Rava
[Usunięty]
WuWu84 napisał/a:
Jeżeli dobrze kojarzę po opowieściach starszych fotografów, "dawniej" sprzęt foto był bardzo, bardzo drogi, a ten lepszy, "profesjonalny" to już był na poziomie abstrakcji cenowej. Superaparaty (które wtedy, dawniej, były praktycznie że skrzynkami na film, a nie jak teraz, jakimiś małymi fotokomputerami) miały ceny liczone nie w miesięcznych wypłatach, ale rocznych.


Oczywiście, z zastrzeżeniem, że dotyczyło to bloku wschodniego. Na Zachodzie sprzęt fotograficzny nie był tak trudno dostępny, bo różnica między zarobkami i jego cenami nie była aż tak szokująca. Amatorska Yashica Electro 35 GS w 1975, już wówczas nie nowość, kosztowała w Niemczech 250 marek. W PRL "winien" był przelicznik dolara czy niemieckiej marki. Pamiętam niektóre ceny z katalogu FotoQuelle (1977-78). Pentax K2 z obiektywem "kitowym" 50/F1.2 lub podobnej klasy lustrzanka Canona (chyba AE1), czy Nikona kosztowały ok. tysiąca marek zachodnich. To świetny sprzęt, ale nadal amatorski. Za sto marek dało się w Polsce stosunkowo nieźle przeżyć przez miesiąc, wymieniając je oczywiście po kursie czarnorynkowym, czyli realnym.
 

WuWu84  Dołączył: 25 Wrz 2007
Trudno się gniewać, gdy już za życia Cię cytują, ale to chyba nie ja napisałem ;-)
 
Rava
[Usunięty]
WuWu84 napisał/a:
Trudno się gniewać, gdy już za życia Cię cytują, ale to chyba nie ja napisałem ;-)


Czasem i komputer się myli, a i w sieci coś się plącze. :)
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
Każdy element konstrukcji aparatu czy obiektywu, optyczny, elektroniczny czy mechaniczny, ma przynajmniej jeden, a często kilka parametrów, które określają jego jakość. Każdy parametr ma wartośc graniczną, która eliminuje element z produkcji jako niejakościowy. Jednak powyżej tej wartości granicznej istnieje całe spektrum wartości akceptowalnych, ale przecież różnych. Dodatkowo dochodzą kombinacje poszczególnych parametrów: jedna soczewka może mieć jakiś parametr na akceptowanym poziomie, ale trzy pozostyałe na wybitnie dobrym. Inna może mieć każdy parametr tuż powyzej poziomu akceptacji, jeszcze inna - wszystkie wybitnie doskonałe. Każda z tych trzech soczewek spełnia wymogi jakościowe, ale każda daje nieco inny obraz. Jeśli teraz sobie uświadomimy, że w obiektywie jest - powiedzmy - 13 soczewek i każda charakteryzuje się tego typu zmiennością, mamy nieskończoną liczbę możliwych kombinacji jakościowych. Oczywiście, można wyznaczyć pewną linię graniczną, uwzględniając najgorsze jeszcze akceptowalne poziomy wszystkich parametrów wszystkich soczewek, ale jeśli porówna się ją z obiektywem, w którym wszystkie soczewki trzymają parametry znacznie powyżej akceptowalnych, to może się okazać, że mamy dwa egzemplarze o znacząco odbiegających od siebie osiągach, ale każdy skałada się z elementów o akceptowalnej jakości.
Jeśli do tego dodać złożoność konstrukcji, jaką jest zestaw aparat plus szkło, skalę produkcji i pewność, że kontrola jakości całego produktu ma także swoje zakresy tolerancji i ze względu na koszty dotyczy raczej serii niż każdego wyprodukowanego egzemplarza, to mamy obraz całości. Tak było zawsze, tyle, że kiedyś przy mniejszej skali produkcji kontrola była dokładniejsza a parametry akceptowalności - ostrzejsze.
Można się wściekać, że producent naraża nas na ryzyko zakupu egzemplarza gorszego od innych, ale po to jest gwarancja i upór przy jej egzekwowaniu (mnie jest łatwiej, nie mieszkam w Plsce i tu nikt się nie miga od przyjęcia reklamacji), żeby sobie z tym poradzić.
Jednocześnie należy uświadomić sobie, ze skoro w testach jedna czy dwie linie na milimetr decydują o uznaniu zprzetu za dobry bądź nie, to takie testy będą miały sens jedynie, jeśli zostanie przetestowana pewna liczba egzemplarzy. I dopiero rozkład wyników takich wielokrotnych testów da nam jakąś solidną informację - bo dostępne w sprzedaży egzemplarze mają różną jakość w pewnym zakresie. Jeśli na 25 przebadanych szkieł 20 daje akceptowalne wyniki a pięc nie - to dobrze. Przy odwrotnych danych - raczej nie warto kupować.
 

krondar  Dołączył: 13 Maj 2010
do tego wszystkiego co napisał Apas dodał bym jeszcze jedno - elektronika i soft :) Kupujemy stare stałki - odpada nam test AFa, nie ma FF, BF i nikt nie narzeka na zgranie z korpusem. Nieostre? Spartoliłeś, ot co! ;)

Co mnie w Pentaxie urzekło, to "lekka" przesiadka ze starego analoga. Robię fotki w RAWach - 3/4 ustawień z balansem bieli na czele mnie nie obchodzi ;) Interesuje mnie przysłona, czas i ISO. Przy starych A mam czasem wrażenie że zmieniłem jedynie kliszę na matrycę CCD ;)
Nawet jeśli moja puszka partoli jakieś ustawienie jak np. wspomniany balans bieli (przy K-x o ile pamiętam był o to krzyk...) - nie wiem, nie używam w body, przestawiam go RawTherapee dopiero ;)

Tak swoją drogą ostatnio coraz więcej znajomych ma w domu lustrzanki. Głównie Canon i Sony, czasem Nikon. Strzelają na potęgę fotki na zasadzie 'coś się znajdzie'. Aparat myśli totalnie za nich. Tryb auto. Auto Focus. No i LiveView. Wystarczy nacisnąć, pokręcić zoomem i zrobić dwa obroty dookoła osi - a potem coś się wybierze. Po co zastanowić się nad kadrem? Ale wszyscy są już ekspertami od fotografii i prawią morały o sprzęcie...
Cicho liczę tylko na to, że chociaż z dwóch ludzików wkręci się na tyle, że zacznie głębiej myśleć nad tym co fotografuje ;)
Dobra, kończę Offtopa, bo marudzę :P

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach