- Jezu, dziewczyno! Co ty sobie zrobiłaś?! - Spacja z przerażeniem wpatrywała się w odbicie półnagiej modelki w lustrze zawieszonym na ścianie garderoby.
- To aż tak widać? - dziewczyna spojrzała w tym samym kierunku, krytycznie oceniając swoją osiemnastoletnią figurę. Przekrzywiła głowę raz w prawo, raz w lewo, jakby starając się poprawić widok tego, co odbijało się od gładkiej tafli szkła. W końcu westchnęła cicho i odezwała się płaczliwie. - To przez moją mamę… Tydzień temu miałam przerwę w pracy i ona uparła się, żebym wpadła do domu… I usmażyła naleśniki z serem… Zjadłam tylko jednego, naprawdę… Myśli pani, że Jean-Paul zauważy?!
- Dziewczyno! Trzeba być ślepym, żeby tego nie widzieć! - Spacja pokręciła z niedowierzaniem głową. Modelka wybuchnęła spazmatycznym płaczem.
- No przecież on mnie zabije! Wyrzuci mnie, zerwie kontrakt! Jean-Paul nienawidzi starych, spasionych modelek… A ja, nie dość, że jestem stara, to się jeszcze spasłam...
- Spasionych?! - na twarzy Spacji odmalowało się przerażenie zmieszane z bezgranicznym zdumieniem. - Przecież ty jesteś… Ty jesteś niesamowicie chuda!
- Tak pani myśli? - szloch dziewczyny ustał niemal tak samo gwałtownie, jak wybuchł. - Dziękuję, jest pani naprawdę miła…
Spacja ukryła na chwilę twarz w dłoniach.
- Dobra, muszę iść… coś załatwić. Masz zdjęcia za 45 minut, ciuchy wiszą na tamtym stojaku. Ubierzesz się sama?
- Tak, poradzę sobie…
- Dobra… Widziałaś może pana Stefana?
- Tego nowego asystenta Jean-Paula?
- Dokładnie tego samego…
- Jak tu szłam, to ustawiał światła w studio numer dwa…
- Świetnie… Muszę z nim pogadać. Jak się ubierzesz, to idź do studia, Anka zrobi ci make-up na miejscu… - Spacja ruszyła do drzwi garderoby.
- Naprawdę... - głos modelki zatrzymał ją, gdy chwytała za klamkę.
- Tak?
- Naprawdę myśli pani, że Jean-Paul nie zauważy, że trochę utyłam?
- Nie, nie zauważy… Sądzę, że w najbliższy weekend możesz znowu pojechać do domu i poprosić mamę o następnego naleśnika. Albo dwa. Jeśli Jean-Paul zacznie marudzić, to mi powiesz, dobrze? Ja z nim porozmawiam…
- Co to?
- Aparat…
- Nie możesz wziąć czegoś z naszego magazynu? Czegoś profesjonalnego?
- Dziękuję, wolę pracować własnym sprzętem… Jest wystarczająco profesjonalny...
- No jak chcesz, ale jak zrobisz mess z tą sesją to Jean-Paul cię zniweluje – szczupły chłopak w białym golfie i dużych, rogowych okularach charakterystycznie wydął wargi i poprawił niesforny kosmyk włosów delikatnym, kobiecym ruchem. - On nie wierzy, że masz talent, ja zresztą też… Pracuję z tobą tylko dlatego, że Jean-Paul mnie o to prosił, a ja spełnię każde jego życzenie…
- Wiem, wiem Leszku… Powtarzasz mi to minimum dwa razy dziennie od chwili, gdy tu się pojawiłem – Stefan Kadyszek dokręcił śrubę statywu, ustawiając lampę na odpowiedniej wysokości.
- Bo tak jest! - chłopak oparł lewą dłoń na biodrze, natomiast prawą zaczął masować się po obojczyku, co zapewne było jego wersją postawy agresywnej i konfrontacyjnej. - Nie pasujesz tu, nie masz wizji, nie masz talentu! Nie wiem, dlaczego Jean-Paul cię zatrudnił, ale wierzę w jego geniusz… Sądzę, że jesteś jego kolejnym, genialnym projektem: troglodyta w świecie sztuki! Robiący sesje w studio Jean-Paula jakimś Zenitem czy inną Smieną! - Leszek wycelował oskarżycielsko palec wskazujący w aparat Kadyszka, stojący na stoliku.
- To jest Pentaks, model K-1… Zresztą Zenitem czy Smieną też umiem robić zdjęcia, więc skończmy już te dywagacje… Jeśli nie chcesz mi pomagać ustawiać świateł, to idź i zrób z sobą cokolwiek, byle z dala ode mnie, dobrze?
- Cham i prostak! Troglodyta! - Leszek obrócił się na pięcie i ruszył w kierunku drzwi, zamaszyście kręcąc biodrami przy każdym kroku. W wejściu do pomieszczenia omal nie zderzył się ze Spacją, która w ostatniej chwili zrobiła unik, schodząc z drogi rozpędzonej mieszance testosteronu i estrogenu.
- Co się stało pannie L? - dziewczyna zwróciła się do Stefana z udawanym przerażeniem na twarzy.
- Kazałem mu spadać, bo działa mi na system…
- Jesteś politycznie niepoprawnie nietolerancyjny, inspektorze…
- Nie chodzi o to, kim on jest, tylko jak się zachowuje, pieprzona drama queen…
Spacja zachichotała.
- Och, on jest jeszcze w miarę, ale jak poskarży się swojemu Mistrzowi, to dopiero będzie dramat!
- Mam gdzieś fochy Jeana-Paula… Jak on się naprawdę nazywa?
- Wacław Pieróg…
- No właśnie… Mam gdzieś fochy Wacusia, przecież z roboty i tak nas wywalić nie może…
- No raczej nie – Spacja uśmiechnęła się szeroko.
Właściciel studia Vision Reborn, znany w świecie jako Jean-Paul D, albo LPD, zatrudnił Spację i Stefana przed dwoma tygodniami w charakterze odpowiednio asystentki produkcji i asystenta fotograficznego na wyraźne polecenie swojego głównego klienta i zarazem sponsora, wydawcy liczących się w świecie magazynów poświęconych sztuce wizualnej i właściciela sieci modnych galerii, Niemca polskiego pochodzenia Wernera Kovalika. Kovalik natomiast zgodził się wpłynąć na swojego protegowanego po wizycie Stefana, który pokazał mu wyciągnięte z odpowiedniego archiwum dokumenty dotyczące przeszłości Wernera, oraz tego, w jaki sposób zarobił pieniądze, które pozwoliły mu przeistoczyć się z Wieśka Kowalika, drobnego oszusta i stręczyciela, w szanowanego mecenasa sztuki, którym był obecnie w nowym wcieleniu.
Vision Reborn było ostatnim znanym miejscem pracy Olgi Panas, znanej tutaj jako Olka. Od dwóch tygodni, grając swoje role, oficerowie policji próbowali dowiedzieć się czegoś o losach dziewczyny, jednak bez spektakularnych rezultatów. Jedno, czego oboje byli pewni to fakt, że pracownicy studia bardzo niechętnie rozmawiali o zaginionej dziewczynie. Co odważniejsi sugerowali jedynie, że ten temat rozmów może być bardzo nie w smak szefowi.
- Słuchaj, Stefan. Musimy coś postanowić, bo nie chcę tu tkwić do końca życia, patrząc na kolejne przypadki anoreksji w garderobie dla modelek – Spacja spojrzała na inspektora.
- Zgadzam się, mam już dość certolenia się z tym towarzystwem.
- Ale wspominałeś chyba, że mamy być bardzo delikatni?
- No przecież byliśmy, prawda? I wystarczy, jak sądzę…
- Masz plan?
- Oczywiście. Trzeba przycisnąć Wacusia… Jeana-Paula znaczy. Ten zmanierowany buc coś wie i nam to powie albo mu wsadzę najdłuższy obiektyw z jego magazynu profesjonalnego sprzętu tak głęboko w tyłek, że będzie mógł portrety swoim zębom od spodu robić.
- Subtelne… A może zagrać w otwarte karty, powiedzieć, kim jesteśmy i zgarnąć go na komendę? Noc na dołku z odpowiednio dobranymi partnerami pod celą powinna go zmiękczyć – zaproponowała Spacja.
- Myślałem o tym, ale to będzie zaraz oznaczało zainteresowanie mediów i stado papug, a sprawa podobno polityczna… Jasna cholera, jak ja nie lubię takich gierek! - Stefan wyglądał na naprawdę zniesmaczonego całą tą sytuacją.
- Trudno, wdepnęliśmy i trzeba to jakoś zakończyć. Potrzebujesz mnie?
- Tak. Mam nadzieję na wywołanie karczemnej awantury dziś podczas sesji. Gdy Wacek skoczy mi do gardła, zadbaj o to, by wszyscy uciekli ze studia, wtedy z nim pogadam po męsku, bez świadków. Dasz radę?
- Załatwione…
W ciągu następnej godziny studio zaczęło zapełniać się modelkami, artystami make-up, asystentami, asystentami asystentów, producentami i całą masą innych ludzi, zaangażowanych w kolejną genialną sesję wielkiego Jean-Paula D. Większość chaotycznie biegała po całym wielkim pomieszczeniu dawnej hali fabrycznej, sprawiając wrażenie niezwykle potrzebnych, ważnych i zapracowanych, choć w większości przypadków czynności, które wykonywali w biegu i nerwowym pośpiechu na spokojnie dałoby się zrobić w 10 minut: ktoś sprawdzał po raz kolejny ustawione przez Stefana światła, z miną sfrustrowanego profesjonalisty obniżając jedną lampę o dwa centymetry, by podwyższyć kolejną o trzy tylko po to, by za chwilę inny producent lub jego asystent przywrócił poprzednie ustawienia. Po każdej takiej operacji wszyscy niezmiennie wyszukiwali wzrokiem w tłumie Kadyszka i posyłali mu pełne dezaprobaty spojrzenie mówiące, jak bardzo źle oświetlenie zostało ustawione. Także Spacja, będąca w zespole przygotowania stylizacji osobą o najkrótszym stażu ciągle musiała wysłuchiwać uwag bardziej doświadczonych koleżanek i kolegów na temat błędów, jakie popełniła, ubierając modelki. Było jej jednak o tyle łatwiej, że w przeciwieństwie do Stefana, który faktycznie ustawiał światła do sesji, od pierwszego dnia swojej pracy w Vision Reborn Spacja w rzeczywistości nikogo nie ubierała, zostawiając tę prozaiczną czynność samym modelkom – niektóre z dziewczyn miały wprawdzie nie więcej, niż 15 bądź 16 lat, ale Spacja słusznie uważała, że w tym wieku są w stanie same nałożyć na siebie kilka szmatek. Tym bardziej że stylizacje, w jakich fotografował swoje modelki Jean-Paul trudno było nazwać nawet skąpymi – chorobliwie wychudzone dziewczyny pozowały praktycznie nagie, eksponując pod półprzeźroczystymi kawałkami tworzyw sztucznych i najwymyślniejszych materiałów miniaturowe biusty na zapadniętych klatkach piersiowych i wąskie, chłopięce biodra, co uchodziło za charakterystyczny element stylu artysty.
Wreszcie, z niemal godzinnym, starannie wyreżyserowanym opóźnieniem, gdy nerwowość zgromadzonych osiągnęła apogeum, a atmosfera groziła wybuchem na skalę erupcji Wezuwiusza, która pochłonęła Pompeje i Herkulanum, do studia wtoczył się w asyście tłumu osobistych asystentów sam wielki Jean-Paul D. Niemal idealnie okrągły, niewysoki człowieczek, o wiecznie spoconej, łysej głowie, roztaczający wokół siebie silny, kwiatowy aromat damskich perfum miał status boga, którego wszyscy zgromadzeni – z dwoma wyjątkami – jednocześnie panicznie bali się i darzyli uwielbieniem. W ciągu kilku sekund od pojawienia się Mistrza wszyscy obecni w studio zajęli przypisane ich pozycjom miejsca, oczekując na rozpoczęcie Misterium Kreacji, jak jedno z egzaltowanych pism dla koneserów sztuki zatytułowało swój reportaż z planu poprzedniej sesji Jean-Paula. Tymczasem fotograf skupił całą uwagę na dwóch modelkach, trzymających się za ręce przed obiektywem ustawionego na specjalnym postumencie cyfrowego Hasselblada, głównego narzędzia pracy JPD.
- Dlaczego one takie wypoczęte?! Chyba napisałem wyraźnie w briefie, że protagonistki sesji mają być w extreme heroine look, a wy mi tu dajecie jakieś szczęśliwe, nażarte sikoreczki – głos Jeana-Paula brzmiał jak syk, w który wpleciono miękkie, francuskie ‘r’. Fotograf mówił spokojnie, cedząc słowa, które nie były skierowane do nikogo konkretnego. Wychudzone modelki o ziemistej cerze i podkrążonych oczach zbladły jeszcze bardziej, zaś główna producentka sesji, wysoka czterdziestolatka o szerokiej szczęce i jeszcze szerszych barkach zaczęła się widocznie trząść. Mistrz spojrzał na nią z niechęcią.
- Czyż nie tak napisałem w briefie, Sophie?
- Tak, oczywiście, Jean-Paul – czterdziestolatka była bliska zawału.
- Zatem dlaczego nie dostałem tego, o co prosiłem?
- Nie… Nie wiem… Może w postprodukcji je trochę poprawimy?
Fotograf pokręcił głową i podszedł do kobiety. Musiał zadrzeć głowę, by spojrzeć jej w oczy.
- Oczywiście… W postprodukcji KAŻDY może zrobić WSZYSTKO… Problem w tym, że to, co tu robimy, to nie jest COKOLWIEK robione przez KOGOKOLWIEK, tylko MOJA sesja, MOJE dzieło, MOJA twórczość i ma być tak, jak JA chcę… Jeśli spełnienie moich prostych oczekiwań przerasta twoje zdolności kreatywne, droga Sophie, na twoje miejsce są dziesiątki chętnych, utalentowanych i pracowitych ludzi. Czy jesteś w stanie to pojąć?!
W studio zapadła absolutna cisza. Sophie telepała się rytmicznie, modelki obejmowały się z przerażeniem, a reszta zespołu wpatrywała się w swojego mistrza z uwielbieniem i szczęściem graniczącym z ekstazą, że tym razem ktoś inny stał się celem jego ataku.
- Mo… Może zrobimy kilka minut przerwy i make-up nad nimi popracuje? - wyszeptała Sophie przez zaciśnięte gardło.
- Nie, Sophie, głupia, leniwa idiotko… Nie zrobimy przerwy… Będziemy pracować z tym, co nam przygotowałaś, ale miej świadomość, że każde słowo zachwytu nad efektami to będzie oda do mojego geniuszu, zaś każda krytyka spadnie na ciebie… Módl się, moje dziecko, by mój geniusz po raz kolejny zatriumfował, bo inaczej będziesz skończona w branży…
- Oczywiście, Jean-Paul…
Fotograf wyciągnął rękę i dwaj asystenci rzucili się, by podać mu Hasselblada. Już z aparatem w dłoni, Jean-Paul przyglądał się w skupieniu modelkom. W studio nadal panowała niemal namacalna cisza, zakłócana jedynie dobiegającymi z toalety odgłosami gwałtownych torsji – Sophie pobiegła tam zaraz, gdy tylko jej szef stracił nią zainteresowanie i teraz odreagowywała stres.
- Gdzie jest ten nowy? - odezwał się w końcu Mistrz. Zgromadzeni zaczęli nerwowo rozglądać się wokoło, aż w końcu ktoś gwałtownie zamachał w kierunku Kadyszka. Stefan chwycił w dłoń wiszący na ramieniu aparat i podszedł do sławnego fotografa.
- Jak masz na imię? - spytał Jean-Paul.
- Stefan – odparł Inspektor.
Fotograf skrzywił się.
- Stephen… Odpowiadasz za dokumentację mojej pracy. Pamiętaj, że fotografujesz historię współczesnej sztuki wizualnej, która dzieje się na twoich oczach, nie zepsuj tego, rozumiesz?
- Spróbuję…
- Nie masz próbować, masz robić to, co ci każę, jasne?
Stefan uśmiechnął się i skinął lekko głową.
Zaczęła się sesja. Jean-Paul wydawał polecenia ledwo słyszalnym szeptem, zaś jego asystenci natychmiast wywrzaskiwali je w kierunku przerażonych modelek albo członków ekipy technicznej. Stefan krążył po studio, wyszukując najlepsze ujęcia ze sławnym fotografem jako centralnym punktem kompozycji, starając się naciskać spust migawki pomiędzy eksplozjami światła detonowanymi przez Hasselblada i licząc na osiągi jasnego obiektywu FA 31/1,8 i doskonałej matrycy swojego Pentaksa. Trwało to około 20 minut aż w pewnym momencie Jean-Paul zamarł w bezruchu, uciszając gestem ręki wszystkich w studio. Stefan uznał ten gest i pozę za interesujące i uniósł aparat do oka – szybko skomponował ujęcie i nacisnął spust. Gdy tylko wybrzmiał dźwięk opadającego lustra aparatu, Jean-Paul spojrzał w jego kierunku z nieukrywaną wściekłością.
- To ty!
- Co – ja? - zapytał zaskoczony Kadyszek.
- To ty rujnujesz moją pracę, niszczysz wizję, marnujesz mój czas! To ty mnie torturujesz i zabijasz — grubasek oddał Hasselblada asystentowi i ruszył w kierunku Stefana.
- Ale… ja tylko robię to, co mi kazałeś! - inspektor naprawdę nie rozumiał, o co chodzi fotografowi.
Tymczasem Jean-Paul wyrwał mu z ręki Pentaksa i z wyrazem pogardy na twarzy wcisnął spust migawki, bez przykładania aparatu do oka. Rozległ się charakterystyczny dźwięk ustawiania ostrości, połączenie odległego odgłosu wiertarki z przeciągłym zgrzytem.
- CO TO DO CHOLERY JEST!? - wrzasnął Jean-Paul. - To COŚ rozsadza mi mózg od pół godziny. Przez to COŚ nie zrobiłem dzisiaj ani jednego dobrego ujęcia. Skąd ty to do cholery wziąłeś?!
- To jest mój prywatny aparat… - odpowiedział spokojnie Kadyszek.
- Nie, to jest narzędzie tortur! A w zasadzie – było – wysyczał grubas i z wściekłością rzucił aparatem o posadzkę. Stefan z przerażeniem zauważył, jak przednia soczewka podpiętego obiektywu rozsypuje się w drobny mak. Świadom, że jego ukochany aparat, powód do dumy i co najważniejsze – prezent od Marioli właśnie stał się kupą bezużytecznego złomu, inspektor uniósł wzrok i zobaczył wycelowany w siebie palec wskazujący Jeana-Paula.
- Jesteś zwolniony! - szepnął teatralnie fotograf.
Stefan delikatnym ruchem położył dłoń na dłoni grubasa, a następnie skręcił jego nadgarstek w ten sposób, że najmniejszy palec fotografa znalazł się pomiędzy nasadą wskazującego palca a kciukiem dłoni Stefana. Inspektor zacisnął maleńką, niewinną dźwignię na stawach palca swego oponenta – dokładnie tak, jak uczyła go przed laty Spacja i poczuł, jak gwałtowny ból sprawia, że Jean-Paul aż stanął na palcach, niezdolny do najmniejszego ruchu.
- Uszkodziłeś mój aparat… Musimy to przedyskutować – wycedził przez zęby oficer policji.
W tej chwili jeden z asystentów Jean-Paula ruszył na pomoc swemu Mistrzowi. Zdołał zrobić jeden krok, gdy za jego plecami znalazła się Spacja: dziewczyna położyła dłoń na górnej krawędzi mięśnia czworobocznego faceta, między jego szyją a ramieniem, wyczuła przez materiał t-shirta splot w połowie muskułu i delikatnie wbiła kciuk w tym miejscu. Facet wrzasnął i przyklęknął na kolano.
- Sądzę, że panowie muszą pogadać w samotności, żeby wyjaśnić sobie to i owo – odezwała się tak, by wszyscy obecni w studio ja słyszeli. - Ogłaszam kwadrans przerwy i zapraszam wszystkich do kantyny – Spacja zdjęła dłoń z ramienia asystenta, który pozostał w pozycji klęczącej, rozmasowując obolały mięsień. Po chwili wstał i razem z innymi powoli ruszył do wyjścia. Spacja spojrzała na Kadyszka, który wciąż trzymał w żelaznym uścisku mały palec Jean-Paula i wyszła ze studia jako ostatnia, starannie zamykając za sobą drzwi.
- Nie możemy tam zostawić Jean-Paula z tym mordercą samego! - przed twarzą policjantki pojawiła się wciąż zielona na twarzy Sophie. - Gotów go zabić!
- Stefan nic mu nie zrobi – odpowiedziała spokojnie Spacja. - On chce mu tylko wytłumaczyć specyfikę systemu Pentaksa...
CDN
Lynne: Co ci zamówić?
Ja: Stek...
Lynne: Nie powinieneś jeść mięsa. Kobiety lubią mężczyzn niezależnych, o silnej woli...
Ja: Lynne, ja robię zdjęcia Pentaksem i obrabiam je pod Linuksem...
Lynne: Dobra, to jaki ma być ten stek? Krwisty?