jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Benek napisał/a:
A jeżeli nie unika krytyki to zostanie artystą kompletnym? ;-)
To nie jest warunek wystarczający.
 

sylwesto  Dołączył: 16 Sie 2008
dzerry, Leiter kiedy najwięcej publikował był fotografem mody i z tego wówczas był głównie znany. Dzisiaj te prace poszły w zapomnienie, zaś największy wkład do fotografii wniósł dzięki mniej znanym wcześniej abstrakcyjnie komponowanym zdjęciom z ulicy.

Lartigue swoje najbardziej znane zdjęcia zrobił na długo przedtem, zanim Szarkowski ściągnął go do MoMa. Robiąc zdjęcia rodzinne chyba nie planował ich wydania. Lądowały w przysłowiowej szufladzie.

[ Dodano: 2013-01-04, 11:44 ]
Nie przesadzałbym tak z tym artystą jako konstruktem społecznym. Sedno twórczości to sprawa indywidualna i tam wszystko się zaczyna. Publikowanie może pomóc jedynie w odsianiu plew, ale nie może być kryterium absolutnym (jedynym koniecznym i wystarczającym). To także dlatego mamy dziś problem z nadprodukcją artystów. Samozwańców można zignorować, ale ilu jest tych społecznie usankcjonowanych, choć także niepełnych z powodu braku talentu do czegogolwiek?
 

dzerry  Dołączył: 01 Maj 2006
sylwesto napisał/a:
zaś największy wkład do fotografii wniósł
Mimowolnie? Przecież był aktywnym, profesjonalnym fotografem. To, że wybrane zdjęcia przeleżały ileś tam lat w szufladzie, nie oznacza, że to dobry przykład na etos publikacji do szuflady.

sylwesto napisał/a:
Robiąc zdjęcia rodzinne chyba nie planował ich wydania. Lądowały w przysłowiowej szufladzie.
Bo był dzieckiem. To była zabawa. Szarkowski zrobił z nimi to co umiał najlepiej - nadał kształt. Czy Larry Sultan zamienił fotografów naukowych i korporacyjnych w twórców publikując ich w "Evidence"?
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
sylwesto napisał/a:
Sedno twórczości to sprawa indywidualna i tam wszystko się zaczyna.
Zaczyna. Ale sztuka to przecież kanał komunikacji. I to nie komunikacji między dwoma aktorami (twórca i pojedynczy adresat), lecz między nadawcą i całą resztą.

Ileż to niby wsobnych dzienników i pamiętników powstawał od początku z myślą, że się je opublikuje, albo przynajmniej ktoś je znajdzie i puści w obieg?
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
sylwesto napisał/a:
Publikowanie może pomóc jedynie w odsianiu plew


:?: :shock:
 

Keek  Dołączył: 25 Cze 2008
Jeszcze uscislajac, to ze dany tworca nie byl znany za zycia nie oznacza, ze bylo mu to obojetne. Kiedys nie bylo internetu, gdzei publikowac mozna samemu. Zeby udostepnic swoje prace kilkadziesiat lat temu, potrzeba bylo posrednika - wydawce, kuratora galerii czy innego, ktory decydowal wedle wlasnego gustu. Np. z tego co pamietam - moze sie myle - ZPAF przez wieksza czesc swojego istnienia nie byl zainteresowany fotografia dokumentalna i nie mamy przez to zbyt wielu dobrych albumow reportazowych z okresu PRL. Przynajmniej mi sie zaden nie przypomina.
Moze Vivian M. byla jednak ze swoim portfolio w roznych miejscach tylko nic z tego nie wyszlo? Moze miala zbyt trudny charakter i nie potrafila usmiechac sie na zawolanie?

A poza tym dzisiejsze czasy sa tak rozne od tego co bylo kilkadziesiat lat temu, ze podawanie sytuacji i przykladowych nazwisk z tamtego okresu jest pozbawione sensu. Dzisiaj fotografuje kazdy i kazdy - jak to ladnie ujal scenarzysta wspomnianego wczesniej filmu - jest artysta. Ba! W dzisiejszych czasach artysta moze byc nawet ten, ktorzy niczego konkretnego nie tworzy.
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
Keek napisał/a:
W dzisiejszych czasach artysta moze byc nawet ten, ktorzy niczego konkretnego nie tworzy.


To doskonale uzupełnia się ze znanym stwierdzeniem, że najlepsze fotografie to te nie zrobione.
 

MacRayers  Dołączył: 07 Wrz 2008
alekw napisał/a:
To doskonale uzupełnia się ze znanym stwierdzeniem, że najlepsze fotografie to te nie zrobione.
...albo nie pokazane? Pojechaliście ostro z tematem, dołączę się wieczorem. :-B
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
MacRayers napisał/a:
alekw napisał/a:
To doskonale uzupełnia się ze znanym stwierdzeniem, że najlepsze fotografie to te nie zrobione.
...albo nie pokazane?


Niepokazane są najwyżej dobre
 

sylwesto  Dołączył: 16 Sie 2008
dzerry napisał/a:
sylwesto napisał/a:
zaś największy wkład do fotografii wniósł
Mimowolnie? Przecież był aktywnym, profesjonalnym fotografem. To, że wybrane zdjęcia przeleżały ileś tam lat w szufladzie, nie oznacza, że to dobry przykład na etos publikacji do szuflady.


O ile mi wiadomo raczej tak. Nie zamierzał rewolucjonizować fotografii. Robił takie zdjęcia, jakie mu się podobały. A że uprawiał też malarstwo abstrakcyjne, odcisnęło to swoje wyraźne piętno także na jego fotografii.

dzerry napisał/a:
Bo był dzieckiem. To była zabawa.


Kiedy nie był już dzieckiem także robił zdjęcia. Zanim zajał się fotografią profesjonalnie.

alekw, miałem na mysli społeczną weryfikację wartości schowanej w szufladach twórczości (artysta czy fotografoman).

Atget, Lartigue, Leiter byli artystami w momencie, w którym robili zdjęcia które znamy i podziwiamy, choć wówczas nie funkcjonowaly jeszcze w obiegu. Żeby zrobić je na takim poziomie po prostu trzeba być artystą. Nieartysta tak nie potrafi.

Nie wiem czy powiniem to dodawać, ale na wszelki wypadek dodam: nie bronię "samozwańczych artystów szufladowych", natomiast nie mogę zgodzić się z definiowaniem artysty przede wszystkim za pomocą zewnetrznych kryteriów społecznych.

[ Dodano: 2013-01-04, 14:44 ]
jorge.martinez napisał/a:
Ale sztuka to przecież kanał komunikacji


Sztuka faktycznie funkcjonuje bardziej na płaszczyźnie społecznej, ale twórczość, bycie artystą to przede wszystkim płaszczyzna ultraindywidualna.
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Warto zobaczyć (dostępny z lektorem)
Cytat
JACQUES-HENRI LARTIGUE. POZYTYWY STULECIA. Planete
Urodzony na przedmieściach Paryża w 1894 roku Lartigue zasłynął jako niezrównany fotografik i malarz. Aż do śmierci w roku 1986 francuski twórca oddawał się swojej największej pasji: dokumentowaniu niezwykłości otaczającego go świata. Jego dorobek obejmuje ponad 150 tysięcy zdjęć, setki malarskich płócien oraz 50 tysięcy zapisanych stron w prywatnym dzienniku. Do dziś Lartigue ceniony jest za swoje dynamiczne zdjęcia z wyścigów samochodowych, urzekające pejzaże oraz portrety paryskich piękności. Film poświęcony temu twórcy przybliża sylwetkę człowieka o ponadprzeciętnym zmyśle estetycznym, wyczulonym oku i fascynującej biografii.
http://www.planeteplus.pl...-stulecia_29064

oraz dwie wersje BBC z 1983 i 2009 r.
Cytat
http://forum.fotopolis.pl...hp?f=51&t=11081
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
sylwesto napisał/a:
bycie artystą to przede wszystkim płaszczyzna ultraindywidualna
Oczywiście. Ciała kolegialne są raczej wyjątkiem niż normą.
sylwesto napisał/a:
Żeby zrobić je na takim poziomie po prostu trzeba być artystą. Nieartysta tak nie potrafi.
Hm, tutaj pojawia się pytanie. Czy artysta to energia kinetyczna czy potencjalna? ;-)

IMHO nie ma prostej odpowiedzi. Aczkolwiek stawiając li tylko na potencję, ryzykujemy, że jedno dobre dzieło sprawi, że artysta będzie tylko odcinał kupony i wrócimy do genialnej, acz kontrowersyjnej definicji sztuki: "Sztuką jest wszystko, cokolwiek artysta napluje".
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
jorge.martinez napisał/a:
genialnej, acz kontrowersyjnej definicji sztuki: "Sztuką jest wszystko, cokolwiek artysta napluje".


Dlaczego kontrowersyjnej? Dla mnie to jedyna definicja sztuki. Pierwszy etap: "sztuką jest to co za sztukę uważa autor", etap drugi "sztuką jest to co za sztukę uważa odbiorca".
 

Keek  Dołączył: 25 Cze 2008
alekw napisał/a:
jorge.martinez napisał/a:
genialnej, acz kontrowersyjnej definicji sztuki: "Sztuką jest wszystko, cokolwiek artysta napluje".


Dlaczego kontrowersyjnej? Dla mnie to jedyna definicja sztuki. Pierwszy etap: "sztuką jest to co za sztukę uważa autor", etap drugi "sztuką jest to co za sztukę uważa odbiorca".


Musisz jeszcze dopisac krytyka, kuratora i wlasciciela galerii. Akurat te osoby, ktore wymieniles, maja najmniejszy wplyw na to czy cos jest sztuka czy nie.
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
Keek napisał/a:
alekw napisał/a:
jorge.martinez napisał/a:
genialnej, acz kontrowersyjnej definicji sztuki: "Sztuką jest wszystko, cokolwiek artysta napluje".


Dlaczego kontrowersyjnej? Dla mnie to jedyna definicja sztuki. Pierwszy etap: "sztuką jest to co za sztukę uważa autor", etap drugi "sztuką jest to co za sztukę uważa odbiorca".


Musisz jeszcze dopisac krytyka, kuratora i wlasciciela galerii. Akurat te osoby, ktore wymieniles, maja najmniejszy wplyw na to czy cos jest sztuka czy nie.


Krytyk, kurator itd. to ciągle odbiorca. Perspektywa twórcy i perspektywa obiegu dzieła.
Oczywiście coś przez twórce może nie być uważane za sztukę, a być uważane za sztukę przez odbiorców i vice versa.
 

Keek  Dołączył: 25 Cze 2008
alekw napisał/a:
Krytyk, kurator itd. to ciągle odbiorca.


Odbiorca, ale odbiorca specyficzny. Ja wiem... To tak ja ginekolog jest specjalista od kobiet.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Zastanawiam się, czy proces ujawniania swojej twórczości i zabiegania o jego akceptację wśród krytyków i odbiorców zróżnicowany jest ze względu na rodzaj sztuki.

Wiemy, że fotografia ma w rodzinie sztuk pozycję dość nieokreśloną, a już w Polsce szczególnie. Ale czy postawy artysty fotografującego różnią się od postaw pisarzy, malarzy, muzyków i gimnastyków?

Kiedyś w jakiejś dyskusji ktoś z wysp przekonywał, że sztuka, także malarstwo i rzeźba jest tam odbierana nieco inaczej niż u nas. Że tam jest to dziedzina mniej snobistyczna i ekskluzywna niż w Polsce. Ot, taki trop poddaję.
 

romeoad  Dołączył: 02 Lis 2009
jorge.martinez napisał/a:
Ale czy postawy artysty fotografującego różnią się od postaw pisarzy, malarzy, muzyków i gimnastyków?

Owszem, różnią się i to bardzo. Bo taki pisarz, fotograf czy muzyk może sobie tworzyć do szuflady, selekcjonować, przebierać i albo to pokazać, albo nie i zostać 'odkrytym' później. W niczym to nie umniejsza jego dziełom.

Dla odmiany taki gimnastyk nie może stworzyć dzieła gimnastycznego do szuflady - jego praca, tak jak i aktora czy tancerza, wymaga odbiorcy dzieła, inaczej równie dobrze mógłby nic nie robić i na to samo by wyszło. Ba, nikt go po jakimś czasie nie odkryje.

[ Dodano: 2013-01-11, 12:19 ]
jorge.martinez napisał/a:
sztuka, także malarstwo i rzeźba jest tam odbierana nieco inaczej niż u nas

A tutaj z kolei działa aspekt ekonomiczny przede wszystkim. No i w UK nie było PRLu, w którym nagminna była postawa 'sztuka? przestań się wygłupiać'.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Akurat gimnastyka, aktora i pianistę (niekompozytora) dodałem tutaj dla rymu :-) Wiem, że to zupełnie co innego. Nie chcę poruszać tematu sztuk twórczych i odtwórczo-interpretacyjnych.

[ Dodano: 2013-01-11, 12:25 ]
romeoad napisał/a:
A tutaj z kolei działa aspekt ekonomiczny przede wszystkim.
W jakim sensie? Że tam jest więcej galerii i muzeów z darmowym wjazdem? Czy jak?
 

radekone  Dołączył: 20 Maj 2009
jorge.martinez napisał/a:

[ Dodano: 2013-01-11, 12:25 ]
romeoad napisał/a:
A tutaj z kolei działa aspekt ekonomiczny przede wszystkim.
W jakim sensie? Że tam jest więcej galerii i muzeów z darmowym wjazdem? Czy jak?

Może więcej ludzi z kasą, z gustem i w garniturze od conajmniej trzech pokoleń.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach