M.W  Dołączył: 20 Sie 2008
Kryzys i dekonstrukcja czyli współczesne zanegowanie śmierci
Cytat


Człowiek zgadza się na śmierć, lecz nie na godzinę swojej śmierci. Umrzeć kiedykolwiek, ale nie wtedy, gdy trzeba umrzeć E. M. Cioran

Aby opisać relacje fotografii i śmierci, należy zastanowić się nad samym fenomenem śmierci oraz przyjrzeć zmianom, jakie zachodzą w sbosobie traktowania jej w obrębie naszej kultury. Na przestrzeni kilku ostatnich wieków badacze dostrzegają głębokie przekształcenia
w relacji człowiek - śmierć. Zygmunt Bauman określa ten kompleksowy proces dekonstruowaniem śmierci. Zanim jednak tak się stało, smierć miała swoje wyraźnie określone miejsce w kulturze.

Johan Huizinga pisał „nigdy żadna epoka nie wpajała nikomu raz po raz z taką siłą myśli o śmierci, jak czynił to wiek XV. W życiu ówczesnym nieustannie rozbrzmiewa wołanie memento mori". Nie oznacza to co podkreśla Huizinga, że wcześniej o śmierci myślano mniej intensywnie, zmieniło się jednak rozłożenie wątków mortualnych w życiu ludzi późnego średniowiecza. Pojawienie się zakonów żebraczych,

kaznodziejstwa głoszonego nie z ambon, ale wśród ludu oraz nowej techniki obrazowania - drzeworytu wywołało nową gorliwość w kontemplowaniu śmierci. Ludowi głosiciele słowa bożego rozprzestrzeniali w całej Europie apokaliptyczną wizję końca świata, dzięki drzeworytom wyobrażenie śmierci mogło zostać ukonkretniane, stawało się jaskrawe i ostre. Najważniejsze jest jednak, że zarówno ludowe kazania jak i drukowana ulotka miały działanie masowe. Wpływ drzeworytu wydaje się być tu szczególnie ciekawy, motywy ukazujące rozkładające się ciała, obrazy przedstawiające Taniec Śmierci (La dance macabre), wyobrażenia kostuchy z kosą jeźdźca apokalipsy, megiery ze skrzydłami nietoperza, zyskały w wieku XV niespotykany dotąd realizm i siłę oddziaływania. Philippe Aries podkreśla jednak różnicę pomiędzy makabrycznymi przedstawieniami, które przynależały do sfery fantazji, a ukazywaniem fizycznej wizji śmierci konkretnych ludzi. O tych ostatnich pisze:

Przedstawiano twarze zmarłych nie po to, żeby budziły strach, żeby były jakimś memento mori; traktowano je jak doraźnie zrobioną i wierną fotografię danej osoby. Grymasy, które naszym zdaniem dzisiejszych ludzi zniekształcają twarz zmarłego i są znamieniem śmierci, nie wywierały tak przykrego wrażenia na ówczesnych, gdyż uważali je za żywą rzeczywistość.

Zresztą owo pragnienie wierności ukazania twarzy, późnośredniowieczne dążenie do realizmu, doprowadziło wprost do wykonywania masek pośmiertnych. Ciekawy i ważny z punktu widzenia naszych dociekań jest proces pojawiania się zindywidualizowanego wizerunku nagrobnego, czy to w rzeźbie czy malarstwie. Do połowy wieku XIV nie oczekiwano od przedstawienia podobieństwa do ukazywanej postaci. Poprzestawano na atrybutach umożliwiających identyfikację: godło, insygnia władzy, pastorał itp.

Wyraz twarzy był również częścią tej samej całości; trzeba było mieć głowę odpowiednią do godności, a jeżeli zmarły nie miał jej z natury, domagano się od sztuki, aby mu ją uszlachetniła na użytek przyszłych pokoleń.

Dlaczego zatem od połowy XIV wieku przedstawienia funeralne, dotąd „symboliczne" i wyidealizowane, zaczynają przybierać coraz bardziej indywidualny wyraz, w którym liczy się podobieństwo? Huizinga tłumaczy to osiągnięciem odpowiedniego stopnia rozwoju w ekspresji realistycznej. Aries fenomen zdejmowania maski pośmiertnej, który tu rozumiemy jako pragnienie uzyskania przedstawienia o najwyższym stopniu autentyczności, wywodzi raczej od pewnej kulturowej zmiany. Jego zdaniem chodziło o ratowanie od zniszczenia i zapomnienia tego, co najbardziej w człowieku indywidualne, osobiste i „znaczące" - twarzy.


Ludwig Van Beethoven Death Mask of the German Composer

Zwyczaj zdejmowania maski pośmiertnej powszechny był do wieku XIX świadczy o tym maska Beethovena, która zdobiła mieszczańskie salony.

Niemalże całkowity zanik tradycji zdejmowania maski z twarzy zmarłego był jednym z wielu następstw wynalezienia fotografii. Trudny proces tworzenia odlewu zastąpiono nową tańszą i szybszą techniką światłoczułego kopiowania. A ponieważ uważano fotografię za technikę gwarantującą całkowitą wierność przedstawiania, maski pośmiertne nie były już nikomu potrzebne.
Gdy z naszej kultury zniknęła traktowana jako pewnik wizja życia śmierci (a znikanie tej wizji ma swoją bardzo konkretną historię), pojawił sję nowy rodzaj nieśmiertelności celuloidowej, zaś obecnie coraz częściej cyfrowej. Wraz z dekonstrukcją nieśmiertelności musiały pojawić się jakieś kulturowe substytuty, które mogłyby uspokoić strwożone serce człowieka. I w tym sensie należy zgodzić się z perspektywą badań nad fotografią jaką sugerował Barthes mówiąc, że w istocie musi to być jakiś rodzaj studiów antropologicznych. Antropologia przemijania, jak moglibyśmy ją określić, byłaby zatem poszukiwaniem tego, w jaki sposób obrazy fotograficzne odzwierciedlają nasz stosunek do śmierci. Zarówno ze względu na to, co ukazują, jak i tego, czego na nich nie ma, co nie jest fotografowane lub ukrywane przez kanały dystrybuujące zdjęcia. Tomasz Ferenc

Wyświetl posty z ostatnich:
Skocz do:
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach