Benek  Dołączył: 18 Wrz 2008
alekw napisał/a:
Po prostu słowo fotograf jest dość często nadużywane. Jeśli maluje z dzieckiem obrazki pastelami, to do głowy mi nie przyjdzie nazwać się malarzem, chociaż jest to czynność rekreacyjna i rozwijająca.


Ale możesz się nazwać twórcą. Przynajmniej ja nie widzę powodów, dla których nie można tego słowa użyć.
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
Benek napisał/a:
alekw napisał/a:
Po prostu słowo fotograf jest dość często nadużywane. Jeśli maluje z dzieckiem obrazki pastelami, to do głowy mi nie przyjdzie nazwać się malarzem, chociaż jest to czynność rekreacyjna i rozwijająca.


Ale możesz się nazwać twórcą. Przynajmniej ja nie widzę powodów, dla których nie można tego słowa użyć.


A moim zdaniem to nadużycie. Oglądałem niedawno film "Wszystkie odloty Cheyenne'a" i jest tam scena, gdzie Sean rozmawia w knajpie z gościem robiącym tatuaże, który mówi mu, że to nie praca tylko sztuka, na co Sean odpowiada:

"Zauważyłeś, że nikt już nie pracuje. Wszyscy są artystami"
 

Eldred  Dołączył: 16 Paź 2007
Moim zdaniem VM i Van Gogh tym się m.in. róznili od współczesnych, że nie wypowiadali się arbitralnie o zdjęciach innych twórców na forach internetowych, więc nie potrzebowali niczego co by niejako potwierdzało ich kompetencje.
Gdy ktoś oceniał moje zdjęcia w dziale do oceny, lub pochwalił coś z mojej galerii internetowej, zupełnie inną wartość dla mnie miało zdanie kogoś kogo dorobek znam i podziwiam, niż kogoś kto tylko ocenia bądź dyskutuje o sprzęcie, nigdy nie pokazując niczego/niczego sensownego co sam zrobił.
Fotografia jak każda forma "sztuki" wymaga odbioru ze zrozumieniem, i po jakimś czasie zaczyna się doceniać pozytywną ocenę jednego fachowca dużo bardziej niż zachwyty tłumów laików, mam tak zarówno z muzyką jak i fotografią (kiedy np. moje zdjęcie podobało się Fafniakowi :-> )
 

Benek  Dołączył: 18 Wrz 2008
alekw napisał/a:
A moim zdaniem to nadużycie.

I raczej nic nie poczniemy z naszą różnicą zdań. :->

Ale jednak upieram się, że słowo twórca jest bardzo bezpieczne i w kontekście o którym pisałeś - dozwolone. To słowo pozwala bowiem zręcznie nazwać kogoś, kto para się różnymi artystycznymi aktywnościami hobbystycznie, a świadomie nie aspiruje do miana fotografa-artysty, artysty-malarza, pisarza, poety, aktora itd.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
alekw napisał/a:
"Zauważyłeś, że nikt już nie pracuje. Wszyscy są artystami"
:evilsmile:

W zalewie internetowego bełkotu i gadek o niczym, marketingowego szumu i onanizmu muszą funkcjonować mechanizmy filtrujące ziarno od plew, które pozwolą odróżnić wartość od imitacji, autorytet od grafomana, treść od formy, a przy okazji oszczędzić czas.

"Fajnie nam się gada, ale pokaż swoje zdjęcia" - to jeden z takich filtrów.
 

Eldred  Dołączył: 16 Paź 2007
jorge.martinez, dokładnie o to mi chodzi, świetnie to ująłeś :-) :-B :-B
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
Eldred napisał/a:
Moim zdaniem VM i Van Gogh tym się m.in. róznili od współczesnych, że nie wypowiadali się arbitralnie o zdjęciach innych twórców na forach internetowych, więc nie potrzebowali niczego co by niejako potwierdzało ich kompetencje.


Knajpy na Montmartre były chyba ówczesną formą forum i FB. Zresztą pokazywanie i krytyka obrazów kolegów była dość popularna. Wydaje mi się, że aż tak bardzo zachowania społeczne się nie zmieniły :-)

Co do reszty wypowiedzi 100% zgody, interesuje mnie tylko krytyka osób które cenię.
 

Benek  Dołączył: 18 Wrz 2008
jorge.martinez napisał/a:
"Fajnie nam się gada, ale pokaż swoje zdjęcia" - to jeden z takich filtrów.

Nieprawda. Dobry krytyk literacki wcale nie musi być pisarzem. Odnosi się to także do innych sfer życia i twórczości.

jorge.martinez napisał/a:
W zalewie internetowego bełkotu i gadek o niczym, marketingowego szumu i onanizmu muszą funkcjonować mechanizmy filtrujące ziarno od plew, które pozwolą odróżnić wartość od imitacji, autorytet od grafomana, treść od formy, a przy okazji oszczędzić czas.

Naprawdę uważasz, że można uruchomić takie obiektywne i niekwestionowalne mechanizmy selekcji? Obawiam się, że to niemożliwe. Pierwszy przykład z brzegu - twórcy, którzy wyrośli ponad swoją epokę. Takiego Norwida współcześni mu krytycy, służąc się ówczesnymi kryteriami ocen, brali za grafomana, twórce czwartorzędnego.

 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Benek, tu nawet mniej chodzi o krytykę.

Krytyk ma dorobek, krytyk ma styl, ma swoje zdanie, krytyk ma osobowość, krytyk ma wiedzę i doświadczenie, krytyk ma władzę.

Orientacja w najnowszej ofercie produktów do robienia zdjęć nie jest dla mnie wystarczającą kwalifikacją.
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
jorge.martinez napisał/a:
Benek, tu nawet mniej chodzi o krytykę.

Krytyk ma dorobek, krytyk ma styl, ma swoje zdanie, krytyk ma osobowość, krytyk ma wiedzę i doświadczenie, krytyk ma władzę.

Orientacja w najnowszej ofercie produktów do robienia zdjęć nie jest dla mnie wystarczającą kwalifikacją.


Coś podobnego chciałem napisać. Niełatwo jest zostać dobrym krytykiem. Myślę, że nawet trudniej niż dobrym fotografem :mrgreen:
 

Benek  Dołączył: 18 Wrz 2008
alekw napisał/a:
Niełatwo jest zostać dobrym krytykiem. Myślę, że nawet trudniej niż dobrym fotografem


To nie ulega wątpliwości. Chociażby z tego powodu, że genialnym artystą można być w wieku 15 lat, a genialnym krytykiem trudno zostać przed 50-tką. :mrgreen:

Krytyk musi być erudytą, musi znać konteksty, musi znać historię i dorobek jak najszerszego grona twórców. A to wymaga czasu i wiele, wiele nauki. Widać to wyraźnie np. w obrębie literatury. Wybitni krytycy to ludzie z siwymi włosami, oczytani, omnibusy. Twórcy wybitnych dzieł bardzo często tej wiedzy i świadmości są pozbawienie. Myślę, że osoby takie jak Tolkien - wybitni twórcy i równocześnie specjaliści od swojego poletka sztuki, w pełni świadomi swoich działań twórczych - to tylko wyjątki od reguły.

Wszystko to nie zmienia jednak faktu, że wcale nie trzeba samemu malować obrazy, albo wykuwać rzeźby w kamieniu, albo budować wieżowce, żeby być krytykiem malarstwa, rzeźby, architektury. A taka, mylna teza, została przecież postawiona.

 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
Eldred napisał/a:
że nie wypowiadali się arbitralnie o zdjęciach innych twórców na forach internetowych, więc nie potrzebowali niczego co by niejako potwierdzało ich kompetencje.
Eldred, alek juz mnie uprzedzil, ale jak myslisz, skad sie braly tzw szkoly malarskie? :-)

Z calym szacunkiem dla Vivian, ale jedyne co ona ma wspolnego z Vincentem to literka V w imieniu. Wkladanie ich razem do jednego worka jest nawet nie oburzajace, co po prostu komiczne. Proponuje zakonczyc ten wątek i skupić się na publikacji, bo ona jest najważniejsza w tym temacie.

 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
dzerry napisał/a:
Nie wierze w szuflade.
Co masz na myśli?
 

Eldred  Dołączył: 16 Paź 2007
dzerry, hmm tzn. Van Gogh uczył w szkole malarskiej zanim jego dzieła były gdziekolwiek pokazane? Rozumiem, że mógł oceniać czyjeś prace ale czy zanim został doceniony jako artysta te oceny były dla kogoś wartościowe? pytam bona prawdę szczerze nie wiem, to nie sarkazm.. :->



A co do publikacji, hmm nie uważam moich zdjęć za godne wystawy, ale odbitki na roztocze wziąłem i pokazałem, jeśli choć jedną osobę zachęciłem tym do zrobienia własnych dużych odbitek to super.
No i jednak pokazanie sporej grupie odbitek jest duuużo bardziej satysfakcjonujące niż wrzucenie linka na forum. :-)
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
Eldred napisał/a:
Van Gogh uczył w szkole malarskiej
Szkoła malarska, czyli pewien ryt, styl, grupa skupiona wokół miejsca, osoby, jakiegoś ograniczenia formalnego, techniki, itp. Między niektówymi szkołami panowały otwarte wojny. Tak było zawsze, nie tylko w XIX wieku.

jorge.martinez napisał/a:
Co masz na myśli?
Nie wierzę w etos genialnego twórcy publikującego w szufladzie. Takie przypadki jak Vivian to wyjątki potwierdzające regułe. Choć nawet nie do końca, bo najważniejszą pracę twórczą odwala teraz za nią Maloof. Nawet taki Nikifor, zanim został odkryty, też krzyczał, tylko w malomiasteczkowym środowisku nie miał publiczności.

Zgadzam się z tezą postawioną w tytule. Jeśli twórca nie ma potrzeby publikacji, to ewidentnie ma jakiś problem. Nie próbuję tutaj podważać sensu tworzenia dla samego siebie, ale nie wierzę, że można osiągnąć taki sam poziom bez zewnętrznego imperatywu publikacji.
 

sylwesto  Dołączył: 16 Sie 2008
dzerry napisał/a:
Jeśli twórca nie ma potrzeby publikacji, to ewidentnie ma jakiś problem.


To jaki problem miał Atget, Lartigue, Leiter :?: :-P
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
sylwesto napisał/a:
dzerry napisał/a:
Jeśli twórca nie ma potrzeby publikacji, to ewidentnie ma jakiś problem.


To jaki problem miał Atget, Lartigue, Leiter :?: :-P


Żaden, bo się prawdopodobnie nie określali jako fotografowie artyści
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
sylwesto napisał/a:
Atget
sprzedawał fotografie, on z tego żył. Nie miał po prostu ambicji artystycznych.

sylwesto napisał/a:
Lartigue
NIe rozumiem pytania. Że jako chłopiec nie wydał sobie albumu? Przecież po wojnie Lartigue funkcjonował jako fotograf ze wszystkimi tego konsekwencjami, z publikacją włącznie.

sylwesto napisał/a:
Leiter
Nie rozumiem kompletnie. Przeciez Leiter wystawiał i jako fotgraf i jako malarz.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
dzerry napisał/a:
Nie wierzę w etos genialnego twórcy publikującego w szufladzie.
A to rozumiem. Też nie wierzę.
dzerry napisał/a:
Jeśli twórca nie ma potrzeby publikacji, to ewidentnie ma jakiś problem. Nie próbuję tutaj podważać sensu tworzenia dla samego siebie, ale nie wierzę, że można osiągnąć taki sam poziom bez zewnętrznego imperatywu publikacji.
Tu też się zgadzam. No bo tworzenie sobie od tak, w przerwie na życie, to takie robienie na pół gwizdka. Bez ryzyka, bez stresu, bez naporu, bez martwienia się. Jeśli człek przez całe życie unika krytyki, no to nie będzie artystą kompletnym.

Talent zakopany w szufladzie. Ot co.

Co nie znaczy że nie można dopiero wyskoczyć z tej szuflady w wieku lat 50. Są takie przypadki. Ale rzadkie.
 

Benek  Dołączył: 18 Wrz 2008
jorge.martinez napisał/a:
Jeśli człek przez całe życie unika krytyki, no to nie będzie artystą kompletnym.

A jeżeli nie unika krytyki to zostanie artystą kompletnym? ;-)

Inna rzecz - mam wrażenie, że w części postów znajduję myśl, iż "praca-praca-praca + publiczne prezentowanie swoich prac + praca-praca-praca" gwarantuje osiągnięcie poziomu artysty. Otóż w moim przekonaniu nie gwarantuje. Jeśli komuś Allah poskąpił talentu i nie stworzył warunków do tworzenia, to dla kogoś takiego mozolna praca nad kreacją swojej osoby do postaci artysty + autoprezentacja swoich dokonań (nawet ocierająca się o ekshibicjonizm) będzie jedynie źródłem frustracji wynikającej z nie dających się spełnić ambicji.


Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach