M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
[fotografowie] Andreas Feininger
Cytat


Światło w zaułkach

Gęsta atmosfera Nowego Jorku. Szum. Ulice, ludzie, drapacze chmur, wiszące mosty, samochody. Codzienne życie: zakupy, witryny sklepów, wyjście do kina, niedzielny spacer, wycieczka promem. Detale: ubrania, plakaty, wystawy. Wszystko zastygłe, a jednak żywe, tętniące emocjami, odzwierciedlające miasto takim, jak wyglądało dawniej - sprzed blisko siedemdziesięciu lat. "Umiejętność wydobywania bogactwa szczegółów jest jedną z najbardziej przydatnych cech fotografii" - pisał Andreas Feininger.

Feininger był fotografem samoukiem. Urodzony w Paryżu w 1906 r., syn związanego z Bauhausem malarza Lyonela Feiningera, studiował w Bauhausie architekturę. Po studiach trafił znów do Paryża, gdzie przez jakiś czas znalazł zajęcie w pracowni Le Corbusiera. Brak powodzenia w karierze architekta spowodował, że w 1939 r. przeniósł się do Szwecji i tam zaczął intensywnie interesować się fotografią. Sytuacja polityczna w latach 30. w Niemczech i żydowskie pochodzenie Feiningera nie pozwoliły mu pozostać dłużej w Europie - w 1939 r. na stałe wyemigrował do Nowego Yorku. Jako fotoreporter zwiedził wiele miejsc, ale na zawsze pozostał wierny tej pierwszej wielkiej fascynacji. To miasto trwale przyciągało jego uwagę nie tylko wyjątkową urodą monumentalnej, kamiennej metropolii, ale także zwyczajnością ubogich dzielnic i intrygującymi, ukrytymi przed wzrokiem innych, zaułkami.

Fotografowanie Nowego Jorku nie było przez niego traktowane wyłącznie jako metoda dokumentowania czy też sposób na czystą rejestracją realiów (choć pisał: "Prawda i klarowność przekazu są głównymi cechami wszystkich moich fotografii"). Zawsze poddawał wybrany motyw szczególnej estetyzacji. Cenił prostotę kompozycji, w której potrafił zawrzeć najwięcej napięcia i dynamiki. Jak każdy dobry fotograf, zwracał uwagę na oddziaływanie światła i cienia, tła, perspektywy, skali, jednak jego zdjęcia są wyjątkowo precyzyjne, perfekcyjne pod względem kompozycji i techniki, charakteryzują się szczególnym wyczuciem przestrzeni - w tym miejscu najwyraźniej uwidocznia się architektoniczne wykształcenie Feiningera.

Miasto i maszyna fotograficzna

Od początku fotografia, a wcześniej dagerotyp były zespolone z miastem. Najbardziej znany dagerotyp Daguerre’a przedstawia Boulevard du Temple, fotografia Talbota zaś ukazuje Boulevard des Capucines. W latach 40. XIX wieku pojawiły się fotograficzne widoki miasta, domy i kamienice Paryża, dachy, a nawet urbanistyczne detale: dachówki, kamienie, bruk. Fotografia gwarantowała precyzję, która doskonale oddawała charakter miasta, jego wyostrzone kąty, mocne kontury i lśniące, szklane powierzchnie.


http://www.photoeye.com/B...m?catalog=DQ676

Fotografia pojawiała się w tym samym czasie, kiedy narodziło się nowoczesne miasto. W nich mogła się w pełni rozwinąć - była przecież na początku głównie sztuką mieszczańską. Zabytki, domy, badania naukowe, a nawet akty i portrety - wszystkie odnosiły się do kontekstu miejskiego. Także logika fotografii była i jest zbieżna z logiką miejską, ponieważ zakładała dokładność i wyrazistość obrazu, a dodatkowo pozwalała na wzrost tempa reprodukcji. Szybkość i precyzja z kolei są elementami, które leżą u podstaw rozwoju nowoczesnego miasta. Nowoczesne procesy miejskie były analogiczne do tych, które zachodziły w technice użycia i w zastosowaniach nowego wynalazku. Wzrost tempa życia mieszkańców wielkich miast objawiał się w coraz bardziej nerwowym i intensywnym życiu. Chaos, masa, tłum przechodniów - wszystkie te elementy przekładały się na intelektualny i kulturowy charakter życia nowoczesnego, dużego miasta, które zaczęło funkcjonować jako racjonalna opozycja w stosunku do humanistycznej wrażliwości.

Fotografia jako maszyna do pisania

Feininger tropił ciekawe struktury, formy miasta i ich funkcjonowanie. Pisał: "Zawsze, jeśli miałem chwilę wolnego czasu, sięgałem po aparat fotograficzny. Włócząc się dniami i nocami po fascynujących ulicach i nadbrzeżach Nowego Jorku, fotografowałem wszystko, co wydawało mi się charakterystyczne, interesujące lub po prostu piękne".

Dostrzegał i bardzo doceniał wizualne, wewnętrzne zróżnicowanie miast. Notował: "Znam wiele wielkich miast Europy i Stanów Zjednoczonych i muszę stwierdzić, że różnią się one między sobą, podobnie jak ludzkie twarze. Każda ma cechy wspólne: dwoje oczu, nos i usta, natomiast różnią się zasadniczo w szczegółach. To samo można powiedzieć o miastach". Wsłuchiwał się w indywidualny głos każdego z nich i wyławiał odrębne sensy.



Feininger, który był również twórcą podręczników dla fotografów i autorem refleksji nad naturą fotografii, zwrócił uwagę, że zapisywanie promieni słonecznych na światłoczułej kliszy sugeruje sprzężenie fotografii z pismem: "fotografia - język postrzegania - jest moim środkiem wyrazu. Wypełnia ona lukę pomiędzy językiem mówionym a pisanym, dlatego jest idealnym sposobem porozumiewania się na całym świecie". Twierdził, że aparat fotograficzny jest dla niego tym, czym maszyna do pisania dla dziennikarza i pisarza. Foto-grafia, czyli pismo światła, jest językiem uniwersalnym. I fotografia, i pismo to swoiste farmacony pamięci, ale fotografia jest w tej roli środkiem skuteczniejszym - działa na zasadzie rozbłysku wspomnienia, krótkiej epifanii, podczas gdy pismo wymaga żmudnej pracy przypominania. Aparat fotograficzny zastąpił słowo, któremu dotychczas wierzono, bowiem stał za nim autorytet Logosu, zachodnia tradycja słowa mówionego i pisanego, od biblijnego Pierwszego Słowa ożywiającego świat i ustalającego zasady jego istnienia, przez autorytet logicznej argumentacji, po wiarę w obiektywność języka nauki. Od tego momentu tożsamość podmiotu: fotografa i odbiorcy obrazu, jest uzależniona od produkcji sensu, która jest niekończącym się procesem.

Rzetelne zapisywanie wizerunku świata Feininger łączy ze skupieniem nad artystycznym wyrazem zdjęcia. Jego fotografie stają się zapisem wizualnej dynamiki przestrzeni, która w pozornie typowych ujęciach przyciąga rytmem struktur, podziałów, układów form i kształtów. Ceni rolę wyobraźni, użycie wizualnej metafory i elipsy: "Gdy pełen inwencji fotografik dostrzega coś, co go inspiruje, w jego umyśle powstają obrazy i skojarzenia myślowe."

Fotografie Feiningera to jednak przede wszystkim opowieść o ludziach - kupujących i handlarzach, spieszących się do pracy, zanurzonych w dialogu, odpoczywających, budowniczych miasta. Fotograf widzi swoją przestrzeń, Nowy Jork, jako dynamicznie zmieniający się organizm, zapisywany żywą i ciągłą obecnością jego mieszkańców.
Anna Jarmuszkiewicz



Andreas Feininger - europejski Amerykanin

Feininger i jego szwedzka żona Gertrud Hägg uciekali przed wojną. Feininger był emigrantem nietypowym - miał amerykańskie obywatelstwo, choć nigdy nie był w Stanach. I nie znał angielskiego.

Jego ojciec, Lyonel Feininger, urodził się w Nowym Jorku, w rodzinie niemieckich emigrantów. Jako młody człowiek wyjechał do Europy, studiował w Szkole Rzemiosł Artystycznych w Hamburgu, berlińskiej Akademii Sztuk Pięknych i Akademii Colarossi w Paryżu. Na początku swej kariery artystycznej pracował jako ilustrator czasopism i karykaturzysta; po trzydziestce zajął się malarstwem i grafiką - pod wpływem ekspresjonizmu i kubizmu malował silnie zgeometryzowane pejzaże i kompozycje. Wystawiał z grupą Der Blaue Reiter, której członkami byli m.in. Wassilij Kandinski, Paul Klee, Alfred Kubin, kompozytor Arnold Schönberg, a w organizowanych przez nią wystawach brała udział czołówka ówczesnej awangardy - m.in.: Natalia Gonczarowa, Aleksiej Jawlensky, Kazimierz Malewicz, Michaił Łarionow, Pablo Picasso, Georges Braque, Maurice de Vlaminck, Hans Arp.

Po I wojnie światowej poznał Waltera Gropiusa, który starał się właśnie o założenie szkoły architektury i wzornictwa. Gdy udało mu się wreszcie w 1919 r. założyć w Weimarze Bauhaus, Feininger został jednym z nauczycieli. Na okładce pierwszego słynnego manifestu Gropiusa widniał ekspresjonistyczny drzeworyt Feiningera przedstawiający katedrę. Jak pisze Gillian Naylor w popularnej monografii „Bauhaus”, „zatrudnienie Feiningera równało się potępieniu w oczach Weimaru. Feininger był bowiem ekspresjonistą, jednym z »wywrotowców «, którzy popierali obce anarchistyczne idee napływające do Niemiec po otwarciu granic. Przyjęcie Feiningera do Bauhausu było obrazą dla biurokratów i akademickich artystów z Weimaru, którzy odczuli jego obecność jako ujmę dla byłej akademii”.

Feininger w weimarskim Bauhausie prowadził warsztaty graficzne i drukarskie. Gdy szkoła zmuszona została w 1925 r. do przeniesienia się do Dessau, już nie uczył, ale mieszkał na terenie szkoły - najbliższym sąsiadem rodziny Feiningerów był László Moholy-Nagy. Wraz z Wassilijem Kandinskim i Paulem Klee, również profesorami Bauhausu, oraz Aleksiejem Jawlenskim założył kolejne stowarzyszenie artystyczne - Der Blauen Vier. Jednak klimat w Niemczech coraz mniej sprzyjał awangardowym artystom - w 1932 r. Bauhaus w Dessau został zamknięty. Dla hitlerowców szkoła była ośrodkiem komunizmu i dekadencji. Jeszcze przez parę miesięcy działała w Berlinie pod kierownictwem Miesa van der Rohe, ale w kwietniu 1933 r. została ostatecznie zlikwidowana przez gestapo. Profesorowie wyemigrowali - Klee do Szwajcarii, Kandinsky do Paryża; Gropius, Marcel Breuer, van der Rohe, Moholy-Nagy prędzej czy później znaleźli się w Stanach.

Lyonel Feininger wyjechał do Stanów w 1937 r. Jego obrazy były pokazywane na wystawach "Entartete Kunst" (sztuki zdegenerowanej), organizowanych przez hitlerowców dla pokazania zdrowemu niemieckiemu ludowi, jakich bezeceństw dopuszczali się dekadenccy artyści.

Andreas Feininger, najstarszy syn Lyonela (urodził się w 1906 r. w Paryżu), dzieciństwo i młodość spędził więc w jednym z najbardziej twórczych środowisk artystycznej awangardy. Burzliwe dzieje Bauhausu, borykającego się z kłopotami finansowymi, a także niewolnego od sporów wywołanych starciem wybujałych osobowości profesorów, poznał z bliska. Nie miał łatwego charakteru, nie bardzo też umiał podporządkować się rygorom - w wieku 16 lat został wyrzucony z gimnazjum; naukę kontynuował w Bauhausie. Po pierwszym, obowiązkowym półrocznym kursie wstępnym, który miał na celu, jak pisze Gillian Naylor, "uwolnienie ucznia od całej konwencjonalnej wiedzy, jaką dotychczas zdobył, aby wprowadzić go w teorię i praktykę warsztatu", zapisał się na kurs stolarstwa artystycznego. Zaprzyjaźnił się z Marcelem Breuerem, współprojektantem słynnego, do dziś produkowanego krzesła w kształcie litery "s".

Stolarzem jednak nie chciał być - pociągała go architektura i fotografia. Studia w dziedzinie architektury ukończył (w 1929 r.), natomiast jako fotograf był samoukiem. Zapisał się co prawda na bauhausowski kurs fotografii prowadzony przez Waltera Peterhansa, ale to, co proponował nauczyciel, mu nie odpowiadało. Z pasją zajął się nie tylko fotografowaniem, ale i obróbką zdjęć oraz eksperymentami technicznymi. Skonstruował powiększalnik, który od 1935 r. firma Liesegang zaczęła produkować na skalę przemysłową.



W 1929 r. wziął udział w swej pierwszej grupowej wystawie - słynnej "Film und Foto" w Stuttgarcie, zorganizowanej przez Deutscher Werkbund, stowarzyszenie artystów, architektów i designerów. Wystawa, będąca pierwszą wielką manifestacją awangardowej fotografii europejskiej, sowieckiej i amerykańskiej, cieszyła się ogromnym uznaniem i pokazywana była również w Berlinie, Zurychu, Wiedniu, Gdańsku, a także w Japonii. Pokazano na niej 1200 prac 200 artystów - wzięli w niej udział m.in. Marcel Duchamp, László Moholy-Nagy, Man Ray, Aleksander Rodczenko.

Jako architektowi niezbyt mu się wiodło, pracował krótko w Dessau, potem w Hamburgu. Był obywatelem amerykańskim, więc na pracę w ogarniętych kryzysem Niemczech nie miał większych szans. Poza tym jego matka była żydowskiego pochodzenia, co wobec wzrastającego w siłę narodowego socjalizmu dodatkowo komplikowało sytuację. Pracował dorywczo jako fotograf w berlińskiej agencji Dephot, która sprzedawała jego zdjęcia do gazet. W końcu zdecydował się na wyjazd z Niemiec. Walter Gropius pomógł mu znaleźć pracę u Le Corbusiera. Feininger pracował u niego kilka miesięcy na czarno, bo architekt nie mógł oficjalnie zatrudniać cudzoziemców. Podobnie było w Szwecji, dokąd Feininger wyjechał w 1933 r. na zaproszenie swojej przyjaciółki (a wkrótce żony) Gertrud Hägg. Jako architekt nie znalazł pracy, za to dzięki Svenowi Wallanderowi, jednemu z najbardziej uznanych architektów szwedzkich, zaczął fotografować architekturę. Szybko wyrobił sobie markę i stał się wziętym fotografem. Dobrze się czuł w Szwecji, a Sztokholm uważał za najpiękniejsze ze znanych sobie miast. Jednak znów polityka zmusiła go do emigracji: zbliżała się wojna, armia sowiecka wkroczyła do Finlandii, a rząd szwedzki z obawy przed szpiegami zakazał obcokrajowcom używania aparatów fotograficznych.

Tak więc urodzony w Paryżu amerykański obywatel, dla którego w Europie nie było już miejsca ani pracy, przyjechał do Nowego Jorku. Miał 33 lata, żonę, czteroletniego syna, niewielkie oszczędności i sprzęt fotograficzny. Okazało się na szczęście, że poznani kiedyś przelotnie w Berlinie Kurt Safranski i Ernest Meyer są właścicielami Black Star Picture Agency. Zatrudnili Feiningera na rok jako fotografa - musiał być dyspozycyjny i miał fotografować wszystko: wypadki uliczne, premiery, gwiazdy, bezdomnych, akcje straży pożarnej i na co jeszcze było zapotrzebowanie. Feininger fotografował więc wszystko, co mu zlecano, ale też to, co go fascynowało w poznawanym w ekspresowym tempie mieście.

Miał doświadczenie w fotografowaniu architektury - z tego przecież żył w Szwecji. Ale Nowy Jork był zupełnie innym miastem niż spokojny Sztokholm. Wszechobecne drapacze chmur, kaniony ulic, wielkie mosty, ekspresyjna panorama Manhattanu, tłum wylegający na ulice, tłum na plaży w Coney Island, wielkie parowce płynące do portu, ogromny Central Park - skala Nowego Jorku przekraczała wielokrotnie skalę europejską. Jako niedawnego przybysza z Europy Feiningera ciekawiły też dzielnice mniejszości etnicznych - fotografował małe sklepiki i restauracyjki oblepione napisami hebrajskimi, włoskimi, rosyjskimi, greckimi, niemieckimi, życie toczące się trochę obok głównego nurtu miasta.

"Tworzył w ten sposób fotograficzną opowieść o metropolii, jawiącą się niczym ekspresjonistyczny wielkoformatowy obraz, symfonia wielkiego miasta ukazująca niejako w żywym organizmie jego wnętrzności i zewnętrzną powłokę. To historia w obrazach, która od ponad 60 lat odciska piętno na naszym postrzeganiu Nowego Jorku i która przyniosła Feiningerowi wielką sławę" - pisze Thomas Buchsteiner, autor wystawy w MCK, we wstępie do katalogu fotografii Feiningera.


Wystawa “Andreas Feininger. Nowy Jork, lata czterdzieste” w MCK w Krakowie, fot. Joanna Sokołowska

Kolejnym krokiem był magazyn „Life”. W 1936 r. Henry Luce kupił podupadający (choć w swoim czasie niezwykle popularny) tytuł - po to, bo go całkowicie zmienić. Wprowadził rewolucyjną wówczas nowość - najważniejsze były fotografie, nie teksty. Dla „Life'u” pracowała czołówka fotografów - m.in.: Margaret Bourke-White, Robert Capa, Alfred Eisenstaedt, Dorothea Lange, Edward Steichen. Dyrektor działu fotograficznego „Life'u” Wilson Hicks poznał się na talencie Feiningera i zaproponował mu współpracę. Feininger zrezygnował z pracy w Black Star Picture Agency i został wolnym strzelcem „Life'u”, a po dwóch latach, w 1943 r. etatowym pracownikiem na prawie 20 lat. Fotografowie „Life'u” mieli wielką swobodę, traktowano ich jako artystów, nie rzemieślników. „W tej twórczej, pełnej motywacji atmosferze ukazało się 346 wielostronicowych reportaży Andreasa Feiningera z tak dużą liczbą fotografii zamieszczanych na rozkładówkach, iż zyskał przydomek »Feininger od rozkładówek «„ - pisze Thomas Buchsteiner.

Gdy Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny, Feininger zgłosił się do wojska; został przydzielony do Biura Informacji ds. Wojny. Fotografował wówczas zakłady przemysłu zbrojeniowego, dokumentując proces produkcji broni wszelkiego rodzaju. Jako fotoreporter "Life'u" Feininger jeździł po całych Stanach, a także Meksyku i Kanadzie. Samochodem, różnymi trasami, fotografując to, co wydało mu się interesujące: wielkie miasta, prowincję, przyrodę, ludzi. W roku 1955 Edward Steichen zaprosił go do udziału w wielkiej wystawie "Rodzina ludzka" w Museum of Modern Art w Nowym Jorku. Wystawa odwiedziła kilkadziesiąt krajów, obejrzało ją dziewięć milionów widzów, a albumy z reprodukcjami sprzedawane są do dziś.

Po prawie dwudziestu latach Feininger zrezygnował z pracy dla magazynu "Life" - zmieniły się czasy, zmienił się też magazyn, cięcia finansowe spowodowały, że fotoreporterzy mieli mniejszą swobodę. Feininger zajął się pisaniem książek o fotografii (jest autorem ok. 50). Ale nie przestał pracować - nadal fotografował Nowy Jork, jego wciąż zmieniające się oblicze - nową architekturę, nowe miejsca rozrywki, nowe reklamy, nowego ducha. Powrócił też do trwającej od początku jego kariery zawodowej fascynacji detalem, robiąc zdjęcia kawałkom muszli, pajęczynom, roślinom, które w zbliżeniu wydawały się tworami z innej rzeczywistości.

Jak pisał Buchsteiner, „nawet w tych fotografiach natychmiast można rozpoznać kultywowane przez artystę przesłanie piękna, nawet jeśli zasada »keep it simple « (niech to będzie proste) dostrzegana była tylko w kompozycji zdjęcia”.

Andreas Feininger zmarł 18 lutego 1999 r. w Nowym Jorku.
Joanna Targoń

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach