Dzięki. Tak zupełnie dla ciekawości napiszę jeszcze coś; ten festiwal to pierwsza od dwóch bodajże lat rzecz, jaką z premedytacją walnąłem w kolorze i cyfrą. Jadąc tam martwiłem się trochę, że znowu wrócę z workiem zdjęć i będę je miesiąc przebierał. Zabrałem parę dużych kart pamięci, stos baterii i takie tam.
Na tym wyjeździe spędziłem pięć dni, z czego trzy festiwalowe. Zrobiłem tylko lekko ponad 300 zdjęć, wliczając dwa aparaty (Fuji S5 Pro i Ricoha GRD III). Nie zauważyłem w ogóle praktycznej różnicy pomiędzy 'widzeniem cyfrą' a 'widzeniem na filmie'. Wszystko przychodziło tak samo łatwo (i tak samo trudno).
Bardzo jestem tym zaskoczony i, nie ukrywam, z tego zadowolony...