jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
No właśnie jestem bardzo ciekaw czy np. w Muzeum Śląskim, w które wpakowano 300 mln zł znajdzie się kącik fotograficzny :-)
 
Merle  Dołączył: 20 Gru 2012
jorge.martinez, A po? Wymagałoby to zatrudnienia kogoś kto ma jakiekolwiek pojęcie o fotografii, przyznania mu kompletnie niewystarczającego budżetu i rozczarowania że na wystawę nie walą tłumy.
W naszej rzeczywistości pięknie się sprzedają sceny balistyczne, konie i krajobrazy (proszę popatrzeć co jest na szczycie aukcji malarstwa). Kilkoro młodych twórców sztuki którzy zaistnieli w polskiej przestrzeni najczęściej jest z tak zwanego odzysku (vide Sasnal). Będąc w Londynie wielokrotnie natykałem się na polskie nazwiska, bądź to jako jedna z kilkudziesięciu osób na wystawie , bądź to jako główna postać wernisażu. Wiele nazwisk nie znałem, choć staram się śledzić na bieżąco trendy w polskiej sztuce|(takie skrzywienie robola :evilsmile: )
Trudno wymagać od osób które kierują muzeami, galeriami aby wychodziły przed szereg, przecież oni są na garnuszku państwa lub samorządu. Przychodzi taki burmistrz lub prezydent miasta i mówi...wiecie co mi na tej wystawie brakuje..koników. W tej przestrzeni ja nie widze kompletnie miejsca na fotografię. Prywatne galerie...tak, małe muzea i galerie ..owszem, pod warunkiem że jest tam dyrektorem/ką ktoś kto ma bakcyla foto. Małym instytucjom jest wbrew pozorom łatwiej, bo i miejsce nie pozwala na rozmach i brak zacięcia na zbawienie świata.
Duże jednostki, które z zasady są przeznaczone do dokumentowania, zbierania i udostępniania sztuki szerszej publiczności zawsze obarczone są grzechem megalomani. Włodarze takich przybytków jak i ich decydenci finansowi są zainteresowani uroczystym przecinaniem wstęgi....a najbardziej fotogeniczne ( nomen omen dla prasy w formie foto) są duże wystawy. Wystawy gdzie będą pchać się tłumy ludzi, prasa będzie pisać...to się zawsze dobrze sprzedaje.

Zastanawiamy się czy aby być dobrym fotografem trzeba emigrować....więc wypowiem się i ja :-)

Dobry fotograf zaistnieje wszędzie. W pewnych przestrzeniach będzie mu łatwiej w pewnych trudniej ale jak się uprze to da radę. Z moich obserwacji wynika inny wniosek, w przestrzeni gdzie sztuka jest postrzegana jako nieodłączny element życia artysta ma lżej ponieważ czekają na niego swoiste formy promocji lub pomocy. Padł już tutaj wątek o pewnym poziomie zasobności społeczeństwa jako element konieczny do odbioru sztuki i ja się z tym zgadzam. Społeczeństwa bogate wykształcają potrzebę pracy artystycznej poprzez istnienie zapotrzebowania na nią.

Jeszcze taka ciekawostka, proszę o wypowiedź osoby które były lub są poza granicami Polski (czy spotkały się z takim zjawiskiem lub nie)

Miałem epizod w Londynie poszukiwania pracy ( ostatecznie otworzyłem działalność) i cóż podpowiedział mi kolega anglik? Napisz w CV doświadczenie, schematycznie, lecz jeśli ci zależy na pracy to opisz swoje zainteresowania, im bardziej są nietuzinkowe tym większe szanse na zdobycie upragnionej posady. Troszeczkę patrzyłem na niego jak na szaleńca ale pomyślałem że nic nie stracę, najwyżej się ktoś pośmieje.....i mały zonk. Zaproszenie na rozmowę, gdzie sprawy doświadczenia i uprawnień zaledwie były liźnięte a gros czasu poświęcony na rozmowę o moich zainteresowaniach. Nie to że ten ktoś był tym szczególnie zainteresowany....lecz pracownik który ma zainteresowania wykraczające poza TV and music zapewnia pewien poziom innowacyjności. Odniosłem odczucie podczas pobytu w Londynie że pobudzanie wrażliwości artystycznej oraz kreowanie zapotrzebowania na sztukę gwarantuje podnoszenie wrażliwości społeczeństwa. Pomimo ogromnego spolaryzowania społeczeństwa jest to trend wzrastający, mający uzasadnienie w badaniach naukowych. Teraz pytanie do wszystkich, czy ktoś się jeszcze z tym spotkał czy to tylko ja miałem niewątpliwą przyjemność trafić na wspaniałych ludzi z HR?

Pozdrawiam

K
 

radekone  Dołączył: 20 Maj 2009
Merle napisał/a:
Teraz pytanie do wszystkich, czy ktoś się jeszcze z tym spotkał czy to tylko ja miałem niewątpliwą przyjemność trafić na wspaniałych ludzi z HR?

To jest chyba jak najbardziej prawdopodobne, ale w jakiej branży szukałeś pracy? Bo ja odnoszę wrażenie, że pisząc o warsztatach fotograficznych w cv wysyłanym do korpory, swoje szanse się w ten sposób pomniejsza.
 

fotostopowicz  Dołączył: 06 Lut 2009
Merle napisał/a:
Teraz pytanie do wszystkich, czy ktoś się jeszcze z tym spotkał czy to tylko ja miałem niewątpliwą przyjemność trafić na wspaniałych ludzi z HR?


Miałem podobnie jak byłem na interview w sprawie pracy w drukarni. Zapomniałem usunąć z mojego CV informacji o tym, że moje zdjęcia wisiały gdzieś tam kiedyś na dwóch wystawach, mało tego w trakcie oczekiwania na rozmowę przeglądałem sobie album ze zdjęciami Eliota, bo tam miałem właśnie schowane swoje CV. Moje rozmowa o pracę wyglądała w ten sposób, że przez 20% czasu była omawiana kwestia mojego doświadczenia jak również samej organizacji pracy a resztę czasu menadżer wypytywał mnie o moje zainteresowania a w szczególności na temat fotografii i przyznam szczerze, że bardzo miło się nam gawędziło :-)
 
dlugas1982  Dołączył: 07 Lis 2008
Pracownik z pasją przeważnie jest lepszy o tego bez pasji.

Oczywiście zależy na jakie stanowisko i o jakim charakterze ma być dana praca.

Ktoś wpisujący cyferki do excela w Urzędzie statystycznym nie koniecznie musi być kreatywnym fotografem o zacięciu artystycznym.
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
B.: - Wróćmy do książki… Co sądzisz o polskiej fotografii.. Czy w ogóle istnieje polska fotografia? W książce nie stawiasz diagnozy.
A.M.: Wydaje mi się, że w książce jest jednak jakaś diagnoza postawiona. Sam wybór tego, co nowe, aktualne już jest rodzajem krytycznego opisu rzeczywistości fotograficznej. Tę intuicję potwierdza feedback jaki otrzymuję od osób, które tekstem z książki poczuły się dotknięte. Nie wycofuję się z ferowania ocen względem instytucji i odpowiedzialnych za ich program osób. Jeżeli piszę, że kuratorka w największym muzeum narodowym w tym kraju robi jedną wystawę na dwadzieścia lat, to jest to forma kronikarstwa, ale może też być odebrane jako zarzut, czy wezwanie do odpowiedzi.
B.: - Ale czy to nie jest związane z gettem fotograficznym?
A.M.: Fotografia współczesna ma swoją specyfikę. Tu nie chodzi o żadne getto. Jeśli mowa o kompleksach fotografów wobec artystów, to oznaką skutecznej terapii byłoby zapomnienie o getcie. Jeśli jesteś fotografem, nie musisz dodawać, że jesteś artystą. Masz status artysty. Tak jak ktoś mówi o sobie, że jest malarzem, czy rzeźbiarzem to nie musi dodawać, że jest artystą. Ale jeśli mówi o sobie, że jest artystą, to logicznym pytaniem wydaje się kwestia tego, co robi i za pomocą jakich narzędzi. W tym wypadku również posługiwanie się fotografią nie jest niczym wstydliwym. Innymi słowy, we współczesnym świecie medium nie powinno określać twojego statusu instytucjonalnego. W Polsce mamy jeszcze do czynienia z inną sytuacją. Dobrze to było widać na spotkaniu w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Można tę polską kondycję fotografii próbować opisać następującymi słowy: „wiemy, że fotografia jest sztuką, ale tak się składa, że nasza instytucja nie robi wystaw fotografów”. Zmiana tego nastawienia i wyciągnięcie wniosków z “oczywistej oczywistości” jaką jest traktowanie fotografii jako narzędzia sztuki współczesnej to następny krok w rozwoju instytucjonalnego świata sztuki. Przy czym nie chodzi tu o wystawy artystycznych gwiazd typu Tillmans, Ruff, czy Shibli, tylko o pracę z polskimi twórcami. Taką pracę chyba wykonują już galerie prywatne, które na równych zasadach traktują twórców posługujących się różnymi mediami. Niestety, tak nie pracują jeszcze duże instytucje publiczne. Czyli nie getto fotografii, tylko sytuacja „o krok dalej”: będąc świadomymi specyfiki fotografii, jesteśmy w stanie jej użyć do tworzenia wypowiedzi istotnych dla sztuki współczesnej. Współcześnie następuje odejście od postmodernistycznej zasady „każdy robi wszystko”. Fotografia daje ci warsztat, kontakt z rzeczywistością, ma swoje reguły i konwencje, podobnie jak rzeźba, malarstwo, czy rysunek. Nikogo nie dziwi wysyp wystaw o rzeźbie – tylko w tym roku takie ekspozycje prezentowano w CSW Zamek Ujazdowski, w Zachęcie i na Akademii Sztuk Pięknych – niedługo nikogo nie będą dziwić takie wystawy poświęcone fotografii. Mam nadzieję.
B.: - Czyli problem według ciebie tkwi w instytucjach?
A.M.: -Tak… I to jest najbardziej ryzykowna sytuacja dla rozwoju fotografii w tym kraju. Bez wsparcia dużych instytucji polska fotografia będzie na marginesie. Fotografowie sami się organizują – od Galerii Bezdomnej po Sputnik Photos – ale na dłuższą metę musimy skończyć z tą obciachową sytuacją według której całe środowiska pozostawione są same sobie.
B.: Ostatnie pytanie jest barowe: o czym marzy Adam Mazur?
A.M.: Bardzo bym się ucieszył, gdyby czymś naturalnym były wystawy współczesnych fotografów polskich w instytucjach publicznych, katalogi, recenzje wystaw, a w dalszej perspektywie nominacje do nagród typu Deutsche Borse Prize, czy Hasselblad Award, wystawy w głównych muzeach i galeriach świata.
http://pawelbownik.natema...kolwiek-trendow
 

Benek  Dołączył: 18 Wrz 2008
edghaar napisał/a:
Powiedzmy sobie szczerze - "Cardiff after dark" zawsze sprzeda się lepiej niż "wieczór w Wąchocku", niezależnie od poziomu zdjęć.

No i co z tego?
Hamburgery też się lepiej sprzedają niż krewetki. Doda na pewno opchnęła w Polsce więcej płyt niż Anna Maria Jopek.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach