M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Mokry
Mokry Kolodion
http://www.youtube.com/watch?v=nd41fxYj7cs

Cytat
Została ona opracowana i zastosowana w fotografii w 1851 roku. Jest to bardzo wrażliwy i kapryśny proces – każdy kawałek nośnika musi być ręcznie pokryty kolodionem, uczulony w azotanie srebra, następnie dość szybko naświetlony i wywołany kiedy jest jeszcze mokry. Emulsję kolodionową wylewa się na różne podłoża: czarne szkło, metalowe płytki lub szkło. Na końcu procesu utrwalamy i płuczemy płytki, a po wyschnięciu pokrywamy dodatkowo ochronnym werniksem.

Ta technologia wymaga naświetlenia na jeszcze mokrej warstwie kolodionu, która utrzymuje swoją czułość maksymalnie kilka minut i w tym czasie należy dokonać naświetlenia, a następnie szybko wywołać wilgotną jeszcze płytę. Aby można tego dokonać, fotograf musi mieć ze sobą całe laboratorium, by na miejscu przygotowywać materiał i od początku do końca samemu wszystko wykonać.

Mokry proces kolodionowy jest techniką w dużym stopniu nieprzywidywalną, ponieważ każda płytka poddana jest indywidualnej obróbce i stanowi jedyny unikalny egzemplarz.
http://SPAM.com/2010/fala/


Wybiórcza historia mokrego kolodionu
http://besa.redblog.gazet...rego-kolodionu/

Mokry kolodion wersja 1
http://besa.redblog.gazet...mokry-kolodion/

Mokre kolodium wersja 2
http://besa.redblog.gazet...kre-kolodium-2/

Mokre kolodium wersja 3
http://besa.redblog.gazet...odium-wersja-3/

S Z K L A N Y M O K I E M - blog fotograficzny
http://barteess.blogspot....e-day-2010.html

"Basia Sokołowska: o fotografii subiektywnie" - O kolodionach Millera
http://www.fotopolis.pl/index.php?n=9206
 

Yeti  Dołączył: 04 Lip 2007
M.W napisał/a:
Mokry proces kolodionowy jest techniką w dużym stopniu nieprzywidywalną, ponieważ każda płytka poddana jest indywidualnej obróbce i stanowi jedyny unikalny egzemplarz.

Kolejne internetowe bzdury ! No chyba że dotyczy to czasów obecnych, to się zgodzę :-)

W czasach kiedy fotografia posługiwała się tylko tą metodą ( od mniej więcej początku lat 50 do ok. połowy/końca lat 70 XIX w. ) powstały znakomite dzieła fotograficzne, w sensie oddania największych subtelności obrazu fotograficznego niedoścignione - bo fotografowie byli prawdziwymi profesjonalistami, przygotowując własnoręcznie płytę pokrytą warstwą światłoczułego mokrego kolodionu wiedzieli doskonale co wytworzyli i jak się "to" zachowa. Jedyny unikalny egzemplarz to był dagerotypu, mokra płyta kolodionowa po wywołaniu była takim samym szklanym negatywem jak późniejsze płyty szklane z suchą emulsją żelatynową i jak współczesny negatyw na podłożu poliestrowym.
 

Kosmo  Dołączył: 11 Mar 2008
Yeti, pewnie chodzi o sposób oblania kolodionem - jest on jednak nierówny, czasem są kropki, "zacieki", poszarpane brzegi - pewnie o to chodzi.

Przykład tutaj:


Niby zepsute, bo PD róg odklejony, ale gra.. No i powtórz takie oblanie! :-)
Skomentowała to Sally Mann w swoim filmie - mogę udostępnić we Wrocławiu lub Warszawie, jak ktoś nie ma.
 

Yeti  Dołączył: 04 Lip 2007
Kosmo napisał/a:
Skomentowała to Sally Mann w swoim filmie

Sally akurat wie dokładnie co robi i czego chce :-)

Kosmo napisał/a:
jest on jednak nierówny, czasem są kropki, "zacieki", poszarpane brzegi - pewnie o to chodzi.

to właśnie wynika z braku profesjonalizmu i nieopanowania techniki, podobna sytuacja bywa także najczęściej z tzw. "technikami szlachetnymi" - mankamenty techniczne tłumaczy się naiwnie jako cechę danej techniki, tylko że to sporadycznie łączy się z walorami estetycznymi.
 

Kosmo  Dołączył: 11 Mar 2008
Yeti napisał/a:
to właśnie wynika z braku profesjonalizmu i nieopanowania techniki
no to nie oglądałeś tego filmu... :-)

ja właśnie to lubię - że za każdym razem jest inaczej, niepowtarzalnie; oczywiście, można opanować technikę do perfekcji wraz ze sterylnością, jeśli ktoś tak lubi.. mi pasuje właśnie podejście Sally :-D
nie oznacza to brak profesjonalizmu - kolodion powinien się trzymać, uczulenie i wywołanie być dobre, ale te drobne pyłki i niedoskonałości oblania są nieodzowne, nie wiem czy ktoś jest w stanie oblać ręcznie płytę by było w pełni "czysto" i bez zacieków na brzegach
 

karmazyniello  Dołączył: 05 Lut 2008
Cytat
nie wiem czy ktoś jest w stanie oblać ręcznie płytę by było w pełni "czysto" i bez zacieków na brzegach
_________________


Ziomek który mi to pokazywał, po wykonaniu ileś tam ...dziesiąt prób, orzekł iż takie rozlanie może się co najwyżej przytrafić, bo jedno zdjęcie miał faktycznie niemalże idealne, ale nigdy potem mu się ta sztuka nie udała.
 

Kosmo  Dołączył: 11 Mar 2008
karmazyniello napisał/a:
niemalże

no właśnie... :-)
 
M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Cytat
Skomentowała to Sally Mann w swoim filmie



http://www.google.pl/#q=w...64ca6f0cdadce1b

Ambrotypia - mokry kolodion
http://www.youtube.com/watch?v=fpWfXPAEk7Y

Collodionpoland
http://www.youtube.com/watch?v=BQWRTBzP0us


Czarny jak smoła- i to ma być zaleta :shock:

 

timor  Dołączył: 16 Kwi 2010
Cały problem jest w przypadkowości procesu. Patrząc na to ostatnie zdjęcie mogę łatwo zrozumieć, dlaczego lomografia jest taka popularna. Efekt całkiem podobny.
Artysta winien w 100% panować nad swoim warsztatem. Jest to konieczne w tym celu, by jego dzieło wyrażało dokładnie jego zamiar. Jeśli ta definicja nie jest spełniona, zaczynają się pojawiać znaki zapytania.
Niemniej zdjęcia Sally Mann są super.
 

Yeti  Dołączył: 04 Lip 2007
timor napisał/a:
Niemniej zdjęcia Sally Mann są super.

Oczywiście, bo spełniają to wszystko co powyżej cytatu napisałeś !
I to porównanie do łomografii jest całkiem adekwatne.
Na tym także polega zasadnicza różnica pomiędzy artystą / profesjonalistą (określenie do wyboru), który wie co robi, a amatorem który robi jak wie.
 

timor  Dołączył: 16 Kwi 2010
Yeti napisał/a:
timor napisał/a:
Niemniej zdjęcia Sally Mann są super.

I to porównanie do łomografii jest całkiem adekwatne.

Ale w łomografii to czysty przypadek, a ludzie myślą, że coś zrobili.
Tutaj przykład faceta, który robi tzw. technikami specjalnymi bez poślizgów.
http://www.michaelmassaia.com/

Odbiorcy naprawdę nie obchodzi kto i jak zrobił dane zdjęcie. Dla odbiorcy najważniesze są uczucia, gdy dzieło ogląda. Cała reszta to kapryśny świat krytyków sztuki i snobizmu kupujących.

Inna definicja różnicy między zawodowcem (nie lubię słowa - profesionalny) a amatorem.
Zawodowiec wie coraz więcej i więcej o coraz mniejszej ilości rzeczy. W końcu wie wszystko o niczym. Amator wie coraz mniej i mniej o coraz wiekszej ilości rzeczy. W końcu nie wie nic o wszystkim

[ Dodano: 2011-01-04, 18:23 ]
Znam kogoś, kto, powiedzmy sobie, jest bardzo bliski stylowi Sally Mann
http://1x.com/?order=adde...tos&search=Next pewnością znacie tą website.
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
Bo tkwi w Was - zachwycających się wszelkimi "kolodionami", "gumami" i tp. - niepokój, że współczesna fotografia jest zbyt mechaniczna. Ta fotografia na materiałach wyrabianych przemysłowo, na swój sposób doskonałych, za pomocą aparatów precyzyjnych i równie doskonałych mechanicznie. Boicie się, że w fotografiach przez Was wykonanych może być za mało "czynnika ludzkiego", w którym upatrujecie istoty dzieła sztuki. Uważacie, że wszelkiego rodzaju niedoskonałości technologiczne i techniczne (spowodowane zarówno niedoskonałością materiału jak i omylnością ludzką) są w stanie w cudowny sposób usunąć wszelkie zarzuty o "mechaniczność" procesu tworzenia, a tym samym to, co po zakończeniu procesu ukaże się jako obraz, będzie wzbudzało mniej wątpliwości o to, czy to sztuka, czy nie. Możecie się bawić w kolodiony, gumy, przetłoki, ambrotypie, cyjanotypie itp., ale jeśli uważacie, że w ten sposób z byle czego da się zrobić COŚ, to... wybaczcie. Błąd. Manowce. Oczywiście, że spróbowałbym takiego kolodiony, albo nawet dagerotypii lecz wyłącznie w celu poznawczym. Cóż takiego jest w tych fotografiach powyżej, że wzbudzają taki zachwyt? Treść jest banalna, właściwie brak im treści. Jest forma. Co prawda, według Witkacego, sama forma już wystarczy, ale istnieją jeszcze inne teorie, które wspominają jeszcze coś o treści. Fakt - forma może powodować wzruszenie odbiorcy.
Zacytuję tu mojego ulubionego Rudolfa Arnheima: "Każdy wielki artysta daje początek nowemu światu, w którym rzeczy znajome wyglądają tak, jak jeszcze nigdy przedtem nie wyglądały dla nikogo. Nowy wygląd nie jest tu zniekształceniem, ani zdradą, reinterpretuje tylko dawną prawdę w sposób olśniewająco i wzruszająco świeży".
O jakiej świeżości można mówić w przypadku kolodionu? O jakim nowym świecie? Wszystko już było. Wszystkie jego możliwości zostały sprawdzone, wykorzystane i fotografowie z ulgą odłożyli go do lamusa. Dla celów poznawczych? Owszem, tak. Dla sztuki? Wątpię. Wydaje mi się to próbą wemknięcia się kuchennymi drzwiami do salonu sztuki. Takie jest moje zdanie. Zgodne zresztą z mottem w stopce ;-)
 

timor  Dołączył: 16 Kwi 2010
O lala. Mocno powiedziane, ale...
Wszyscy wiemy, że fotografia jest mechaniczna. W tym jest jej istota, momentalne utrwalenie obrazu o wysokiej wierności historycznej. "Czynnik ludzki" w fotografii jest taki sam, jak w innych "sztukach" - umiejętność obserwacji świata. A w jaki sposób fotograf dokonuje zapisu swoich obserwacji jest nieistotne na tym etapie.

Sztuka to nie jest coś, co unosi się w przestrzeni międzyplanetarnej jako osobne "entity" i istnieje samo dla siebie. Tak, artyści i krytycy chcą, byśmy w to wierzyli, byśmy patrzyli na nich, jak na wyniesionych na wyżyny istoty bytu, byśmy akceptowali ich wyrocznie i interpretacje. Ale to nie jest tak. "Artyści" pwstali wskutek "zamówienia społecznego" , a krytycy, gdy zbyt wielu artystów walczyło o pieniądze sponsorów. Przez stulecia, tylko ci artyści istnieli, których dzieła kupowano. Obecnie wielu żyje z państwowej jałmużny (czyli z naszych podatków) tylko dlatego, że społeczeństwo stać na charytatywność.

Teraz zastanawiasz się, co jest w fotografiach Sally Mann. Najwyraźniej jest grupa ludzi, którzy widzą w nich ów olśniewający i wzruszający świat. Ja mam mieszane uczucia, ale jeśli przyjąć, że były robione w latach 60-70tych, to była to swojego rodzaju awangarda. W jej zdjęciach jest pewna treść, a jeśli uznała, że mokra płyta to najlepsze medium dla tej treści, to już jej sprawa.

Zgadzam sie jednak z tym, że niedoskonałość materiału i omyłki ludzkie nie są składową "artyzmu". Duża część wysiłku artysty winna być skierowana na eliminację przypadkowości tego typu.

A co do Twojej stopki; coż, nawóz jest zawsze potrzebny. :-D
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
timor napisał/a:
A co do Twojej stopki; coż, nawóz jest zawsze potrzebny.

Tylko żeby wyrosły na nim kwiaty, a nie kartofelki (chociaż też bardzo potrzebne) :-D
 

joelle  Dołączyła: 28 Maj 2008
Stopka jest bardzo twórcza :-)
 

technik219  Dołączył: 25 Sty 2009
joelle napisał/a:
Stopka jest bardzo twórcza :-)

To cytat z wywiadu z Andrzejem Mularczykiem. Wcześniej powoływał się na Melchiora Wańkowicza, więc możliwe, że to pochodzi od niego.... Krótko, dosadnie i celnie.
 

tatsuo_ki  Dołączył: 01 Mar 2009
napiszę więc tak samo merytorycznie o tym, co zostało powiedziane wyżej o sztuce, artystach, procesie twórczym, Sally Mann, powinnościach twórcy, warsztacie artystycznym i tworzywie, a także historii, jak zostało o nich powiedziane w większości wyżej...

bzdury, bzdury, bzdury, bełkot, bełkot, absurd, bzdury, brednie, bełkot, paplanina...

wymienione w kolejności przypadkowej...
 

bEEf  Dołączył: 28 Gru 2006
tatsuo_ki, przegiąłeś.
Zamykam na razie temat.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach