Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
Mariola Kadyszek nerwowo spojrzała na tani, plastikowy budzik, który ustawiła na krawędzi wanny i natychmiast przeniosła wzrok na trzymaną w lewej ręce kartkę. Zmarszczyła brwi i z trudem przeczytała zbyt drobny druk. ‘Jeszcze minuta’ pomyślała, a z ust wydobyło się jej mimowolne westchnienie. Pochyliła się, położyła kartkę na podłodze tak delikatnie, jakby była zrobiona z chińskiej porcelany i ponownie spojrzała na tarczę budzika, którego sekundnik właśnie minął cyfrę 3.
- Minuta od teraz! - odezwała się na głos żona inspektora tonem, jakby wydawała komuś polecenie, choć była w domu całkiem sama od wielu dni.
Sekundy mijały, a Mariola zliczała je bezgłośnie, nieświadomie poruszając ustami. Gdy sekundnik zatrzymał się na trwającą wieczność chwilę na dwunastce, kobieta nerwowo przełknęła ślinę i poprawiła odruchowo włosy. ‘Jeszcze dziesięć sekund… pięć… już!’ - przez trwające boleśnie długo sekundy cały jej mózg, całe ciało skupione było tylko na odliczaniu mijającego czasu.
Inspektorowa westchnęła ponownie. Skupiła wzrok na białych kafelkach przed sobą i bardzo wolno uniosła do góry prawą dłoń, w której od trzech minut ściskała niewielki, podłużny kawałek białego plastiku. Spojrzała na niewielkie okienko testu ciążowego, ale zanim zdołała dojrzeć cokolwiek, co się w nim pojawiło, w łazience zapadła ciemność.
Mariola siedziała przez chwilę w milczeniu, wpatrując się wciąż w trzymany w dłoni przedmiot. W końcu wstała zrezygnowana, namacała umywalkę i delikatnie ułożyła test na jej krawędzi, po czym trzymając się ściany, wyszła na korytarz.
- To chyba korki… Bo jeśli Stefan znowu zapomniał zapłacić rachunku za prąd, to dam mu popalić, jak tylko wróci do domu… - wymamrotała pod nosem i ruszyła w kierunku schodów na parter, gdzie znajdowała się skrzynka z bezpiecznikami. Mariola miała nadzieję, że latarka, którą tam trzymała na takie właśnie okazje, wciąż jest na swoim miejscu – inspektor Kadyszek, jej zafascynowany fotografią mąż zwykł zabierać wszelkie przenośne źródła światła, jakie tylko mu się nawinęły w domu pod rękę na najdziwniejsze nocne sesje. Może nie było w tym nic nagannego, jednak fakt, że z reguły je gubił – był już nieco irytujący.

- Grzegorz? - Kamila delikatnie potrząsnęła ramieniem mężczyzny, mimowolnie wyczuwając silne węzły mięśni pod jego napiętą skórą. - Grzesiu!
Mężczyzna zerwał się gwałtownie, omal nie uderzając głową pochylonej nad nim dziewczyny.
- Tak?! Co się stało, Kamila… Stało się coś? - mówił dość chaotycznie, wyrwany gwałtownie z głębokiego snu.
- Przepraszam, że cię budzę, ale… nie ma prądu…
- To się zdarza, Kamila. Wszystko jest w porządku…
- Ale nigdzie nie ma prądu… Wyszłam przed dom… nad lasem zawsze była łuna od miasta, a teraz jest całkiem ciemno. Nie słychać też aut w oddali…
- Dziewczyno, jest noc, ludzie nie jeżdżą…
- Ale kilometr od nas biednie obwodnica… Od czasu, jak tu mieszkam, zawsze słyszałam jadące w oddali auta, przez całą dobę. A teraz nic, cisza… Boję się, Grzegorz…
Były astronauta chwycił ją delikatnie za dłoń.
- Nie bój się, jestem z tobą. Ubiorę się i pójdziemy do biblioteki, napalę w kominku i zdrzemniemy się w fotelach. Będę przy tobie cały czas, a rano zobaczysz, że wszystko jest w porządku, dobrze?
- Dziękuję… - Kamila pochyliła się i pocałowała Grzegorza w usta.

Pukanie do drzwi było zarazem delikatne, ale na swój sposób natarczywe. Śpiący na wygodnym, podwójnym łóżku mężczyzna obudził się niemal natychmiast, ale odczekał kilka sekund – i przynajmniej jeszcze dwie serie stuknięć w drzwi do sypialni – zanim pozwolił wejść przybyszowi. Był śmiertelnie zmęczony i położył się po raz pierwszy od blisko trzech dni. Miał wrażenie, że kamienny sen, w który zapadł, zanim jego głowa dotknęła poduszki, trwał zaledwie kilka minut – świadczyła o tym wielka i zastanawiająco ciężka pustka, jaką odczuwał w miejscu, w którym normalnie funkcjonował jego niezwykły mózg o IQ wynoszącym dokładnie 197. Mężczyzna wiedział jednak, że jedyna osoba, która ośmieliłaby się go osobiście obudzić w jego prywatnej sypialni, ma IQ 202, wolał więc dać czas swoim neuronom na start, zanim będzie zmuszony stawić czoła informacjom, jakie miał zaraz usłyszeć.
- Wejść! - odezwał się w końcu, zdziwiony brzmieniem własnego głosu, który był słaby i zachrypnięty.
W drzwiach stanęła panna O’Bleblak. Tym razem nie miała na sobie jednego ze swoich luksusowych, szalenie eleganckich a przy tym wysublimowanie seksownych kostiumów, tylko zwykły dres treningowy Adidasa. Mężczyzna zauważył jednak, że nawet w tym stroju jej figura prezentuje się wręcz zachwycająco. Neurony w opuchniętym z niewyspania mózgu wzięły się w związku z tym do pracy z nieco większym entuzjazmem.
- Niech zgadnę, moja droga… Zaczęło się?
- Tak, Sir… Inaczej bym pana nie budziła.
- Kiedy?
- Pierwsze sygnały od naszych agentów i palcówek mieliśmy przed 90 minutami. Zgodnie z moim poleceniem poinformował mnie o tym oficer dyżurny sztabu kryzysowego. Potem cały czas zbieraliśmy dane i je potwierdzaliśmy, używając wszelkich dostępnych nam środków. Teraz jesteśmy już pewni…
Jej szef wyskoczył już z łóżka i właśnie wciągał na nagie ciał bawełniane spodnie. Nie krępował się obecnością kobiety, która – aczkolwiek z pewnym ociąganiem – odwróciła wzrok. Nie było czasu na żadne konwenanse.
- Gdzie? - spytał mężczyzna, wkładając przez głowę bluzę.
- Wszędzie… Jednak centrum jest na pewno tam, gdzie przewidzieliśmy…
- Mamy kontakt z Polakami?
Panna O’Bleblak spojrzała na sportowy zegarek na przegubie dłoni.
- Od siedmiu minut nie mamy już kontaktu z nikim. Ani z rządami, ani z naszymi ludźmi. Przedtem próbowaliśmy skontaktować się z centrum kryzysowym Polaków, ale dodzwoniliśmy się tylko do jakiegoś idioty, który poinformował nas, że musi włączyć zabezpieczania linii w systemie analogowym, przez dziesięć minut przepraszał, że ich system cyfrowy chwilowo nie działa, bo im się Windows źle zaktualizował, a potem włączył jakąś kretyńską muzyczkę i wszystko padło…
Mężczyzna skończył się ubierać. Podszedł do swojej asystentki i położył jej dłoń na ramieniu. Dziewczyna przekrzywiła głowę – łączyła ją z szefem bardzo specyficzna i silna więź, ale kontakt fizyczny, jakikolwiek – z reguły jej nie towarzyszył.
- Popraw mnie, jeśli się mylę, moja droga… Sądzę, że nie mamy zbyt wielu opcji?
- Nie myli się pan… Bardzo… Bardzo chciałabym dać panu kilka scenariuszy działania do wyboru, ale tym razem chyba nie mam nic… Możemy tylko czekać… na nieuniknione...
Oboje milczeli przez chwilę, patrząc na siebie. W końcu mężczyzna powoli cofnął dłoń z ramienia dziewczyny, ale ona ją chwyciła i ścisnęła.
- Tak?… - zapytał zaskoczony.
- Chciałam panu… Chciałam ci podziękować… Praca dla Cicada 331 to było najlepsze, co mnie spotkało w życiu… Byłam tylko biedną dziewczyną z przedmieść Londynu, która po pracy w KFC rozwiązywała łamigłówki w Iternecie a… ty dałeś mi wiarę w siebie, w ludzi, w potęgę naszego rozumu… Dałeś mi szansę, której nikt mi dać nie chciał… - w jej oczach zaszkliły się łzy.
- Nie, moja droga. Nikt ci nic nie dał. Nie byłaś nawet diamentem, wymagającym szlifu… Ty byłaś.. brylantem leżącym na ulicy… Praca z tobą to był… Nie, to jest zaszczyt dla mnie i dla wszystkich tutaj… - jego oczy pozostały suche, ale łamiący się głos wskazywał, że to tylko dzięki niezwykłej sile woli.
Oboje zamilkli i patrzyli na siebie przez kilka sekund, trzymając się za dłonie.
- Jest jeszcze nadzieja, że ci Polacy… coś wymyślą… - odezwała się w końcu panna O’Bleblak.
- Przypuszczam, że oboje wiemy równie dobrze, że to jest znikomo mała szansa, prawda? Zresztą, rozmawialiśmy już o tym... - odparł jej szef. Dziewczyna skinęła głową.
- Zapewne. Ale to jednak jakaś szansa…

- ...rolnik planujący wypas, bierze pod uwagę zapotrzebowanie na paszę, każde zwierzę gospodarskie ma w zależności od gatunku, płci, wieku, a nawet rasy inne zapotrzebowanie. Podaje się je w DJP, czyli dużych jednostkach przeliczeniowych inwentarza, po angielsku LSU, Livestock Unit… Wyobraźcie sobie, że jeden DJP odpowiada jednej średniej krowie, buhaje mają już po 1,4 DJP, a szynszyle z kolei 0,001... Trzeba jeszcze uwzględnić produktywność łąki czy pastwiska i dopuszczalną obsadę oraz obciążenie takiego użytku zielonego… - młody chłopak w mundurze z dystynkcjami sierżanta na mundurze uniósł szklankę do ust.
- Niesamowite... – odezwał się z nieskrywanym entuzjazmem ktoś z ciemności poza migotliwym kręgiem światła padającego ze starodawnej lampy naftowej ustawionej na zastawionym butelkami, szklankami i opróżnionymi w połowie talerzami po zimnych zakąskach stole. Żołnierz przełknął zawartość szklanki, skrzywił się i kontynuował.
- Generalnie, najłatwiej przyjąć wartość 1 DJP na hektar, tyle dawniej musiał mieć gospodarz, by utrzymać jedną krowę, a gdy nie miał, to pasł, gdzie się dało. Tyle też jest w rolnictwie ekstensywnym, dotowanym przez UE...
- Koleś jest niesamowity, stary – Spacja zaciągnęła się skrętem i pochyliła do ucha siedzącego obok Stefana Kadyszka. - nie wiem, o czym gada, ale jest niesamowity…
Policjant wziął od niej jointa i także zaciągnął się głęboko.
- Zdaje się… Zdaje się, że on mówi o koszeniu trawnika ekologicznie… Generał ma taki mały domek na wsi i ma przy nim taki mały trawnik, jakieś trzy i pół hektara i ma problem z kosiarką, więc się pyta… A ten młody człowiek mu udziela niewątpliwie wyczerpujących informacji, Spacyjko…
- Nasz Pleśniaczek ma domek na wsi? Skąd wiesz? - skręt wrócił do Spacji.
- Byłem tam… Trzymam tam taką małą parę ładnych piersi w celu foto… - inspektor czknął – fotograficznym, ale sobie lufę stłukłem ostatnio i nic z nią nie zrobiłem…
Spacja wydmuchała mu dym prosto w nos.
- Obawiam się, że nie jestem zainteresowana dalszymi szczegółami, Stefanku…
- ...pewnie tyle można by przyjąć jako punkt wyjścia do nabycia takiej przyjaznej środowisku kosiarki – kontynuował żołnierz w stopniu sierżanta. - W przypadku gęsi to już nie będzie trawnik, a uprawa pięciornika, oczywiście pięciornika gęsiego. Za to przy intensywnej produkcji, kiedy robi się naprawdę dużo, by trawa rosła jak szalona, można osiągnąć nawet 3 DJP na hektar. Ale wtedy to już trzeba pytać o inny sprzęt, panie generale…
W przestronnej izbie leśniczówki, która była przedwojennym dworkiem myśliwskim zapadła pełna zadumy cisza. Przerwał ją generał Antoni Pleśniak.
- Jak się nazywasz, synu?
- Sier… Sierżant Szpajchel, panie generale!
- Kim byłeś w cywilu? - Pleśniak wymówił ostatnie słowo z typowo wojskowym obrzydzeniem.
- Melduję, że artystą fotografikiem…
- O, naprawdę? - zaciekawił się Kadyszek.
- Tak jest!
- A powiedz mi, synu, skąd wiesz to wszystko? No o tych hektarach, gęsiach i buhajach w Unii z dopłatami?
- Takie hobby, panie generale… Na pewnym forum fotograficznym w Internecie była dyskusja na ten temat i się wciągnąłem…
- To oni tam o robieniu zdjęć nie dyskutowali? - ponownie zainteresował się Kadyszek. - Dziwne, jak na forum fotograficzne oczywiście…
- Bo to takie raczej niszowe było forum, panie inspektorze – odparł Szpajchel, ponownie czkając. - Służę adresem, jakby pan inspektor chciał psa kupić, albo samochód czy pralkę, to nie ma lepszego miejsca w całych inter… internetach...
- Bardzo dobrze, zabiorę cię do sztabu, żołnierzu! - generał Pleśniak niepewnie podniósł się z krzesła i przerwał dyskusję o meandrach myśli fotograficznej.
- Ku chwale ojczyzny, panie Generale! - sierżant Szpajchel także zerwał się na równe nogi, po czym opadł na podłogę trajektorią balistyczną, wciąż salutując i zamilkł, pochrapując.
- Czy armia mogłaby się przestać tak wydzierać? Aspiranta nam obudzicie – z innego fragmentu podłogi odezwał się komisarz Robert Keller, usiłujący wyplątać się z objęć śpiącej obok niego na karimacie dziewczyny w mundurze służby medycznej.
- To chyba dobrze, że się wreszcie obudzi – powiedział na to przełożony pielęgniarki, dowódca pododdziału medycznego. - Ileż można być w śpiączce, do cholery… Całą glukozę w niego wpompujemy, jak tak dalej pójdzie...
- W przypadku Grzegorza Narybka im dłużnej, tym lepiej dla nas. Zaufaj mi stary… - wyjaśnił mu Kadyszek. Robert Keller kiwnął głową na potwierdzenie i ze zdumieniem spostrzegł, że na oczy zsunął mu się biustonosz pielęgniarki. Było to o tyle dziwne, że bluza jej munduru wciąż była regulaminowo zapięta. - Dzisiejszej nocy dzieją się tu rzeczy dziwne i nietypowe… - mruknął do siebie komisarz.
- Dość gadania, zarządzam udanie się na spoczynek. Warunki są polowe, można spać tam, gdzie kto padnie. Przypominam, że nie ma światła od kilku godzin, więc uważać mi tam przy wychodzeniu na sikanie – generał Pleśniak odzyskał siłę głosu zarezerwowaną dla swojej szarży i przypomniał sobie, że dowodzi.
- Antoni, a nie musimy jakichś czujek wystawić, co? - z ciemności dobiegł głos Pszczołowatego. - No w końcu jesteśmy w akacji specjalnej…
Generał podrapał się po głowie, zastanawiając się nad propozycją byłego agenta.
- No racja, stary. Wojsko jest wojsko. Jacyś ochotnicy?
Cisza.
- Godzinę temu wypuściłem Reksa, bo mu się lać chciało – przerwał ją p.l.w.k, który drzemał na strategicznie ustawionej koło kominka sofie. Reks był psem miejscowego myśliwego, dość nieoczywistą mieszanką wyżła z jamnikiem, efektem mezaliansu podczas suto zakrapianego polowania (przy czym pili właściciele rodziców Reksa, nie zaś same psy). Podczas ewakuacji leśniczówki pies się gdzieś zapodział, a gdy wrócił, ochoczo dołączył do załogi centrum dowodzenia akcją o kryptonimie XV PPD. Został zaakceptowany, bo jadł wprawdzie sporo, ale uczciwie nie umniejszał zapasów alkoholu, topniejących i tak w zastraszającym tempie, pomimo odkrycia niewielkiej bimbrowni w zabudowaniach gospodarczych i kilku gąsiorów z nalewkami zrobionymi przez leśniczego.
- Logicznie rzecz ujmując to pies domowy, Canis lupus familiaris, ze swoimi instynktami i wyczulonymi zmysłami, jest lepiej predy… presyd… predysponowany do pełnienia warty, niż Homo sapiens – kontynuował z kanapy analityk. - Biorąc pod uwagę silną psychikę Reksa… sami wiecie, jak wygląda, a mimo to jest radosnym psem… postuluję, żeby zostawić bydle na zewnątrz i iść spać. Jakby co, będzie darł ryja… - p.l.w.k beknął głośno, przeprosił i zasnął ponownie.
- I to jest bardzo słuszna propozycja, jak na cywila… - powiedział generał i powtórzył manewr sierżanta Szpajchla z balistycznym opadaniem na podłogę.

CDN

 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
2/ :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :mrgreen: :-B :-B :-B :-B :-B :-B :-B :-B :-B :-B :-B
 

Zbynio  Dołączył: 07 Maj 2007
 

0bleblak  Dołączyła: 15 Cze 2011
Dżizas.... 0bleblak w dresie, spacja pali skręta :evilsmile:
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
0bleblak napisał/a:
0bleblak w dresie

Nie 0bleblak, lecz
Apas napisał/a:
Panna O’Bleblak
:evilsmile:
 

0bleblak  Dołączyła: 15 Cze 2011
Nie muszę pisać, że panna :roll: Oj tam, istotne jest to, że ma dres zamiast kostiumu, w jej przypadku, to niebywałe.

 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
To zwrot grzecznościowy ;-)
 
KasiaMagda
[Usunięty]
Apas napisał/a:
mieszanką wyżła z jamnikiem


A mnie trochę interesuje jak do tego doszło, jakoś nie mogę sobie wyobrazić, wszak gabarytowo jest, to niemożliwe, no ale w przyrodzie różne rzeczy się zdarzają, a co dopiero w powieści... ;-)
 

0bleblak  Dołączyła: 15 Cze 2011
Tyle to wiem. Ale ani tref, ani 0bleblak nie używają tego w stosunku do innych bohaterów: nie ma sir Zbynio np. Nie czepiajmy się detali :-P
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
KasiaMagda napisał/a:
Apas napisał/a:
mieszanką wyżła z jamnikiem


A mnie trochę interesuje jak do tego doszło, jakoś nie mogę sobie wyobrazić, wszak gabarytowo jest, to niemożliwe, no ale w przyrodzie różne rzeczy się zdarzają, a co dopiero w powieści... ;-)

Zdeterminowany jamnik, jak chce, to da radę!
 

TM_Mich  Dołączył: 08 Wrz 2009
Apas, :-B :-B :-B :-B
 

spacja  Dołączyła: 15 Mar 2011
0bleblak napisał/a:
spacja pali skręta

:evilsmile: :evilsmile: :evilsmile:

Apas, ja mam do Ciebie prośbę wielką, życzenie takie. Jak już będziesz sprzedawał prawa autorskie jakiemuś wypaśnemu producentowi celem ekranizacji, to ja bym chciała aby spcaję zagrała Charlize Theron. Załatw mi to proszę...
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
spacja napisał/a:
0bleblak napisał/a:
spacja pali skręta

:evilsmile: :evilsmile: :evilsmile:

Apas, ja mam do Ciebie prośbę wielką, życzenie takie. Jak już będziesz sprzedawał prawa autorskie jakiemuś wypaśnemu producentowi celem ekranizacji, to ja bym chciała aby spcaję zagrała Charlize Theron. Załatw mi to proszę...

Spróbuję umówić sie z nią na kolację i przedyskutować tę kwestię.
Sam chetnie zagrałbym w ekranizacji Kadyszka, ale obawiam się, że z moją aparycją mogę liczyć co najwyżej an rolę zwłok z pierwszej części :-)
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Jeśli będziesz ładnie bekał, możesz zagrać p.l.w.k.
 

Apas  Dołączył: 26 Sty 2007
plwk napisał/a:
Jeśli będziesz ładnie bekał, możesz zagrać p.l.w.k.

Kurde, jeśli dotrę kiedyś na PPD to zabiorę ze sobą kamerę i nakręcimy etiudę na podstawie... Ale każdy gra siebie!
(Może dopisze na koniec jakieś sceny erotyczne?... Brzmi jak plan :evilsmile: )
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Hmm :roll:
 

spacja  Dołączyła: 15 Mar 2011
Apas napisał/a:
nakręcimy etiudę na podstawie... Ale każdy gra siebie

Scenkę z ostatniego odcinka odegram z przyjemnością 8-)
 

0bleblak  Dołączyła: 15 Cze 2011
Apas napisał/a:
Może dopisze na koniec jakieś sceny erotyczne?... Brzmi jak plan :evilsmile: )

Np. Kadyszek i generał.
 

spacja  Dołączyła: 15 Mar 2011
0bleblak, ja mam szarego dresa, mogę pożyczyć :-P
 

plwk  Dołączył: 21 Kwi 2006
Siedzę w szarych spodniach dresowych, ale są za duże :mrgreen:

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach