M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Prawda jest wszędzie
Cytat

http://www.dsh.waw.pl/pl/4_1270


Podobno wszędzie nosi Pan ze sobą aparat.

To nie my przychodzimy do wypadków, tylko wypadki do nas. Nie ma sensu nosić aparatu od godziny do godziny, trzeba zawsze. [Pan Jałosiński pokazuje mi swoją fotografię „skrzynki wniosków-pytań"] Tak wyglądał dialog ze społeczeństwem. Pogarda. W ostatnim tomie zdjęć umieściłem cytat: „obiektyw aparatu odkrywa znaczenie rzeczy, które wydają się być bez znaczenia". To ważny cytat.

Przywodzi on na myśl fotografię uliczną.

Tak, ale określenie „fotografia uliczna" ma także pejoratywne konotacje. Kojarzy mi się z Japończykami obwieszonymi aparatami, z przypadkowymi zdjęciami.


fot. Jesse Marlow


Jest taka fotografia Jessego Marlowe'a, jednego z członków amerykańskiej grupy In-Public – kobieta widziana z tyłu, twarz niewidoczna, ale wokół dwie inne twarze – maska, którą ona niesie i twarz wypełniająca kadr plakatu za szybą przystanku.

Jest to właśnie ilustracja różnicy między fotografem zawodowym a zwykłym fotografującym. Kto potrafi widzieć i dostrzec, ma wyrobione spostrzeganie i kojarzenie, może być uznawany za spadkobiercę metod reporterskich.

Ta fotografia, którą Pan opisał, przypomina mi zdjęcie kobiety niosącej poroże, które zrobiłem na ulicy Wiejskiej w 1972 roku.


fot. Aleksander Jałosiński


In-Public bardzo bazuje na takiej wizualnej metaforze.

Ja to właśnie dostrzegłem w Ameryce podczas mojego sześcioletniego pobytu w latach dziewięćdziesiątych. Tam zobaczyłem, że robię coś, co jest już sformułowane. Oni mieli teorię.

Jak Pan sądzi, czemu Amerykanie są w tym tak dobrzy?

Fotografia powstała w Europie i była wtedy przywilejem bogatych, ale dla mnie ojczyzną fotografii jest właśnie Ameryka. Bo tam zaprzęgnięto ją w życie społeczne, na użytek społeczeństwa. Kiedy podczas Wielkiego Kryzysu rząd amerykański niedowierzał ogromowi biedy, Farm Security Administration-Office wysłało fotografów, nie reporterów. Użyteczność fotografii narodziła się w Stanach. Tam nastąpiła jej demokratyzacja. Kiedy fotografowano kryzys, fotografia stała się służbą społeczną, a ilustracje w gazetach najważniejszymi ich elementami.

To umasowienie fotografii, które rozegrało się w USA, było możliwe dzięki rozwojowi techniki fotograficznej. Jak Pan sądzi, skąd bierze się potrzeba takiego postępu w tej dziedzinie? Czy ludzkość tak lubi zapis?

Ludzkość lubi wojnę. To, co trafia do przemysłu cywilnego, najpierw pojawia się w wojsku. Kiedy wojsko miało 20 megapikseli, w sklepach pojawiały się aparaty z matrycami o 4 megapikselach.

Kiedyś nie każdy posiadał wiedzę i umiejętności potrzebne, by uprawiać fotografię. Czy granica między zawodowcem a amatorem będzie się coraz bardziej zacierać?

Ona będzie istnieć, bo amator musi iść do pracy na ósmą.

Co Pan w tym kontekście sądzi o zwolnieniach fotoreporterów z „Gazety Wyborczej" i „Rzeczpospolitej"? Czy te redakcje strzelają sobie w stopę?

Odbije się to na jakości. Kiedy gazeta ma dobre zdjęcia reporterskie? Gdy fotoreporter ma dostęp do informacji. Fotoreporter, gdy nie ma etatu, to nie zarobi na utrzymanie rodziny. Duże pieniądze za zdjęcia nie są w reportażu, a w reklamie.

Teraz wielu sądzi, że fotografia to nic trudnego, bo każdy może robić zdjęcia. Mówię wtedy, że każdy może pisać, a nie każdy jest pisarzem.

Ja z kolei mówię – jeśli kupiłeś sobie Nikona za 20 tysięcy, to wciąż jesteś tylko właścicielem Nikona za 20 tysięcy.
http://www.pdf.edu.pl/tex...kim-899#content
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Lubię czytać takie rozmowy ze starymi fotografami. Jest w nich coś, co wykracza poza przyziemność ocen technicznych, wartościowania i zapalczywości młodych właścicieli Nikonów za 20 tysięcy skłonnych do wyrażania kategorycznych sądów mieszczących się w trzeciej kategorii prawdy wg. Tischnera. Takie wywiady skłaniają do refleksji, przemyśleń i... są szalenie inspirujące. Kiedyś, gdy nie "miałem jeszcze Internetu", ściągałem w kawiarenkach internetowych takie wywiady z Fototapety i drukowałem sobie do poczytania.
Jednocześnie takie wywiady w konfrontacji z tym, co codziennie odbierają moje oczy na różnego rodzaju portalach i w publikatorach, wprawiają mnie w przygnębienie. Bo dożyłem czasów, w których to, co było moją pasją, w co wierzyłem (a wierzyłem w prawdę fotografii) zdewaluowało się jak złotówka w 1993 r. Chłam, fotograficzna sieczka i wytwory nie wzbudzające żadnych refleksji zawładnęły naszą cywilizacją obrazkową. Gdyby to ścisnąć w garści, przeleci przez palce jak rzadkie g..o. Zazdroszczę Jałosińskiemu tego, że może powiedzieć o sobie: "Przeżyłem najwspanialszy okres rozwoju fotografii prasowej".
Dzięki M.W

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach