jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
  Street is dead! --> Nowe drogi.
Street is dead?

Fotografia uliczna? Dobra zabawa, wprawka, środek, etiuda.

Dzieło tkwi gdzie indziej.

Fotoblog to nie dzieło, to brudnopis, to dzienniczek treningowy, to coś z Ciebie, ale nie TO, to skórka, nie miąższ.

Streetphoto to kawa z rana, to pierwszy papieros po otwarciu oczu, to początek. Ale nie cały dzień, nie wszystko. Przyjemne, lecz fragmentaryczne.

Po co robisz zdjęcia? Po co wziąłeś pierwszy raz aparat do ręki? Dlaczego sięgasz pamięcią do pierwszego filmu z pierwszego aparatu?

Czy fotografujesz, bo lubisz się szwendać po mieście, bo lubisz dźwięk migawki, bo przecież Alkos?

Zdjęcie-blog-komentarz na blogu: Tylko na tyle Cię stać? Myślisz że to wystarczy? Myślisz że to COŚ, że to TO?

Nowe drogi?

Idąc wspólnie po ulicach tych wszystkich miast wiele się od siebie nauczyliśmy, nie raz ktoś potykał się na bruku, ale przecież szliśmy do przodu, każdy swoim tempem, ale jednak przed siebie.

Ale…

Chyba warto by czegoś poszukać wokół siebie nowego?
Jeśli wielu poszło swoimi drogami, to pewnie zaszli w ciekawe miejsca i podzielą się doświadczeniami?
Co nam mówią takie pojęcia jak: dokument, reportaż, fotografia humanistyczna, fotografia socjologiczna, esej fotograficzny?
Czy mówią one coś innego niż kiedyś? Nowego?
Jakie miejsce w Waszym rozwoju fotograficznym mają mniej czy bardziej zamknięte projekty?
Co Was inspiruje dziś?
Co byście chcieli osiągnąć w przyszłości?

Weźmy w nawias ulicę. Pójdźmy nową drogą.
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
No to gramy dalej na innym boisku!
 
rychu  Dołączył: 08 Paź 2006
jorge.martinez, zacznij książki pisać :-P
 

triger  Dołączył: 23 Lut 2009
Ale Alkos... Ale osiemnastka! ;-)
 

Nieostry  Dołączył: 08 Kwi 2010
Czyżby jakiś kryzys twórczy?
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Co to jest "fotografia socjologiczna"? Przypominam sobie "Zapis socjologiczny" Zofii Rydet. Sam używam tego określenia, ale czy nie jest to termin na zasadzie "wytrychu"? Nie tylko ja mam takie wątpliwości. Może raczej "fotografia społeczna"? Bo ta "socjologia" w tytule jest cokolwiek pretensjonalna. Ogólnie jednak jestem na tak. Sam odczuwam pewien przesyt "streetem". To wielki wór, do którego wrzuca się wszystko i często nic z jego zawartoęci nie wynika. Albo bardzo mało.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
technik219 napisał/a:
Przypominam sobie "Zapis socjologiczny" Zofii Rydet
O tak. W tym przykładzie ogniskuje się wiele elementów, które dotykają fundamentów fotografii: ocalenie od zapomnienia (bo przecież Rydet szła do tych ludzi ze świadomością, że ich zaraz nie będzie, że te domy za chwilę znikną), rozmach i konsekwencja projektu, niezrozumienie środowiska, stosunek do fotografowanych ludzi (obcesowe, ale...).
 

karmazyniello  Dołączył: 05 Lut 2008
Ja ze street'a nigdy pewnie nie zrezygnuję, ale wiem że można go robić przy okazji innych fotografii. Street poprzez swoją przypadkowość nie jest planowany jak wyjazd w konkretne miejsce w celu wykonania jakichś zdjęć o czymś opowiadających. Nie ma się co pozbawiać takich możliwości na rzecz czystej przypadkowości i tego co ze street'em związane.
Ileż można rozwijać ten refleks na ulicy i w kółko chodzić po jednym mieście. Może gdybym jeszcze podróżował to by mi tak szybko nie spowszedniało, no ale w jednym małym zapyziałym mieście, gdzie jak idziesz ulicą ludzie zaczynają Cię pozdrawiać i zaczepiać to mi ręce opadają i chowam wtedy aparat do kieszeni udając że przecież nic nie fotografuje. Głupio się czuję :-/

Miałem okazję fotografować dwukrotnie dwa wydarzenia - oba łącznie zajęły mi niespełna 3h, a zdjęć tyle przyniosłem do domu z których byłem zadowolony że jak patrzyć po negatywie, każde za koleją miało sens i to mimo wszystko iż pod naciskiem ograniczonego czasu i ograniczonej ilości zdjęć bo tylko po jednej rolce filmu miałem ze sobą.

Kiedy mam za dużo czasu, tak jak teraz kiedy robię zdjęcia o mojej cioci której przydarzyło się coś przykrego na początku roku i trwa to do dziś dnia, zauważyłem że w tak strasznie długim przedziale czasu zaczynam się gubić i nie potrafię ogarnąć tematu.
Street to szybka piłka, podczas kiedy reportaż czy dokument składający się z większej ilości zdjęć wykonanych w dłuższym przedziale czasu wymaga ogromnej cierpliwości.

Nie wiem tylko czy powinienem z góry sobie był założyć w jakich duchu ten temat pociągnę czy liczyć na łaskę opatrzności która mnie oświeci i w trakcie lub pod koniec pokaże co zrobiłem i pozwoli jedynie dodać tytuł.
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Street to w większości działania spontaniczne, których wynik jest nieprzewidywalny. Idziesz w miasto i zdajesz się na żywioł: zdarzy się coś interesującego, albo nie. To takie błądzenie po omacku we mgle. Nie powiem, to wciąga, uzależnia. Jak wyjdziesz bez aparatu, to cały czas myślisz o tym, żeby nic się nie wydarzyło, bo będziesz sobie pluł w brodę przez tydzień, że zapomniałeś tego cholernego aparatu zabrać. Prawdą jest też to, że po jakimś czasie masz zgromadzony materiał, który pozwala na złożenie z niego jakiejś w miarę spójnej opowieści. Ale co dalej? Bez końca fotografować podobne sytuacje? Niby to teatr, ale po jakimś czasie zaczynają się bisy.
jorge.martinez ma rację: trzeba pójść dalej, uciec do przodu. Zobacz, że street jest już tak popularny, że każdy, kto ma dziurę w (...) zajmuje sie streetem. Jaki jest sens robić to co wszyscy? Fajny jest pomysł z portretem ulicznym, fajny projekt "100 nieznajomych". Też wywodzi się ze streeta, ale koncentruje się na bardzo wąskim wycinku. No i bliższy jest tej tzw. f. socjologicznej/społecznej. Takich "wycinków" każdy może sobie wybrać do woli. Jeden albo kilka i w tym dalej działać. Chociaż wszystko już było ( i to również), to jednak czasy się zmieniają, ludzie się zmieniają i to, co teraz zrobimy, nie będzie powieleniem starego (chyba, że w warstwie plastycznej, chociaż i tu można i trzeba szukać nowych środków).
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
technik219 napisał/a:
Fajny jest pomysł z portretem ulicznym, fajny projekt "100 nieznajomych". Też wywodzi się ze streeta, ale koncentruje się na bardzo wąskim wycinku. No i bliższy jest tej tzw. f. socjologicznej/społecznej. Takich "wycinków" każdy może sobie wybrać do woli. Jeden albo kilka i w tym dalej działać.


technik219, widzę że łapiesz :-)

Wątek Fotografia uliczna (i cała społeczność maczająca w to palce) wciągnął wielu, de facto wielu wciągnął w fotografię jako taką. Wiele tam rad, tipsów, tricków ale i inspiracji. Wszystko niemal zostało już powiedziane. Ergo trzeba to traktować jako etap zamknięty. Paliwo się skończyło.

Alkos, dzerry, dagio, dan, wojtekk - to przykłady ludzi, którzy zrzucili więzy streeta (lub usiłują), poszli nowymi drogami. Gdzie oni są? Czemu milczą? (no dobra, wojtekk nie milczy, i chwała mu za to).

Wątek uliczny pokazał że się można wiele od siebie nauczyć, ba pokazał że można stworzyć prąd, który porwie innych. Ale dno się nieco zamuliło. Nowe koryto potrzebne od zaraz.

EDIT: To nie jest wątek o streecie.
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
Powiem tak. Nie zakopywalbym tak tego streeta. Street to genialna amatorska alternatywa dla landszaftow, makro, kwiatkow, kolezanek z biura na tle roslinnosci i fotografii pamiatkowej z urlopu. Jesli nie zamierzasz powaznie zajmowac sie fotografia, to rezygnacja ze streeta to slepa uliczka i zrodlo frustracji. Nadmuchalem wielki balon, ktory dosc szybko pekl w konfrontacji z rzeczywistoscia. Ani nie mam czasu, ani inwencji, ani wyobrazni, ani determinacji. W spontanicznej fotografii ulicznej mam przynajmniej szanse na to, ze zrobie zdjecie, ktore bedzie fajnie wygladac na scianie i przynajmniej na chwile da mi poczucie zadowolenia z siebie. Pracujac 40 godzin w tygodniu, poswiecajac czas rodzinie, nie liczylbym na spektakularne osiagniecia w dokumencie, na przemyslane cykle, ciekawe projekty czy portrety socjologiczne. Poza tym, co niby mialbym z tymi projektami robic? Wrzucac do szuflady? Wysylac do pdfowych magazynow liczac na publikacje?

Anyway, efekt moich zalosnych rozeterek jest taki, ze zdjec juz w ogole nie robie. Pozbylem sie zludzen. Nic innego niz spontaniczne zdjecia nie jestem w stanie robic. Street, nie street, jak to zwal. Ja to raczej nazywam subiektywna fotografia zwiazana z czlowiekiem w swietle zastanym. Ale bez zadnego planu, programu, celu. Tu i teraz, tam gdzie akurat mam aparat. Jedynym spoiwem jestem ja sam.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
dzerry napisał/a:
W spontanicznej fotografii ulicznej mam przynajmniej szanse na to, ze zrobie zdjecie, ktore bedzie fajnie wygladac na scianie i przynajmniej na chwile da mi poczucie zadowolenia z siebie.


W ten sposób odpowiadam mojej dziewczynie, gdy pyta dlaczego fotografia uliczna. Ale potem próbuję przekonać siebie i ją, że jednak to coś więcej.

Sam w którymś wątku pisałeś, że 99% fotoamatorów kończy swój proces twórczy na wysyłce zdjęć do labu i powieszeniu ich w antyramie, i spoczywają na laurach.

dzerry, fotografia rodzinna z ambicjami to też moim zdaniem TO.
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
Ja nie wiem właściwie, co uprawiam. Jaki rodzaj fotografii, znaczy. Nie wiem. Nie chcę też tego kategoryzować. Street jako taki od dawna mnie nie kręci i nie widzę go, nie widzę tego, tych zdarzeń, tych korelacji, a kiedy już zobaczę - to mnie nudzą. Wydają mi się płytkie jak miska Lolki. Mnie się nawet, w odróżnieniu od niej, języka w to nie chce wkładać. Dla mnie fotografia to po prostu człowiek, jego odcisk na tym, co dookoła, jego zachowania i problemy. Jego piętno i bagaż. Musi coś w niej być, w streecie rzadko to znajduję, takim typowym, rozumianym przez pryzmat inPubliców itepe. Fotografia humanistyczna, ta prawdziwie humanistyczna, sztuka widzenia, a nie tylko równań geometrycznych - tak, Boubat, na przykład... Callahan... To byli 'streetowcy'.

Łażę po ulicy z aparatem, ale w kieszeni. Wyciągam z rzadka. Najczęściej wyciągam aparat w towarzystwie bliskich. Ale eksperymentuję też dużo, choć trzymam się jednej, czarno-białej formy. Wymyślam sobie projekt i realizuję go - teraz jestem w trakcie kolejnego i potrwa to jeszcze sporo czasu. Fotografia to poezja, to proza i muzyka w jednym i tego się trzymam. Jak coś w duszy zagra, to ma sens, a czy to street, czy portret, czy akt... Ostatnio właśnie wróciłem do aktu. Na raz. Bo potrzeba mi było dwóch lub trzech takich zdjęć do projektu. I odkryłem, że patrzę już na niego zupełnie inaczej, że inne piękno widzę, niż kiedyś. Bardziej ludzkie, cieplejsze. Czyli dobrze jest. Nie spieszy mi się, bo i do czego?

Staram się nie ograniczać. Fotografia rodzinna z ambicjami, tak. Nie, nie. Inaczej. Fotografia rodziny i przyjaciół. Czy z ambicjami? Nie wiem, nie zastanawiam się nad tym. Ona po prostu działa. To ta muzyka. Wkręca się jak korkociąg w korek i wyjść nie chce.

Też mam chwile zwątpienia. Po jaki grzyb wciąż to robię? Wydaję kupę kasy na film, spędzam godziny, mieszając koreks śmierdzącymi od Rodinala łapami... Nie mam pojęcia. Nie umiem odpowiedzieć i dobrze mi z tym. To chyba tak jak z pisaniem wierszy, człowiek po prostu wie, że tak musi i chce i - już.

Żeby robić rzeczy wielkie, trzeba najpierw zrozumieć rzeczy małe. Jest ich tyle, że wydaje się to prawie niemożliwe a więc pewnie zatrzyma mnie na wieki w tym stanie. I fajnie. Mnie to wystarcza. Codzienność jest lepszą stymulacją do widzenia niż niejedna niecodzienność...

Idę po kawę.
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
jorge.martinez napisał/a:
technik219, widzę że łapiesz :-)

Stary, myślę o tym od dawna, tylko nie mama śmiałości wyjść z tym na forum, bo wszyscy: street to, street tamto... :-D
 
dagio  Dołączył: 29 Lis 2006
Ktoś wywołał mnie do odpowiedzi, więc może krótko.
Ja jakoś nigdy nie uważałem się za streetowca. Owszem, podobały mi się zdjęcia cenionych tego gatunku, jednak nawet jak kiedyś robiłem zdjęcia w myśl jakichś tam zasad, to nie miałem pojęcia, że właśnie wpisuję się w jakiś nurt.
Zaczęło się od strony, gdzie wrzucałem niemal wszystkie zdjęcia jakie robiłem (landszafty też), bardzo szybko zrobiła się z tego galeria ponad 2000 zdjęć. Potem stwierdziłem, że to psu na budę, wszystko poszło do kosza, powstał blog. Wrzucałem tam zdjęcia praktycznie codziennie, ale właśnie. Chodziłem z aparatem na polowania, koniecznie chciałem coś interesującego ustrzelić.
Kolejnym przełomem, była praca dla gazety. Przygoda nie trwała długo i nie była bardzo dochodowa, jednak nauczyłem się wiele. Reportaże kilkunastominutowe wyczerpujące temat okazały się możliwe do zrobienia. Nie robiłem zdjęć na setki. Nie zachorowałem na zooma, najczęściej brałem 35mm. Świetne w tym doświadczeniu było to, że gdy szedłem gdzieś jako fotograf, ze z góry założonym celem, nie było żadnych drobnych oporów związanych ze spojrzeniami ludzi czy czymkolwiek takim. Reszta była dla mnie przezroczysta. W czasie tej pracy, zacząłem olewać bloga, chociaż na boku każdego zlecenia wybierałem sobie kadry, które były dla mnie interesujące.
Po kilku miesiącach zarzuciłem bloga i stwierdziłem, że uporządkuję ten bajzel który miałem dotychczas. Pozamykałem pojedyncze zdjęcia w projekty, żeby nabrały nowego oddechu.
Nie wnikając w dalsze szczegóły, zdarza się że dostaję zlecenia na fotografowanie. Wtedy czuję, że mogę w pełni wykorzystać swoje doświadczenia i wiedzę, no i to da mi wymierną korzyść (finansową). Możliwe, że właśnie przez to zacząłem BARDZO cenić fotografię bliską. Rodzina, znajomi, spotkania, w zasadzie tylko wtedy wyciągam obecnie aparat dla siebie. Specjalnie z rodzicami zabrałem się kilkaset kilometrów od domu do rodziny, której dawno nie widziałem, żeby zrobić zdjęcia. Seria o gołębiarzach powstała, bo mój wujek wybierał się o świcie na targ, nie chciałem stracić takiej okazji. Jest na jednym ze zdjęć. Obecnie nie szukam na siłę tematów, ale widzę że jest ich całe morze, tylko kwestia się zdecydować i jakiś podnieść. Oczywiście, są projekty które można realizować miesiącami, ja jednak w fotografii cenię natychmiastowość i niejednokrotnie się przekonałem, że moje pierwsze spojrzenie bywa najlepsze. Z 50 zdjęć danego tematu zazwyczaj to pierwszy lub drugi kadr danej sytuacji przechodzi dalej, a czasem nawet nie ma u mnie nadmiarowości. Gdyby nie zlecenia dla gazety, to przez rok zrobiłem około 1000 zdjęć dla siebie.
Teraz od kilku miesięcy zdarza się, że nie biorę aparatu i zupełnie tego nie żałuję. Najważniejsze, że pogodziłem się z myślą, że fotografia prawdopodobnie nigdy nie będzie głównym źródłem mojego utrzymania. Nie że bym nie chciał, ale brak mi zaparcia by się przebijać przez wielu ziutków, którzy aparat traktują jak brukarz gumowy młotek.
Ostatnio znowu wrzuciłem całą bibliotekę dotychczasowych zdjęć do komputera. Mam dużą przyjemność w odnajdywaniu starych kadrów, szczególnie tych, które robiłem z wewnętrznym przekonaniem, ale wydawały mi się nieestetyczne czy niezbyt dosłowne i niezrozumiałe dla innych. Nabieram odwagi, by się nimi podzielić, jeśli umiem nadać im wspólne imię.
Tak, zaczynam czuć, że fotografia to moja osobista sprawa, którą pokazuję, ale nie oczekuję od niej, że pozwoli mi się wyróżnić czy stać się ponadczasowym.
Street? Pewnie, jeśli tylko znajdę jakąś myśl przewodnią.

PS: Dziś wrzuciłem zdjęcia, składające się w spójną całość. Miało być lekko niepokojące, jakie jest oceńcie sami: http://adamkorzeniewski.com/faceless/
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
A może należałoby postawić pytanie, nie czy mam robić street, czy może dokument, czy reportaż, ale pytanie: po co robię zdjęcia? Czy jest to dla mnie tylko forma spędzenia wolnego czasu, czy może dzięki temu poznaję fajnych ludzi, a może mam potrzebę uzewnętrznienia swoich przemyśleń, uczuć? A może chcę być po prostu znanym fotografem?

Po co poeta pisze wiersze?

Inna sprawa, że zgadzam się z dzerrym i z tym co napisałem w innym wątku. Szansa zaistnienia w świecie Fotografii osoby, która zajmuje się tym amatorsko (czytaj: w wolnych chwilach) i jest w dodatku z podwójnej prowincji (bo i państwo prowincjonalne i miasto), jest niewielka.

IMHO należy robić to co w duszy gra i w miarę swoich możliwości pokazywać innym, nawet jeśli są to gminne konkursy foto, magazyny pdf czy wystawy w knajpie.
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
A po co ten pęd do zaistnienia? Ono samo się wydarzy, jeśli będzie ciekawie, a jeśli nie, to też dobrze. Mnie się do zaistnienia nie spieszy. O wiele bardziej niż wystawa w lokalnym pubie cieszą mnie komentarze, które przysyłają różni ludzie mailem... Wolę to, niż znudzone spojrzenia rzucane znad piwa czy przez sączących szampana smutnych panów, którzy i tak wszystko już widzieli a do swojej kliki bez tzw. zrobienia laski i tak nie wpuszczą :)
 
dagio  Dołączył: 29 Lis 2006
Mi się wydaje po prostu, że najpierw jest jak z subkulturą młodzieżową. Fajnie gdzieś należeć, i wzajemnie się po plecach klepać. Z czasem zauważa się, że "fun" większy daje, gdy egoistycznie w pełni dla siebie działasz, nie czekając na aplauz innych.

To na prawdę nie jest tajemnicą, że sprinterzy-zwycięzcy przed samym startem starają się wyłączyć z otoczenia. Widzą tylko tor i siebie, no i to własne bariery muszą przełamać, nie zadowolić kibiców, nie pokonać przeciwnika. Zmierzyć się ze sobą. To Ci z czasem stają się najlepsi, zauważalni.. jest też Pani Kowalczyk z gigantycznym samozaparciem. Odnaleźć pokłady w sobie to największa siła i najlepszy efekt.
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
O, mnie jeszcze do głowy przyszło, że dla mnie fotografia, ten proces, to uczucie to jak medytacja. Czyli analogia do biegacza jak najbardziej prawidłowa. To stan, w którym wyłączam się i jestem ja i moje oczy, nic poza tym. Mini-nirwana w pigułce. Mniam.
 

tref  Dołączył: 05 Wrz 2006
Co jakiś czas odwracam za siebie głowę i dostrzegam światło, które tam cały czas świeciło, a ja go nie dostrzegałem. I zaczynam to światło wykorzystywać zauważając dotąd pomijane techniki i spojrzenia fotograficzne. Street był dla mnie pierwszym dużym bodźcem i pociągnął za sobą rozwój spowodowany pojawiającymi się problemami, wątpliwościami, wymową. Dziś na taki jak kiedyś sposób "wychodzenia na streeta" nie mam czasu. Ale zanim przestałem mieć czas wykorzystałem go do przesunięcia nacisku (migawki) bardziej centralnie. I w końcu stałem się taką centralną migawką. Jestem bardziej synchro. Zdecydowanie poszerzyłem horyzonty. Wykorzystuję każdą porę dnia i eksperymentuję ze sprzętem/osprzętem. I tylko jedno pozostało niezmienne - nadal wolę film :-D

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach