komisarz  Dołączył: 09 Maj 2011
I chyba raczej skłonię się ku stwierdzeniu, że trudniej jest zrobić dobre zdjęcie w warstwie treściowej niż technicznej
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
komisarz napisał/a:
tatsuo_ki, ale zdajesz sobie sprawę, że nie jesteś (typowym) amatorem? Nie chodzi tu o wartościowanie osoby czy twórczości, tylko o podejście do fotografii.
Fotoamator BAWI SIĘ w robienie zdjęć. I dotyczy to wszystkich etapów powstawania zdjęcia: sprzętu, szeroko rozumianej poprawnej ekspozycji i kompozycji, obróbki i wreszcie treści samego zdjęcia. Ty skupiasz się na ostatnim punkcie, a wg mnie jest to podejście już nie amatorskie.

po pierwsze, nie ma powodu mieszac w te dyskusje mojej tworczosci. Moja osoba jest tu istotna na tej zasadzie i tylko w tym wymiarze, ze sam przez pewien czas bylem kims w rodzaju tzw. fotoamatora, wiec mam osobiste doswiadczenie w drogach jakimi ida mysli takowego.
Wlasnie staram sie wyjsc poza te perspektywe, patrzec nie przez pryzmat osoby, ktorej hobby jest robienie zdjec. Bo gdy odejdziemy od komputera i forum, okazuje sie, ze tzw. fotoamatorzy to jest kropla w morzu.
W ogole dla mnie zadziwiajace jest, ze jestesmy tak zapatrzeni w siebie, ze nawet mimo znajomosci statystyk ilosci robienia zdjec i sposobow postepowania z nimi, jak to ostatnie Samsunga, nadal uwazamy, ze my i nasze forumowe podejscie do fotografii jest najwazniejsze.
Po drugie, skupianie sie tylko na tresci, to jest wlasnie czysto amatorskie podejscie - przyslowiowi turysci, ciocie i mamy z kompaktami - przeciez tam chodzi o to, zeby na zdjeciu bylo widac twarze i ze sa usmiechniete, ze to jest Wieza Eiffla, a tu Wielki Mur. Tylko tresc, bez zastanawiania sie nad zawilosciami kadru, podzialu, formy wszelakiej.
Pomijam fakt, ze nie skupiam sie na samej tresci, ale i moja tworczosc jest w tym momencie nieistotna, wiec nie drazmy.

komisarz napisał/a:
tatsuo_ki napisał/a:
Tylko no wlasnie... co z tego, ze wyciagasz krolika z kapelusza, jesli to jest sztuka dla sztuki, w dodatku nawet bez publicznosci


chodzi o przyjemność, porcję endorfin wydzielanych w mózgu.

no widzisz, to jest wlasnie podejscie tzw. fotoamatora. Bardzo specyficzne, wbrew pozorom nieczeste i moim zdaniem prowadzace w slepa uliczke, bo skupiasz sie na wlasnych doznaniach i jak te doznania mina, to jest pustka, wiec znowu trzeba ich szukac.

komisarz napisał/a:

tatsuo_ki napisał/a:
nie zadajac sobie tak naprawde pytania, po co tworza?


to nie jest podejście amatora; tworzą (?) bo to lubią (lubimy)

nie, amator tworzy przy okazji, amator chce miec po prostu pamiatke, cos, co przywola wspomnienia i ulatwi opowiedzenie sobie czy komus tej swojej historii. natomiast tzw. fotoamator, to jest inna para kaloszy..tzw. fotoamator najczesciej podejmuje decyzje, ze on chce tworzyc i tworzy...i na tym konczy sie swiadome dzialanie tworcze.

komisarz napisał/a:
tatsuo_ki napisał/a:
szukanie egoistycznej uciechy w czynnosci robienia zdjec


Ale dlaczego to wartościujesz? Co jest w tym złego, oczywiście jeżeli nie przeradza się w fetyszyzm?

wcale nie wartosciuje. Po prostu stwierdzam fakt.
Zauwaz, ze wartosciowanie dokonalo sie w Twojej glowie, gdy ten fakt zostal po prostu nazwany.

komisarz napisał/a:
tatsuo_ki napisał/a:
Byl taki okres, gdy zachwycalem sie samym procesem tworzenia fotografii, bylem nawet gotow uwazac siebie za magika


A nie dopuszczasz możliwości, że nie wszedłeś wyżej, tylko wybrałeś inna gałąź?

nie wiem, czy jestem w ogole na tym samym drzewie...

komisarz napisał/a:

A co do poprzeczki, w połączeniu z narzekaniem na postęp sprzętowy - kiedyś ktoś kto robił zdjęcia (i jego otoczenie) uznawał udane zdjęcie za dobre, obecnie, gdy kuzynka kompaktem robi co najmniej podobne okazuje się, że król jest nagi - oprócz poprawności technicznej na tych zdjęciach nic nie ma. I dlatego nowoczesne aparaty są be :-)

i znowu prezenie muskulow... po co?..
 

komisarz  Dołączył: 09 Maj 2011
tatsuo_ki, nie odnoszę się do Twojej twórczości, tylko do Twoich poglądów. Rzeczywiście, przekonałeś mnie :-) - i amator i Twórca przez jakieś tam T skupia się na zdjęciu końcowym. "Twórca" nie na samej treści, źle mnie zrozumiałeś, ale na nośniku tego co chciał przekazać/opowiedzieć itd., dlatego nie mówię, że nie skupia się na kompozycji itp.
A fotoamator czerpie radość (w stanie idealnym) ze wszystkich etapów tworzenia zdjęcia, nieco sztucznie je rozdzielając i 'autonomizując".
Jeśli idzie o skupianie się na wydzielanych endorfinach :-) , to miałbyś rację w tym co piszesz, gdybym tylko to lubił w robieniu zdjęć, a tak nie jest, nie zostaje mi pustka, bo mam jeszcze inne moźliwości pobudzania układu nagrody.

Napisałeś "szukanie egoistycznej uciechy w czynności robienia zdjęć" - jak dla mnie zestawienie słów, nie tylko "egoistycznej", ale i "uciechy" wyraźnie wskazują na wartościowanie.

Co do "prężenia muskułów", nasuwa się pytanie "przed kim?", odpowiedź jest dziwna , bo mi wychodzi, że przed samym sobą :-)

Przepraszam za skróty myślowe i zapewne niejasności, ale mam takie zawroty głowy, że chyba coś będę musiał z tym zrobic.

[ Dodano: 2013-06-28, 11:39 ]
Zanim wyjdę oddać jotpegi do fotografa i po papierosy, napiszę jeszcze, że nie jestem betonem, od dobrych kilku tygodni myślę nad tym po co robię zdjęcia, tzn. czego właściwie od nich chcę, co na nich ma być itd (nie w znaczeniu: e, rzucam to w cholerę bo nie ma sensu, tylko w poszukiwaniu sensu) (sam nie dokonca rozumiem co napisałęm)
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
komisarz, ale kwestia jest wlasnie taka, zeby nie skupiac sie w ogole na zdjeciach. Pal szesc tworcow, oni sobie sami znajda droge, ale tzw. fotoamator, jak sie zacznie skupiac na zdjeciach, to zagubi istote i rzeczy najwazniejsze, skupiajac sie na technikaliach.
Zupelny amator w ogole nie mysli o zdjeciu, w ogole nie zastanawia sie nad koncowym zdjeciem i to jest maksymalnie zdrowsze podejscie!

Co do egoizmu - czy w tym skupieniu na mistyce tworzenia fotografii ktokolwiek zyskuje oprocz fotografa? czyli egoizm.
czy to chodzi o cos innego niz przyjemnosc? czyli uciecha.
A to, ze mamy wdrukowany negatywny wydzwiek slowa egoizm i uciecha...


komisarz napisał/a:

Co do "prężenia muskułów", nasuwa się pytanie "przed kim?", odpowiedź jest dziwna , bo mi wychodzi, że przed samym sobą :-)

a widzisz...
 

komisarz  Dołączył: 09 Maj 2011
Napiszę tylko, że pisałem te wszystkie głupoty, bo naprawdę jestem na etapie znajdowania sensu w tym co robię (gdzie indziej napisałem, że moje poglądy krystalizują się w dyskusji :-) ). Mam sprzęt fotograficzny który wsadzony do mojego poprzedniego samochodu był więcej wart od niego, dlatego, dla siebie (i żony :-) ), chcę znaleźć sens tego wszystkiego i przestać się miotać. Może przestanę już pisac, bo przyznaję, że jeszcze jestem daleki od odpowiedzi. Pozdrawiam.

P.S. Zdjęcia kotów super.
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Paplacie jak baby w maglu. Temat zaczął się od porównania: kiedyś do zrobienia zdjęcia (nawet bardzo dobrego) wystarczał goły aparat, do którego stopniowo dodawano coraz to nowe "dodatki", aż do współczesności, kiedy właściwie nie wiadomo co mamy w rękach - aparat? Komputer? telefon? konsolę do gier? Ja skupiłem się na kwestii informacji jakimi bombarduje nas ten nowy sprzęt, a które na dobrą sprawę jedynie rozpraszają fotografującego. Fakt, napisałem pierwsze co mi się narzuciło po poście otwierającym (zwłaszcza, że MW dodał komentarz o światłomierzu). Wy natomiast rozciągnęliście temat jak gumę od majtek. Zarzucacie sobie nawzajem i mnie przy okazji jakieś kompleksy, żonglujecie pojęciami "twórczość", przezywacie się od "fotoamatorów" (jakby to było coś wstydliwego być fotoamatorem), od "profesjonalistów z Tesco", bredzicie coś o "kiczu". Wyluzujcie, temat jest o czym innym: czy to wszystko, co oferują nam producenci sprzętu rzekomo fotograficznego, jest fotografowi rzeczywiście niezbędne by zrobić zdjęcie.
 

komisarz  Dołączył: 09 Maj 2011
technik219, spokojnie, temat się nieco rozwinął nabrzmiały aluzjami itd, ale co z tego?
technik219 napisał/a:
czy to wszystko, co oferują nam producenci sprzętu rzekomo fotograficznego, jest fotografowi rzeczywiście niezbędne by zrobić zdjęcie.


Sam wiesz, że Twoje pytanie jest retoryczne, odpowiedź brzmi: nie. Ale już na pytanie czy to wszystko jest fotografującemu przydatne już brzmi TAK.

Nikt nie odnosił się osobiście do Ciebie, ale śmiem twierdzić, że moje uwagi o nostalgii, byciu kimś itd (cytuję z pamięci :-) ) są bardzo na rzeczy, a czy dotyczą Ciebie, to tylko ty wiesz.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
alekw napisał/a:

Opowiadanie historii wymaga umiejętności, wrażliwości, spostrzegawczości, talentu. Nie każdemu to jest dane.
Umiejętności techniczne są dostępne dla każdego, kwestia wytrwałości, czasu i kasy.
Moją tezę potwierdzają fora amatorów fotografii. W pierwszej kolejności dyskutuje się o sprzęcie (najłatwiejszy element), w drugiej kolejności dyskutuje się o formalnej stronie zdjęć (krzywy horyzont, nieostre, zły balans bieli, za duży szum), o historiach nikt nie rozmawia.
;-)


chcesz mi powiedziec, ze do pogadania z kumplami potrzeba mi jakichs niesamowitych zdolnosci?
Przeciez w kontekscie tego forum, ale i w duzej mierze w ogole, nie chodzi o robienie zdjec na miare tekstow Gandhiego czy Dalajlamy, chodzi o opowiedzenie tego, co sie dzieje wokol Ciebie. W opowiesci osobistej jest naprawde bardzo duzo uniwersalnosci.

Druga sprawa, to wyciaganie wnioskow z grupy zupelnie niereprezentatywnej. Przeciez forumowo-internetowi fotoamatorzy to jest zupelnie oderwana od rzeczywistosci grupa, to jest gatunek endemiczny i bardzo hermetyczny.

Perfekcja formalna natomiast, o ktorej mowisz, jest tylko iluzoryczna, oparta na bardzo uproszczonych kryteriach. Gdzie jej do rzeczywistej perfekcji na przyklad wspomnianych wyzej przeze mnie fotografow?
 

komisarz  Dołączył: 09 Maj 2011
A ja jeszcze jedno, wracając do głównego tematu wątku i zwracając się do technik219; pozwól, że wykorzystam swoją działkę.

Czy wg Ciebie w medycynie (neurologii) badanie rezonansu magnetycznego jest potrzebne?
Magicy z młoteczkiem sprzed kilkunastu lat, popierając badanie przedmiotowe dokładnie zebranym wywiadem potrafili ustalić lokalizację i rodzaj uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego na 90% (im bliżej 100%, tym większy "magik" był z takiego lekarza). Ja już tego nie potrafię, co prawda, to nie do końca prawda, ale musiałbym badać pacjenta bardzo długo i jeszcze dłużej myśleć. Ja robię MRI i mam rozpoznanie na 99%. Czy jestem gorszy od "magików"? Nie wiem. Zadaj to pytanie pacjentowi z klinicznie ewidentnym udarem (niewielkim), któremu po MRI zmieniliśmy rozpoznanie na chorobę Creutzfelda Jacoba, albo pacjentowi z rwą kulszową bez objawów ubytkowych, który 20 lat temu byłby odesłany do domu, a obecnie w MRI wyszła mu potężna protruzja krążka międzykręgowego tak ułożona, że nie dawała wyraźnych objawów, ale wymagała natychmiastowej operacji, bo inaczej facet zostałby kaleką do końca życia.

Wnioski (rzetelnie) wyciągnij sam.
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Komisarzu, ach mój komisarzu ;-) Nie poczułem się dotknięty, bo istotnie przygodę z fotografią zaczynałem w bardzo zamierzchłych czasach. Nie odczuwam za nimi tęsknoty. Nie "zazdraszczam" sąsiadowi Zenkowi jego sprzętów, bo jak paprał zdjęcia Zenitem, tak dalej paprze Alfą. I nawet jakby ją zamienił na MK II. to dalej będzie paprał. Co masz na myśli mówią o "byciu kimś". Kim mam być? Zawodowcem? Jestem nim od z górką 30 lat. Amatorem? Byłem nim i w dalszym ciągu jestem (amator=miłośnik). Artystą? Niektórzy uważają, że nim jestem. Co więcej? Daleki jestem od poczucia zazdrości, że ktoś młodszy robi lepsze zdjęcia (co znaczy lepsze?), wszak na tym polega zastępstwo pokoleń. Cieszy mnie, gdy mogę komuś służyć radą i ten ktoś zrobi z niej dobry użytek. A co do słowa "misterium", które dotknęło niektórych jak rozpalona żagiew, to nie odczytujcie tego dosłownie jako tęsknoty za czasami, kiedy fotograf uchodził za magika. To raczej odnosi się do stanu ducha jaki ogarnia mnie gdy podnoszę aparat do oka.
Rozprawiacie o "uciesze", o samozadowoleniu z fotografowania, jakby to było coś , czego należy się wstydzić jak onanizmu. Zwykłem mawiać, że jeden hoduje gołębie pocztowe, inny podrywa i zalicza kobitki, jeszcze inny gustuje w egzotycznych trunkach... Im to sprawia zadowolenie też wyłącznie osobiste, dokładają do tego interesu nie mniej kasy niż fotoamatorzy. Ja fotografuję. Czy mam to robić z obrzydzeniem? Ukradkiem? Wstydzić się tego? Bo sprawia mi to wielką przyjemność?

[ Dodano: 2013-06-28, 21:56 ]
Nawiązując do Twojego, komisarzu, postu o rezonansie magnetycznym: zapędziłeś się. Niedawno T. Lis zrobił program o dzieciaku, który zmarł w szpitalu klinicznym, bo lekarze nie umieli postawić właściwej diagnozy, chociaż dysponowali super-hiper sprzętami. W ogóle lekarzy zostaw w spokoju ;-) Zresztą co ma piernik do wiatraka? Czego ma dowodzić Twoje porównanie?
 

komisarz  Dołączył: 09 Maj 2011
technik219 napisał/a:
Rozprawiacie o "uciesze", o samozadowoleniu z fotografowania, jakby to było coś , czego należy się wstydzić jak onanizmu. Zwykłem mawiać, że jeden hoduje gołębie pocztowe, inny podrywa i zalicza kobitki, jeszcze inny gustuje w egzotycznych trunkach... Im to sprawia zadowolenie też wyłącznie osobiste, dokładają do tego interesu nie mniej kasy niż fotoamatorzy. Ja fotografuję. Czy mam to robić z obrzydzeniem? Ukradkiem? Wstydzić się tego? Bo sprawia mi to wielką przyjemność?


Powtarzasz (prościej) to co pisałem przez kilka postów, gmatwając to pseudo-intelektualnym bełkotem :-) .

[ Dodano: 2013-06-28, 22:05 ]
Porównanie ma dowodzić tego, że obecnie sprzęt załatwia wiele z tego co kiedyś było wyznaczniekiem dobrego fachowca (np. lekarza). Naprawdę 90% rozpoznań można postawić na podstawie badanie podmiotowego i przedmiotowego. Podobnie jak młotek neurologiczny, tak i aparat bez światłomierza i innych ficzerów daje możliwość postawienia dobrego rozpoznania/zrobienia dobrego zdjęcia. Obecnie mamy narzędzia diagnostyczne/aparaty załatwiające lwią część strony technicznej za użytkowinika, tak ze rozpoznanie/dobre technicznie zdjęcie może zrobić ktoś nie mający wiedzy potrzebnej do tego 20 lat temu. Tylko czy to źle? nie wiem jak w fotografii, ale w medycynie współczesne narzędzia diagnostyczne przewyższają przysłowiowy młoteczek sprzed lat (co nie znaczy, że nie uzywamy młoteczka, ale jednocześnie nie narzekamy, że niemal-dyletant stawia rozpoznanie na podstawie MRI. I nie ukrywam, że badanie młoteczkiem, którego wynik znajduje potwierdzenie badaniach dodatkowych daje dużo radochy)

P.S. Mieszam lekarzy, bo jestem neurologiem. :-)

[ Dodano: 2013-06-28, 22:06 ]
technik219 napisał/a:
Niedawno T. Lis zrobił program o dzieciaku, który zmarł w szpitalu klinicznym, bo lekarze nie umieli postawić właściwej diagnozy


Nie znam szczegółów, za to wiem jakie bzdury mówi się w telewizji. Naprawdę.
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
No to jak w końcu? "Prościej" czy "gmatwając to pseudo-intelektualnym bełkotem". Czy nie dostrzegasz,że wkraczasz na tereny "ciastka, które można zjeść i nadal je mieć :mrgreen:

[ Dodano: 2013-06-28, 22:08 ]
komisarz napisał/a:
Porównanie ma dowodzić tego, że obecnie sprzęt załatwia wiele z tego co kiedyś było wyznaczniekiem dobrego fachowca
brednie
komisarz napisał/a:
Nie znam szczegółów
Masz rację, czasami lepiej mniej wiedzieć
komisarz napisał/a:
Mieszam lekarzy, bo jestem neurologiem.
Dobrze, że nie jesteś "chłopcem z miasta"; Aż strach pomyśleć kogo byś wtedy "wmieszał".
 

komisarz  Dołączył: 09 Maj 2011
Dla jasności poprawione:

Powtarzasz (prościej) to co pisałem przez kilka postów, co JA gmatwaŁEM pseudo-intelektualnym bełkotem :-) .

[ Dodano: 2013-06-28, 22:10 ]
technik219 napisał/a:
brednie


dlaczego?
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Dlatego, że rozpatrując tę kwestię w takich kategoriach, można postulować zniesienie studiów medycznych (jeśli już koniecznie posługiwać się przykładem lekarzy), i wziąć ludzi z pośredniaka, przyuczyć ich do obsługi tych super urządzeń i będą stawiali diagnozy. W internecie inny gostek znajdzie odpowiednią terapię, leki i sprawa załatwiona. Zamiast szkolić pilotów, wyposażyć samoloty w superkomputery sterujące autopilotami i wiuuu! Z tymi samolotami już tak po części jest, spadają na potęgę, więc Ameryki nie odkryłem.
A w aparatach fotograficznych wyposażenie ich w "softy", które tylko nie umieją ugotować jajka na miękko też niczego nie załatwia. Raczej załatwia dopóki parametry sceny mieszczą się w normie. A jak mieszczą się w normie, to wystarczy tabelka naświetleń lub zasada słonecznej "16" - zdjęcia też wyjdą. Poza tym - jeśli ta automatyka jest taka doskonała, to po co są te wszystkie forumowe zapytania: dlaczego to zdjęcie nie wyszło? Dlaczego białe nie jest białe, skąd się wzięły przepały, dlaczego to, dlaczego tamto? To dlatego "sąsiad Zenek" w dalszym ciągu paprze. Zamiast skorzystać z "softu" który stale nosi między uszami.
 

komisarz  Dołączył: 09 Maj 2011
technik219 napisał/a:
Dlatego, że rozpatrując tę kwestię w takich kategoriach, można postulować zniesienie studiów medycznych (jeśli już koniecznie posługiwać się przykładem lekarzy), i wziąć ludzi z pośredniaka, przyuczyć ich do obsługi tych super urządzeń i będą stawiali diagnozy


Ale tak własnie jest - te urządzenia obsługują technicy, jednak są to ciągle badanie "dodatkowe", ich znaczenie jest tylko w powiązaniu z kliniką, a do tego ciągle potrzebnie lekarza.

I do tego, żeby wiedzieć dlaczego zdjęcie nie wyszło/co zrobić, żeby wyszło potrzebni są ~fotografowie.

P.S. Kluczem do odczytywani moich wypowiedzi, jest to, że są one "głosem w dyskusji", nie uzurpują sobie prawa do pełnej odpowiedzi na dany temat, tyko naświatlają pewien problem.

P.S. II (jeszcze tylko parę piw nad morzem i rzucam to w choo...) :-)

[ Dodano: 2013-06-28, 22:50 ]
technik219 napisał/a:
Raczej załatwia dopóki parametry sceny mieszczą się w normie


Podobnie w medycynie; zaryzykuję stwierdzenie, że gdy wszystko jest "w graniach normy" pomysł z ludźmi z pośredniaka miałby całkiem duże szanse powodzenia.
 

Lenin  Dołączył: 08 Lut 2007
Re: Dokąd to wszystko zmierza?
M.W napisał/a:
Samsung Galaxy NX Android camera

I pewnie z WiFi, a jak z WiFi, to pewnie od razu na portal społecznościowy uploaduje. A tam już CIA, czy ABW jakiś automat przegląda. Oto, gdzie to wszystko zmierza.
 

babylock  Dołączył: 23 Maj 2007
Ale się przekomarzacie. Ja uważam, że ta "nowoczesność" jest bardzo ważna choć nie zwalnia od ciągłego samokształcenia i używania "tego softu między uszami". Wszystko co ułatwia życie i pozwala na zachowanie coraz większego komfortu użytkowania jest o'k. Wiadomo, że nie można przegiąć przysłowiowej pały bo będzie (a w zasadzie jest jak pisze technik219) tak jak z samolotami a w zasadzie z pilotami. Ale z kolei będąc neurologiem bardzo bym chciał mieć supertomograf albo inne ustrojstwo zamiast młoteczka. A i jeszcze prywatnego dr Housa (chyba tak to sie pisze). Przypuszczam, że obecnie nikt nie ma zbytniej ochoty wracać do czasów Zenitha i koreksu. Ja bynajmniej za tym nie tęsknię. Oczywiście miało to swoją magię i wymagało od człowieka "większej wiedzy" niż teraz. To czekanie w niepewności co wyjdzie i czy wyjdzie, szczególnie na początku spotkania z fotografią. Więcej się myślało zanim wykonało strzał, bo tylko dwie rolki filmu zostało a pani w fotograficznym nie wiedziała czy będą filmy w tym tygodniu a może dopiero w przyszłym tygodniu przywiozą. A teraz po sekundzie widzę na ekraniku co wyszło i czy wyszło nic tylko pstrykać, pstrykać i mieć z tego wiele radości nawet jeśli jest to kicz.
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
Temat zaczął się od porównania: kiedyś do zrobienia zdjęcia (nawet bardzo dobrego) wystarczał goły aparat, do którego stopniowo dodawano coraz to nowe "dodatki", aż do współczesności, kiedy właściwie nie wiadomo co mamy w rękach - aparat? Komputer? telefon? konsolę do gier? Ja skupiłem się na kwestii informacji jakimi bombarduje nas ten nowy sprzęt, a które na dobrą sprawę jedynie rozpraszają fotografującego.

Dokładnie o to chodziło 8-)

Poszperałem sobie w menu Samsunga Nx 100, zerknąłem na Fedka 3a i :-D

Instrukcja Leica M2

Samsung NX300

Cytat
A co do słowa "misterium", które dotknęło niektórych jak rozpalona żagiew, to nie odczytujcie tego dosłownie jako tęsknoty za czasami, kiedy fotograf uchodził za magika. To raczej odnosi się do stanu ducha jaki ogarnia mnie gdy podnoszę aparat do oka.

O tym "misterium" często wspominają wielkoformatowcy:
Cytat
Jeździłem wynajętymi samochodami. Nie było wtedy magnetofonów, słuchałem więc radiowych stacji , dla rozrywki deklamowałem Szekspira. Po kilku dniach osiągnąłem niezwykły stan psychiczny, był to chyba skutek ciągłego napięcia uwagi. Skupienia się na obserwowaniu drogi. Patrzyłem się przed siebie a świat przepływał obok. Po dwóch dniach kipiałem energią, byłem bardzo skupiony. Ten stan trwał całymi tygodniami. Stephen Shore


1-8 Yuma Stephen Shore

Opowiem wam jak było. Jeździłem starą furgonetką Volkswagena , miałem łyse opony, 40$, torebkę z ziarnem słonecznika i kilka pudełek z filmem. Przeżywałem najbardziej ekscytujący okres w moim życiu. Każdy dzień od zmierzchu do świtu był fascynujący. Robiłem tylko dwa zdjęcia dziennie, na tyle mnie było stać. Może się wydawać że się nudziłem skoro tylko dwa razy naciskałem spust migawki, ale każda sekunda była wypełniona. Joel Sternfeld


Joel Sternfeld, After a Flash Flood, Rancho Mirage, California, July 1979


Cytat
Moją tezę potwierdzają fora amatorów fotografii. W pierwszej kolejności dyskutuje się o sprzęcie (najłatwiejszy element), w drugiej kolejności dyskutuje się o formalnej stronie zdjęć (krzywy horyzont, nieostre, zły balans bieli, za duży szum), o historiach nikt nie rozmawia.


Pisał o tym Mike Johnston:
Cytat
Kiedy fotografowie dyskutują o fotografii w Internecie, czy gdziekolwiek indziej, rozmowa niemal zawsze dotyczy sprzętu i technik zdjęciowych. To nawet całkiem logiczne. Wszyscy umiemy wynajdywać okazje, ale nigdy nie jesteśmy w pełni zadowoleni z naszego sprzętu. Tylko fotograf jest w stanie zrozumieć drugiego fotografa. Małżonkowie, którzy sprawdzają się w innych sytuacjach, nie potrafią pojąć naszej fascynacji sprzętem.

Ale o jednym niezwykle ważnym aspekcie fotografii nie rozmawiamy prawie nigdy. Chodzi o metody pracy.

Pisząc "metody pracy" mam na myśli konceptualne podejście do projektu połączone z procesem, który zachodzi od chwili zwolnienia migawki do otrzymania ostatecznej wersji zdjęcia lub zdjęć.

Kiedy Lee Friedlander używał jeszcze aparatów małoobrazkowych, miał w zwyczaju na bieżąco robić odbitki i wrzucać je do pudeł oznaczonych wcześniej hasłami np. pomniki albo graffiti. Nieco później, kiedy pudła wypełniały się odbitkami, fotograf wybierał te najlepsze i wydawał je w formie monografii - od dość skromnych albumików na początku kariery, aż po ekskluzywne wielkoformatowe publikacje z lat późniejszych.

Fotografowie magazynu National Geographic , przynajmniej w dawnych czasach, jeździli na zlecenia kilka razy, albo byli na miejscu bardzo długo, lub jedno i drugie. W tym czasie zużywali kilkaset rolek slajdów - lepiej więcej niż mniej; słyszałem kiedyś, że było to średnio około 600 filmów. Selekcją zdjęć, które zostaną opublikowane zajmował się nie fotograf, a fotoedytorzy.


http://vimeo.com/38505124

Joel Meyerowitz wymyślił sobie kiedyś, że będzie fotografował rudzielców na plaży. Z czarnym suknem na jednym ramieniu i Deardorffem 8 x 10 cali z rozłożonymi nogami statywu na drugim patrolował plaże w poszukiwaniu modeli. Żeby przekonać ludzi, że nie jest bandziorem, w brązowej papierowej torbie nosił ze sobą egzemplarz swojego albumu Cape of Light .

Ogólnie rzecz biorąc, właśnie to są metody pracy. Najpierw wpadasz na pomysł, następnie starasz się go zrealizować przy pomocy technik, które uznasz za stosowne; potem w ten czy inny sposób porządkujesz efekty pracy i oddzielasz ziarno od plew, a na koniec wybierasz sposób opracowania i prezentacji rezultatów.

To dość ważny element tworzenia fotografii. Czemu więc tak rzadko o nim rozmawiamy?
http://www.fotopolis.pl/i...we-metody-pracy
 
Uszak  Dołączył: 05 Maj 2013
Kurczę, jak zwykle pianę bijecie.

Metody pracy - jakie kto sobie wypracuje, takich używa. Świat jest piękny, różnorodny. Jeden stalkuje rude laski, drugi łazi po mieście, trzeci wjedzie na jakiś pagórek autkiem, czwarty zaprosi kalekę do domu. Efekt się liczy.

Narzędzia pracy - czas leci do przodu, nie da się cofnąć wynalazków czy technologii. Ten, co chce robić na pudle z dziurką albo wylewać emulsję samemu, robi na pudle z dziurką albo wylewa emulsję, ten, co musi być cały czas podłączony do internetu, może się podłączyć.

A w którą stronę to idzie? Ale co dokładnie? Reklamy na popularnych portalach? Dla mnie technika stoi w miejscu, chyba, że sobie coś kupię nowego i muszę to nowe opanować - ostatni taki "pchający do przodu" zakup przeżyłem na studiach, w 2004, kupiłem cyfrową małpkę Kodaka za jakieś 300 czy 400 zł, skądinąd jest na chodzie do dziś. Rawy uważam za "dobro konieczne", więc to żadna rewolucja. Gdybym rozwiązał publikację prac jakoś z automatu, to byłby postęp.

Najczęściej korzystam z mechanicznej lustrzanki z "prawie igłą galwanometru" - absolutnie genialnego Ricoha XR-1s, albo z Zorki S, która nawet tej igły nie ma - to konstrukcja blisko stuletnia.

Więc to nie idzie, to się rozlewa. Nie aparaty z androidem są dla mnie interesujące (powiedzmy, że rozwiązują niefotograficzne problemy), a np. te z ustawianiem ostrości po zrobieniu zdjęcia.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Uszak napisał/a:
Metody pracy - jakie kto sobie wypracuje, takich używa. Świat jest piękny, różnorodny. Jeden stalkuje rude laski, drugi łazi po mieście, trzeci wjedzie na jakiś pagórek autkiem, czwarty zaprosi kalekę do domu. Efekt się liczy.
Rzecz w tym, że Mike Johnston nie mówi jaka metoda pracy jest dobra. Mówi jedynie że warto ją mieć, zarówno jak jest się artystą, zawodowcem lub fotoamatorem.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach