powalos  Dołączył: 20 Kwi 2006
Dawno, dawno, temu…
Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym
 

mr.ra66it  Dołączył: 03 Wrz 2011
Dawno, dawno, temu…
Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla
 

PK  Dołączył: 24 Maj 2008
Nieczytany post Dawno, dawno, temu…
Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla i zielonym kobiercem pleśni
 
radek_m  Dołączył: 21 Lis 2007
Nieczytany post Dawno, dawno, temu…
Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla i zielonym kobiercem pleśni, przeniesionej wprost z soczewki
 

powalos  Dołączył: 20 Kwi 2006
Nieczytany post Dawno, dawno, temu…
Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla i zielonym kobiercem pleśni, przeniesionej wprost z soczewki obiektywu z gwiazdką.
 

bakulik  Dołączył: 20 Kwi 2013
Dawno, dawno, temu… Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla i zielonym kobiercem pleśni przeniesionej wprost z soczewki obiektywu z gwiazdką. Odłożywszy pleśniaka, sięgnęła
 
zloty_2000  Dołączył: 27 Wrz 2010
Dawno, dawno, temu… Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla i zielonym kobiercem pleśni przeniesionej wprost z soczewki obiektywu z gwiazdką. Odłożywszy pleśniaka, sięgnęła po zestaw dekontaminacyjny
 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
Dawno, dawno, temu… Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla i zielonym kobiercem pleśni przeniesionej wprost z soczewki obiektywu z gwiazdką. Odłożywszy pleśniaka, sięgnęła po zestaw dekontaminacyjny kupiony od radzieckiego
 

bakulik  Dołączył: 20 Kwi 2013
Dawno, dawno, temu… Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla i zielonym kobiercem pleśni przeniesionej wprost z soczewki obiektywu z gwiazdką. Odłożywszy pleśniaka, sięgnęła po zestaw dekontaminacyjny kupiony od radzieckiego dezertera za bimber.
 

mr.ra66it  Dołączył: 03 Wrz 2011
Dawno, dawno, temu… Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla i zielonym kobiercem pleśni przeniesionej wprost z soczewki obiektywu z gwiazdką. Odłożywszy pleśniaka, sięgnęła po zestaw dekontaminacyjny kupiony od radzieckiego dezertera za bimber. Nabor dlya... - próbowała
 

Marek  Dołączył: 21 Kwi 2006
Dawno, dawno, temu… Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla i zielonym kobiercem pleśni przeniesionej wprost z soczewki obiektywu z gwiazdką. Odłożywszy pleśniaka, sięgnęła po zestaw dekontaminacyjny kupiony od radzieckiego dezertera za bimber. Nabor dlya... - próbowała odczytać pisaną cyrylicą
 

Tomek B.  Dołączył: 07 Sty 2012
Dawno, dawno, temu… Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla i zielonym kobiercem pleśni przeniesionej wprost z soczewki obiektywu z gwiazdką. Odłożywszy pleśniaka, sięgnęła po zestaw dekontaminacyjny kupiony od radzieckiego dezertera za bimber. Nabor dlya... - próbowała odczytać pisaną cyrylicą, jak zwykle niezrozumiałą,
 

mr.ra66it  Dołączył: 03 Wrz 2011
Dawno, dawno, temu… Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla i zielonym kobiercem pleśni przeniesionej wprost z soczewki obiektywu z gwiazdką. Odłożywszy pleśniaka, sięgnęła po zestaw dekontaminacyjny kupiony od radzieckiego dezertera za bimber. Nabor dlya... - próbowała odczytać pisaną cyrylicą, jak zwykle niezrozumiałą dla młodego pokolenia.
 
radek_m  Dołączył: 21 Lis 2007
Dawno, dawno, temu… Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla i zielonym kobiercem pleśni przeniesionej wprost z soczewki obiektywu z gwiazdką. Odłożywszy pleśniaka, sięgnęła po zestaw dekontaminacyjny kupiony od radzieckiego dezertera za bimber. Nabor dlya... - próbowała odczytać pisaną cyrylicą, jak zwykle niezrozumiałą dla młodego pokolenia intrukcję. K.. Kto czyta
 

mr.ra66it  Dołączył: 03 Wrz 2011
Dawno, dawno, temu… Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla i zielonym kobiercem pleśni przeniesionej wprost z soczewki obiektywu z gwiazdką. Odłożywszy pleśniaka, sięgnęła po zestaw dekontaminacyjny kupiony od radzieckiego dezertera za bimber. Nabor dlya... - próbowała odczytać pisaną cyrylicą, jak zwykle niezrozumiałą dla młodego pokolenia intrukcję. K.. Kto czyta? I rzuciła hasztag
 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
Dawno, dawno, temu… Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla i zielonym kobiercem pleśni przeniesionej wprost z soczewki obiektywu z gwiazdką. Odłożywszy pleśniaka, sięgnęła po zestaw dekontaminacyjny kupiony od radzieckiego dezertera za bimber. Nabor dlya... - próbowała odczytać pisaną cyrylicą, jak zwykle niezrozumiałą dla młodego pokolenia intrukcję. K.. Kto czyta? I rzuciła hasztag #нихуя не понимаю
 

mr.ra66it  Dołączył: 03 Wrz 2011
Dawno, dawno, temu… Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla i zielonym kobiercem pleśni przeniesionej wprost z soczewki obiektywu z gwiazdką. Odłożywszy pleśniaka, sięgnęła po zestaw dekontaminacyjny kupiony od radzieckiego dezertera za bimber. Nabor dlya... - próbowała odczytać pisaną cyrylicą, jak zwykle niezrozumiałą dla młodego pokolenia intrukcję. K.. Kto czyta? I rzuciła hasztag #нихуя не понимаю. Zaćwierkało: на бесптичье
 
KasiaMagda
[Usunięty]
Dawno, dawno, temu… Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla i zielonym kobiercem pleśni przeniesionej wprost z soczewki obiektywu z gwiazdką. Odłożywszy pleśniaka, sięgnęła po zestaw dekontaminacyjny kupiony od radzieckiego dezertera za bimber. Nabor dlya... - próbowała odczytać pisaną cyrylicą, jak zwykle niezrozumiałą dla młodego pokolenia intrukcję. K.. Kto czyta? I rzuciła hasztag #нихуя не понимаю. Zaćwierkało: на бесптичье - zajrzała do wikipedi.
 
radek_m  Dołączył: 21 Lis 2007
Dawno, dawno, temu… Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla i zielonym kobiercem pleśni przeniesionej wprost z soczewki obiektywu z gwiazdką. Odłożywszy pleśniaka, sięgnęła po zestaw dekontaminacyjny kupiony od radzieckiego dezertera za bimber. Nabor dlya... - próbowała odczytać pisaną cyrylicą, jak zwykle niezrozumiałą dla młodego pokolenia intrukcję. K.. Kto czyta? I rzuciła hasztag #нихуя не понимаю. Zaćwierkało: на бесптичье - zajrzała do wikipedi. Wyświetlkiły się chiśkie znaczki
 

mr.ra66it  Dołączył: 03 Wrz 2011
Dawno, dawno, temu… Za siedmioma górami, w mrocznej krainie, gdzie panowała wilgoć i bezustannie padał deszcz, rósł mroczny las, na skraju którego nagle coś drgnęło. No i trzasło. Strach sparaliżował małą mysz, która właśnie czyściła swoje wąsiki. Wstrzymała oddech, gdy z mroku wydobyło się coś wielkiego o intensywnym zapachu kilkukrotnie przetrawionego alkoholu. „Beknęło” dość głośno.
„Pentaksjanin” pomyślała mysz.
„Biała mysz” pomyślał i zataczając się, zaczął szukać gumofilca.
– A masz – wycedził przez pożółkłe zęby.

***

Nadinspektor obudził się z ciężkim bólem głowy.
– Wody!… Wody! – wyjęczał.
Po białej myszy nie było śladu, podobnie jak po piwie w butelkach, które gromadnie zalegały w całej izbie.
– Trzeba by je może wymienić na pełne. Jak mnie łeb boli. – Znowu zasnął.

***

Trajektoria lotu gumofilca spowodowała jego powrót; czyżby on australijski? Przecież „Stomil” napisane, pewnikiem jakaś licencyjna. Choć guma sparciała, uderzenie było na tyle silne i precyzyjne, że sztuczna szczęka myszy wyskoczyła i wgryzła się w zdalny wyzwalacz.
Zszokowana mysz zaczęła bredzić coś o krzywej kolorów matrycy, gdy biel błysku wyzwolonej znienacka lampy zmieszała się z wrzaskiem oślepionego pentaksjanina. „PTT-L” dumnie pomyślała, uciekając czym prędzej. „Chyba będzie burza” zadumał się głęboko, a Pentaxsjanka zniknęła. Trzeba znaleźć nową…
– Zapomniałam co – powiedziała zajęta ogryzaniem paluszka Filipinki, który wypadł z pełnej klatki.
Klatka (chwilowo niepełna) zaczęła nieznośnie szumieć. Myszką targnęły torsje, co przerwało posiłek i tak wątpliwej jakości – wywoływacz RO9 musiał być stuletni… Albo źle przechowywany… Wyglądał jak ciemne piwsko. Gdyby rozjaśnić nieco, mógłby posłużyć do uszlachetnienia destylatu gajowego. Tylko jak to zrobić. Gajowy mieszka przed siedmioma górami na terenach zamieszkiwanych przez nikoniarzy. Dlatego do wyprawy konieczne będzie zaangażowanie specjalnej grupy bojowej P.A.S.T. oraz Diehardów Analogowych.
Był jeszcze jeden szkopuł – diehardzi od czasu wprowadzenia pełnej klatki nie musieli iść spać po dobranocce. Gdy zabrakło dobranocki, przestali wychodzić z ciemni. Stało się jasne, że znowu będzie trzeba stworzyć nową przynętę na dieharda. Powinna zawierać szkło napełnione zielonym płynem o właściwościach utrwalających stan błogiej wesołości. Zielone szkło z winem porzeczkowym zachęcało do tańców i swawoli, skoków nad oponą, switfoci z kowadłem oraz kąpieli w beczce z deszczówką. Tak czy inaczej nie obejdzie się bez podwędzenia zielonego barwnika – znajdował się w kryjówce myszy. Naturalne podwędzanie zostało zastąpione nowoczesnym zamiennikiem.
O szóstej rano pentaksjanin odzyskał wzrok.
– Trzeba wymyślić plan – rzekł, opanowując drgawki. Ale głowa pracowała jak SAFOX VIII w ciemnej piwnicy. Sytuacji nie poprawiała dobiegająca zza okna melodia marsza żałobnego zbuntowanych pentaxian. Tymczasem nasz bohater wyjął żółty ser, ulubiony przysmak białej myszy i nie tylko. Naraz stado wygłodniałych i bezlitosnych karakanów wyczuło smakowity kąsek. Na szczęście prusakolep z gumofilca „Stomil” okazał się skuteczny.
Mysz czuła, że pętla wokół niej coraz bardziej zaczyna wonieć. To żółty ser pokrył się fioletowym kolorem od stempla i zielonym kobiercem pleśni przeniesionej wprost z soczewki obiektywu z gwiazdką. Odłożywszy pleśniaka, sięgnęła po zestaw dekontaminacyjny kupiony od radzieckiego dezertera za bimber. Nabor dlya... - próbowała odczytać pisaną cyrylicą, jak zwykle niezrozumiałą dla młodego pokolenia intrukcję. K.. Kto czyta? I rzuciła hasztag #нихуя не понимаю. Zaćwierkało: на бесптичье - zajrzała do wikipedi. Wyświetlkiły się chiśkie znaczki i komputer zaczął

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach