perl  Dołączył: 24 Wrz 2006
  Jak zaczynaliście...
Temat ogólny, czyli można powiedzieć kilka zdań a można epos.

Wielu z nas miało różne przygody i dziwne sytuacje zanim doszło do tego że przyszła do rąk pierwsza lustrzanka i zaczęło się normalnie pstrykać, aparat przestał być tylko - niczym żelazko - zwykłym narzędziem do użytkowania przez całą rodzinę...
Chociaż [wsrod starszych] i tutaj zdarzal sie nierzadko Zenit...

Był już temat - dlaczego Pentax, no i okazalo sie że kilka historii różnych osób jest podobne.
Tutaj sytuacja pewnie będzie nieco bardziej zagmatwana ;]

W związku z tym że na forum istnieją "martwe dusze", zachęcam do wypowiedzenia się w tym temacie - i jako pierwszy swój post - opisanie kiedy, jak i dlaczego....

Standardowo pozwolę więc zacząć wątek od samego siebie ;] i opowiem, ale w miarę pokrótce, jak to u mnie było ;]

Swoją przygodę z foto rozpocząłem w 13 albo 14 roku swojego życia, w podstawówce, na obowiązkowej wycieczce do obozu Auschwitz-Birkenau... (dzisiaj pojechałbym tam pofocić z nieukrywaną satysfakcją, wtedy zwykla wycieczka szkolna z rozdziawioną japą).
Pojechałem ze zwykłym idioten kamera jakiejś śmisznej firmy, i kilka zdjęć wyszło - przynajmniej wtedy tak myślałem - bardziej niż ekstra (musiałbym je znaleźć... ale 2 z nich podoba mi się do dzisiaj, mają coś w sobie).
Tylko z ostrością nieco gorzej, kilka lat później "w końcu" (czyli po kupnie następnego aparatu) to zauważyłem, no ale wiadomo będąc w takim wieku i mając zerowe doswiadczenie nie zwraca się jeszcze uwagi na takie rzeczy....dla wszystkich i dla mnie była wystarczająca....

Nie wiem jakim cudem, ale zdjęcia naprawdę dały mi wiele do myślenia.
Można się doszukiwać w tym chwilowej fascynacji młodego umysłu czymś nowym itd, a później odłożeniem na bok 'bo się znudziło" - w moim przypadku na szczęście tak nie było, chociaż czas nie zawsze pozwala realizować swoje hobby w takim stopniu jak by się chciało to robić. Wydaje mi się że wybrałem dobrą drogę i jestem zadowolony że dzisiaj nie robię czegoś złego bądź też bezproduktywnego zamiast zajmować się fotografią.
Niestety źle skończyło wielu moich kolegów...takie było osiedle...takie czasy...

W zwiazku z tym, że osób ktore interesowały się fotografią w moich kręgach było niewiele, więc nasłuchiwałem zwykłych, niezbyt rzeczowych opinii koleżanek, kolegów i rodziny... mimo wszystko były dla mnie wtedy bardzo cenne i dały mi do myślenia... czy dalej coś robić w tym kierunku.

Największą iskrą chyba były słowa jednego z moich lepszych kolegów, do dzisiaj zresztą utrzymujemy kontakt (znamy się już ponad 15 lat...) który to stwierdził 'niesamowite', zajmij sie fotografią itp (pomyślcie - w takim wieku!). Nigdy mu za te słowa nie podziękowałem. Przyjdzie jeszcze czas to zrobić.

Miałem motywację w postaci wielu osób z poparciem... ale jeszcze nie wiedziałem czy w ogóle znajdzie się coś takiego jak talent itp... w końcu do wszystkiego trzeba troszkę 'siebie', przeciez to nie tylko ustawienie parametrów i przyciśnięcie spustu....

Ktos, juz nie pamietam kto, polecił mi Zenita... i tak wlasnie rozpocząłem poszukiwania...
Szukając i przemierzając wiele, między innymi bardzo intensywnie szukając na bazarach, w wakacje w pobliżu Zamościa, Hrubieszowa (z tamtych stron pochodzę) u ruskich, a nawet próbując wtedy przedostać się do Ukrainy (co oczywiscie było skazane na porażkę o czym nie wiedzialem) - nie udało mi się zdobyć upragnionego aparatu....
dopiero rok pozniej, w wieku 15 lat od kolegi (najciemniej pod latarnią), kupiłem Zenita 12XP z Heliosem rzecz jasna, śmiszną lampą, pierścieniami makro, osłoną p/słon i paroma innymi mniejszymi bzdurami....

W pewnym momencie zerwała się...migawka... nie pamiętam nawet w jaki sposob...więc odstawiłem fotografię na 1,5~2 lata... a pozniej znowu zacząłem szukac Zenita... i tak zaczęła sie historia z Zenkiem 212k i pozniej Pentaxem...

Jak już wspomniałem - cieszę się że wybrałem taką a nie inną drogę. Zawsze znajdzie się wielu krytyków, ale to motywuje tylko do dalszej pracy i poprawiania efektów...
Fotografia mnie uspokaja i naprawdę wiele mnie nauczyła
Nie wyobrazam sobie żebym tak po prostu to teraz zostawił :-)
 

PiotrB.  Dołączył: 19 Kwi 2006
Fajnie to napisales, cieszy mnie, ze fotografia dla Ciebie, to dobra motywacja do ciekawego zycia, innego spojrzenia na swiat. Gratuluje, oby tak dalej. :mrgreen:
 
sp7foy  Dołączył: 31 Lip 2006
Re: Jak zaczynaliście...
Primo napisał/a:
Wielu z nas miało różne przygody i dziwne sytuacje zanim doszło do tego że przyszła do rąk pierwsza lustrzanka i zaczęło się normalnie pstrykać, aparat przestał być tylko - niczym żelazko - zwykłym narzędziem do użytkowania przez całą rodzinę...


Jak byłem mały to mój ojciec robił zdjęcia apratem Start.
Potem ja trochę popróbowałem.
Żebym miał swój i nie zepsuł tamtego to dostałem Smienę.
Do tego momentu robiliśmy tylko czarno białe i sami wywyływaliśmy.
Jak już umiałem nią technicznie zrobić poprawne to pojawił się Zenit TTL.
Potem został sprzedany i kupiono mi 12XP (tu pamiętam, że miałem 14 lat).
Tego sprzedaliśmy błyskawicznie (po jednej wycieczce) i znowu pojawił się TTL.
Potem bardzo długo służył bezproblemowo (poza dwukrotnym uszkodzeniem światłomierza w wyniku upadku).
Niecałe 10 lat temu trafiła się okazja i kupiłem MZ-10.
W grudniu zeszłego roku pojawił się Nikon Coolpix P1 (żona sobie wymażyła, ale ja tym nie potrafię)
A niecały miesiąc temu dokupiłem K100D.

Obecnie posiadam: Start, Zenit TTL, MZ-10 i K100D.
Przy czym używany jest K100D i czasem MZ-10. Reszta to pamiątki.
 

Spinner  Dołączył: 22 Mar 2006
Heh, no to moze ja sobie przypomne...

Zdaje sie, ze na komunie dostalem Smiene 8M (?)... Ustawialem chlopczyka, dwoch chlopczykow, domek itp i focilem ciut ale niewiele... ;-)

Potem, koniec podstawowki i poczatek szkoly sredniej to fascynacja spinningiem, lazenie po rzeczkach pstragowych o roznych porach roku i dnia... Rowniez rzeki nizinne i jeziora, lasy... Przyroda wrecz zmusila mnie do uwieczniania (nieudolnego zreszta do dzis) jej niesamowitosci i piekna...

Moj Tata w tamtym czasie sprzeszedl z Zenita E na Praktice MTL3 z Flektogonem MC20/2,8, Pancolarem MC 50/1,8 i Pentaconem 135/2,8 - cuda, ktore z drzacymi rekoma wyciagalem ze skorzanych kuferkow... ;-)

Czasami podbieralem na focenie ten sprzecik ale szkoda mi go bylo dobijac "w terenie" wiec stalem sie posiadaczem za sprawa Taty Praktici SuperTL z 50/1,8 - cudem wyczajona na bazarze...

Potem oczywiscie nastal czas japonskiej zabawki plastikowej w stylu "idiota" ale to nie bylo to wiec powrocilem do Praktici... Wreszcie czas tuz po studiach, pojawily sie jakies pieniadze konkretniejsze to stalem sie posiadaczem Nikona F70 - zafascynowany oczywiscie przyrodniczymi wyczynami "chlopakow z NG" :lol:

Potem spotkalem Sectora i reszty sie domyslacie :mrgreen: Za kase jaka zbieralem na 50-tke Nikkora kupilem MZ-Ma z 50tka Pentaksa i jeszcze mi 100zl zostalo... :-P

No i sie zaczelo... i teraz musicie sie ze mna meczyc :mrgreen:

Pzdr
Spinner
 

Mertz  Dołączył: 24 Kwi 2006
Dziwne, że nikt nie wspomniał tutaj (i chyba w ogóle w skali forum) nazwy "Ami". A od takiego "dużego formatu" zacząłem. 12 lat miałem. Ech... Dwie nastawy przysłony, wielokrotna ekspozycja ;], 12 klatek i ciagłe problemy z kliszą i jej wywołaniem (każda klatka na wagę złota). Nawet gorącą stopkę toto miało...
Pentax - pierwszy aparat za wlasne pieniądze. A właściwie nie - pierwszy obiektyw. Szklo (M 35-70) kupiłem nie mając jeszcze korpusu :) Potem już poszło.

Co chcę osiągnąć? Pewnie tak jak wiekszość z Was - umieć pokazać otaczający mnie świat, zjawiska, momenty na swój własny sposób. Górnolotnie - "opowiedzieć swoją wlasną historię".
 
NaiR  Dołączył: 09 Cze 2006
Jak byłem małym chłopcem to mój ojciec za pomocą smieny 8M fotografował różne rodzinne okazje, a potem siedzieliśmy w kuchni przerobionej na ciemnię i po nocach patrzyłem zauroczony jak obraz powoli pojawia się na papierze... zapach wywoływacza i utrwalacza...magia.
Potem sam zacząłem biegac z tą smieną, a jeszcze później z kuzynem, który miał jakąś Prakticę jeździłem po lasach i polach z Zenkiem 12xp.
Skończyła się podstawówka i pojechałem w Świat do liceum, a tam nowe znajomości, nowe pasje (Heavy Metal) - fotografia odsunęła się daleko, prawie o niej zapomniałem.

Po studiach w celach wykonywania zdjęc pamiątkowych kupiłem sobie aparat cyfrowy i pasja powróciła. Z małpki przeszedłem na trochę bardziej zaawansowany kompakt, powróciły wyprawy o 4 rano na zdjęcia. W końcu dojrzałem do kupna lustrzanki cyfrowej. Po wielu dniach spędzonych w necie, porównywaniu sprzętów, czytaniu recenzji itd, zdecydowałem się na Pentaxa i oto jestem.
I jeszcze jedno, jak patrzę na swoje zdjęcia, to muszę powiedziec, że kiedyś smieną i zenkiem robiłem lepsze zdjęcia niż teraz. Może to wrażliwośc dziecka to powodowała? Nie wiem. Teraz nie mam zdjęcia, z którego jestem zadowaolony na 100%. Może kiedyś takie zrobię...
 

powalos  Dołączył: 20 Kwi 2006
Ja zaczynalem od Druha Synchro. Później był Altix, którym fociłem dość długo. Gdy nauczyłem się wołać negatywy to już poszło na całego. Pierwszą lustrznką była Exa IA. Miała super obiektyw. Później Praktica Nova B, Praktica Super TL. Pewnego razu wpadł mi w ręce Pentax P50 z "prywatnego" przemytu (pardon: importu). Mam go do dzisiaj i raczej się go nie pozbędę. Więcej może poczytać o mojej przygodzie z fotografią na mojej stronce (adres w spisie klubowiczów). Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
 

zorzyk  Dołączył: 21 Kwi 2006
W naszym domu fotografia była od zawsze :-) Już w latach '60 Tata robił jakieś kolory
(jakiś czas temu robiłem odbitki z tamtych negatywów, Agfa jak pamiętam) ciemnia była
co prawda w łazience, ale za to z "elektronicznym zegarem" własnej roboty tatowej :-) ,
pamiętam że była nawet skrzynka-kopiarka do stykówek na papierze chlorowym 6x9, ale
sam tego nie używałem....

Głownym aparaten Ojca była Praktica IV z Tessarem 2.8/50, potem PSix przywieziony z wycieczki do Berlina, ale to było gdzieś tak w połowie lat 70.... Był jeszcze Rolleiflex 4.5x4.5, długi czas jeszce były do niego filmy, ale słuch o tym aparaciku gdzieś zaginał....

Ale wracając do moich początków, to był zestaw Voigtlaender 6x9 z mieszkiem
o podwójnym wyciągu (do makro) i oczywiście z shiftem :-) 100 mmm, z migawką Compur Rapid (opisuję z pamięci, wiec coś moze mi się zmieszac ;-) ). Matówka była szklana,
we wsuwanej w odpowiednie sanki ramce, a obraz był oczywiście odwrócony....
Nieodzownym akcesorium była też kasetka na "filmy zwojowe", i najczęściej
też staytw, bo z ręki tym się raczej nie dało robić zdjec :-) .

Zdjecia wymagały zaangazowania, więc każdą czynność celebrowaliśmy z Tatą
(a później już samemu) w odpoweidniej kolejności i z odpowednim namaszczeniem:
- statyw z nakręconym aparatem na ziemię, matówka na swoim miejscu,
- otwarcie zaślepki matówki i wybór motywu (motyw do góry nogami),
- ustawienie ostrości odpowiednimi pokrętłami,
- w tak zwanym międzyczasie dobranie ekspozycji z pomocą "Tabeli naświetleń" (to takie okrągłe z dwoma tarczami - można powiedzieć - światłomierz organoleptyczny ;-) )
- zablokowanie ostrości,
- wysuniecie matówki i wsunięcie w jej miejsce kasetki z filmem,
- odsuniecie szybra w kasecie, naciągniecie migawki - i...... pstryk !!!

Teraz to już szło szybko: szyber zasunąć, wyjąć kasetkę, przesunać film do następnej
klatki (kontrola w czerwonym okienku), kasetka do torby, matówka do aparatu,
aparat na statywie na ramię - i w drogę, do następnego motywu..... :roll:

Ale najlepsze miało dopiero nadejśc - Tata stwierdził, że skoro sam pstrykam, to
mam też sam wywołać film..... Sprzęt wywoławczy stanowiła szklana wanienka
z wałeczkiem (mam to do dzisiaj :-) ). Roztwory Tata oczywiście wcześniej zrobił,
wiec w łazience (szczelno ciemnej) słyszałem tylko swój oddech, walenie serca i spokojne polecenia Taty:
- Teraz odwiń film z rolki i odrzuć taśmę papierową...
- Juz? To teraz trzymaj rolkę z filmem w jeden ręce, odwiń kawałek filmu,
przeprowadź przez wwywoływacz w wanience pod wałkiem i zacznij przewijać
do drugiej ręki.....

Łatwo powiedzieć :mrgreen: Ręce mi się trzęsły, film nie chciał się odwijać (a może nawijać), chciałem wychodzić, łży kapały .... ech.... Ale dałem radę 8-) . Przewijanie pierwszego filmu pod wałkiem w wanience "z ręki do ręki" oczywiście zaowocowało efektami: najlepiej wyszły "druty telegraficzne" :-D Film był tak porysowany przez to przewijanie, że strach!

Ale to były te "pierwsze koty za płoty" :-) Potem to już poszło gładko - praca w ciemni,
z czasem mogłem brać nawet Praktikę albo i PSiksa ;-) .... Co prawda później przez prawie
dwadzieścia lat (mniej więcej od 1985 do 2002) nie miałem kontaktu z fotografią,
a cały sprzęt zgromadzony w trakcie studiów leżał sobie w szafie i czekał
(teraz sprzęt ciemniowy też dalej leży.... i tak już chyba zostanie), za to jak
się odnalazłem, to od razu z Pentaksem K1000 na P@PL-u :-) I tak już zostało,
i raczej nie widzę powodu, by to zmieniać. Amen :-D Pozdrawiam wszystkich cierpliwych, co doczytali do końca ;-)
 
NaiR  Dołączył: 09 Cze 2006
Zorzyk, to piękna historia jest.
Jak ja pierwszy raz film do koreksu ładowałem to identyczne emocje miałem.
 

Jarek Dabrowski  Dołączył: 20 Kwi 2006
No, Żorż, mnie też urzekła Twoja historia :-)
RAWy w czym wołaliście?
 

zorzyk  Dołączył: 21 Kwi 2006
:lol: to nie były RAWy tylko ORWY :mrgreen: O ile pamiętam, to najchętniej w Hydrofenie i R09 (chyba...;)
 

tref  Dołączył: 05 Wrz 2006
A mi na początek rąbnęli aparat. Tzn. może nie do końca na początek, najpierw to się za kamerą postawiłem i przez jakiś rok kręciłem sekwencje, potem montaż, dźwięk... [ludzie, jakie to były kamery kiedyś...pełna manufaktura, nie to co teraz, dysk i lecisz na kompie] potem dostałem Pentaxa i zacząłem zatrzymywać ruch na jednej, a nie kilkudziesięciu klatkach. I doszliśmy do momentu, kiedy mi aparat rąbnęli [zresztą wszystko inne co miałem przy sobie też] i po jakiś miesiącu zostałem szczęśliwym posiadaczem nowiutkiej lustrzaneczki jedynej słusznej firmy... Od tamtej pory przechadzam się po ziemskim globie z puszką zawierającą materiał światłoczuły i naświetlam, naświetlam... i oczywiście moje miejsce jest po tej "bezpieczniejszej" stronie obiektywu.
to tak w telegraficznym skrócie...
 

jarekw  Dołączył: 19 Kwi 2006
pamiętam jak w podstawówce po lekcjach wracałem do domu obok sklepu optycznego. zawsze spóźniałem się na obiad bo pani Maria która tam sprzedawała nigdy nas nie wyganiała tylko cierpliwie tłumaczyła co jest co. I ten zapach...., chemia foto pomieszana z jej perfumami :mrgreen:
Pierwszy aparat to była Vilia kupiona za pieniążki odkładane na SKO to była gdzieś piąta klasa. Filmy zakładał mi na początku facet w zakładzie fotograficznym.
Potem były jakieś idioten kamery itp ale fotografia zeszła na dalszy plan to był okres pierwszych przyjaźni z dziewczynami i pierwszych miłości.
Potem na bazarze kupiłem zenita E i ruski powiększalnik walizkowy (taką bańkę). Przesiadywałem godzinami w zaślepionej łazience bez wentylacji.
Efekt łatwo przewidzieć - raz tak się nawdychałem, że żygałem przez pół nocy :-D
Krok po kroczku dzięki radom różnych życzliwych dotarłem do bagnetu K.
Obecnie fotografię traktuję jako hmmm.... ciężko powiedzieć, Nigdy nie starałem się robić zdjęć dla innych. Fotografowanie to dla mnie sposób na spędzenie czasu - lubię patrzyć przez wizjer. Nie zależy mi szczególnie na pokazywaniu swoich zdjęć, zazwyczaj lądują w szufladzie. Zresztą uważam że niewiele z nich nadaje się do pokazywania (chociaż zdażało się że jakieś tam wisiały już na ścianach).
Pracuję w dość osobliwym miejscu, praca potrafi mnie "wypompować" do zera i jak mawia mój kolega w tym fachu trzeba mieć jakieś hobby żeby nie zwariować albo się nie zapić - ja mam fotografię.
 
eryk Dołączył: 18 Lip 2006
Witam .
Moja przygoda z fotografią zaczeła się prozaicznie, od chęci utrwalenia na kliszy mojej córki, a było ubiegłym tysiącleciu :lol: Więc nabyłem Prakticę Super Tl 1000 , co w tamtych czasach nie było łatwe i przynajmiej nie chodziło pieniądze .Potem naturalną koleją rzeczy przyszedł czas na obróbkę w ciemni , co wiązało się z polowaniem do dostępu do łazienki .Z reguły były to godziny nocne, a rano do pracy.Byłem wtedy częstym gościem sklepu na ul. Zamkowej w Poznaniu, gdzie polowałem na papiery , filmy i tym podobne rzeczy.Sklepu już nie ma. Takie czasy . Szkoda . Nie ma już tej ekstytacji pracy w ciemni . Współczesna technika nie może oddać tego napięcia , gdy w kuwecie zaczyna się pojawiać zdjęcie. To magiczna chwila .Myśle , że dążnosć do natchmiastowego sukcesu wypacza trochę sens fotografii. Ale i tak niezależnie od techniki wszystko zaczyna się od wizjera i naszej wrażliwości.Pozdrawiam :mrgreen:
 

wawer1  Dołączył: 20 Kwi 2006
Lezka sie w oku kreci, gdy sie czyta Wasze opowiesci, opowiesci z dawniejszych i chyba bardziej "szlachetnych" czasow... A co ja mam powiedziec? Rocznik 1985? Moj Ojciec kiedys sie bawil Zenitem, ale u niego to umarlo dosc wczesnie:/ i tak byla mine w domu tylko malpka marki Kodak (do ktorej mam awersje do dzisiaj). Potem przyszla "era cyfrowa", a ze Tata byl "z branzy" to dosyc szybko korzystalem z "cudu techniki" Sony P-71 (3.2 MP, autofocus z taka predkoscia, ze tylko gory nie zdazyly uciec przed nim:D - ale w tedy mi to wogole nie przeszkadzalo - lubilem nim robic fotki i zdjecia byly o niebo ladniejsze niz z tego Kodaka). W tym okresie nigdy nie wpadlem na to, ze zdjecie to moze byc cos wiecej... do momentu, gdy na pierwszym roku moj dobry kumpel pokazal mi swoje zdjecia z "podrozniczych" wakacji i... zachorowalem - pasja zostala zaszczepiona:).
Probowalem z P-71 cos wiecej wyciagnac, ale szybko poczulem niedosyt. Powiedziano mi, ze kazdy "prawdziwy fotograf" zaczyna od Zenita... odkurzylem starego biedaka. Przeczytalem jakas ksiazke o fotografii i poszperalem w necie. Zrobilem swoj pierwszy film - przy przewijaniu urwalem film:D, i okazalo sie ze pomiar swiatla szwankuje - tylko kilka zdjec dalo sie ogladac... Zenit poszedl na polke. Chcialem czegos niezawodnego, lzejszego i taniego (i coby jeszcze samo film przewijalo, zebym niczego nie popsol;) ) i tak wyszperalem w necie MZ-M:), a potem to juz z gorki.
A magie fotografii najmocniej odczulem (i chyba w tedy na zawsze wpisala sie w moja osobe) gdy oddalem do wywolania 7 filmow (i to sie szarpnalem straszliwie, bo kupilem 70-210/4 i Fuji Superie:) ) na ktorych glownym motywem byla moja narzeczona... a jak odbieralem juz zdjatka, to zmienil sie glowny motyw - moja narzeczona stala sie byla narzeczona. Hehe, wzruszajace, nie;)? Koncze ten wywod, bo jeszcze ktos nabawi sie choroby morskiej.
 

DeMia  Dołączyła: 17 Cze 2006
O, temat dla takich niemal martwych dusz jak ja... :>

Moja przygoda z fotografią zaczęła się nieco ponad rok temu... Mój sprzęt (choc wówczas jeszcze nie mój... ;P ) stanowił Pentax P30 i jakaś Sigma od osobnika, znanego na tym forum jako Michu :> Zaczęłam również uczęszczac na "kółko fotograficzne" do Pałacu Młodzieży. W październiu 2005r. popełniłam swoją pierwszą kliszę. Kiedy ją własnoręcznie wywołałam, od razu 3/4 powędrowało do kosza... generalnie mało było na niej widac... A większośc zdjęc wyglądała mniej więcej tak:

http://plfoto.com/zdjecia/759159.jpg

To zdjęcie akurat mi się podoba, ale reszta... hmmmm...

Po niedługim czasie opanowałam zagadnienia związane z ciemnią fotograficzą... Powiększalnik, maskownica, lampa ciemniowa itp. gadżety znalazłam u babiczki. I tak zaczęły się wieczory w cimni :> Na początku udawało mi się dobrze wywołac ok. 5 zdjęc, więc trochę ubolewałam nad kosztami papieru, ale z czasem szło mi coraz lepiej. Ostatnio wywołując zdjęcia nie wyszło mi tylko pierwsze :)

Z czasem opanowałam P30, jakkolwiek do dzisiaj zdarza mi się powiedziec "nooooł" gdy widzę efekty skanowania kliszy. Ale takie jest życie :> Żeby były wzloty muszą byc i upadki;]

Parę dni temu otrzymałam od znanego Wam wszystkim Argawena m.in. Pentaxa MZ-5n, i mam nadzieję, że jakośc moich fotek wzrośnie... aczkolwiek to się jeszcze okaże...:>
 

Aspius  Dołączył: 18 Wrz 2006
A dorzuce swoje trzy grosze :)
poczatek to lata 80 i szkola podstawowa... do dzis pamietam, jak nauczyciel prowadzacy nasze kolko fotograficzne pokazywal nam u siebie w domu jakis obiektyw tele w wielkiej tajemnicy przed zona, ktora przebywala w innym pokoju :) oczywiscie byla ciemnia, smiena 8m masa nieudanych zdjec... potem szkola srednia.. zenit 11, filmy z bazarow od ruskich i powiekszalnik u kumpla, ktory trzeba bylo ciagle wylaczac bo mial plastikowa obudowe i sie topila:) no i sporo nieudolnych zdjec... studia to czas praktiki MTL i po raz pierwszy kilku obiektywow chwilowo bez ciemni za to z cala masa nieudanych zdjec... potem zachlysniecie elektronika i canon eos 300.. do dzis robi na mnie wrazenie ilosc trzysetek, jaka spotkalem pewnego dnia we Wroclawskim zoo... ale wydatek juz byl poczyniony. probowalem sie przesiasc na 50 ale w koncu kase wydalem na obiektywy i grip do trzysetki... elektronika niestety mi nie pomogla i nadal robilem kiepskie zdjecia :)
Calkiem niedawno mialem nawrot choroby. Odszedlem od elektroniki, zakupilem om1 i sprzet do ciemni... kilkanascie nasiadowek niestety, jak cala moja kariera, nie dalo mi zdjec, z ktorych bylbym zadowolony. Potem zona, teraz syn.. nie mam czasu chwilowo na ciemnie, ani miejsca w domu. zachlysnalem sie znow nowoczesnoscia i tesknie spogladam w strone kasetki... w sumie to tesknie spogladam w strone kadyszki poniewaz losy kasetki w moich rekach jest juz przesadzony..to tylko kwestia czasu :)

I co bedzie dalej ? Pewnie nadal nie bede robil dobrych zdjec :) Nauczylem sie juz ze nie mam tego czegos. Fotografia to sztuka, jak kazda inna. Zeby robic dobre zdjecia trzeba miec talent... ale. Nawet jesli nie mam telentu, nie przeszkadza mi to fotografować. Robię zdjęcia, ktore moze sa nieudane, przeswietlone, zle skadrowane, bez pomyslu, polotu itp itd.. ale sa moje :) mam z nimi wspomnienia opowiadaja moje historie.. dla mnie i moich bliskich... za to wlasnie kocham fotografie.
Pozdrawiam
Grzesiek Łącki
 

Ryszard  Dołączył: 04 Paź 2006
Aspius napisał/a:
I co bedzie dalej ? Pewnie nadal nie bede robil dobrych zdjec

Hej! Dalej będzie lepiej, więcej optymizmu, chłopie!

Ja przyznam się, że zaczynałem kilka razy.
Pierwszy początek też był w latach '80 w podstawówce, dzięki rodzinnemu Zenitowi ET i Smience Symbol. Nie przyswajałem za dobrze całej terminologii, tych czasów, przesłon itp. Nie było też nikogo, kto by pomógł i zachęcił, więc zgasło...
Ale czasowo. Wraz z rozpoczęciem technikum, gdzie paru kumpli fociło, przesiadłem się na Zenka 12XP. Uzbierałem do niego trzy obiektywy, lampę z automatem i nawet kilku starszym kolegom z podwórka śluby tym fotografowałem! Doświadczenie i świadomość rosły (Co ja się Foto-Kurierów naczytałem!) i już na studiach przyszedł czas na MZ-M ze stajni Pentaxa i parę gadżetów do niego. Znowu kilka ślubów, jakieś zdjęcia na strony w necie. Marzyłem o MZ-S... Ech, raz go miałem w rękach. Niestety, wraz z końcem studiów zaczęła się ciężka praca i fotograficzna frustracja, bo czasu starczało tylko na focenie "u cioci na imieninach". Po paru latach MZ-M obraził się na takie traktowanie i latem tego roku padła mu mechanika. Jak skalkulowałem kosz naprawy i zasobność portfela...
Nastąpił mój trzeci początek. Poprzez forum i Spinnera (Pozdrawiam serdecznie! :mrgreen: ) stałem się posiadaczem czarnego ME Super i zaczynam na nowo. Przestałem śnić o MZ-S, czy nowym K10 - już nie chodzi o szybkość i profesjonalizm. Będę fotografował tylko dla przyjemności, żadnych zleceń, bo świetnie jest wstać przed słońcem i poszukać takich widoków, których nie dostrzega się na co dzień z normalnej perspektywy. Uczę się też trochę cyfry, bo skanowanie filmów i laby to jedyna dla mnie droga, więc ćwiczę profile ICC i inne duperszwance, żeby dobrze było. Tak to będę teraz godził tradycję i nowoczesność. ;-)
Grunt to się zaprzeć i nie odpuścić swojego hobby. Teraz to dla mnie świetny relaks i sposób na odprężenie po ciężkim tygodniu. A jak przyjemnie się foci, to i efekty przekazują trochę tego klimatu.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie,
Ryszard
 

Spinner  Dołączył: 22 Mar 2006
Milo Cie widziec, mam nadzieje, ze nie zalujesz - odzywaj sie czesciej :!: ;-)

Pzdr
Spinner
 

tref  Dołączył: 05 Wrz 2006
wawer1 napisał/a:
Powiedziano mi, ze kazdy "prawdziwy fotograf" zaczyna od Zenita...

ja zaczynałem od razu od Pentaxa (hmm a może nie jestem prawdziwym fotografem??? :-P )

Myślę, że podstawą jest zaczęcie robienia świadomych zdjęć, nie ważne czym (zorka, smiena, zenit, canon, nikon, minolta, czy pentax-ważne żeby na odbitce było to, co widziało się w głowie naszymi zwariowanymi fotografo-maniakowymi, wypaczającymi oczyma...)

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach