M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
[fotografowie] John Sexton
Cytat

http://www.johnsexton.com/

TAŃCZĄCY W CIEMNOŚCIACH

ERWIN LAND, NAUKOWIEC I WYNALAZCA NATYCHMIASTOWEJ FOTOGRAFII,POWIEDZIAŁ KIEDYŚ: „FOTOGRAFIA JEST PRZEKROJEM SZTUKI I NAUKI”. TO UNIKALNE POŁĄCZENIE ESTETYCZNEGO I TECHNICZNEGO ASPEKTU CZYNI Z NIEJ MEDIUM MAGICZNE. ŁATWO JEST SKONCENTROWAĆ SIĘ NA RZEMIOŚLE LUB NA KREATYWNOŚCI, PRZY ODRZUCANIU TEGO DRUGIEGO.JOHN SEXTON ŁĄCZY OBA TE ASPEKTY..

Zapewne kwestią czasu jest zastąpienie żarówki w powiększalniku migającym światłem z monitora. Sexton, jeśli zechce się zaadoptować i poddać presji postępu technicznego, zatraci jeden ze swych największych talentów pasjami uprawiany przez niego taniec w ciemnościach...Wyobraźmy sobie widok: w podziemiach Centrum Sztuki Anderson Ranch w Kolorado gdzieś z oddali dobiega odgłos głośnego liczenia. Uchylam kotarę, wzrok powoli adaptuje się do ciemności. Moim oczom ukazuje się niezapomniany widok: mężczyzna w średnim wieku, odliczający sekundy wysłaniania odbitki, tańczy wprowadzony w trans przez miarowy dźwięk metronomu.Taki właśnie jest John Sexton...„Kiedy stoję wśród drzew osiki w Dolinie Castle Creek przypominam sobie jak oczyszczająco na umysł, ciało, duszę i wszelkie rozterki tego co, określamy mianem »prawdziwego świata«działa otoczenie natury. Obawiam się, że z upływem czasu to, co akceptujemy jako »prawdziwy świat« uległo zniekształceniu. Kiedy spaceruję z aparatem wśród natury, staje się dla mnie jasne, że prawdziwy świat jest właśnie tutaj”. Sexton celebruje drzewa, liście,światło. Piękno ukazywane przez Sextona jest Pięknem Nieoczekiwanym. Jego wcześniejsze dzieła –QuietLight czy Listen to the Trees – to danina dla Boga, zachwyt nad perfekcją idealnego, czystego i nietkniętego przez człowieka świata. Sexton kilkakrotnie wspominał dzień, w którym na wystawie zobaczył odbitki Wynna Bullocka i wrażenie, jakie nanim wywarły. Stały się dla niego niedoścignionym wzorem i były pierwszą wskazówką jego przyszłej drogi.Rozpoczął poszukiwania światła o podobnej mocy. Kolejnym przełomem był udział w jednych z pierwszych warsztatów Adamsa w Yosemite – Sextonowi klarowała się wizja fotografii, jaką chciał uprawiać. Potem był pamiętny ranek, kiedy w słuchawce telefonu usłyszał głos Adamsa, proponujący mu przeprowadzenie się do Kaliforni w charakterze jego asystenta.


1977 Ansel Adams Photography Workshop

Od 1979 do1984 Sexton pracował jako asystent,a następnie konsultant, robiąc testy między innymi do słynnej serii książekAdamsa Camera, Negative, Print. Nie zarzucał pracy nad własnymi projektami artystycznymi. W tym właśnie okresie odkrył „swoje” światło – robiąc zdjęcia tuż przed wschodem słońcai tuż po jego zachodzie, wykorzystując chwile wolne od pracy. Lecz nawet wtedy, gdy Adams ujrzawszy efekt udzielił mu „błogosławieństwa” na pójście własną drogą, doskonalił ten właśnie sposób fotografowania, który z czasem stał się jego cechą wyróżniającą.Magiczne właściwości tego światła, jego
ulotność, są głównym tematem albumu Quiet Light, monografii zwieńczającej 15 lat pracy fotograficznej.Potem przyszło Listen to the Trees, kolejny hołd naturze, by wreszcie wizja świata Sextona poszerzyła się o kolejną fascynację uwrażliwienie nie tylko na doskonałość przyrody, ale i cywilizacji,zwieńczone w milenijnym albumie Places of Power.Oglądając fotografie z cyklu Placesof Power, można początkowo odnieść wrażenie, iż patrzymy na perfekcyjną fotografię rzeczywistości. Po chwili jednak odkrywamy jak potężna dawka ekspresji energia miejsc, generuje obrazy mocy. Sexton ma na pierwszy rzut oka typowo jankeską duszę. Wychował się w końcu na na Źdźbłach Trawy i American Dream. Jednak fotografie z Places of Power tylko z pozoru są amerykańskie. Są dowodem swego rodzaju przekroczenia – granic czasu i symbolicznych podziałów. Sexton kokietuje człowieka i jego wynalazczość ekwiwalent geniuszu. Celebruje potęgę czasu...Nie bez przyczyny dzieło, nad którym Sexton pracował przez 15 lat życia ujrzało światło dzienne w ostatnim roku drugiego milenium. Nie bez powodu przed naszymi oczyma przesuwają się obrazy z różnych momentów istnienia człowieka.


http://www.photoeye.com/B...m?catalog=ZC984

Można odnieść wrażenie, iż naszymi oczyma podróżujemy w czasie...Po latach fotografowania w świecie czarów natury południowo-zachodniego wybrzeża USA, Sexton zaczął badać starożytne miejsca plemion Anasazi. Struktury wybudowane przez tych Indian wydawały się logicznym przedłużeniem otaczającego go krajobrazu.W tym czasie artysta po raz pierwszy znalazł się też we wnętrzu elektrowni.To był moment, którego, jak mówi, „nigdy nie zapomni”. Doznał wówczas czegoś na kształt epifanii, fizycznego szoku wywołanego czystym pięknem wibrującej rzeźby, rysującej się na horyzoncie. Forma, mimo że piękna, była pozaboskiego pochodzenia.Trzy lata później podobna magia popłynęła w stronę artysty znad terenów Zapory Hoovera – jednej z najwyższych zapór wodnych na świecie (232 m. wysokości). Porażający przepych i gigantyczna skala tego cudu wydała się Sextonowi niepojęta. Nagle wyobraził sobie nić łączącą budowle: Anasazi, elektrownię i Zaporę Hoovera. Swoista polifoniczność tych pozornie niezwiązanych tematów polegała nie tylko na pięknie samych obiektów estetyce formy funkcjonalnej ale również historii osiągnięć technicznych człowieka.Fotografując je doświadczył mistycznego poczucia mocy. Aby dopełnić tworzącą się całość, potrzebował jeszcze jednego motywu ikony współczesnej technologii, skierowanej w przyszłość Space Shuttle – Centrum Lotów Kosmicznych NASA.
Patrząc wstecz na kilkanaście lat spędzonych na fotograficznych eksploracjach tych tematów Sexton odkrył więź łączącą owe „nieożywione”przedmioty. Przyciągnął go nie kamień, metal czy jakikolwiek inny materiał tworzący zewnętrzny szkielet poszczególnych miejsc, lecz duch ludzkiej kreatywności. Zapewne dlatego jeden z emerytowanych dyrektorów Centrum Lotów Kosmicznych NASA, Hugh Harris,uznał Places of Power za podróż przez ludzkie pragnienie zrozumienia i ukształtowania świata...
Katarzyna Majak

Cytat

Rafał Łukawiecki i John Sexton, na jego warsz­ta­tach, 2011

Warsztaty Johna Sextona “The Expressive Black and White Print”

Po wielu latach zasta­na­wia­nia się, nabra­łem odwagi by zapi­sać się na słynne warsz­taty Johna Sextona The Expressive Black & White Print Workshop, które pro­wa­dzi od 29 lat, zacząw­szy w cza­sach, kiedy był asy­sten­tem Ansela Adamsa. Poczułem się szczę­ścia­rzem, kiedy zosta­łem przy­jęty i dotar­łem do Carmel Valley w Kalifornii wie­czo­rem 15 listo­pada 2011, gdzie spo­tka­łem pozo­sta­łych sied­miu uczest­ni­ków, przy­by­łych z całego świata: Alastair Firkin, Frank, Herb Swick, Linda Fitch, Mike Reeves, Stephanie Slaymaker, oraz Steve Hartsfield.

Warsztaty oka­zały się świet­nym spo­so­bem zdo­by­cia wie­dzy, któ­rego powi­nie­nem był doświad­czyć już dawno temu. W rezul­ta­cie zmie­niam moje spo­soby pracy, pozby­wa­jąc się kilku star­szych i now­szych, acz nie­po­trzeb­nych pod­pó­rek, uprasz­cza­jąc mój pro­ces.

John nie pozwa­lał nam się nudzić: każdy dzień zaczy­nał się o 8:30 rano a koń­czy­li­śmy po 22:00. Nie tylko można podzi­wiać jego piękne foto­gra­fie i albumy, ale też jego znaczną ener­gię i wytrwa­łość. Żadne pyta­nie nie uzy­skało mniej niż bar­dzo dokładną odpo­wiedź, nawet jeżeli to ozna­czało, że spę­dzał wła­sny czas nocą, wyko­nu­jąc eks­pe­ry­menty, by upew­nić się co do swo­ich odpo­wie­dzi — tak było, np. pod­czas dys­ku­sji na temat papie­rów foto­gra­ficz­nych zawie­ra­ją­cych sub­stan­cje wywo­łu­jące. Byłem zasko­czony rezul­ta­tami, które są odmienne od zdań wypo­wia­da­nych w sieci, ale to temat na inny artykuł.



W ciemni mistrza. Od lewej: John Sexton, Alastair Firkin, Rafal Lukawiecki
John Sexton Demonstrates Print Bleaching

Spędzaliśmy więk­szość czasu w jego nie­sa­mo­wi­tej ciemni i stu­dio, poza jedną przy­jemną wycieczką do Point Lobos, gdzie prak­ty­ko­wa­li­śmy z wła­snymi apa­ra­tami, kon­cen­tru­jąc się nad tajem­ni­cami korzy­sta­nia ze świa­tło­mie­rza punk­to­wego, pod okiem pro­wa­dzą­cego, któ­rego samo­chód ma tablice reje­stra­cyjne a wyjąt­kowo traf­nym napi­sem “Mr Zone” („Pan Strefa”).

Ciemnia była miej­scem wielu poka­zów tech­nik Johna, oraz swego rodzaju ducho­wym cen­trum warsz­ta­tów. Nie mie­li­śmy szansy samemu pra­co­wać (poza Point Lobos), czego szkoda, ale zdaję sobie sprawę, że uczy­niło by to warsz­taty albo bar­dzo dłu­gimi, albo tro­chę powierz­chow­nymi, a ani jed­nymi ani dru­gimi one na pewno się nie okazały.



Pokaz wybie­la­nia odbitki

Podglądanie mistrza w akcji było świetną szkołą i zgod­nie z moimi ocze­ki­wa­niami wiele nauczy­łem się zarówno patrząc na jego ręce, jak i jego słu­cha­jąc. Jego tech­nika dodging i bur­ning (roz­ja­śnia­nia i przy­ciem­nia­nia) była kunsz­tem i bar­dzo bym chciał móc powtó­rzyć te deli­katne ruchy, które nam poka­zy­wał ryt­micz­nie posu­wa­jąc się w sekwen­cji ich 10 – 20, powta­rza­nej z pamięci, jak taniec. Wszystko co nam poka­zy­wał gra­ni­czyło z obse­sją per­fek­cji, pod­no­sząc nam poprzeczkę bar­dzo wysoko. Na szczę­ście, poważna atmos­fera była czę­sto roz­luź­niana jego humo­rem i wszy­scy z zacie­ka­wie­niem słu­chali aneg­dot o naj­więk­szych ame­ry­kań­skich foto­gra­fach, oraz jego wła­snych, zabaw­nych histo­rii. John opo­wie­dział, kiedy jako młody pra­cow­nik retu­szo­wał podwójne odbla­ski w oczach na por­tre­tach, które zwy­kle widać kiedy foto­gra­fuje się przy uży­ciu dwóch lamp — ale z jedną nie­ty­pową róż­nicą: John usu­wał odbla­ski nie­sy­me­trycz­nie, co dawało oczom wygląd nieco mniej niż inteligentny…

Najpożyteczniejszą czę­ścią warsz­ta­tów, wydaje mi się, był prze­gląd naszych teczek. John spę­dził godzinę nad dzie­się­cioma foto­gra­fiami każ­dego z uczest­ni­ków, a potem jesz­cze raz, nad wybra­nymi przez nas trzema nega­ty­wami. Kiedy przy­szła moja kolej, byłem na gra­nicy prze­ra­że­nia, ale John umie prze­ka­zy­wać swoje uwagi w mądry spo­sób, który nie ude­rza w arty­styczne ego. Wiele się nauczy­łem kiedy roz­kła­dał moje foto­gra­fie na ele­menty pierw­sze, ale rów­nież wiele, kiedy oglą­da­łem foto­gra­fie innych uczest­ni­ków i kiedy słu­cha­łem ich uwag. Mam nadzieję mieć jesz­cze kie­dyś szansę powtó­rzyć to doświad­cze­nie, może kiedy przy­go­tuję nowe prace.



Anne opi­suje tech­niki retuszu

By zapo­biec krań­co­wemu wycień­cze­niu, Anne Larsen, prze­miła żona Johna, która także jest foto­grafką, poka­zy­wała tajemne aspekty wykań­cza­nia zdjęć, a szcze­gól­nie tech­nikę mon­to­wa­nia na sucho, przy­go­to­wy­wa­nia passe-partout, oraz retu­szu. Ponieważ tra­dy­cyjna tech­nika foto­gra­ficzna srebro-żelatyny nie jest już tak popu­larna jak 20 lat temu, jest prak­tycz­nie nie­moż­li­wym nauczyć się tych tech­nik od nikogo, a książki nie opi­sują rza­dziej uży­wa­nych, ale waż­nych zabie­gów. Mam wiele do podzię­ko­wa­nia Anne za jej cier­pli­wość w wyja­śnie­niu jak pozbyć się pro­blemu przy mon­tażu na sucho „przy­brzeż­nych podłuż­nych wklę­śnięć” z jakimi wal­czy­łem ponad rok przy udziale APUG. Podzieliła się swoim pro­stym, ale nie oczy­wi­stym roz­wią­za­niem, które pew­nie odkry­wała przez kil­ka­na­ście lat. A na doda­tek, kiedy nie jada­li­śmy w lokal­nych restau­ra­cjach, Anne poka­zy­wała swoje zdol­no­ści kuli­narne pocho­dze­nia duń­skiego, przy­go­to­wu­jąc dla nas kilka uczt. Anne i John na prawdę spra­wili, że czu­li­śmy się jak goście w ich domu, a nie tylko jak stu­denci na ich kursie.

Przebywanie cały tydzień w oto­cze­niu poroz­wie­sza­nych, ory­gi­nal­nych, pięk­nych foto­gra­fii Johna i Anne, oraz wielu rary­ta­sach innych wiel­kich foto­gra­fów, włą­cza­jąc Adamsa i Westonów, miało wielki wpływ na mnie. Obudziło kilka pomy­słów próby cze­goś nowego, ale rów­nież powo­łało mnie ku potrze­bie wyko­ny­wa­nia moich foto­gra­fii bez miej­sca na nie­pew­ność, ale osią­ga­nia mak­si­mum jakiego mogę dojść, oraz nie­usta­ją­cego ulep­sza­nia. Nie wiem, jak oni wszy­scy tak długo wytrwali wier­nie w swo­ich powołaniach?



Intensyfikacja nega­ty­wów przy uży­ciu selenu

Poza tłu­ma­cze­niem pod­staw, któ­rymi nikt się zwy­kle nie dzieli — np. jak porząd­nie czy­ścić nośniki nega­ty­wów wiel­ko­for­ma­to­wych: ude­rzać je mocno i nabyć odku­rzacz inży­nier­ski, albo, jaki jest naj­lep­szy fla­ma­ster do pisa­nia na brze­gach nega­ty­wów — John wytłu­ma­czył kilka rzad­szych ale bar­dzo przy­dat­nych tech­nik, z któ­rych naj­bar­dziej zain­te­re­so­wała mnie inten­sy­fi­ka­cja nega­ty­wów za pomocą selenu, która nawet działa wybiór­czo na frag­men­tach klisz. Nie muszę chyba doda­wać, że patrząc na ciem­nię Johna, każdy zabrał ze sobą wiele pomy­słów, jako że owo miej­sce try­skało latami prze­my­śleń i doświad­cze­nia. Już zmie­ni­łem u sie­bie hydrau­likę regu­la­cji tem­pe­ra­tury wody, nowy zlew jest zamó­wiony i pla­nuję nową świa­tłosz­czelną szu­fladę do papieru fotograficznego.

Aczkolwiek, nie cho­dzi tu o zabawki i gadżety, czy o lep­szy obiek­tyw (cho­ciaż ramka kadru­jąca przy­daje się.) Lekcja, która się pod­kre­ślała naj­moc­niej, to zaparta praca, nie pod­da­wa­nie się i powta­rza­nie — powta­rza­nie, aż wyj­dzie popraw­nie. Nawet, jeżeli na to potrzeba następ­nych 29 lat.

Rafał Łukawiecki

Cytat

http://www.youtube.com/watch?v=uDzgQi20Is4

1 http://www.youtube.com/watch?v=mzZj-4H5tW8
2 http://www.youtube.com/watch?v=fa1dAH4ngj0
3 http://www.youtube.com/watch?v=-MTe9nWYEXc
4 http://www.youtube.com/watch?v=lWLJKHXNK-c

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach