M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
John Szarkowski
Cytat


7 lipca (2007), w wieku 81 lat zmarł John Szarkowski, z całą pewnością najwybitniejszy kurator i promotor fotografii w XX wieku. Nie tylko amerykańska sztuka wiele mu zawdzięcza.

Pomimo polsko brzmiącego imienia i nazwiska (Thaddeus John Szarkowski) niewiele wiemy o korzeniach fotografa i kuratora.
Szarkowski urodził się w 1925 w Ashland, w stanie Wisconsin. Jego ojciec był asystentem naczelnika poczty. Dorastanie na amerykańskiej prowincji, gdzie czas płynie inaczej niż w miastach, uwrażliwiło Szarkowskiego na obrazy podobne do tych, które później promował w fotografii.

Zanim nasz bohater zdążył zacząć studia, wybuchła II wojna światowa i to służba w U. S. Army stała się pierwszym młodzieńczym doświadczeniem. Zaraz po wojnie Szarkowski rozpoczął studia z historii sztuki na Uniwersytecie Wisconsin. Jednocześnie cały czas robił zdjęcia (nauczył się je robić mając 11 lat) oraz uczył się gry na klarnecie. Jako młody człowiek najbardziej marzył o połączeniu kariery fotografa i klarnecisty.

Po skończeniu studiów Szarkowski zaczął uczyć – najpierw w Walker Art School, w Minneapolis, w 1950 przeniósł się do Albright Art School, w Buffalo. Robił wtedy dużo zdjęć – dokumentował ludzi, miejsca, pejzaże wokół siebie – czyli w prowincjonalnych stanach USA. W 1958 roku wydał album ze swoimi zdjęciami pt. "The Face of Minnesota". Błyskawicznie publikacja ta stała się bestsellerem (ku zaskoczeniu samego autora). Tym samym Szarkowski stał się znanym fotografem.


http://www.photoeye.com/B...m?catalog=DQ171

I może to zdarzenie było by początkiem błyskotliwej fotograficznej kariery, gdyby nie inne zdarzenie, z 1962 roku. Wtedy to do Szarkowskiego zgłosił się Edward Steichen, wybitny fotograf i w owym czasie szef działu fotografii Museum of Modern Art w Nowym Jorku z propozycją, aby Szarkowski właśnie przejął po Steichenie to stanowisko. Zdumienie naszego bohatera było ogromne – nigdy nie zajmował się organizowaniem wystaw, nie miał pojęcia o pracy muzeum, nie był pewny nawet swojej wiedzy na temat cudzej fotografii. A jednak wyzwanie podjął i stanowisko to piastował przez blisko 30 lat – bo do roku 1991, w którym przeszedł na emeryturę.

I to właśnie okres, gdy Szarkowski rządził w MoMie, jest czasem jego największych – z niczyimi nieporównywalnych – zasług.
Dość szybko ujawniły się preferencje nowego kuratora: Szarkowski nie lubił fotografii "artystycznej", wydumanej, dziwacznej i niezrozumiałej. Najwyżej cenił dokument, zdjęcia pokazujące prawdziwy świat. Zwykł mawiać" "nawet poezja jest zbudowana ze słów, a nie z wydumanych idei".
Nam dziś bardzo trudno w to uwierzyć, ale w latach 60. w USA taka właśnie fotografia dokumentalna była najmniej ze wszystkich szanowana, nie pojawiała się w galeriach czy muzeach. Tym większy rozgłos zaczął więc zdobywać Szarkowski, gdy zaczął ją pokazywać w jednym z najbardziej na świecie znanych i zasłużonych muzeów – MoMA.


http://www.photoeye.com/B...m?catalog=DP625

W 1966 roku odbyła się tam wystawa zdjęć Dorothei Lange, rok później pokazany był Brassaï i Cartier-Bresson, także Atget i Lartigue. Ten ostatni najpełniej swoją sławę zawdzięcza wyłącznie Szarkowskiemu. Jednak zdecydowanie najważniejszym – przełomowym i dla muzeum, i dla światowej fotografii – wydarzeniem, była wystawa, którą Szarkowski zorganizował w 1967 roku. Nosiła ona tytuł New Documents i prezentowała prace kompletnie wówczas nieznanych (a jeśli znanych, to potępianych) twórców: Diane Arbus, Lee Friedlander, Gary Winogrand, William Eggleston. Wstrząsem było zobaczenie w szacownym muzuem zdjęć, pokazujących banalne, brzydkie, niewiele mówiące, ale do bólu prawdziwe obrazy z amerykańskich miast i wiosek. Stojące tam domy, mieszkających tam ludzi, przedmioty, którymi się otaczali. Wystawa "nowego dokumentu" zrewolucjonizowała światową fotografię, dopuszczając nareszcie do obiegu sztuki zdjęcia nie wzniosłych idei, a zwykłych codziennych spraw.
Kilka lat później Eggleston – za sprawą Szarkowskiego – pokazał w MoMie swoje zdjęcia kolorowe – to był kolejny szok, bo kolorowa fotografia także wcześniej nie uważana była za wartościową.

Lista fotografów, którzy de facto zawdzięczają istnienie Szarkowskiemu, jest bardzo długa i są na niej nazwiska dziś umieszczane w absolutnie każdym podręczniku historii sztuki (nie tylko fotografii!). Gdy uświadomić sobie, że całą tą "artystyczną rewolucję" Szarkowski przeprowadził zupełnie sam ryzykując bardzo wiele i biorąc na siebie całą za to odpowiedzialność, okazuje się, że chyba nie było w dziejach drugiej równie odważnej i zdeterminowanej osoby.


http://www.youtube.com/watch?v=VHy_KXw8-mQ

Po przejściu na emeryturę Szarkowski wrócił do robienia zdjęć oraz zorganizował kilka bardzo prestiżowych, pojedynczych wystaw, m.in. dużą retrospektywą Ansela Adamsa.
Dziś, po jego śmierci, należy mu się pamięć i szacunek każdej osoby, która w jakikolwiek sposób ma kontakt z fotografią. Bo gdyby nie Szarkowski, na pewno wszystko wyglądałoby całkiem inaczej. Anna Cymer
 

wojtekk  Dołączył: 17 Lip 2006
Szarkowski - mega, oko nie z tej ziemi. Piękno bezruchu. Jego fotografie krajobrazu i 'deadpanu' (zanim ten termin jeszcze wymyślono) są niesamowite. Polecam toto:

http://www.amazon.co.uk/J...john+szarkowski

Jedne z najlepiej wydanych trzech dyszek jakie pamiętam.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach