluchanie nie wchodzi w gre. Coraz czesciej nie zabieram ze soba aparatu, a potem zaluje, ze nie wzielem. Takie rozdarcie :-)



Nie wiem, czy to komukolwiek pomoże :-) , ale gdy robię zdjęcia swoim aparatem otworkowym, to nie patrzę w żaden wizjer. Staram się wpatrzeć w pejzaż, wyczuć i wyznaczyć jakąś charakterystyczną cechę w scenie i wtedy ustawiam aparat na wypatrzony kadr. Tak więc mam i "uczestnictwo" i fotografię.
Ale zdaję sobię sprawę, że to raczej wyjątek niż reguła. :-)

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach