jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
M.W napisał/a:
Dla Wojtka Wieteski taką inspiracją i przykładem był Robert Frank oraz amerykański malarz Edward Hopper. Dla Henri Cartier Bressona, surrealiści (malarze, pisarze), fotograf węgierski Martin Munkácsi. Ty natomiast wymieniasz forumowych kolegów. Można i tak
Od nich dowiedziałem się lub za ich pośrednictwem, że istnieją Frank, HCB i inni. Co w tym dziwnego, że odkrywasz dotąd nieznane Ci tereny za dzięki innym?

M.W napisał/a:
Czujesz bluesa Jorge?
Nie chce mi się tego czytać.
M.W napisał/a:
A mimo to, dalej można go przyłapać z aparatem na ulicy.
Ja też czasem fotografuję na ulicy. I co to zmienia?
 

szybkiparowoz  Dołączył: 20 Lut 2011
M.W, dziękuję. Jak dla mnie to jest właśnie to.
 
rychu  Dołączył: 08 Paź 2006
Ale tu mądrości powypisywaliście, teraz gupio mi będzie wziąć aparat i wyjść z domu. Ale ciekawe, ciekawe ... :-/ Szkoda, że nie włączę się do dyskusji, bo mi odpowiednio wyrafinowanych argumentów brak, a fotki robię ot tak, bez pomyślunku :mrgreen: dlatego żaden ze mnie artysta. Ale ciekawe, ciekawe ....
 

AJ  Dołączył: 03 Paź 2013
szybkiparowoz napisał/a:
M.W, dziękuję.

Tego mi było trzeba.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
Bardzo lubię czytać i słuchać Mariana Schmidta. Tylko że ten wywiad kręci się wokół techniki, a nie w okół celu. Rozumiem, że to efekt fascynacji Zen i tym podobnych idei, nie dyskutuję z tym, ale to wciąż technika. Poziom wyżej niż: zakładam wygodne buty i biorę swoją Leikę z Deltą 400.

Zgadzam się z tezą, że fotografowanie amatorskie ma przede wszystkim cieszyć. Tylko że grafomana też cieszy pisanie, lecz nic z tego pisania nie wynika.

Szukanie rytmów i śmiesznych ludzi na ulicy, a potem wrzucanie tego na fotobloga, bez próby podsumowania, dania temu jakiejś klamry, sensu, niczym się w moim zdaniem nie różni od wypełniania swojego profilu na Max Models kolejnymi modelkami. Jak człowiek tkwi w tym ciągle i nie myśli by zrobić krok do przodu, to będzie w tym tkwił.

A jak ma ambicje, to jeśli nie zrobi kroku do przodu, czyli nie wykorzysta doświadczenia, wiedzy i oka szkolonego na brukach lub cyckach gładkolicych modelek, by coś próbować fotografią powiedzieć, to się wycofa i będzie to doświadczenie wykorzystywać fotografując rodzinę, bez potrzeby dzielenia się tym z kimkolwiek.

Ja rozumiem co Cię Tomku boli. Tzn. po części. Konieczność zamknięcia czegoś, szczególnie gdy jest jakaś presja z góry, gdy kończy się grant, gdy kończy się kasa na materiały, gdy klepią Cię po plecach za coś co Ci się do końca nie podoba, nie mówiąc o tym, że pracuje się na etat i się nie ma czasu poświęcić na projekt miesięcy po kilkanaście godzin dziennie, to spore ograniczenia i wyzwania zarazem.

Przysłowiowe dziadki ze ZPAF nie musieli gonić za rocznymi grantami, mogli sobie gromadzić materiał latami, dziesiątkami lat. Ale przez to że nie wydawali (bo warunki nie pozwalały, bo im się nie chciało, bo wystarczyła wystawka w siedzibie ZPAF otwartej 11-16 w dni powszednie) pies z kulawą nogą się ich fotografią nie interesuje. Nikogo nie interesuje po co fotografowali. Może ktoś kiedyś znajdzie ich negatywy i sobie z tego coś uklei. Ale już bez ich wpływu na to. Tacy z nich artyści.

Ciągłe fotografowanie bez postawienia tamy, powiedzenia sobie dość, to sraczka, kompulsywna przypadłość, natręctwo, a nie tworzenie. Pod koniec swojego życia popadł w nią Winogrand. Przez całe życie chorowała na to Vivian Maier. Osobliwa wersja pisania do szuflady. Negatywy do lodówki i martwcie się opiekunowie spuścizny. Szukajcie sensu w tym.
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Jorge



Chodzi o to, aby język giętki powiedział wszystko co pomyśli głowa. Ja jeszcze mam z tym problem ;-)

[ Dodano: 2015-08-04, 16:40 ]
Zważ jednak, że na obecnym etapie rozwoju sztuki fotograficznej jest o wiele trudniej zostać "odkrywcą" nowych środków wyrazu, nowych dróg, nowych estetyk. Jeśli obecnie mówimy o jakimś rozwoju sztuki fotograficznej, to najwyżej w ujęciu indywidualnym i względnym. W początkach fotografii wystarczyło coś sfotografować z żabiej lub ptasiej perspektywy, by widzowie gęby pootwierali, wystarczyło sfotografować sir. Herschela w przyciemnym pokoju i trochę nieostro, by wejść na karty historii fotografii. Czy nie masz wrażenia, że wszystko już było? Oczywiście nie powinno się składać broni i ''wynosić warsztatu na górę", tylko wciąż szukać i myśleć, ale sam wiesz jakie to trudne (nikt nie powiedział, że ma być łatwo). Dlatego, myślę, że po pierwsze największe możliwości pod tym względem tkwią jeszcze w fotoreportażu, a i nie powinniśmy się dziwić, że fotografia coraz częściej traktowana jest jako swoiste tworzywo w dokonaniach stricte nie-fotograficznych.
Co do reszty - zgoda.
 

Ekajana  Dołączył: 30 Lis 2006
technik219 napisał/a:
Kiedyś Oliviero Toscani utrzymywał, że nie ogląda żadnych zdjęć, nie ogląda telewizji, a wszystko co robi wynika z jego głowy.
To oczywiście bardzo naiwne podejście. Może ono jednak wskazywać pewien kierunek. Kierunek, który co jakiś czas staram się uchwycić. Polega on na podejściu w stylu zen i fotografia uliczna (ale nie tylko) jest świetnym polem do działania w tym stylu. Mając tzw. "czysty umysł" doskonale i nieszablonowo reagujemy na sytuację. Tej decydującej chwili nie przesłania nam bowiem zawarty w głowie obraz, pomysł. Ciach i jest zdjęcie.A najciekawsze jest to, że w ten sposób można robić również projekt spójny. Jego założenia tkwią w świadomości magazynującej i spontanicznie, błyskawicznie synchronizują się z uliczną sytuacją. Kiedy artysta zen maluje musi mieć czysty umysł - raz pociągnięte pędzlem linie nie nadają się do poprawiania. Ciach i tusz wsiąka. Tak samo jest z sytuacją, decydującym momentem. Jeden błąd i ch... strzelił kompozycję i sytuację. Owszem, można pracować nad projektem w pocie czoła i efekty będą i może też "dzieci niechciane" ale pracując w nakreślonym powyżej stylu zyskamy przy okazji radość, medytację i nienajgorszy efekt. Ale to jest trudne. Wybaczcie mi niniejszy wywód, spałem dzisiaj zbyt mało.
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Ekajana napisał/a:
Mając tzw. "czysty umysł" doskonale i nieszablonowo reagujemy na sytuację.
Opisywałem już przypadek mojego kolegi, który nie mając zielonego pojęcia o fotografii, o zasadach "złotego podziału" itp, poinstruowany jedynie o zasadach pomiaru i ustalania ekspozycji, robił fantastyczne zdjęcia. On nie przejmował się zasadami, których nie znał, fotografował intuicyjnie.
A może darować sobie wszelkie formalne poszukiwania, przestać zawracać sobie głowę dociekaniami czy ktoś przed nami już tak robił, a robić spontanicznie. Czyż nie w tym tkwi prawda, o której tak bardzo rozpisałem się kilka postów wstecz? Przecież "wszystko już było". Czy jest sens tracić energię i frustrować się?
Wiem, że teraz przeczę absolutnie wszystkiemu, co pisałem wcześniej.
Cóż, dialektyka sprzeczności. Nie wiem.
 
Charli1902  Dołączył: 19 Maj 2008
technik219 napisał/a:

Wiem, że teraz przeczę absolutnie wszystkiemu, co pisałem wcześniej.
Cóż, dialektyka sprzeczności. Nie wiem.


Nic nie przeczysz Technik, świat się po prostu zmienia.

Jak to kiedyś napisał M.W
http://pentax.org.pl/viewtopic.php?t=46730
 
barmiska  Dołączył: 27 Sie 2014
technik219 napisał/a:
nie mając zielonego pojęcia o fotografii [...] robił fantastyczne zdjęcia

Wielu się takich zdarza? :-)
Oprócz takich którzy wszystko wiedzą, a nie potrafią robić przyzwoitych zdjęć, całej reszcie zostaje coś tam wiedzieć i robić lepsze lub gorsze zdjęcia... :mrgreen:

Próbował ktoś być np wspaniałym lekarzem bez całej tej wkuwanej wiedzy?
Zręcznym - tak, uzdrowicielem - jasne. Uniwersalnym lekarzem - chyba nie.
Nawet mając predyspozycje do jakiejś dziedziny nie przekroczy się pewnego progu bez wiedzy na jej temat.
Pzdr.
 
Charli1902  Dołączył: 19 Maj 2008
barmiska napisał/a:

Nawet mając predyspozycje do jakiejś dziedziny nie przekroczy się pewnego progu bez wiedzy na jej temat.
Pzdr.


Plac Św.Piotra
"Wczoraj i dziś"

 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
barmiska napisał/a:
Próbował ktoś być np wspaniałym lekarzem bez całej tej wkuwanej wiedzy?
To co innego. Nikifor nie wkuwał niczego, nawet nie umiał pisać ani czytać, ale miał duszę artysty. Ociepka, był samoukiem, a zyskał miano polskiego Celnika-Rousseau, Cezanne, Goguin, Renoir, van Gogh Utrillo... Do wszystkiego doszli własną pracą, przemyśleniami i ćwiczeniami.
W sztuce trzeba uważać , aby od nadmiaru tej wiedzy nie stać się magistrem inżynierem zamiast magistrem sztuki ;-) Nadmiar tej wiedzy może przeszkadzać.
Cały czas chodzi mi po głowie problem fotoreportażu. Na ile ma być umiejscowiony w obszarze stuki i jej formalizmów. Czy zarejestrowanie samego zdarzenia (faktu, sytuacji) koniecznie musi być ubrane w pewną formę: odpowiednio skomponowane na płaszczyźnie plamy barwne, szarości, kontrasty, linie prowadzące wzrok, mocne punkty obrazowe itd? Czy wystarczy sama rejestracja, a to że coś tam w tym obrazku ładnie się komponuje to sprawa drugorzędna i niekonieczna? Przecież po latach i tak znakomita większość oglądających nie będzie na to zwracać uwagi, a jedynie na sam dokument.
A fotografia uliczna? Jakim będzie dokumentem za lat 20...30...50? 90% publikowanych w sieci fotografii "ulicznych" istnieje wyłącznie z powodu pewnej atrakcyjności wizualnej. Jakieś odbicie w lustrze/szybie, jakieś malownicze cienie na chodniku, jakieś anegdotyczne zestawienia fragmentów reklam, murali i sytuacji. A poza tym przypadkowe kadry nic nie mówiące oglądającemu o pokazanych ludziach, o społeczeństwie i jego problemach. Z tej papki uczyniono ideę, brak programu potraktowano jako właściwy program. Coś jak ruch Dada połączony z Neue Sachlichkeit i polane sosem Pop-artu. Jaką informację przekażą te fotografie naszym następcom? czy będzie to jakaś sensowna informacja?
"Street" to rodzaj choroby wieku: młodzi twórcy w nowych czasach. Z wiekiem wyrasta się z niego. Następuje przesyt i refleksja, że można tak fotografować do us..nej śmierci a i tak niewiele z tego wynika. Kto dojdzie do takich wniosków, kto zaczyna odczuwać wynikający z tego niedosyt, zaczyna skłaniać się w kierunku fotoreportażu.
Bo fotoreportaż to w gruncie rzeczy powrót do źródeł. Źródeł fotografii. Po co wynaleziono fotografię? Po to by w maksymalnie obiektywny sposób (wiernie), zatrzymywać/reprodukować obrazy miejsc, zdarzeń i ludzi. Wszystko co ponadto, to wymysł i ambicje niespełnionych malarzy, którzy na plecach fotografii zamarzyli wjechać do ogrodu sztuki. Mam znajomego, artystę-fotografika ze ZPAF-u - osuszyliśmy nie jedną pólitrówkę swojego czasu, więc był przy tym czas i okazja "pogovorit' pa duszam".
Pytam go: L. powiedz mi, po co fotografujesz te białe kwadraty? No bo wiesz, chodzi o psychologię postrzegania rzeczywistości w kontekście zakodowanych w umyśle informacji o przedmiocie (cytuję z pamięci, na pewno niedokładnie, bo sporo już było pustego szkła). No dobrze- mówię. Ale jaką to niesie informację o ludziach, o czasach, jakie problemy wyciąga na wierzch? Coś tam usiłował mi tłumaczyć posiłkując się filozofią. ...można i tak. Sztuka dla sztuki. Ale czy to jest zadanie naczelne fotografii?
L. w dalszym ciągu prowadzi swoje poszukiwania św. Graala i eksperymenty, tym razem wykorzystując lustra. Na pewno jest szczęśliwy robiąc to co robi. Ja natomiast, za kwintesencję fotografii uważam dokument. I portret. Moim garbem jest ta cała estetyka ze wszystkimi jej "kanonami". Marzy mi się by go zrzucić.
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
Ja też czasem fotografuję na ulicy. I co to zmienia?
Skoro nic nie zmienia, to po co ta cała fotografia ?
Cytat
Rozumiem, że to efekt fascynacji Zen i tym podobnych idei, nie dyskutuję z tym, ale to wciąż technika.
A jakie to ma znaczenie, czy to jest pod wpływem zen, czy pod wpływem księdza z własnej parafii !
Cytat
Bardzo lubię czytać i słuchać Mariana Schmidta. Tylko że ten wywiad kręci się wokół techniki, a nie w okół celu.
Wokół techniki powiadasz :roll:

Wokół techniki, to kręci się to całe forum.

Cytat
Zgadzam się z tezą, że fotografowanie amatorskie ma przede wszystkim cieszyć. Tylko że grafomana też cieszy pisanie, lecz nic z tego pisania nie wynika.

Szukanie rytmów i śmiesznych ludzi na ulicy, a potem wrzucanie tego na fotobloga, bez próby podsumowania, dania temu jakiejś klamry, sensu, niczym się w moim zdaniem nie różni od wypełniania swojego profilu na Max Models kolejnymi modelkami. Jak człowiek tkwi w tym ciągle i nie myśli by zrobić krok do przodu, to będzie w tym tkwił.

A jak ma ambicje, to jeśli nie zrobi kroku do przodu, czyli nie wykorzysta doświadczenia, wiedzy i oka szkolonego na brukach lub cyckach gładkolicych modelek, by coś próbować fotografią powiedzieć, to się wycofa i będzie to doświadczenie wykorzystywać fotografując rodzinę, bez potrzeby dzielenia się tym z kimkolwiek.

Ja rozumiem co Cię Tomku boli. Tzn. po części. Konieczność zamknięcia czegoś, szczególnie gdy jest jakaś presja z góry, gdy kończy się grant, gdy kończy się kasa na materiały, gdy klepią Cię po plecach za coś co Ci się do końca nie podoba, nie mówiąc o tym, że pracuje się na etat i się nie ma czasu poświęcić na projekt miesięcy po kilkanaście godzin dziennie, to spore ograniczenia i wyzwania zarazem.

Przysłowiowe dziadki ze ZPAF nie musieli gonić za rocznymi grantami, mogli sobie gromadzić materiał latami, dziesiątkami lat. Ale przez to że nie wydawali (bo warunki nie pozwalały, bo im się nie chciało, bo wystarczyła wystawka w siedzibie ZPAF otwartej 11-16 w dni powszednie) pies z kulawą nogą się ich fotografią nie interesuje. Nikogo nie interesuje po co fotografowali. Może ktoś kiedyś znajdzie ich negatywy i sobie z tego coś uklei. Ale już bez ich wpływu na to. Tacy z nich artyści.

Ciągłe fotografowanie bez postawienia tamy, powiedzenia sobie dość, to sraczka, kompulsywna przypadłość, natręctwo, a nie tworzenie. Pod koniec swojego życia popadł w nią Winogrand. Przez całe życie chorowała na to Vivian Maier. Osobliwa wersja pisania do szuflady. Negatywy do lodówki i martwcie się opiekunowie spuścizny. Szukajcie sensu w tym.
Ty masz naprawdę jakiś problem. Z takim podejściem, nastawieniem :-|
Jorge, ten cały twój wywód, to jak upuszczanie krwi, zabieranie energii, zatruwanie środowiska.

Cytat
Kiedyś Oliviero Toscani utrzymywał, że nie ogląda żadnych zdjęć, nie ogląda telewizji, a wszystko co robi wynika z jego głowy.
Nawet jak by miał klapki na oczach (takie boczne), to by dostawał obrazami po oczach. Obojętnie w jakim kierunku, obrócił by głowę. Tym bardziej że ten artysta, mieszka i pracuje w kraju, który był kolebką europejskiej sztuki i nauki. Do którego przez wieki, ciągnęły tabuny mniej lub bardziej uzdolnionych artystów z Niemiec, Francji, Holandii, Hiszpanii, Anglii, Portugalii itp.

Cytat
Opisywałem już przypadek mojego kolegi, który nie mając zielonego pojęcia o fotografii, o zasadach "złotego podziału" itp, poinstruowany jedynie o zasadach pomiaru i ustalania ekspozycji, robił fantastyczne zdjęcia.
Pokaż zdjęcia tego kolegi. Bez nich nie ma o czym dyskutować.
Cytat
Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę Ewangelia wg św. Jana (J 20)


Cytat
On nie przejmował się zasadami, których nie znał, fotografował intuicyjnie.

William Klein też nie przejmował się zasadami i fotografował intuicyjnie :
Cytat

Podobno do dziś Klein trwa też w sporej niewiedzy na temat fotografii – przez wszystkie te lata, od kiedy pracuje jako fotograf, nie zgłębił tajników pracy w ciemni ani możliwości, jakie daje ustawianie parametrów ekspozycji. I do dziś w żaden sposób nie ma to wpływu na jego karierę...

ale :
Cytat
Studiował socjologię, historię teatru, w czasie wojny służył w amerykańskiej armii (jako radiooperator). Jak widać, nie od początku Klein wiedział, co chce w życiu robić, próbował różnych dziedzin, aby w końcu zdecydować się na twórczość artystyczną. Jednak i wtedy fotografia nie pojawiła się od razu. W 1948 roku przyszły fotograf przeniósł się na paryską Sorbonę, a rok później rozpoczął praktykę w pracowni jednego z ważniejszych artystów XX wieku, Fernanda Legera. Ten związany z nurtem kubizmu malarz i rzeźbiarz był przede wszystkim wielkim buntownikiem – i tenże bunt wpajał swoim studentom. Zachęcał ich do sprzeciwu wobec konformizmu i wobec burżuazyjnej (a więc nudnej, skostniałej, nieciekawej) sztuki, do nowych poszukiwań formalnych oraz – co bardzo ważne – do wyjścia z pracowni, zaniechania pracy w atelier na rzecz pracy wprost na ulicy. To tam bowiem toczy się prawdziwe życie i tam artysta może znaleźć prawdziwą inspirację. Do atelier ono nie dociera, powodując, że zamknięty tam twórca jest odcięty od całego świata. Klein wziął do siebie rady Legera i natychmiast opuścił szeregi artystów pracujących tradycyjnymi metodami.


Cytat
"Street" to rodzaj choroby wieku: młodzi twórcy w nowych czasach. Z wiekiem wyrasta się z niego. Następuje przesyt i refleksja, że można tak fotografować do us..nej śmierci a i tak niewiele z tego wynika. Kto dojdzie do takich wniosków, kto zaczyna odczuwać wynikający z tego niedosyt, zaczyna skłaniać się w kierunku fotoreportażu.
Bo fotoreportaż to w gruncie rzeczy powrót do źródeł. Źródeł fotografii.

Fotoreportaż w XXI wieku, powrót do źródeł fotografii :-)

Tu pałeczkę przejęła młodsza siostra. Siostra która ma znacznie większe, szersze pole do popisu. Natomiast ta młodsza siostra, nie poradzi sobie w dyscyplinie, w której działał Garry Winogrand i działa Vladimír Birgus.
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Przypominam, że kolor w tekście mogą używać wyłącznie "kolorowi".
 

karmazyniello  Dołączył: 05 Lut 2008
Za M.W, to co napisał Jorge w cytowanym powyżej poście odbiera chęć do fotografowania. Ponadto nie podawałbym za przykład fotografów z którymi nie można się mierzyć, pisząc o sraczce fotograficznej, na Boga! Vivian wcale nie chciała być odkryta.
Ja dopiero po 7 latach zdecydowałem o nieoplaceniu domeny i pogrzebalem ostatecznie bloga streetowego. Juz sobie w tej kwestii poprostu nie ufałem, każde porzucenie tej formy prezentacji zdjeć kończyły się szybkim powrotem. Od razu zrobiłem wystawę i zaczęło się coś dziać. Wystawę o dziwo nie streetową, ale o tym mam nadzieje niedługo usłyszycie, wszyscy 😀
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
M.W napisał/a:
Ty masz naprawdę jakiś problem. Z takim podejściem, nastawieniem :-|
Dziękuję Ci bardzo, ale p***** ze swoimi wycieczkami osobistymi pod moim adresem!

karmazyniello napisał/a:
Vivian wcale nie chciała być odkryta.
Nie ma wystarczających dowodów potwierdzających tę tezę, ani ją obalających.

M.W napisał/a:
ten cały twój wywód
Dokładnie cały?
 

karmazyniello  Dołączył: 05 Lut 2008
jorge.martinez napisał/a:
Nie ma wystarczających dowodów potwierdzających tę tezę, ani ją obalających.

Gdyby chciała, wykonałaby choć jeden ruch w tym kierunku, choćby najmniejszy. W filmach zrealizowanych przez Maloff'a i BBC nie ma wzmianki o żadnym takim działaniu które by miało na celu pokazanie swojej fotografii światu.
 

jorge.martinez  Dołączył: 16 Maj 2007
karmazyniello napisał/a:
W filmach zrealizowanych przez Maloff'a i BBC nie ma wzmianki o żadnym takim działaniu które by miało na celu pokazanie swojej fotografii światu.
Nie oglądałeś uważnie filmu Maloff'a. Wyjazd do Francji potwierdza tezę, że miała samoświadomość fotograficzną.
 

Keek  Dołączył: 25 Cze 2008
Wy naprawde musicie wszystko nazwac, przetrawic i zamknac w ramki? Nie mozecie przyjac, ze fotografia to lapanie chwili i zapamietywanie zycia? Czepiacie sie do streeta, i owszem, bo dzisiejszy street to zabawa fotografa z forma. Malo tam ludzkiego zycia i przemijania a duzo swiadectwa celnosci oka operatora kamery. Im smieszniej, im wyrazniej tym lepsze, tym bardziej nagradzane zdjecie. Takim go tworzycie. Zero subtelnosci. Sztuka. Duzo slow. Nowe szaty cesarza.
Twierdzicie coniektorzy, ze fotograf musi sie rozwijac, musi byc nagradzany, musi rzezbic swoje ego. Nie. Powinien pozostawic po sobie jak najwiecej. Jak najwiecej zwyczjanych, dobrych fotografii, w ktorych jest moment, swiatlo i refleksja. Rozbieracie na czynniki pierwsze biedna Vivian Maier, robicie z niej artystke, wsadzacie w jej martwe usta manifesty nad ktorymi zapewne nigdy sie nie zastanawiala.
Kolega M.W wspomnial, ze wciaz robie swoje. Robie to bo jestem fotografem. Nie nauczylem sie niczego innego. Nie mysle jak sie rozwinac ale jak zapamietac i dostrzec rzeczy dziejace sie kolo mnie. Wazny jest strumien swiadomosci a nie obrazek do powieszenia na scianie. Weszlo mi to w nawyk i mimo, ze bardzo bym chcial, nie potrafie z tego zrezygnowac. Kiedy zarejestrowalem sie na tym forum uderzylo mnie jak ekscytujecie sie fotografia streetowa. Rzucaliscie nazwiskami kolegow, ispirowaliscie sie, super. Po roku czy dwoch wypstrykaliscie sie, znudzilo sie Wam i zaczeliscie szukac usprawiedliwienia dla wlasnego zniechecenia. Rozumiem 20 lat, ale po roku, dwoch? Teraz obrazacie uznanych fotografow, ze produkowali sie do szuflady zostawiajac po sobie wypstrykane rolki? Ze nie pracowali nad wlasnym ego? Zycie jest krotkie, trzeba zlapac jak najwiecej w nienaswietlone filmy. Wolac mozna je na emeryturze, kiedy nie bedziecie lapac zadyszke i potykac sie o wlasne nogi. Fakt. Pozostaniecie nieznanymi, bo nie mieliscie czasu na samopromocje i udawadnie innym, ze jestescie najlepsi.
Niczym Kato o Kartaginie - Fotografia nie jest sztuka. Jest historia, ksiazka. Stainbeck, Faulkner, Prus, Szekspir - wazna jest opowiesc o ludziach i otaczajacym ich swiecie a nie lamiglowki dla wysublimowanych umyslow.

PS. OK - polecialem z tym rokiem, dwoma. Niech bedzie piec, szesc :)
Tak czy siak chodzi o rzad wielkosci i zbyt szybkie zniechecenie.

 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
M.W napisał/a:
Pokaż zdjęcia tego kolegi. Bez nich nie ma o czym dyskutować.
Nie pokaże, musisz mi wierzyć na słowo, niewierny Tomaszu.
A gdy już jesteśmy w temacie cytatów, to powiem Ci, niewierny Tomaszu, tak:
Cytat
„Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”.

Co do V.M. i jej aspiracji? ...może była bardzo nieśmiała i miała niską samoocenę? Wziąłeś to pod uwagę?

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach