emigrant  Dołączył: 20 Wrz 2006
rysiekll napisał/a:
Mieszkałem we Wrocławiu parę lat i tam mówili jak w stolycy: na dwór.
Nie zauważyłeś, że we Wrocławiu mówią i po ogólnopolsku i po małopolsku i każdy rozumie, o co chodzi? To efekt ogromnego tygla, jaki jest na "Ziemiach Odzyskanych".
Kiedy przyjechałem do Konina i powiedziałem, że "idę na pole" patrzono na mnie ze zdumieniem "jakie pole???", bo u nich to oznaczało wyłącznie pole uprawne. We Wrocławiu tego nie zauważyłem.
 

mygosia  Dołączyła: 19 Kwi 2006
emigrant napisał/a:
i po ogólnopolsku i po małopolsku i każdy rozumie


Młode pokolenie już nie. Jak jeździłam na Partynicach i pewnego pięknego dnia przed jazdą zapytałam się, czy dzisiaj jeździmy na polu [w sensie: na zewnątrz, czy w hali], to dziewczyny spojrzały na mnie trochę dziwnie i zaczęły tłumaczyć, że na padoku...

Na studiach Wrocławiacy też nie do końca jarzyli.
 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
A jaki jest zasięg rozumienia słowa "buc"? W sensie że "niefajny człowiek"? Bo kiedyś opowiadałem komuś kawał, w którym w puencie było to słowo i kawał został całkowicie niezrozumiany ze względu na niezrozumienie kluczowego terminu.
 

mygosia  Dołączyła: 19 Kwi 2006
Ja znam określenie "buc". Ale "niefajny człowiek" jest zbyt łagodnym tłumaczeniem.
 

jaad75  Dołączył: 07 Paź 2006
Ja słyszałem, że określenie kafelków łaziankowych nazwą "flizy" jest obce mieszkańcom innych rejonów Polski... Charakterystyczne dla natywnych mieszkańców Zwierzyńca, czyli części Krakowa z której pochodzę, jest użycie pogardliwie pobłażliwego zwrotu "idze, idze", w sensie "daj już spokój", "przestań p***ć" itp.
 

diplodok  Dołączył: 13 Cze 2006
jaad75 napisał/a:
ale żadnego z wytłuszczonych zwrotów w życiu bym nie użył, co więcej, część z nich brzmi dla mnie zupełnie obco...


moze to regionalizmy dzielnicowe :-P

serowca uzywa sie mojej rodzinie nagminnie podobnie jak repete a krakusami jestesmy z dziada pradziada
co do "cz" to wystarczy przejsc sie na dworzec
a git i dziopy juz chyba odeszly do lamusa podobnie jak wiele innych charakterystycznych zwrotow :mrgreen: :-B
 

Jarek Dabrowski  Dołączył: 20 Kwi 2006
PiotrR napisał/a:
A jaki jest zasięg rozumienia słowa "buc"?

Chyba spory.

Siedzi sobie wędkarz nad rzeką i moczy kija. Obok przechodzi facet i myśli - podejdę do niego i zapytam, jak biorą. Jak odpowie, że dobrze, to powiem, że takiemu bucowi zawsze biorą. Jak powie, że wcale, to powiem, że takiemu bucowi nigdy nie biorą. Podchodzi i pyta:
- jak biorą?
- spier.alaj bucu!
 

jaad75  Dołączył: 07 Paź 2006
Aaa, repetę... przeczytałem receptę... to sorry, faktycznie, ale u mnie jadło się sernik, nie serowiec... :-)
Starsi ludzie mówili też u nas podworzec, zamiast podwórko, spaźniać się, zamiast spóźniać, czy ukąpać zamiast wykąpać, ale nie wiem, czy ma to coś wspólnego z regionalną gwarą...

 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
mygosia napisał/a:
Ja znam określenie "buc". Ale "niefajny człowiek" jest zbyt łagodnym tłumaczeniem.

No dobra. "Bardzo niefajny i do tego głupi człowiek, którego bardzo nie lubimy". Może być? Ale na tym forum mieliśmy się wystrzegać polityki...
 

NikitttA  Dołączyła: 07 Lut 2007
Ze swojej trojmiejskiej strony [Gdansk] moge rzec, ze charakterystycznym slangiem charakteryzuja sie Kaszubi [np Gdynia] i Kociewiacy [np Tczew] i ich nagminne JO! - oznaczajace pospolite TAK.

Z tego co pamietam byla rowniez roznica w okresleniu slowa kradziezy na dzialkach :
Gdansk mowi na to SZABER, a Gdynia - PACHTA :-)

Mimo wszystko JO! bije na glowe syćko.

Ps. No i wychodzi sie na dwor.
 
lipalipski  Dołączył: 28 Mar 2007
NikitttA napisał/a:
Ze swojej trojmiejskiej strony [Gdansk] moge rzec, ze charakterystycznym slangiem charakteryzuja sie Kaszubi [np Gdynia] i Kociewiacy [np Tczew] i ich nagminne JO! - oznaczajace pospolite TAK.


JO, w Toruniu to było przez długi czas /jest słowo wytrych. W zależności od kontekstu może być tak, nie, nie wiem, na prawdę i wiele innych -nie wspominając już o odcieniach emocjonalnych typu zaskoczenie itp.

NikitttA napisał/a:
Z tego co pamietam byla rowniez roznica w okresleniu slowa kradziezy na dzialkach : Gdansk mowi na to SZABER, a Gdynia - PACHTA :-)


...a Zielona Góra oraz dalsze i bliższe okolice JUMA.

Ogólnie jazda jest w Polsce z samym akcentowaniem. Prawidłowo na przedostatnią samogłoskę. W byłej Galicji zdaje się mocniej na ostatnią z "zaśpiewem", na Podlasiu na pierwszą z charakterystycznym zaciąganiem.

Nota bene, polska języka trudna języka, ale piękna.
 

Crudo  Dołączyła: 09 Kwi 2007
... kruca fuks, teraz jo, panięka - Prażaczka (urodzona na Pradze, prawie w lesie) ale zakorzeniona bardzo mocno w Galicji, w szczególności Kraków.

Wychodzę "na pole ino sie obuję w czewiki" Uwielbiam Kraków i okolice Ojcowa.
Gdyby nie pewne zobowiązania, natychmiast przeniosłabym się, może kiedyś ;-)

Nie czuję się związana ze Stolicą, to obce dla mnie miasto, zwłaszcza "warszawka" (czytaj, lewa strona Wisły)

Pozdrawiam
Crudo
 

kiwaczek  Dołączył: 25 Kwi 2006
NikitttA napisał/a:
Ze swojej trojmiejskiej strony [Gdansk] moge rzec, ze charakterystycznym slangiem charakteryzuja sie Kaszubi [np Gdynia] i Kociewiacy [np Tczew] i ich nagminne JO! - oznaczajace pospolite TAK.

Ale to trzeba umieć powiedzieć :)
Ja regularnie jeżdżę na Hel czy w okolice Kartuz, żeby sobie posłuchać i poćwiczyć. I muszę się pochwalić, że czasami już mi nawet wychodzi :)

Tylko proszę nie mylić samego języka kaszubskiego z gwarą. Bo to jednak trochę inna historia ;)
 

emigrant  Dołączył: 20 Wrz 2006
kiwaczek napisał/a:
nie mylić samego języka kaszubskiego z gwarą
Więc mamy "język kaszubski", a może "język śląski" i "język góralski"? Z tego, co słyszałem, to wszystko to gwary języka polskiego. Chociaż podczas okupacji niemieckiej na Podhalu nauczano "języka goralskiego".
 

Marek  Dołączył: 21 Kwi 2006
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie wszyscy zdają sobie sprawę, że mówią gwarą. Mam znajomych z okolic Przemyśla. I kiedyś w rozmowie poruszyłem problem "inszości" ich mowy, stwierdzając, że od razu słychać z jakiego regionu są. Jeden z nich odrzekł mi śpiewną polszczyzną:
Myyy przeeecieeeeż mówieeemy normaaaalniiiie. :mrgreen:
 

PiotrR  Dołączył: 03 Maj 2006
emigrant napisał/a:
Więc mamy "język kaszubski", a może "język śląski" i "język góralski"? Z tego, co słyszałem, to wszystko to gwary języka polskiego.

Z tego, co słyszałem, to jednak językoznawcy kaszubski uznają za odrębny język. Być może Ty słyszałeś podejście z "poprzedniej epoki", kiedy w Polsce wszyscy mówili po polsku i koniec.
 

cotti  Dołączyła: 20 Kwi 2006
Pomieszkiwałam kiedyś w Krakowie, i zawsze mnie śmieszyło określenie "flizy" - na Śląsku funkcjonują poczciwe kafelki.

Po przyjeździe do Warszawy irytuje mnie specyficzne wymawianie końcówek - "cukerek" zamiast cukierek, "supermarkiet" zamiast supermarket itp.

Sama podobno nieco zaciągam przy pytaniach ;-)
Gwary śląskiej niewiele znam, ale mogę powiedzieć, że karminadel to kotlet mielony ;-)
Kapusta modra to oczywiście kapusta niebieska, bardzo często podawana obok kluseczek śląskich i rolady w moim domu za dawnych czasów.
Zrozumiałe było zarówno wyjście na podwórko jak i na pole.
 

regis  Dołączył: 30 Gru 2006
Marek napisał/a:
Myyy przeeecieeeeż mówieeemy normaaaalniiiie.


na codzien tego nie słyszę ale jak w np. TV mówi rodowity Peremysliak to słychać to natychmiast :), zwłaszcza jak to przemyślak z okolic przemyśla.
bo ja też z Peremyslia ;)
 

kiwaczek  Dołączył: 25 Kwi 2006
emigrant napisał/a:
Więc mamy "język kaszubski",

Zgadza się.

emigrant napisał/a:
a może "język śląski" i "język góralski"?

Nie zgadza się :)

Faktycznie, w czasach poprzedniego systemu, kiedy to Kaszubi byli poddawani naciskom asymilacyjnym, język kaszubski sprowadzano do gwary regionalnej. Na szczęście ostatnimi laty to się zmienia i nawet poloniści i językoznawcy uradzili, że jest to jednak język. A o tym można było się łatwo przekonać jak się pojechało na dowolną imprezę rodzinną na Kaszubach. Kiedy już poziom alkoholu we krwi wzrastał i ludzie przestawali się wstydzić swojego języka - to nagle traciło się kontakt z rzeczywistością. Nic się nie rozumiało znaczy :D

Żeby było śmieszniej - nie jest to język jednolity. Kaszubi z Helu mówią inaczej niż ci z okolic Kartuz.

Czytałem gdzieś, że aby zakwalifikować coś jako oficjalny język muszą być spełnione pewne warunki. Musi to być przede wszystkim język żywy, muszą powstawać w tym języku utwory literackie, proza, piosenki itp. Pod tym względem kaszubski trzyma się mocno. Są poeci, są prozaicy, są muzycy. Mamy Radio Kaszebe, audycje telewizyjne na regionalnej po kaszubsku. I coraz więcej ludzi przyznaje się do tego języka, nie wstydzi się go używać w miejscach publicznych. O maturze z kaszubskiego chyba nie muszę wspominać :)

A! Żeby nie było - ja nie jestem Kaszebe - ja tu tylko mieszkam i to obserwuję. Z dużym zainteresowaniem zresztą.
 

piotrecius  Dołączył: 31 Gru 2006
diplodok napisał/a:
na obiad to sznycel
i koniecznie z ziemniaczkami (byle nie kartofelkami). Jak kopiemy w ogródku to łopatą a nie szpadlem. W łazience najczęściej mamy "płytki" ceramiczne lub "flizy" zamiast glazury. Świeże jarzyny i owoce kupujemy najchętniej na placu targowym - bazar niemile kojarzy się z zaborcą.

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach