wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
Fafniak napisał/a:
No popatrz - to chłopie żeś teraz dokopał 80% operatorów telewizyjnych wszystkich stacji w polandii :D


Z premedytacją. To, co się w Polsce produkuje przyprawia o ból zębów. Jaki budżet i edukacja, takie efekty. Nie ma się co dziwić.
 

Fafniak  Dołączył: 19 Kwi 2006
Tyle że mylisz pojęcia, ale to już jest inny temat
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
Fafniak napisał/a:
Tyle że mylisz pojęcia, ale to już jest inny temat.


Inny.
 

Fafniak  Dołączył: 19 Kwi 2006
alekw napisał/a:
Wiadomo, ze bywa roznie, albo klient jest kretynem:

http://youtu.be/7Zkskqjqeds


ładne :)

[ Dodano: 2011-12-11, 22:55 ]
Dla mnie EOT - nie chce wchodzić głębiej w dyskusję o profesjonalizmie ;-) Bo zaraz okaże się że jedyni profesjonaliści to w hameryce pracują ;)

Natomiast polecam koledę nockę - byłem na próbach - warto obejrzeć
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
Fafniak napisał/a:
alekw napisał/a:
Wiadomo, ze bywa roznie, albo klient jest kretynem:

http://youtu.be/7Zkskqjqeds


ładne :)


wyjątkowo częste w branży IT, w TV pewnie jeszcze częstsze
 

Fafniak  Dołączył: 19 Kwi 2006
A dla tych co nie pamiętają :
http://impressionifotogra...endar-1996.html

[ Dodano: 2011-12-11, 23:01 ]
http://impressionifotogra...endar-1999.html

[ Dodano: 2011-12-11, 23:02 ]
http://impressionifotogra...endar-1995.html
 

sylwesto  Dołączył: 16 Sie 2008
Arti napisał/a:
Czy muzyka klasyczna jest dobra bo jest klasyczna czy bo jest dobra? I jako abstynent będę teraz nieco teoretyzował, ale dobre wino wytrawne jest dobre bo jest dobre, a nie bo ma ładną markową etykietkę i kosztowało kupę forsy


Nie ma różnicy zdań pomiędzy nami. Ja też uważam, że najpierw jest dobra albo zła muzyka, a dopiero potem można bawić się w podziały na klasyczną itd.

Ale mimo wszystko mam wrażenie, że niektóre gatunki muzyczne (skoro już przy tym jesteśmy) wymagają wyrobienia ucha. Popularyzacja muzyki tzw. "poważnej" polega na jej "rekodowaniu" do postaci strawnej dla szerszego odbiorcy. Zauważ, że nic podobnego nie dzieje się w muzyce popularnej (pomijając jakieś rockowe czy metalowe covery robione na sentymentalną czy hip-hopową nutę). Równie rzadko "rekodowanie" idzie w drugą stronę tzn. z popu na modłę np. symfoniczną. Próby takie są jedynie ciekawostką muzyczną i na dobrą sprawę zadna ze stron nie zatrzymuje się przy nich na dłużej. Dlatego obstaję przy tym, ze jednak jakaś hierarchia tutaj jest. Także w fotografii. I to bardzo dobrze, ponieważ jest czym przynajmniej życie wypełnić. Boję się tylko tego, o czym Karwat pisze w poniższym cytacie:

Cytat


Popkulturowy „antysnobizm”

Rzeczywiście, ręce opadają, a niektórzy reagują zawołaniem „pora umierać”, gdy widzimy, jak tę dawną tendencję wypiera przeciwstawna: do „pospolitowania”, „równania w dół” (ku najniższemu poziomowi dociekliwości, znajomości rzeczy, gustu), do kultu nijakości, która jednak pyszni się tym, że jest „powszechna”, czyli „normalna”. Złowieszczo prorocze okazały się przestrogi Ortegi y Gasseta przed ekspansją „człowieka pospolitego”. On właśnie tym się wyróżnia, że niczym się nie wyróżnia poza swoją typowością, trywialnością, nijakością, nierozwojowością (bo nie rozwija się, nie uczy, nie subtelnieje, lecz zadowala się swoją ograniczonością, do której jest znakomicie przystosowany). Ale za to przebija innych najwyższym stopniem samozadowolenia, sprzężonym z niechęcią wobec rozmaitych „dziwaków” i „mędrków”. To takiej właśnie kołtuńskiej klienteli schlebia demagog i populista, nie tylko napuszczając ją na „jajogłowych”, „wykształciuchów”, „odmieńców” z bohemy artystycznej, ale co więcej, wmawiając im, że są solą ziemi. Schlebia im tezą, że sami nie muszą niczego wiedzieć więcej ani umieć lepiej, nawet tyle samo, co ci, których chcą oceniać lub zastąpić; ba, w ogóle niczego nie muszą umieć. Wystarczy być (jak celnie podsumował Kosiński); wystarczy wystąpić w telewizji. Szyderstwo Jonasza Kofty „Śpiewać każdy może” ziściło się nie tylko w karierach piosenkarskich z telekonkursów, ale również w ławach poselskich i w „menadżerskich” nominacjach dla krewnych i znajomych.

Tak zwany „normalny człowiek” prezentuje się jako ktoś „bez kompleksów” (guzik prawda, to nadrabianie miną, pokrywanie dezynwolturą własnej niepewności, zakłopotania i zawiści wobec fachowców). Ale owszem, w tym sensie jest „bez kompleksów, że... bez zahamowań. Żadnego zadania się nie boi, włącznie z takim, którego nie rozumie i które go przerasta. Bohater naszych czasów – idol współczesnej popkultury, podlanej sosem masowej konsumpcji i wszechogarniającej „medialności” – to bynajmniej nie ekstrawagancki wokalista, zdolny kompozytor, fascynujący literat, wynalazca czy odkrywca, którego inni małpują lub któremu składają fałszywe hołdy, by znaleźć się w jego kręgu i w ten sposób awansować. Teraz jest to ktoś bez wyrazu. Dowolny królik wyciągnięty z kapelusza. Dowolny ochotnik z „teledurnieju”, laureat konkursu „idiotele” (zadzwoń, wygraj, tylko pośpiesz się!)

Miernota naszych czasów – audiowideokretyn z medialnej hodowli – rzeczywiście jest... antysnobem. On nawet nie jest zapatrzony w taki czy inny wzór, w jakąś postać do naśladowania – bo musiałby wiedzieć o jego istnieniu. Może on szczerze zapytać, jak osławiony Zlatko z niemieckiej edycji Big Brothera: Szekspir? A co to za jeden? Popisuje się tak jak wszyscy, improwizuje i przyjmuje nagrody, robi karierę nie tyle w poczuciu własnej wyjątkowości, ile – jak Nikodem Dyzma – w przeświadczeniu, że grzechem byłoby nie podjąć wygranej w totka.

Ale i tu ocieramy się o uproszczenie. Wbrew pozorom, zadowolony z siebie ignorant, startujący „od zera”, w rzeczywistości też małpuje, tyle, że nie zawsze wybierając i wiedząc co. Ofiaruje nam „piątą wodę po kisielu”: pięćdziesiątą generację nieświadomej i niezamierzonej parodii Marilyn Monroe, Edith Piaf, sto sześćdziesiąte płukanie roztworu po Homerze, powiela pozy Napoleona lub Piłsudskiego; nieściśle i nie na temat, ale za to z emfazą i groźnym pomrukiem ostrzegawczym cytuje Jana Pawła II. Głowę zadziera wysoko; tak bardzo chce szybować, że aż staje na palcach i podskakuje.


Całość:
http://www.decydent.pl/ar...bizmem_139.html
 

Sebastian  Dołączył: 19 Kwi 2006
Jeżeli mowa o tym kalendarzu i muzyce klasycznej to jedyne porównanie, jakie przychodzi mi do głowy, byłoby do recitalu fortepianowego. Wchodzi Wielki Pianista, siada przy Pięknym Instrumencie i gra przez godzinę gamy, urozmaicając je co jakiś czas uroczą etiudą "Wlazł kotek na płotek". I pewnie wiele byłoby głosów "jakże pięknie on te gamy zagrał", "cóż za głębokie brzmienie Steinwaya", "genialnie proste", "klasycznie piękne", ... i pewnie tych "ochów" i "achów" byłoby tym więcej, im droższe byłyby wejściówki na owo Wydarzenie Artystyczne.
 

Lipa Dołączył: 20 Kwi 2006
wracając na moment do dyskusji o fotkach bo taka zdaje się była intencja autora wątku, mam wrażenie że ten kalendarz to dość jawne nawiązanie do fotograficznej estetyki lat 80-tych, bardzo mi to wszystko przypomina taką miękką erotykę z tamtych lat, bez tych wszystkich artystowskich ciągąt! jesli taki był zamysł autora a zwłaszcza producentów to ja bym efekt końcowy bronił po całości!
ot! pierwsze wrażenia...
 

iczek  Dołączył: 21 Kwi 2008
Making of z sesji Sorrentiego:
http://www.youtube.com/wa...d&v=gjjF5yQmVw4
 

Michu  Dołączył: 18 Kwi 2006
Tutaj akurat Lipa muszę się z Tobą całkowicie zgodzić.
 

Fafniak  Dołączył: 19 Kwi 2006
Tak
 

Ekajana  Dołączył: 30 Lis 2006
Lipa napisał/a:
nawiązanie do fotograficznej estetyki lat 80-tych

No tak, teraz przypominam sobie te szklanki z "rozbierającymi" się paniami. Cos jest na rzeczy.
Ale czy obrona kalendarza może polegać na odgadywaniu intencji autorów i tego jak oni z tych domniemanych zamiarów się wywiązali?

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach