M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Kilka dygresji na temat różnic między identycznymi emulsjami
Cytat
W zeszłym miesiącu pożegnałem się z Państwem, kiedy to wchodziliście do ciemni w celu wykonania kilku prostych testów mających pomóc w poznaniu używanych przez Was materiałów. W tym odcinku miała być kolejna porcja zadań. Dowiedziałem się jednak, że nie wszyscy z moich trzech stałych czytelników uporali się z pierwszą partią, a na dodatek nic nie wychodzi tak, jak powinno. No cóż, nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.
Kiedy zacząłem się zastanawiać nad przyczyną „niepowodzeń", dotarło do mnie, że część czytelników korzysta z „plastiku" a część z „barytu". I że zanim zacznę opisywać testy dotyczące czasu płukania odbitek czy zagadnienia ich obróbki archiwalnej, powinienem poświęcić trochę czasu na przypomnienie czy też — to uwaga dla młodszego pokolenia — uświadomienie różnic, jakie dzielą te dwa rodzaje papierów fotograficznych. Wyrosło nam bowiem niepostrzeżenie pokolenie, dla którego pierwszym i w wielu przypadkach jedynym papierem, jakiego używa się w ciemni, jest „plastik". Tradycyjne papiery barytowe, nie wiedzieć czemu coraz droższe i droższe, zaczynają być otaczane nimbem tajemnicy. I w końcu ten, kto robi na barytach, zaczyna czuć się jak, nie przymierzając, mason albo bożogrobca.
A przecież nie ma prostszego w budowie (i co za tym idzie, w obróbce) materiału fotograficznego niż papier barytowy. Jego podłoże stanowi normalny papier wykonany z normalnej celulozy To od jej włókien wzięła się angielska nazwa FB — Fibrę Based. A na tym papierowym podłożu rozlewa się warstwę żelatynowej emulsji, w której znajdują się kryształki światłoczułych halogenków srebra. Ponieważ żelatyna niezbyt dobrze wiąże się z papierem, na jego powierzchni umieszcza się cienką warstwę siarczanu baru, nazywanego barytem (stąd polska nazwa tych materiałów), Oczywiście wraz z rozwojem technologii zmieniały się szczegóły budowy podłoża a zwłaszcza emulsji, jednak zasada budowy jest stała. W dzisiejszych czasach większość dostępnych barytów to papiery o zmiennym kontraście. Są oczywiście na rynku papiery stałogradacyjne, ale z racji ich niszowego charakteru nie będziemy się tu nimi zajmować. Większość producentów twierdzi, że ich baryty korzystają z tych samych emulsji co plastiki. Moim zdaniem nie jest to do końca prawda. Doświadczenie i testy pokazuję, że zdjęcia robione na przykład na papierze llford MG IV FB różnią się od powstających na MG IV RC. Być może różnica wynika jedynie z koniecznych uwarunkowań technologicznych, ale dokładnie ją widać. Emulsja barytów jest po pierwsze grubsza. Ponieważ nigdy nie były one konstruowane z myślą o obróbce w automatycznych procesorach, żaden producent nie pakuje do niej substancji wywołujących. Plastiki wywołują się szybko: po zanurzeniu w alkalicznym roztworze aktywowany jest wywoływacz w ich emulsji. Problem w tym, że takiego wywołania nie da się kontrolować. Papiery barytowe wywołują się dużo wolniej — gruba warstwa żelatyny powoli rozpulchnia się, pozwalając na dotarcie wywoływacza do kryształków srebra. Jakość obrazu zależy właśnie od tego etapu. Zmieniając wywoływacz i czas wywoływania, możemy w szerokim zakresie zmieniać wygląd odbitki. Zastosowana substancja wywołująca może zmieniać kolor obrazu, skalę półtonów i jakość czerni. Gruba emulsja barytów ma jeszcze jedną zaletę — zawiera po prostu więcej srebra. A dzięki temu czernie są bardziej czarne, półtony bogatsze a kolory uzyskane podczas tonowania — bardziej kolorowe. Z punktu widzenia osoby, której zależy na jakości odbitek, zastosowanie barytów jest po prostu oczywiste. Tym bardziej że etapy ich obróbki są przecież takie same jak obróbka plastików. Wywołanie, przerywanie, utrwalanie i płukanie trwa może nieco dłużej (o tym w kolejnych odcinkach), ale korzystamy z tych samych odczynników. Dłuższa obróbka to ich jedyna wada. Dobrze wywołane, utrwalone i wypłukane baryty są bowiem dużo trwalsze niż najlepsze plastiki. Są również ładniejsze (choć to akurat kwestia subiektywna). Moim zdaniem odbitki fotograficzne powinno się także oceniać „dotykowo", a pod tym względem tradycyjny baryt jest nie do pobicia. Żaden papier plastikowy, żadne wykończenie jego powierzchni nie równa się z aksamitnym półmatem suszonych „na wolnym powietrzu"barytów.
Tyle na dziś. O kolejnych testach i szczegółach różniących suszenie papierów — za miesiąc. Czołem kursanci.
Wojtek Tkaczyński /pozytyw 2005

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach