sylwesto  Dołączył: 16 Sie 2008
andybond, Pokaż mi przykład współczesnego dzieła, które zaliczyłbyś do sztuki i napisz czym różni się to, co dla Ciebie jest sztuką, od tego, co nią nie jest :?:

Jeśli ta rozmowa ma mieć jakikolwiek sens, powinniśmy zacząć od pokazania, jakimi posługujemy się kryteriami. No więc :-) :?: ...

 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
Mam male deja vu, takich dyskusji bylo juz setki.
Po pierwsze, sztuka ≠ piękno, dobro, estetyka, zachwyt, podziw.

Po drugie, o tym co jest sztuką, decyduje TYLKO i wyłącznie sam twórca. W momencie gdy Nebreda zgodził się na publikację albumu i wejście jego twóczości w obieg galeryjny, to pytanie zostało ostatecznie roztrzygnietę i żaden z was nie ma najmniejszego prawa moralnego, żeby takie wątpliwości rozstrzygać.

A po trzecie, zgadzam sie z jorge, technikiem, alkiem - dziwi mnie relatywizm i bezrefleksyjne kwitowanie wszystkiego z czym nie radzicie sobie emocjonalnie, nieśmiertelnym "w dzisiejszych czasach wszystko schodzi na psy". Polecam spacer po zabytkowych kościołach i szeroko otwarte oczy. A co powiecie na taki autoportret, ktory Caravaggio machnal sobie u schylku zycia?

 

Dada  Dołączył: 01 Mar 2007
dzerry napisał/a:
Po drugie, o tym co jest sztuką, decyduje TYLKO i wyłącznie sam twórca.
Informuję więc wszystkich, że jakiekolwiek moje zdjęcia były, lub będą pokazywane na niniejszym forum są sztuką. Tak powiedziałem ja - ich Twórca.
 

sylwesto  Dołączył: 16 Sie 2008
Dada, Spełnienie jednego kryterium to za mało :-P Jednym z nawjażniejszych jest oryginalność.
 

Dada  Dołączył: 01 Mar 2007
O oryginalności nie było mowy. O walorach artystycznych i poprawności technicznej także. I to jest dowód na to jak ostrożnie trzeba definiować rzeczy niewymierne.
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Dada napisał/a:
Informuję więc wszystkich, że jakiekolwiek moje zdjęcia były, lub będą pokazywane na niniejszym forum są sztuką. Tak powiedziałem ja - ich Twórca.
Neodadaizm? :-D
Dada zrobił to samo, co Aleksander Wielki z węzłem gordyjskim. Brawo Dada! Gdybyś to powiedział w roku 1900 miałbyś teraz swój rozdział w którymś-tam tomie historii sztuki. Spóźniłeś się. Szkoda dla Ciebie.

 

sylwesto  Dołączył: 16 Sie 2008
Dada napisał/a:
I to jest dowód na to jak ostrożnie trzeba definiować rzeczy niewymierne.


To samo odnosi się do bezmyślnej, opartej na prymitywnym odruchu krytyki, jaką niestety często można tu spotkać.
 

Dada  Dołączył: 01 Mar 2007
technik219 napisał/a:
Szkoda dla Ciebie.
Na szczęście nie mam (jak niektórzy tfurcy, w tym także na forum) nieustannego parcia na zaistnienie w sztuce (internecie) i uzyskanie sławy poprzez tworzenie wiekopomnych arcydzieł, charakteryzujących się zwłaszcza wielkim podpisem "Photography...". :mrgreen:
 

jacoz  Dołączył: 08 Sty 2010
Dada napisał/a:
technik219 napisał/a:
Szkoda dla Ciebie.
Na szczęście nie mam (jak niektórzy tfurcy, w tym także na forum) nieustannego parcia na zaistnienie w sztuce (internecie) i uzyskanie sławy poprzez tworzenie wiekopomnych arcydzieł, charakteryzujących się zwłaszcza wielkim podpisem "Photography...". :mrgreen:


Popieram.
Jeśli fotografia, nie bójmy się tego powiedzieć, obsranego odbytu, jest uważana za sztukę to gratuluję niektórym wyobraźni. Niestety ja człowiek prosty o wyobraźni nieco ograniczonej nijak tego nie pojmuję. Tak to odbieram i takie jest moje zdanie, nie wszystko złoto co się świeci i nie wszystko można traktować jako sztukę bo ktoś podpisał się "Photography..." nie dajmy sobie wciskać kitu.Ale cóż ktoś może mieć zdanie odmienne i kontemplować ten obsrany odbyt, tak nie bójmy się tego powiedzieć obsrany odbyt
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
jacoz, przeczytałeś artykuł zalinkowany przez alekw?
 

sylwesto  Dołączył: 16 Sie 2008
jorge.martinez napisał/a:
jacoz, przeczytałeś artykuł zalinkowany przez alekw?


jacoz napisał/a:
Niestety ja człowiek prosty o wyobraźni nieco ograniczonej nijak tego nie pojmuję.


----------------------

jacoz napisał/a:
Jeśli fotografia, nie bójmy się tego powiedzieć, obsranego odbytu, jest uważana za sztukę to gratuluję niektórym wyobraźni.


bo

jacoz napisał/a:
nie wszystko złoto co się świeci


:evilsmile: :mrgreen:
 

cadar  Dołączył: 20 Lut 2010
technik219 napisał/a:
Co do porównania z SS-manem, przyznam, że nie bardzo widzę związek

chodzi mi o sposób patrzenia na zjawisko - czy patrzę wzrokiem zblazowanego SS-mana na ciało przede wszystkim jak na formę/kształt, czy dostrzegam najpierw człowieczeństwo i cierpienie z nim związane.

technik219 napisał/a:
A dawni asceci? Biczownicy? Relatywizm czasowo-moralny, o czym wspominał jorge


zakładam, że zdecydowana większość ludzi, która decydowała się na ascezę lub biczowanie, w momencie podjęcia tej decyzji była poczytalna umysłowo i zdrowa. w tym wypadku samookaleczenie następuje u kogoś kto choruje na schizofrenię paranoidalną w całkiem zaawansowanym stadium. w tym momencie chory bez zażywania leków ma nikłe szanse na pełną świadomość popełnianych czynów.

technik219 napisał/a:
cadar napisał/a:
w naszym kręgu cywilizacyjnym jest ogromna potrzeba epatowania się tego typu obrazami

Myślę, że właśnie z powodu "opatrzenia" i obniżania się progu wrażliwości spowodowanego tym "opatrzeniem" Swoiste perpetuum mobile. Chociaż oglądając dzieła Boscha i podobne z tamtego okresu, sam mam co do tego pewne wątpliwości. Sztuka od bardzo dawna epatowała przemocą.


mimo wszystko epatowanie przemocą w tamtych czasach to jest pikuś w porównaniu z dzisiejszymi. choćby ze względu częstotliwości napotykania takich dzieł. przykładowo cofnij się do czasów wspomnianego Boscha, udaj się na piechtę lub osiołkiem do Hiszpanii i zobacz jego "Ogród ziemskich rozkoszy", potem skieruj się na północny wschód do Antwerpii (zmieniając wierzchowca ze 3 razy) i obejrzyj "Szaloną Małgorzatę" Bruegela. Choćbyś nie wiem jak się spieszył, podróż zajmie Ci wiele dni. bodźce jakich doznałeś w trakcie obcowania z obrazami rozpłyną i rozlezą się moooooocno w czasie, przez co nie wydaje mi się, żebyś odczuwał natłok turpistycznej twórczości atakującej umysł z każdej strony. a za to dzisiaj dwa ruchy myszki dzielą nas od Boscha, Bruegela i innych von Hagensów.

dzerry napisał/a:
o tym co jest sztuką, decyduje TYLKO i wyłącznie sam twórca

jacoz napisał/a:
Jeśli fotografia, nie bójmy się tego powiedzieć, obsranego odbytu, jest uważana za sztukę to gratuluję niektórym wyobraźni

przed upublicznieniem fotografia obsranego odbytu byłaby co najwyżej rejestracją tegoż zdarzenia na błonie fotograficznej. wg definicji dzerryego wejście fotografii obsranego odbytu w obieg galeryjny jest jednocześnie aktem narodzin sztuki. zatem to nie jest, jacoz, kwestia wyobraźni, tylko proklamacji ;-)

uwielbiam te wszystkie omnipotentne definicje sztuki. tylko gdzie tu jest miejsce na coś co jest niesztuką?

sylwesto, :-B
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
Eh gdyby taka frekwencja była w poście "Po końcu fotoreportażu".... ;-)
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
cadar napisał/a:
mimo wszystko epatowanie przemocą w tamtych czasach to jest pikuś w porównaniu z dzisiejszymi. choćby ze względu częstotliwości napotykania takich dzieł. przykładowo cofnij się do czasów wspomnianego Boscha, udaj się na piechtę lub osiołkiem do Hiszpanii i zobacz jego "Ogród ziemskich rozkoszy", potem skieruj się na północny wschód do Antwerpii (zmieniając wierzchowca ze 3 razy) i obejrzyj "Szaloną Małgorzatę" Bruegela. Choćbyś nie wiem jak się spieszył, podróż zajmie Ci wiele dni. bodźce jakich doznałeś w trakcie obcowania z obrazami rozpłyną i rozlezą się moooooocno w czasie, przez co nie wydaje mi się, żebyś odczuwał natłok turpistycznej twórczości atakującej umysł z każdej strony. a za to dzisiaj dwa ruchy myszki dzielą nas od Boscha, Bruegela i innych von Hagensów.

Jak bierzesz wszystko dosłownie... Jednak fakt pozostaje faktem - obrazy przemocy, destrukcji... zaraz, sztuka to również literatura powodująca projekcje przekazów werbalnych... więc wystarczyło poczytać powszechnie dostępne "żywoty świętych" by stanęły przed oczami stosowne obrazy, wystarczyło pooglądać sobie obrazy w świątyniach: święta Agata, św. Sebastian, męczeństwo św. Maurycego, św. Erazma - to dopiero jazda! Zjawisko, o którym mówimy niezaistniało wczoraj ani teraz. Motyw cierpienia (zadawania cierpienia, doświadczania cierpienia, autodestrukcji) obecny jest w sztuce od czasów helleńskich. Tu nie ma barier etnicznych, czasowych, geograficznych. Napisałbym więcej, ale ogranicza mnie punkt 1 regulaminu forum.
 

cadar  Dołączył: 20 Lut 2010
technik219 napisał/a:
Zjawisko, o którym mówimy niezaistniało wczoraj ani teraz. Motyw cierpienia (zadawania cierpienia, doświadczania cierpienia, autodestrukcji) obecny jest w sztuce od czasów helleńskich. Tu nie ma barier etnicznych, czasowych, geograficznych.


podpisuję się pod tym obiema ręcoma. chodziło mi po prostu o częstotliwość występowania tego zjawiska i zasięg. chciałem zwrócić uwagę na jedną rzecz: żeby motyw cierpienia (na przykładzie wieków średnich) nie przysłonił innych aspektów egzystencji tamtych czasów. chodzi o odpowiednie proporcje ciemności i światła. jest tendencja, żeby ze średniowiecza robić mrocznowiecze. uważam, że za czasów Boscha i jemu podobnych mimo wszystko nie było tak ciemno, jak się to teraz przedstawia, ale to już temat na oddzielną dyskusję.

dzerry napisał/a:
Polecam spacer po zabytkowych kościołach i szeroko otwarte oczy. A co powiecie na taki autoportret, ktory Caravaggio machnal sobie u schylku zycia?


pozwolę sobie odpowiedzieć pewnym dialogiem, który wg mnie pokazuje dobitnie różnicę między działaniami D. Nebredy, a malunkiem Caravaggio:

http://www.youtube.com/watch?v=2n8nkACTF8Q
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
dzerry napisał/a:
sztuka ≠ piękno, dobro, estetyka, zachwyt, podziw


Do tej listy dodać też należy wsobność i szufladę. Co jasno wyłożone jest w następnym punkcie:

dzerry napisał/a:
W momencie gdy Nebreda zgodził się na publikację albumu i wejście jego twóczości w obieg galeryjny, to pytanie zostało ostatecznie roztrzygnietę


Podkreślić jednak trzeba, że musi być przekroczona ta granica. Dopóki taka twórczość to li tylko terapia, wołanie o pomoc i wykwit choroby, dopóty rozpatrywanie jej w kategoriach artystycznych jest nadużyciem. Owszem, znakomite grupy artystów tworzą chcąc pokazać siebie w swoich działach, pokazać swoje wnętrze, swoje wewnętrzne konflikty i siły. Są tacy, dla których dziełem sztuki są oni sami (autokreacja artystyczna spotykana jest przecież nie od dziś).

I tak jak trywialne jest już stanowisko McLuhana, że medium jest przekazem, tak nie powinno nas dziwić, że w sztuce to artysta staje się dziełem sztuki samym w sobie. Jednak bez odbiorcy i szerszego kontekstu, artysta i dzieło pozostaje samo, tym samym unieważnia się.

Wsobność i szuflada o których wspomniałem, to w rzeczywistości to samo. Jeśli bowiem ktoś tworzy sobą, siebie, dla siebie (albo dla garstki ludzi, którzy go rozumieją), to trudno mi go nazwać artystą, a jego twórczość sztuką. Szuka powinna mieć ułamek (choć prędzej garść) powszechność, uniwersalności, odniesienia do świata, w tym także do historii sztuki. Jeśli tego nie ma, to mamy szufladę, do której klucz ma sam artysta.

Sztuka ma coś mówić o Człowieku, ale nie tylko jednym człowieku, jakim jest artysta, czy jego muza. Każdy sobie musi odpowiedzieć na pytania, czy twórczość Nebredy mówi coś o Człowieku, czy tylko o tym konkretnym człowieku.

Sztuka i jej forma, winna też jakoś objaśniać świat. Posługiwać się aparatem, który dotrze do odbiorców (nie tylko innych artystów czy krytyków). Jeśli Nebreda posługuje się takimi środkami? Niech każdy sobie odpowie na to pytanie.
 

andybond  Dołączył: 13 Lip 2009
sylwesto napisał/a:
Dada napisał/a:
I to jest dowód na to jak ostrożnie trzeba definiować rzeczy niewymierne.


To samo odnosi się do bezmyślnej, opartej na prymitywnym odruchu krytyki, jaką niestety często można tu spotkać.

Zawsze tego typu odpowiedzi kojarzą mi się z fragmentem pewnego filmu skierowanego raczej do ludzi......... prymitywnych?
http://www.youtube.com/watch?v=He1Gu7tenk4
 

sylwesto  Dołączył: 16 Sie 2008
andybond, Po co ta rzekomohumorystyczna ekwilibrystyka? Odnieś się proszę merytorycznie do postu, w którym poprosiłem Cię o przykład i kryteria. Wtedy dyskusja będzie miała sens.
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
andybond napisał/a:
sylwesto napisał/a:
Dada napisał/a:
I to jest dowód na to jak ostrożnie trzeba definiować rzeczy niewymierne.


To samo odnosi się do bezmyślnej, opartej na prymitywnym odruchu krytyki, jaką niestety często można tu spotkać.

Zawsze tego typu odpowiedzi kojarzą mi się z fragmentem pewnego filmu skierowanego raczej do ludzi......... prymitywnych?
http://www.youtube.com/watch?v=He1Gu7tenk4


W tej dyskusji, w przeciwieństwie do Twojego cytatu filmowego, osoby jak jorge, technik czy dzerry nie posługują się sloganami, ale starają się pokazać i wytłumaczyć szerszy kontekst tych fotografii, w przeciwieństwie do ich adwersarzy posługujących się określeniami "zemdliło", "to ma byc sztuka?", "smutek, zalosc", "fotografia obsranego odbytu" + "smieszne" obrazki, majace być argumentem
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
andybond, ale co dokladnie chcesz powiedziec wrzucajac ten filmik? W dodatku w obliczu dyskusji o Nebredzie. To jest tak, jakby w dyskusji o fizyce kwantowej, wrzucic jakis fragment z "Big Bang Theory".

Nie wiem na czym to polega, moze bagaz doswiadczen zyciowych pomaga lub utrudnia przebic sie przez te najbardziej powierzchowna wizualnie warstwe tworczosci Nebredy? Ja nie mam osobistego problemu z krwia, odchodami, bliznami i potrafie odbierac te zdjecia i rysunki integralnie, a do interpretacji na wlasne potrzeby uzywac filitra, ktory sam Nebreda dostarcza odbiorcy swoim zyciem.

Jestem dodatkowo uspokojony faktem, ze krzyk ktory ogladamy na tych zdjeciach, zostal jednak uslyszany i sam artysta dzisiaj jest w zupelnie innym miejscu niz 10 lat temu.

Problemem moga tez byc zaklocenia w komunikacji, o ktorych pisze Sylwesto. Mam wrazenie, ze dwie strony dyskusji inaczej koduja te same zwiazki semantyczne. Sztuka nie jest ani egalitarna, ani demokratyczna, sztuka nie jest obiektywnym kryterium jakosci, wartosci ani piekna. Mmo, ze sztuka jest od dawna wyrugowana z glownego obiegu spolecznego, to jednak o dziwo, prawie kazdy czuje sie na silach, aby ja kategoryzowac, oceniac, wysmiewac, ponizac, cytujac przy tym evergreeny typu treblinki lub reklama skody fabia.

Dlaczego nie mozemy rozmawiac o samej fotografii, tylko ukrywamy sie za przesiaknieta indolencja dyskusja o sztuce? Moze sie myle, ale mam wrazenie, ze zadna z wypowiadajacych sie tutaj osob, z piszacym te slowa na czele, nie ma wiekszych podstaw merytorycznych, by porywac sie na szukanie odpowiedzi na tak postawione pytanie.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach