M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Krzysztof Miękus
Cytat

http://www.lightstalkers.org/miekus

Krzysztof Miękus (Ur. w 1975 roku) filozof, fotograf, kurator wystaw, dziennikarz. Absolwent Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych Uniwersytetu Warszawskiego (dyplom w Instytucie Filozofii), Szkoły Reportażu Collegium Civitas oraz Studium Fotografii ZPAF. W latach 2000 - 2006 współpracował z miesięcznikiem "Pozytyw". W 2006 roku był kuratorem Yours Gallery w Warszawie. W 2007 roku był kuratorem generalnym Międzynarodowego Festiwalu Fotografii „Transfotografia” w Trójmieście.

W latach 2000 - 2003 zajmował się dokumentem fotograficznym. Współpracuje z takimi instytucjami, jak Miesiąc Fotografii w Krakowie, Sittcomm Award w Bratysławie, galerią Školska 28 w Pradze, galerią Jack Shainman w Nowym Jorku, "Sirius Art Centre w Cobh (Irlandia), Instytutem Sztuki Wyspa w Gdańsku, CSW Łaźnia w Gdańsku, Akademią Sztuk Pięknych w Gdańsku oraz Polską Akcją Humanitarną. W swoich działaniach artystycznych wykorzystuje różne media, głównie fotografię i wideo. Działa na pograniczu sztuk wizualnych i dokumentu. Od 2008 roku realizuje wieloetapowy projekt zatytułowany Mittel, poświęcony współczesnej ikonografii i mitologii Europy Środkowej.
http://www.fotopolis.pl/i...ysztofa-miekusa

Rozmowa z Krzysztofem Miękusem

- Obserwujesz od kilku lat rynek fotograficzny w Polsce i na świecie. Jak w
twoim przekonaniu odnajdują się na
tym rynku rodzimi twórcy?


- Część polskich fotografów żyje w romantycznym przeświadczeniu, że żeby
zaistnieć wystarczy mieć włączony telefon. „Jestem artystą, robię wielkie
rzeczy, nie mam pieniędzy, ale mam
telefon i on jest włączony. Jeśli chcesz,
zadzwoń do mnie, sprzedam Ci swoje
zdjęcia bardzo chętnie” - tak z grubsza część polskich autorów organizuje
własną promocję. Tymczasem na całym
świecie działa to odwrotnie. Artyści z najgłośniejszymi nazwiskami są absolutnie
otwarci na kontakt. Rozsyłają newslettery, bez problemu pokazują, co robią.
W Polsce nie można się dowiedzieć, co
robią fotografowie. Z reguły jest tak, że
jeśli fotograf u nas nad czymś pracuje,
to nic o tym nie mówi z lęku, że ktoś mu
ten pomysł „zerżnie”. Co komu szkodzi,
żeby wysyłać do redakcji, galerii, agencji swój nowy projekt nawet drogą mailową? W Polsce jest dziwne zakłopotanie
tym, że oto ja mam się chwalić czymś,
co właśnie zrobiłem.

- Może problem z marketingiem ma
związek ze zmianą w sposobie dotarcia
do widza. Dotąd tą rolę spełniała prasa,
dziś przejmują ją Internet i rynek galeryjny?


- Raczej nie, mechanizmy na tych rynkach działają podobnie, ale prawdą jest
że fotografia bardzo mocno wkroczyła
w obszar sztuki. Dotyczy to również fotografii dokumentalnej. Na rynku sztuki
pojawiło się mnóstwo pieniędzy, popyt
na sztukę rośnie. Wielu nowych biznesmenów ze Wschodu chce gromadzić
sztukę. Konsekwencją jest to, że fotografowie zaczynają się z tym rynkiem
identyfikować, bo życie ze sztuki jest
przyjemniejsze, niż ze zleceń agencji
reklamowych, czy gazet. To oczywiście
prowadzi do pewnego rozdwojenia na
fotografów i artystów. Ten podział jest
w sumie dość sztuczny, ale chętnie pielęgnowany przez świat artystyczny broniący swojej niezależności i swoich kanałów dotarcia do pieniędzy (założenie
jest takie, że jeśli ktoś jest fotografem
komercyjnym, to poszukiwanie przez
niego dodatkowego finansowania na
rynku sztuki staje się nieuczciwością).

- A co z fotografią? Jak Twoim zdaniem
wyglądamy na tle tego co się robi na
świecie?


- Różnimy się zaangażowaniem i iloś-
cią. Nie ma zbyt wielu polskich artystów
bądź dokumentalistów posługujących
się fotografią, którzy mają odpowiednią
wiedzę i reprezentują poziom porównywalny z czołówką światową. To kwestia
skali. Chociaż trzeba powiedzieć, że pojawia się nowe pokolenie autorów, my-
ślących otwarcie, wiedzących, co chcą
zdjęciami opowiedzieć.
Mamy jednak w Polsce poważny problem edukacyjny. W szkołach uczy się
ciągle na przykładach klasycznych.
Absurdem jest to, że student fotografii
przynosi zdjęcia, które wyglądają jakby
powstały pięćdziesiąt lat temu i on mówi,
że jego idolem jest Cartier-Bresson. Ja
rozumiem, że Bressonowi należy się
szacunek i pełne zrozumienie formuły
fotograficznej którą rozwinął, ale dlaczego mamy powtarzać w nieskończoność
ten sposób fotografowania? Jeżeli ów
student jest młody i chce tworzyć, to powinien chcieć robić rewolucję, wszystko
postawić na głowie i spróbować czegoś
nowego, pójść krok dalej. Nawet jeśli to
nie przyniesie dobrych rezultatów, to i
tak będzie bardziej twórcze niż powtarzanie w kółko tego samego.

- Czyli niewiele dobrego można powiedzieć o polskim dokumencie?

- W Polsce - nie chcąc nikogo obrażać
- dokument pojawił się dopiero pod koniec lat 90. Były jasne gwiazdy tworzące
wcześniej, ale są naprawdę wyjątkiem.
A zresztą nie oszukujmy się niewiele z tych postaci należało do światowej
czołówki. Dopiero po otwarciu się Polski w latach 90., napływ idei, albumów,
rozwój Internetu, spowodowały u nas
narodziny nowoczesnego dokumentu.
Choć oryginalne pomysły raczej u nas
nie powstają. Problemem jest też dominacja „fajności” i całkowity niemal brak
poważnych i realizowanych przez wiele
lat projektów.

- Na pewno znaczący wpływ na ten
nowy nurt miała szkoła w Opawie?


- Niewątpliwie Opawa mocno wpłynęła
na polski dokument, głównie dlatego,
że to jest szkoła myślenia o fotografii, a
nie szkoła fotograficzna. Ja przez długi
czas miałem wrażenie, że fotografowie
nie mają nic do powiedzenia - brakowało
im podstawowej refleksji na temat swojej pracy i świata ich otaczającego. Dopiero gdy pojechałem pierwszy raz na
festiwal w Perpignan, dowiedziałem się,
że ludzie którzy tam się pojawiają i mają
wystawy, to intelektualiści - są oczytani,
świadomi tego co robią, mają na temat
swojej pracy mnóstwo do powiedzenia.
Opawa ma ten pozytywny wpływ na polskich fotografów, że nie wskazuje, jak
należy robić dobre zdjęcia, tylko uczy
myślenia o tym, czym jest i do czego
może służyć fotografia.

- Co masz na myśli mówiąc o nowoczesnym dokumencie?

- Język klasycznego dokumentu stał się
nieco anachroniczny. Fotografia bardzo
powoli się rozwija, a dotyczy to zwłaszcza świadomości intelektualnej twórców. W polskich szkołach bardzo często podaje się Augusta Sandera jako
przykład tego, jak powinien wyglądać
dokument, a wzorcem reportażu pozostaje Cartier-Bresson. Litości! Oczywi-
ście, że to klasycy, ale trudno by było
dzisiaj przekonać kogokolwiek do wiary
w to, że może istnieć coś takiego, jak
obiektywny dokument, a dobry reportaż
sprowadza się do kilku trików z decydującym momentem i złudzeniem, że fotografowani ludzie nie widzą fotografa.

- O ile mi wiadomo zwolennicy formuły
klasycznej dziś wcale nie twierdzą, że
robią fotografię obiektywną. Przekonują
tylko do tego, żeby starać się nie ingerować w fotografowaną sytuację i pokazywać rzeczywistość tak jakby fotografa tam nie było, czyli w pewien sposób
zbliżać się do obiektywności.


- Założeniem klasycznego dokumentu
jest przezroczystość fotografa. Zdjęcie
ukazuje nam świat taki, jaki jawił się
oczom dokumentalisty, ale ten ostatni
w żaden sposób nie wpłynął na rozwój
zdarzeń. Problem jest taki, że ja dziś
nie jestem w stanie uwierzyć fotografowi, gdy on udaje, że jego obecność
nie miała wpływu na rzeczywistość. Nie
znaczy to, że mi się z gruntu takie zdję-
cia nie podobają, ale denerwuje mnie
czasami to, że ktoś stara się wciskać
mi kit. Uprawnione są rozmaite konwencje dokumentu i są w pewien sposób równoważne, ale bardziej porusza
mnie zdjęcie, którym fotograf opowiada
swój sposób interpretowania świata, niż
czyjaś zdolność zarejestrowania kolesia przeskakującego przez kałużę akurat w momencie, gdy jego noga dotyka
wody.

Można powiedzieć, że najczystszą formą fotografii dokumentalnej jest fotografia krajobrazu, a najbardziej perswazyjną - portret. Krajobraz jest zapisem
ludzkich działań, którym raczej się nie
manipuluje. Natomiast portret jest perswazyjny z powodu siły, z jaką reagujemy na twarz.

- To co w takim razie odróżnia, Twoim
zdaniem, dobry dokument od złego?


- Często słyszę, że dobra jest tylko taka
fotografia, którą uprawia Sebastiao
Salgado, czy James Nachtwey. To jest
świetna fotografia, tylko że ich sposób
fotografowania nie wyczerpuje konwencji dokumentu. Równie dużo ciekawych
rzeczy o współczesnym świecie, czy o
człowieku, dowiaduję się ze zdjęć, które
nie są reportażem.


Kuwait Stock Exchange I, 2000/Andreas Gursky
http://dexedrina.blogspot...sky-bolsas.html

Wolę manipulowane
zdjęcia Andreasa Gursky’ego od całej
masy klasycznego fotoreportażu. Dzieje
się tak dlatego, że fotograf, który tworzy
jakąś koncepcję, inscenizuje, wymyśla
czy też retuszuje, jest świadomy tego
co robi. I potem widać na zdjęciach, że
mamy do czynienia z jakąś ideą, że fotograf naprawdę coś ma nam do przekazania. A fotoreporterzy prasowi niestety
bardzo często fotografują absolutnie
bezmyślnie i bez refleksji. Fotoreporter
dostaje zlecenie z gazety, jedzie zrobić temat, ilustruje to, co zobaczył - ale
tego intelektualnie nie przekształca, nie
asymiluje i finalnie widzimy, że poza
„byłem-widziałem” nie ma nam nic do
powiedzenia. To odróżnia dobry fotodokument od złego - w dobrym fotograf
świadomie dokonuje wyboru z całego
spektrum konwencji fotograficznych i
ma pewność, że to właśnie fotografia
jest najlepszym medium do opowiadanej historii.

- Kilkakrotnie, jeszcze na łamach Pozytywu, krytycznie odnosiłeś się do fotografii nagradzanych na World Press
Photo. W czym problem?


- Problemem fotografii prasowej reprezentowanej na WPP jest nagminne oszustwo, polegające na użyciu obrazów
wyraźnie sugerujących konkretną interpretację, która ma się nijak do rzeczywistości, w której te zdjęcia powstawały.
Promuje się (choć to powoli się zmienia)
proste chwyty. Dlatego ,po raz kolejny
,nagradzane zdjęcia zapłakanych „madonn” z dzieciątkiem na rękach z Iraku,
Palestyny czy Darfuru, coraz mniej mnie
poruszają. Po pierwsze, operują cały
czas tym samym schematem emocjonalnym. Po drugie, absolutnie nie mogę
mieć pewności, że zasugerowany odbiór
zdjęcia ma jakikolwiek związek z fotografowaną rzeczywistością. Zwłaszcza,
że zdarza mi się słyszeć od fotografów,
że jadą w tamte miejsca poszukiwać dokładnie takich schematycznych zdjęć.
Nie ma to nic wspólnego z dobrą fotografią, co więcej nie ma nic wspólnego
z rzetelnym dziennikarstwem.

rozmawiał:Grzegorz Dembiński

Niestety :-|
Cytat

Tegoroczne zdjęcie-zwycięzca konkursu World Press Photo przedstawia mężczyzn niosących ciała braci - dwuletniego Suhaiba Hijazi i trzyletniego Muhammada - oraz ich ojca, którzy zginęli w izraelskim nalocie na Strefę Gazy. Matka chłopców trafiła do szpitala na oddział intensywnej terapii.
http://kultura.dziennik.p...eria-zdjec.html
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
Już to kiedyś czytałem, ale dzięki za przypomnienie. Linkiem do tego artykułu powinna zaczynać się każda dyskusja o fotografii na tym forum :-)

A propos portretu, poznałem kiedyś tego fotografa:

http://www.georges-pachec...re-des-larmes-/

Ma ciekawą metodę, usadawia człowieka w studio, daje do ręki wyzwalacz i wychodzi, na tych fotografiach z linku kazał ludziom myśleć o najsmutniejszym wydarzeniu z ich życia.

 

sylwesto  Dołączył: 16 Sie 2008
Ależ niesmaczna jest ta chłodna analiza w ostatnim akapicie. Do tego ta pewność co do prawdy, której na zdjęciach niepokazano. O fotografii krajobrazu, jako najczystszym dokumencie, nawet nie wspomnę.
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
sylwesto napisał/a:
Ależ niesmaczna jest ta chłodna analiza w ostatnim akapicie. Do tego ta pewność co do prawdy, której na zdjęciach niepokazano. O fotografii krajobrazu, jako najczystszym dokumencie, nawet nie wspomnę.


Tylko, że akurat Miękus tego nie wymyślił, wiele osób myśli podobnie, w tym coraz więcej fotoreporterów.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
alekw napisał/a:
Linkiem do tego artykułu powinna zaczynać się każda dyskusja o fotografii na tym forum :-)
Oj tak. Choć wiele tez jest rzuconych w przestrzeń, bez głębszego uzasadnienia. Tak, to my sobie tutaj dyskutujemy. I nikt nas na wywiad nie bierze :-P

M.W, zmień tytuł na jakiś bardziej syntetyczny. Bo to jednak nie wątek o Miękusie.
 

alekw  Dołączył: 27 Wrz 2007
jorge.martinez napisał/a:
alekw napisał/a:
Linkiem do tego artykułu powinna zaczynać się każda dyskusja o fotografii na tym forum :-)
Oj tak. Choć wiele tez jest rzuconych w przestrzeń, bez głębszego uzasadnienia. Tak, to my sobie tutaj dyskutujemy. I nikt nas na wywiad nie bierze :-P


Głebsze uzasadnienie zajęłoby trochę więcej niż tych parę stron w 5klatkach, a tak mamy ładną syntezę.

A wracając do zdjęć wybranych przez MW, do zilustrowania wywiadu. Bo wybrane całkiem dobrze (tzn. na ten sam temat):
przyczyna vs skutek
podejście intelektualne vs podejście emocjonalne
zaproszenie do własnych przemyśleń vs odczytanie zdjęcia narzucone przez autora

to co je łączy, to że oba są mocno obrabiane w PS, przy czym to drugie udaje, że nie :-D
 

Sebastian  Dołączył: 19 Kwi 2006
alekw napisał/a:
sylwesto napisał/a:
Ależ niesmaczna jest ta chłodna analiza w ostatnim akapicie. Do tego ta pewność co do prawdy, której na zdjęciach niepokazano. O fotografii krajobrazu, jako najczystszym dokumencie, nawet nie wspomnę.


Tylko, że akurat Miękus tego nie wymyślił, wiele osób myśli podobnie, w tym coraz więcej fotoreporterów.


Myślę, że jest to też nawiązanie do sprawy zdjęć (i podpisów pod nimi) Paolo Pellegriniego z ostatniego WPP, o której to dyskusja przetoczyła się niedawno przez fora fotograficzne. Dobry to przykład materiału zrobionego "pod konkurs".
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
M.W, zmień tytuł na jakiś bardziej syntetyczny. Bo to jednak nie wątek o Miękusie.

Wymyśl coś jorge.

Wracając do WPP. Główną nagrodę powinien zgarnąć Mor Ostrovski :
Cytat

Palestyński chłopiec w celowniku izraelskiego snajpera/fot. Mor Ostrovski
http://wiadomosci.gazeta....ne_zdjecie.html

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach