bEEf  Dołączył: 28 Gru 2006
Nie rozumiem, dlaczego ktokolwiek miałby dostać jakąkolwiek kasę za swoje zdjęcie, gdy nie potrafi udowodnić jego wartości, bo np. żadnej foty w życiu nie sprzedał i foci dla przyjemności. Złodziej powinien dostać po łapach, oki (i tego nie ma - i to jest problem), ale pstrykacz kasę? A za co przepraszam? Nie popadajmy w absurd. Dyskutujemy o problemie, który nie jest problemem. Problemem jest pobłażliwość sądów w kwestii prawa autorskiego, a nie brak jakiś wydumanych odszkodowań.

Jak ktoś profi - odszkodowanie mu się należy. Jak sprzedaje foty - proszę bardzo. A jak robi dla frajdy, a to foto właśnie miał zamiar sprzedać za 1000$ i mu ukradli... niech pokaże tego, co chciał kupić, albo spada. Proste.

[edit] ...A w każdym wypadku kara w zawiasach dla złodzieja, tak żeby miał np jakiś czas przesrane (jeśli jest przedsiębiąrcą, to karalność nie jest chyba jego mocną stroną) i już drugi raz tego nie zrobi. I o to chodzi, a nie, żęby się dorobić na przestępstwie (bo do tego paradoksalnie się sprowadzają takie odszkodowania jak w Hameryce).

 
dan  Dołączył: 11 Sie 2006
Na grupie pl.rec.foto.cyfrowa bylo pare watkow na ten temat. Zlodziej zdjec postraszony pismem szedl na ugode...

[ Dodano: 2007-06-26, 14:16 ]
bEEf, ja jestem zwyklym pstrykaczem (nie prowadze zadnej dzialanosci) a robilem i pewnie bede robil zdjecia na zlecenie, ktore ktos inny niz zleceniodawca moglby wykorzystac. I co, mialbym nie dostac odszkodowania? Bzdura!
 

bEEf  Dołączył: 28 Gru 2006
dan, a umowę podpisałeś? Pewnie, że podpisałeś. No to o co Ci chodzi? Potrafisz udoiwodnić swoją stratę, nie? Czytaj moje wypociny ze zrozumieniem, pliz.

Ja piszę o sytuacji, gdy ukradną Ci zdjęcie z bloga w rozdziałce 600x400, a Ty powiesz w sądzie, żę żądasz 1000$ z powodu "potencjalnej" wartości Twojej sztuki. Kumasz różnicę?

W przypadku, który opisujesz sprawa jest oczywista - ktoś pozbawił Cię kasy, więc ma Ci ją oddać z procentami za stracony czas i koniec. Z tym, że pewnie podpisując umowę przenosisz prawa majątkowe na zleceniodawcę z chwilą przekazania dzieła - więc to jemu potem należy się kasa. Ale to już inna sprawa.
 

olgierd  Dołączył: 06 Cze 2007
bEEf napisał/a:
Ja piszę o sytuacji, gdy ukradną Ci zdjęcie z bloga w rozdziałce 600x400, a Ty powiesz w sądzie, żę żądasz 1000$ z powodu "potencjalnej" wartości Twojej sztuki. Kumasz różnicę?

Dokładnie o to chodzi.
Co więcej nawet wówczas gdy stawki ZPAF obowiązywały, w takiej sytuacji poszkodowany nigdy nie dostałby odszkodowania liczonego jako 2- lub nawet 3-krotność stawek najniższych, jeśli nie byłby w stanie udowodnić, że mógłby liczyć na wynagrodzenie wg tychże związkowych stawek.

Ja podobną sytuację miałem bardzo dawno temu i szczerze mówiąc rozważałem nawet założenie sprawy w sądzie, ale niestety, ponieważ rzecz miała miejsce pod rządami ustawy z 1952 r. miałbym marne szanse...
 

bEEf  Dołączył: 28 Gru 2006
No i gdyby koleś ukradł Twoje zdjęcie choćby z blogu i użył w kampanii reklamowej, na czym zarobiłby milion dolarów, to też oczywiście sprawa jest bezspornie na twoją korzyść - jesteś ustawiony do końca życia :-) Z tym, że, tak jak już ktoś napisał - nikt nie jest takim idiotą, żeby coś takiego zrobić. Zdjęcia kradną małe firemki z pcimia na swoją dupną stronkę - nie udowodnisz, że cokolwiek zyskały na tej publikacji. I ok, tak ma być, nie ma co się spinać, dla mnie to i tak lepsze niż absurdy ze Stanów, byle złodziej dostał karę. A nie dostaje, co jest problemem prawdziwym (powtarzam to już n-ty raz :-) )
 

vertiico  Dołączył: 08 Maj 2007
z calym szacunkiem bEEf ale co piszesz to bzdura:
"Nie rozumiem, dlaczego ktokolwiek miałby dostać jakąkolwiek kasę za swoje zdjęcie, gdy nie potrafi udowodnić jego wartości, bo np. żadnej foty w życiu nie sprzedał i foci dla przyjemności. "

podam inny przyklad,
czy np jak ktos pisze programy np za free, chocby na licencji X, ktos przywlaszczy ten program i wykorzysta (niezgodnie z licencja ) we wlasnym projekcie i zacznie na tym zarabiac ( choc to nie ma znaczenie ) to znaczy: ale on pisal za free , nie zarabial nigdy na tym?
Taki glupi przyklad:
NP MS moze w takim przypadku wziac sobie programy napisane chocby na GPL'u umiescic w swoim kodzie i rozprowadzac na wlasnej licencji, badz wykorzystac w windowsie? Ale na odwrot nie, bo ms swoje produkty sprzedaje, zarabia na tym, a sa osoby ktore nie sprzedaja oprogramowania i nie zarabiaja na tym, bo pisza dla przyjemnosci?

Mam nadzieje ze zle zrozumialem Twoja slowa, inaczej nie chce mi sie ich nawet komentowac.
 
dan  Dołączył: 11 Sie 2006
bEEf napisał/a:
dan, a umowę podpisałeś? Pewnie, że podpisałeś. No to o co Ci chodzi? Potrafisz udoiwodnić swoją stratę, nie? Czytaj moje wypociny ze zrozumieniem, pliz.

Ja piszę o sytuacji, gdy ukradną Ci zdjęcie z bloga w rozdziałce 600x400, a Ty powiesz w sądzie, żę żądasz 1000$ z powodu "potencjalnej" wartości Twojej sztuki. Kumasz różnicę?

W przypadku, który opisujesz sprawa jest oczywista - ktoś pozbawił Cię kasy, więc ma Ci ją oddać z procentami za stracony czas i koniec. Z tym, że pewnie podpisując umowę przenosisz prawa majątkowe na zleceniodawcę z chwilą przekazania dzieła - więc to jemu potem należy się kasa. Ale to już inna sprawa.

bEEf, czytam ze zrozumieniem, tylko zastosowalem zbyt duzy skrot myslowy :-)

Sa rozne sytuacje, swoja podalem jako przyklad. Tu gdzie aktualnie pracuje, czesto robie jakies zdjecia, i jesli to sa jakies p*****, to nie jest to wpisywane na umowe w ogole. Czy to oznacza, ze nie potrafilbym wyliczyc ile kosztowalo mnie zrobienie danego zdjecia gdyby kots mi je ukradl?

Chodzi o to, ze Ty odmawiasz mozliwosci ubiegania sie o odszkodowanie, komus, kto nigdy zadnego zdjecia nie sprzedal, jest amatorem, a foty wrzuca tylko na blog i nie zastanawial sie nad ich wartoscia. Czy jest jakis paragraf, ustawa, wyrok, na ktorym sie opierasz?

Przyklad opisywany na p.r.f.c:
Koles zaniosl zdjecia do labu. Z jakiejs sesji z modelka. Pozniej, o ile dobrze pamietam, te zdjecia wykorzystal jakis gabinet stomatologiczny do materialow reklamowych (wyplynely z labu). Umowy brak. Czy temu facetowi nie nalezy sie odszkodownie?

Mysle, ze w naszej dyskusji powinnismy jasno odzielic to co stanowi prawo od naszych wlasnych opinii - w innym przypadku bedziemy generowac chaos informacyjny.
 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
bEEf napisał/a:
Nie rozumiem, dlaczego ktokolwiek miałby dostać jakąkolwiek kasę za swoje zdjęcie, gdy nie potrafi udowodnić jego wartości, bo np. żadnej foty w życiu nie sprzedał i foci dla przyjemności.

No przecież dowodem wartości foty jest to, że ktoś chce ją wykorzystywać - w tym wypadku bez zgody twórcy. Gdyby nie miała wartości, nie zostałaby wykorzystana. Nie mówię o jakichś milionowych odszkodowaniach, ale moim zdaniem autorowi "ukradzionego" należy się średnia stawka, jaką bierze zawodowiec za zdjęcie wykorzystane w podobnych celach. Proste. No chyba, że zaczniesz powoływać komisje, które będą orzekać, czy zdjęcia są wartościowe czy nie ;-)

Edit: Ale skoro sądy sądzą tak jak sądzą, to mam propozycję do wszystkich amatorów: pokupujmy od siebie nawzajem po kilka fotek (tak, żeby każdy na zero wyszedł), to jakby co, będziemy mieć w sądzie dowód, że na tym zarabiamy i ile zarabiamy. ;-)
 
Krzychoo  Dołączył: 13 Wrz 2006
PiotrR wartość foty może być materialna lub niematerialna. Ktoś kradnie by zarabiać kasę, ktoś kradnie by mieć ładnie na blogu. Jeżeli ktoś zarabia możesz próbować dochodzić udziału w zyskach. Jeżeli ktoś nie kradł dla zysku możesz wywalczyć "przepraszam", przeprosiny w formie wydrukowanej w gazecie, itp.
 

olgierd  Dołączył: 06 Cze 2007
dan napisał/a:
Chodzi o to, ze Ty odmawiasz mozliwosci ubiegania sie o odszkodowanie, komus, kto nigdy zadnego zdjecia nie sprzedal, jest amatorem, a foty wrzuca tylko na blog i nie zastanawial sie nad ich wartoscia. Czy jest jakis paragraf, ustawa, wyrok, na ktorym sie opierasz?

W zdaniu, które zacytowałeś (a ja wyciąłem) jest odniesienie się do umowy, którą fotografujący zawiera, i która - jak rozumiem - jest złamana przez zamawiającego. Wówczas masz łatwość obliczenia wysokości odszkodowania: dwu- bądź trzykrotność tego wynagrodzenia.

Problem jest wtedy gdy fotograf nie ma żadnej umowy, nigdy nic nie sprzedał, w zasadzie wówczas nie wiadomo jak się odnieść do jego roszczeń. Sąd zawsze będzie pytał "a dlaczego tyle" i nie wystarczy odpowiedzieć "a bo tak". W ten sposób nawet złotówki nie zasądzi.

[ Dodano: 2007-06-26, 14:58 ]
Krzychoo napisał/a:
PiotrR wartość foty może być materialna lub niematerialna. Ktoś kradnie by zarabiać kasę, ktoś kradnie by mieć ładnie na blogu. Jeżeli ktoś zarabia możesz próbować dochodzić udziału w zyskach. Jeżeli ktoś nie kradł dla zysku możesz wywalczyć "przepraszam", przeprosiny w formie wydrukowanej w gazecie, itp.


To może dodajmy do tego jeszcze art. 25 PA i podobne...
 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
Mam na myśli wyłącznie sytuację, kiedy kradnie firma, a nie ktoś, żeby mieć ładnie na blogu. Od takiego kogoś nigdy nie żądałbym pieniędzy, najwyżej usunięcia zdjęcia. A ponieważ celem firmy z definicji jest zarabianie pieniędzy, to niezależnie od tego, czy kradnie fotkę, żeby ją walnąć na billboard, czy na podkładkę pod myszkę, którą daje klientom za darmo, czy żeby mieć ładnie na stronie internetowej, należy domniemywać, że robi to w celach zarabiania.
 
dan  Dołączył: 11 Sie 2006
olgierd napisał/a:
Problem jest wtedy gdy fotograf nie ma żadnej umowy, nigdy nic nie sprzedał, w zasadzie wówczas nie wiadomo jak się odnieść do jego roszczeń. Sąd zawsze będzie pytał "a dlaczego tyle" i nie wystarczy odpowiedzieć "a bo tak". W ten sposób nawet złotówki nie zasądzi.

Rozumiem Olgierd, ale nie mozna np. policzyc ile czasu zabralo zrobienie zdjecia, pomnozyc ten czas przez stawke, ktora ktos dostaje w swojej normalnej pracy i zarzadac np 10-krotnosc tego iloczynu jako odszkodowania?
 

olgierd  Dołączył: 06 Cze 2007
dan napisał/a:
olgierd napisał/a:
Problem jest wtedy gdy fotograf nie ma żadnej umowy, nigdy nic nie sprzedał, w zasadzie wówczas nie wiadomo jak się odnieść do jego roszczeń. Sąd zawsze będzie pytał "a dlaczego tyle" i nie wystarczy odpowiedzieć "a bo tak". W ten sposób nawet złotówki nie zasądzi.

Rozumiem Olgierd, ale nie mozna np. policzyc ile czasu zabralo zrobienie zdjecia, pomnozyc ten czas przez stawke, ktora ktos dostaje w swojej normalnej pracy i zarzadac np 10-krotnosc tego iloczynu jako odszkodowania?


To ja może wkleję fragment kluczowego art. 79 PA:

"Art. 79. 1. Uprawniony, którego autorskie prawa majątkowe zostały naruszone, może żądać od osoby, która naruszyła te prawa:
1) zaniechania naruszania;
2) usunięcia skutków naruszenia;
3) naprawienia wyrządzonej szkody:
a) na zasadach ogólnych albo
b) poprzez zapłatę sumy pieniężnej w wysokości odpowiadającej dwukrotności, a w przypadku gdy naruszenie jest zawinione - trzykrotności stosownego wynagrodzenia, które w chwili jego dochodzenia byłoby należne tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z utworu;
4) wydania uzyskanych korzyści.

2. Niezależnie od roszczeń, określonych w ust. 1, uprawniony może się domagać:
1) jednokrotnego albo wielokrotnego ogłoszenia w prasie oświadczenia odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie lub podania do publicznej wiadomości części albo całości orzeczenia sądu wydanego w rozpatrywanej sprawie, w sposób i w zakresie określonym przez sąd;
2) zapłaty przez osobę, która naruszyła autorskie prawa majątkowe, odpowiedniej sumy pieniężnej, nie niższej niż dwukrotna wysokość uprawdopodobnionych korzyści odniesionych przez sprawcę z dokonanego naruszenia, na rzecz Funduszu, o którym mowa w art. 111, gdy naruszenie jest zawinione i zostało dokonane w ramach działalności gospodarczej wykonywanej w cudzym albo we własnym imieniu, choćby na cudzy rachunek.

3. Sąd może nakazać osobie, która naruszyła autorskie prawa majątkowe, na jej wniosek i za zgodą uprawnionego, w przypadku gdy naruszenie jest niezawinione, zapłatę stosownej sumy pieniężnej na rzecz uprawnionego, jeżeli zaniechanie naruszania lub usunięcie skutków naruszenia byłoby dla osoby naruszającej niewspółmiernie dotkliwe."


Podkreślam zatem zdanie "stosownego wynagrodzenia, które w chwili jego dochodzenia byłoby należne tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z utworu", z którego wynika, że odnieść się trzeba do tego, co fotograf by miał, gdyby się dogadał. A przez ile można mnożyć to napisali obok. :-)
 
dan  Dołączył: 11 Sie 2006
olgierd napisał/a:
Podkreślam zatem zdanie "stosownego wynagrodzenia, które w chwili jego dochodzenia byłoby należne tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z utworu", z którego wynika, że odnieść się trzeba do tego, co fotograf by miał, gdyby się dogadał. A przez ile można mnożyć to napisali obok. :-)

Czyli wciaz kwestia otwarta pozostaje to, co fotograf by mial gdyby sie dogadal :-)
 

bEEf  Dołączył: 28 Gru 2006
vertiico, weź przeczytaj jeszcze raz, proszę... szczególnie zwróć uwagę na fragment, gdzie pisałem o przypadku, gdy ktoś ukradnie danowi zdjęcie z bloga i wykorzysta... albo, co mi tam, wkleję sam siebie:
Cytat
No i gdyby koleś ukradł Twoje zdjęcie choćby z blogu i użył w kampanii reklamowej, na czym zarobiłby milion dolarów, to też oczywiście sprawa jest bezspornie na twoją korzyść - jesteś ustawiony do końca życia

Tak więc... źle zrozumiałeś, ok? ;-) Dla ułatwienia dodam, że nie jednego flame'a już stoczyłem na forach komputerowych w obronie praw autorskich i przeciwko piractwu.

Cytat
PiotrR wartość foty może być materialna lub niematerialna. Ktoś kradnie by zarabiać kasę, ktoś kradnie by mieć ładnie na blogu. Jeżeli ktoś zarabia możesz próbować dochodzić udziału w zyskach. Jeżeli ktoś nie kradł dla zysku możesz wywalczyć "przepraszam", przeprosiny w formie wydrukowanej w gazecie, itp.

EXACTLY, jak mawiają Francuzi. Dokładnie o to mi chodzi. Udowadniasz materialną wartość foty - dostajesz odszkodowanie. Nie udowadniasz - nie dostajesz.
Cytat
Koles zaniosl zdjecia do labu. Z jakiejs sesji z modelka. Pozniej, o ile dobrze pamietam, te zdjecia wykorzystal jakis gabinet stomatologiczny do materialow reklamowych (wyplynely z labu). Umowy brak. Czy temu facetowi nie nalezy sie odszkodownie?

Dan, jeśli udowodni, że chciał je sprzedać, bo robił je na zamówienie - tak. Jeśli nie potrafi - ma pecha. Niech się na przyszłość zabezpieczy. Czy umowa pisemna czy nie - to już należy ocena do sądu, czy go przekona, czy nie. Może to i niesprawiedliwe, ale czy da się zrobić inaczej bez popadania w absurdy i ryzyko totalnych nadużyć? Dobre chęci nie wystarczą.

Złodziej powinien ponieść karę, jeśli udowodni mu się winę, a poszkodowany powinien dostać zadośćczynienie, jeśli udowodni, że poniósł stratę. That's the point, te rzeczy są niezależne i nie ma co ich mieszać. Tymczasem widzę tu parcie na następujące rozwiązanie - złodziej ukradł, to kasa dla mnie. To jest bez sensu.

Rozumiecie mnie już? ;-)

[ Dodano: 2007-06-26, 15:38 ]
No i cały czas ja mówię o swojej opinii, jak być powinno, nie o stanie prawnym - tak dla jasności.
 

olgierd  Dołączył: 06 Cze 2007
dan napisał/a:
olgierd napisał/a:
Podkreślam zatem zdanie "stosownego wynagrodzenia, które w chwili jego dochodzenia byłoby należne tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z utworu", z którego wynika, że odnieść się trzeba do tego, co fotograf by miał, gdyby się dogadał. A przez ile można mnożyć to napisali obok. :-)

Czyli wciaz kwestia otwarta pozostaje to, co fotograf by mial gdyby sie dogadal :-)

Oczywiście. Załóżmy, że stanąłbym przed sądem ja, oburzony, że ktoś... coś..., żądając $100000 za bezumowne korzystanie ze zdjęć mojego psa. Sąd zapytałby mnie w swojej łaskawości "a jak powód wyliczył tę kwotę" a ja zacząłbym opowiadać o Helmucie Newtonie.
No i jest teraz kwestią łutu szczęścia: czy sąd to łyknie i co na to pozwany.
Obracając sprawę w żart: jeśli pozwany udowodni, że ma zdjęcia Newtona za $2000 bo tyle kosztują, to nie mogę liczyć na więcej niż sześć patyków.

[ Dodano: 2007-06-26, 15:46 ]
bEEf napisał/a:
Dan, jeśli udowodni, że chciał je sprzedać, bo robił je na zamówienie - tak. Jeśli nie potrafi - ma pecha. Niech się na przyszłość zabezpieczy. Czy umowa pisemna czy nie - to już należy ocena do sądu, czy go przekona, czy nie. Może to i niesprawiedliwe, ale czy da się zrobić inaczej bez popadania w absurdy i ryzyko totalnych nadużyć? Dobre chęci nie wystarczą.

Też nie tak, nie będzie problemów z wykazaniem korzyści, które uzyskał naruszający, zaś w takim przypadku można będzie spróbować ustalić ile musiałby on zapłacić za takie zdjęcie na rynku.

W każdym przypadku sprawa wymaga dowodów, czyli: oceny biegłego (to ostateczność), przedstawienia rachunków za podobne prace (własnych a nawet nie własnych) albo po prostu cennika rynkowego, przy czym - istotne - cennik ten musi odpowiadać okolicznościom.
No po prostu, żebym cennika Helmuta Newtona nie pokazał.
 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
bEEf napisał/a:

Złodziej powinien ponieść karę, jeśli udowodni mu się winę, a poszkodowany powinien dostać zadośćczynienie, jeśli udowodni, że poniósł stratę. That's the point, te rzeczy są niezależne i nie ma co ich mieszać. Tymczasem widzę tu parcie na następujące rozwiązanie - złodziej ukradł, to kasa dla mnie. To jest bez sensu.

To nie jest bez sensu. A wiesz dlaczego? Dlatego, że konieczność wyskoczenia z kasy jest dla wielu największą karą. A Twoje podejście wręcz zachęca do kradnięcia własności intelektualnej amatorów, bo nic dotkliwego za to nie grozi. A gdyby złodziej miał za to zapłacić wielokrotnie więcej, niż zapłaciłby autorowi zdjęcia nabywając je legalnie, to by się zastanowił, zanim by je ukradł. A żebyś nie mówił o parciu na kasę - niech płaci na Wielką Orkiestrę, domy dziecka, czy cokolwiek, tylko niech PŁACI. I to słono.

edit: Choć ja nadal uważam, że jeśli tylko autor sobie tego życzy, to należą mu się pieniądze, niezależnie od tego, czy jest profi czy totalnym amatorem.
 
dan  Dołączył: 11 Sie 2006
bEEf napisał/a:
EXACTLY, jak mawiają Francuzi. Dokładnie o to mi chodzi. Udowadniasz materialną wartość foty - dostajesz odszkodowanie. Nie udowadniasz - nie dostajesz.

bEEf, a co w sytuacji, kiedy robie zdjecia artystyczne wymagajace duzych nakladow pracy, ale nie sprzedaje ich, wiec nie znam ich wartosci artystycznej? Nalezy mi sie jakies odszkodowanie za kradziez takiego zdjecia?

bEEf napisał/a:
Dan, jeśli udowodni, że chciał je sprzedać, bo robił je na zamówienie - tak. Jeśli nie potrafi - ma pecha. Niech się na przyszłość zabezpieczy. Czy umowa pisemna czy nie - to już należy ocena do sądu, czy go przekona, czy nie. Może to i niesprawiedliwe, ale czy da się zrobić inaczej bez popadania w absurdy i ryzyko totalnych nadużyć? Dobre chęci nie wystarczą.

Osobiscie uwazam to za bzdure. Facet robil amatorska sesje dla przyjemnosci, ktos mu podpierdzielil zdjecia, za ktore musialby sporo zaplacic, bo jest na nich wizerunek modelki, i nie nalezy mu sie odszkodowanie tylko dlatego ze nie spisal umowy? Z kim mial spisac te umowe? Z potencjalnym zlodziejem? To jest absurd dopiero :-o

bEEf napisał/a:
No i cały czas ja mówię o swojej opinii, jak być powinno, nie o stanie prawnym - tak dla jasności.

bEEf, ale w poprzednim akapicie napisales to tak, jakby to byla jedynie sluszna wykladnia prawa. Staraj sie nie uzywac takich kategorycznych stwierdzen, bo ciezko sie zorientowac, czy piszac cos, opierasz sie na jakichs paragrafach, czy tylko wlasne wizje przedstawiasz.
 

vertiico  Dołączył: 08 Maj 2007
@dan
to jak juz sobie rozwazamy, to jeszcze odszkodowanie nalezy sie modelce :)
 
dan  Dołączył: 11 Sie 2006
vertiico napisał/a:
@dan
to jak juz sobie rozwazamy, to jeszcze odszkodowanie nalezy sie modelce :)

No tak, ale to nie jest istotne dla meritum naszej dyskusji.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach