Spokojnie, zanim to ktoś zechce przykleić to wątek musi mieć wartość, choćby minimalną.
Ktoś może w duchu zapytać: co za czubek z tego m.k? Atmosfera? Poznać imię? Chwila, chwila. Zaraz spróbuję wam to unaocznić pewnym przykładem. Pytanie: które fotografie(czyt. portrety) podobają się najbardziej ludziom? Często pada odpowiedź, zwłaszcza od tych skonfundowanych, że najbardziej lubią swoje portrety wtedy, gdy są zrobione ukradkiem, bez ich wiedzy. A dlaczego one najbardziej się podobają? Odpowiedź jest prosta i nie będziemy prosić Bakulika o rozwiązanie. Otóż chodzi o naturalność. To właśnie naturalność jest w nas najpiękniejsza i najbardziej ją cenimy. Drugi dowód na to, że naturalność jest najpiękniejsza. Z przedziału wiekowego czyje portrety są najpiękniejsze? Oczywiście, że dzieci. Dlaczego? Bo one nikogo nie udają, nie kryją się ze swoimi wadami, jeszcze w nich nie powstał żaden mur i nie mają kompleksów. Tu nie chodzi o śliczną urodę dzieci. O pięknie za chwilę sobie powiemy. Otóż z całą stanowczością stwierdzam, że aby uzyskać dobry portret, lub mieć choćby na niego szansę, należy stworzyć miłą i przyjazną atmosferę. To nie jest łatwe. Pracuje się przecież z różnymi ludźmi, o różnym stopniu zakompleksienia, o różnym bagażu emocji wyniesionych z domu, z przeżyć w szkole itp. itd. Fotograf nie tylko potrafi panować nad światłem czy to w studio, czy w plenerze, nie tylko potrafi panować nad procesami chemicznymi czy edycją w komputerze. Fotograf portrecista musi być jak barometr nastawiony na uczucia bliźniego i każdy jego ruch, każde mrugnięcie powieką musi umieć przełożyć na język dla siebie zrozumiały. Musi też umieć się porozumiewać, nawiązywać nić komunikacyjną, a przy tym wszystkim musi umieć zniknąć w umyśle portretowanej osoby. Ona musi się poczuć tak dalece odprężona, że w końcu zapomina o swoich wadach, o tym czego w sobie nie lubi, a wtedy jest jak ofiara w potrzasku fotografa, niczego nie świadoma otwiera się swoim obliczem na uwiecznienie.
Co dalej? Zanim w ogóle udamy się do studia, czy na pierwsze stanowisko w plenerze i wykonamy pierwsze ujęcie, warto podjąć rozmowę. Rzucić jakiś temat, który pozwoli zapomnieć osobie portretowanej, że właśnie jest portretowana. Można zapytać czym się zajmuje, co lubi, jeśli jest w podobnym wieku i pochodzi z tej samej miejscowości można zapytać o szkołę, którą kończyła itd - w końcu wiele mamy wszyscy ze sobą wspólnego. Rozmowę warto kontynuować przez całą sesję. Lecz ona nie może być prowadzona od niechcenia, ot dla przypadku. Jeśli tak będzie, nasi rozmówcy szybko pojmą, że to jest gra nastawiona na zysk. Zamkną się szybciej niż zdążysz powiedzieć Old Shatterhand! Wtedy przepadłeś z kretesem. Czyli sesja to nie tylko fotografowanie, ale co chyba równie ważne poznawanie kogoś, stawanie się dla nich kimś, kogo chcą znać. Można powiedzieć, że stare powiedzenie - uderz w stół, a nożyce się otworzą - sprawdza się w 100 procentach. Widząc Twoją otwartość, oni też się otwierają.
Chyba drugim zagadnieniem potrzebnym w tym miejscu i spójnym z powyższym, byłoby omówienie ile wykonać ujęć. Odpowiedź brzmi: jak najwięcej. Jeśli uważasz, że wykonasz dobry portret wykonując 20 ujęć to jesteś w błędzie. Podczas krótkiej sesji w studio, dla otrzymania jednego wyjątkowego portretu wykonuję od 50-200 lub nawet więcej ujęć. Dlaczego tak wiele? Pierwsze ujęcia nigdy nie są dobre. Na nich po prostu widać strach, widać, że jeszcze w umyśle tej osoby figurujesz, jeszcze tam jesteś, a przecież mówiliśmy sobie, że trzeba zniknąć. Robisz więc 20 ujęć, odkładasz aparat na kolana(tutaj dodam, że najlepsze i najbliższe są zawsze swoje) i kontynuujesz rozmowę. Możesz wtedy zadać pytanie, do tego co słyszałeś wcześniej. A więc należy słuchać, co ktoś ci opowiada. Zadając pytanie, dajesz zielone światło, pokazujesz komuś, że interesujesz się tym co mówi - nawiązujesz nić porozumienia. Co się wtedy dzieje? W umyśle osoby portretowanej na pierwszy plan wychodzi rozmowa, a ty jako fotograf lądujesz gdzieś daleko w tyle głowy. Znikasz!!! Cyk
Czy to wszystko? Hmmm nie sądzę.
[ Dodano: 2017-02-07, 08:52 ]
Kilka słów o postrzeganiu piękna....
Trzeba założyć pewną stałą niezmienną, że każdy człowiek ma w sobie coś pięknego, coś interesującego, coś co warto pokazać. To może być zaledwie kolor oczu, niezwykle dobre spojrzenie, idąc dalej poprzez piękne oczy, piękne usta, piękną żuchwę czy też nos, aż do symetrycznej twarzy o wielu powyższych cechach. Postrzeganie piękna w człowieku jest obowiązkiem portrecisty. Nie może sobie pozwalać nawet na chwilę, aby pomyśleć o kimś, że w nim nie ma piękna. Owszem, są ludzie mniej ładni, ale wciąż można się doszukać w nich piękna. Poza tym biorąc pod uwagę różne przejścia i meandry życiowe, uważam, że portreciście nie wypada oceniać urody w złych kategoriach. Portrecista ma bronić urody człowieka.
I tutaj moglibyśmy już w pewnym sensie zawężać grupę ludzi, którzy mogą myśleć o tym, by zostać portrecistą. Przede wszystkim trudno będzie być komuś właśnie nim, jeśli jest introwertykiem zamkniętym na drugiego człowieka. Oczywiście nie chcę powiedzieć, że to niemożliwe. Introwertycy mają bardzo wiele pozytywnych cech mile widzianych np. umiejętność słuchania i głębokiego przeżywania tego, co ktoś do nich mówi. Jednak pewne opory przy nawiązywaniu znajomości mogą niweczyć wszelkie pozytywne cechy. Na pewno łatwiej w tej sytuacji będzie ekstrawertykom, którzy nie miewają problemów w nawiązywaniu kontaktów z ludźmi. No i drugi klucz do sukcesu to umiejętność dostrzegania ludzkiego piękna, która przychodzi z czasem, albo po prostu w człowieku siedzi od zawsze. Pamiętaj, że nie wystarczy tylko założyć, że ludzie są piękni. Trzeba umieć to argumentować. Znajomość ludzkich twarzy, sposobu patrzenia, pewnych składowych w mimice to musisz umieć dostrzec. Powtórzę. Trzeba być niczym barometr na ludzkie uczucia.
Kilka słów o kadrowaniu....
Jest pewna złota reguła portretu, mówiąca, że oś oczu powinna być osią układu optycznego. To prawda. Ale od tej prawdy mamy pewne ustępstwa, czyniąc portret ciekawym i niezgłębionym tematem. Ujęcie w jakim będziesz przecinał linię oczu zależy od kilku czynników. Na pierwszy plan od razu wysuwa się uchwycenie piękna. Jeśli osoba ma piękne oczy skupiasz się na nich. Idziesz aparatem nieco ponad linię oczu. Jeśli usta, aparat wędruje poniżej linii oczu. Jeśli chcesz ukryć wady, a powinieneś je dostrzegać jak np. duży nos, małe zaciśnięte usta itp. itd. szukasz pozycji aparatu, w której owe wady się marginalizują, stają się drugoplanowe. Muszę się przyznać, że kiedy znajdę już klucz do dobrego portretu mówię komplement. Wspominam o tym teraz, bo wszystko co robi portrecista musi być autentyczne, bez cienia fałszu. Komplement działa na wszystkich dobrze i nie musi być wyszukany, on ma być szczery. Zwykłe wypowiedzenie zdania w stylu: pięknie pani Iwono, owocuje niezwykłym wyrazem twarzy, i wtedy ona staje się jeszcze piękniejsza, jeszcze bardziej otwarta i naturalna. Ta naturalność gdzieś ma swoje źródło w dziecku, które drzemie w nas wszystkich, a ponieważ dziecięce portrety wykonuję regularnie, bardzo wyraźnie to widzę. Poza tym to moment, kiedy twój palec czeka na spuście migawki, by ją właśnie wyzwolić. W tym momencie. Łagodność twarzy, jaka wtedy występuje jest po prostu idealna dla portretu. Dobre spojrzenie jest tym co chcemy uchwycić, w jakiś sposób pozostawiając człowieka otwartego na oglądających portret. Co jeszcze wpływa na to jak aparat przecina oś oczu? To emocje. Fotografowanie z dołu zawsze daje silniejszą w odczuciu postać, to naturalne, bo ona po prostu nad aparatem góruje, a w efekcie późniejszym nad widzem. I na odwrót. Pozycja ponad oczami daje poczucie łagodności i większej ustępliwości w efekcie końcowym.
Poza tym również w portrecie obowiązuje zasada, że główny temat nie może znajdować się centralnie na środku bez wyraźnego powodu. Jeśli w czasie pracy udaje ci się wykonywać złote ujęcia i jest ich coraz więcej, a których już nie musisz poprawiać kadrując dodatkowo w komputerze to znak, że portret staje się twoją silna stroną. Tak jest w każdej dziedzinie. Jeśli zrzucasz "surówkę" do komputera i większość kadrów należy przyciąć to znak, że musisz ćwiczyć poprawne kadrowanie.
Kilka słów o pozycji....
Tutaj mamy bardzo szeroki wachlarz ustawień. Może być en face, może być półprofil, może być profil, możemy też spróbować przez ramię od boku, od tyłu. Warto zaangażować dłonie. Zawsze wspaniale dopełniają portret. Poza tym samo ustawienie głowy sugeruje i pozwala odczytać emocje. Głowa wysoko - silny charakter, niedostępny, znający swoją wartość, dumny; głowa nisko - to przeciwieństwo. Można też zagrać ustawieniem oczu - prosto w obiektyw - odczytujemy jako osobę otwartą na innych, gdzieś wzrok schowany - osoba niepewna i zakompleksiona. Wzrok w górę - optymizm, w dół pesymizm. Oczy zamknięte - spokój i cisza. Ustawień jest wiele, a biorąc pod uwagę fakt, że można je łączyć powoduje, że na udany portret jest wiele sposobów i ścieżek. Dostrzeganie zalet i wad w osobie portretowanej wymusza na nas pozycję sprawiając, że aparat nie może być kurczowo trzymany osi oczu. To jest tylko pozycja wyjściowa.
[ Dodano: 2017-02-07, 09:56 ]
Kilka słów o świetle.....
Światło jest obecne na każdej fotografii. Portret wymaga światła rozproszonego, a tylko w wyjątkowych sytuacjach stosuje się ostre światło, ma ono bowiem niezwykłą moc wydobywania szczegółów, które w większości wypadków chcielibyśmy ukryć. A więc w studio począwszy od światła odbitego od dużych płaszczyzn, chociażby od ściany po bardziej umiejętne sterowanie światłem odbitym od blendy, stosujemy lampy błyskowe uzbrojone w różnej maści zmiękczacze/rozpraszacze zwane dyfuzorami. Ich mnogość i różnorodność sprawia, że nie będę się nad tym rozwodził. Na chwilę obecną w wielu sklepach internetowych jest zaprezentowane jakie zmiany wprowadza zastosowany dyfuzor strumienia światła. Poza tym trudno byłoby wyrazić słowem i skalą stopniową otrzymane efekty. Odsyłam więc do testów i bezpośrednich fotografii z tychże testów.
Można natomiast poświęcić kilka słów na temat ilości lamp i ich ustawienia. Ilość użytych lamp jest wypadkową zasobności naszego portfela, ale nie ma co przesadzać z ilością. Jeśli powiem, że 5 jest liczbą bardzo dużą to myślę, że 3 jest liczbą wystarczającą. Z lampą błyskową jest jak ze słońcem - to źródło światła. Jak światło się przemieszcza w przestrzeni większość z nas pojmuje, poprzez obserwację cienia. Jeśli użyjemy jednego źródła ustawionego pod kątem 45 stopni przy portrecie en face, łatwo będzie poprzez obserwację cienia na twarzy odgadnąć jak została ustawiona lampa. Jeśli użyjemy dwóch lamp ustawionych pod kątem 45 stopni błyskowych i ustawionych na tę samą moc błysku i przeciwstawnych sobie uzyskamy jednolity rozkład świateł i cieni - czyli przy odrobinie szczęścia fotografię bezcieniową. Trzecia lampa może służyć do niwelowania cienia na tle, lub jako kontra od tyłu jako strumień światła na włosy. Można też zastosować 4 lampę jako rozjaśnienie włosów od góry i 5 jako doświetlenie cienia na podbródku. Oczywiście nie zawsze układ 5 lamp będzie nam potrzebny. 3 lampy na początek to już dużo. Dobrze, żeby to były lampy o przynajmniej średniej mocy, czyli 400-600Ws z możliwością regulacji ich mocy w 8 przesłonach. Taka lampa będzie wtedy niezwykle uniwersalna. Jako podstawowy dyfuzor w związku z relacjami cena do jakości niech będzie biała parasolka o średnicy 80-100cm.
Oczywiście ideałem byłoby, gdyby studio było prawdziwym atelier z naturalnym światłem pochodzącym z okien sufitowych. Natura światła z tychże okien jest nie do pobicia, bowiem w pomieszczeniu zamkniętym zbliżamy się jakością światła do tego co na zewnątrz w dzień pochmurny, jeśli tylko słońce nie świeci bezpośrednio przez te okna. Ale i bez takich okien w suficie można wykorzystywać światło zastane. Warto bowiem korzystać z okien bocznych, a jako kontrę stosując duże blendy. Biała da światło bez zmian kolorystycznych, srebrna ochłodzi, a złota ociepli skórę. Wszystko zależy od natury dostającego się do pomieszczenia światła, pory dnia, pory roku i na końcu odcienia skóry osoby portretowanej. Praca ze światłem zastanym jest niezwykłą przyjemnością. Portrety zawsze zyskują w tym świetle.
Jeśli chodzi o portret w plenerze to najlepszą porą dnia jest - jak w wielu przypadkach - unikanie wysokiego słońca. W portrecie na dodatek ostre słońce zawsze wprowadza nie mało kłopotów. Przepis na dobre zdjęcie na zewnątrz - to dzień pochmurny, w którym światło jest rozproszone przez największe dyfuzory świata - chmury! W dzień słoneczny trzeba sobie pomagać blendami, lub lampami reporterskimi wyzwalanymi i ustawianymi jako kontry do światła słonecznego. I tu pojawia się kolejny element, który powinien być naturalną umiejętnością fotografa - nabytą lub wrodzoną. Mianowicie umiejętność widzenia światła i cienia, i w zależności od tego ustawianie blendy lub lamp. Mogę podpowiedzieć, że najprostszym sposobem jest traktowanie słońca jako pierwszego źródła światła, a blendę lub lampy jako światła kontrującego.
[ Dodano: 2017-02-07, 10:10 ]
Kilka słów sprzęcie.....
Udany portret można wykonać wieloma aparatami, a portret środowiskowy wszystkimi(pomijając jakość). O ile w portrecie klasycznym mile widziane jest dobre rozproszenie w nieostrościach, o tyle w portrecie środowiskowym głębia ostrości powinna być większa. I dlatego w portrecie środowiskowym dla aparatów z matrycami aps-c proponuję ogniskową 21, a dla pełnej klatki 35. Dobrze byłoby, gdyby obiektywy były jasne, tak aby wychwycić naturę światła zastanego, ono ma ogromne znaczenie. Wszelkie modyfikacje światła, jeśli już muszą być to bardzo dyskretne i niezauważalne.
Dla portretu klasycznego ogniskowa dla aps-c to 50-90, a dla fufu 70-135. Oczywiście wszystkie szkiełka jak najjaśniejsze, dla pełnej dowolności ustawień i wyłapania najmniejszych ilości świateł w złych warunkach, ale też dla uzyskania pięknego rozmycia. Marka aparatu - PENTAX. Jesteśmy na forum Pentaxa. I jego promujemy. Oczywiście innymi aparatami też popełnimy wspaniałe portrety.
Dziękuję.